Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Najpierw głowa, później dom - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
15 lutego 2021
29,99
2999 pkt
punktów Virtualo

Najpierw głowa, później dom - ebook

Książka "Najpierw głowa, później dom" pozwoli Ci spojrzeć na spokojnie na Twoje priorytety. Pomoże Ci znaleźć odpowiedzi na pytania, które ułatwią Ci zaopiekowanie się sobą.

Wprowadzi Cię w świat rodziny dysfunkcyjnej i da szansę zrozumieć, jaki ma ona wpływ na dzieciństwo oraz dorosłe życie. Przeczytasz o natrętnym dbaniu o dom, wygląd czy relacje.

Mam nadzieję, że zachęci Cię do pracy nad sobą, a tym samym szczęśliwszego życia.

Spis treści

Kim jestem i co tutaj robię?
Wstęp
1. Skąd się to bierze?
2. Dysfunkcyjna rodzina
- Nadużywanie alkoholu i innych używek
- Przemoc fizyczna
- Przemoc psychiczna
- Toksyczna relacja rodziców
- Lekceważenie potrzeb domowników
- Ignorowanie lub wyśmiewanie emocji
- Brak zaufania
3. Uwolnienie z narzuconych nam ram
4. Generalne porządki – w domu i w głowie
5. Natrętna kontrola
6. „A nie będziemy dziś robić fikołków?”
7. Niech Twoje życie będzie Twoje

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-955743-5-1
Rozmiar pliku: 706 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

3. UWOLNIENIE Z NARZUCONYCH NAM RAM

Do na­tręctw, rze­czy, któ­re mu­si­my zro­bić, lub wręcz prze­ciw­nie, pod żad­nym po­zo­rem ro­bić ich nie mo­że­my, pro­wa­dzą czę­sto ramy. Ramy two­rzo­ne przez spo­łe­czeń­stwo, ro­dzi­nę. Ja za­wsze po­wta­rzam so­bie i swo­im dzie­ciom: „Rób to, co cię uszczę­śli­wia, je­śli tyl­ko ni­ko­go tym nie krzyw­dzisz”. To moja je­dy­na rama.

Mam taki apel, ale nie kie­ru­ję go do żad­nej kon­kret­nej gru­py od­bior­ców, lecz do każ­de­go: „CZŁO­WIE­KU, od­puść!”

Cią­gle go­ni­my, na­rze­ka­my na brak cza­su, zmę­cze­nie fi­zycz­ne i psy­chicz­ne, spi­na­my się o każ­dą rzecz. De­ner­wu­je­my się i spi­na­my na­sze mię­śnie, fun­du­je­my so­bie kłu­cie w ser­cu, ucisk na bar­kach, brak głę­bo­kie­go od­de­chu, nie­ustan­ne bóle gło­wy, krę­go­słu­pa, nóg. To wszyst­ko ze zmę­cze­nia, ze stre­su: że trze­ba, że się po­win­no, że nie wol­no.

Po co? Do­kąd idzie­my?

Od­po­wiedz, pro­szę. Od­po­wiedz so­bie sa­me­mu szcze­rze, co się sta­nie, je­śli:

Po­wiesz, że dziś nie dasz rady? Prze­ło­żysz na inny dzień, a może tyl­ko inną go­dzi­nę, coś, co ro­bisz w tej chwi­li, a co spra­wia Ci kło­pot?

Uło­żysz wszyst­kie obo­wiąz­ki i przy­jem­no­ści, w ko­lej­no­ści, któ­ra jest dla Cie­bie waż­na, i w ta­kiej ko­lej­no­ści je wy­ko­nasz?

In­nym nie bę­dzie od­po­wia­da­ło, jak wy­glą­da­ją Twój dom, Two­ja pra­ca, Twój wol­ny czas, Twój wy­gląd?

Na chwi­lę się za­po­mnisz, ubru­dzisz, wy­bie­gasz, wy­krzy­czysz, pój­dziesz na spa­cer w desz­czu, a na­wet ule­wie?

Prze­sta­niesz cho­dzić jak w ze­gar­ku?

Prze­sta­niesz być po­ukła­da­ny / po­ukła­da­na?

Za­mó­wisz na obiad piz­zę za­miast go­to­wać?

Odło­żysz ta­lerz po skoń­czo­nym po­sił­ku na stół, a nie umy­jesz go od razu czy na­wet nie wło­żysz do zle­wu? Nie te­raz, za chwi­lę. Jak do­koń­czysz her­ba­tę, jak chwi­lę po­bę­dziesz sam ze sobą po skoń­czo­nym je­dze­niu?

Usią­dziesz prze­czy­tać książ­kę, by uspo­ko­ić gło­wę, cho­ciaż obo­wiąz­ki cze­ka­ją?

Ku­pisz far­by i na­ma­lu­jesz coś bez uży­wa­nia pędz­la, a z uży­ciem pal­ców, dło­ni, może na­wet stóp?

Po­ska­czesz w ka­łu­ży peł­nej bło­ta i po­bru­dzisz buty czy spodnie? Może to wła­śnie było jed­nym z po­wo­dów, że ro­dzi­ce zło­ści­li się na Cie­bie, kie­dy by­łeś mały? Że znów je­steś brud­ny, że trze­ba prać? Może dziś uda Ci się zo­ba­czyć, że to nic złe­go dać ciu­chy do pra­nia? Że to nic złe­go umyć nos z bło­ta?

Usią­dziesz na tra­wie czy ław­ce i po­ob­ser­wu­jesz na przy­kład mrów­kę; do­kąd idzie, jak idzie, co nie­sie, odło­żysz za­ku­py obok i za­po­mnisz na kil­ka mi­nut, że trze­ba je roz­pa­ko­wać?

Wiesz, co się sta­nie? Bę­dzie Ci le­piej. Po­czu­jesz do­brą ener­gię, na­uczysz się ła­pać dy­stans, od­pusz­czać. Zwra­cać uwa­gę na swój or­ga­nizm i jego alar­my oraz po­trze­by. Je­śli je­ste­śmy na gra­ni­cy wy­trzy­ma­ło­ści, to i tak nie zro­bi­my ni­cze­go do­brze, a może nie zro­bi­my tego w ogó­le? Stra­ci­my tyl­ko czas i ener­gię, któ­rej już pra­wie nie mamy. Gdy je­steś zmę­czo­ny, nie je­steś wca­le pro­duk­tyw­ny. Je­steś zły, roz­draż­nio­ny, spię­ty, po­iry­to­wa­ny. Bę­dziesz krzy­czał, pła­kał, bę­dzie ści­ska­ło Ci gło­wę i nic Cię nie ucie­szy. Nic a nic. Na­wet to wszyst­ko, co zo­sta­nie zro­bio­ne.

Pra­ca nad tym, wy­cho­dze­nie z tych ram, po­wol­ne uświa­da­mia­nie so­bie, że wca­le nie mu­si­my, a mo­że­my, daje po­czu­cie ogrom­nej ulgi. Może na­wet wte­dy da­lej wy­ko­nu­je­my za­da­nia jak wcze­śniej, ale bez tej pre­sji, bez tego od­de­chu za na­szy­mi ple­ca­mi, któ­ry szep­cze: „Te­raz, już, na­tych­miast, nie może cze­kać, jak to wy­glą­da, nie wy­pa­da, co inni po­my­ślą, tak się od­wdzię­czasz?”.

Jest ta­kie miej­sce, ta­kie stwo­rze­nia, któ­re nie oce­nia­ją, któ­re po­zwa­la­ją być sobą. Usiąść, spa­ce­ro­wać, le­żeć i po pro­stu być. Na­tu­ra. Or­ga­ni­zmy w niej funk­cjo­nu­ją­ce dla ni­ko­go się nie zmie­nia­ją. Są sobą. Mają swo­je śro­do­wi­sko, w któ­rym jest im naj­le­piej. Któ­re­goś dnia, prze­peł­nio­na nad­mia­rem obo­wiąz­ków i trud­nych emo­cji, usia­dłam na bal­ko­nie i moją uwa­gę przy­kuł pa­jąk. Szedł so­bie po oknie, wy­glą­dał, jak­by cze­goś szu­kał. Po chwi­li za­czął ro­bić pa­ję­czy­nę. Wie­cie, jak to ro­bią pa­ją­ki? Ja choć wi­dzia­łam ich spo­ro w ca­łym swo­im ży­ciu, ni­g­dy nie wie­dzia­łam, jak po­wsta­je pa­ję­czy­na. Od po­cząt­ku do koń­ca. Od tam­tej chwi­li je­stem bo­gat­sza o tę wie­dzę.

Naj­pierw pa­jąk two­rzy coś w ro­dza­ju ko­li­stej ramy, któ­rą przy­cze­pia do ro­ślin lub przed­mio­tów. Póź­niej coś na kształt wzmoc­nień, fi­la­rów. Cie­niut­kie nit­ki pro­wa­dzą­ce od środ­ka, w każ­dym kie­run­ku wcze­śniej po­wsta­łej ramy. Koń­cząc swo­ją pra­cę, roz­cią­ga jesz­cze cień­szą (tak przy­naj­mniej ode­bra­ło to moje oko) nić do­oko­ła fi­la­rów. Jest przy tym taki skru­pu­lat­ny. A ja, ob­ser­wu­jąc jego pra­cę, czu­łam nie­sa­mo­wi­ty spo­kój.

Na po­la­nie, w le­sie, nad je­zio­rem, na pla­ży – tam od­czu­wa się taką wol­ność. Mo­żesz być boso – wspa­nia­le wte­dy czuć każ­dy po­sta­wio­ny krok, każ­dy ka­mień, każ­de źdźbło tra­wy, każ­de mu­śnię­cie wia­tru. Je­śli się temu od­dasz, choć na parę mi­nut, bo nie trze­ba od razu zo­stać pu­stel­ni­kiem, zła­piesz od­dech, na mo­ment się za­po­mnisz, uspo­ko­isz. Wiesz, że kie­dy bę­dziesz na po­la­nie wy­star­cza­ją­co dłu­go, jest duża szan­sa, że usią­dzie na To­bie mo­tyl? Tak de­li­kat­ne stwo­rze­nie, któ­re żyje bar­dzo krót­ko, bo za­le­d­wie kil­ka­na­ście dni, a daje tyle pięk­na, tyle spo­ko­ju. Ja wie­rzę, że sia­da na czło­wie­ku, gdy ten osią­gnął już wy­star­cza­ją­cy spo­kój i wy­ci­sze­nie.

Ubrudź się, nie przej­muj się tym przez chwi­lę. Do­tknij dło­nią pia­sku, bło­ta, ka­mie­ni przy dro­dze. Zo­bacz, do­kąd idzie ro­bak, któ­re­go za­uwa­żysz, wra­ca­jąc z za­ku­pów, ob­ser­wuj, jak zmie­nia się drze­wo, któ­re mi­jasz każ­de­go dnia, ja­dąc do pra­cy, zrób spa­cer na bo­sa­ka. Przed do­mem, na pla­cu za­baw, na łące, wy­no­sząc śmie­ci – pa­mię­taj, że za­wsze mo­żesz się umyć.

Nie mu­sisz ro­bić ni­cze­go, bo tak wy­pa­da. Bo ktoś tego wy­ma­ga. Rób to, co daje Ci szczę­ście. Je­śli tyl­ko ni­ko­go tym nie krzyw­dzisz.

mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij