- W empik go
Nadchodzi poranek. Aleppo, Syria. Naprawić dom, uleczyć serce - ebook
Nadchodzi poranek. Aleppo, Syria. Naprawić dom, uleczyć serce - ebook
22 grudnia 2016 roku. Po nasileniu się walk i istnym gradzie pocisków, który zdaje się nie mieć końca, nagle odgłosy wojny milkną. Aleppo zostaje ogłoszone „miastem wolnym”. Wydaje się to snem: można znów zacząć chodzić bez lęku po ulicach miasta. Czy wojna rzeczywiście się skończyła? Sen trwa krótko. To prawda, najostrzejsze walki przeniosły się gdzie indziej, ale miasto leży w gruzach, a ludzie są wyczerpani…”
W tym miejscu ojciec Ibrahim, franciszkanin i proboszcz z Aleppo, podejmuje wątek swej opowieści. O ile w poprzedniej książce „Tuż przed świtem” opowiedział o życiu pod oblężeniem, z ciągłym zagrożeniem ze strony pocisków i snajperów, o tyle teraz wprowadza nas w wielkie dzieło odbudowy. Do odbudowania są liczne domy, kościoły i meczety, ale przede wszystkim trzeba odbudować osobę. Ran jest wiele: jedne widać wyraźnie na każdym rogu ulicy, inne pozostają ukryte w sercach osób i w relacjach społecznych na każdym poziomie.
„Przyszłość przesłonięta jest gęstymi chmurami. Wiemy, że wojna jest długa. Ale jesteśmy pewni zwycięstwa życia nad śmiercią, miłości nad nienawiścią. Nasze serce pozostaje otwarte. Czujemy się odpowiedzialni za bycie mostem pojednania, przebaczenia, pokoju”.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8127-234-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Najdrożsi przyjaciele, bracia i siostry,
właśnie ukazuje się nowa, druga książka opowiadająca o życiu w Aleppo. To, co macie w ręku, jest dla mnie czymś znacznie ważniejszym niż książka: to znak komunii, jaka łączy przeżywających przeróżne koszmary mieszkańców Aleppo z każdym mężczyzną i każdą kobietą na świecie, a zwłaszcza z cierpiącymi.
Książka ta została napisana również po to, aby umocnić więzi zadzierzgnięte w ostatnich latach z wieloma przyjaciółmi, którzy się modlili za nas, i którzy strzegą w modlitwie i sercu każdego mieszkańca Aleppo oraz Syrii, przeobrażonej już w dramatyczne peryferie egzystencjalne. Wielu przyjaciół z sercem „rozszerzonym” przez łaskę pyta o nas, o nasze życie, nasze rany i nadzieje. Karty tej książki dają wyraz naszemu pragnieniu pogłębienia komunii ze wszystkimi, aby być „jednym sercem i jedną duszą”.
Pragnę z całego serca podziękować wydawnictwu Edi zioni Terra Santa, w osobie dyrektora Giuseppe Caffullego, za entuzjazm i zaangażowanie włożone w głoszenie radości zmartwychwstania oraz opowiadanie o misji franciszkanów z Kustodii Ziemi Świętego, od 800 lat obecnych na Bliskim Wschodzie, ziemi położonej na skrzyżowaniu dróg historii i wiary, ale także ziemi zranionej i krwawiącej.
Chcę w szczególny sposób podziękować Elenie Bolognesi, która z żarliwą miłością do Syrii, jej ludzi i jej Kościoła, wytrwale pracowała nad realizacją tej książki. W tym celu przyjechała nawet do Aleppo, aby być nade wszystko świadkiem orędzia nadziei, wiary i miłości, którym żyjemy codziennie w tej „umiłowanej i umęczonej Syrii”.
