- W empik go
Nasze stronnictwa skrajne - ebook
Nasze stronnictwa skrajne - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 614 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdyby o naszem obecnem położeniu, w tej części dawnej Polski, którą w r. 1813, po niefortunnej wojnie napoleońskiej, zajęły wojska rosyjskie i z której w roku 1815 utworzono Królestwo Kongresowe, ktoś chciał sądzić na podstawie publicznych wynurzeń organów "Stronnictwa narodowodemokratycznego", toby wywnioskować musiał, że znajdujemy się w przededniu nowego wybuchu, podobnego do tych, jakie po dwakroć już pogrążały kraj w odmętach klęski. Porównywając np. to, co się dzieje obecnie z tem, co się działo w czerwcu roku 1862, t… j… na pół roku przed porwaniem się do broni, należałoby – na podstawie zapewnień wspomnianych organów – przyjść do przekonania, że ruch rewolucyjny w tej chwili jest o wiele silniejszy, niź przed laty czterdziestu.
Cóż bowiem było lat czterdzieści temu, a co widzimy dziś?
W Warszawie istniał wówczas "Komitet Centralny", który dopiero na parę miesięcy przed wybuchem przybrał nazwę "Tymczasowego Rządu Narodowego", a formalnym "Rządem Narodowym" ogłosił się dopiero w lutym 1863 r., po wybuchu. W Warszawie wychodziły dwa pisma tajne: Strażnicą – z kierunkiem raczej umiarkowanym i R uch – organ stronnictwa ruchu. W Galicyi nie było ani jednego pisma, które byłoby bezpośrednim organem robót spiskowych.
A dziś?
Dziś, jak obwieszczają światu pisma wszechpolskie, zasiada w Warszawie władza tajna, która wprawdzie sama nazywa się "Ligą Narodową", ale która pozwala swoim organom i agencyom tytułować się "Rządem Narodowym", "prawnie funkcyonującą władzą państwa polskiego", i która poczuwa się do "kierowania interesami narodu"… Stronnictwo, które z łona jej wyszło, i którem Liga Narodowa "kieruje", rozporządza kilkunastu pismami we wszystkich częściach Polski i na emigracyi. Program ruchu ten sam, co przed laty czterdziestu: niepodległość, wywalczyć się mająca przez zbrojne powstanie i tak samo, jak w r. 1863, ruch ograniczony tylko do zaboru rosyjskiego. Termin nieoznaczony wprawdzie, daleki, może bardzo daleki, ale i wówczas, w czerwcu roku 1862, kierownicy ruchu uważali rozprawy o terminie za przedwczesne. A nastrój umysłów? Kompetentne w tej mierze pisma wyznają, że w roku 1862 cytadela warszawska nie była tak "zaludniona" jak dziś. Stałej, zorganizowanej propagandy rewolucyjnej wśród ludu nie było przed laty czterdziestu. Dziś propaganda taka istnieje, ma na swe usługi umyślny organ, osobny "zarząd", osobną kasę, tworzy "tajne związki" chłopskie, urządza "tajne zjazdy i sejmiki", organizuje nawet "tajne poczty wiejskie"*. Ruch, wedle twierdzenia pism SND, liczyć może na "dziesiątki tysięcy" oddanych sprawie i gotowych na każde skinienie chłopów.
A więc stoimy w przededniu powstania?
Niema człowieka w Polsce, z wyjątkiem może zupełnie niepoczytalnych, któryby w nowe powstanie wierzył, a tembardziej go pragnął. A jednak niepodobna twierdzić, że skoro niebezpieczeństwo powstania nie istnieje, to już żadne inne spokojowi kraju nie grozi. W przechwałkach wszechpolskich o potędze i rozszerzeniu się ruchu, a zwłaszcza o jego gotowości do wybuchu na dany sygnał, jest naturalnie dużo prze – sady, tem niemniej zaprzeczyć trudno, że akcja wszechpolska śród ludu nie przechodzi bez śladów, że tu i owdzie wywołała ferment, że pewien sukces odniosła. Trzeba więc, w imię dobra publicznego, zajrzeć prawdzie w oczy, określić pochyłość, po której stacza się wytrącona z równowagi polityczna myśl polska, i zmierzyć przepaść, w którą kraj niechybnie zostałby wciągnięty, gdyby się robota wszechpolska "udała".
