Najkrótsza historia Europy - ebook
Najkrótsza historia Europy - ebook
„Najkrótsza historia Europy” to światowy bestseller przetłumaczony na 18 języków.
Cywilizacja chińska przez długi czas była bardziej zaawansowana niż europejska. Jednak to w Europie po raz pierwszy pojawił się stały wzrost gospodarczy, a następnie rewolucja przemysłowa. To w Europie rozwinęły się fundamentalne atrybuty nowoczesności, jak rządy reprezentatywne i prawa jednostki. To tutaj wytworzył się unikalny splot sił politycznych, demograficznych, kulturowych i technologicznych, doprowadzając do powstania cywilizacji, która następnie narzuciła swoje wzorce wszystkim pozostałym.
Dlaczego akurat w Europie?
„Najkrótsza historia Europy” to szerokie, przekrojowe i syntetyczne spojrzenie na dzieje Europy okiem historyka z drugiej strony globu. Choć w tak dużym oddaleniu pewne szczegóły stają się niewidoczne, dopiero wówczas możemy dostrzec wielką grę idei, systemów i instytucji na monumentalnej planszy historii. Dlatego ta książka to znacznie więcej niż tylko historia Europy w pigułce; to także przystępna, dobitna i miejscami zabawna autorska analiza najważniejszych czynników odpowiedzialnych za wyjątkowość Starego Kontynentu, jak jego skomplikowanej ewolucji politycznej, zmieniającej się roli chrześcijaństwa, wpływu granic językowych, konfliktów między papieżem a cesarzem, a także wielkich inwazji i podbojów, które zmieniały kontynent.
Autor zaczyna od wartkiego przeglądu historii cywilizacji europejskiej, opisując jej narodziny z nieoczekiwanego połączenia trzech elementów: myśli antyku, chrześcijaństwa oraz kultury germańskich wojowników. W toku stuleci z tej wybuchowej mieszanki wyłoniły się wielce specyficzne postacie – pobożni rycerze i wojujący papieże, romantyczni populiści i sentymentalni rewolucjoniści – a jej rozpad zdeterminował dynamikę dziejów Europy w czasach współczesnych. W międzyczasie zaś zwykli ludzie uprawiali ziemię, dopóki nie zostali pierwszymi, którzy poznali dobrobyt uprzemysłowionego społeczeństwa…
„Najkrótsza historia Europy” to przystępna, dowcipna i prowokująca do myślenia opowieść o niezwykłej cywilizacji.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-21418-0 |
Rozmiar pliku: | 11 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
JEŚLI LUBICIE ZAGLĄDAĆ NA KONIEC KSIĄŻKI, żeby przeczytać, co się stanie, to niniejsza pozycja Wam się spodoba, bo przechodzi do końca zaraz po początku. Na jej stronach dzieje Europy są przedstawione sześciokrotnie – za każdym razem z innej perspektywy.
Opowieści te powstały jako wykłady wprowadzające studentów w tematykę historii europejskiej. Nie zaczynałem od początku, by przejść do końca, tylko za każdym razem przedstawiałem ogólny zarys, a potem wracałem do tematu z dodatkowymi szczegółami.
Pierwsze dwa wykłady przedstawiają zarys całej historii Europy. Jest to doprawdy najkrótsza jej wersja. Każdy z kolejnych sześciu wykładów ma własny motyw przewodni. Celem jest pogłębienie rozumienia tematu przez powracanie do niego i przyglądanie mu się dokładniej.
Historie mają fabułę: początek, rozwinięcie i zakończenie. Cywilizacja nie ma historii w takim rozumieniu. Jesteśmy niewolnikami opowieści, jeśli sądzimy, że każda kultura musi doświadczyć wzlotu i upadku, choć trzeba przyznać, iż wszystkie czeka koniec. Moim celem jest uchwycić tu kluczowe elementy cywilizacji europejskiej, by przyjrzeć się, jak zmieniały się z biegiem czasu, pokazać, w jaki sposób nowe wykształciło się ze starego, a w jaki stare trwa i powraca.