Nie mogę zapomnieć także o przyjaciołach, Ricieluisie Carugatti, Luigim Magnolim i Giannim Mereghettim, którzy od lat pracują nad zbieraniem i rozpowszechnianiem materiału stanowiącego punkt wyjścia dla tej i poprzedniej książki (wystąpienia, listy, wywiady…), i którzy okazali cenną pomoc na etapie przygotowania tekstu do druku. Pragnę wyrazić im całą moją wdzięczność i serdeczność.
Wreszcie dziękuję każdemu z was, drodzy czytelnicy, którzy bierzecie sobie do serca to, co dzieje się w tej naszej cząstce świata, cząstce pełnej mroku i ciemności, ale także „niestworzonej Światłości”.
Z życzeniem wszelkiego pokoju i dobra
brat Ibrahim OFM
Aleppo, maj 2018WPROWADZENIE
STRÓŻU, KTÓRA TO GODZINA NOCY?
Noc w Aleppo jeszcze się nie skończyła.
W marcu 2011 roku Syria pogrąża się w kryzysie, który stał się znany jako „arabska wiosna”, i który zaraził kraje arabskie od wschodu do zachodu. W Syrii od razu rozpętał się otwarty konflikt, który stopniowo objął wszystkie regiony kraju.
Noc Aleppo zaczyna się w lecie 2012 roku, kiedy to uzbrojone oddziały sprzeciwiające się Assadowi zdobywają strategiczne punkty na północy miasta. Od tej pory dzień po dniu sytuacja stopniowo się pogarsza. Grupy zbrojne plądrują i zrównują z ziemią 120 zakładów produkcyjnych w Aleppo, które do rozpoczęcia wojny było uważane za główny ośrodek przemysłowy i handlowy całej Syrii. Następnie zamykają główne drogi dojazdowe do miasta i przejmują kontrolę nad sześćdziesięcioma procentami miasta, podczas gdy pozostałe czterdzieści procent, włącznie z większością dzielnic chrześcijańskich, pozostaje pod kontrolą sił rządowych.
Zaczyna się długie i wyczerpujące oblężenie. Brakuje wody i prądu, brakuje jedzenia i paliwa koniecznego do ogrzewania oraz do uruchomienia generatorów prądu, które pozwoliłyby mieć choć przez krótki czas trochę energii elektrycznej.
Wszystko to ojciec Ibrahim Alsabagh, franciszkanin i proboszcz wspólnoty obrządku łacińskiego w Aleppo, opowiedział z punktu widzenia oblężonych cywili w swojej książce „Tuż przed świtem” (wyd. polskie, Pelplin 2017). Obecna publikacja jest w pewnym sensie kontynuacją tej poprzedniej.
Opowieść podejmuje wątek przerwany jesienią 2016 roku. Jest to czas wielkiego napięcia: siły rządowe Baszara al-Assada, wspierane przez rosyjskie lotnictwo i szyickie bojówki libańskiego Hezbollahu, przystępują do ostatecznej ofensywy w celu odzyskania wschodniej części Aleppo. Cywile pozostali w mieście, stanowiący około jednej trzeciej ludności sprzed wojny, usiłują stawić opór pod gradem pocisków i bomb wszelkiego rodzaju.
22 grudnia, po kolejnym zaostrzeniu walk i rozpowszechnieniu niepotwierdzonych pogłosek, Aleppo zostaje ogłoszone „miastem bezpiecznym”. Szybko rzeczywistość okaże się nieco inna: w niektórych dzielnicach miasta nadal toczą się walki i panuje silna obawa, że powtórzą się znane już scenariusze, jak w Iraku czy Homs, z samobójczymi zamachami i akcjami. Tymczasem w strefach okupowanych przez zbrojne bojówki zostają znalezione obfite zapasy broni i żywności, a więc jest oczywiste, że oblężenie mogłoby trwać miesiącami.
Jakie Aleppo zostało wyzwolone?
