Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Muzyka i on - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 sierpnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Muzyka i on - ebook

Fikcyjna powieść poetycka o muzyku Edwardzie i jego polsko-norweskiej grupie muzycznej, grającej muzykę metalową — zespole Svart Metall Rose, a także o satanistycznym zespole Nevreth. W książce zobrazowano stosunek Edwarda do muzyki jako dziedziny sztuki, jego pragnienie zgłębienia religii, filozofii i miłości, obecność Boga i Szatana w życiu człowieka oraz poszukiwanie przez człowieka sensu życia. Powieść została napisana w czasie teraźniejszym, delikatnym, eterycznym, poetyckim językiem.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8155-458-9
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Wchodzi do mieszkania i zamyka drzwi na klucz. Jest sam i dobrze mu z tym. Jego rodzina żyje w innym mieście, on wybrał życie z dala od niej — swobodne, wolne i bez ograniczeń. Mieszkanie, które kupił jakiś czas temu, jest zawalone różnego rodzaju sprzętami. Przede wszystkim przy ścianie kłębi się sprzęt muzyczny: dwie gitary, wzmacniacze, pudełko piórek, a także pokaźna sterta zapisów nutowych. Do Krakowa przybył kilka lat temu, wcześniej tułając się od Warszawy do Wrocławia, tudzież dając koncerty tu i ówdzie w Europie. Jego zespół muzyczny jest znany i dobry i on czuje się w nim spełniony, mogąc robić to, co kocha, czyli grać na gitarze elektrycznej. Muzyka jest jego życiem, jego miłością i bez niej czułby się pusty. Uwielbia próby z zespołem, uwielbia jeździć na koncerty i stać na scenie, jednak równie silnie uwielbia samotność, swój własny świat i czas, w którym dotyka dźwięków, w którym zostaje sam na sam z dźwiękami i może tworzyć to, co mu się żywnie podoba. Jest więc trochę dziwny i odosobniony. Jego koledzy z zespołu są znacznie bardziej otwarci, nigdy nie spędzają czasu sami, w weekendy zawsze wychodzą do pubów, aby poznawać nowych ludzi. On nie. Jego dziwność polega jeszcze choćby na wizualnej stronie jego osoby — ma krótko ścięte włosy z pozostawionym jednym, spływającym na czoło, drażniącym oczy kosmykiem — takie odwołanie do punka, chociaż jego zespół nie gra punka, tylko coś, co określają jako _metal opera_. Pod tym pojęciem rozumieją oni nie tyle operowe brzmienie instrumentów, co raczej wplecenie w muzykę metalową, w taką znacznie delikatniejszą muzykę metalową, elementów opery w postaci pięknego, krystalicznego, operowego właśnie śpiewu wokalistki zespołu — Sofii oraz różnego typu innych dźwięków, mających na celu przynosić słuchającym skojarzenia z operą.

Jest trochę nieśmiały. Nieśmiałość jest dobrą cechą, ale nie jeśli chce się nawiązywać kontakty towarzyskie. Jemu one jednak nie są potrzebne. Ma swój zespół i to mu wystarcza. Poza tym, od czasu do czasu, odwiedza swoją rodzinę. Co jakiś czas też budzi się ze swojego stanu osamotnienia i szuka dziewczyny, której jednak nigdy nie znajduje. Czasami zastanawia się, czy rzeczywiście jej potrzebuje, czy może raczej to szukanie jest jakiegoś rodzaju oszukiwaniem samego siebie, próbą robienia czegoś na siłę, chęcią zapełnienia wolnego czasu. Chciałby znaleźć dla siebie dziewczynę, a równocześnie wydaje mu się, że to zagroziłoby jego wolności, niezależności i samotności, więc niewiele robi w tym kierunku. Raczej czeka na łut szczęścia, na to, że może pewnego dnia jakaś dziewczyna mu się trafi, sam nie bardzo wiedząc, jak owa miałaby wyglądać, jaki miałaby mieć charakter, jak miałaby się zachowywać.

Kraków jest miastem, które go zachwyca. Robi przerwy od grania na gitarze, wychodząc na długie spacery po mieście, nie mogąc oderwać od niego oczu. Odpowiada mu klimat tego miasta, tabuny kolorowych turystów na rynku, a nawet hałas, tworzący swoistą „mowę” miasta, będący „aranżacją” jego spacerów, wyznaczający rytm jego życia. Miasto jest dla niego miejscem kontemplacji, alienacji i schronienia, kiedy wkracza późnymi wieczorami w jego najciemniejsze zakamarki, baraszkując tam, gdzie nikt inny nie waży się wchodzić. Lubi ten rodzaj penetracji miasta, kiedy nikt nie wie, gdzie on jest, a on sam nie wie, gdzie znajdzie się za chwilę. Przed południem też zdarza mu się wychodzić na miasto, jest to jednak zupełnie inny rodzaj „odwiedzin”. Przed południem ze sklepów wylewają się kolejki pożądających towarów ludzi, tramwaje dudnią, poruszając się w zawrotnym tempie, w parkach roi się od matek, krzyczących na niesforne dzieci, wyluzowani studenci przesiadują po okolicznych ławkach, a głodni żebracy przeszukują okoliczne kubły na śmieci.

Ulicami kroczy pewnie. Mimo nieśmiałości jest przekonany do samego siebie, pełen wiary w siebie i silny. Zna swoje marzenia, zamiary, plany, i jest pewien, że się zrealizują. Dlatego w zespole jest jednym z lepszych muzyków, nigdy nie opuszcza prób i całą energię wkłada w to, aby zagrać jak najlepiej. Również on pisze teksty, które po wielu dyskusjach pomiędzy członkami jego zespołu, uzyskują kształt piosenek. Piosenki podobają się słuchaczom, chciałby jednak kiedyś napisać taką, która szczególnie zapadłaby im w pamięć. Przypomina mu się przy tym utwór _Unforgiven_ grany przez zespół Apocaliptica, który to zespół przeniósł tę znaną piosenkę innego zespołu — Metallica — na kontrabasy. Chciałby kiedyś stworzyć taki utwór, który byłby tak rozpoznawany na całym świecie jak_ Unforgiven_.Rozdział 2

Ma swój świat. Świat refleksji, wizji i marzeń. Gdyby go nie miał, dawno oszalałby od prozy życia. Nie czuje się najlepiej w realizmie życia. Jeżeli odkłada gitarę, to tylko po to, aby obejrzeć jakąś wystawę w galerii sztuki, interesuje się bowiem również malarstwem. Rzadko natomiast czyta książki, po pierwsze z powodu braku czasu, po drugie z powodu braku cierpliwości do tekstu, która to cierpliwość jest u niego tak wysoka w przypadku dźwięków. Czasami zdarza mu się jednak, że za bardzo zamyka się w tym swoim świecie, tak bardzo, że każde zderzenie z otaczającą go rzeczywistością staje się bolesne. Bywa, że z mieszkania nie wychodzi i przez tydzień, całkowicie zanurzając się w muzykę, która jest swoistym lekarstwem dla jego duszy, jak i codziennym wyzwaniem.

