Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

My, trans - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
13 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

My, trans - ebook

Ta książka jest o ludziach, którzy szukają siebie i czasem błądzą. Jest o państwie, które w niczym nam – osobom trans i ich rodzinom – nie pomaga, ale za to systemowo nas upokarza. Jest wreszcie o Kościele, który – czy tego chcemy, czy nie – jest w Polsce instytucją ważną, aspirującą do wyższych celów, celowo jednak lub z bezmyślności poniżającą wiernych ukrytych za skrótem LGBTQ+.

[ze wstępu]

Stale towarzyszy im lęk, samotność, poczucie zagubienia. Cierpią na depresję, a nierzadko podejmują próby samobójcze. Boli ich brak tolerancji i zrozumienia w społeczeństwie. A pragną tak niewiele: wieść normalne życie. W tej książce poznajemy Wiktorię, Annę, Pawła, Feliksa i innych… Społeczność na co dzień ukrytą, ale tym bardziej potrzebującą mocnego, pewnego swoich racji głosu, który powinni usłyszeć wszyscy.

Oto zbiór poruszających wywiadów z osobami transpłciowymi, a także ich rodzicami, psycholożką, adwokatką, aktywistką i… księdzem, przełamujących tabu i otwierających oczy na potrzeby drugiego człowieka.

Piotr Jacoń – dziennikarz TVN24. Autor m.in. reportażu o rodzicach osób transpłciowych Wszystko o moim dziecku oraz cyklu rozmów Bez polityki. Pracował w Radiu Plus, Radiu Gdańsk i w „Dzienniku Bałtyckim”. Mieszka w Gdyni.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7147-157-5
Rozmiar pliku: 973 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Wra­cam do My, trans po la­tach. Po­waż­nie brzmi to „po la­tach”, a prze­cież od wy­da­nia książki mi­nęły le­d­wie trzy lata, a nie kilka de­kad. I to pierw­szy pa­ra­doks po tej od­ro­czo­nej lek­tu­rze. Że tak wiele się zmie­niło. Moja pierw­sza książka jest za­pi­sem świata z in­nej epoki. Jest jak pa­mięt­nik – zbiór hi­sto­rii z prze­szło­ści, za­trzy­many w cza­sie i jed­no­cze­śnie jakby z czasu wy­rwany, bo po­zba­wiony ciągu dal­szego.

Bo­ha­terki i bo­ha­te­ro­wie My, trans opo­wie­dzieli wtedy o swoim ży­ciu tak, jak czuli; tak, jak umieli; tak, jak ro­zu­mieli i tak, jak po­zwa­lały im na to słowa, któ­rych wtedy uży­wali. Co nie ozna­cza, że te­raz, z no­wymi do­świad­cze­niami tej sa­mej prze­szło­ści, nie opo­wie­dzie­liby ina­czej – coś bar­dziej niż wtedy ak­cen­tu­jąc, coś po­mi­ja­jąc lub na­zy­wa­jąc zu­peł­nie po no­wemu. Sam tak mam. Hi­sto­rię Wik­to­rii, trans­pł­cio­wej mło­dej ko­biety, która jest moją córką, uczę się opo­wia­dać cią­gle na nowo. Nie, nie cho­dzi o la­wi­ro­wa­nie mię­dzy fak­tami. Cho­dzi o umie­jęt­ność od­sie­wa­nia tego, co w tej opo­wie­ści fun­da­men­talne, od tego, co po­wierz­chowne, mało istotne, in­cy­den­talne. I cho­dzi oczy­wi­ście także o ję­zyk. Gdy pi­sa­łem wstęp do pierw­szego wy­da­nia My, trans, w jed­nym z pierw­szych zdań uży­łem słowa „syn” w kon­tek­ście prze­szło­ści mo­jej córki… I te­raz mam dresz­cze na to wspo­mnie­nie. Pa­mię­tam oczy­wi­ście mój tok ro­zu­mo­wa­nia, za­ko­twi­czony w pa­mięci o dziecku, które przez po­nad dwa­dzie­ścia lat ro­sło na mo­ich oczach i miało ja­koś tam okre­śloną płeć, a które to okre­śle­nie oka­zało się po­myłką. Te­raz wiem i ona to wie, że od po­czątku była trans­pł­ciową osobą, która jed­nak do świa­do­mo­ści swo­jej toż­sa­mo­ści mu­siała doj­rze­wać la­tami. Dla­czego jed­nak pi­sząc My, trans, cią­gle tak bar­dzo trzy­ma­łem się tego, co po­my­lone, a więc nie­praw­dziwe, a tak trudno było mi zo­ba­czyć i na­zwać Wik­to­rię praw­dzi­wie i bez krzywdy?