Jakby budząc się po długim koszmarze, mieszkańcy Aleppo powoli zaczynają sobie uświadamiać, co zostało z ich miasta. W siedemdziesięciu procentach jest ono całkowicie zniszczone, w tym fabryki, infrastruktura, szpitale. Brakuje wody, brakuje prądu, lira syryjska uległa dewaluacji, nie ma pracy, bardzo wielu ludzi straciło domy i nie mają nawet co jeść. Ale trzeba zaczynać od początku.
O ile pierwsza książka ojca Ibrahima była smutnym dziennikiem życia pod oblężeniem, o tyle ta druga opowiada o nowym etapie, pod pewnymi względami trudniejszym – odbudowie. Aleppo przestało być w centrum zainteresowania międzynarodowych środków przekazu. W czasie gdy piszemy, oczy świata są zwrócone na Damaszek i Ghoutę, gdzie rozgrywa się nowa tragedia podobna do tej, która wcześniej dotknęła Aleppo. Spadające bomby odbijają się szerszym echem. Tymczasem w Aleppo ludzie nadal umierają, a sytuacja kryzysowa wcale się nie skończyła.
Wystarczy przejść się ulicami jego dzielnic, ale nie tylko tymi, gdzie wszystko jest zniszczone i gdzie nieskończone morze milczących ruin świadczy o szaleństwie ludzkiego okrucieństwa. Trzeba zarezerwować sobie trochę więcej czasu i przespacerować się po dzielnicach, które próbują zacząć życie na nowo. Uderza pozorny spokój w mieście, które nigdy spokojne nie było. Przeciwnie, Aleppo było miastem w wiecznym ruchu, również nocą tętniło życiem. To miasto było pulsującym sercem syryjskiej gospodarki. Dziś w Aleppo chodzi się ulicami bez żadnych problemów, jednak wieczorami pogrążają się one w niemal zupełnych ciemnościach tak, że gdy tylko zapada wieczór, zaczyna się przez nikogo niewyznaczana, swego rodzaju „godzina policyjna”, i wszyscy wracają do swoich domów. Nikt nie przechadza się po ulicach. Trudno zapomnieć o obecności dżihadystycznych bojówek, które trzymały w szachu całe miasto za sprawą swoich pocisków i snajperów.
Jaka przyszłość czeka chrześcijan z Aleppo?
Na pierwszy rzut oka opowiadanie ojca Ibrahima zdaje się mieć konkretną perspektywę: wspólnotę chrześcijańską w Aleppo, a w szczególności wspólnotę katolicką obrządku łacińskiego. Kiedy jednak wczytamy się uważnie w karty jego opowieści, zauważymy, że w sercu franciszkanina jest po prostu człowiek cierpiący, bez względu na jego religię i obrządek, stworzony na obraz i podobieństwo Boże, zraniony w swej godności. Jego parafia pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu znajduje się w Azizieh, dzielnicy w zachodniej części miasta, ale jest to w odległości kilkuset metrów od stref, które były okupowane przez dżihadystyczne bojówki, w szczególności od dzielnicy Jdeyde w sercu starożytnego miasta Aleppo, należącego do światowego dziedzictwa UNESCO. Jest tam bardzo dużo kościołów i starożytnych budowli, które zostały poważnie uszkodzone, o ile nie całkowicie zniszczone.
Trudno zauważyć tę niebezpieczną bliskość, jeśli nie przejdzie się pieszo kilkuset metrów. Wielu twierdzi: „Z okien naszych domów mogliśmy słyszeć ich głosy… Wołali: Allahu, akbar”. Nieprzyjaciel o krok: nieprzyjaciel, który doskonale wie, gdzie jesteś, i może cię uderzyć w każdej chwili, tak jak to się działo w dokładnie zaplanowanych i przemyślanych momentach, na przykład w dniach Wielkiego Tygodnia.
Kościół parafialny św. Franciszka został zaatakowany w niedzielę podczas wieczornej Mszy. Było to 25 października 2015 roku. Dzień, godzina i cel (kopuła) zostały wybrane z najdrobniejszymi szczegółami. Lecz oto cud: nikt nie zginął, tylko około dwudziestu osób zostało lekko rannych, i życie wspólnoty toczy się dalej. Następnego ranka rozbrzmiewają wielkie dzwony. Żadnej Mszy nie odwołano, ani przedtem, ani potem.
