- W empik go
Narciarka Sara - ebook
Narciarka Sara - ebook
Sara i Michał przyjaźnią się od lat, połączeni wspólną pasją – narciarstwem biegowym. Oboje zajęci pracą i swoimi sprawami, nie myślą o poważniejszym związku. Niespodziewanie wypadek Michała, na szczęście niezbyt groźny, otwiera im oczy na to, co do siebie czują. Zanim jednak zaczną budować wspólną przyszłość, będą musieli pokonać parę przeszkód, które stawia im na drodze los i… trochę zbyt pochopnie oceniająca sytuacje i ludzi przyjaciółka Sary.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7564-695-5 |
Rozmiar pliku: | 982 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– No, to trening mam z głowy – powiedziała głośno, nadymając usta z goryczą.
Fuknęła. Włączyła radio i zamyślona, zastanawiała się, czym mogłaby się teraz zająć. Plan, jaki miała na dzień dzisiejszy, oddalił się nieoczekiwanie.
Postanowiła zadzwonić do przyjaciela, aby powiadomić go, że dzisiaj rezygnuje z biegów. W miarę uspokojona, wybrała numer i czekała, aż odbierze. Nuciła cicho i poruszała stopą. Uch – szepnęła i już się denerwowała, że guzdra się z odebraniem rozmowy.
– Słucham cię, dziewczyno – usłyszała nagle radosny głos Michała.
– Jakoś niezbyt spiesznie było ci do odebrania rozmowy. Wybaczam.
– Dziękuję. Stało się coś?
– Widziałeś, co dzieje się za oknem? Koniec świata przyszedł w białej zadymce. Odpuszczam sobie dzisiaj trening. Poczekam, aż będzie lepszy klimat. A ty co zamierzasz?
– Właśnie jestem gotowy. Nie odpuszczam. W takich warunkach także trzeba trenować, jeśli chce się zdobywać laury. A ja chcę. Choć ty faktycznie odpuść sobie dzisiaj. Jak wrócę, opowiem ci, jak było na trasie. Może następnym razem aura dopisze i razem potrenujemy.
– Dobrze. Bądź ostrożny. Naprawiłeś biegówki czy kupiłeś nowe narty?
– Nie było konieczności kupować. Te są dobre.
– To masz z głowy problem. Życzę dobrego klimatu w plenerze. Zadzwoń, jak wrócisz. Chcę wiedzieć, jak ci poszło i czy da się wytrzymać w takiej zadymce śnieżnej.
Wyłączyła telefon i odetchnęła z ulgą. Chwilę stała przy oknie i zamyślona wpatrywała się w to, co działo się na podwórku. A gdy już się napatrzyła, kręciła się po mieszkaniu znudzona. Spojrzała na obrazy. „Może by tak coś namalować? – przeleciało jej przez myśl. Nie. To niezbyt dobry pomysł. Zasmrodzę mieszkanie chemią, a okna nie można otworzyć, bo zbyt zimno”, gdybała.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Ocknęła się. Poprawiła ubranie na sobie i szybko podeszła otworzyć. Gdy zobaczyła, kto przyszedł, zaniemówiła z wrażenia. Przecierała oczy i nie mogła uwierzyć w to, kogo ujrzała.
– Niemożliwe! – rzekła zdziwiona. – A ty skąd się tu wzięłaś? – wytrzeszczała oczy, jakby ujrzała zjawę.
Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przyglądała się nieoczekiwanemu gościowi, wciąż stojąc w drzwiach.
– Zaprosisz mnie w końcu czy nadal będziemy stać w korytarzu?
– Oczywiście, że cię zapraszam. Zaskoczyłaś mnie. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się cieszę, że jesteś. Matko kochana, wreszcie przyjechałaś. Ale niespodzianka!