Gdy te­raz o niej pi­szę, ro­bię to wła­śnie tak: „młoda trans­pł­ciowa ko­bieta, która jest moją córką”. Tymi sło­wami i w tej ko­lej­no­ści – by pod­kre­ślić jej doj­rza­łość i nie­za­leż­ność. I by sie­bie wo­bec niej do­brze zde­fi­nio­wać. Piotr Ja­coń nie jest oj­cem trans­pł­cio­wego dziecka – jest oj­cem dwóch mło­dych ko­biet: Wik­to­rii i He­leny. Te­raz gdy to pi­szę, Wik­to­ria ma 24 lata, jest po stu­diach psy­cho­lo­gicz­nych, jest młodą osobą, która pro­wa­dzi swoje, osobne ży­cie, po­dob­nie osobne jak He­lena, która jest pięć lat od niej młod­sza. Każda z nich jest inna i różni je nie tylko toż­sa­mość płciowa.

I to jest ko­lejna zmiana, która tak bar­dzo rzuca mi się w oczy po lek­tu­rze My, trans trzy lata od pre­miery tej książki. Jak bar­dzo na­sze ży­cie oka­zało się wie­lo­wąt­kowe, choć wtedy wy­da­wało się, że bę­dzie zdo­mi­no­wane przez je­den wą­tek. Ten z przed­rost­kiem „trans”. Jest ina­czej – na­sze ży­cie jest bo­gat­sze, także o setki spo­tkań z oso­bami, dla któ­rych na­sza ro­dzinna hi­sto­ria oka­zała po­krze­pie­niem, a My, trans prze­wod­ni­kiem po nie­zna­nym do­tąd te­re­nie. Przede wszyst­kim na­sze ŻY­CIE JEST – a wy­da­wało nam się tych kilka chwil po wy­outo­wa­niu Wik­to­rii, że wła­śnie być prze­staje. I nie daje żad­nych na­dziei na po­czu­cie zwy­czaj­no­ści.

Dru­gie wy­da­nie książki uzu­peł­nione jest o przy­pisy, zwłasz­cza w miej­scach, gdzie uży­wane są słowa lub dane już nie­ak­tu­alne albo nie­wy­star­cza­jąco pre­cy­zyjne.

Niech ta lek­tura bę­dzie dla Was wstę­pem do roz­mowy – na­wet nie o sa­mej trans­pł­cio­wo­ści – wstę­pem do roz­mowy o re­la­cjach. I o mi­ło­ści. Bo wy­outo­wa­nie to ro­dzaj wy­zna­nia mi­ło­ści – do sie­bie, bo oto udało mi się od­na­leźć ja­kąś ukrytą do­tąd prawdę o mnie; i do osób, z któ­rymi tą prawdą chcę się po­dzie­lić. Chyba nie warto tego wy­zna­nia zmar­no­wać…ZABIJ MNIE

Nie wie­dzia­łam, co to jest dys­fo­ria. Nic nie sły­sza­łam o trans. Coś kie­dyś było o gen­der, ale to mó­wili po­li­tycy, więc też nie za bar­dzo ro­zu­mia­łam, o co cho­dzi. Wszystko, czego do­wia­du­jesz się w ja­kimś sen­sie o so­bie, jest albo za­sły­szane, albo zna­le­zione w miej­scach typu Por­n­hub – gdzie wi­dzisz dziew­czynę z pe­ni­sem i nie ogar­niasz, jak z nią jest.

