Na drugie Stanisław. Nowa księga imion - ebook
Na drugie Stanisław. Nowa księga imion - ebook
Nosimy imiona? Nie, to one nas niosą. Dlatego warto wiedzieć, co tak naprawdę znaczą. Ale czy Beata na zawsze oznacza piękna, Benedykt będzie dobrze gadać, a Barbara to nadal barbarzynka? A może ważniejsze jest to, jaki sens nadają imionom ci, którzy je nosili lub noszą?
Arcyjęzykoznawca prof. Jerzy Bralczyk i felietonista Michał Ogórek w błyskotliwych dialogach opowiadają o tym, jak pod wpływem swoich nosicieli popularne i chwalebne imiona zmieniały się w imiona przeklęte, oraz jak wielcy tego świata wywołują mody na imiona. Czy warto im ulegać?
Jak wybrać imię, z którym będzie naszemu dziecku do twarzy?
„Utalentowany pisarsko erudyta, uniwersytecki profesor, postać znana z prasy, radia i telewizji oraz równie błyskotliwy pisarz, felietonista, satyryk, także osobowość medialna – czyż można sobie wyobrazić lepszy tandem autorski?! Zapewniam Państwa, że ich «Nowa księga imion» to książka spełniająca wszystkie warunki wydawniczego przeboju, przylegająca zarazem do znanej formuły, że ucząc, bawi albo bawiąc, uczy. Napisana lekkim, przystępnym językiem, skrzy się humorem i niezwykłością skojarzeń, którymi dzielą się z odbiorcami obaj autorzy” – prof. Jan Miodek
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-832-681-785-4 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jan Miodek
Gdybym miał ocenić stan wiedzy językowej polskiego społeczeństwa dotyczącej funkcjonujących u nas imion, zdecydowałbym się co najwyżej na stopień mierny, a życie utwierdza mnie w takim przekonaniu.
Oto na przykład dzwoni do mnie szczęśliwa mama nowo narodzonej córeczki i dzieli się ze mną takim pomysłem: – Weszliśmy do struktur europejskich, stajemy się coraz bardziej otwarci na świat. Mam już dość tradycyjnych polskich imion, takich jak: Krystyna, Katarzyna, Anna, Magdalena, Agnieszka, Teresa, Irena, Jadwiga. Czy w związku z tym moja dziewczynka mogłaby być Bożenną – z podwojonym n?. – Proszę pani – odpowiadam – wszystkie wymienione przez panią imiona są w Polsce od wieków bardzo popularne, dlatego mają swojskie brzmienia z rodzimymi formantami, typu: Krysia, Krycha, Kasia, Kachna, Ania, Anka, Aneczka, Anulka, Andzia, Madzia, Magda, Agusia, Agunia, Tereska, Terka, Terunia, Irka, Ircia, Iruchna, Jadzia, ale ani jedno z nich nie jest nasze z pochodzenia, słowiańska natomiast jest... Bożena, więc podwojenie literowe nie ma uzasadnienia. Wyczułem w słuchawce – po drugiej stronie – stan konsternacji.
Innym razem przesympatyczny taksówkarz dzieli się ze mną radością z powodu przyjścia na świat upragnionego wnuka. – Tylko, wie pan – tłumaczy się wyraźnie – daliśmy mu nasze imię – Franek. – Jakie ono nasze?! – zareagowałem spontanicznie.
W pewnej podwrocławskiej miejscowości natomiast jeden z uczestników spotkania autorskiego podsunął mi propozycję wprowadzenia dla księży i kierowników urzędów stanu cywilnego zakazu nadawania imion obcych. – Niech będą między nami w Polsce tylko takie imiona, jak: Jan, Franciszek, Antoni, Józef, Piotr, Tomasz, Jacek, Marek, Michał, Jerzy, Andrzej, Anna, Maria, Ewa, Katarzyna, Teresa, Jadwiga, Urszula! – wykrzyknął. Kiedy próbowałem mu uświadomić, że ani jedna z wymienionych przez niego form nie ma rodowodu rodzimego, machnął ze złością ręką i wyszedł z sali.
Mógłbym takie przykłady mnożyć, bo – niestety – bardzo prosta prawda o funkcjonujących u nas imionach: że dzielą się one na słowiańskie, przedchrześcijańskie i niesłowiańskie (żydowskie, greckie, łacińskie, germańskie, francuskie), które zdobyły popularność wraz z ugruntowywaniem się chrześcijaństwa, jakoś nie może się przebić do ogólnospołecznej świadomości. Trudno rodaków przekonać, że do tworów rodzimych należą tylko: Stanisław, Bronisław, Bogusław, Bolesław, Bogdan, Bogumił, Wojciech, Kazimierz, Sławomir, Mirosław, Wacław, Władysław czy przywołana wyżej Bożena, a te wszystkie Janki, Franki, Antki, Józki, Anki, Magdy i Kasie tylko brzmią swojsko dzięki rodzimym cząstkom słowotwórczym, ale ich proweniencja słowiańska nie jest.
