Najlepsza decyzja - ebook
Najlepsza decyzja - ebook
Leander Vasilou od lat planuje, jak odegrać się na rodzinie Pagonisów, która bezprawnie wykorzystała technologię opracowaną przez jego ojca i zbiła na niej majątek. Chce wykupić udziały Ilony, przyrodniej siostry Pagonisów. Po rozmowie z Iloną wpada na jeszcze lepszy pomysł – ożeni się z nią. Szantażem skłania ją do wyrażenia zgody. Nie przychodzi mu do głowy, że zakocha się w Ilonie i będzie musiał zmienić plan…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9912-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tak musi się czuć osoba idąca na ścięcie – pomyślała Ilona Callas, gdy przechodziła przez bramkę kontrolną w holu Vasilou Tower. Jej skóra była lepka, a żołądek ściśnięty w supeł. W głowie miała tylko jedną myśl: uciec.
Szklana winda ruszyła w górę. Strażnik wcisnął odpowiedni przycisk i wysiadł, zanim zamknęły się drzwi. Ilona miała wrażenie, że za chwilę zemdleje. Nie bała się wysokości, odkąd jej starszy brat Midas zaciągnął ją na szczyt urwiska i zagroził, że ją zepchnie.
– To był tylko żart – upierała się macocha. – Chłopcy już tacy są.
Drzwi otworzyły się bezszelestnie, zapraszając Ilonę do recepcji znajdującej się na ostatnim piętrze budynku. Choć żołądek wciąż dawał jej się we znaki, nie mogła przejść obojętnie obok oszałamiającego wystroju pomieszczenia. Marmurowe kafelki ułożono w ten sposób, by jego żyły tworzyły efekt rzeki. Prowadziły ją przez galerię sztuki wprost do biurka ustawionego przed szklaną ścianą z wygrawerowaną mapą globu. Za biurkiem siedziała milcząca kobieta, a obok niej stał idealnie wypielęgnowany młody mężczyzna, który powitał ją z uśmiechem.
– Jestem Androu. Pan Vasilou niedługo przybędzie. Zapraszam do poczekalni – powiedział melodyjnym głosem i zaprowadził ją do dusznego pokoju z oszkloną fasadą. Znajdował się w nim wyłącznie okrągły stół z polerowanego drewna i cztery krzesła.
To pomieszczenie wydawało jej się więzieniem. Nikt nie zaproponował jej nawet szklanki wody, a jedynym dźwiękiem, który dochodził do jej uszu, było głośne tykanie zegara.
Jeśli Leander Vasilou sądzi, że obrazi ją takim przyjęciem, to jest w błędzie. Była obrażana i poniżana przez całe życie. Zamiast unosić się honorem, była wdzięczna za odrobinę wytchnienia i czasu, który był jej niezbędny do zebrania myśli. Przez chwilę nawet zaczęła się zastanawiać nad tym, w jaki sposób zdobyć nazwisko murarza, który stworzył ten wspaniały efekt marmurowej rzeki. Być może zgodziłby się odtworzyć to dzieło również w jej domu.
Uwielbiała swoją pracę, ale dzisiejszy dzień był doskonałym przykładem tego, dlaczego była tak wyczerpująca.
– Pan Vasilou zaprasza. – W drzwiach znów pojawił się Androu. Ilona rzuciła okiem na zegarek, czekała na niego trzydzieści trzy minuty.
– Dziękuję – odpowiedziała, wstając, a strach znów zagnieździł się w jej brzuchu.
Podążała za nim cudownym klimatyzowanym korytarzem, za którego oknami rozpościerał się widok na całe miasto. Androu zatrzymał się przed masywnymi drzwiami, otworzył je i ruchem ręki zaprosił ją do środka.
Ilona zauważyła, że tu marmurowe żyły pod jej nogami tworzyły efekt góry, na której szczycie znajdowało się zakrzywione biurko z polerowanego mahoniu. Za nim, skąpany we wlewającym się do środka popołudniowym świetle, siedział właściciel tego miejsca, Leander Vasilou. Rozmawiał z kimś właśnie przez telefon, rezerwując mecz tenisa.
Mimo że stała już tam jakąś chwilę, mężczyzna nie przerywał rozmowy ani nie zaprosił jej do zajęcia miejsca przy biurku. Czekała więc z cierpliwością, którą, jako niechciane dziecko, gromadziła przez całe życie, na jakikolwiek gest z jego strony. Zwykle dobrze jej to służyło, chroniąc ją jak pancerny płaszcz przed większością życiowych upokorzeń, ale nie dzisiaj.
Wiedziała, że jest świadomy jej obecności, ale traktuje ją w ten sposób z pełną premedytacją. Chce zaleźć jej za skórę i zranić ją dogłębnie.
Przyglądała mu się ukradkiem.
– Och tak, pamiętam ją bardzo dobrze – powiedział nagle, a jego głos wypełnił się barwami zmysłowych wspomnień.
