Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mózg nie służy do myślenia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
10 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Mózg nie służy do myślenia - ebook

Myślisz, że o mózgu wiesz już wszystko i nic nie może cię zaskoczyć? Wydaje ci się oczywiste, że powstał po to, by zapewnić nam jasność myśli i wyobraźnię? Jeśli tak, to… jesteś w błędzie! Jak przekonuje specjalistka w dziedzinie psychologii i neurobiologii Lisa Feldman Barrett, dopiero porzucenie tego przeświadczenia pozwala zrozumieć, jak mózg działa, a tym samym, kim naprawdę jesteśmy.

„Dawno, dawno temu byliśmy sobie małym żołądkiem na patyku unoszącym się w morzu. Krok po kroczku ewoluowaliśmy. Wykształciliśmy układy czuciowe i zrozumieliśmy, że jesteśmy częścią większego świata. Żeby sprawnie się w nim poruszać, rozwinęliśmy inne układy. Pociągnęło to za sobą powstanie trzymającego pieczę nad budżetem ciała mózgu. Nauczyliśmy się żyć w grupach ze wszystkimi innymi małymi mózgami-w-ciałach. Wyszliśmy z wody na ląd. Na przestrzeni ewolucyjnego czasu – dzięki innowacjom wynikającym z prób i błędów, które kosztowały życie bilionów zwierząt – ostatecznie skończyliśmy jako posiadacze ludzkiego mózgu: mózgu, który potrafi robić tak wiele niesamowitych rzeczy, ale jednocześnie głęboko się myli co do siebie samego”.

•             Co sprawia, że ludzki mózg wyróżnia się na tle innych zadziwiających mózgów królestwa zwierząt?

•             Jak wiele różnych umysłów może powstać z tej samej struktury mózgowej?

•             Co dokładnie daje nam moc stwarzania zwyczajów, zasad i cywilizacji?

Jeśli chcesz poznać nieoczywiste, a przy tym rzetelne odpowiedzi na te i inne pytania dotyczące mózgu, nie znajdziesz lepszego źródła niż książka napisana przez Barrett. Ta wybitna specjalistka w tematyce mózgowej i bestsellerowa autorka, obdarzona umiejętnością obrazowego ujmowania zagadnień, w krótkich, błyskotliwie napisanych rozdziałach przedstawia najnowsze odkrycia psychologii, antropologii i neuronauk, które zrewolucjonizowały ludzkie pojęcie o tym, co dzieje się wewnątrz naszych czaszek, dowodząc, że nasza „końcówka od myślenia” jest w stanie znacznie więcej niż tylko myśleć!

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8225-050-3
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Od autorki

Napi­sa­łam tę książkę, zło­żoną z krót­kich, swo­bod­nych ese­jów, by was zacie­ka­wić i dostar­czyć wam nieco roz­rywki. To nie jest pod­ręcz­nik. W każ­dej lek­cji przed­sta­wiam kilka intry­gu­ją­cych nauko­wych fak­tów na temat mózgu i zasta­na­wiam się, co one mówią o ludz­kiej natu­rze. Naj­le­piej czy­tać je po kolei, ale może­cie też na wyrywki.

Jako wykła­dow­czyni aka­de­micka zwy­kle zamiesz­czam w moich tek­stach mnó­stwo nauko­wych szcze­gó­łów: opi­sów badań i odno­śni­ków do arty­ku­łów. W przy­padku tej nie­for­mal­nej pracy jed­nak całą biblio­gra­fię umie­ści­łam na mojej stro­nie inter­ne­to­wej, seve­nan­da­hal­fles­sons.com.

Na końcu książki znaj­dzie­cie za to przy­pisy, w któ­rych pogłę­biam nie­które z poru­szo­nych tema­tów, uzu­peł­niam je o wybrane naukowe szcze­góły, wyja­śniam, które ich aspekty są wciąż przed­mio­tem dys­ku­sji, i podaję auto­rów pew­nych inte­re­su­ją­cych spo­strze­żeń.

Dla­czego sie­dem i pół, a nie osiem lek­cji? Otwie­ra­jący całość esej opo­wiada o tym, jak mózg ewo­lu­ował, ale jest to jedy­nie szybki rzut oka na nie­sa­mo­wi­cie roz­le­głą histo­rię – stąd pół lek­cji. Poję­cia wpro­wa­dzone w tym roz­dziale są klu­czowe dla reszty książki.

Mam nadzieję, że będzie­cie się dobrze bawić, czy­ta­jąc o tym, co pewna neu­ro­nau­kow­czyni uważa za fascy­nu­jące w waszym mózgu, oraz o tym, jak to się dzieje, że pół­tora kilo bez­kształt­nej masy mię­dzy uszami czyni nas ludźmi. Lek­cje te nie powie­dzą wam, co macie sądzić o natu­rze ludz­kiej, ale zachęcą was do zasta­no­wie­nia się, jakimi ludźmi jeste­ście lub chcie­li­by­ście być.PÓŁ LEK­CJI NASZ MÓZG NIE SŁUŻY DO MYŚLE­NIA

Pół lek­cji

Nasz mózg nie służy do myśle­nia

Dawno, dawno temu Zie­mią wła­dały bez­mó­zgie stwo­rze­nia – i nie jest to dekla­ra­cja poli­tyczna, lecz bio­lo­giczna.