I to prze­cież prze­kie­ro­wuje cię na nie­wła­ściwą ścieżkę...

Tak, to była nie­wła­ściwa ścieżka...

Bo ten Por­n­hub to jest po pro­stu seks, więc mo­żesz po­my­śleć: hmm, to taki ro­dzaj zbo­cze­nia?

Tak, w związku z tym całe ży­cie by­łam prze­ko­nana, że to jest ro­dzaj zbo­cze­nia, dzi­wac­twa. Że to taki fe­tysz.

Idziesz w te re­jony sek­su­al­no­ści, ero­tyki i w związku z tym od­da­lasz się od istoty sprawy. Od toż­sa­mo­ści płcio­wej.

Ja­sne, że się od­da­lam. Ale pod ręką nie mam nic, co mnie do niej przy­bliży! W szkole nikt o tym nie uczył. Mam więc tylko taki ro­dzaj „wie­dzy”. I przez pry­zmat tej „wie­dzy” mogę o so­bie my­śleć wła­ści­wie tylko w je­den spo­sób. Źle.

Ale cią­gle tej wie­dzy szu­ka­łaś...

Tak, ale nie było spo­sobu, żeby dojść do tych wła­ści­wych in­for­ma­cji, nie za­li­cza­jąc po dro­dze wszyst­kich in­nych... które po­wo­do­wały, że czu­łam się jak... szmata.ALDONA

Po roz­mo­wie z nią pła­ka­łem. Nie wy­trzy­ma­łem tego, co mó­wiła i jak o tym opo­wia­dała. Emo­cjo­nalny rol­ler­co­aster. Jej ła­god­nie uśmiech­nięta twarz na­gle tę­żała. Na roz­mowę za­pro­siła mnie do swo­jego kra­kow­skiego miesz­ka­nia. Sie­dzie­li­śmy w po­koju, w któ­rym zda­rzało jej się wró­żyć. Na stole karty, ma­giczne ka­mie­nie, w po­wie­trzu ka­dzi­dełka. A w sza­fie tę­czowa flaga z na­pi­sem: „Je­steś moim dziec­kiem. Nie ide­olo­gią. Mama”. Za­pis tej roz­mowy jest dość su­rowy i jed­no­oso­bowy. Uzna­łem, że Al­do­nie nie na­leży prze­szka­dzać.

Nie. Syn nie był szczę­śliwy. Ab­so­lut­nie żad­nych przy­ja­ciół. Jedna je­dyna ko­le­żanka od pod­sta­wówki, a i ta wy­je­chała z Pol­ski. Je­dyne to­wa­rzy­stwo to te­le­fon, ese­mesy, ma­ile i gry kom­pu­te­rowe. W na­szym miesz­ka­niu ni­gdy przez 19 lat nie było żad­nego ko­legi. Naj­pierw my­śla­łam, że to taki cha­rak­ter. Czło­wiek skryty, in­tro­wer­tyczny, ale zna­ko­mi­cie się uczył. Matka do­pa­truje się cech nie­zwy­kłych w swoim dziecku, więc wy­da­wał mi się taki po­nad­prze­ciętny. Ję­zyki, kon­kursy. Przed ma­turą bła­gał mnie, żeby nie tań­czyć po­lo­neza. Wtedy po­my­śla­łam, że jest ho­mo­sek­su­ali­stą.

Okrop­nym mo­men­tem było bierz­mo­wa­nie. Po­nie­waż ona w ogóle ni­gdy nie chciała być w ja­kiejś gru­pie. Z po­wodu mo­jej mamy zmu­si­łam ją do bierz­mo­wa­nia. I zro­biła nie­sa­mo­witą rzecz. Mam na­wet zdję­cie. Moja córka ma 1,85 wzro­stu. Za­py­tała, czy ku­pię jej cy­lin­der. Za­mó­wiła to so­bie przez in­ter­net, ubrała ten cy­lin­der na głowę, miała czer­wony kra­wat i nie ścią­gnęła tego cy­lin­dra w koś­ciele. Miała wtedy w tym cy­lin­drze chyba ze dwa me­try wzro­stu. To był bunt. Nie prze­ciwko re­li­gii. Prze­ciwko temu, że ja jej ka­za­łam tam być. A ona bła­gała, żeby nie.