Historiografia zajmuje się wieloma zdarzeniami i ludźmi. To jedna z mocnych stron nauk historycznych – dzięki niej historia staje się bliższa życiu. Co z tego jednak wynika? Co było naprawdę ważne? Zawsze biorę te kwestie pod uwagę. Wiele osób i wydarzeń, które pojawiają się w innych książkach o historii, nie zmieściło się w tej.
Po epoce antycznej omawiam głównie dzieje Europy Zachodniej. Nie wszystkie części kontynentu są równie ważne dla powstania cywilizacji europejskiej. Włoski renesans, niemiecka reformacja, angielski parlamentaryzm, francuska demokracja rewolucyjna mają większą wagę niż rozbiory Polski.
Czerpałem głęboko z prac socjologów historycznych, zwłaszcza Michaela Manna i Patricii Crone. Profesor Crone nie była specjalistką od dziejów Europy, ale od islamu, jednak w książeczce pod tytułem _Pre-Industrial Societies_ uwzględniła rozdział o „Osobliwej Europie”. Jest to prawdziwe _tour de force_, cała historia kontynentu na trzydziestu stronach, niemal równie krótka jak moja najkrótsza. To stamtąd zapożyczyłem koncepcję powstawania i przepoczwarzania się mieszanki europejskiej, którą przedstawiam w pierwszych dwóch wykładach. Mam wobec niej wielki dług.
Przez kilka lat miałem szczęście być na Uniwersytecie La Trobe’a w Melbourne kolegą profesora Erica Jonesa, który żarliwie propaguje spoglądanie na historię w ogólnej perspektywie i z którego książki _The European Miracle_ obficie czerpałem.
Nie twierdzę, że niniejszy tekst jest nowy w czymkolwiek prócz metody. Przedstawiałem te wykłady australijskim studentom, którzy zbyt dobrze znali historię Australii, nie dość zaś cywilizację, której stanowią część.
Niniejsze wydanie zawiera nowy dział, szczegółowo omawiający wieki XIX i XX.
– _John Hirst_ROZDZIAŁ 1
_Europa antyczna i średniowieczna_
CYWILIZACJA EUROPEJSKA JEST WYJĄTKOWA dlatego, że jako jedyna potrafiła narzucić samą siebie reszcie świata. Dokonała tego przez podboje i zasiedlenie, przez swoją gospodarczą siłę, przez potęgę swoich idei, a także dlatego, że miała to, czego pożądali wszyscy inni. Dziś odkrycia nauki i techniki wyrosłe na jej gruncie są stosowane we wszystkich krajach świata; sama nauka w dzisiejszym rozumieniu jest wynalazkiem europejskim.
U swojego zarania cywilizacja europejska składała się z trzech elementów:
1. kultury starożytnej Grecji i Rzymu,
2. chrześcijaństwa, czyli osobliwego odgałęzienia religii żydowskiej – judaizmu,
3. kultury germańskich wojowników, którzy najechali imperium rzymskie.
Cywilizacja europejska była więc mieszanką – znaczenie tego faktu stanie się oczywiste w dalszym toku wywodu.
* * *
JEŚLI POSZUKAMY KORZENI naszej filozofii, sztuki, literatury, matematyki, nauk przyrodniczych, medycyny, naszego myślenia o polityce – w przypadku każdego z tych intelektualnych zajęć dotrzemy do starożytnej Grecji.
W czasach swojej wielkości Grecja nie była jednym krajem, ale wieloma małymi państewkami – zwanymi dziś państwami-miastami albo _polis_. Każda _polis_ składała się z pojedynczego miasteczka oraz gruntów wokół niego; każdy obywatel mógł dotrzeć do miasta w ciągu jednego dnia drogi. Grecy chcieli być częścią państwa tak, jak my chcemy należeć do klubu: na zasadzie stowarzyszenia. Właśnie w tych małych krajach powstały pierwsze demokracje. Nie miały one charakteru przedstawicielskiego, wyborcy nie głosowali na posłów do parlamentu. Wszyscy mężczyźni zbierali się w jednym miejscu, rozprawiali o sprawach publicznych, przegłosowywali prawa i politykę państwową.