Jedną z takich istot był lan­cet­nik. Jeśli kie­dy­kol­wiek jakie­goś widzie­li­ście, praw­do­po­dob­nie – dopóki nie zwró­ci­li­ście uwagi na skrze­lo­po­dobne szpary po bokach jego ciała – wzię­li­ście go za jakie­goś małego robaka. Lan­cet­niki zamiesz­ki­wały oce­any około 550 milio­nów lat temu1, wio­dąc pro­sty żywot. Dzięki bar­dzo pro­stemu ukła­dowi rucho­wemu mogły prze­miesz­czać się w wodzie. Ich spo­sób pobie­ra­nia pokarmu także nie był ani tro­chę skom­pli­ko­wany: kła­dły się na dnie oce­anicz­nym jak źdźbła trawy i pochła­niały wszyst­kie maleń­kie orga­ni­zmy, któ­rym zda­rzyło się pod­pły­nąć w oko­lice ich otworu gębo­wego. Nie przej­mo­wały się sma­kiem i zapa­chem, ponie­waż nie miały zmy­słów podob­nych do naszych. Nie sły­szały i nie miały oczu, a jedy­nie kilka komó­rek wykry­wa­ją­cych zmiany w natę­że­niu świa­tła. Ich mizerny układ ner­wowy, zło­żony z nie­wiel­kiego zlepka komó­rek, trudno było nazwać mózgiem2. Można by powie­dzieć, że lan­cet­nik był czymś w rodzaju żołądka na patyku.

Zwie­rzęta te, nasi dalecy kuzyni, wciąż ist­nieją. Kiedy spoj­rzy­cie na współ­cze­śnie żyją­cego lan­cet­nika, ujrzy­cie istotę bar­dzo podobną do waszego pra­daw­nego, maciup­kiego przodka3, prze­mie­rza­ją­cego nie­gdyś te same morza.

Czy potra­fi­cie wyobra­zić sobie nie­wiel­kie, trzy­cen­ty­me­trowe, gli­sto­wate stwo­rze­nie, koły­sane prą­dami pre­hi­sto­rycz­nego oce­anu, i dostrzec w nim począ­tek ewo­lu­cyj­nej podróży ludz­ko­ści? To trudne. Mamy tak wiele ele­men­tów, któ­rych lan­cet­nik nie posia­dał: kil­ka­set kości, całe mnó­stwo narzą­dów wewnętrz­nych, tro­chę koń­czyn, nos, cza­ru­jący uśmiech i – co naj­waż­niej­sze – mózg. Lan­cet­nik nie potrze­bo­wał mózgu. Jego komórki czu­ciowe były połą­czone z komór­kami odpo­wie­dzial­nymi za ruch: wcho­dził w reak­cje ze swoim wod­nym świa­tem bez głęb­szego zasta­na­wia­nia się. My jed­nak jeste­śmy w posia­da­niu zło­żo­nego, potęż­nego mózgu, zdol­nego do zro­dze­nia tak róż­no­rod­nych zja­wisk men­tal­nych jak myśli, emo­cje, wspo­mnie­nia i marze­nia – sfery życia wewnętrz­nego, która w tak wiel­kim stop­niu kształ­tuje to, co jest cha­rak­te­ry­styczne i zna­czące dla naszego ist­nie­nia.

Nie wywo­dzimy się bez­po­śred­nio od lan­cet­ni­ków, ale nasz wspólny przo­dek był bar­dzo podobny do współ­cze­śnie wystę­pu­ją­cych przed­sta­wi­cieli tego gatunku

W jakim celu taki mózg jak nasz w ogóle wyewo­lu­ował4? Oczy­wi­stą odpo­wie­dzią wydaje się: do myśle­nia. Czę­sto zakłada się, że był czymś w rodzaju kolej­nego szcze­bla na dra­bi­nie roz­woju, powiedzmy, od niż­szych zwie­rząt do wyż­szych, z tym naj­bar­dziej wyra­fi­no­wa­nym, myślą­cym mózgiem – ludz­kim – na szczy­cie. Koniec koń­ców, myśle­nie to nasza super­moc, prawda?

Cóż, ta oczy­wi­sta odpo­wiedź oka­zuje się nie­praw­dziwa. Pogląd, że mózg wyewo­lu­ował, żeby­śmy myśleli, stał się źró­dłem wielu cał­ko­wi­cie błęd­nych prze­ko­nań na temat ludz­kiej natury. Porzu­ce­nie tego pie­czo­ło­wi­cie pie­lę­gno­wa­nego prze­świad­cze­nia jest pierw­szym kro­kiem do zro­zu­mie­nia, jak nasz mózg fak­tycz­nie działa i co jest jego naj­waż­niej­szym zada­niem – a także, osta­tecz­nie, jakimi isto­tami tak naprawdę jeste­śmy.

500 milio­nów lat temu, pod­czas gdy małe lan­cet­niki i inne stwo­rze­nia spo­koj­nie posi­lały się na dnie oce­anu, Zie­mia weszła w okres, który naukowcy nazy­wają kam­bryj­skim. W tym cza­sie na ewo­lu­cyj­nej sce­nie poja­wiło się coś nowego i istot­nego: polo­wa­nie. W pew­nym momen­cie w jakimś miej­scu jedno zwie­rzę stało się zdolne do wyczu­cia obec­no­ści dru­giego i celowo je pożarło. Samo pochła­nia­nie zda­rzało się już wcze­śniej, ale teraz stało się bar­dziej zamie­rzone. Polo­wa­nie nie wyma­gało mózgu, ale sta­no­wiło duży krok naprzód w kie­runku jego wykształ­ce­nia.

Poja­wie­nie się dra­pież­ni­ków w kam­brze zmie­niło pla­netę w miej­sce pełne rywa­li­za­cji i nie­bez­pie­czeństw. Zarówno polu­jący, jak i ich ofiary roz­wi­jali się tak, by sil­niej odczu­wać ota­cza­jący je świat. Two­rzyli coraz bar­dziej wyszu­kane układy czu­ciowe. Lan­cet­niki potra­fiły odróż­nić świa­tło od ciem­no­ści; nowo powsta­jące gatunki rze­czy­wi­ście widziały. Pod­czas gdy te pierw­sze dys­po­no­wały jedy­nie pro­stym czu­ciem skór­nym, te dru­gie nauczyły się peł­niej odczu­wać ruchy swo­jego ciała w wodzie i posłu­gi­wać się zmy­słem dotyku, który pozwa­lał im wykry­wać obiekty poprzez wibra­cję (rekiny do dzi­siaj wyko­rzy­stują ten rodzaj czu­cia do loka­li­zo­wa­nia zdo­by­czy).