Ba­łam się o nią, bo za­sta­na­wiała mnie ta sa­mot­ność. Po­myś­la­łam so­bie: „Boże, co to bę­dzie za dziwny czło­wiek?”. Więc wy­my­śli­łam hi­sto­rię, że bę­dzie bak­te­rio­lo­giem i bę­dzie w za­mknię­tym in­sty­tu­cie na­uko­wym ba­dała bak­te­rię, która ura­tuje ludz­kość.

Była druga w nocy, jak we­szłam do po­koju syna. Grał na kom­pu­te­rze. Po­pa­trzy­łam na niego i mó­wię: „Ka­rol, mu­szę cię o coś za­py­tać. Po­wiedz mi, czy ty je­steś ho­mo­sek­su­ali­stą?”. On się od­wró­cił i krzyk­nął: „Nieee!”. Aha, my­ślę, jest, tra­fiony. Dwa ty­go­dnie póź­niej sie­dzimy w kuchni, pi­jemy kawkę i sły­szę: „Mamo, mu­szę ci coś po­wie­dzieć. Ja nie je­stem ho­mo­sek­su­ali­stą. Ja je­stem bi”. „Hmm, to po­wiedz mi coś wię­cej o tym «bi»”. I wtedy ona – te­raz już będę mó­wić „ona” – usia­dła obok mnie i za­częła pła­kać. I po­pro­siła, że­by­śmy po­szły do le­ka­rza.

Zna­la­zły­śmy kli­nikę w Kra­ko­wie i – nie za­po­mnę tego ni­gdy – z ga­bi­netu wy­cho­dzi le­karz, pod­cho­dzi do mo­jego dziecka i pyta: „Jak się mam zwra­cać? Dam­sko czy mę­sko?”. „Dam­sko...” I le­karz wy­ciąga rękę do mo­jego syna i mówi: „Wi­tam pa­nią”. I to był, po­wiem szcze­rze, punkt zwrotny mo­jego ży­cia. Sie­dzia­łam na tym ko­ry­ta­rzu i mó­wi­łam so­bie: „To jest moja córka. To jest moja ko­bieta”.

A za­raz po­tem za­czę­łam tak strasz­nie ry­czeć, bo po­my­śla­łam – dziw­nie krążą te my­śli czło­wieka – że ja już jej nie ku­pię ko­nika Pony. Kiedy ja to nad­ro­bię? Więc tego dnia po­je­cha­łam do sklepu i ku­pi­łam jej przy­naj­mniej... ró­żowe skar­petki.

Na­stęp­nego dnia (szybko to po­szło) po­pro­siła: „Chodź ze mną do sklepu. Chcia­ła­bym mieć dam­skie rze­czy”. I po­szły­śmy. Oczy­wi­ście trudno mi ją było prze­ko­nać, że musi mieć roz­miary XL, bo jest dużą osobą. Ona chciała „eski” i „emki”. Ku­pi­ły­śmy pierw­szą spód­niczkę, pierw­szą bluzkę. Wró­ci­ły­śmy do domu, ale ja nie mo­głam so­bie da­ro­wać. Po­je­cha­łam sama do tego cen­trum han­dlo­wego i po­szłam do sklepu z bie­li­zną. Pra­co­wały tam młode dziew­czyny, po­wie­dzia­łam, że ju­tro przyjdę z córką. Uprze­dzi­łam, jak jest. Ja­kie one były fan­ta­styczne na­stęp­nego dnia! Ta­kie uprzejme, nic nie dały po so­bie po­znać. Wy­bie­rały biu­sto­no­sze, przy­no­siły te wszyst­kie ha­ftki, prze­dłu­że­nia. No, coś pięk­nego. Mia­łam dla nich wieki sza­cu­nek. Parę dni póź­niej po­je­cha­łam w de­le­ga­cję i wtedy ku­pi­łam mo­jej córce pierw­sze si­li­kony. Bar­dzo się cie­szyła. I tak... uczy­łam się... mo­jej córki. I tak tro­chę za­ma­zy­wa­łam ob­raz mo­jego uko­cha­nego syna. Syna, z któ­rego by­łam dumna, w któ­rym by­łam tak za­ko­chana, który był taki mą­dry, który tak im­po­no­wał mi wszyst­kim. Swoją urodą, swo­imi zdol­no­ściami, po­my­słami... no, a te­raz to było ta­kie tro­chę... brzyd­kie ka­czątko, które na­gle ma te bu­ciki, te raj­stopy, spód­niczkę. Mu­sia­łam się tego uczyć.