Wyjechać czy zostać?
W ciągu tych lat wojny i ciemności wielu wyjechało, lecz nadzieja nigdy nie ustała, i ci, którzy zostali, nadal żyli i pracowali, mocni nadzieją wbrew nadziei (por. Rz 4, 18). Nadzieję tę od razu przekuli w czynną solidarność, otwartą na wszystkich potrzebujących, chrześcijan każdego wyznania i muzułmanów.
Pokusa emigracji wciąż pozostaje bardzo silna. Choć pociski przestały spadać na chrześcijańskie dzielnice Aleppo, to jednak warunki życia są bardzo trudne. Ludność próbuje zaczynać życie na nowo, o czym przekonuje każda kartka tej książki, lecz wyzwania są liczne i każdego dnia dochodzą do nich kolejne. Sytuacja ekonomiczna, korupcja coraz bardziej zakorzeniona w każdym sektorze życia cywilnego, brak podstawowych usług, niepewna przyszłość kraju: wszystko to i wiele jeszcze innych czynników przyczynia się do tego, że pozostanie w Aleppo pod wieloma względami staje się wyborem heroicznym.
Życie pod oblężeniem
Groźbie śmierci odpowiada zaangażowanie na rzecz życia, dniem i nocą, bez wytchnienia. Takie jest dzieło ojca Ibrahima i jego ekipy świeckich, młodych i dorosłych, którzy odważnie i ochoczo odpowiadają na apel o ewangeliczną miłość, angażując się w rozdawanie żywności i wody, naprawę zniszczonych domów, znajdowanie jakiegoś kąta dla tych, którzy stracili swój dom, opiekę zdrowotną. Lecz również w niesienie słów pociechy, dzielenie razem modlitwy, przygarnianie potrzebujących, czekanie ze stale otwartymi drzwiami.
Poza tym trwa normalna działalność parafii, przerywana tylko w najbardziej dramatycznych momentach.
A kiedy oblegający wreszcie odstępują, stan pilnej potrzeby się nie kończy, co potwierdza niniejsza książka. Warunki życia dla wielu wciąż pozostają nie do zniesienia i pomoc Kościoła okazuje się konieczna dla przetrwania. Poza tym trzeba odbudować społeczeństwo: domy, pracę, placówki służby zdrowia i edukacyjne, relacje wewnątrzwspólnotowe.
GŁOS Z ALEPPO DOTARŁ NA KRAŃCE ZIEMI
Pierwsza książka ojca Ibrahima była prawdziwym wydarzeniem literackim zarówno z racji liczby wydań, jakie się ukazały we Włoszech, jak i przez fakt, że została przetłumaczona na sześć języków: angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, polski i czeski. Pozwoliło to głosowi chrześcijan z Aleppo dotrzeć naprawdę do wszystkich krańców ziemi, opowiadając o tym, co rzeczywiście się tam działo, niezależnie od nierzadko cząstkowych informacji przekazywanych przez mass media.
W drugiej książce Proboszcz z Aleppo – bo pod takim mianem jest znany na całym świecie – po prostu wprowadza nas w głąb swego serca, pozwalając nam dotknąć dramatu ludu, miasta, Kościoła, tak jak sam go przeżywa, z głębią i prostotą, za pomocą słów, które mają posmak prawdziwego życia, i które przekazuje każdej słuchającej go osobie: nielicznym, którzy docierają do Aleppo, i licznym, bardzo licznym, których spotyka podczas swoich podróży poza Syrię, podejmowanych pomimo bólu wynikającego konieczności opuszczenia swoich parafian choćby tylko na kilka dni. Jako naoczny świadek opowiada o „dramacie wojny, która bardziej niż konfliktem między siłami rządowymi a siłami «buntowników», albo między wojskami sprzymierzonymi a fundamentalizmem religijnym, jest wojną między dobrem a złem. Jest «wojną» Kościoła, który walczy w obronie człowieka zranionego w swej godności”. Tę bezbronną walkę podejmuje każdego dnia bez chwili przerwy.