Wraz z poja­wie­niem się bar­dziej wyczu­lo­nych zmy­słów najbar­dziej palą­cym życio­wym dyle­ma­tem stało się pyta­nie: „Czy to coś w oddali nadaje się do jedze­nia, czy też raczej zje mnie?”. Stwo­rze­nia, które lepiej rozu­miały swoje oto­cze­nie, miały więk­szą szansę, by prze­żyć i pro­spe­ro­wać. Lan­cet­nik może i był panem swo­jego śro­do­wi­ska, ale nie wie­dział, że w ogóle ma śro­do­wi­sko. Nowe zwie­rzęta wie­działy.

Szanse tro­pią­cych i tro­pio­nych rosły także dzięki innej nowej zdol­no­ści: bar­dziej wyra­fi­no­wa­nym rodza­jom ruchu. Lan­cet­nik, u któ­rego nerwy odpo­wie­dzialne za czu­cie i ruch były ze sobą sple­cione, poru­szał się w skraj­nie pro­sty spo­sób: gdy tylko stru­mień pokarmu wyda­wał się wysy­chać, wił się w loso­wym kie­runku, by spo­cząć w nowym miej­scu. Każdy maja­czący w oddali cień skła­niał jego ciało do ucieczki. W nowym świe­cie polo­wań jed­nakże zarówno łow­czy, jak i ofiary zaczęli roz­wi­jać spraw­niej­sze sys­temy odpo­wia­da­jące za ruch – układy moto­ryczne – pozwa­la­jące im prze­miesz­czać się z więk­szą pręd­ko­ścią i zręcz­no­ścią. Stwo­rze­nia te potra­fiły w spo­sób odpo­wiedni dla ich śro­do­wi­ska rzu­cić się, skrę­cić i zanur­ko­wać w kie­runku kształ­tów przy­po­mi­na­ją­cych jedze­nie i w odwrotną stronę, gdy obiekt wyglą­dał groź­nie.

Kiedy zwie­rzęta nauczyły się już wyczu­wać coś z daleka i wyko­ny­wać bar­dziej wyra­fi­no­wane ruchy, ewo­lu­cja zaczęła fawo­ry­zo­wać te, które robiły to sku­tecz­niej. Jeśli ruszały w pogoń za posił­kiem, ale robiły to zbyt wolno, coś innego mogło dopaść ofiarę i zjeść ją wcze­śniej. Jeśli wyko­rzy­stały ener­gię, ucho­dząc przed poten­cjal­nym zagro­że­niem, które ni­gdy się nie poja­wiło, tra­ciły zasoby, które mogłyby wyko­rzy­stać póź­niej. Wydaj­ność ener­ge­tyczna oka­zała się klu­czowa dla prze­trwa­nia.

Można o niej myśleć jak o budże­cie. Z finan­so­wego punktu widze­nia budżet pozwala obser­wo­wać na bie­żąco nasze wydatki i przy­chody. Budżet naszego ciała w podobny spo­sób śle­dzi zasoby, które zdo­by­wamy i zuży­wamy, jak woda, sól czy glu­koza. Każda czyn­ność powo­du­jąca ich uszczu­ple­nie (choćby pły­wa­nie czy bie­ga­nie) przy­po­mina wypłatę z konta. Aktyw­no­ści, które pozwa­lają uzu­peł­nić rezerwy (jedze­nie czy spa­nie) są jak wpłaty. To uprosz­cze­nie, ale oddaje klu­czową ideę: utrzy­my­wa­nie ciała wymaga zaso­bów bio­lo­gicz­nych. Każde dzia­ła­nie, które podej­mu­jemy (bądź nie) jest wybo­rem eko­no­micz­nym – nasz mózg zga­duje, kiedy zużyt­ko­wać zapasy, a kiedy lepiej je zaosz­czę­dzić.

Naj­lep­szym spo­so­bem, żeby utrzy­mać budżet w ryzach, jest – jak być może wie­cie z wła­snego doświad­cze­nia – uni­ka­nie nie­spo­dzia­nek: prze­wi­dy­wa­nie zaist­nie­nia finan­so­wych potrzeb, zanim wystą­pią, i upew­nie­nie się, że mamy środki na ich pokry­cie. To samo spraw­dza się w przy­padku budżetu naszego ciała. Małe kam­bryj­skie stwo­rzonka musiały opra­co­wać wydajny ener­ge­tycz­nie spo­sób prze­trwa­nia, kiedy w pobliżu poja­wiał się głodny dra­pież­nik. Czy powinny zacze­kać, aż wyposz­czona bestia wykona pierw­szy ruch, i wtedy zare­ago­wać, zasty­ga­jąc bądź ukry­wa­jąc się? A może lepiej byłoby uprze­dzić atak i zawczasu przy­go­to­wać ciało do ucieczki?

W przy­padku pla­no­wa­nia wydat­ków ciała prze­wi­dy­wa­nie oka­zało się lep­sze niż reago­wa­nie. Zwie­rzę, które było gotowe na ruch, nim jesz­cze łowca ude­rzył, miało więk­szą szansę na doży­cie jutra niż to, które ocze­ki­wało na natar­cie prze­ciw­nika. Istoty, które doko­ny­wały traf­nych prze­wi­dy­wań albo popeł­niały błędy nie­skut­ku­jące śmier­cią i uczyły się na nich, radziły sobie dobrze. Z kolei te czę­sto mylące się w swo­ich domy­słach, prze­ocza­jące zagro­że­nia lub pod­no­szące fał­szywy alarm w obli­czu nie­bez­pie­czeń­stwa, które osta­tecz­nie ni­gdy nie nade­szło, radziły sobie gorzej: w mniej­szym stop­niu pene­tro­wały swoje śro­do­wi­sko, mniej żero­wały i miały mniej­szą szansę na repro­duk­cję.