W miarę jak rosła populacja greckich miast-państw, zaczęły one wysyłać ekspedycje w celu zakładania kolonii na innych wybrzeżach Morza Śródziemnego. Greckie osady istniały w dzisiejszej Turcji, na brzegach Afryki Północnej, a na zachodzie nawet w obecnej Hiszpanii, południowej Francji i południowych Włoszech. Właśnie tam – w Italii – Rzymianie, podówczas naród bardzo zacofany, zamieszkujący malutkie miasto-państwo skupione wokół Rzymu, po raz pierwszy spotkali Greków i zaczęli się od nich uczyć.
W swoim czasie zbudowali olbrzymie imperium, w skład którego wchodziła Grecja i wszystkie greckie kolonie. Na północy jego granicami były dwie wielkie rzeki, Ren i Dunaj, choć czasem władza Rzymu sięgała nawet za nie. Na zachodzie imperium opierało się na Oceanie Atlantyckim. Jego część stanowiła również Anglia, jednak nie Szkocja ani Irlandia. Na południu były pustynie Afryki Północnej. Najbardziej niepewna była granica wschodnia, gdzie istniały inne, wrogie imperia. Rzym otoczył Morze Śródziemne; podbił tylko część tego, co dziś uważamy za Europę, ale też dużo ziem pozaeuropejskich: Turcję, Bliski Wschód, Afrykę Północną.
Starożytne miasta i kolonie greckie. Grecka cywilizacja kwitła w handlowych i rolniczych koloniach na wybrzeżach Morza Czarnego i Morza Śródziemnego.
Rzymianie lepiej od Greków radzili sobie w walce. Tworzyli też lepsze prawo, dzięki któremu zarządzali swoim imperium. Byli również lepszymi inżynierami, co przydawało się tak na wojnie, jak i w administracji. We wszystkim innym jednak przyznawali Grekom wyższość i bezkrytycznie ich naśladowali. Członek rzymskiej elity mówił po grecku i po łacinie – czyli w języku Rzymian; posyłał syna do ateńskich szkół albo sprowadzał niewolnika z Grecji, by ten uczył jego dzieci na miejscu. Kiedy więc mówimy, że imperium rzymskie miało charakter grecko-rzymski, to dlatego, że chcieli tego sami Rzymianie.
Zasięg terytorialny Imperium Rzymskiego w II wieku n.e.
Najprostszym przykładem greckiej mądrości jest geometria. Geometria, której uczymy się w szkołach, pochodzi z Grecji. Wielu z was już ją pewnie zapomniało, więc zacznijmy od podstaw – tak jak właśnie działa ona sama. Ustala podstawowe definicje, a potem buduje coś na ich podstawie. Punktem wyjścia jest punkt: Grecy definiowali go jako coś, co ma położenie, ale nie wymiary. Oczywiście punkt, który widzimy, ma jakieś wymiary – kropka postawiona na papierze ma swoją szerokość, jednak geometria to w pewnym sensie świat na niby, świat idealny. Dalej: linia ma długość, ale nie ma szerokości. Prosta – to najkrótsza linia między dwoma punktami. Z tych trzech haseł możemy stworzyć definicję okręgu: to linia tworząca spójną figurę. Tylko jak dodać do tego fakt, że jest on okrągły? Jeśli się nad tym zastanowić, okazuje się, że okrągłość bardzo trudno zdefiniować. Robimy to tak: stwierdzamy, że wewnątrz figury istnieje pojedynczy punkt, od którego można narysować proste do każdej części figury tak, że wszystkie będą tej samej długości.
Oprócz okręgów istnieją też proste równoległe, które ciągną się w nieskończoność i nigdy nie stykają, różnorodne trójkąty, kwadraty, prostokąty oraz inne kształty. Obiekty te, tworzone za pomocą linii, są w pełni określone, ich cechy znane, a możliwe warianty ich przecięć albo nakładania się – zbadane. Wszystko można udowodnić na podstawie tego, co ustaliliśmy wcześniej. Na przykład za pomocą prostych równoległych możemy dowieść, że kąty wewnętrzne trójkąta mają w sumie 180 stopni (zob. ramkę).