Czuje się wolny. Czuje się wolny, swobodny i beztroski, a jednocześnie wiecznie czymś obciążony, jakimś odłamkiem wielkiego gabarytu sztuki, która dotyka najbardziej unikalnych artystów. On podłącza się pod to obciążenie, stara się być artystą przez wielkie A, stara się być nieprzenikniony, niechętny, wyizolowany. On przejmuje tę schedę po innych, on poczuwa się do bycia w podobnej kondycji psychicznej, lecz już nie w podobnej sytuacji materialnej, gdyż zarabia dobrze. On próbuje tej ich maniery, czyniąc siebie samego ekstrawaganckim, ekscentrycznym, egzotycznym. Takim chce być jako artysta i takim się staje po czasie. Ale niewiele osób potrafi dostrzec jego prawdziwą naturę, niewiele osób bowiem zna go prywatnie. Znają go tylko jego najbliżsi i to oni wiedzą, jaki naprawdę jest.

Próby odbywają się w salce obok mieszkania jednego z członków zespołu. Kiedy pojawia się on, jako ostatni, zabierają się do pracy. Jest dużo nastrajania sprzętu, szarpania strun gitar, uderzania pałeczkami o perkusję, wibrowania głosem, śmiechu. W zespole jest ich pięcioro: wokalistka, dwóch gitarzystów, basista i perkusista. Zrezygnowali z klawiszowca, nie potrzebując w takim stopniu instrumentu, na którym on gra. Cieszy ich ta zabawa instrumentami, a to najważniejsze. To, co dalsze, czyli odpowiednia muzyka, staje się tylko konsekwencją pierwotnego zachwytu dźwiękiem. To, co grają, czyli _metal opera,_ jest dla nich kwintesencją muzyki, łączy w sobie bowiem to, co ciężkie i mroczne, z tym, co lekkie i emanujące. A emanujący, silnie emanujący, jest głos wokalistki Sofii, która stara się o to, by wydobyć z niego zarazem ostrość, jak i krystaliczność.

Oni są zadowoleni z tego, czym się zajmują. Jedynym niezadowolonym mógłby pozostać basista Peter, wiele lat zainteresowany bardziej muzyką gruenge’ową niż metalową — musi przestawić się na mocniejsze brzmienie. Edward, bo tak ma na imię ów gitarzysta, bohater tej opowieści, pozostaje w wirze swoich zainteresowań — muzyki metalowej słucha od czasów, kiedy to chodził do liceum, a operą zainteresował się na studiach, studiował bowiem na jednej z uczelni muzycznych w Warszawie, a później próbował grać muzykę klasyczną, jednak jego undergroundowe korzenie szybko dały o sobie znać. Przypadkowo przypomnieli sobie o nim jego znajomi muzycy z liceum, nakłonili go do założenia polsko-norweskiego zespołu i w ten sposób jego zainteresowania przerodziły się w życiową pasję. Wybrali Kraków na miasto swojego zamieszkania, bo jest on tyglem wszelkiej sztuki. I tak Edward zrezygnował z garnituru, ubieranego na koncerty muzyki klasycznej, na rzecz białego t-shirtu, czarnych spodni i czarnej skórzanej kurtki, która podkreśla jego outsiderski charakter.

Czasami spóźnia się na próby, pozostawiając nieco złe wrażenie, gdyż inni tego nie lubią bądź nie tolerują. Wynika to z niesfornego, hybrydycznego, nieskoordynowanego życia, które prowadzi, nie jest zaś celowym zamierzeniem. Choć wydawałoby się, że próby powinny mieć dla niego największe znaczenie, on raczej stara się oddzielać je od swojego życia prywatnego, większy nacisk kładąc na sferę swoich myśli, marzeń i emocji. Z tego płynie muzyczna inspiracja, i to stara się on w największym stopniu pielęgnować. Inni są na niego źli, jednak nie mogą lub nie chcą do końca temu przeciwdziałać, znając jego naturę. Ważne, że tworzona przez nich muzyka jest naprawdę warta tego, aby jej posłuchać i ważne, że Edward gra w tym zespole, gdyż bez niego nie byłoby zarówno dobrych tekstów, jak i wymyślnych linii melodycznych, których on jest niekwestionowanym autorem.Rozdział 3

Chciałby powiedzieć wiele przez muzykę, ale ma wrażenie, że to bardziej muzyka mówi przez niego. Kiedy jest jej poddany, cały świat wydaje się żywy, pulsujący i otwarty na niego. W chwili, kiedy odkłada gitarę do pokrowca, odsuwa się od muzyki i ma wrażenie jakby cały świat odsuwał się od niego. Wówczas coś się w nim przełamuje. Nie pragnie niczego więcej, jak móc ciągle wracać do tych samych rytmów i do tych samych melodii. One są całym jego światem, przepełniają go wewnętrznie, sprawiają, że czuje, że żyje i że jest szczęśliwy. Inni członkowie zespołu z muzyką mają podobnie, jednak mniej u nich poetyckich uniesień niż u niego. Tylko on pisze teksty. Mniej u nich tego przepełnienia muzyką, które u niego jest stale obecne, a już w szczególnie mniej u nich skłonności do życia outsiderskiego, w izolacji od otoczenia, które u niego występują.

A co poza muzyką jest dla niego ważne? Właśnie ten samotniczy tryb życia, te nocne włóczenie się po Krakowie, czasem poranna kawa w mieście, klimat, spokój i relaks, fascynacja tym miastem, a na dalszym planie ludzie, wszyscy i nikt równocześnie, konkretni i abstrakcyjni, wyabstrahowani z życia tak samo jak on. Chciałby powiedzieć, że poza muzyką ma jeszcze jakąś miłość, ale byłoby to nieprawdą. Jedynie kilka tych sfer, wraz z malarstwem, zajmuje jego osobę, stąd częste jego wizyty w galeriach sztuki czy w muzeach, ale już nie w teatrach. Zdarza mu się natomiast bywać w operze, a w zasadzie wybierają się tam całą grupą dla inspiracji w przerwach między próbami i trasami koncertowymi. Oglądają wówczas zazwyczaj kilka oper z rzędu, co sprawia im niesamowitą, ogromną, bezbrzeżną radość.