Mózg pro­wa­dzi budżet naszego ciała, regu­lu­jąc zuży­cie wody, soli, glu­kozy i wielu innych zaso­bów bio­lo­gicz­nych wewnątrz orga­ni­zmu – naukowcy nazy­wają ten pro­ces pla­no­wa­nia wydat­ków allo­stazą

Naukowy ter­min opi­su­jący kon­trolę wydat­ków ciała to „allo­staza” (ang. _allo­sta­sis_)5. Ozna­cza on auto­ma­tyczne prze­wi­dy­wa­nie potrzeb orga­ni­zmu i przy­go­to­wy­wa­nie się do ich zaspo­ka­ja­nia, jesz­cze zanim fak­tycz­nie się poja­wią. Kiedy zwie­rzęta kam­bryj­skie zdo­by­wały i zuży­wały zasoby, bada­jąc śro­do­wi­sko i poru­sza­jąc się, allo­staza przez więk­szość czasu utrzy­my­wała układy ich ciał w rów­no­wa­dze. Wydatki nie sta­no­wiły pro­blemu, póki stwo­rze­nia były w sta­nie odno­wić wyko­rzy­stane zapasy w odpo­wied­nim cza­sie.

W jaki spo­sób zwie­rzęta mogą prze­wi­dzieć przy­szłe potrzeby swo­jego ciała? Naj­lep­szym źró­dłem infor­ma­cji jest prze­szłość – dzia­ła­nia, jakie podej­mo­wały wcze­śniej w podob­nych oko­licz­no­ściach. Jeśli nie­gdy­siej­sze poczy­na­nia przy­nio­sły im korzy­ści w postaci uda­nej ucieczki czy smacz­nego posiłku, praw­do­po­dob­nie zacho­wają się tak po raz kolejny. Wszyst­kie stwo­rze­nia, w tym ludzie, wyko­rzy­stują prze­szłe doświad­cze­nia, żeby przy­go­to­wać swoje ciała na dzia­ła­nie. Prze­wi­dy­wa­nie jest tak przy­datną umie­jęt­no­ścią, że nawet istoty jed­no­ko­mór­kowe pla­nują swoje czyn­no­ści z wyprze­dze­niem – naukowcy wciąż zacho­dzą w głowę, jak to jest moż­liwe.

Wyobraźmy sobie więc maleń­kie kam­bryj­skie stwo­rze­nie dry­fu­jące z prą­dem. Gdzieś nad sobą wyczuwa obiekt, który może być smacz­nym kąskiem. Co teraz? Może się ruszyć, ale czy powinno? Koniec koń­ców, poru­sza­nie się wymaga zuży­cia ener­gii. Ruch powi­nien się _opła­cić_, eko­no­micz­nie rzecz ujmu­jąc6. To wła­śnie jest prze­wi­dy­wa­nie na pod­sta­wie doświad­cze­nia, mające przy­go­to­wać ciało do dzia­ła­nia. Żeby było jasne – nie cho­dzi mi o świa­domą, prze­my­ślaną decy­zję po roz­wa­że­niu wszyst­kich za i prze­ciw. Mówię tylko, że we wnę­trzu zwie­rzę­cia musiało zda­rzyć się _coś_, co pozwo­liło mu zapla­no­wać i wdro­żyć tę, a nie inną sekwen­cję ruchów. To _coś_ odzwier­cie­dla osza­co­wa­nie war­to­ści. Waga każ­dego ruchu jest ści­śle zwią­zana z pla­no­wa­niem wydat­ków ciała przez allo­stazę.

W mię­dzy­cza­sie ciała pra­daw­nych zwie­rząt wciąż ewo­lu­owały: sta­wały się coraz więk­sze i bar­dziej zło­żone. Ozna­czało to, że rów­nież wnę­trza ich orga­ni­zmów robiły się coraz bar­dziej wyra­fi­no­wane7. Lan­cet­nik, mały żołą­dek na patyku, nie musiał kon­tro­lo­wać nie­mal żad­nych ukła­dów ciała. Kilka komó­rek wystar­czało, żeby mógł utrzy­mać się pio­nowo w wodzie i tra­wić poży­wie­nie w pry­mi­tyw­nym jeli­cie. Nowo powstałe zwie­rzęta wykształ­ciły jed­nak zło­żone układy wewnętrzne, takie jak układ krą­że­nia z ser­cem, które pom­puje krew, układ odde­chowy, pozwa­la­jący pobie­rać tlen i pozby­wać się dwu­tlenku węgla, czy ela­styczny układ odpor­no­ściowy zwal­cza­jący infek­cje. Tego rodzaju struk­tury spra­wiły, że bilan­so­wa­nie budżetu ciała stało się znacz­nie więk­szym wyzwa­niem: bar­dziej niż zarzą­dza­nie kon­tem w banku zaczęło przy­po­mi­nać pro­wa­dze­nie działu księ­go­wego spo­rej firmy. Tak zło­żone ciała potrze­bo­wały cze­goś wię­cej niż garstki komó­rek, by upew­nić się, że woda, krew, sól, tlen, glu­koza, kor­ty­zol, hor­mony płciowe i dzie­siątki innych zaso­bów są pod kon­trolą, umoż­li­wia­jąc orga­ni­zmowi sprawne dzia­ła­nie. Potrze­bo­wały cen­trum dowo­dze­nia. _Mózgu_.

