- W empik go
Na przyzbie - ebook
Na przyzbie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 208 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z tej mojej przyzby…
… patrzę w świat!
Naokół biało…
i biało…
Byleby do tych niskich chat
Mej drogi nie zawiało.
Z tej mojej przyzby…
… patrzę hen!
Naokół smutno…
i smutno…
Ziemia, jak ony biały len!
Bielone nikiej płótno!
Z tej mojej przyzby…
… patrzę w dal…
Wichura wieje…
i dzwoni…
Hej! tego, zaczem sercu żal!
Nie zgonić we sto koni!
Z tej mojej przyzby…
… patrzę w świat!
Naokół biało…
i biało…
Byleby do tych niskich chat
Mej drogi nie zawiało.
Z tej mojej przyzby…
byłem mógł Przez one zaspy…
… zawieje…
Trafić ze śpiwką w niski próg
Ze śpiwką na nadzieje!
Z tej mojej przyzby…
byle sił Starczyło, zima.,.
nie zima.
Obująć każdy ziemi pył
I co się na niej trzyma!
Z tej mojej przyzby…
wzdłuż i wszerz Przelecieć ziemię…
tą całą…
I zatknąć, jak przydrożny krzyż
Co serce wyśpiwało!
Z tej mojej przyzby…
… patrzę w świat…
Naokół – biało…
i biało…
Byleby do tych niskich chat
Mej drogi nie zawiało!TYSIĄC DZIEWIĘĆSET SIÓDMY…
Ale niech żywi nie tracą nadziei…
J. Słowacki.
W Poznańskiem – na tej ziemi, co tęskni i marzy
Na ziemi starych grobów i nowych cmentarzy.
Jakby nie chciał z uścisku wypuścić ofiary –
Po drodze do Niebytu złożył się Rok stary…
Kona…
Już mu ostatnie policzono tchnienie.
Pierś lodnieje, krtań głuche wydaje rzężenie,
Już ręce, krwawe gwałtem, zwisają bezwładnie,
Już mu się mrok wieczności na źrenicach kładnie,.
Już krucy nad nim kraczą w śnieżystej zamieci!
On jeszcze chce posłuchać: płaczu matek, dzieci
Obaczyć krzywdy, zbrodnie, które hojnie posiał…
Dźwiga się, chociaż potem śmiertelnym orosiał,
Resztę złowieszczej woli przed zgonem wytęża,
Zaciska dłoń łupieżcy, przeguby wypręża.
Jakby chciał na tę ziemię, chociaż widmem wrócić
Do usypanych mogił, garść nowych dorzucić!
I pięść złowrogą kata wyciąga nad nami…
Nagle drgnął.
Za dziesiątą rzeką, za górami
Ztąd właśnie, gdzie ból zawarł w żelazne wierzeje,
Wstaje świt nowy, złoty, nowa zorza dnieje!
Na grobach, na kurhanach, jak rosa poranna –
Migocą łzy dziękczynnie! brzmi Ludów hosanna!
Słyszy: Wojna! bój święty!
… Z północy, z zachodu,
Z południa ciągną tłumy, naród do narodu!
Przystają pierś do piersi, ramię do ramienia.
Łączą się bratnie echa, myśli i wspomnienia!
Już oręż, co najlepszy, z skarbca wydobyty…
Ten niesie swoje prawa, ten pieśni, ten myty,
Ten krew przodków przelaną, ów pradziadów cnoty!
Nad orężem jak sztandar, nowych zórz świt złoty!
Wieją chorągwie z tęczy, aż do tronu Boga!…
Ludy ciągną… każdemu jego własna droga,
A cel jeden, i jedno wodza wszystkim miano:
Sprawiedliwość!
Wkroczyły w ziemię krwią polaną.
W ziemię płużoną potem, przesiąkniętą łzami…
Stary rok drży…
Już burzą, co stawiał latami.,.
Już w ruinach, przemocy i gwałtu pomniki!
Już słychać dobrej woli zwycięskie okrzyki!
Bezprawie skuto w więzy, otwarto ciemnice…
Biegną na świat wszechludzkie bóle i tęsknice
Dumania i marzenia dławione łańcuchem.
Promienieją, swobody ożywione duchem!
Lecą i po bezprawiu zacierają tropy.,.
Już prawo wzięło klucze do ludów Europy!
Już od pieśni Szylera, jak głowa Meduzy,
Ostatni posąg gwałtu rozpada się w gruzy,
Ostatni Bismark w prochy! Już świat lżej oddycha.
Już tylko z ziemi Piastów ostatnia łza cicha
Płynie przez wydzierane zagony i niwy
Wieszcząc wszelkiej Niedoli tryumf sprawiedliwy!
Już tylko ta ostatnia błyszczy się w przezroczy…
"Stary" drgnął… Pikelhaubę nasunął na oczy,
Zgrzytnął po raz ostatni wargi złowieszczemi
I skonał… przysypany grudką polskiej ziemi.
PODZWONNE .
Pamięci przedwcześnie zgasłego w Zakopanem
litewskiego poety Jana Biliunasa…
Nie znałem twojej twarzy z zadumą na czole,
Ani oczu zamkniętych na tatrzańskim szczycie,
Ale znam taką twardą, jako twoja, dolę
Co ci na strunach lutni przełamała życie,
Znam ciche bojowanie bezprzerwnego trudu,
O pieśń dla swojej ziemi, pieśnią swego ludu!
Nie znałem twojej twarzy – wiem, że smutną była…
Nie znałem twoich oczu – patrzyły żałośnie…
I wiem, że ci przedwczesna znaczona mogiła.
Jak wszystkiemu, co z bólu urodzone, rośnie
I pada nim się głuszą zwątpienia uzbroi, –
Boś śpiewał ziemi, ludziom… jak moja, jak moi!
I wiem, że takie pieśni zwykły chodzić światem,
Jako on żebrak wiejski o proszonym chlebie,
I wpierw nim jaka dusza ozwie się im bratem,
Sto gromów je przytłumia, tysiąc szyderstw grzebie.
Lecz, choćby jedno echo gdzieś w sercu przeżyło,
Już warto za pieśń taką zapłacić mogiłą!
Bo może kiedyś, kiedyś o jakim rozświcie,
Kiedy przyszłość dzień jasny nad ziemią rozwinie,
Wichr halny pieśń uśpioną na tatrzańskim szczycie
Przeniesie i rozbudzi w Kowieńskiej dolinie –
I całą wielką przestworz jej dźwiękiem zobręczy,
Niby wstęgą barwistą bratniej ludów tęczy!KAJ-ŹEŚ TY?… KAJ.
Kaj-żeś ty?… Kaj?
Ty wszyćko moje! marzone
O młodych dniach!
Kiedym miał słonko złocone
Zjawą i w snach,
Gdy mi się śniło, maiło
Na wieczny maj…
Kaj-żeś ty śnione, prześnione?
Kaj-żeś ty moje marzone?
Kaj-żeś ty?… Kaj?
Kaj-żeś ty?… Kaj?
Ty moje wszyćko! kochane
Z dziecinnych lat!
Gdym w białą stroił sukmanę
Cały mój świat!
Gdy mi się śniło, płużyło
U rolnych staj…
Kaj-żeście role orane?!
Kaj-żeś ty wszyćko kochane
Kaj-żeś ty?… Kaj?
Kaj-żeś ty?… Kaj?
Ty moja wiaro dzieciny
Na lepsze dni!…
One roztęczne krainy
Bez ludzkiej łzy!
Co mi śniły, roiły
Z baśni i baj…
Kaj-żeś ty wiaro dzieciny?
Obłoczku w Trójcy Jedynej?!
Kaj-żeś ty?… Kaj!W ZADUMIE.
Smutno mi Boże!
Dola czy niedola,
Szczęsni, nieszczęśni byliśmy, lecz czyści –
I szliśmy w pole i wracali z pola
Bez nienawiści…
Że dzisiaj kamień przerósł bratnie zboże –
Smutno mi Boże!
Onego czasu strumień krwi wylanej
Miał w sobie żyzność na dobro macierzy,
I w bohaterskie urastał kurhany
I w grób rycerzy…
Że dziś jej szkarłat płynie na rozdroże –
Smutno mi Boże!
Smutno mi Boże!
W pośród klęsk i jęku
W wichurze losów i nieszczęść zawiei,
Nieśliśmy zawsze jasną tarczę w ręku