Geometria to prosty, elegancki, logiczny system, bardzo satysfakcjonujący oraz piękny. Chwila – piękny? Według Greków geometria była piękna, a to mówi nam coś o ich myśleniu. Zajmowali się nią nie tylko w ramach ćwiczeń – jak my w szkole – albo w celach praktycznych, jak geodezja albo nawigacja. Geometria była dla nich kluczem do fundamentalnej natury wszechświata. Gdy rozejrzymy się wokół siebie, uderza nas różnorodność tego, co widzimy: kształtów i barw. Naraz dzieje się bardzo wiele rzeczy – w sposób przypadkowy i chaotyczny. Grecy uważali, że da się to łatwo wytłumaczyć, iż u podstaw całej tej różnorodności leży coś prostego, opisanego prawidłami, logicznego i wyjaśniającego wszystko. Coś takiego jak na przykład geometria.
GEOMETRIA W DZIAŁANIU
Proste równoległe nigdy się nie stykają. Możemy zdefiniować tę cechę stwierdzeniem, że proste je przecinające tworzą równe kąty naprzemianległe. Gdyby kąty te nie były równe, to linie w końcu spotkałyby się albo rozeszły – nie byłyby równoległe. Kąty oznaczamy literami alfabetu greckiego – na schemacie po lewej α oznacza kąty o równej mierze. Stosowanie w geometrii greckich liter przypomina nam o jej pochodzeniu. Na schemacie po prawej używamy pierwszych trzech: alfy, bety i gammy.
Za pomocą powyższej definicji możemy określić sumę kątów wewnętrznych trójkąta. Trójkąt ABC umieszczamy wewnątrz dwóch prostych równoległych. Cała sztuka w geometrii polega na tym, by wymyślić, jak wykorzystać to, co wiemy, do odkrycia tego, czego nie wiemy. Kąt α przy wierzchołku A ma miarę równą swojemu odpowiednikowi przy wierzchołku B, bo są kątami naprzemianległymi przy prostych równoległych. Podobnie kąt γ przy wierzchołku C jest równy temu przy wierzchołku B. Górna prosta przecinająca wierzchołek B stanowi teraz ramiona trzech kątów: α+β+γ. Ponieważ ich ramiona tworzą linię prostą, wiemy, że te trzy kąty muszą w sumie mieć 180 stopni.
A zatem α+β+γ = 180°. Wcześniej zaś ustaliliśmy za pomocą prostych równoległych, że suma miar kątów w tym trójkącie wynosi α+β+γ. A zatem suma kątów wewnętrznych trójkąta jest równa 180°.
Za pomocą prostych równoległych udowodniliśmy fakt dotyczący trójkątów.
Grecy nie prowadzili badań naukowych tak, jak robimy to my – za pomocą hipotez i eksperymentów. Uważali, że jeśli po prostu usiądą i poważnie zastanowią się nad jakimś problemem, w końcu znajdą właściwe rozwiązanie. Działali więc w oparciu o system domysłów i zgadywania. Jeden z ich filozofów orzekł, że budulcem wszystkiego jest woda – widać, jak desperacko potrzebna była im prosta odpowiedź. Inny uważał, że są cztery części składowe rzeczywistości – ziemia, ogień, powietrze i woda. Jeszcze inny – że cała materia składa się z bardzo małych rzeczy, które nazwał atomami; trafił w dziesiątkę. Wróciliśmy do jego domysłu w XX wieku.
Gdy czterysta lat temu – dwa tysiące lat po Grekach – zaczęto uprawiać naukę taką, jaką znamy dziś, zaczęła się ona od podważania tez nauki greckiej, nadal stojącej na pozycji autorytetu. Czyniła to jednak zgodnie z tym samym przeczuciem, że odpowiedzi muszą być proste, logiczne, matematyczne. Newton – wielki naukowiec XVII wieku – oraz Einstein – wielki naukowiec XX wieku – twierdzili, że nasza odpowiedź może być bliska właściwej tylko wtedy, jeśli jest prosta. Obaj przedstawiali swoje tezy językiem równań matematycznych opisujących skład materii oraz zasady jej ruchu.
Grecy często się mylili, i to bardzo. Mylne mogło być też to fundamentalne przeświadczenie o prostocie odpowiedzi na pytania o rzeczywistość – tu jednak mieli rację. To największy dług, jaki ma wobec Greków cywilizacja europejska.
Czy możemy sobie wytłumaczyć, dlaczego Grecy byli tak mądrzy? Nie sądzę. Historycy zajmują się wyjaśnianiem różnych dziejowych zjawisk, jednak gdy dochodzą do największych pytań – na przykład dlaczego w tych małych miastach-państwach znalazły się umysły równie logiczne, zręczne i przenikliwe – nie znajdują przekonującego wytłumaczenia. Mogą tylko się zdumiewać – nie mniej zresztą niż inni.
Zbliżamy się do drugiego elementu naszej mieszanki. I tu kolejny cud: Żydzi zaczęli wierzyć, że istnieje tylko jeden bóg. Był to pogląd bardzo nietypowy. Grecy i Rzymianie trzymali się bardziej powszechnego przekonania, że bogów jest wielu. Tymczasem Żydzi uznawali twierdzenie jeszcze bardziej nadzwyczajne: jedyny bóg troszczył się o nich w sposób szczególny, byli jego narodem wybranym. W zamian za tę troskę mieli przestrzegać boskiego prawa. Jego podstawą było dziesięć przykazań, przedstawionych Żydom przez Mojżesza, który wyprowadził ich z egipskiej niewoli. Chrześcijanie zachowali Dekalog, który pozostawał centrum moralnej myśli Zachodu aż do czasów dość niedawnych. Ludzie identyfikowali przykazania według ich numerów. Mogli więc o kimś powiedzieć, że nigdy nie złamałby ósmego przekazania, ale czasem naruszał siódme. Oto dziesięć przykazań w formie, w jakiej pojawiają się w drugiej księdze Biblii – Księdze Wyjścia, a dokładniej jej dwudziestym rozdziale:
Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa: «Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
(…)
Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.
Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. (…) W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
Nie będziesz zabijał.
Nie będziesz cudzołożył.
Nie będziesz kradł.
Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego (Wj 20,1–17)¹.
Dziesięć przykazań stanowiło zaledwie początek prawa moralnego. Żydzi mieli bardzo złożony i szczegółowy system prawny, obejmujący wszystkie dziedziny, które z reguły mieszczą się w tym pojęciu – przestępstwa, prawo własności, dziedziczenie, śluby – ale także takie zagadnienia jak dieta, czystość, prowadzenie domu oraz składanie ofiar Bogu w świątyni.
Choć Żydzi wierzyli, że są narodem wybranym, nie było im łatwo. Często doznawali upokorzeń, byli podbijani i brani w niewolę, nigdy jednak nie zwątpili, że Bóg istnieje i że Mu na nich zależy. Jeśli spotykała ich katastrofa, to widocznie dlatego, że nie przestrzegali prawa, a więc obrazili Boga. W judaizmie, podobnie jak w chrześcijaństwie, religia i moralność są ze sobą blisko powiązane – a nie w każdej wierze tak jest. Rzymianie i Grecy wierzyli w bóstwa zachowujące się niemoralnie, zawiązujące romanse i spiski. W ich religii bogowie mogli kogoś ukarać, ale nie za etyczne występki, tylko raczej za nieodpowiednie lub nie dość częste składanie ofiar.
Jezus, założyciel chrześcijaństwa, był Żydem, podobnie jak wszyscy z jego pierwszych zwolenników. Nauczał w czasach, gdy naród wybrany znowu nie miał władzy nad swoim krajem – Palestyna była odległą prowincją imperium rzymskiego. Niektórzy zwolennicy Jezusa spodziewali się, że poprowadzi rewoltę przeciwko Rzymowi, a jego przeciwnicy próbowali podstępem skłonić go, by ją ogłosił. Czy powinniśmy płacić podatki Rzymianom? – zapytali. Jezus powiedział, by podali mu monetę, i zapytał, czyja widnieje na niej podobizna. – Cezara – odparli. A Jezus odrzekł: – Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga (Mt 22, 21).
Jezus bardzo dobrze znał żydowskie prawo i naukę, z nich właśnie wyprowadził swoją. Częścią jego doktryny było podsumowanie najistotniejszych elementów prawa żydowskiego. Na przykład tak: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”, „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22, 37; 22, 39).
Nie jest jasne, czy miał na myśli, że można wziąć tylko podsumowanie i zignorować szczegóły, czy też że szczegóły – czystość, ofiary i cała reszta – są ważne, ale podsumowanie wskazuje rzeczy najważniejsze. Uczeni spierają się, do jakiego stopnia Jezus pozostawał w judaizmie, a na ile się od niego odrywał. Jedno jest jednak jasne: rozciągnął stare nauki moralne tak, że stały się wyjątkowo wymagające i na pozór niemożliwe do przestrzegania. Pomyślcie tylko, co mówił o miłowaniu swoich nieprzyjaciół w Kazaniu na Górze, tak zapisanym w piątym rozdziale Ewangelii według św. Mateusza:
Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 43–48).
Przy tej okazji Jezus przekształcał żydowski zbiór praw w system powszechnej miłości.
Był jednak tylko jednym z wielu działających podówczas nauczycieli i proroków. Judaistyczna hierarchia spoglądała na nich z nieufnością; w przypadku Jezusa współpracowała nawet z Rzymianami, żeby skazać go na śmierć. On jednak był wyjątkowy w porównaniu do innych nauczycieli z tamtych czasów, bo powstał z martwych – a przynajmniej tak uważali jego zwolennicy. Nie był zatem tylko nauczycielem, prorokiem albo dobrym człowiekiem, w co pewnie wierzy dziś wiele osób chodzących do kościoła. Uczniowie Jezusa uważali, że był synem Boga, a jego ukrzyżowanie było zdarzeniem o znaczeniu kosmicznym. Bóg poświęcił sam siebie, by ocalić ludzkość przed potępieniem będącym konsekwencją grzechu pierworodnego, z którego wzięło się całe zło na świecie. Wiara w Chrystusa dawała zbawienie, po śmierci zaś chroniła przed ogniem piekielnym, pozwalając zamiast tego spędzić wieczność z Bogiem w niebie.
Czy była to religia tylko dla Żydów, czy dla wszystkich? Po śmierci Jezusa jego zwolennicy podzielili się w tej sprawie. Tradycjonaliści uważali, że aby zostać chrześcijaninem, trzeba było najpierw zostać żydem, ściśle przestrzegali więc wszystkich reguł danych w Starym Testamencie. Należało do nich obrzezanie – dość bolesne dla dorosłego mężczyzny. Gdyby chrześcijaństwo obrało tę ścieżkę, pozostałoby mało istotnym odłamem judaizmu i pewnie by wymarło, w każdym razie nie uzyskałoby nigdy szczególnego znaczenia. Wygrała jednak druga strona, która twierdziła, że to całkiem nowa religia. Nie trzeba zostawać żydem, wszystkie ograniczenia Prawa można znieść, Chrystus uwolnił nas od nich, a jego nauka o miłości przewyższa wszystko, co mogło dać Prawo. To pogląd Pawła, wielkiego misjonarza wczesnego Kościoła i – zdaniem niektórych – założyciela chrześcijaństwa, bo gdy Jezus umierał, jego religia była w całości sprawą żydowską: on sam był Żydem, uczniowie byli Żydami, niektórzy chcieli, by tak pozostało. To Paweł najbardziej wprost powiedział, że chrześcijaństwo jest dla wszystkich i od tamtej chwili stało się ono, przynajmniej potencjalnie, wyznaniem globalnym. W ciągu następnych trzystu lat rozprzestrzeniło się na całe imperium rzymskie.
Trzecią grupą składającą się na europejską mieszankę są germańscy wojownicy, którzy najechali imperium. Mieszkali przy jego północnych granicach, a w V wieku zaczęli się przez nie przewalać. Do 476 roku zniszczyli zachodnią część cesarstwa. To właśnie tam, we Francji, Hiszpanii i Włoszech, zaczęła nabierać kształtów mieszanka europejskiej cywilizacji.
Germanie byli niepiśmienni, nie pozostawili po sobie dokumentów. Bardzo niewiele wiemy o tym, jak żyli, nim napadli na Rzym. Najlepsza relacja na ich temat – najpewniej nie z pierwszej ręki – pochodzi od rzymskiego historyka Tacyta, piszącego w I wieku n.e. Tak opisuje on wodzów i ich towarzyszy, żyjących razem, walczących razem, i żyjących, by walczyć:
Skoro zatem przyjdzie do bitwy, byłoby hańbą dla naczelnika dać się przewyższyć w męstwie, hańbą dla drużyny – nie dorównać w męstwie naczelnikowi. A już niesławą na całe życie i piętnem byłoby wycofać się z bitwy i przeżyć swojego naczelnika; jego bronić, ochraniać, nawet własne bohaterskie czyny na karb jego sławy policzyć – jest główną zasadą ich przysięgi żołnierskiej: naczelnicy walczą dla zwycięstwa, drużyna dla naczelnika. Jeśli gmina, w której się urodzili, w długim pokoju i bezczynności drętwieje, wtedy przeważna część szlacheckiej młodzi z własnego popędu udaje się do tych plemion, które właśnie jakąś wojnę prowadzą; albowiem pokój temu ludowi nie dogadza i łatwiej im jest zajaśnieć wśród niebezpieczeństw, a nadto licznej drużyny w inny sposób jak gwałtem i wojną nie zdołałoby się utrzymać: wymagają bowiem od hojności swego naczelnika wojennego rumaka i okrwawionej a zwycięskiej framei – dobrze im znanych nagród. Wszak uczty z niewyszukanymi wprawdzie, jednak obfitymi potrawami zastępują im tylko żołd; środków zaś do hojności dostarczają wojny i grabieże. Nie tak łatwo byłoby nakłonić ich do uprawy ziemi albo wyczekiwania dorocznych zbiorów, jak do tego, by wyzwać nieprzyjaciela i na rany sobie zasłużyć; lenistwem nawet i gnuśnością wydaje im się w pocie czoła tego się dorabiać, co można krwią zdobyć².
Trzysta lat później tacy właśnie ludzie przejęli władzę nad imperium rzymskim.
Przyjrzeliśmy się już wszystkim trzem częściom składowym. Podsumujmy je. Grecy uważali, że _świat jest prosty, logiczny i matematyczny_. Chrześcijanie uważali, że _świat jest zły i tylko Chrystus zbawia człowieka_. Germanie uważali, że _walka jest fajna_. To właśnie z niespodziewanej mieszanki tych elementów powstała cywilizacja europejska.
* * *
JAK POŁĄCZYŁY SIĘ ZE SOBĄ TE TRZY ELEMENTY? Najpierw przyjrzyjmy się więziom chrześcijaństwa ze światem grecko-rzymskim. Rzymskie władze od czasu do czasu próbowały wykorzenić nową religię. Konfiskowały święte księgi i kościelne majątki, aresztowały i torturowały chrześcijan, skazywały na śmierć tych, którzy nie wyparli się Chrystusa.
Rzymianie z reguły byli narodem bardzo tolerancyjnym. Panowali nad imperium złożonym z przedstawicieli różnych ras i religii; jeśli ktoś nie wchodził im w drogę, to nie mieli problemów z tym, by żył po swojemu. Mógł nawet sam sobą rządzić. Podobnie było z praktykowaniem religii, z jednym tylko wyjątkiem: trzeba było składać ofiary cesarzowi. Rzymianie uważali cesarza za podobnego bogom. Wymagana prawem ofiara była drobniutka: przed portretem albo posągiem cesarza palił się płomień, do którego należało rzucić szczyptę soli. Tylko tyle. Nie różniło się to od dzisiejszego wciągania flagi na maszt albo śpiewania hymnu narodowego. Chrześcijanie nie chcieli jednak tego robić, ponieważ – podobnie jak żydzi – wierzyli, że jest tylko jeden bóg i nie chcieli w żaden sposób ubóstwiać cesarza. Rzymianie na ogół zwalniali Żydów z oddawania czci imperatorowi. Uważali ich za naród cholerycznych malkontentów, ale mimo wszystko naród: starożytny, posiadający własną świątynię i własnego boga, zajmujący konkretne terytorium. Chrześcijanie tymczasem wyznawali nową religię, a znaleźć można ich było wszędzie. Rzymianie sądzili, że to wywrotowcy, których należy zlikwidować. Gdyby prześladowania były konsekwentne, może by się to udało.
Potem miał miejsce cud. W 313 roku cesarz Konstantyn został chrześcijaninem, a przynajmniej zaczął oficjalnie popierać Kościół chrześcijański. Uważał, że Bóg chrześcijan lepiej zatroszczy się o imperium i niego samego niż inni. Chrześcijaństwo było wciąż daleko od zdobycia większości w imperium, ale zyskało sobie wsparcie władcy, który dawał pieniądze Kościołowi oraz uznawał jego biskupów. Pół wieku później kolejny chrześcijański cesarz zdelegalizował wszystkie inne kulty. Czterysta lat po tym, jak Jezus nauczał w ubogiej, odległej prowincji imperium rzymskiego, chrześcijaństwo stało się jego państwową, wyłączną religią. Biskupi i księża mogli paradować po ulicach oraz niszczyć pogańskie świątynie na wsi. To pierwsza więź między trzema elementami mieszanki: _Imperium rzymskie przyjmuje chrześcijaństwo_.
Cesarz rzymski Konstantyn (272–337), który w 313 roku zaczął oficjalnie wspierać chrześcijaństwo.
Kościół chrześcijański był już zupełnie inny niż w okresie swoich początków. Pierwsze grupy chrześcijan spotykały się w prywatnych domach. Trzysta czy czterysta lat później istniała kompletna hierarchia pełnoetatowych urzędników religijnych: księży, biskupów, arcybiskupów. Jeden z nich – biskup Rzymu – zdobył dla siebie pozycję papieża i zarząd nad Kościołem. Istniało oddzielne kościelne prawo, a także stosowne sądy i więzienia. Kościół miał władzę nad dość istotnymi sprawami, jak małżeństwa i spadki, a nie tylko nad kwestiami religijnymi. Wprowadził też własny system podatkowy, ponieważ zgodnie z prawem każdy musiał składać się na jego utrzymanie.
Kiedy upadło imperium rzymskie, Kościół przetrwał – był jak oddzielny rząd. Papież był postacią równą rzymskiemu cesarzowi; tak jak on kontrolował hierarchię podległych sobie urzędników. Tu widzimy drugie ogniwo spajające naszą mieszankę: _Kościół staje się rzymski_.
Po upadku cesarstwa to Kościół ocalił myśl grecką i rzymską. Taki rozwój wydarzeń jest zdumiewający, gdyż wszyscy pisarze, filozofowie oraz naukowcy antycznej Grecji i Rzymu byli poganami, nie chrześcijanami. Dlaczego chrześcijański Kościół miałby się nimi przejmować? Byli w nim tacy, którzy sądzili, że nie powinien, że wszystkie te pisma są fałszywe, a jedyna prawda jest w Chrystusie. „Cóż (…) wspólnego mają Ateny z Jerozolimą?”³ – pytał Tertulian. Ten pogląd jednak nie przeważył.
Chrześcijanie nie stworzyli własnego systemu edukacji, a więc gdy zaczęli porządkować i systematyzować swoje wierzenia, opierali się na ludziach wykształconych w tradycji grecko-rzymskiej. Wyjaśniali oni chrześcijaństwo i bronili go za pomocą greckiej filozofii i logiki. Ci chrześcijańscy uczeni uważali, że wielcy filozofowie oraz moraliści Grecji i Rzymu posiedli pewną część prawdy, choć oczywiście dopiero ich religia była jej pełnią. Dzieła pogańskich myślicieli mogły jednak posłużyć jako przewodniki na drodze do prawdy oraz w sporach o prawdę. Choć więc nie należeli do wspólnoty wierzących, Kościół przechował ich pisma i z nich korzystał. To trzecie ogniwo: _Kościół przechowuje naukę Grecji i Rzymu_.
Gdy Germanie najechali imperium rzymskie, nie chcieli go zniszczyć. Zależało im na łupach oraz zajęciu najlepszych ziem, na których mogliby zamieszkać i cieszyć się przyjemnościami życia. Nie mieli problemu z uznaniem zwierzchności cesarza. Problem polegał na tym, że w V wieku przybyło tak wielu Germanów, że gdy wzięli sobie ziemię, cesarz nie miał już nad czym panować. Imperium upadło, bo nie zostało nic, czym można było władać.