Popularyzacja wiedzy o nazwach osobowych jest w tej sytuacji czymś bardzo ważnym w wymiarze ogólnopolskim. Dlatego z ogromną radością i nadzieją sukcesu czytelniczo-dydaktycznego witam dokonanie bliskiej mojemu sercu spółki autorskiej – Jerzy Bralczyk i Michał Ogórek – właśnie imionom poświęcone. Utalentowany pisarsko erudyta, uniwersytecki profesor, postać znana z prasy, radia i telewizji oraz równie błyskotliwy pisarz, felietonista, satyryk, także osobowość medialna – czyż można sobie wyobrazić lepszy tandem autorski?!
Zapewniam Państwa, że ich „Na drugie Stanisław. Nowa księga imion” to książka spełniająca wszystkie warunki wydawniczego przeboju, przylegająca zarazem do znanej formuły, że ucząc, bawi albo bawiąc, uczy. Napisana lekkim, przystępnym językiem, skrzy się humorem i niezwykłością skojarzeń, którymi dzielą się z odbiorcami obaj autorzy – skojarzeń literackich, historycznych, obyczajowych, kulturowych.
Bo też wyjątkowość dzieła Jerzego Bralczyka i Michała Ogórka na tym przede wszystkim polega, że przy całym swym stricte naukowym, encyklopedycznym charakterze, pozwalającym je określić mianem kopalni imponującej wiedzy historycznojęzykowej, powinno ono przyciągnąć do siebie mniej wyrobionych czytelników czy ludzi młodych kompozycyjnie uzasadnionymi i przylegającymi do głównego wywodu dygresjami osobowymi, związanymi z najpopularniejszymi postaciami świata mediów, nauki, kultury, polityki – żyjącymi i zmarłymi mieszkańcami polskiej zbiorowej wyobraźni. Zapewniam przy tym, że wszystkie te dygresje – na pewno lekturze sprzyjające – nie są tanimi chwytami marketingowymi, ale również zaliczyć je można do elementów książki intelektualnie wzbogacających człowieka pod każdym względem.
Gratuluję więc autorom i wydawnictwu świetnego doprawdy pomysłu. Przeczytałem tę książkę z niekłamanym zachwytem. Liczę na podobną reakcję rodaków!
Wrocław, wrzesień 2015Na początek. Żegnaj, Kurtyzano
Jerzy Bralczyk
Michał Ogórek
O Wydawać by się mogło, że imiona to nie jest taka znów poważna sprawa... Szczególnie, kiedy się słyszy, jak można dziś nazwać dziecko. Właściwie dowolnie.
B Zważ jednak, że rzeczy istnieją dopiero wtedy, kiedy zostaną nazwane. W pewien sposób więc i człowiek zaczyna swoje istnienie, gdy zostanie nazwany.
O Fakt, gorzej niż jako NN skończyć nie można.
B Tak, to bardzo niedobry stan istnienia jest. Tym bardziej proces wybierania imienia dla dziecka może – i powinien – być bardzo radosny. Oto przywołaliśmy na świat dziecko, a teraz – nadając mu imię – powołujemy je do istnienia po raz drugi. Podwójny akt stworzenia.
O I być może będzie cierpiało przez nas do końca życia. Co mogą potwierdzić najrozmaitsi Kewinowie, Nikoletty czy Syntie.
B Więc właśnie. Dlatego administracyjne ograniczenia są często potrzebne i co jakiś czas legislator próbuje opanować nadmierną swobodę, na przykład zakazuje nadawania imion ośmieszających lub zdrobniałych.
O Dzisiaj nawet zgrzybiali starcy bywają Radkami.
B Rada Języka Polskiego czasami jest proszona o opinię w sprawie imienia. Jakiś chłopiec miał się nazywać Belzebub, a jakaś pani córce chciała dać na imię Kurtyzana. Imię samo w sobie pewnie ładne.
O Brzmi nawet dostojnie. Nie tylko tak szczególne imię, ale też każde, naznacza nas na całe życie.
B To rodzice naznaczają nim swoje dzieci.
O Pewnie wszyscy oni chcieliby, aby te imiona ich potomstwo niosły. Nadają im więc choćby takie, jakie noszą aktualne gwiazdy estrady czy kina. Ale co zrobić, kiedy to są akurat jakieś Andżeliki?
B Należałoby temu zapobiegać profilaktycznie już przy gwiazdach. Gwiazdy szczególnie nie powinny nosić imion ośmieszających.
O Szczególnie ich wielbicieli.
B Z reguły dostaje się imię po kimś. Dawniej raczej po przodkach. Albo po bohaterach. Teraz raczej po bohaterach zbiorowej wyobraźni.
O W czasach globalizacji, kiedy ludzie swobodnie przenoszą się do innych krajów, a nawet na inne kontynenty, w zasadzie powodzeniem powinny się cieszyć imiona „międzynarodowe”: takie, które mają to samo brzmienie we wszystkich językach. Byłoby łatwiej. Na przykład Adam. Ale się tak nie dzieje...
B Zwycięża raczej potrzeba zaznaczenia swej odrębności.
O Imię określa więc nasze pochodzenie, opisuje środowisko, kraj, a nawet region, z którego się wywodzimy, aspiracje rodziny... Zdradliwa i śliska sprawa.
B Tym bardziej nasza książka „Na drugie Stanisław. Nowa księga imion”, w której nie tylko znaczenia imion rozszyfrowujemy, ale też ów śliski czasami, a czasami chwalebny kontekst objaśniamy, ma głęboki sens.
O Więc zaczynamy?
B Od A, jak...
O ...Adam?
B To chyba zbyt oczywiste.
O Więc?