Chciałby powiedzieć wiele o sobie, ale ma wrażenie, że cokolwiek powie, będzie naddatkiem albo kłamstwem. Lubi być szczery względem siebie i otoczenia i żyć zgodnie ze swoim wewnętrznym rytmem. Dlatego, kiedy pewnego dnia poznaje dziewczynę, która próbuje go osaczyć, wpłynąć na niego i sprawić, aby stał się jej miłosnym niewolnikiem, szybko odcina łączące ich więzy i ucieka przed nią, tak aby nie zaburzyć swojego życia. Woli być wolny, niezależny i sam, bo wolność sprawia, że czuje się szczęśliwy. Wolność przejawia się we wszystkich sferach jego życia, od indywidualnych wyborów, przez własną muzykę, aż po samotność w codziennym byciu.

Tak więc jest i nie jest samotny równocześnie. Otacza się ludźmi, a jednocześnie się od nich izoluje. Jest szczęśliwy ze swoim trybem życia i ze swoimi zainteresowaniami i nie szuka zmian. Członkowie jego zespołu lubią go, a on lubi ich, dlatego współpraca układa się pomyślnie — wydają już trzeci album, a on pisze teksty kolejnych piosenek. Może brakuje mu trochę miłości, o której czasami marzy, ale każda napotkana nowa dziewczyna okazuje się albo zbytnio ingerować w jego życie, albo nie jest dobrego serca, albo jest „nie-tą” i kontakt między nimi zostaje urwany. Żyje więc sam, codziennie wykonując te same czynności: poranna kawa i śniadanie, strojenie instrumentu, kilka godzin gry na nim, obiad, ponowne kilka godzin gry na gitarze lub próby z zespołem, wieczorny wypad na miasto w połączeniu z kolacją i nocne błądzenie po nim, sen. Te czynności stanowią podstawę jego życia, jego dość ciekawej, choć niezbyt skomplikowanej, egzystencji, a przynajmniej nie tak skomplikowanej jak on sam. Nie jest bowiem wbrew pozorom człowiekiem prostym. Jego teksty są poetyckie i nośne, mają w sobie dużą moc. Nie pisze pod przymusem, zawsze czeka na wenę, która pojawia się i znika jak niesforny, choć zawsze mile widziany gość.

Zawsze zastanawia się, czy będzie w stanie wymyślić coś oryginalnego, niesamowitego, głębokiego. Zawsze wydaje mu się, że jest pusty, wyzuty z wszelkich pomysłów, nieadekwatny. Ciągle marzy o czymś, czego nie może osiągnąć, co wydaje się odległe, niemożliwe, nienamacalne. Ciągle próbuje pisać, a to pisanie często mija się z celem. W końcu jednak przychodzi ta chwila, ten błysk, to olśnienie, kiedy spod jego ręki zaczynają wypływać właściwe słowa. Kiedy coś rodzi się, powstaje, zostaje powołane do istnienia. W końcu zaczyna wierzyć w to, że może stworzyć coś unikalnego, pięknego, właściwego. Nadchodzi moment spełnienia i czysta kartka zapełnia się finezyjnym pismem — pierwszym kształtem długo oczekiwanego tekstu. Czyż może być coś cudowniejszego nad to poczucie satysfakcji z dobrze wykonanego zadania, które nie jest prostym? Czyż może być coś wspanialszego niż gotowy tekst muzyczny, z którego aż wycieka słodycz i gorycz, radość i melancholia, podziw i odraza? Od siebie wymaga zawsze wiele, nie chce być posądzony o niedbałość, brak profesjonalizmu czy lenistwo. Stara się pisać systematycznie i dąży w tym do perfekcji. Jego teksty są doskonałe, a on jest tego całkowicie świadomy. Członkowie jego zespołu są z niego zadowoleni. W zeszłym roku, dzięki jego wkładowi w tworzenie piosenek, sprzedali pokaźną liczbę płyt.Rozdział 4

Z domu rodzinnego we Wrocławiu pamięta kilka historii, które zaważyły na jego życiu. W liceum żył również głównie muzyką i często bywał na koncertach, na studia wyjechał do Warszawy, a zaraz po studiach znalazł się w Krakowie. Matka i ojciec żyją i mają się dobrze, to wie, choć rzadko ich odwiedza. Jego matka była wobec niego zawsze przyjazna, łagodna i ustępliwa, ojciec, wręcz przeciwnie — autorytarny, oziębły i groźny. On zaś zawsze miał własne zdanie i starał się przecierać nowe szlaki. Z jednej strony był buntowniczy, samotny i władczy, z drugiej strony, pod tą twardą powłoką, kryły się spokój, miłość i empatia. Z rodzicami nie czuł się dobrze. Równie ciężko znosił spolegliwość matki, uważając ją za mało ambitną, nijaką i słabą, jak i despotyzm ojca, oceniając go jako nadgorliwego, napastliwego i egoistycznego. Nie mógł jednak temu przeciwdziałać, dlatego jedynym rozwiązaniem, dającym mu pełną wolność, niezależność i radość życia, był wyjazd na studia do Warszawy, mimo iż we Wrocławiu uczelnia oferowała mu równie dobre warunki nauki.

Wyjazd na studia do innego miasta był po części spełnieniem jego marzeń. Nigdy wcześniej nie czuł się tak wolny, nie miał się tak dobrze, jak na studiach. Był to czas nawiązywania nowych, owocnych znajomości, licznych koncertów, które dawał i na których bywał, i rozwijania się w wielu kierunkach. Po zakończeniu studiów to nie wygasło, a przed nim, wraz z wyjazdem do Krakowa, otworzyły się nowe możliwości. Z żalem porzucał jedynie swój zespół muzyki klasycznej. Kochał bowiem tak samo muzykę klasyczną, jak i nowoczesne, ostre brzmienie gitar. W tym zespole grał na wiolonczeli, po którą również czasami sięga i teraz.

W Krakowie lokuje się na dobre. Woli to miasto od metropolitalnej, ogromnej, przeludnionej według niego Warszawy. Odnajduje w nim klimat, którego brakowało mu w Warszawie. I mimo że Wrocław jest jego rodzinnym miastem i jest miastem ciekawym kulturalnie, Kraków zauracza go o wiele bardziej i sprawia, że odżywa. Czuje, że może godzinami snuć się po mieście o każdej porze dnia i nocy, i że to nigdy mu się nie znudzi. Latem miasto bujnie rozkwita tłumami ludzi, przedpołudniami przesiadującymi w kawiarenkach, a popołudniami w pubach. Wiosną, jesienią i zimą oferuje rozrywki takie jak galerie sztuki, teatry, lodowiska, a zachwyca bielą śniegu, który przysypuje ulice do tego stopnia, że można brodzić w nim po kostki.