Dużo grała w gry kom­pu­te­rowe. Mię­dzy­na­ro­dowe. Więc cią­gle w po­koju były echa róż­nych osób. Sły­sza­łam te głosy i my­śla­łam, że może to róż­nica po­ko­leń, że oni tak mają – nie mu­szą się spo­ty­kać na żywo, bo spo­ty­kają się tak. W re­alu to tylko cho­dziła na kon­wenty fa­nów gier fan­ta­styki. Po­wie­działa mi kie­dyś: „Za­wieź mnie tam”. Po­je­cha­ły­śmy, pa­trzę, a tam lu­dzie z bajki. Wszy­scy są prze­brani. Pa­mię­tam, że nie wró­ciła wtedy na noc. Rano przy­szła w ta­kim pięk­nym czar­nym płasz­czu z wełny. Miała taką ob­różkę na szyi i ta­kie fajne uszka. Po­pa­trzy­łam na nią i my­ślę so­bie: „Ona jest za­cza­ro­wana”. I to prawda. Ona była szczę­śliwa. Bo była prze­brana.

Miała skal­pel z ta­kim dłu­gim ostrzem, bo lu­biła kleić fi­gurki z pla­stiku. Przy­szła do kuchni. Usia­dła przy stole, bo zwy­kle tam roz­ma­wiamy. „Mamo, po­patrz. Tym by się do­brze cięło”. Niby ot tak rzu­ciła. Ale dwa dni póź­niej pierw­szy raz zo­ba­czy­łam pi­żamę, po­ściel... we krwi. Za­czę­łam się córce przy­glą­dać. Na rę­kach zo­ba­czy­łam znaki, zo­ba­czy­łam na no­gach, zo­ba­czy­łam na brzu­chu. Co­raz bar­dziej było to wi­dać... Były ta­kie chwile – ja w de­le­ga­cji, ona dzwoni o pół­nocy, ry­cząc, wrzesz­cząc. „Przy­jedź po mnie!” „Gdzie je­steś?” „W Kra­ko­wie pod Te­atrem Sło­wac­kiego”. Sie­działa na ziemi po tu­recku i cięła się. A ja nie mo­głam nic zro­bić. Nie mo­głam wró­cić. To było okropne. Wtedy po­cięła się tak strasz­nie, całe nogi. I po­ka­zała mi to. Tego się naj­bar­dziej boję. Do dzi­siaj spraw­dzam jej pi­żamę. Nie szpie­guję, ab­so­lut­nie, tylko to łóżko ob­se­syj­nie spraw­dzam. Zwie­rzy­łam się ko­le­żance: „Ania, ja miesz­kam na czwar­tym pię­trze. Nie ma u nas windy. Mó­wię, Ania, ja tak idę po tych scho­dach i tak so­bie my­ślę, czy w tym łóżku znowu zo­ba­czę za­rżnię­tego kur­czaka”. A ona: „Dla­czego to tak na­zy­wasz?”. „Bo to było tyle krwi. Tyle krwi. I nie masz na to żad­nego wpływu”.