Weszły do mieszkania. Sara jednak nie bardzo mogła się wyciszyć. Trajkotała jak przekupka na targu. Radość z odwiedzin Olgi nie opuszczała jej. Nie ma co się dziwić. Znają się od wielu lat. Są jak dobre siostry, które po dłuższym niewidzeniu się wreszcie się spotkały.
Olga wraz z rodziną wyjechała do Włoch. Ich kontakt był telefoniczny. Często rozmawiały i robiły to chętnie. Przywracały wspomnienia zdarzeń, które dawno minęły, jednak pozostały w pamięci. Były to dobre czasy dla nich obu. Pracowały w tej samej firmie, więc przy każdej rozmowie wracały do tego tematu. Buzie im się nie zamykały. Godzinami mogły gadać i wciąż było im za mało. Praca je łączyła. Były dobrymi przyjaciółkami. Wiele miały wspaniałych cech. Pomagały, gdzie trzeba było pomóc. Dzieliły się swoją mądrością, dobrocią i pomysłami wszędzie tam, gdzie należało to czynić.
Rozgościły się w pokoju. Sara chciała natychmiast dowiedzieć się, co skłoniło Olgę do przyjazdu. Minęło wiele czasu od ostatniej jej wizyty. A tu nagle ni stąd, ni zowąd się zjawiła.
– Zostawię cię na chwilkę. Zaparzę kawę. Mam także pyszne ciasto. Będziemy się tym delektować i gawędzić. Jeśli się zbytnio nie śpieszysz, oczywiście.
Nie czekała, co odpowie, tylko natychmiast udała się do kuchni przygotować poczęstunek. Olga podążyła za nią. Stanęła w drzwiach. Oparła się o futrynę i rozglądała wkoło.
– Skoro mi towarzyszysz, to proszę, usiądź sobie, a ja już szykuję kawę. Co cię skłoniło, aby w taką zimnicę wybierać się w podróż? Mam nadzieję, że nic złego.
Obserwowała kątem oka przyjaciółkę. Faktycznie była zdziwiona jej nagłym przyjazdem, i to zimą.
– Moja droga, gdy ja jechałam tutaj, nie było jeszcze zimy. Jestem zaskoczona jej nieoczekiwanym pojawieniem się. Bynajmniej nie marzyłam o tym. Posypało śniegu co niemiara. Jak teraz wrócę do domu, to nie mam pojęcia. Jeśli nie przestanie padać, to mam przechlapane.
Westchnęła i patrzyła w okno. Nadymała usta, gdy zobaczyła, że śnieg wciąż pada, a wiatr hula. Miała wrażenie, jakby płatki śniegu się roztańczyły i nie miały zamiaru zakończyć balowania.
– Nie denerwuj się. Wyjedziesz wiosną. Mama na pewno będzie się cieszyć, że córka wreszcie dłużej z nią pobędzie. Ja także. Tak wiele chcę ci powiedzieć, że nie wiem, czy zdążę, nim wyjedziesz. A teraz chodźmy do pokoju. Tam jest wygodniej.
Rozgościły się przy stole. Zapach kawy unosił się w pomieszczeniu. Po minach widać było, że miały na nią wielką ochotę.
Sara podeszła do kominka i dołożyła drewna. Pogłaskała kotka. Leżał przy kominku i obserwował je obie.
– Muszę ci powiedzieć, że nie lubię marznąć.
Usiadła obok Olgi i wdychała zapach kawy. Przez chwilę była cisza.
Przyjaciółka upiła łyk, spojrzała na nią i rzekła:
– Myślę, że nikt nie lubi. Ale jak trochę mrozik natrze nam policzki, to na pewno nie zaszkodzi.
– Oj, nawet tak nie mów. Mnie jednak może zaszkodzić. Nie lubię zimna. W mroźne dni myślę o wiośnie z trelem ptaków. Upalnych letnich chwilach, pachnących kwitnącą lipą, a nawet o ciepłej jesieni, malowanej paletą kolorowych barw. Natomiast zimę podziwiać lubię przez okno, gdy iskrzą płomienie w kominku. – Westchnęła, jakby miała za chwilę zejść z tego świata.