Z charakteru jest człowiekiem nieprzeniknionym. Jest jednocześnie towarzyski i życzliwy, jak i odosobniony i nieuprzejmy. Najwięcej czasu poświęca muzyce, poza nią prawie już nie widząc świata. W życiu robi to, co kocha, lecz czy jest szczęśliwy? Dni płyną zawsze z trudem, próby są męczące, pisanie wyczerpuje. Czy jest coś, co mogłoby odciążyć go od tego lub sprawić, aby poczuł się inaczej, lżej, lepiej? Wydaje się, że nie. Jego rozrywki są ograniczone: kocha wyjścia na miasto, gdzie nurza się w kawiarenkach i w pubach, lubi spacery po parkach oraz wizyty w galeriach sztuki, w muzeach i w operze. Poza tym nie ma innych zainteresowań, nie uprawia intensywnie sportu, ale trzyma się nieźle. Nie interesuje się grą w szachy, grą na komputerze, grą w karty, grą na giełdzie, grą w totolotka czy innymi, im podobnymi, grami, ujmowanymi czasami również pod pojęciem hazardu.

To życie, które ma teraz, cieszy go. Robi to, co kocha i nie potrzebuje niczego więcej. Czasami jednak w jego życie wkrada się nieśmiałe wrażenie, że czegoś mu brakuje. Nie myśli wówczas o tej dziewczynie, którą sobie w końcu wymyślił, wyobraził i wyidealizował. Myśli, że tym czymś jest coś nieodgadnionego, coś ponad nim samym, coś czego nie potrafi nazwać, a jednocześnie coś, bez czego nie potrafi żyć. Wówczas męczy się sam ze sobą, próbując uporać się ze swoimi myślami. To coś, czego mu brakuje, jest jednak tak silne, że czasami zabija w nim życie. Prowadzi go to nawet do stanów depresji, choć nigdy nie miał poważnej depresji i nie potrzebuje leczenia. Kiedy łapią go stany depresyjne, nie odrzuca ich, lecz stara się żyć w zgodzie z nimi, dzięki czemu integruje swoją świadomość. Wie, że myśli i emocje są jedynie jak przepływająca rzeka, że stanowią całość, której trudno się wyprzeć, której trudno zaprzeczyć, której trudno się pozbyć, dlatego przyjmuje wszystko, co do niego przychodzi i akceptuje to. W ten sposób staje się spójną całością. Nie zawsze jednak to mu wychodzi, bowiem jego dość silne ego często zaburza ten proces i na pierwszym miejscu stawia marzenia, oczekiwania i plany względem rzeczywistości, negując tym samym życie _tu i teraz_.

Dzisiaj na przykład leży cały dzień w łóżku i nie chce mu się wstawać. Jest niedziela, dzień wolny od prób, z czego mógłby skorzystać, gdyby nie ten stan drażliwości, otępienia i niemożności zrobienia czegokolwiek. Łudzi się, że za kilka godzin będzie lepiej, że w końcu zwlecze się z łóżka i zrobi sobie obiad. Nie jest jednak powiedziane, że to nastąpi, możliwe, że przeleży tak cały dzień. Powody takiego stanu są różne. Przede wszystkim ciągle trasy koncertowe wyczerpują jego siły. Do tego dochodzą kłótnie z członkami zespołu, których to zwad ma chwilami dość, jednak stanowią one nieodłączną część jego zespołowego życia. Dalej potrzeba samorealizacji poprzez malarstwo i niemożność realizacji tego, nie jest bowiem w stanie skupić uwagi na kilku dziedzinach sztuki jednocześnie, a wciąż czuje, że chciałby malować, a wreszcie sam sens życia, który wydaje się wymykać nazwaniu, uciekać przez zdefiniowaniem, rozmywać się. Jednak istnieje nadzieja, że w pewnym momencie zbierze się w sobie, że się ruszy i że tę niedzielę spędzi na gotowaniu, na spacerze czy też na wieczornym komponowaniu.Rozdział 5

Dzwoni telefon. To gitarzysta Markus z pytaniem, czy dzisiaj próbują utarte utwory, czy robią może coś nowego. W odpowiedzi słyszy, że będą próbować czegoś nowego. Od kilku tygodni ćwiczą materiał na kolejną płytę, a idzie im dobrze. Edward wciąż donosi nowe teksty piosenek i muzycznie improwizuje na ich temat. Teksty pisze w autobusie, w toalecie, na parkowej ławce. Nie ma żadnej metody, ani jej nie szuka, wszystko pojawia się samo, przychodzi do niego we właściwym momencie, spływa do niego skądś. O niemożności poradzenia sobie z życiem, o miłości, o śmierci, o heroizmie, o zwykłym życiu — o tym są te teksty. Podobają się, bo są poetyckie, a jednocześnie treściwe, konkretne, zwięzłe. Edward, pisząc je, wyciska z siebie poezję jak sok z cytryny, z trudem i chlapiąc nią wokół, ale odnosi właściwy rezultat, a to najważniejsze.

Próby są żmudne i męczące, ale efekt muzyczny — zadowalający. Gitarzysta Edward, gitarzysta Marcus, basista Peter, perkusista Joachim i wokalistka Sofia to skład zespołu Svart Metall Rose. Ćwiczą wyłącznie popołudniami, przedpołudniami każdy z nich ma obowiązek próbować grać samemu. Edward zawsze przychodzi przygotowany. Zazwyczaj są w dobrej formie i cieszą się z tego. W salce prób jest wiele sprzętów. Na podłodze, niczym wijące się węże, kłębią się kable, wychodzące ze wzmacniaczy. Na samym środku salki stoi mikrofon, w kącie zaś — perkusja. To jedyny instrument, który stoi tu na stałe, i na którym perkusista Joachim ćwiczy w salce, po godzinach prób, sam. Ciemne, niskie pomieszczenie nie przeszkadza w uzyskiwaniu dźwięków najwyższej jakości, a dobre uszczelnienie nie pozwala przedrzeć się na zewnątrz intensywnemu śpiewowi i — mogącym drażnić co poniektórych — ostrym dźwiękom, nie ma więc problemu z sąsiadami. W pomieszczeniu znajdują się czerwone kanapy, kilka szafek, na których plątają się butelki z winem i kieliszki oraz mała lodówka, zawsze wypełniona po brzegi, na wypadek, gdyby zgłodnieli podczas kilkugodzinnych prób.