I tak, w miarę jak zwie­rzęta stop­niowo wykształ­cały więk­sze ciała wypo­sa­żone w więk­szą liczbę ukła­dów, które nale­żało utrzy­my­wać, zlepki ich komó­rek zaj­mu­jące się pla­no­wa­niem wydat­ków ciała rów­nież ewo­lu­owały, sta­jąc się w coraz więk­szym stop­niu skom­pli­ko­wa­nymi mózgami. Dziś, kil­ka­set milio­nów lat póź­niej, Zie­mia usłana jest wszel­kiego rodzaju wyra­fi­no­wa­nymi mózgami, w tym naszymi – mózgami, które bie­gle nad­zo­rują pracę ponad sze­ściu­set mię­śni w ruchu, bilan­sują stę­że­nia dzie­siąt­ków roz­ma­itych hor­mo­nów, pom­pują krew w tem­pie 7500 litrów na dobę, regu­lują prze­pływ ener­gii przez miliardy komó­rek mózgo­wych, tra­wią jedze­nie, wyda­lają resztki i wal­czą z cho­ro­bami – bez prze­rwy, przez 72 lata, śred­nio licząc. Budżet naszego ciała jest jak tysiące kont olbrzy­miej, mię­dzy­na­ro­do­wej kor­po­ra­cji, a nasz mózg staje na wyso­ko­ści zada­nia. W dodatku całe to rów­no­wa­że­nie rachun­ków ciała nastę­puje w nie­wy­obra­żal­nie skom­pli­ko­wa­nym świe­cie, sta­jącym się jesz­cze więk­szym wyzwa­niem za sprawą innych mózgów-w-cia­łach, z któ­rymi go dzie­limy.

Powra­ca­jąc więc do pier­wot­nego pyta­nia: W jakim celu taki mózg jak nasz w ogóle wyewo­lu­ował? Nie ma na nie odpo­wie­dzi; dzia­ła­nia ewo­lu­cji nie są celowe, nie ma tu żad­nego „po co”. Możemy jed­nak stwier­dzić, jaka jest naj­waż­niej­sza funk­cja mózgu. Nie jest to racjo­nal­ność. Nie są to emo­cje. Wyobraź­nia, kre­atyw­ność, empa­tia – także nie. Naj­waż­niej­szą funk­cją mózgu jest kon­tro­lo­wa­nie ciała – zarzą­dza­nie allo­stazą – poprzez pro­gno­zo­wa­nie potrzeb ener­ge­tycz­nych, jesz­cze zanim się poja­wią, co umoż­li­wia efek­tywne wyko­ny­wa­nie opła­cal­nych ruchów i prze­trwa­nie. Nasz mózg bez­u­stan­nie lokuje ener­gię w nadziei na dobry zwrot z inwe­sty­cji (w postaci jedze­nia, schro­nie­nia, uczu­cia czy fizycz­nej ochrony), aby­śmy byli w sta­nie spro­stać naj­waż­niej­szemu zada­niu powie­rzo­nemu nam przez naturę: prze­ka­za­niu genów kolej­nym poko­le­niom.

Krótko mówiąc, naj­istot­niej­szą misją naszego mózgu wcale nie jest myśle­nie. Jest nią kie­ro­wa­nie małym, gli­sto­wa­tym ciał­kiem, które stało się bar­dzo, bar­dzo skom­pli­ko­wane.

Oczy­wi­ście nasz mózg myśli, czuje, wyobraża sobie i kreuje setki innych doświad­czeń, umoż­li­wia wam na przy­kład czy­ta­nie tej książki i zro­zu­mie­nie jej tre­ści. Nie­mniej jed­nak wszyst­kie te zdol­no­ści umy­słowe są kon­se­kwen­cją jego głów­nego powo­ła­nia – utrzy­my­wa­nia nas przy życiu i w dobrym sta­nie dzięki pro­wa­dze­niu budżetu ciała. Wszystko, co nasz mózg two­rzy, od wspo­mnień po halu­cy­na­cje, od unie­sie­nia po wstyd, jest czę­ścią tego zada­nia. Cza­sem pla­nuje wydatki w per­spek­ty­wie krót­ko­ter­mi­no­wej, jak wtedy, kiedy ratu­jemy się kawą, żeby pra­co­wać do późna i skoń­czyć pro­jekt, choć wiemy, że poży­czamy ener­gię, którą będziemy musieli jutro oddać. Innym razem z kolei zarzą­dza zaso­bami, się­ga­jąc daleko w przy­szłość, jak wtedy, kiedy latami naby­wamy trud­nych umie­jęt­no­ści, takich jak sto­lar­stwo czy mate­ma­tyka, co wymaga cią­głych inwe­sty­cji, ale osta­tecz­nie pomaga nam prze­żyć i się roz­wi­jać.

Ani ja, ani wy nie odczu­wamy każ­dej naszej myśli, każ­dej fali szczę­ścia, gniewu czy naboż­nego zachwytu, każ­dego przy­tu­le­nia, które otrzy­mu­jemy czy dajemy, każ­dego naszego życz­li­wego gestu i każ­dej obrazy, którą musimy znieść, jako wpłaty na nasze meta­bo­liczne konto czy wypłaty z niego – ale w grun­cie rze­czy tym wła­śnie one są. To wyobra­że­nie jest klu­czowe dla zro­zu­mie­nia, jak działa nasz mózg i, w kon­se­kwen­cji, jak zacho­wać zdro­wie i pro­wa­dzić dłuż­sze, pełne sensu życie.

Ta krótka ewo­lu­cyjna histo­ryjka jest począt­kiem dłuż­szej opo­wie­ści o waszym mózgu i innych mózgach w waszym oto­cze­niu. Następne sie­dem krót­kich lek­cji zabie­rze nas w podróż po nie­zwy­kłych odkry­ciach nauko­wych z psy­cho­lo­gii, antro­po­lo­gii i neu­ro­nauk, które zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wały nasze poję­cie o tym, co dzieje się wewnątrz naszych cza­szek. Zoba­czy­cie, co spra­wia, że ludzki mózg wyróż­nia się na tle innych zadzi­wia­ją­cych mózgów z kró­le­stwa zwie­rząt. Dowie­cie się, jak nie­mow­lęce mózgi stop­niowo prze­kształ­cają się w doro­słe. Odkry­je­cie, jak wiele róż­nych typów umy­słów może zro­dzić się z tej samej struk­tury mózgo­wej. Roz­pra­wimy się nawet z kwe­stią doty­czącą rze­czy­wi­sto­ści: Co daje nam moc stwa­rza­nia zwy­cza­jów, zasad i cywi­li­za­cji? Po dro­dze wró­cimy do spraw pla­no­wa­nia wydat­ków ciała i prze­wi­dy­wa­nia oraz ich wio­dą­cej roli w kie­ro­wa­niu naszymi dzia­ła­niami i kształ­to­wa­niu doświad­czeń. Zgłę­bimy także potęgę połą­czeń mię­dzy waszymi mózgami, cia­łami a innymi ludz­kimi mózgami-w-cia­łach. Mam nadzieję, że pod koniec książki będzie­cie rów­nie zachwy­ceni jak ja, że nasza myśląca nasadka jest w sta­nie robić znacz­nie wię­cej, niż myśleć.LEK­CJA PIERW­SZA MAMY JEDEN MÓZG (A NIE TRZY)