Nić przewodnia nadziei: świt nadejdzie
Dajmy się poprowadzić przez „abunę” Ibrahima i jego pióro do serca „umiłowanej i umęczonej Syrii”, jak ją definiuje papież Franciszek, aby podążać niełatwą drogą każdego mężczyzny i każdej kobiety z Aleppo, którzy pragną narodzić się na nowo i odbudować swoje życie oraz swoje miasto. Pasjonowaliśmy się opowiadaniem zawartym w pierwszej książce, dzieliliśmy ból i nadzieję jej bohaterów. Teraz znów przyjmujemy postawę słuchania: ojciec Ibrahim opowiada nam o Aleppo i o sobie jako człowieku, jako głowie łacińskiej wspólnoty katolickiej1, jako kapłanie i franciszkaninie. Dzięki jego słowom wchodzimy w rzeczywistość Aleppo, nie tę opowiadaną (i często zakłamywaną) przez środki społecznego przekazu, ale tę prawdziwą, przeżywaną przez ludzi. Opowiadając nam o cierpieniach tamtejszej ludności oraz o wszelkiej pomocy materialnej i duchowej, której nie przestaje udzielać każdemu, kto zapuka do jego drzwi, nieustannie nam powtarza: „Nie ja jestem dobrym Samarytaninem, ale sam Jezus. To Jezus interweniuje i posługuje się Kościołem i moimi rękami, aby zbawiać człowieka. Tylko dzięki Jezusowi świt nadejdzie”.
Na każdej stronie książki ojca Ibrahima powraca ten przewodni motyw, w którym słyszymy pobrzmiewającą obietnicę, tak charakterystyczną dla ostatnich kart Apokalipsy, księgi nadziei dla tego, kto przemierza historię, w nieunikniony sposób naznaczoną cierpieniem i prześladowaniem, pokładając wszelką ufność w obietnicy Jezusa: „Oto niebawem przyjdę!” (Ap 22, 7).
Stałe odniesienie do Chrystusa i do pewności Jego przyjścia jest oczywiste w całym działaniu ojca Ibrahima: „Główną postacią naszej historii jest Chrystus, a przez Niego także my, Jego Kościół i jego bracia franciszkanie. Kiedy wyczuwam jakąś potrzebę, kiedy promuję jakąś inicjatywę lub realizuję jakiś projekt, mam pełną świadomość, że nie czynię tego we własnym imieniu, ale w imieniu wspólnoty chrześcijańskiej oraz braci franciszkanów. Jest to wielka odpowiedzialność, której całą dysproporcję i piękno odczuwam”.
Dwie książki… jedna opowieść
Czy można czytać tę książkę, nie przeczytawszy ze wzruszeniem „Tuż przed świtem”? Oczywiście tak, ale trzeba zarazem podkreślić ciągłość tych dwóch świadectw, które dokumentują różne etapy kryzysu syryjskiego. Jest to jedna opowieść, która toczy się dalej, choć przy użyciu innego rodzaju literackiego, jak podkreśla Autor: „Duch jest ten sam, klucz do lektury jest ten sam. Możemy powiedzieć, że jest to jak z Ewangelią Łukasza i Dziejami Apostolskimi: dwie podobne, lecz różne księgi, połączone ze sobą razem tą samą teologią Łukaszową, której celem jest dawanie świadectwa o zmartwychwstaniu Chrystusa”.
W porównaniu z pierwszą, zbudowaną w bardziej chronologiczny sposób i starającą się dokładnie opisać, co się działo, ta druga książka odchodzi od codziennej kroniki, by trzymać się bardziej porządku tematycznego. Pozostaje jednak w dalszym ciągu opowieścią życiową, ściśle i żarliwie związaną z losami ludzi.
W pierwszej książce można było dostrzec nagłe i bezpośrednie zderzenie z cierpieniem chwili, niespodziewane i emocjonalnie wstrząsające, choć nie brakowało przestrzeni dla kontemplacji, próby i pragnienia podniesienia wzroku ku niebu, aby spojrzeć oczami wiary na rzeczywistość tak pełną cierpienia. W tej drugiej książce czujemy, jak łagodnieje zaangażowanie emocjonalne, by ustąpić miejsca myśli, analizie sytuacji, refleksji intelektualnej i teologicznej, duchowej i konkretnej.
Wieczorne rozmowy w Aleppo
Ta druga książka jest także owocem podróży do Aleppo, która była znakomitą okazją, by podziwiać całą pracę, jaką ojciec Ibrahim i jego współpracownicy niestrudzenie wykonują każdego dnia, a także by uporządkować zapiski jego dziennika oraz przeprowadzić z nim długie rozmowy, wykorzystując do tego rzadkie chwile przerwy od pracy, zwłaszcza wieczorami.
Stworzyło to okazję, by na czubkach palców wejść w dramat Aleppo, by musnąć jego rany, by się oburzyć i rozpłakać, ale przede wszystkim zasmakować siły ewangelicznego heroizmu, który nie jest czymś dla nadludzi, ale dziedzictwem mężczyzn i kobiet potrafiących widzieć królestwo Boże nawet w piekle wojny.
„Stróżu, która to godzina nocy?” (Iz 21, 11). W Aleppo czas się zatrzymał i gęsta noc zdaje się wciąż oddalać światła świtu. Lecz w sercach tych, którzy pozostali wśród ruin i znaków śmierci, świt zmartwychwstania już nadszedł.
Ahlan wa-sahlan… jesteście mile widziani, ludzie z Aleppo już na was czekają: rozłożą ręce i przyjmą was jak domowników, jak wracających po długiej podróży, ponieważ ci, którzy zostali, przeszli przez wielki ucisk, lecz teraz wiedzą, że miłość zwycięży nienawiść, a ostatnie słowo nigdy nie należy do śmierci.
1 Proboszcz parafii łacińskiej w Aleppo jest także bezpośrednim zwierzchnikiem wspólnoty katolickiej obrządku łacińskiego w mieście i wikariuszem biskupa.MODLITWA DZIECI
W listopadzie 2016 roku przeżywaliśmy bardzo trudny czas, nękani bombardowaniami, które zdawały się nie mieć końca. Byliśmy na skraju rozpaczy. Papież w dalszym ciągu kierował uwagę na sytuację w naszym kraju, a szczególnie w Aleppo. Wiele jego apeli zachęcało do modlitwy i postu, ale także do podjęcia działań na rzecz pokoju i sytuacji nas chrześcijan oraz wszystkich mieszkańców Aleppo. Bardzo czuliśmy bliskość całego Kościoła, w szczególności Ojca Świętego, lecz spodziewaliśmy się najgorszego. Wciąż doświadczaliśmy, że mimo licznych apeli nadal przeważa logika oręża i przemocy.
Panowało ogromne napięcie. Wydawało się, jakby to był kulminacyjny moment bólów porodowych. Poczuliśmy wraz z całym Kościołem silną potrzebę głośnego zaniesienia naszej modlitwy o pokój w nowy sposób. Pomyśleliśmy wówczas o powierzeniu tej modlitwy dzieciom, i tak z natchnienia Ducha Świętego zrodziła się inicjatywa szczególnej modlitwy o łaskę pokoju, odmawianej w każdą pierwszą niedzielę miesiąca.
I tak się stało. W pierwszą niedzielę grudnia 2016 roku, kiedy walki wokół nas nieprzerwanie wprawiały domy w drżenie, a lęk narastał, coś naprawdę nadzwyczajnego wydarzyło się w naszym kościele parafialnym. Setki dzieci modliły się o pokój słowami św. Franciszka: „Panie, uczyń mnie narzędziem Twego pokoju”. W rękach trzymały białe chorągiewki ze słowami: „Pokój dla Aleppo” i machały nimi najwyżej jak potrafiły, z typowym dla dzieci entuzjazmem i z nadzieją. Białe chorągiewki nie miały jednak wyrażać kapitulacji i poddania się, lecz były znakiem walki, która jest duchowa i wykorzystuje broń modlitwy.
Z tego prostego i spontanicznego gestu zrodziła się inicjatywa, która przez pośrednictwo Kustodii Ziemi Świętej i zakonu braci mniejszych dotrze do wszystkich zakątków ziemi, aby wzmocnić zaangażowanie w modlitwę o pokój.
Dzieci były i nadal są pierwszymi ofiarami tego konfliktu. Wiele z nich urodziło się w czasie bombardowań i nie znają innego życia niż wojnę. Doznały licznych nieszczęść: niedożywienia, braku odpowiedniej opieki lekarskiej, chłodu, niedoboru wody i prądu. W okresach, gdy spadały pociski, w ich pełnych przerażenia oczach widać było cierpienie. Wieczorem zasypiały z hukiem bomb w uszach i nie wiedziały, czy ujrzą następny poranek. Bomby nie czynią różnic i zawsze to cywile płacą najwyższą cenę.
Tamtego dnia, 4 grudnia 2016 roku, Msza święta, którą sprawowaliśmy z dziećmi w intencji pokoju, miała skromną oprawę, ale obfitowała w symbole. Na początku dzieci przyniosły do ołtarza świecę – znak naszej wspólnoty ze wszystkimi ludźmi, którzy na całym świecie łączą się z nami w modlitwie. Podczas przygotowania darów dzieci za pomocą kilku znaków wyraziły cały ból wypełniający ich młode życie, ale także całą nadzieję, jakiej wciąż są w stanie dawać świadectwo. Przyniosły zabawki, symbol ich zranionego dzieciństwa, ich pogwałconej niewinności. Są to najcenniejsze przedmioty, jakie posiadają w czasach, w których brakuje tego, co najpotrzebniejsze do życia. To jest ich mały „skarb”, lecz one ofiarowały go Panu, aby prosić o dar pokoju. Następnie przyniosły do ołtarza pozostałości pocisku, przekształcone w dzban z kwiatami – symbol zniszczenia, jakie spowodowała i wciąż powoduje produkowana przez ludzi broń. Wiele z tych dzieci straciło rodziców i przyjaciół wskutek wojny, a to jeszcze nie koniec. A jednak również symbol śmierci może „zakwitnąć”, może być przemieniony w ofiarę. Wciąż istnieje możliwość nadziei, wciąż istnieje możliwość uzdrowienia zranionych serc.
Ponadto przyniosły napis z nazwą naszego umiłowanego i podzielonego miasta. Miasta, które wiele z nich musiało opuścić, aby przeżyć, zostawiając swoje domy, swoje osobiste przedmioty, swoje wspomnienia. Miasta podzielonego przez toczące wojnę wojska, z ulicami przekształconymi w linie frontu i z wszędzie czającymi się snajperami. Wreszcie przyniosły gołębicę z gałązką oliwną, unoszącą się nad mapą świata.
Razem z dziećmi również my dzień po dniu uczymy się być ambasadorami ewangelicznego przebaczenia. Jak Jezus wybaczył swoim zabójcom, tak i my staramy się modlić za tych, którzy nas atakują i zabijają. Ale zdajemy sobie sprawę, że samo przebaczenie nie wystarczy – potrzeba sprawiedliwości i dialogu. Kiedy zaś wszystkie inne możliwości zawodzą lub są nam odmawiane, nigdy nie tracimy oręża modlitwy, którego nikt nie może nam zabrać. Pan słyszy głos małych, którzy wołają do Niego.
Inicjatywa modlitwy dzieci natychmiast się rozpowszechniła, przerastając wszelkie nasze oczekiwania, za pomocą mediów społecznościowych, stron instytucji kościelnych, takich jak diecezje, parafie, klasztory rozproszone po całym świecie. To szerokie echo utwierdziło nas w przekonaniu, że u jej początków było Boże natchnienie.
Dzięki tej modlitwie odnieśliśmy wrażenie, że niebo zaczyna się otwierać przed nami. Z jednej strony były bóle rodzenia, ponieważ cierpienia i bombardowania przybierały na sile, ale z drugiej – działo się coś bardzo pięknego.
BOŻE NARODZENIE W POKOJU: ODPOWIEDŹ NIEBA NA MODLITWĘ DZIECI
Po raz pierwszy po sześciu latach w 2016 roku odprawiliśmy Mszę świętą w noc Bożego Narodzenia bezpiecznie i w pokoju. Jestem przekonany, że był to pierwszy owoc modlitwy naszych dzieci o pokój, do której przystąpiły także inne z każdego zakątka ziemi: Japonii, Stanów Zjednoczonych, Argentyny, Meksyku, Ukrainy, Słowacji, Polski, Włoch, Irlandii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Egiptu… Wiele osób złączyło się w modlitwie z naszą wspólnotą chrześcijańską, prosząc Pana o dar Jego pokoju dla miasta Aleppo, i Pan wysłuchał wołania swoich małych wyznawców.
Modlitwę powszechną zanosiliśmy w czterech językach. Modliliśmy się za nasz umiłowany kraj, aby Dziecię Jezus swoją mocą sprawiło, że zajaśnieje nad nim łaska pokoju i stabilności. Na zakończenie Mszy dzieci procesyjnie zaniosły figurkę Jezusa do żłóbka, który w tym roku miał kształt mapy Syrii. Jezus został tam złożony na znak, że narodziny Chrystusa są nową nadzieją i światłem dla miasta Aleppo, Syrii i jej mieszkańców. Po końcowym błogosławieństwie spontanicznie zerwały się długotrwałe i głośne oklaski, znak wielkiej radości i wzruszenia.
Od zawsze Msze i uroczystości obchodzone w naszej wspólnocie parafialnej mają charakter ekumeniczny. Wielu wiernych innych obrządków przyłącza się do nas. W tę świętą noc obecność bardzo licznych wyznawców ze wszystkich Kościołów była kolejnym mocnym znakiem komunii i pojednania.
Bożonarodzeniowa Msza święta stała się okazją do braterskiego spotkania w radości, która umacnia naszą przynależność do Kościoła. W tamtych dniach stale towarzyszyła mi pewna myśl, która przerodziła się w powracające pytanie: „Czy naprawdę wojna się skończyła?”. Nie ukrywam, że podobnie jak pobożne kobiety i uczniowie po zmartwychwstaniu byłem pełen zdumienia i prawie nie potrafiłem uwierzyć w to, co widziałem na własne oczy.
Oczywiście wiedzieliśmy, że nie możemy być zupełnie spokojni. To prawda, wraz z rozejmem sytuacja wydawała się opanowana i mogliśmy się poruszać po mieście, ale pozostawał lęk przed atakami terrorystycznymi. Zatem liczna grupa młodych pod kierunkiem doświadczonych osób zadbała o bezpieczeństwo, umożliwiając wspólnocie z pogodą ducha odprawiać liturgie w okresie Bożego Narodzenia.
Obawialiśmy się bowiem w tym czasie ataków ze strony skrajnych ugrupowań, tak jak to się stało kilkanaście dni wcześniej w Egipcie1. Dziękujemy Bogu za całą radość tamtego dnia. Dziękujemy Mu, że wszystko odbyło się w pokoju.
Święta jako ponowne narodziny
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
1 Dnia 11 grudnia 2016 roku zamach na koptyjski kompleks katedralny w Kairze doprowadził do śmierci dwudziestu sześciu osób.