Granie sprawia im największą radość, nie wyobrażają sobie, że mogliby wykonywać inną profesję. Są szczęśliwi, będąc tym, kim są i wciąż starają się być lepsi w tym, co robią. Jak glina w rękach najwprawniejszego rzeźbiarza, który tworzy najpiękniejsze rzeźby z możliwych, tak muzyka stanowi dla nich narzędzie, przy pomocy którego tworzą niesamowitą przestrzeń dźwięków, fraz i linii melodycznych, budujących ich piosenki, które tak uwielbiają ich fani. Co do fanów, to mają do nich stosunek dwojaki, z jednej strony lubią hołdować publice na koncertach, z drugiej strony — pozostają zdystansowani, nie chcą bowiem, aby publiczność dyktowała im, to, co mieliby czuć, ograniczała ich rozwój, bezpośrednio wpływała na to, co tworzą.

Jednak nie można o nich powiedzieć, że są do końca zgranym zespołem. Po pierwsze, rozgrywają się między nimi ciągłe potyczki, wieczne obwinianie się o to, że ktoś coś źle wykonał, zarzucanie sobie czegoś. Po drugie, Edward pozostaje ciągle pod obstrzałem pozostałych, jeżeli jego teksty nie są dość dobre, a docinek mu oni nie szczędzą. Podobnie Sofia, której wokal jest dla zespołu kluczowy, musi zawsze pozostawać w dobrej formie, a wszelkie jej niedyspozycje są od razu widoczne. Po trzecie, każdy z nich ma mocny charakter, i tak, jak są razem, równie mocno są osobno. Odpychają się wzajemnie, a jednocześnie się przyciągają. Do napięć dochodzi zaś często i bez większej przyczyny, po prostu są charakterni i potrafią wprost powiedzieć, co jedno z nich myśli o drugim.

Wydaje się nawet jakby czasem nie lubili siebie nawzajem. Markus nieustannie krytykuje Joachima bez powodu, Joachim niechętnie odnosi się do Edwarda, który jest znany ze swojej skrytości, wyalienowania i nieprzeniknioności, Peter ma pretensje do Markusa o kilka rzeczy z przeszłości, a na Sofię, jako wokalistkę, spadają niemalże gromy, jeżeli coś idzie nie tak w wykonaniu utworów, jak to założył sobie Edward. Co ciekawe bowiem, wbrew jego skrytej naturze, to on pozostaje głównodowodzącym całej ekipy i w zespole wiedzie prym, łatwo podporządkowując sobie innych.

To z Joachimem Edward ma najwięcej utarczek. Głównym polem dyskusji jest satanizm. Joachim, przed tym, jak wstąpił do zespołu, był mniej lub bardziej praktykującym satanistą. Edward interesuje się wszelkimi systemami religijnymi. Sam, pozostając poza jakąkolwiek religią, ale wierząc w Boga, na satanizm jest jednak szczególnie uwrażliwiony. Początkowo grupa nie wie o tym, że Joachim był satanistą, więc przyjmuje go z otwartością. Ale z czasem jego satanistyczne korzenie zaczynają wychodzić na wierzch i stają się jawne wówczas, gdy prowadzą oni rozmowy o Bogu. Początkowo rozważają wyrzucenie Joachima z zespołu, lecz ostatecznie — ponieważ jest on utalentowanym muzykiem, a gra się z nim dobrze — podejmują decyzję, że religia nie będzie mieć wpływu na ich życie zawodowe. Jednak od czasu do czasu dochodzi między nimi do scysji, wówczas gdy któryś z nich porusza temat Boga. Tworzą się też trzy grupy. Edward i Markus przeciwko Joachimowi, Joachim sam, a Peter i Sofia obśmiewając dwie pierwsze grupy, nacechowane religijnie.Rozdział 6

Bóg. Temat rzeka. Temat rzeka, któremu ciężko jest sprostać, jeżeli nie ma się Biblii w jednym paluszku. Edward nie należy do oświeconych w tej mierze, choć czytał Pismo Święte, jak i teksty je komentujące, nie jest w stanie cytować ich z pamięci. Interesuje się on również wszystkimi nurtami religijnymi, od katolicyzmu przez protestantyzm aż po judaizm, ale także współczesną duchowością oraz ezoteryką. Do tej ostatniej jednak zachowuje dystans. Sam modli się od czasu do czasu, wówczas, kiedy mu się przypomni. Respektuje, ale nie toleruje w swoim życiu satanizmu i pokrewnych mu gałęzi, jak na przykład okultyzm. Dlatego neguje te zespoły metalowe, które stawiają znak równości między graną przez siebie muzyką a „czarną religią”, jak nazywa te odłamy wiary, które nie tylko odtrąciły Boga, ale opowiedziały się przeciwko niemu. Z tej jego lekkiej nietolerancji z kolei wynikają czasem problemy. Tak jest na przykład ze znanym zespołem Nevreth, który zrzesza grono satanistów, ziejących na wszystkie strony demonizmem, nienawiścią i agresją. Nevreci szybko wchodzą w konflikt z Svart Metall Rose’ami i dokuczają im na wszystkie możliwe sposoby, o czym w szczegółach na bieżąco informuje prasa.

Nevreci w tekstach swoich piosenek, w których świadomie nawołują do czczenia Szatana, wyśmiewają się z Svart Metall Rose’ów i mówią o nich jako o _karykaturach niezaistniałego Boga_ czy też o _bladym odcieniu Boga_. Svart Metall Rose’owie, a właściwie Edward, nie odwołuje się do religii w tekstach swoich piosenek, więc nie odpowiada na zagrywki Nevrethów, udając, że ich nie rozumie. W kilku wywiadach jednak, pytany o to, jak odnosi się do tego typu działań, odpowiada, iż uważa, że Nevreci piszą teksty swoich piosenek na własną zgubę. Brak odpowiedzi jest w jego opinii najlepszą odpowiedzią na zagrywki Nevretów, podłe, miałkie i płytkie, tak, że aż reakcji niegodne. Kiedy jednak Nevreci po raz kolejny świadomie wymierzają swoje teksty wprost w serce działalności Svart Metall Rose’ów, Edward reaguje na to na łamach prasy, nazywając ich _odszczepieńcami, którzy nie wiedzą, co robią_, _zagubionymi, sflustrowanymi ludźmi, których mu żal_ i _poplecznikami Szatana, którzy są jednak jak dzieci i nie potrafią w ujmujący sposób korzystać nawet z wyznawanej przez siebie doktryny_. _To, co Nevreci wyczyniają na scenie nie jest ani urocze, ani w żaden sposób zachęcające do podjęcia dialogu._ Oczywiście Nevreci nie omieszkują na łamach prasy odpowiedzieć Edwardowi opryskliwie, niemiło i buńczucznie, dając do zrozumienia, że wojna pomiędzy boskim a diabelskim odłamem człowieka nie może nigdy ustać.