Ten ton sprawił, że strach w jej brzuchu zamienił się w topniejące masło z miodem, co jednocześnie napawało ją zażenowaniem. Nigdy nie reagowała tak na żadnego mężczyznę. Owszem, umawiała się na randki, ale rzadko pozwalała na coś więcej niż pocałunek na pożegnanie. Co dziwne, mężczyzna, do którego powinna czuć wyłącznie niechęć, sprawiał, że zastanawiała się, jak smakują jego usta. Czuła nieodpartą potrzebę pogładzenia jego zarośniętego torsu, za każdym razem, gdy zobaczyła kilka niesfornych kosmyków wydostających się przy idealnie dopasowanym kołnierzyku.
Poczuła, że jej policzki płoną, a ciało wypełnia się nieprzyzwoitym, pierwotnym pragnieniem. Odwróciła od niego wzrok i zmusiła się do odgrzebania najgorszych wspomnień w swoim życiu, aby ugasić szalejący w niej pożar.
Przypomniała sobie, jak Midas wrzucił jej ukochaną lalkę do ogniska. Była to ostatnia rzecz, którą dostała od matki. To bolesne wspomnienie pomogło jej trzymać się tego, po co tu przyszła. W wieku dziewięciu lat nie miała odwagi wyciągnąć lalki z ognia, ale dziś nie była już taka tchórzliwa.
Leander Vasilou odłożył wreszcie słuchawkę i zakończył rozmowę, po czym obdarzył ją pogardliwym, pozbawionym zainteresowania spojrzeniem.
– Panno Pagonis, podobno chciałaś mnie widzieć – powiedział oschle, nawet nie podając jej ręki.
– Callas – poprawiła go od razu. – Moja matka nie miała ślubu z ojcem, więc używam jej nazwiska. Biorąc pod uwagę, że chcesz przejąć moją firmę, powinieneś znać chociaż moje imię.
– Przejmuję twoją firmę – poprawił ją. – Ilona.
– Nabyłeś czterdzieści procent udziałów w Callas Cosmetic. Nadal mam czterdzieści pięć. Pagonis International jest właścicielem pozostałych piętnastu, więc niby jakim cudem…
– Czyżby?
Jego pytanie sprawiło, że natychmiast przed oczami stanęła jej wiadomość od najmłodszego brata.
„Powinnaś tu być. Podejmują decyzję bez ciebie”.
– Rozumiem, że złożyłeś ofertę kupna udziałów Pagonis. Kieruje tobą lojalność do mojego produktu? Czy chęć dożywotniego zadbania o piękno swojej skóry?
W jego ostrym spojrzeniu pojawił się błysk.
– Nie jest tajemnicą, że chcę przejąć Pagonis, a pierwszym krokiem ku temu jest przejęcie ich dojnej krowy.
Ilona spotkała się z wieloma określeniami nie tylko na swój temat, ale również swojej firmy, to jednak słyszała po raz pierwszy. Midas musiał wiedzieć, że to jego firma jest prawdziwym celem Leandra, dlatego rzucił ją pierwszą na pożarcie. Mogła się tego spodziewać.
– Jestem tu, by odkupić od ciebie ich udziały. Zapłacę więcej, niż wynosi cena rynkowa. Gwarantuje ci, że dobrze na tym wyjdziesz.
– Nie rozumiesz, że Pagonis nie sprzeda ci swoich udziałów?
– Przed chwilą rozmawiałem z jednym z członków ich zarządu. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi od lat.
– Dlaczego tak zależy ci na tej firmie?
– Chcę odzyskać to co moje, a resztę zniszczyć. – Wzruszył ramionami.
– Co takiego? A co dokładnie jest twoje?
– Technologia rozpoznawania mowy, którą twój brat „opracował” szesnaście lat temu. – W jego głosie słychać było pogardę. – Większość zasług należy się mojemu ojcu, a ja pracowałem z nim nad każdym projektem. Midas namówił nas, żebyśmy pomogli mu we prowadzeniu go na rynek. Później więcej go nie widzieliśmy ani żadnego zysku, który nam obiecał.
To było oczywiste, że Midas ukradł ich projekt.
– To nie wyjaśnia, dlaczego atakujesz moją firmę, a nie inne spółki pozostające pod całkowitą kontrolą Midasa.
– Twoje akcje są najtańsze i najbardziej wystawione na ataki, co jest dla mnie zupełnie nielogiczne, ponieważ to twoja firma w największym stopniu zasila firmę matkę.
Gdyby tylko znał jej rodzinę lepiej, wiedziałby, dlaczego tak się stało.
– Nadal nie rozumiem, co planujesz zrobić z większością udziałów i moją firmą.
– Chcę, żeby uschła i umarła.
– Ale dlaczego? Przecież sam nazwałeś ją dojną krową.
– Bo chcę, żebyście wszyscy zapłacili za to, co zrobiliście mojemu ojcu. Chcę, żebyście poczuli się obrzydzeni błędem, który popełniliście, żyjąc z owoców jego pracy, w zamian doprowadzając go do ruiny.
Być może miał prawo do złości, ale przecież Ilona nikogo nie okradła! Od samego początku niosła ciężar bycia błędem ojca. Leander chciał, by patrzyła, jak jej firma ginie, choć stworzyła ją własnymi siłami z niczego.
– Nie chcę, by niewinni pracownicy stracili pracę – powiedziała, starając się odepchnąć od siebie uczucie goryczy. – Nasi klienci polegają na naszych kosmetykach. Zwłaszcza ci z bliznami na twarzy. Chcesz odmówić im produktu, którego potrzebują do życia?
Prychnął w odpowiedzi i rozparł się w fotelu.
– Wiem, jak to wygląda, gdy szczur skacze z tonącego statku, Ilono.
– Proponuję, żebyś kupił moje akcje za kwotę, którą dał mi ojciec, gdy zatwierdzał mój biznesplan. To było sto tysięcy euro kapitału początkowego i piętnaście procent udziału. Tylko tyle. W zamian chcę tylko, żebyś zatrudnił wykwalifikowanego dyrektora generalnego i zapewnił mnie, że Callas Cosmetic będzie nadal działało, nawet gdy doprowadzisz do upadku Pagonis.
– Twoje czterdzieści pięć procent jest warte dziesięć milionów euro!
– Wiem o tym – zapewniła go. – Zapewniam cię, że jeśli chcesz kupić akcje Pagonis, niszcząc przy tym Callas, będę podbijać cenę, aż zapłacisz trzydzieści milionów euro za piętnaście procent.
– Jesteś beznadziejną negocjatorką. Co będziesz z tego miała?
– Wolność i czyste sumienie. Przyjmuję do wiadomości, że żyłam z owoców pracy twojego ojca. Nie byłam tego świadoma, ale jednak się stało. Niech utrata dziesięciu milionów będzie moim zadośćuczynieniem. Patrzenie na zniszczenie czegoś, co zbudowałam od podszewki, byłoby równie wielkim cierpieniem, ale zakładam, że utrzymasz firmę przy życiu i znajdziesz sposób, by zemścić się na moim bracie, nie pogrążając przy tym setek moich pracowników.
Splótł palce i ponownie prześwietlił ją spojrzeniem.
– Próbujesz chronić Midasa, wręczając mi klucze do swojej firmy? Przysłał cię tutaj, by rzucić twoją firmę na pożarcie, mając nadzieję, że odwróci to uwagę od mojego prawdziwego celu? To się nie uda.
Ilona nie wytrzymała i wybuchła histerycznym śmiechem. Midas był ostatnią osobą, którą chciałaby ochronić.
– Jedynymi osobami, które chcę ochronić, są niewinni ludzie.
Jej pracownicy, zaczynając od kierowników najwyższego szczebla, po sprzątaczy, tworzyli zgrany zespół. Świadomość, że nie będzie ich już widywała, sprawiała jej ból. Nie mogła jednak okazać słabości przed Leandrem. Prawdopodobnie tylko by to wykorzystał. Jedyne, co jej pozostało, to czekać na jego kolejny ruch.
Jego głowa opadła do tyłu, gdy patrzył na nią przez zasłonę swoich gęstych, czarnych rzęs.
– Czy zamierzasz zostać na stanowisku dyrektora generalnego? – zapytał po chwili.
– Nie. Moja firma będzie wykorzystywana jako pionek między tobą a Midasem. Nie zamierzam brać udziału w tej walce. Czy przygotować papiery?
– Twoja chęć ucieczki jest niezwykle podejrzana. – Leander przejechał wzrokiem po jej ciele, sprawiając, że znów coś w niej zapłonęło. Nie mogła tego zrozumieć, przecież powinna go nienawidzić.
– A co jeśli przyjmę twoją ofertę tylko pod warunkiem, że zostaniesz na swoim stanowisku?
Serce Ilony podskoczyło. Zbudowała swoją firmę, wkładając w jej powstanie całą duszę. Nie obchodziło jej, że ojciec, na podstawie skradzionej przez niego technologii, ostatecznie zdecydował, że Midas jest lepszym biznesmenem i mianował go prezesem Pagonis International. Ilona w głębi serca wiedziała, że prześcigała go inteligencją finansową, wiedzą marketingową i umiejętnościami zarządzania. Chociaż odejście od tego, co stworzyła, zabiłoby ją, chęć ucieczki od Pagonis była bardziej pociągająca. Te piętnaście procent udziałów sprawiało, że po śmierci ojca miała wciąż zobowiązania wobec Midasa. Jeśli zrezygnuje ze swoich udziałów, nareszcie będzie mogła odciąć się od niego na dobre.
Będzie mogła być wolna.
– Dasz się skusić? – zapytał nieprzyzwoicie uwodzicielskim tonem.
– Nie – odpowiedziała niewzruszona. – Pomysł bycia parterem biznesowym mężczyzny, który mnie nienawidzi i chce wykorzystać do zniszczenia własnej rodziny, brzmi jak propozycja małżeństwa ze skorpionem.
– Małżeństwo – wtrącił nagle Leander, zrywając się na równe nogi. – Jesteś genialna!