Lek­cja pierw­sza

MAMY JEDEN MÓZG
(A NIE TRZY)

Dwa tysiące lat temu w sta­ro­żyt­nej Gre­cji filo­zof zwany Pla­to­nem dono­sił o woj­nie – boju toczo­nym nie mię­dzy mia­stami czy naro­dami, lecz wewnątrz każ­dej ludz­kiej istoty. Nasz ludzki mózg, pisał Pla­ton1, jest polem nie­koń­czą­cej się bitwy mię­dzy trzema siłami pra­gną­cymi prze­jąć kon­trolę nad naszym zacho­wa­niem. Na pierw­szą z nich skła­dają się pod­sta­wowe instynkty prze­trwa­nia, takie jak głód i popęd płciowy. Drugą two­rzą emo­cje: radość, strach i gniew. Instynkty i emo­cje są jak zwie­rzęta, cią­gnące nas w roz­bież­nych, cza­sem nie­roz­waż­nych kie­run­kach. Aby prze­ciw­dzia­łać wywo­ły­wa­nemu przez nie cha­osowi, dys­po­nu­jemy trze­cią wewnętrzną siłą, racjo­nalną myślą, która pozwala nam ujarz­mić obie bestie i pro­wa­dzi nas ku bar­dziej cywi­li­zo­wa­nej, cno­tli­wej ścieżce.

Fascy­nu­jąca powiastka etyczna Pla­tona o kon­flik­cie wewnętrz­nym pozo­staje jedną z naj­uko­chań­szych nar­ra­cji cywi­li­za­cji Zachodu. Któż z nas nie poczuł w sobie ni­gdy sza­mo­ta­niny mię­dzy pra­gnie­niem a roz­sąd­kiem?

Idea mózgu trój­dziel­nego

Być może nie jest więc zasko­cze­niem, że naukowcy wyko­rzy­stali pla­toń­ską bitwę do wyja­śnie­nia, jak ewo­lu­ował ludzki mózg2. Dawno, dawno temu – twier­dzili – były sobie jasz­czurki. 300 milio­nów lat temu ich gadzi mózg wystar­czał do zaspo­ka­ja­nia pod­sta­wo­wych potrzeb: pozwa­lał zdo­by­wać poży­wie­nie, toczyć walki i parzyć się. Mniej wię­cej 100 milio­nów lat póź­niej wyewo­lu­ował w nim nowy frag­ment, który przy­niósł nam emo­cje – byli­śmy wtedy ssa­kami. W końcu wykształ­ciła się racjo­nalna część do zarzą­dza­nia naszymi wewnętrz­nymi zwie­rzę­tami. Sta­li­śmy się ludźmi i żyli­śmy długo i logicz­nie.

Według tej ewo­lu­cyj­nej baśni ludzki mózg osta­tecz­nie skła­dał się z trzech warstw – jed­nej odpo­wie­dzial­nej za prze­ży­cie, jed­nej rzą­dzą­cej uczu­ciami i jed­nej słu­żą­cej do myśle­nia. Struk­turę taką nazwano „trój­dziel­nym mózgiem”. War­stwa poło­żona naj­głę­biej, mózg gadzi, który ponoć odzie­dzi­czy­li­śmy po pra­daw­nych jasz­czu­rach, podobno mie­ści nasze instynkty prze­trwa­nia. Na war­stwę środ­kową, zwaną „ukła­dem lim­bicz­nym”, rze­komo skła­dają się obszary zwią­zane z emo­cjami zosta­wione nam w spadku przez pre­hi­sto­ryczne ssaki. Uni­kal­nym, cha­rak­te­ry­stycz­nym wyłącz­nie dla czło­wieka źró­dłem racjo­nal­nej myśli ma zaś być war­stwa naj­bar­dziej zewnętrzna3, sta­no­wiąca część kory mózgo­wej, znana jako „kora nowa”. Zada­niem jed­nego z jej frag­men­tów, kory przed­czo­ło­wej, jest podobno kon­tro­lo­wa­nie gadziego i emo­cjo­nal­nego mózgu – trzy­ma­nie na wodzy naszego irra­cjo­nal­nego, ani­mal­nego „ja”. Według zwo­len­ni­ków hipo­tezy trój­dziel­nego mózgu bar­dzo roz­bu­do­wana kora przed­czo­łowa czło­wieka jest dowo­dem na jego wybit­nie racjo­nalną naturę.

Być może zwró­ci­li­ście już uwagę, że przy­to­czy­łam dwa różne opisy ewo­lu­cji ludz­kiego mózgu. We wcze­śniej­szej „pół­lek­cji” pisa­łam, że mózgi – wraz z koniecz­no­ścią roz­sąd­nego gospo­da­ro­wa­nia zaso­bami coraz bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych ciał – wykształ­cały coraz bar­dziej wyra­fi­no­wane układy czu­ciowe i moto­ryczne. Według histo­rii o trój­dziel­nym mózgu jed­nak narządy te ewo­lu­owały, naby­wa­jąc kolej­nych warstw, które umoż­li­wiały roz­sąd­kowi poko­na­nie naszych zwie­rzę­cych popę­dów i emo­cji. Jak pogo­dzić te dwa poglądy naukowe?

Na szczę­ście wcale nie musimy tego robić, ponie­waż jeden z nich jest błędny. Idea trój­dziel­nego mózgu jest jedną z naj­sze­rzej roz­po­wszech­nio­nych i cie­szą­cych się naj­więk­szym powo­dze­niem pomy­łek w całej histo­rii nauki4. Jako opo­wieść nie­wąt­pli­wie robi wra­że­nie, w dodatku cza­sami pokrywa się z naszymi doświad­cze­niami z życia codzien­nego. Kiedy na przy­kład nasze kubki sma­kowe są wodzone na poku­sze­nie sma­ko­wi­tym kawał­kiem aksa­mit­nie cze­ko­la­do­wego cia­sta, ale mimo wszystko go sobie odma­wiamy, bo – bądźmy szcze­rzy – przed chwilą skoń­czy­li­śmy śnia­da­nie, łatwo jest wyobra­zić sobie, że to nasza impul­sywna jasz­czu­rza natura i emo­cjo­nal­nie reagu­jący układ lim­biczny popy­chały nas w stronę cia­sta, a racjo­nalna kora nowa zmu­siła je do ule­gło­ści.

Ale ludzki umysł wcale nie działa w ten spo­sób. Za nie­od­po­wied­nimi zacho­wa­niami nie stoją pra­stare, nie­po­skro­mione wewnętrzne bestie. Wła­ściwe dzia­ła­nie nie jest owo­cem roz­sądku. A roz­są­dek i emo­cje nie są w sta­nie wojny… Tak naprawdę nie rezy­dują nawet w osob­nych czę­ściach mózgu.

Trzy­war­stwowa budowa mózgu była pro­po­zy­cją latami wysu­waną przez nie­któ­rych naukow­ców i sfor­ma­li­zo­waną w poło­wie XX wieku przez leka­rza Paula Mac­Le­ana. Wyobra­żał on sobie mózg jako odzwier­cie­dle­nie pla­toń­skiej bitwy i potwier­dził swoją hipo­tezę za pomocą naj­lep­szej dostęp­nej ówcze­śnie metody: oglę­dzin. Przy­pa­try­wał się przez mikro­skop frag­men­tom mózgów wielu róż­nych mar­twych jasz­czu­rek i ssa­ków, w tym ludzi, i iden­ty­fi­ko­wał podo­bień­stwa i róż­nice mię­dzy nimi jedy­nie za pomocą wzroku. Zauwa­żył na przy­kład, że ludz­kie mózgi mają wiele nowych czę­ści, nie­obec­nych u innych ssa­ków, które nazwał korą nową. Na tej samej zasa­dzie wyróż­nił obszary ist­nie­jące u ssa­ków, któ­rych bra­ko­wało jasz­czur­kom – układ lim­biczny. I voilà, naro­dziła się opo­wieść o pocho­dze­niu czło­wieka.

Histo­ria Mac­Le­ana o trój­dziel­nym mózgu spo­tkała się z apro­batą i zyskała wielu zwo­len­ni­ków wśród przed­sta­wi­cieli spo­łecz­no­ści nauko­wej. Jego teo­ria była pro­sta, ele­gancka i wyda­wała się zgodna z poglą­dami Dar­wina na ewo­lu­cję ludz­kiego pozna­nia. W dziele _O pocho­dze­niu czło­wieka_ Dar­win wyka­zy­wał, że ludzki umysł ewo­lu­ował rów­no­le­gle z cia­łem, a zatem każdy z nas kryje w sobie pra­dawne bestie, które poskra­miamy za pomocą racjo­nal­nej myśli.

Szer­sza publicz­ność zapo­znała się z ideą trój­dziel­nego mózgu dzięki opu­bli­ko­wa­nej w 1977 roku książce astro­noma Carla Sagana _Raj­skie smoki_, za którą dostał on Nagrodę Pulit­zera. Dziś ter­miny takie jak „gadzi mózg” czy „układ lim­biczny” w naj­lep­sze sze­rzą się w lite­ra­tu­rze popu­lar­no­nau­ko­wej i arty­ku­łach publi­ko­wa­nych na łamach roz­ma­itych gazet i cza­so­pism. W cza­sie, kiedy pra­co­wa­łam nad niniej­szym roz­dzia­łem, w super­mar­ke­cie pod domem natknę­łam się na spe­cjalne wyda­nie „Harvard Busi­ness Review”, w któ­rym wyja­śniano, jak „pobu­dzić gadzi mózg klien­tów, żeby dopro­wa­dzić do sprze­daży”. Tuż obok leżał numer maga­zynu „Natio­nal Geo­gra­phic” wymie­nia­jący obszary mózgu rze­komo wcho­dzące w skład „mózgu emo­cjo­nal­nego”.

Mniej mówi się o tym, że w momen­cie wyda­nia _Raj­skich smo­ków_ spe­cja­li­ści zaj­mu­jący się ewo­lu­cją mózgu dys­po­no­wali już moc­nymi dowo­dami na to, że teza o jego trój­dziel­no­ści jest błędna: dowo­dami, któ­rych nie dało się zoba­czyć gołym okiem, kry­ją­cymi się w budo­wie mole­ku­lar­nej komó­rek mózgu zwa­nych neu­ro­nami. Do lat 90. ubie­głego wieku bada­cze cał­ko­wi­cie odrzu­cili już hipo­tezę o trzy­war­stwo­wym mózgu – w kon­fron­ta­cji z wyni­kami ana­lizy neu­ro­nów za pomocą bar­dziej wyra­fi­no­wa­nych narzę­dzi po pro­stu nie mogła się ona utrzy­mać.

W cza­sach Mac­Le­ana naukowcy porów­ny­wali mózgi zwie­rząt w taki spo­sób, że naj­pierw cięli je na cien­kie jak papier pla­sterki przy­po­mi­na­jące luk­su­sową wędlinę, potem je bar­wili, a następ­nie zer­kali na te kolo­rowe talarki pod mikro­sko­pem. Współ­cze­śni bada­cze ewo­lu­cji mózgu na­dal to robią, ale korzy­stają także z now­szych instru­men­tów, które pozwa­lają im zaj­rzeć do wnę­trza neu­ro­nów i przy­pa­trzeć się zlo­ka­li­zo­wa­nym w nich genom. Odkryli dzięki temu, że neu­rony dwóch gatun­ków zwie­rząt mogą się od sie­bie bar­dzo róż­nić z wyglądu, ale wciąż zawie­rać te same geny, co wska­zuje na to samo ewo­lu­cyjne pocho­dze­nie. Jeśli na przy­kład natkniemy się na te same geny w pew­nych neu­ro­nach czło­wieka i szczura, przy­pusz­czalne podobne neu­rony z tymi genami były obecne rów­nież u naszego ostat­niego wspól­nego przodka5.

Korzy­sta­jąc z tych metod, naukowcy prze­ko­nali się, że ewo­lu­cja mózgu nie przy­po­mina for­mo­wa­nia się skał osa­do­wych: nie dodaje ana­to­mii tego narządu nowych warstw. Nie­mniej jed­nak nasz mózg różni się od mózgu szczura: skąd więc – jeśli nie za sprawą doda­wa­nia nowych warstw – wzięła się ta róż­nica?

Oka­zuje się, że w miarę jak mózgi rosną w pro­ce­sie ewo­lu­cji, ich struk­tura ulega reor­ga­ni­za­cji6.

Wytłu­ma­czę to na przy­kła­dzie. Nasz mózg ma cztery grupy neu­ro­nów – zwa­nych obsza­rami mózgu – które pozwa­lają nam wyczu­wać ruchy ciała i odpo­wia­dają za zmysł dotyku. Wszyst­kie razem two­rzą tak zwaną pierw­szo­rzę­dową korę czu­ciową. U szczu­rów jed­nak na pierw­szo­rzę­dową korę czu­ciową wyko­nu­jącą te same zada­nia składa się tylko jeden obszar mózgu. Gdy­by­śmy po pro­stu porów­nali ludz­kie i szczu­rze mózgi na oko, jak Mac­Lean, mogli­by­śmy dojść do wnio­sku, że szczu­rom bra­kuje trzech rejo­nów soma­to­sen­so­rycz­nych obec­nych u czło­wieka. To z kolei mogłoby pro­wa­dzić do kon­klu­zji, że te trzy struk­tury są nowym ewo­lu­cyj­nym nabyt­kiem i muszą słu­żyć do wypeł­nia­nia cha­rak­te­ry­stycz­nych tylko dla czło­wieka funk­cji.

Oka­zało się jed­nak, że wiele genów wystę­pu­ją­cych w każ­dym z naszych czte­rech obsza­rów czu­cio­wych można zna­leźć w poje­dyn­czym obsza­rze szczu­rzym. Ta naukowa cie­ka­wostka mówi nam coś o ewo­lu­cji: mia­no­wi­cie mózg ostat­niego wspól­nego przodka ludzi i gry­zoni, żyją­cego około 66 milio­nów lat temu, przy­pusz­czal­nie miał jeden obszar czu­ciowy odpo­wie­dzialny za te same zada­nia, które dziś wyko­nu­jemy za pomocą czte­rech róż­nych struk­tur. Gdy nasi ante­naci wykształ­cali więk­sze mózgi i ciała, ten poje­dyn­czy rejon naj­praw­do­po­dob­niej rów­nież się roz­rósł i podzie­lił, by lepiej wypeł­niać swoje obo­wiązki. Tego typu prze­ta­so­wa­nia obsza­rów mózgu – dzie­le­nie się i ponowne łącze­nie7 – umoż­li­wiają stwo­rze­nie bar­dziej zło­żo­nych struk­tur, które są w sta­nie zarzą­dzać więk­szym i bar­dziej skom­pli­ko­wa­nym cia­łem.

Porów­ny­wa­nie mózgów róż­nych gatun­ków może oka­zać się pełne puła­pek, bo ścieżki, któ­rymi podąża ewo­lu­cja, są kręte i nie­prze­wi­dy­walne. Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje na pierw­szy rzut oka. Frag­menty, które oce­niane gołym okiem cał­kiem się od sie­bie róż­nią, mog być podobne gene­tycz­nie, a ele­menty odmienne pod wzglę­dem gene­tycz­nym mogą na oko wyglą­dać bar­dzo podob­nie. W dodatku nawet jeśli w mózgach dwóch róż­nych zwie­rząt odnaj­dziemy te same geny, wcale nie muszą one speł­niać tych samych funk­cji.

Dzięki naj­now­szym bada­niom z zakresu gene­tyki mole­ku­lar­nej wiemy już, że gady i ssaki mają te same typy neu­ro­nów co ludzie8 – rów­nież te, które two­rzą osła­wioną korę nową. Ewo­lu­cja nie dodała do gadziego mózgu nowych czę­ści odpo­wie­dzial­nych za emo­cje i roz­są­dek, żeby stwo­rzyć mózg ludzki. Stało się coś znacz­nie bar­dziej inte­re­su­ją­cego.

Oglą­dane gołym okiem mózgi róż­nych zwie­rząt bar­dzo się od sie­bie róż­nią

Nie­dawno naukowcy odkryli, że mózgi _wszyst­kich ssa­ków_ są zbu­do­wane według tego samego planu9 – w dodatku mózgi gadów i innych krę­gow­ców też się na nim wzo­rują. Wielu ludzi, w tym wielu neu­ro­nau­kow­ców, nie wie o tych pra­cach, a ci, któ­rzy wie­dzą, dopiero zaczy­nają liczyć się z ich kon­se­kwen­cjami.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: