- W empik go
Myśli o literaturze polskiej - ebook
Myśli o literaturze polskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 184 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rzućmy tylko okiem na obecny stan naszej kultury naukowej. Jej wzrostowi i rozgałęzieniu sprzyja teraźniejsze umysłów usposobienie. Rzec można, nie pochlebiając bynajmniej współczesnym, że za czasów najświetniejszych dawnej literatury naszej zaledwo mieliśmy tyle pism, co teraz, i tyle znamienitych talentów, bądź uczonych, bądź kunsztownych. Co tylko jest piękne, wzniosłe i pożyteczne, w kraju naszym licznych znajduje naśladowców, albo czcicieli. Wszystko, co roznieca myśl i uczucie, co zajmuje rozum i imaginację, jest pożądane dla mieszkańców tej ziemi. Wreszcie, cóż wnosić, czego dorozumiewać się z tego zamiłowania pracy, z tych mnogich poszukiwań, z tej wspaniałej ochoty do myślenia, pisania i rozmnażania przez czytanie wiadomości? A kiedy myśl naszą ku dawniejszym czasom obracając przejrzymy przez mgłę zakrywającą nasze dostatki piśmienne i liczniejszej jak znajome dowcipu ojczystego płody, jakież uczucia w duszy z uśpienia obudzą źrzenicę, tak świetnym i taką chlubą unoszącym olśnione widokiem? „Z dziewięciu córek pamięci – mówi Ossoliński, który na swym dziele o pisarzach polskich położył pamiętne godło z łacińskiego poety: o fortunatos nimium sua si bona norint – nie postrzegłem żadnej, która by nie otaczała się w Polszcze orszakiem czcicieli, a temu i owemu uprzejmym wdziękiem wzajemnej nie wymierzała czułości. Zaiste, nie masz nauki, której by swoim dowcipem Polak nie dosiągł. Niejedne okrasił, wydoskonalił. Wznieśmy ku obłokom źrzenicę, któż obroty niebios wyśledził? Kto oka, co ich dopina, prawidła określił, aza nie nasz rodak? Jeżeli zaciągali u obcych iścizny, pomnażali je własnym dorobkiem: wyprzedzeni, opóźnionej chwili, natężonym wetowali zawodem, z wcześniejszymi równo domierzali do kresu; bywało, że ich i prześcigali. Nigdzie świetniej nie panowały nauki, jak u nas. Też same na Parnasie polskim jaśnieją postacie, które obok tronu w senacie ważyły ojczyzny losy, też skronią wieniec wawrzynny i opaska mirtowa zaszczyca, taż ręka piastuje pióro, co dopiero puściła była sławną buławę. Historia literatury naszej zawiera polityczną". – Takie zdanie ogłasza o stanie oświecenia w dawnej Polszcze najznakomitszy z pisasrzów naszych. Jakkolwiek atoli zaszczytne są te pamiątki i nie mniej świetne w dzisiejszych czasach usiłowania, nie możemy tego ukrywać przed samymi sobą, że pewna twórcza sposobność, rozlana w całym narodzie, i codziennie prawie na jaw wynurzająca się zdolność do wszystkiego, silniej jeszcze porywają nasze nadzieje, niż sprawy i dzieła ich owocem będące. Jeżeli więc ucichną i spełzną na niczym te początki, czyjąż to winą będzie?
Kiedy filozofia zastosowana do ogółu poznawań, a zatem wszechstronna w założeniach i rezultatach swoich, zgodna z prawdami religijnymi i od nich wspierana, nie wtórując ani przesądom spółczesnych, ani literackiemu sektycyzmowi, sterem publicznego oświecenia kieruje, a naówczas ukształcenie młodzieży pod względem naukowym, moralnym i estetycznym mniej zależy na przypadkowych okolicznościach, ale jest sprawą rozumu, sprawą wewnętrznej wolności jestestw nim obdarzonych. Taki stan oświecenia kraju byłby już niejako a priori określony. Chociaż atoli doświadczenie pokazuje, że to najczęściej z małymi gdzieniegdzie wyjątkami empirycznie dzieje się; zawsze przecież mniemałem być rzeczą dla człowieka najzaszczytniejszą i wszelkie inne rodzaje chwały przechodzącą, kiedy sam, z własnego przejrzenia, drogi, którymi naprzód, ku wyższej doskonałości dążyć usiłuje, pierwej oznacza, z przeszkód dalszy postęp tamujących uwalnia, toruje; kiedy w rozlicznych gałęziach wiadomości sam dla siebie pewne wytyka cele, pilnie wystrzegając się zboczeń odwodzących od prędszego ich osiągnienia, kiedy na ostatek własnym dowcipem szuka sposobów ułatwić mogących najkorzystniejsze, najskuteczniejsze użycie władzy i sił umysłowych. Nie wiem, co ta myśl ma w sobie szczególnego, lecz samo spomnienie, że we względzie naukowym, jak moralnym, w naszej jest mocy powiedzieć do siebie: takimi być chcemy – upaja rozkoszą i prawdziwą unosi chlubą. Człowiek z przyrodzenia niedołężny, drobny i wątły jest rzeczywiście wielkim, gdy tego dokazać zdoła. Toż samo dałoby się rozciągnąć do całych społeczeństw. Jakże spaniały widok stawiałaby przed oczyma historia oświecenia, z ogólnych zasad rozumu i założeń wywiedzionego, nie bez względu na miejscowe potrzeby, charakter mieszkańców i instytucje tak polityczne, jak religijne! W swoim postępie i rozwinieniu, jeżeli większe rzeczy do mniejszych przyrównywać można, zdałoby się wyobrażać podróż śmiałego wędrowca przedsięwziętą w celu odkrycia nieznanych zamorskich krain, który nim odbije od lądu, wprzód na mapach geograficznych prawdziwe zakreśla szlaki, niebezpieczne od mniej pewnych i mylnych odróżnia, wytyka mielizny, podwodne skały i prądy, wreszcie puściwszy statek na morze gwiazd radzi się, a biegiem jego według kompasu i igły magnesowej kieruje.
Wiem, że ziszczenie tej powabnej myśli, ze względu na ogół poznawań, wypadałoby umieścić w rzędzie niepodobieństw, bo tak uczeni w szczególności, jak całe narody w kolei swego oświecenia zawsze mniej więcej przypadkowym podlegać muszą okolicznościom; trudno przecież nie życzyć sobie, ponieważ temu nic na przeszkodzie nie staje, żebyśmy jej, w części przynajmniej, to jest ze względu samej literatury kunsztownej i poetyckiej, do skutku przywieść nie mieli. Jeżeli w mocy naszej nie jest jeszcze dokazać tego na polu ścisłych nauk i umiejętności, czyli w myśleniu i rozumowaniu, przynajmniej uczucia nasze i natchnienia, a z nimi twory imaginacji, niechaj będą roztrząsane i cenione przed sądem filozoficznej krytyki według założeń ogólnej teorii, według zasad statecznych, bezwarunkowych.
Literatura poetycka i kunsztowną w każdym wieku i u każdego prawie narodu jest ważną gałęzią publicznego oświecenia. Z dawien dawna prawdziwi filozofowie byli czcicielami poezji. Platon, ów boski Platon, sam był poetą. Za naszych czasów zasady smaku, krytyki i estetycznego sądu pilnie roztrząśnione zostały i wcielone w obręb nauk filozoficznych. Z empirycznej psychologii wywiedziono tę prawdę, że umysł ludzki z przyrodzenia swego Usposobiony jest do twórczych natchnień, a tym samym do poezji. Z historii zaś wiemy, że w starożytności pierwsi prawodawcy, pierwsi wyznań religijnych ustanowiciele na ten przedmiot swoją baczność zwracali. Pieśni i hymny zdobiły obrzędy religijne, kształciły młodzież, rozrzewniały starców, przeto użyteczność materii, którą roztrząsnąć przedsięwzięliśmy, sama przez się zdaje się być widoczna.
We względzie literatury polskiej wiele jest obiecująca, pełna otuchy przyszłość, która się z teraźniejszości wywiąże, ale koniecznie potrzeba i sama roztropność radzi, aby wyniknęła z rozwagi i niejako była owocem naszego namysłu, ponieważ źle się dzieje, kiedy ludzie sprawę mądrości i przezorności swojej ślepemu zlecają trafowi. Potrzeba więc, aby filozofia i teoria kierowały u nas postępami literatury. Co, że nie jest rzeczą tak trudną i niepodobną rozumowi, pokazuje się dostatecznie z przykładu ościennych i postronnych ludów. Ten przykład nastręcza uwadze naszej dwa ogólne postrzeżenia. U wszystkich oświeconych narodów literatura poetycka i kunsztowna jest dziełem albo młodzieńczej imaginacji, natchnienia i wrodzonych usposobień, albo też plonem doświadczenia, rozwagi i późniejszych usiłowań. Albo ją stwarza we wszczątku społeczeństwa sama natura, jak niegdyś w Grecji, jak w nowszych czasach we Włoszech,
Hiszpanii i po większej części w Anglii; albo wykształca i udoskonala teoria, jak np. w starożytnym Rzymie i dzisiejszych Niemczech. Gdzieniegdzie tylko twarda rola strudziła robotnika, a pracy na niej w dobrym żniwie znać-nie było. W którymże więc z dwóch wspomnianych przypadków my, Polacy, znajdujemy się? Czyliż możemy wraz z mieszkańcami południowych krain zawołać w uniesieniu: to niebo nad nami, o! ta ziemia, te góry i te doliny pierwszych wieszczów naszych natchnęły! Gdzie indziej poezja poprzedziła wschód rzęsistszej przez główne umiejętności oświaty. U nas przeciwnie się stało. Z zapadłych czasów doszły nas tylko świegotania apollinowe zamiast harmonijnych pieśni. Bolesławom tylko Osjana nie dostawało!
Gdzież są ojcowie naszej poezji? Na próżno szukalibyśmy ich w omglonej przeszłości, kiedy z śmiałych przedsięwzięć, rycerstwa i mądrości w przełożeństwie dzielne Piastów plemię na sławiańskiej ziemi słynęło. Dopiero za Zygmuntów, z powszedniejszą znajomością łacińskiego języka, zaczęto u nas naśladować rzymskich rymotwórców. Polityczne instytucje wykształciły prozę i krasomówstwo. Tych nieporównane wzory teraz jeszcze wzbudzają zadziwienie. Gdy w Europie dźwignęły się z upadku nauki, i u nas nie zbywało na rodakach okazale w nich biegłych. Nikt nas wtenczas nie przewyższył w wyborze i liczbie pisarzów. Owszem, z najokrzesańszymi narodami całego świata moglibyśmy grać o lepszą w tej mierze., Ale w poezji, nie mówię w sztuce obrazowej, owe początki, które za naszych czasów, przez miłość krajowych rzeczy, może bez pomiarkowania wielbiono, wkrótce ucichły. Zaledwie co pierwotwornego i narodowego w tym względzie ocalało. Resztę głucha zatarła niepamięć. Ogłaszając podobne zdanie nie ujmujemy czci ani przeczymy zasłudze Jana i Piotra Kochanowskich. Zrobili oni bez wątpienia pierwszy, olbrzymi krok w trudnej rymowania sztuce; ale nawet i pod tym względem któż dzisiaj zgodzi się z Krasickim, że ostatni tłumacząc Wyzwoloną Jerozolimę Torquata Tassa ledwo nie przeszedł wdzięku włoskiego oryginału? Albo nie policzy Felińskiemu na karb cnotliwego zamiłowania ojczystych zaszczytów, że go nazwał wielkim poetą? Wszakże ten sam Feliński, zawołany wierszopis, oddając sprawiedliwą cześć osobom, dzieł ich za wzorowe uważać nie każe. – Jakkolwiek rzewne są treny Kochanowskiego i dosyć często smętnych krytyków naszych roztkliwiały, trudno tę płaczliwość nieśmiertelnych przyozdobić wieńcem. Że do cichego, gościnnego Czarnolasu ustronia zgromadzili się pobożny król Izraelu, wesoły tejskiej ziemi lutnista i ulubieniec dworu rzymskiego Augusta, nieladać to pochwała, ale może wychodzi z przyzwoitej miary, tak potrzebnej krytykowi, czy pochwały, czy nagany pisze. Pominąwszy Grochowskich, Miaskowskich itd. ceńmy w Szymonowiczu słodycz języka i dziwną łatwość wyrażania się, nie zapominając, że to po większej części naśladowanym z Teokoryta dźwiękiem sielskie jego pienia brzmiały. Nie zrywajmy się także, w gorliwszym jak biegłą umiejętność sądzenia o rzeczach znamionującym zapędzie, przyrównywać oryginalniejszego, choć mniej gładkiego Zimorowicza, do Osjana i Homera. Podobne zdania pochodzą z jałowych, o pewnym kwietyzmie, lannentacyjnej, niemęskiej tęsknocie i sielstwie w naszej poezji wyobrażeń, które jednostajnością swoją, jakby narkotycznym napojem, w sen nieprzespany miałkie wprawują umysły.
Różnokolejne w następnych czasach nachylanie się do upadku pospolitej rzeczy pociągnęło za sobą zepsucie rodowitego języka i Polskę szeroko zaległa mgła niewiadomości.. Długo trwał ten stan opłakany. Dłużej, niż potrzeba było do zupełnego zaćmienia przyświecającej chwały z dawnych czasów. Nareszcie z klasztornego ustronia rozszedł się po całej Polszcze odgłos Konarskiego, dawną świetność ojczystej mowy, a z nią i wyobrażeń narodowych, wywołujący z zapomnienia, wprzód jeszcze, nim Stanisław August wstąpił na tron Piastów i Jagiełłów. Za sprawą tego wskrzesiciela nauk znowu zaczęto u nas i z lepszym skutkiem uprawiać odłogiem puszczoną niwę. Bielawski, Minasowicz, Bohomolec – przetarli ramotami swymi zdziczały język, który teraźniejszy polor i wykształcenie swoje w prozie i licznych rymotwórstwa rodzajach winien ich następcom na polskim Parnasie: Krasickiemu, Węgierskiemu, Naruszewiczowi, a szczególniej Trembeckiemu, Szymanowskiemu i Niemcewiczowi. Ci zasłużeni znamienici pisarze okryli się onieprzemienną chwałą, niepożytą czasem. Ich imiona wdzięczność narodu wiecznej poświęciła pamięci. Ale sława tych mężów czyliż następcom żadnego' w tym względzie zaszczytu nie przekazała? Zapytajmy się dzisiejszego pokolenia: ci pisarze byliż poetami w tym samym znaczeniu, w jakim pojmujemy poezją Byrona i Goethego? W jakim radzi przyznajemy to miano i innym spółczesnym? W jakim ją teraz mieć chcemy? Dzisiejsza krytyka i filozofia, z której wywiedziono ogólną teorią piękności, w odmiennym świetle ukazują nam owe uwieńczone wzory. Na cześć spomnionych pisarzy i niezaprzeczonej ich zasłudze, czy to z wykształcenia języka, czyli też z pomnożenia, przez szacowne prace literatury, stawiali pomniki, nie przyznając im bezwarunkowo wszelkich zalet.
Ten cały okres znamionującą jest cechą, że zbiór pism owczasowych ma znamienitą wartość, lubo pojedyncze rozmaitych poetów dzieła, same przez się, mniej są wydatne; a nie masz żadnego, które by okazałością swoją wszystko przechodziło. Jak pierwej rzymskich, tak za Stanisława Augusta francuskich naśladowano rymotwórców. W tym złotym wieku literatury polskiej poezja u podnóżka tronu łaską możnych i mecenasów wzniosła się. Dworskim przeto jaśnieje blaskiem. Zdobi ją polor i okrasa. Znamionuje dowcip. Za wzorową niemal uważać każe tok kunsztowny, wytworniejszy niż dawniej. Lecz tnie zlewając w jedną całość rozmaitych i odmiennych tegoż samego przedmiotu widoków, potrzeba ustanowić rozsądną różnicę między tym, co rzeczywiście zdziałano, a tym, co jeszcze do życzenia pozostało. Jedno i drugie pilnie rozważywszy, ani przesadzimy w pochwałach, ani zaostrzymy nagany. Cała ówczasowa usilność obrócona była na udoskonalenie mechanizmu wiersza i przyczynienie świetności zewnętrznemu kolorytowi. Zajmowały się igraszkami dowcipu znamienitsze talenta. Wyższości w tym względzie nieraz poświęcono istotniejsze rzeczy. Wreszcie, czyliż: śmielszych, szlachetniejszych uniesień nie tłumił wpływ filozofii – francuskich XVIII wieku pisarzy, który się… był tak przemożnie rozpostarł na naszej ziemi? W ocenianiu czasu i ludzi ogólną dążność na pierwszym względzie mieć potrzeba. I poezja, i wszelkie kunsztowne misterstwo ma swoją filozofię. Lecz z grubych materiałów empiryzmu i sceptycyzmu ani podobna było wykroić szaty potrzebnej do robót sztukmistrza i poety. Wiek Stanisława Augusta był wiekiem krasomówstwa i poezji opisowej, wiekiem satyr, bajek, epigramatów. I na przedpodwojowym nie schodziło rymotwórsitwie. Chrzcinom, jak mówi. K. Brodziński, dniom imienin, ślubnym kobiercom, przemianom, krzeseł senatorskich i infuł winni jesteśmy, że ks. Juszyńskiego Dykcjonarz… poetów polskich do dwóch, tysięcy wierszopisów (tylko do epoki Stanisława. Augusta) zawiera. Później już nie osoby i ich zaszczyty, ale zwierzyńce, oranżerie, kaskady, rynsztunki, czapki na koniec mecenasów bałwochwalczą odbierały adoracją.