Za­czę­łam po nią jeź­dzić do pracy. Po­ma­gała w ba­rze. Chciała być bar­manką. To była pierw­sza, druga w nocy – lu­dzie jesz­cze przy sto­li­kach. Sły­sza­łam, co o niej mó­wili. „Po­patrz, ja­kie dzi­wa­dło. Prze­cież ma cycki, a ty mó­wisz, że to jest fa­cet”. Te spoj­rze­nia nie­któ­rych pa­nów... Cze­ka­łam w sa­mo­cho­dzie, by­łam tak strasz­nie zmę­czona, już so­bie po­my­śla­łam, że usnę, i w końcu przy­szła. Jesz­cze za­nim otwo­rzyła drzwi, pła­kała. Wsia­dła i za­częła wyć. To był wrzask. Na ze­wnątrz noc, ci­sza, a tu taki płacz, szloch. Py­tam ją: „Po­wiedz mi, Emi­lia, co mogę zro­bić, żeby ci po­móc”. I ona wtedy po­pa­trzyła na mnie: „Za­bij mnie...”. Gdy­bym miała broń – ja je­stem emo­cjo­nal­nym czło­wie­kiem – to za­bi­ła­bym ją i sie­bie. Tylko żeby szybko to zro­bić. Żeby to prze­rwać.

Wie pan, kto mi po­wie­dział o tych sło­wach pre­zy­denta? Córka do mnie przy­szła. „Czy ty to sły­sza­łaś? On po­wie­dział, że LGBT to nie lu­dzie, to ide­olo­gia!” Lu­dzie nie zdają so­bie sprawy, jak ważne są słowa pre­zy­denta. Nie są­dzi­łam, że to ma tak ogromny od­dźwięk i zna­cze­nie w my­ślach, w du­szach, w ży­ciu na­szych trans­pł­cio­wych dzieci. One tego słu­chają. A moja córka cięła się wtedy re­gu­lar­nie. I to jest tak ważne, żeby ich nikt nie po­ni­żał, żeby były za­ak­cep­to­wane. Żeby były równe z nami. Różne, ale równe. I wtedy ku­pi­łam tę­czową flagę. Na­pi­sa­łam na niej: „Je­steś moim dziec­kiem, nie ide­olo­gią”.

Ko­ściół? Je­stem z bar­dzo wie­rzą­cej ro­dziny. Wy­cho­wana by­łam przez bar­dzo, bar­dzo ka­to­licką mamę, która jest wy­znawcą pana Ry­dzyka. Sama wiele do­brego zro­bi­łam dla Ko­ścioła. W Kra­ko­wie, w Ła­giew­ni­kach, tam gdzie jest Mu­zeum Jana Pawła II, po­ma­ga­łam za­przy­jaź­nio­nym za­kon­ni­com. Sza­no­wa­łam Ko­ściół, wy­da­wało mi się, że jest in­sty­tu­cją, która po­maga lu­dziom. I na­wet ro­zu­mia­łam tę moją mamę, która słu­cha swo­jego ra­dia, a o dzie­wią­tej od­ma­wia ró­ża­niec, ku­puje so­bie ga­zetę – my­ślę, do­brze, niech so­bie mózg roz­wija. Ale jak usły­sza­łam, co mówi ksiądz Ję­dra­szew­ski o tę­czo­wej za­ra­zie, to po pro­stu było coś okrop­nego. To był dla mnie szok. Tak wielki, że do­ko­na­łam aktu apo­sta­zji. Nie było to ła­twe i to mnie jesz­cze bar­dziej do­biło, jak na­gle z tej do­brej sta­łam się tą złą i do­zna­łam po pro­stu po­gardy. Po­trak­to­wano mnie, jak­bym była nie­nor­malna. Bunt na­stał we mnie tak wielki, że po­że­gna­łam się z tą in­sty­tu­cją, mam na­dzieję na za­wsze, przy­pie­czę­to­wa­łam to ak­tem apo­sta­zji. I czuję wielką ulgę. Nie lu­bię być za­kła­mana. Nie lu­bię żyć w ta­kim roz­kroku. Zresztą u mamy w domu bez prze­rwy sły­szę Ra­dio Ma­ryja. Moja mama po­tra­fiła przy Emilce mó­wić o tę­czo­wej za­ra­zie. Na­prawdę trzeba się wsłu­chać w to i mieć świa­do­mość, jak wielka pły­nie stam­tąd po­garda w sto­sunku do na­szych dzieci, w sto­sunku do mnie. Ja się też czuję tę­czową mamą, ja się z tym utoż­sa­miam. A czuję się opluta. Dla mnie to jest oso­bi­sty ból.

Moja mama po trzech la­tach po raz pierw­szy użyła wła­ści­wych koń­có­wek. Zro­biła to, pod­pi­su­jąc pre­zenty świą­teczne. Mój syn i córka byli tam na Wi­gi­lii. I opo­wia­dali mi po­tem, że moja sio­stra, która jest fa­na­ty­kiem re­li­gij­nym, i moja mama użyły wła­ści­wych koń­có­wek, mó­wiąc o Emi­lii. „Mamo, bab­cia użyła wła­ści­wych koń­có­wek!” Emi­lia była szczę­śliwa. Trzy lata to trwało. I ciężko było.

Bar­dzo do­brze pa­mię­tam moją ciążę. Bo w dniu, w któ­rym po­wie­dzia­łam o niej part­ne­rowi i za­zna­czy­łam, że jej nie usunę, zde­cy­do­wał się ode mnie odejść. Był w związku mał­żeń­skim i miał swoje dzieci. Ciąża była okropna, po­nie­waż nikt o niej nie wie­dział. Nie przy­zna­łam się w pracy. Ciążę mia­łam za­gro­żoną, bo Emilka ja­koś się dziw­nie od­kle­jała. Coś złego się działo i le­ża­łam w szpi­talu trzy ty­go­dnie. Sama się utrzy­my­wa­łam w wy­na­ję­tym miesz­ka­niu, z dziec­kiem, bez ali­men­tów, bo by­łam już po roz­wo­dzie. W tej ciąży jeź­dzi­łam ma­lu­chem i ro­bi­łam z pięć ty­sięcy ki­lo­me­trów w mie­siącu. Mó­wi­łam do mo­jego brzuszka: „Moja ty có­reczko. Bę­dzie wszystko do­brze, my so­bie damy radę”. Moją ob­rączkę ślubną prze­ro­bi­łam na pier­ścio­nek i mó­wię: „Olim­pia – bo czu­łam, że to bę­dzie Olim­pia – to bę­dzie twój pre­zent”. I to była moja siła. Dla­czego tę Olim­pię wy­my­śli­łam? Nie wiem. Nie mia­łam USG, nie mia­łam nic. Ale cały czas w gło­wie mia­łam jedno – to jest córka. Uro­dzi­łam w ter­mi­nie. I o po­ro­dzie nikt w pracy nie wie­dział. Do­piero po dwóch la­tach przez przy­pa­dek się wy­ga­da­łam w pracy, że mam syna.

