- W empik go
Na przepadłe imię: kartki z nieskończonej trajedyi - ebook
Na przepadłe imię: kartki z nieskończonej trajedyi - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 183 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
* * *
La dove il Governo Russo fece assa-
sinare coi Knout questo martire della
Liberta i contadini hanno innalzato
sopra le dteppe una croce, che puo ve-
dersi di lontano, stendente le braccia
sopra un campo coperto di neve…….
…………………………………………………..
…………………………………………………..
Firmiamoci dinanzi a questa croce
piantata di sangue. Il pensiero si confon-
da, la festa dira, e par, che bruci tutta.
Se i Polacchi intendono questo, inten-
deranno ancora preche la nostra anima
e piena di onta, di amarezza e d'in-
cedutita……
Alexandro Herzen.
Lipsk.
1882.
Cieniom
męczenników polskich
kapłanów chrystusowych
Ściegiennego, Maćkiewicza, Iszory,
Sierocinskiego i Brzóski.
W wigilię Bożego Narodzenia pisać zaczynam do ciebie o tej, o… której powiedziałaś: że gdziekolwiek Polak się obróci, za nim idzie; oh! tak, idzie ona czoło wdowią obrzuciwszy szatą; zwrócisz się w prawo, ona przy tobie, w lewo, toż samo, zamknij oczy, ona pod powiekami przywartemi; otwierasz i czujesz, żeś pod jej wyciągniętem ramieniem, rzucasz się w piekło rozkoszy, ona zbolałe za tobą obraca oblicze, tarzasz w prochu przed Bogiem, ona na twoje usta przychodzi i każe milczeć o własnych cierpieniach, chwytasz pióro do ręki, ona cię otacza kołem widziadeł, z których każde nosi jej piętno na sobie, w miłości każe ci szukać znanego w kraju typu; dla wyrażenia najtkliwszych uczuć mowę ojczystą ci zaleca; kwiat nie ma uroku, jeśli nie połączony ze wspomnieniem woni, jaką rozlewał w ogródku twojej matki; muzyka tylko ta pociąga twoją uwagę, w której się motywa zasłyszane w dzieciństwie przypominają; w więzieniu otacza głowę twoją i sny spokojne sprasza, śród obcych każe ci mówić o sobie, przyjaźń to jedno ramię więcej na jej usługi, miłość to tylko jedno serce więcej do jej uwielbienia, nienawiść to ogień gniewu za krzywdę jej wyrządzoną, miłość rodzinna stapia się i ginie w jej miłości, miłości Boga bez współczucia dla jej nędzy podejrzaną; i któż jest ta ona, kto?…. Najnieszczęśliwsza z nieszczęśliwych, której całem bogactwem łzy twoje i twoich braci, ilu ich jest przerzucanych losem, jak pyły piasku, które wschodnie roznoszą burze; nie odłączysz się od niej przed grobem, nie oddzielisz i za grobem; do imienia twojego przywiązana przez wieki wieszać się bedzie na tobie, ozdabiać albo piętnować cień twój; na jej łonie urodzony, nie odwracaj się, nie uciekaj, nawet kiedy oszalejesz, kiedy wszystkie zmysły twoje obłąkają się, nawet i wtedy jak błyskawice będą przychodzić chwile jej widzenia i wtedy będziesz wyciągał ręce jak prorok, żeby długi monolog błaganiem wrogów o szlachetność, uderzeniem głowy o mur i śmiechem, śmiechem długim obłąkanych zakończyć.
O tej jednej, której imienia oby nikt nadaremnie nie wzywał, kart kilka pozostałych ze spalonego rękopisu spisywać zaczynam pod wieczór pogodny, ciepły, jak u nas bywa w kwietniu" kiedy wierzby pękają; słońce świeci na odkrytem niebie tak dobroczynnie jakby kusić chciało; zapomnij! zapomnij o chatach pod śniegiem, pod których drzwi mrozem pędzone ptactwo przychodzi szukać opieki przed wichrem i głodem, a z otwartemi wpada razem ze śniegiem, żeby konać u nóg miłosiernych istót królami ziemi nazwanych, a może nieszczęśliwszych od najbiedniejszego ptaka, nad którym Opatrzność rozciągnęła opiekę, której dla celów swoich, któż je pojmie? tym królom ziemi odmawia; zapomnij o tej siostrze opartej o okno; wychuchała okienko, rozdarła gmatwaninę kwiatów ręką mrozu narysowanych, przedarła się jak przez chwasty grobowe aż tam, gdzie jej miłość odbiegła i znalazła… pustkę… o nic, nie, każda miłość prawdziwa znajduje nawet w grobie, nawet w świecie anioła, któremu imię nadzieja, powróci razem z powiewem wolności, powróci… dzięki tobie siostro za twoje milczenie, za długie spojrzenia ciągnące w nieznajome sfery, dzięki tobie, tylko nie mów nikomu, bo to co jest świętem w tobie, straci woń, urok, jeśli się zamieni na pogadankę wieczorną, na toast przy stole biesiadujących; zostań ze swoją myślił o piękna i z nią spocznij na swojem biednem łóżeczku, a zamieni ci się na sen czarowny, na tę połowę czasu naszej egzystencyi, której przy końcu życia wszelka rzeczywistość imię przyjmuje, snem się także nazywając więcej tysiącem otwartych ran i przebytych bolów.
Ilość lat upłynęła od czasu, jak pożegnałaś te strony, dwa pokolenia przeszły od owych dni, zapomnij, imię twoje wliczone do epoki, która przeminęła, bracia żyjący nie przyznają się do ciebie, odgradzają murem wyobrażeń, jakoby tobie nieznanych, na twoje rysy spoglądają jak na skielety przedpotopowych ptaków, gdybyś powrócił, serca niegdyś twoich znajomych znalazłbyś zmienione, domku twojego nad Wisłą jużbyś nie odszukał, ani drzew, pod któremi ubiegło dzieciństwo twoje, burza je obaliła.
Zapomnij – z gwiazdą pierwszą wieczorną współziomkowie twoi zasiędą do wspólnej wieczerzy, ale śród nich nic szukaj ani twojej matki, ani braci, pod całunem śniegu na mogiłach chwieją się obdarte z liści drzewa, noc gwiazda tylko jedno zdaje się poruszać, jakby jedno miała serce, zresztą nikt ich nie zna… nikt nie wspomina.
Jeśli ja ciebie Ojczyzno zapomnę,
Niech mnie złe duchy zgniotą i ogarną;
A w chwili zgonu, w godzinie konania,
Noc wieczna niech mi jasności zasłania,
I niech twarz Boża dla mnie będzie czarną
Niech mnie nie przyjmie grób, ziemia wyrzuci,
Niech mnie omija ptak, robak nie toczy,
Niechaj nad grobem nikt się nic zasmuci,
A najpodlejszy pluje w moje oczy,
Jeśli zapomnę męki mego ludu,
Jeśli zmarnuję łzy me i wygnanie,
Jeśli ucieknę od polskich łez, trudu,
Spraw mi to Boże… Amen… niech się stanic…
Zapomnieć… na to słowo, na to jedno wszystkie się otwierają rany i każda krzyczy: Memento!… wszystkie radości i każda rzuca kamieniem wzgardy o niewdzięczność oskarżając… i oto przychodzi pod pióro nic arcydzieło sztuki, nic mniej nad to, przekleństwo na wszystkie arcydzieła przychodzące na świat jak zalotnice, których celem życia oplatać się gierlandą… kwiatów serc ludzkich na to tylko, żeby je uśmiechem pychy obdarzyć i podeptać w biegu za drugimi, przekleństwo na pyszne duchy, którym sława zaślepiła oczy i odsunęła od ciszy wieszającej się na płotach chaty ubogiej i od wyrazu piękności na obliczu najmniej obdarowanego od Boga; przekleństwo na wszelkie imię i na wszelki czyn, do którego domieszało się słowo. Ja, z ręka do Boga podniesioną powiadam ci przyjaciółko moja: wolny jestem, co na jedno wynosi, jak nie ma mnie, są tylko głosy, które się przez usta moje wydobywają, głosy znane domagające się dokończenia przez usta najbiedniejszego pieśni, której przed grobami nie dokończyły.
O poemata polskie, w was tylko tyle jest presyi, ile poematami nie jesteście. Serce, co was wydaje, niech nie zapomina, że jest w grobie Ojczyzny – Serce to… choć mu ciężko i nieznośnie, Jak gąbka we krwi umaczana rośnie.
Temu, co ci przynoszę, nie daję szumnego tytułu poezyi, jest to gamma jęków jednego kraju i czasu, czytaj je, a jeśli serce twoje uderzy silniej, będzie to dowodem, że glosy przychodzące na usta nie przeszły przez rozbitą harfę.Żadnego tu uroku formy poetycznej akcent dni naszych niech będzie takim jakim był, iękiem rzeczywistości, której cała poetyczność w tragiczności chwili.CIENIE SYBIRYJSKIE
Z OPOWIADANIA POWRACAJĄCEJ Z WYGNANIA.
O Jenisieju, Jaiku i Oko…
Jakże tam wkoło rozłożnie, szeroko,
Szkoda, że w górę wzlecieć wzrok nic może,
Bo chmury wiszą, co mu drogę grodzą:
Z Carskiego Carstwa w jasne Carstwo Boże
Ciągnących więźni oczy nie przechodzą…
Jakiż to młody kraj i zawsze świeży,
Północna zima wszystko ścina w głazy;
Polak tu pewnie ojczyzny doleży,
Ztąd wnuki przodków przyjdą brać obrazy…
Nie trupy czarne, a statuy białe.
Z pod wiecznych śniegów podniosą nakrycia,