Do bezpośredniej, jednej z wielu, konfrontacji obu zespołów dochodzi w pewną niedzielę rano, zaraz po sobotnim koncercie Svart Metall Rose’ów w Oslo. Okazuje się, że Nevreci grają w tym mieście tego samego dnia co Svart Metall Rose’owie, tyle, że w innej hali koncertowej. Oba koncerty są udane pod względem ilości widzów. Svart Metall Rose’owie są zmęczeni, ale zadowoleni. Nie przeczuwają, że się natkną się na Nevrethów. W niedzielę Svart Metall Rose’owie pakują swój sprzęt muzyczny z myślą o wieczornym opuszczeniu Oslo. Pozostaje jednak cały dzień, który chcą wykorzystać na zwiedzanie miasta. Pech chce, że zaraz po wyjściu z hotelu wpadają prosto na Rolfiego, jednego z gitarzystów zespołu Nevreth. Nagle pojawiają się również pozostali, którzy przyszli tu specjalnie, a ucieczka wydaje się już niemożliwa. Trzeba stanąć do kolejnej walki z Demonem, który wcielił się w osoby muzyków, zarówno wewnętrznie — duchowo, jak i zewnętrznie — wizualnie: jest ciepły, przyjemny, słoneczny dzień, a Nevreci mają na sobie czarne t-shirty z malowidłami Szatana, czarne spodnie, czarne, skórzane kurtki, opinające ciało, łańcuchy, pierścienie.

Nevreci witają Svart Metall Rose’ów, Svart Metall Rose’owie nie chcą się przywitać z Nevrethami. Tych pierwszych jest czterech wobec pięciu tych drugich i stanowią oni rodzaj nieznośnej niespodzianki, która pojawia nieproszona i psuje całą zabawę. Nevreci zaczynają rozmowę od stwierdzenia, że Szatan jest ponad wszystkim, że jest Najwyższym Władcą tego świata, że wyłącznie jemu chcą służyć. Svart Metall Rose’owie stwierdzają, że Szatan jest jedynie urojonym wytworem wyobraźni Nevrethów, jego moc jest dalece ograniczona, a opieka nad ludźmi, którą roztacza Bóg jest wyjątkowo silna, tak aby tych ludzi zachować przy przytomności umysłu, który wypiera wszelkie okultystyczne zamiłowania. Nevreci kpią ze Svart Metall Rose’ów, z tego, że mogli dać udany koncert, Ci są jednak zadowoleni z siebie. Nevreci próbują namówić Svart Metall Rose’ów do zabawienia się wraz z nimi w tę niedzielę. Twierdzą, że najlepsze gry, atrakcje i zabawy wymyśla sam Szatan, który jest w stanie dostarczyć im zdecydowanie więcej tego, co potrzebne jest do życia niż jakiś zakichany — według nich — Jezus Chrystus.

Svart Metall Rose’ów jednak nie interesują ani harce Nevrethów ani ich Szatan. Nevreci próbują podebrać ich, wskazując na Joachima, który sam kiedyś był satanistą i jest to słaby punkt zespołu. Svart Metall Rose’owie bronią się, mówiąc, iż nie jest sprawą Nevrethów, jakiego wyznania pozostaje Joachim, ważne, że oni znajdują z nim wspólny język. Podobnie muzyka, którą karmią swoich fanów, nie jest ich sprawą. Nevreci jednak nie ustępują, a nawet próbują wymusić na Svart Metall Rose’ach, aby Ci pozdrowili Szatana i oddali się w jego służbę. Svart Metall Rose’owie jednak w żadnym razie nie zamierzają tego uczynić i odsyłają Nevrethów do egzorcysty. Svart Metall Rose’owie odchodzą w inną stronę, a tamci zaś nie podążają już za nimi. Svart Metall Rose’owie skręcają w jedną z najbliższych uliczek i wchodzą do wielkiego sklepu z żywnością. Temat Boga i Szatana wygasa przy pierwszej lepszej półce ze smakołykami, które kupują jako przegryzkę przed większym obiadem. Podczas tras koncertowych jadają w barach i w restauracjach, co czynią i tego dnia. Teraz są w trasie koncertowej w Norwegii. Odwiedzają kolejne większe miasta: Oslo, Bergen, Hamar, Florø, Trondheim.Rozdział 7

Jest pogodny, ciepły, czerwcowy dzień. W Bergen Svart Metall Rose’owie dają kolejny koncert. Kilka dni wcześniej nagrywają klip w jednej z norweskich wytwórni muzycznych. Od początku mają spójną wizję tego nagrania, określoną jego formułę, ścisły jego plan. W klipie zostają ubrani na czerwono i na biało. Mężczyźni mają na sobie białe koszule i spodnie, i umieszczeni zostają na tle fiordów tak, że odcinają się od nich w znaczący sposób, zaś rozłożysta, czerwona suknia Sofii, ukazana na pierwszym planie, podbijana jest przez wiatr. Grają mocno, rytmicznie, soczyście. Jest to jeden z kilku ich klipów — w zeszłym miesiącu w Polsce nagrali ich aż trzy. Będą promować nowy album pod nazwą „Letni deszcz”. Na płycie znajdą się jak zawsze kawałki, zawierające połączenie muzyki metalowej z operą, w lekkim, pozytywnym, delikatnym nastroju, przetykane jednak mocniejszym brzmieniem. Ten klip opowiada historię samotnej dziewczyny, która straciła miłość. Lecz nie miłość jest głównym tematem twórczości Edwarda, a wręcz jest tematem pobocznym. Gitarzysta pisze bowiem więcej o śmierci niż o życiu. Często odwołuje się do znanych sobie mrocznych bądź nieodgadnionych poetów sprzed co najmniej wieku lub więcej, takich jak między innymi Tadeusz Miciński, Leopold Staff czy Bolesław Leśmian i, upajając się ich poezją, czerpiąc od nich, ale nie kopiując ich, pisze własne utwory.

Ich pozostałe trzy klipy są dość mocne wizualnie, ale nie demoniczne. Scenografię do nich projektuje Edward. Może to uczynić z racji swojego zainteresowania sztuką plastyczną. W pierwszym z nich Sofia gra dziewczynę przykutą do skały, nad którą krąży olbrzymi jastrząb. Drugi jest kręcony w starej hali, w której znajdują się różne, niedziałające już maszyny i inne rupiecie, oni zaś, na tle tej szarości, występują w żółto-czarnych, niemalże odblaskowych, ciągnących się za nimi na wiele metrów sukniach. Trzeci zaś kręcony jest w hotelowych pokojach, gdzie, półnadzy, wyśmienicie bawią się na nieco mrocznej imprezie. Atmosfera klipu, który kręcili przed chwilą jest z kolei poważna, dostojna, wykwintna. Chodziło im bowiem o oddanie potęgi muzyki, którą podkreśla potęga fiordów, i udało się to im znakomicie.

Na koncercie, który zagrają tego dnia, zgromadzą się tysiące osób, zespół bowiem cieszy się dużą popularnością, mimo iż ta odmiana metalu nie jest tak silnie rozpowszechniona na świecie. Jednak w Norwegii popularność tego typu muzyki jest o wiele większa niż na przykład w Polsce. Dlatego mieli tu już kilkadziesiąt koncertów, przyjeżdżają tu chętnie i mają tu więcej tras koncertowych niż w innych częściach Europy. Koncert zapowiada się wyśmienicie. Wszyscy są w dobrej kondycji, Sofia ma perlisty, piękny i zniewalający głos, który wykorzysta, oszałamiając publiczność. Kiedy zaczynają, wśród zgromadzonych rozlega się lekkie pomrukiwanie z zachwytu — za pół godziny będą już rozgrzani do czerwoności. Kilka początkowych songów zawsze przemija bez większego zainteresowania — publiczność dopiero przyzwyczaja się do atmosfery koncertu. Po nich jednak następują bardziej znane utwory, a rozochocona publiczność zaczyna śpiewać wraz z wokalistką. „Odcienie mroku” — ta piosenka sprawia, że publiczność zaczyna niespokojnie się kręcić z zamiarem jej odśpiewania. Jest to jeden z lepszych kawałków, które nagrali do tej pory — wpadający w ucho. Muzyka wzbija się w powietrze i omamia słuchaczy pozytywnymi wibracjami. Głos wokalistki jest jak lód, a jednocześnie — niczym fala wody — obejmuje widownię i przelewa charyzmę śpiewającej na wszystkich zgromadzonych przed sceną. To długo wibrujący, silny i głęboki głos, taki, za którym publiczność nie jest w stanie nadążyć. Kiedy Sofia milknie, powstaje burza oklasków z prośbą o następne kawałki i tak już do końca, czyli aż dwie i pół godziny grania na żywo, to — jak na koncert — długo, ale oni lubią dobry kontakt z publicznością i są skorzy ku temu, aby poświęcić jej nawet więcej czasu niż ona tego wymaga. Takich koncertów mają w tym tygodniu dwa, w następnym też tyle, łącznie dziesięć, każdy z nich w innym mieście. Podczas trasy koncertowej nie mają jednak wiele czasu na zwiedzanie — po zakończonym graniu, prawie od razu, muszą pakować sprzęt muzyczny i ruszać dalej. Po koncercie są zmęczeni, ale zadowoleni. Kolejny raz pokazują, na co ich stać.Rozdział 8

Stosunki między nimi są zmienne. Raz mają się ze sobą dobrze, to znowu innym razem popadają w konflikty lub cechuje ich wzajemne odrętwienie. Przedmiotem konfliktów są różne sprawy, zazwyczaj stanowi je codzienne życie: niezapłacone rachunki, niezakupione bilety na samolot, niespakowane walizki. Wszystko robią sami, nie mają bowiem managera, sami tak wybrali. Promocją i wyjazdami zespołu zajmuje się Joachim i on pełni taką rolę. A promują się dobrze, a przynajmniej na tyle dobrze, żeby być znani, lubiani i poważani, zarówno w kręgach profesjonalnych muzyków, jak i fanów tego typu muzyki. Przedmiotem konfliktów są również Bóg, teksty utworów pisane przez Edwarda oraz poglądy polityczne Markusa, jako jedyny z nich jest on prawicowcem i konserwatystą. Pozostali prezentują postawy lewicowe, chwilami graniczące wręcz z anarchią.

Jednak najmocniejszym polem ich konfliktów jest religia. Edward występuje tu zawsze jako obrońca Boga. Ogniwem „problematycznym” pozostaje Joachim. Co prawda nie jest on już wyznawcą Szatana takim, jakim był niegdyś, ale wciąż wierzy, że to Diabeł rządzi światem. Na tym tle nadal w zespole powstają spory, nikt jednak nie chce usunięcia Joachima, gdyż jest on nie tylko dobrym muzykiem, ale też dobrym kolegą — w zaprzeczeniu do żywionych przez siebie przekonań — jest pomocny, miły i solidarny. Joachim wierzy jednak, że podporządkowując się Lucyferowi człowiek staje się świadomy siebie, myśli kategoriami rozumowymi, a nie emocjonalnym bełkotem, stworzonym dla bojaźliwych owieczek, które boją się mieć własne zdanie. Joachim twierdzi, że ludzie tacy jak Alister Crowley wiedzieli, o czym mówią i co robią, kiedy oddawali swoją duszę Diabłu. Edward zapewnia Joachima, że żaden z członków zespołu nie jest w stanie przekonać się do Szatana. Nie są oni w stanie uwierzyć w to, że Diabeł jest silniejszy od Boga i że przyjdzie czas, że Szatan będzie rządził światem. Myślą o życiu w inny sposób.

Edwardowi wydaje się, że więcej w tych wierzeniach maskarady, obrzędu, rytuału, czegoś magicznego, a więc nierealnego i dlatego to raczej nie działa. Joachim mówi jednak, że właśnie dlatego, że jest to pozarealne, paranormalne, nieżyciowe, właśnie dlatego to działa, bo magia działa i każdy wielki magik, który zetknął się z Diabłem, od niego otrzymywał magiczne Klucze, otwierające każde Drzwi Życia. Edward próbuje wybić z głowy Joachimowi ideę dominacji Szatana nad światem, który to Szatan być może jest realnym bytem, ale narzędzia, którymi się posługuje są nierealne. Joachim jest jednak uparty, dla niego Diabeł jest mocny i — według niego — jego moc będzie wzrastać w kolejnych dekadach. Wkrótce nastąpi koniec świata, wówczas to — według Joachima — Szatan przejmie władzę nad ludźmi, a ludzie będą wreszcie wolni. Dla Edwarda nie jest to równoznaczne z wolnością, lecz raczej z pogrążeniem w całkowitym grzechu, chaosie, nieczystości. Wierzy jednak, że nic takiego nie nastąpi, a Bóg będzie miał świat pod swoją opieką. Na tym dyskusja się kończy.

Ćwiczą grę całymi popołudniami, aż zaczyna ich nudzić, a nawet ciążyć im. Na próbach wszyscy są zawsze obecni, ważny jest zarówno podkład, jak i sam śpiew, jednak Sofia nie spala się na próbach tak jak na koncertach, bo musi oszczędzać siły. Kiedy stosunki między nimi są napięte, oznacza to, że nie zawsze dobrze się ze sobą dogadują, nie zawsze są tego samego zdania, dochodzi do otwartych konfliktów. Dotyczą one nie tylko poglądów politycznych czy religijnych, ale również tego w jaki sposób grać, jak śpiewać, jak zachowywać się na scenie, ile utworów wykonać, jak aranżować klipy, a w szczególności tego, jakie miejsca wybrać na trasę koncertową każdego roku. Z tym jest największy problem, gdyż połowa członków zespołu typuje Północ, czyli Finlandię, Szwecję i Norwegię, a druga połowa Zachód, czyli Polskę, Niemcy i Francję. Trudno jest osiągnąć w tej kwestii konsensus. Jak dotychczas jednak więcej koncertów dali na północy Europy niż na Zachodzie, gdyż muzyka, którą tworzą, jest tam bardziej nośna, preferowana i popularna, co przekłada się też na ich większy, finansowy zysk.Rozdział 9

Jest późne, mgliste, jesienne popołudnie. Svart Metall Rose’owie mają dziś próbę trwającą tylko dwie godziny. To dlatego, że wieczorem wybierają się do opery. Comiesięczne wizyty tam stanowią część ich muzycznego życia. Z opery próbują czerpać inspirację do tworzenia. Dziś obejrzą znaną sztukę „Straszny dwór” z muzyką skomponowaną przez Stanisława Moniuszkę, jedno z piękniejszych dzieł tego autora. Na stronie internetowej opery utwór prezentowany jest jako doskonale skonstruowany, subtelny i barwny, o wyrazistej dramaturgii. Svart Metall Rose’owie nie starają się specjalnie przebierać w operowych dziełach, udają się zawsze na to, co jest aktualnie grane. W zeszłym miesiącu było to przedstawienie „Wesele Figara” z muzyką skomponowaną przez Wolfganga Amadeusza Mozarta, dwa miesiące wcześniej spektakl „Madame Butterfly” z muzyką Giacomo Pucciniego, oba tak samo udane, choć traktujące wybrane tematy w sposób znacząco odrębny. Lekko podekscytowani, w dobrych nastrojach, elegancko ubrani, zbierają się do wyjścia.

Ubranym wytwornie zdarza się im być tylko w wyjątkowych sytuacjach. Wyjście do opery jest jedną z takich. Na co dzień chodzą ubrani zwyczajnie, noszą zwykłe jeansy i koszulki, w tradycyjne buty i kurtki ze skóry (niekoniecznie wyłącznie czarne), wyłączywszy Edwarda, który potrafi ubrać się bardzo oryginalnie, zaskakująco i barwnie. Tylko podczas koncertów oraz w czasie nagrywania klipów, są przebrani w fikuśne stroje, niekiedy mocno egzotyczne, lecz zawsze korespondujące stylem ze strojami operowymi, a zarazem sięgające po estetykę preferowaną przez subkulturę metalową. Ale dziś ubrani są w dobrze skrojone spodnie i marynarki w barwach białych oraz w jasnoniebieskie koszule, a Sofia ma na sobie piękną, granatową, błyszczącą sukienkę z tafty i ekskluzywne futerko z norek.

Już przy samym wejściu do opery widać kłębowisko ludzi. Svart Metall Rose’owie przedzierają się przez nie, odbierając zarezerwowane bilety i — przeciskając się dalej przez tłum — wchodzą na salę. Szybko znajdują swoje miejsca na widowni i zajmują je. Siedzą w ósmym rzędzie, z przodu, nie za daleko, nie za blisko — w sam raz, żeby w całości objąć wzrokiem grających. Zapada ciemność, a na scenie pojawiają się pierwsze postacie. Gra od początku jest interesująca, a — rozwijając się — tak wciąga Svart Metall Rose’ów swoją dynamiką, że całkowicie zapominają o rzeczywistości, przenosząc się w nierealny świat. To przeniesienie się znane im jest również z koncertów i z nagrywania klipów, kiedy to — przebrani — na chwilę stają się nie-sobą, jako performerzy przenoszą się w zupełnie inną rzeczywistość i tą podsuwają oglądającym.

Muzyka, którą komponują i którą ilustrują teksty swoich piosenek, stylizowana na operową, w ich mniemaniu ma się do muzyki metalowej tak, że stanowi jej doskonałe dopełnienie, chociaż ma sporo różnic. Te różnice muszą uzupełniać sami, a robią to poprzez liczne, muzyczne wariacje, kunsztowną grę, czasami przez dodanie do danego utworu jakiegoś innego instrumentu spoza tych, których używają na co dzień. Nie mając dużo wolnego czasu, chodzą do opery zazwyczaj tylko raz w miesiącu, aby wchłonąć to piękno, ten majestat, tę potęgę muzyki operowej, usłyszeć głosy największych śpiewaków operowych i zainspirować się tym dla własnej twórczości. Kiedy znajdują się w sali operowej, oglądając widowisko, są pod wpływem największego czaru, jaki może mieć na człowieka sztuka operowa. Siedząc w operze, nie tylko, w ogromnym skupieniu, oglądają kolejne malarskie obrazy sceniczne, ale przede wszystkim, w silnej koncentracji, słuchają operowego śpiewu i muzyki, tak aby wyłapać wszystkie ich niuanse, aby wyczerpać z tej muzyki jak najwięcej i móc zainspirować się nią w celu tworzenia lepszej gatunkowo _metal opera_.

Słyszą, jak śpiewaczka operowa prowadzi swój głos. Jest rzeczywiście niesamowita, wspaniała, urzekająca. Jej głos niesie się niezwykle daleko. Nie tylko ona jest tak dobra, również główny śpiewak ma silny, klarowny, wibrujący głos. Ma się wrażenie, jakby jego głos miał się za chwilę pokruszyć, a jednocześnie ciągnie się jak niewidzialna nić. _Metal opera_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: