- W empik go
Na wędkę: fotografja bez retuszu - ebook
Na wędkę: fotografja bez retuszu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 205 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WOŁODY SKIBA.
NA WĘDKĘ.
FOTOGRAFJA BEZ RETUSZU.
LWÓW.
Nakładem Wydawnictwa Mrówki.
Czcionkami „Dz. Iw.” Dra H. Jasieńskiego.
1869.
I.
Zaprawdę niktby naszego bohatera nie nazwał Antynousem. Był to człowiek mogący mieć około lat czterdziestu, wzrostu wysokiego, wyniosłego nieledwie, zbudowany massyw, szerokości w plecach niemałej, ruchów zastosowanych do całej postaci, zbyt ciężkiej i niezgrabnej, ażeby nawet przy najszczerszej chęci cokolwiek elegancką i przyjemną okazać się mogła.
Fizjognomja była jedną z tych typowych, o których na pierwsze zaraz ujrzenie niepodobna nie powiedzieć, że są moskiewskie. Nos przypłaszczony, szeroki w osadzie, a od dołu dosyć zadarto obciosany, niskie czoło, bardzo wydatne wargi, których grubości nawet dość bujne wąsy utaić lub zmodyfikować nie mogły, małe, siwe oczki, ciemna, brudno – miedzianego koloru cera, włosy przystrzyżone podług kazionnej miary, otóż i wszystko prawie, jeśli dodamy do tego policzki, na których, pomimo że im mięsistości nie brakło sterczały po obu stronach nosa, na połowie jego odległości od uszu niemałego rozmiaru, dwie wielkie wypukłości kościste.
Rzeźbiarzowi byłoby bardzo łatwo uplastycznić jego postać w posągu. Marmuru karraryjskiego mógłby sobie oszczędzić, zastępując go odpowiednich rozmiarów
Uocem drzewa, dłuta mógłby Die tępić, bo kilkanaście ciec siekiery wykonałoby czego trzeba. Sztuka nie potrzebuje zadawać sobie więcej kłopotu z odtwarzaniem takich postaci, niż go sobie zadała natura przy ich rworzweniu.
Jeżeli natura nie bardzo się siliła nad wykończeniem jego rysów, to i rodzice nie bardzo sobie łamali głowę nad obmyśleniem mu imienia. Nazwali go Iwanem, tak jak się nazywał jego ojciec i ojciec ojca, którzy i… pokolenia w pokolenie byli Iwany Iwanowicze, jak daleko tradycje rodu Chwostowów sięgały, tradycje te bowiem niosły, że protoplasta tego rodu, żyjący jeszcze za czasów Borysa Godunowa prapra-prapra……Chwost, był takie Iwanem Iwanowiczem, miał jakieś bliskie stosunki z Bitiagowskim i Kaczałowem, którzy zabili carewicza Dymitra, i przez to imię swoje w dziejach upamiętnił.
Potomkowie tego prapra-pra-Chwosta już się nie nazywali Chwostami, lecz Chwostowami, chociaż i nadal przechowali tradycyjne imiona chrzestne, ale do zabijania carewiczów nie mieszali się więcej, więc też głucho o nich było w historji.
Dopiero nasz ostatni Iwan Iwanowicz Chwostow miał swoje imię upamiętnić, jeśli nie w dziejach politycznych, to w historji obyczaju moskiewskiego wynalazku nowej metody zamieniania ludzi w powolne i posłuszne niewolnicze narzędzia.
Ale nie uprzedzajmy wypadków i nim to odkrycie Iwana Iwanowicza Chwostowa opowiemy, opowiedzmy jak do niego przyszło. Wielkie bowiem odkrycia nie przychodzą na świat gotowe, jak Minerwa z głowy
Jowisza, potrzeba jest matką wynalazków i ten więc wynalazek ona spowodować musiała.
"Urodzony w wołogodzkiej gubernji… gdzie jego ojciec posiadał kilkuset duszową majętność, Iwan Iwanowicz rozpoczął swoją karjerę od służby wojskowej. Była właśnie kampanja węgierska kiedy wstępował do wojska, posiano go wiec do Węgier i tam stal oficerem, w wojnie krymskiej awansował na kapitana, a w powstaniu polskiem 1863 r., przeciw któremu walczył będąc majorem, omal nie awansował wyżej jak pragnął. Któryś z mnóstwa dowódców partyzanckich oddziałów w jakiejś drobnej potyczce przypadkowo stał się panem jego osoby, a że to było właśnie w kilka dni po ogłoszeniu przez rząd powstańczy prawa odwetu, za dobijania rannych i egzekucje jeńców jakich się dopuszczali massowo moskale, więc dla przykładu i postrachu postanowił go powiesić.
Nagły tylko alarm nie pozwolił wykonać tego postanowienia. Nie wielki oddział partyzancki pierzchnąć musiał przed nadchodzącą dziesięć razy liczniejszą siłą i to ocaliło majora Iwana Iwauowicza.
Nadchodzące wojska białego cara znalazły go na skraju lasu, omdlałego, z grubym postronkiem w węzeł zawiązanym około szyi, leżącego na ziemi. Koniec postronka przerzuconym był przez jeden z konarów dęba. Wszystko świadczyło, że gdyby pomoc niespodziewana pięć minut jeszcze nie przybyła major Chwostow znalazłby się tak wywyższonym, że już nogami ziemi nie byłby dosięgał.
Zaledwie dotrzeźwiwszy omdlałego odstawiono go co prędzej do powiatowego miasteczka, z powiatowego do gubernjalnego, a z gubernjalnego do Warszawy.
W Warszawie major Chwostów stawić się musiał w sztabie głównym, przybrany w mundur uroczysty. Mnóstwo jenerałów pełnych i niepełnych podchodziło doń po kolei i winszowało mu jego męztwa, aż wreszcie jeden najpełniejszy ze wszystskich zbliżył się doń i odczytał następujący reskrypt głównodowodzącego trojakami, które wciągu półtora roku zdołały wreszcie dotrzymać słowa, że powstanie polskie zgniotą w dzieOJĆ dni:
"Major Iwan Iwanowicz Ohwostow za odznaczenie się nadzwyczajnem męztwem w krwawej potyczce pod Białodębami, w której wzięty w niewolę przez buntowników zimną krwią i odwagą swoją wyrwawszy się im i przeszedłszy na stronę naszą dokazywał cudów waleczności i głównie przyczynił się do zwycięztwa… przy czem buntownicy pozostawili na placu boju 188 poległych i unieśli z sobą najmniej trzy razy tyle rannych, my zaś mieliśmy tylko jednego żołnierza skaleczonego w mały palec lewej ręki… otrzymuje order św. Jerzego klasy III. i zostaje awansowanym na podpułkownika."
Iwan Iwanowicz słuchając omal się nie przeżegnał i nie zawołał Hospodi pomiłuj! Wiedział on jak najlepiej że pod Białodębami nie było żadnej bitwy, nikt nie zginął, żaden żołnierz w lewy palec skaleczonym nie został; miał tyle rozsądku że rozumiał iż oddział, który go chciał wywyższyć licząc ledwie 40 ludzi nie mógł stracić 188 zabitych i trzy razy tylu rannych, zdumiał się więc nad talentem z jakim jego katastrofa i odbicie w zwycięztwo takie walne przemienionemi zostały. Zbyt przecież chlubne spotykały go nagrody za męztwo "o którem dowiadywał się dopiero, i zbyt dobrze znał subordynacją wojenną ażeby miał protestować przeciw opisowi wypadku, na którym wychodził tak świetnie.
Radość jego jednakże nie była nie zachmurzoną dnia tego.
Wkrótce po odczytaniu reskryptu inny jenerał, także bardzo pełny, zbliżył się do podpułkownika Chwostowa, trącił go lekko w majorskie jeszcze szlify i poprosił z sobą na stronę.
Podpułkownik Chwostów wyprężył się jak struna, po sołdacku… poszedł, z jakiemś smutiiem w sercu przeczuciem.
Gdy się zualeźli sami jenerał odezwał się w te słowa:
– Winszuje wam awansu… panie podpułkowniku.
– Najpokorniej dziękuję, wasze prewoschoditielstwo, – odrzekł z uszanowaniem Iwan Iwanowicz.
– Sądzę jednak, – mówił dalej jenerał, – że mógłbyś pan odrazu awansować na pułkowuika.
– Jakim sposobem, wasze prewoschoditielstwo? Podając się do dymisji.
Wiadomo, że przy dymisji w moskiewskiem wojsku udziela się wyższy stopień.
Iwan Iwanowicz oczy wytrzeszczył.
– Ja chciałbym służyć carowi i hosudarstwu, wasze prewoschoditielstwo, – szepnął.
* Jenerał się nachmurzył, widząc że go podwładny nie umie czy nie chce zrozumieć.
Pan możesz służyć w służbie cywilnej, w wydziale naukowym, – odrzekł sucho.
– Ja nieuczony, panie jenerale, – z przerażeniem odpowiedział Chwostow.
– Jaż o tem pierwszy wiem, – odparł jescze niechętniej zwierzchnik, –ale pan żołnierz – jak panu i każą być uczonym, to będziesz.
– Będę, wasze prewoschoditielstwo… jednakże wołałbym…
Jenerał tupnął uogą.
– Chcesz pan koniecznie… – zawołał i uniesieniem, to panu powiem dla czego to niepodobne. Pan zbezcześciłeś naszą armją…
– Ja?! – zawołał Iwan lwanowicz zdumiony.
– Dałeś się wziąść do niewoli kilkunastu prawie nieuzbrojonym chłopom, dałeś sobie stryczek włożyć na szyję… zemdlałeś gdy ci go włożono… no? teraz rozumiesz pan?… chcesz zostać zaraz pułkownikiem?…
– Słuszajus. wasze prewoschoditielstwo, – drżącym głosem przystał na wszystko nieszczęśliwy podpułkownik.
– Ą więc… tu prośba o odstawkę… podpisz pan. Chwostow ujął pióro i podpisał.
W kilkanaście dni potem doręczono mu ekspedycją oznajmujacą że otrzymuje dymisją w stopniu pułkownika z mundurem.
II.
Od tego czasu Iwan Iwanowicz jeszcze serdeczniej znienawidził Polaków, i nie dziwimy się temu, miał bowiem ważną przyczynę. Być pułkownikiem w wojsku moskiewskiem jest to być na drodze do porządnej fortuny, na wydatkach pułku zawsze tyle można oszczędzić, że już nie trzeba drżeć o starość. Ranga pułkownika była jedynem jego życia marzeniem, dla niej służył, do niej wzdychał, jej się spodziewał, śnił o niej. Tymczasem został pułkownikiem, lecz pułkownikiem in partibus, – pułk, ową dojną krowę co miała go zbogacić, przeklęci miatieżniki zawiesili na postronku na dębie, tak wysoko, że o dostaniu się do niego nie mógł już nawet marzyć Iwau Iwanowicz. Licząc na to, że kiedyś w randze pułkownika powetuje swe straty, Chwostow żył hucznie i porządnie nadszarpał swoją fortunę, tym więc bardziej musiał żałować swoich zawiedzionych nadziei.
Nie było teraz innego sposobu dla niego tylko szukać nowej karjery na drodze wskazanej przez zwierzchnika. Powstanie zbliżało się do końca, można było przewidywać, że po gospodarstwie wojskowem w pokonanym orężem kraju administracja cywilna moskiewska zacznie przewracać wszystko do góry nogami i obławiać się na zwyciężonych. Rada polnego jenerała była jak się pokazywało niezłą. Iwan Iwanowicz, po – stanowił wstąpić w służbę cywilna, po uczonomu wie – domstwu.
Żeby prędzej i lepsze otrzymać miejsce postanowi użyć wszystkich środków protekcji do jakich mu jego stosunki i stopień pułkowniku uciec się pozwalały.
Pojechał sani do Petersburga, nie oszczędzał pieniędzy jakie mu pozostały na datki, łapówki i podarki, żadnej faworyty ministra nie pominął, nawet psom wysokich prewoschoditielstw kłaniał się nisko.
Zabiegi te długo nie odniosły skutku, me dla tego, żeby miano zbyt niskie wyobrażenie o zdolnościach Iwana Iwanowicza… rząd moskiewski na zdolności nie zważa, ale dlatego, ze Iwan Iwanowicz miał wysokie wyobrażanie o zdolnościach swoich i nio myślał przestawać na lada posadzie.
X. Mszcie po niemałych trudach, dopiął tego… że mu ofiarowano miejsce, które um się wydało odpowiedniem, to jest takie na którem mógłby nie żałować, że nie miał pułku.
Zawiązywano komitet urządzający dla Kongresówki i dano mu w uim posadę. Nie była to żadna z posad naczelnych, lecz czyż może być miejsce nie dość korzystne, w instytucji mającej nieograniczenie rządzić w kraju podbitym i wyznaczać sobie pensje oraz tak zwane po moskiewsko okłady według własnego upodobania.
Pułkownik Chwostow przyjał i powrócił do Warszawy sowitą sumą pod tytułom kosztów podróży zaopatrzony na drogę.
Z rozdziału czynności komitetu bohaterowi naszemu powierzano po kolei rozmaite jedne mniej drugie więcej zyskowne.
Jemu oddane zostało do zreformowania przemianowanie miast polskich według fantazji na kroj moskiewski, jego też tylku próżniactwu i niezbyt lotnej wyobraźni zawdzięczamy, że te zmiany nie są radykalne i powszechne.