Od pań­stwa pol­skiego chcę na pewno ak­cep­ta­cji i po­twier­dze­nia tego, że są lu­dzie różni, ale równi. Żeby ci lu­dzie, któ­rzy rzą­dzą w tej chwili w Pol­sce, mieli świa­do­mość, że my też tu je­ste­śmy. Że my też tu ży­jemy. Że my tu pła­cimy po­datki, ciężko pra­cu­jemy, że ko­chamy tak samo te na­sze brzozy, Ma­zury, mo­rze, War­szawę, Kra­ków, Wro­cław, te wsie prze­cu­downe. Że ten kraj ko­chamy tak samo jak i oni. Tak samo jak ci, któ­rzy wy­dają na moją córkę wy­rok, bo moja córka nie może być, kim chce, bo musi sły­szeć, że jest ide­olo­gią, ze­rem, ni­kim? Za­razą tę­czową? Że nie może mieć szyb­ciej do­ku­men­tów? Prze­cież Anna Grodzka miała taki po­mysł, żeby w Ło­dzi było jedno cen­trum, gdzie dzieci z róż­nymi po­dob­nymi pro­ble­mami będą ba­dane przez spe­cja­li­stów, przez le­ka­rzy psy­chia­trów, psy­cho­lo­gów, sek­su­olo­gów, i jedno miej­sce, gdzie bę­dzie się sta­wiać dia­gnozy. Pierw­sze ustawy, które pan pre­zy­dent za­we­to­wał, były wła­śnie tymi usta­wami. To jest dla mnie okropne, że się lu­dzi po­niża, że się kla­sy­fi­kuje na lep­szych i gor­szych. Gor­szy sort. Ja aku­rat nie do­ko­na­łam abor­cji. By­łam sa­motną matką, było mi ciężko. I dla­czego mi nikt nie po­może? Bo dziecko jest tę­czowe? Bo chce być sobą? Że musi pła­cić za leki sto pro­cent? Że nie jest nic re­fun­do­wane? Że ja mu­szę sprawę mieć w są­dzie, że ja go źle skla­sy­fi­ko­wa­łam przy po­ro­dzie. Ja?! Prze­cież to jest nie­nor­malne. I ja ocze­kuję od pań­stwa, żeby dziecko nie mu­siało szczuć prze­ciwko ro­dzi­com. Żą­dam, żeby czło­wiek mógł żyć w god­no­ści, żeby był sobą, żeby roz­wi­jał swoje ta­lenty. Żeby się re­ali­zo­wał w tym kraju. I żeby mógł być sobą za­wsze. Wszę­dzie.

Nie. Ni­czego nie ro­zu­mia­łam. Za­ak­cep­to­wa­łam. Nie mia­łam żad­nego buntu. Na­to­miast nie mo­głam tego po­jąć. Prze­ra­żała mnie ilość le­ków. Za­trwa­ża­jące było oświad­cze­nie, ja­kie Emi­lia mu­siała pod­pi­sać, że przyj­muje do wia­do­mo­ści, iż przez te­ra­pię hor­mo­nalną może kró­cej żyć. Je­stem w ta­kim wieku, że wiem, co to prze­mi­ja­nie. To było dla mnie bar­dzo cięż­kie. Nie. Ni­czego nie ro­zu­mia­łam. Do dzi­siaj tego nie ro­zu­miem do końca. Ale wiem, że być sobą to jest naj­waż­niej­sze. Naj­waż­niej­sze.

Ma­rzę, żeby Emilka była szczę­śliwa. Żeby ko­goś po­ko­chała i ktoś ją po­ko­chał. Żeby się można było przy­tu­lić, że­bym mo­gła za­py­tać: „Je­steś szczę­śliwa?”. A ona żeby od­po­wie­działa: „Mamo, tak!”. Ona wtedy się tak ład­nie śmieje. Taki uśmiech ma ra­do­sny. Tak, je­stem szczę­śliwa. I żeby była zdrowa.------------------------------------------------------------------------

1.

Al­dona używa okre­śle­nia „syn” bar­dzo skró­towo i chyba głów­nie po to, by po­ka­zać drogę, jaką prze­szła w ro­zu­mie­niu swo­jego dziecka. Też tak kie­dyś mia­łem. Te­raz wiem, jak to okre­śle­nie bywa krzyw­dzące, a przede wszyst­kim nie­praw­dziwe, bo osoba trans­pł­ciowa jest prze­cież trans­pł­ciowa od uro­dze­nia, tylko nie od razu o tym wie. Trans­pł­ciowa córka była za­wsze trans­pł­ciową córką, na­wet je­śli wcze­śniej spo­łecz­nie od­bie­rano ją ina­czej. Zo­sta­wiam to okre­śle­nie, bo nie mam prawa wpro­wa­dzać cen­zury do nie­swo­jej opo­wie­ści, ale jed­no­cze­śnie nie chcę, by po­zo­stało wra­że­nie neu­tral­no­ści tych „mę­sko­oso­bo­wych” sfor­mu­ło­wań.

2.

Cen­trum Wspar­cia dla Osób Do­ro­słych w Kry­zy­sie Psy­chicz­nym – tel. 800 70 2222; An­ty­de­pre­syjny Te­le­fon Fo­rum Prze­ciw De­pre­sji – tel. 22 594 91 00.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: