- W empik go
Napoleon - ebook
Napoleon - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 155 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Taki szczęśliwy wypadek zdarzył się księdzu Łopatce, proboszczowi z Wiórek.
Pewnego razu przyjechał doń „na partyjkę” pan poborca z miasteczka. Przyjeżdżał nieraz i odjeżdżał – rzecz zwyczajna, jak wschód i zachód słońca, po których nic się nie zmienia, co najwyżej wyschnie jakaś butelczyna i jakiś tam grzeszek niewielki przybędzie – ale ta właśnie wizyta miała specjalną dla księdza Łopatki wagę i doniosłość, jak ujrzymy, w skutkach.
Z tej racji zdałoby się nieco uwagi panu poborcy poświęcić. Choć o poczciwym wyglądzie, był to człek w gruncie ambitny i nawet o nieśmiertelność (co jest rzadkie u poborcy) usilnie zabiegający.
– Cóż to jest nieśmiertelność? Imię – nazwisko. Mó – wisię: Kościuszko – i już wiemy, kto on był, co robił. Przez to, że się tak nazywał. A niechby się nazywał na przykład Kitajko, to byśmy nic o nim nie wiedzieli.
To bystrym swoim umysłem rozeznawszy, pan poborca na to postanowił kłaść nacisk w stosunkach swych z ludźmi, by im na zawsze wryć w pamięć swoje nazwisko. Tu się dopiero okazywała jego inteligencja.
– Czapkiewicz… – przedstawiał się z naciskiem i patrzył wnikliwie w oczy osoby poznanej. – Pana nie uderzyło moje nazwisko?
Przeczekał moment zdziwienia i nie licząc zbytnio na domyślność ludzką jął pomagać z zapałem.
– Mütze?… – panie, Mütze!… Jak po polsku Mütze?… Czapka! – podpowiadał z uciechą. – Więc jak po polsku Mickiewicz??… Czapkiewicz!! – wybuchnął przed osobą zdumioną tym odkryciem. – Tak, panie, Czapkiewicz!… Teraz pan już nazwisko moje zapamięta. Jakby panu przypadkiem wymknęło się z pamięci, to niech pan tylko pomyśli: Mickiewicz… Mickiewicz po polsku… nic więcej.
I dumny był w sercu pan poborca, przekonany będąc, że póki będzie trwał w pamięci narodu Mickiewicz, będzie obok niego i Czapkiewicz. A nawet napomykał w rozmowie z inspektorem, czyby nie było wskazanym spolszczyć nazwiska Wieszcza.
– Bo to, panie, szelmy Niemcy, plemię zachłanne, gotowi nam i Mickiewicza zaanektować, że to niby od Mütze… A jakże! Kopernika nam ukradli, choć nazwisko jego czysto polskie, pochodzi od koper.
Pan poborca stał się etymologiem od czasu, gdy zaczął rozbierać w rozumie swoje nazwisko.
Starał się też pan Czapkiewicz naśladować swego Imiennika. Włosów długich nie mógł zapuścić, bo był łysy, ale za to nosił długi płaszcz i wysokie kołnierzyki. Często,., przechodząc stawał na moście i pozował się, jak Tamten na pomniku. Ludzie mijając go szeptali z szacunkiem: „Czapkiewicz…” Mile mu brzmiały w uszach te szepty tłumu.
A że sam czuł się już osobą wielką, chcąc się utwierdzić w tym poczuciu (bowiem wątpienie go nachodziło: jak to może być, żeby pan rejent i pan radca byli zwyczajnymi ludźmi, gdy on, poborca tylko…) począł upatrywać w bliźnich swoich szczegółów podobieństwa do ludzi wielkich. I przypatrując się dokładniej ujrzał ze zdziwieniem, że każda z utytułowanych osób, pomijając pewne niedokładności, w jakimś szczególe do znanej z kart wielkości jest podobna.
– Pan radca ma nos jak Juliusz Cezar – mówił z szacunkiem do sędziego.
– Pan aptekarz ma oczko jak Radecki!
I tym podobnie. Zauważył pobocznie, że zjednuje sobie tymi spostrzeżeniami przyjaciół. (Pospólstwo tylko nie wyróżniało się niczym).