Obie roześmiały się głośno. Gdy się już wyciszyły, piły spokojnie kawę. Słychać było tylko trzask palącego się drewna.
– Dlaczego wciąż jesteś samotna? – odezwała się nagle Olga.
Spojrzała na przyjaciółkę, a ta, gdy usłyszała pytanie, prychnęła kawą, którą w tym momencie piła. Na odpowiedź trzeba było chwilę zaczekać, gdyż obryzgana fusami twarz Sary wyglądała cudacznie. Rozdziawiła usta i nie mogła wydobyć głosu. Patrzyły na siebie w milczeniu. A po chwili chichrały się głośno. Nim się uspokoiły, trochę to trwało, bo ciągle coś zabawnego dodawały.
– Wybacz. Nie przypuszczałam, że moje pytanie narobi takiego zamieszania. Nie mam pojęcia, co było w tym śmiesznego – mówiła z powagą i patrzyła na nią ze zdziwieniem. Postawiła filiżankę na stół i spokojnie oczekiwała odpowiedzi.
Sara wycierała twarz z fusów i zastanawiała się, co może powiedzieć na ten temat. Po chwili była gotowa i rzekła:
– Nie spodziewałam się takiego pytania. Przecież wiesz. Rozmawiałyśmy już o tym nie raz przez telefon. Co miałabym ci jeszcze dodać? – wzruszyła ramionami.
Nie bardzo leżało jej to wścibstwo. Wszyscy ciągle drążą ten temat. „Przecież nie tylko ja jestem samotna. Wciąż się mnie czepiają”, westchnęła.
– Masz rację. Zbyt jestem ciekawska. Jednak myślę, że zbudowałaś zbyt wysoki mur. Czas, aby w końcu go zburzyć. Co było, minęło. Zapomnieć o przykrościach i cieszyć się nową przyjaźnią i wszystkim tym, co przynosi nam każdy dzień. A przynosi nam wiele ważnych momentów, którymi być może trzeba się podzielić. Co ty na to?
Obserwowała koleżankę i czuła, że dotarło do niej to, co powiedziała. „Coś mi się zdaje, że trafiłam w czułe miejsce”, pomyślała. Czekała, aż ona sama zabierze głos.
Jednak Sara nie bardzo miała chęć odpowiadać. Nawet drażniło ją takie gadanie jednego i tego samego w kółko. Piła spokojnie kawę i patrzyła w okno. Zbierała myśli. Jednak one w tym momencie były bliżej Michała. „Ciekawe, jak sobie radzi. Śnieg ciągle pada i nic nie wskazuje, że szybko przestanie sypać”.
Olga obserwowała ją i była zła na siebie, że akurat teraz musiała być wścibska. Wiedziała, że Sara niekoniecznie lubi mówić o swoim życiu osobistym. „Dopiero przyszłam i już wciskam się w jej życie”, karciła siebie w myślach. Jednak cisza zbyt długo trwała.
– Wybacz. Czuję, że cię zdenerwowałam. Było to niezamierzone. Jesteśmy, jak dobrze pamiętam, przyjaciółkami i wiesz, że jestem wciąż ciekawa, jak sobie radzisz w tej dżungli życia. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to zmieniamy temat.
Patrzyła na koleżankę i czekała, aż wreszcie spojrzy na nią z uśmiechem.
Jednak Sara wciąż milczała. Jej myśli przelatywały z jednego miejsca na drugie. Teraz była przy umierającej kuzynce. Opiekowała się nią w chorobie i doświadczyła czegoś nieziemskiego. I właśnie o tym miała chęć porozmawiać.
Olga trochę zaniepokoiła się jej milczeniem. „Czyżbym ją nieświadomie uraziła? – przeleciało jej przez myśl. Przecież nic takiego złego nie powiedziałam. Wiem, że jest bardzo wrażliwa i zbyt łatwo można ją dotknąć. Uch”, chrząknęła zakłopotana.
– W porządku, nie przeżywaj tak mocno. Moje życie osobiste także sprawia mi wiele problemu. Wydaje mi się, że zbyt dużo wymagam od siebie. I nie zawsze nadążam, by spełnić to, co sobie narzucam. A w tym momencie przypomniało mi się pewne zdarzenie. Nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać o tym. Ja pewnie nie byłam gotowa, aby o tym mówić. I prawdę mówiąc, nie wiem, czy nadal jestem. Jednak bardzo się cieszę twoją obecnością, bo czuję, że muszę, a raczej że powinnam o tym z kimś porozmawiać. I nieważne, czy jestem gotowa, czy nie.
Westchnęła i szklistymi oczami spojrzała na przyjaciółkę. Podeszła do szuflady i wyjęła z niej chusteczkę. Wytarła delikatnie oczy i westchnęła głośno.
– Oj, wyczuwam poważną rozmowę. Wyrzuć, Saro, to z siebie. Uwolnij się od niepokoju.
– Wybacz. Nie wiem, dlaczego akurat teraz naszły mnie takie myśli. Może dlatego, abym porozmawiała z tobą o tym, co przeżyłam podczas choroby kuzynki. A dane mi było przy niej doznać czegoś wyjątkowego. Nikomu się z tego nie zwierzałam. Nie wiem, jak przyjęliby taką wiadomość. Zresztą co tu dużo mówić. Myślę, że nie zrozumieliby, o czym mówię. Więc milczałam i sama sobie tłumaczyłam, jak tylko potrafiłam. Jednak wciąż czuję niedosyt.
Wytarła głośno nos. Napiła się chłodnej już kawy i wdychając głęboko powietrze, spojrzała przed siebie.
Olga zaniepokoiła się znacznie. Nie bardzo wiedziała, jak ma w tym momencie reagować. Czuła, że przyjaciółka musiała przeżyć coś bardzo ważnego, skoro trzymała to w tajemnicy. Zna dobrze Sarę i wie, że nie jest plotkarą. Ważnych sytuacji, jakich doświadczyła, i nadal, jak słyszy, przeżywa w swoim życiu, nie lekceważy. Nie opowiada każdemu, kto nie rozumie, o czym mówi. Tylko dlatego, aby nie robić zamieszania. Zna ją od zawsze. Wychowały się blisko siebie.
– Czy możesz powiedzieć mi, co takiego się wydarzyło? Dlaczego nie powiedziałaś, że ona nie żyje, bo domyślam się, że tak się stało. Wiem, o kim mówisz. Słyszałam od mamy, że chorowała. Przecież ona także dla mnie była ważną koleżanką. I to po sąsiedzku. Podwórko nas wszystkich łączyło. O rany, ale nas było dużo.
– To prawda – przytaknęła Sara. – Trochę nas było. Skoro jesteś, wykorzystam twoją obecność. Zależy mi na tym, aby poznać twoje zdanie w tym względzie. Muszę je poznać, bo nie daje mi to spokoju. Upłynęło tak wiele czasu, a ja wciąż o tym myślę. Może dlatego, że ciągle nakładają się na to nowe sytuacje. – Spojrzała smutnym wzrokiem w oczy przyjaciółce.
– Dobrze. Porozmawiajmy. Sama jestem ciekawa, co cię tak porusza, że jesteś aż tak niecierpliwa.
Obie czuły, że to spotkanie nie jest zbyt radosne. Sara momentami karciła siebie, że musiała akurat teraz o tym mówić. Przecież mogła odczekać na odpowiednią chwilę. Teraz są przygnębione i nie bardzo klei się rozmowa.
Nagle usłyszały dźwięk telefonu. Obie spojrzały na siebie. Sara szybko sprawdziła, kto dzwoni.
– To Michał – powiedziała z radością.
Usiadła na sofie i puściła oko do koleżanki. Cieszyła się, że wreszcie zadzwonił. Olga podeszła do kotka i delikatnie głaskała malucha. Jednocześnie podsłuchiwała rozmowę.
– Dobrze, że zadzwoniłeś, bo już się martwiłam, że może coś złego się wydarzyło – powiedziała półgłosem.
Chciała jeszcze coś dodać, lecz kobiecy głos przerwał jej zapędy. Wystraszyła się w tym momencie. Zamilkła.
– Proszę pani, dzwonię ze szpitala. Jestem pielęgniarką. Pan Michał nie może rozmawiać. Wskazał pani numer, dlatego zadzwoniłam.
– Jak to ze szpitala? Przecież był w plenerze na treningu? Co mu się stało?
Mówiła szybko i czuła, jak załamuje się jej głos. Płacz miała na wierzchu. Olga podeszła do niej i podała jej chusteczkę. Stała przy niej i wsłuchiwała się w rozmowę.
– Nic poważnego się nie dzieje. Jest na obserwacji. Ratował dziecko, które wpadło do rzeki. Uratował je, lecz sam nie mógł wydostać się na brzeg. Z tego, co słyszałam, narta zaklinowała się między kamieniami. Nie mógł sobie poradzić. Pomogli mu inni biegacze. Miał chłopak szczęście w tym nieszczęściu. Urazów żadnych nie doznał.
– Oj, to dobrze. Ale jak to możliwe, proszę pani? W takiej zawiei śnieżnej małe dziecko chodziło po lesie?
Chciała jeszcze coś dopowiedzieć, lecz rozmówczyni wpadła jej w zdanie.
– Było z matką. Tylko że ona zajęta była rozmową telefoniczną. A dzieciak pobiegł za pieskiem. I stało się to, czego można było się spodziewać. Dobrze, że byli inni, którzy szybko zareagowali. Jak widać, poszkodowani czują się dobrze. Najważniejsze, że szybko wyciągnięto ich z wody. Jeszcze kilka badań i myślę, że mogą wracać do domu.
– Cieszę się bardzo – szepnęła Sara.
– Zadzwoniłam do pani, bo o to mnie prosił. Jeśli może pani powiadomić kogoś z rodziny, byłoby dobrze.
– Bardzo pani dziękuję za informację. Zadzwonię do jego brata. Nie wiem, czy będzie mógł przyjechać. Jego rodzina mieszka na drugim krańcu kraju. Proszę mu powiedzieć, że ja przyjadę. Już się zbieram i zaraz będę.
Rozłączyła się i nie wiedziała w tym momencie, od czego ma zacząć. Nagły chaos w głowie nie pozwolił jej się skupić.
– Czym pojedziesz? – zapytała Olga.
Słyszała rozmowę i także zaniepokoiła się tą wiadomością. Znała Michała i chciała także w jakiś sposób pomóc koleżance w rozwiązaniu problemu, jaki w tym momencie powstał.
– No tak. Nie zmieniłam jeszcze opon na zimowe. O matko kochana, co ja teraz zrobię?
Zmartwiła się. „Taksówek na pewno nie ma na postoju”, rozmyślała. Przebierała się i zastanawiała, kogo poprosić w tym momencie o pomoc.
– Pojadę z tobą – odezwała się Olga. – Też chcę go odwiedzić. Jestem autem. Ubierajmy się szybko i jedziemy.
– Dziękuję ci bardzo. Problem mamy z głowy. Cieszę się, że pojedziemy razem. Będzie raźniej. Ciekawe, jak on się czuje. Pewnie przemókł w tej rzece. Coś suchego trzeba zabrać.
Wzięła kurtkę, duży rozmiar dresów i coś tam jeszcze. Spakowała do torby i były gotowe do wyjścia. Po chwili opuściły mieszkanie i pobiegły do auta. Wsiadły i natychmiast ruszyły.
Nadal sypało. Droga była odśnieżona, lecz śnieg szybko zasypywał nawierzchnię. Olga prowadziła ostrożnie. Nie było dużego ruchu, więc mogły bezpiecznie jechać.
Przez chwilę w aucie panowała cisza. Miały własne myśli, które starały się jakoś uporządkować.
– Chciałam pomówić z tobą o ważnych sprawach i widzisz, jak sobie pogadałyśmy. Szkoda, bo bardzo mi na tym zależało. Tylko z tobą o takich sytuacjach mogę rozmawiać.
– Zdążymy z tym. Jeszcze nie wyjeżdżam. Chcę usłyszeć, co ci się przydarzyło, bo czuję, że jest to coś bardzo ważnego. Znam cię i wiem, że jeśli trzymasz to w tajemnicy, to znaczy, że potrzebujesz kogoś, kto rozumie sens rozmowy i wesprze cię także duchowo. Mam nadzieję, że się nie mylę.
Patrzyła przed siebie i dobrze wyczuwała, że Sara potrzebuje poważnej rozmowy na temat, którego się domyślała. Nieraz już miała sposobność rozmawiać z nią nie tylko o sprawach dnia codziennego, lecz także o innych ważnych dla Sary przeżyciach.
„Mnie również ciekawi, co chce mi powiedzieć. Jeśli się nie mylę, co do tematu, to mam chęć jeszcze dzisiaj go poruszyć. Lubię rozmawiać z nią właśnie o sprawach, o których my, zwykli zjadacze chleba, chyba niezbyt chętnie mówimy”, rozmyślała.
– Nie mylisz się. Dobrze mnie wyczuwasz. Jeśli tylko będziesz miała chwilę, to proszę, nie przekładajmy na zaś. Może zdarzyć się tak, że nie zdążę ci o tym powiedzieć. Wówczas będziesz się karcić, że nie znalazłaś dla mnie czasu, gdy bardzo cię potrzebowałam.
Spojrzała na koleżankę. A ona spokojnie prowadziła, patrząc uważnie przed siebie. Zamyślona, nawet nie drgnęła. Wsłuchiwała się w słowa Sary.
W samochodzie znowu zapanowała krótka cisza. Dojeżdżały do szpitala. Obie czuły lekkie zdenerwowanie. Obawiały się dowiedzieć się czegoś złego o stanie zdrowia przyjaciela. Sara jednak miała nadzieję, że Michał nie odniósł wielkich obrażeń, tak mówiła jej przynajmniej pielęgniarka. Może będą mogły zabrać go jeszcze dzisiaj do domu. Chciała, aby tak się stało.
„Boże, pomóż mojemu przyjacielowi”, mówiła w myślach.
Wjechały na parking. Szybko zajęły miejsce i wysiadły z samochodu. Chwilę szły w milczeniu. Sara czuła niepokój. Bardzo liczyła na to, że lekarz jeszcze pracuje i z wypisem Michała nie będzie kłopotu.
Po chwili weszły do budynku. Skierowały się od razu do recepcji. Olga była zdziwiona, że jest tak cicho. Dowiedziały się, w którym pokoju jest Michał, i natychmiast podążyły we wskazanym kierunku. Gdy stanęły przy drzwiach, zabrakło im odwagi, by zapukać.
I w tym momencie na korytarz wyszła pielęgniarka. Zagadnęły ją. Powiedziały, kim są i do kogo przyjechały. Przy okazji dopytały się, czy będą mogły zabrać go dzisiaj do domu. Okazało się, że faktycznie nie ma poważnych urazów. Wyniki są dobre, więc nie ma konieczności zatrzymywać go w szpitalu. Ucieszyły się i szybko weszły do pokoju.
Michał aż się rozpromienił na ich widok. Już był gotów wstać i opuścić to miejsce. I tak też się stało. Sprawy szybko załatwiono. Nie było potrzeby przywozić odzieży do przebrania. Z radością opuścili szpital. Szybko wsiedli do samochodu i po chwili mknęli do domu.