Ale bezpośrednia krzywda, którą ruch wszechpolski sprawie narodowej wyrządza, usiłując wytrącić społeczeństwo z równowagi i odwieść je od pracy legalnej, nie jest jedyną. Nie mniejszą szkodę przynoszą sprawie naszej pisma wszechpolskie, malując powodzenie propagandy w barwach jaskrawych, w sposób przesadny i drażniący, przedstawiając kraj jakby był podminowany i jakby dość było iskry, żeby prochy wybuchły, przypierając prawie do muru rząd, aby go zmusić do represji. Ten materyał publicystyczny, ten dobrowolny corpus delicti, ma sam przez się znaczenie ogromne i fatalne, bez względu na to, czy za nim stoi prawda, przesada, czy zmyślenie.
Lat temu parę jeszcze niepodobna było tych spraw dotykać. Dopiero dobrowolne ujawnienie się Ligi Narodowej w r. 1899 i olbrzymi materyał, który Stronnictwo narodowo-demokratyczne uznało za stosowne, rozumne, patryotyczne, ogłosić w przystępnych dla każdego pismach, pozwala na publiczne traktowanie sprawy. Chwila obecna, chwila dla naszego narodu niezmiernie ciężka, daje nie tylko prawo, ale i nakłada obowiązek, aby poruszyć, omówić, roztrząśnienia poddać myśl polityczną, jaką epigonowie twórców r. 1863 starają się u nas na nowo, choć w zmienionej formie, zaszczepić.
Czujemy, jak drażliwym jest przedmiot, którego dotykamy, jak drażliwem jest branie pod skalpel żywych, aktualnych prądów, działań i ludzi. Czując to – sami zakreśliliśmy sobie granicę, poza którą, sądziliśmy, że wyjść nam nie było wolno. W pracy o naszych stronnictwach skrajnych trzymaliśmy się tej samej zasady, co w tomie pierwszym, poświęconym młodzieży: korzystaliśmy tylko z tych materyałów, jakie stronnictwa te same ogłosiły drukiem, jakie same uznały za właściwe uprzystępnić równie społeczeństwu, jak rządom państw interesowanych. Wszak Przegląd Wszechpolski chlubi się tem otwarcie, że słowa jego dochodzą uszu władz rządowych warszawskich! Dochodzą także do społeczeństwa – ale społeczeństwo to nie łowi ich ani tak pilnie, ani tak umiejętnie, jak ci, którzy z wzorową sumiennością studyują całą polityczną literaturę "wszechpolską", aby czerpać z niej pełną garścią materyał dla usprawiedliwienia gniotących nas praw wyjątkowych i uzasadnienia potrzeby nowych form ucisku. Społeczeństwo chwyta z tej literatury tylko oderwane fragmenty, lecz z całokształtu myśli i roboty "wszechpolskiej" nie zdaje sobie należytej sprawy, ma o nich wyobrażenie niedokładne lub bałamutne.
Taki całokształt, którego zestawienie wymagało długiej i żmudnej pracy, podaje czytelnikowi polskiemu książka niniejsza i dopiero ona umożliwi mu zrozumienie ciężkiej krzywdy, jaką propaganda "wszechpolska" wyrządza sprawie narodowej.
Pomimo, że ograniczyliśmy się w pracy naszej wyłącznie do materjału jawnego, czerpanego nie z druków tajnych, które wypadkowo tylko w ręce władz wpadają, ale z pism publicznie wydawanych, przewidujemy jednak zarzut lub obawę, iż nasze zestawienie i systematyczne ugrupowanie tego materjału, otwierając oczy społeczeństwu na niebezpieczeństwo ruchu wszechpolskiego, może zarazem obudzić większą czujność organów rządowych; albo też, że ułożony przez nas obraz robót stronnictw skrajnych mógłby być użyty za argument dla uzasadnienia systemu represyi. Takie względy, takie obawy sparaliżowały już język i pióro niejednego obywatela, zataiły przed narodem niejedną zbawienną prawdę, niejedno grożące mu niebezpieczeństwo.
Sądzimy, że w danym wypadku podobne obawy i zarzuty (o ileby były czynione w dobrej wierze) obalić nie trudno.
W rzeczy samej książka nasza przynosi jako rzecz nową całokształt wszechpolskiego ruchu, jego "syntezę", ale nową tylko dla naszego społeczeństwa, które nie śladząc systematycznie tego, co się w obozie wszechpolskim robi i pisze, nie zdaje sobie sprawy z istotnego znaczenia i rzeczywistej doniosłości dążeń i robót SND.
Byłoby naiwnością przypuszczać, że nasza synteza przyniesie coś nowego dla tych, co z urzędu lub z amatorstwa, oddawna, stale i systematycznie rejestrują wszelkie ujawnione przez publicystykę wszechpolską fakty i objawy, i nietylko starannie gromadzą je i porządkują, lecz wysnuwają z nich wnioski i uogólnienia, układają swoją własną i z konieczności fałszywą syntezę.
Czemże, jeżeli nie taką syntezą jest np. każdy urzędowy raport o stanie umysłów w Królestwie? o położeniu politycznem? Czemże są akty oskarżenia i motywy wyroków w procesach politycznych? Czem są mowy ministrów pruskich, powołujące się na Ligę Narodową, na Skarb narodowy, na prasę wszechpolską i uzasadniające na tej podstawie konieczność nowych środków i praw przeciwko całemu społeczeństwu? Czemże wreszcie, jeżeli nie tendencyjną syntezą, są sumaryczne wywody polakożerczych pism niemieckich i rosyjskich?
A te wszystkie syntezy: rządowe, sądowe, policyjne i dziennikarskie są tem szkodliwsze i groźniejsze dla naszego ogółu, że przesadzają znaczenie, stopień i rozgałęzienie ruchu, że stapiają w jedno, zbijają w czambuł wszystkie polskie stronnictwa i grupy, że uogólniają różnogatunkowe objawy i zwalają za nie odpowiedzialność na całe społeczeństwo.
Z naszej książki i z naszej syntezy takich oskarżeń ogólnych nikt nie będzie mógł wyprowadzić. Zadaniem jej jest obalić to, co jest fałszem, mistyfikacją, samochwalstwem i przesadą, ostrzedz własne społeczeństwo przed istotnem, do właściwych rozmiarów sprowadzonem, niebezpieczeństwem, i tym sposobem dokonać rozdziału odpowiedzialności, zdjąć ją z ogółu inteligencji polskiej, (PW w chwili szczerości przyznaje, że nie udało się jej dla celów Ligi Nar. pozyskać) i obciążyć tą odpowiedzialnością tych tylko, co uzurpują sobie "kierownictwo polityką narodu".
Zdemaskowanie tej mistyfikacji, rozwianie tego fałszu, nie może być chyba wyzyskane na szkodę naszego ogółu nawet przez najzłośliwszych naszych wrogów.
Jeszcze jedno. Z niebezpieczeństwem, grożącem krajowi od strony wszechpolskiej, możemy walczyć tylko na polu publicystyki, a więc publicznie. Milczeć z obawy, że czyjaś zła wola mogłaby naszą walkę tendencyjnie wyzyskać, byłoby to narazić się na rzecz stokroć gorszą i niebezpieczniejszą, znaczyłoby to wziąć na swoje sumienie zamilczenie przed narodem dostrzeżonego niebezpieczeństwa, tolerowanie roboty, którą uważamy za zgubną, a w każdym razie szkodliwą, znaczyłoby to abdykować wobec ruchu, prowadzącego prędzej czy później do klęski, znaczyłoby to, wreszcie, dać powód do posądzenia, że my, ludzie umiarkowani, zachowujemy wobec tego ruchu "życzliwą neutralność", a tym sposobem nadać pozory prawdy fałszywym uogólnieniom i syntezom.
To też obawy i zarzuty, o których mówiliśmy powyżej, nie wstrzymały nas od spełnienia publicystycznego obowiązku. Społeczeństwo nasze musi się zastanowić nad skutkami roboty, o której od dawna wiedzą inni i którą oddawna wyzyskują na naszą szkodę.
Książka nasza, która nie jest tylko wyrazem przekonań osobistych autora, ale całego koła ludzi, jest protestem zarówno przeciwko tej robocie, jak i przeciwko tendencyjnemu jej wyzyskiwaniu.
Oprócz politycznej, ma ruch wszechpolski jeszcze ideową fizjognomię: jest ruchem nacyonalistycznym.
Nacyonalizm jest w tej chwili ogólnoeuropejską epidemią a i w rozmaitych krajach rozmaicie się przejawia: we Francyi, jako reakcya przeciw kosmopolitycznemu socyalizmowi, w Niemczech jako obłęd wielkopaństwowy i szal nienawiści, w Austryi jako idea pangermańska i antysemityzm, w Anglii jako imperyalizm. A ponieważ nie jesteśmy narodem uprzywilejowanym, więc i my przechodzimy powszechną chorobę nacyonalistyczną, która występuje u nas pod postacią szowinizmu. Zjawisko to jest zatem naturalne. Nie znaczy to jednak, aby było usprawiedliwionem, a tem mniej pożądanem. Przeciwnie, okazuje się ono wszędzie czynnikiem szkodliwym, obniżającym duchową wartość narodu, trawiącym jego siły. Dla nas jest rzeczą ważną zbadanie rodzaju i stopnia jego szkodliwości w naszych warunkach, tak odmiennych, niż gdzieindziej.
Ale nacyonalizm nie jest główną cechą wszechpolskości. To tylko cecha dodatkowa, naleciałość, jedna z faz jego rozwoju. Wszak nie dalej, jak kilka lat temu, wszechpolacy byli jeszcze partyą antynacyonalistyczną i stali przy jednym warsztacie z socyalistami, wspierali ich moralnie i materyalnie, a rozeszli się nie z zasadniczych powodów, ale czysto taktycznych (str. 206). Od tej chwili dopiero, zaczyna się ich zwrot ku nacyonalizrnowi, któremu nawiasem mówiąc, zawdzięczają znaczną część swojej popularności. Błędem byłoby więc szukać rodowodu wszechpolskości w nacyonalizmie ogólnoeuropejskim. Łączy ją z nim tylko powinowactwo duchowe. Najbliżej teoretycznie stoją wszechpolacy do hakatystów pruskich, od których zapożyczyli nawet główną terminologię.
Ruch socyalistyczny traktujemy i krócej i inaczej (raczej sprawozdawczo niź krytycznie), niż ruch wszechpolski. Ten bowiem jaśniej zarysowany, lepiej znany.
I jako doktryna i jako robota, socjalizm ma dla każdego zupełnie jasną, wyraźną fizyognomię, w której nic nie ma dwuznacznego. Z zadań, celów, środków jego wszyscy sobie doskonale zdajemy sprawę. Wiemy, w jakich punktach krzyżuje się on z interesami narodowemi, gdzie występuje wrogo i złowrogo.
Czem jest socyalizm w Polsce?
W Galicyi jest on ruchem wybitnie politycznym. Wobec braku przemysłu, tej naturalnej podstawy robotniczego ruchu, pleni się sztucznie, przejawia się na polu walki wyborczej, zwalcza ludzi i organizacye kierunków zachowawczych, chwyta wreszcie takie wyjątkowe sposobności, jak rozruchy głodowe, jak bezrobocia, żeby poruszyć masy. W Poznańskiem politycznie nie ma dotąd żadnego znaczenia, o ile zaś przejawia się, jako ruch robotniczy, to mimo autonomji jest częścią składową socyalizmu niemieckiego. W Królestwie nakoniec, na które oddziaływa sąsiedztwo Górnego Śląsku i Galicyi, socyalizm ma charakter czysto robotniczy, jest ruchem czysto socjalnym, dążącym do wywalczenia lepszych warunków bytu warstwie robotniczej, a wyjątkowo jego znaczenie polega natem, że Królestwo jest kanałem, przez który idee socyalizmu dostają się do Rosyi.
Socyalizm polski "unarodowił" się wprawdzie przed laty dziesięciu, ale proces ten nie uczynił socyalizmu zdolnym do stawiania interesu narodowego ponad interesy partyjne. Co najwyżej traktuje on je współrzędnie, a i to tylko do tego momentu, dopóki nie zachodzi kolizja między tymi dwoma interesami, z tą chwilą bowiem podporządkowuje bezwarunkowo sprawę narodową względom partyi.
Sądzimy, że wskazanie na ten naczelny rys socyalizmu polskiego wystarcza, aby zrozumieć, że żadne narodowe stronnictwo polskie nie może iść z nim społem.
Jest jeszcze jeden wyraźny, najważniejszy powód, dla którego socyalizmowi mniej poświęcilimy uwagi, niź ruchowi wszechpolskiemu: Za jego działanie nie odpowiada cały naród. Jestto sprawa jednej tylko ściśle określonej grupy. Jego przywódcy nie mają pretensyi do roli kierowniczej w narodzie. Są przedstawicielami jednej warstwy społecznej, i za nic innego nie chcą uchodzić. Przeciwnie ma się rzecz z przywódcami Demokracyi Narodowej. Ci głoszą wyraźnie, że są "jedynymi przedstawicielami narodu", jego prawowitym rządem, kierownikami jego polityki i za pomocą tej mistyfikacyi ściągają klęski na całe społeczeństwo.
Rzecz prosta, że takie aspiracyje, taką robotę inną trzeba mierzyć miarą.
Książka nasza nie jest napisaną tak, jak się u nas dotychczas broszury i rozprawy polityczne pisało. Nie jest w ścisłem znaczeniu tego słowa, pracą tylko publicystyczną i literacką, jest raczej procesem, wytoczonym przed trybunałem opinii narodowej przeciwko kierunkom i robotom, które w sumieniu naszem za szkodliwe i zgubne poczytujemy. Nasze oskarżenie popieramy z dokumentami w ręku, przyczem przy omawianiu faktów powołujemy się przedewszystkiem na świadków strony przeciwnej; na artykuły pism socjalistycznych i wszechpolskich, jako na takie, które o stronność posądzić trudno.
Ten, że się tak wyrażamy, sądowy sposób traktowania rzeczy wpłynął na rozszerzenie objętości książki, zmuszając do cytowania źródeł in extenso albo w obszernych wyjątkach. Sądzimy wszakże, że to była jedyna droga dla dochodzenia prawdy i uchronienia autora od zarzutów nieścisłości i przesady.
Składamy książkę naszą w ręce tych ludzi, którzy, wedle słów Szujskiego, kochają ojczyznę nie gwałtowną i samolubną miłością kochanka, ale spokojną i wierną miłością syna. Niech rozważą, czy wolno nam patrzeć bezczynnie, jak namiętność polityczna usiłuje znowu wytrącić naród z równowagi. Niech przypomną sobie, dokąd nas zaprowadzało uznawanie za patrjotyczne każdej roboty uczuciowo usprawiedliwionej, bez względu na to, czy sprawie narodowej przynosiła pożytek czy szkodę.
Warszawa w maju 1903 roku.
Scriptor.Objaśnienie.
Dla lepszego oryentowania się w przedmiocie podajemy na wstępie wykaz organów obu stronnictw, których kierunek i działanie omawiamy w książce niniejszej. Ograniczamy się – podobnie jak w tomie pierwszym – do uwzględnienia prasy jawnej, dostępnej dla każdego; z wydawnictw tajnych korzystamy w pracy naszej o tyle tylko, o ile glosy jej powtórzone były w jawnie wychodzących organach.
A. Prasa narodowo-demokratyezna.
I. W Galicyi.
1. Przegląd Wszechpolski, miesięcznik, założony we Lwowie w r. 1895, od r. 1902 wychodzi w Krakowie. Jest urzędowym organem Stronnictwa narodowodemokratycznego, poświęcony w pierwszym rzędzie roztrząsaniu zagadnień, związanych z polityką tego stronnictwa. Historyę jego i przeobrażanie się poglądów znajdzie czytelnik w dalszych rozdziałach książki. Redakcya Prz. Wsz. skupia najwybitniejsze siły publicystyczne obozu. Pismo zamieszcza artykuły teoretyczne, omawia bieżący ruch polityczny we wszystkich trzech dzielnicach, ogłasza korespondencye, polemiki itd.
2. Słowo Polskie, pismo codzienne we Lwowie. Rok założenia 1896. Od marca r. 1902, po zmianie redakcyi, z której wystąpili długoletni jej kierownicy: Tadeusz Romanowicz, dr. Tadeusz Rutowski i dr. Witold Lewicki, propaguje dążenia narodowo-demokratyczne. Wskutek poczytności, zdobytej za czasów poprzedniego kierownictwa, wywiera duży wpływ na stosunki galicyjskie, czytywane jest we wszystkich warstwach społecznych, z wyjątkiem ludu.
3. Teka, miesięcznik dla propagandy zasad Stronnictwa narodowodemokratycznego wśród młodzieży akademickiej. Główna redakcya, spoczywająca w rękach samej młodzieży, we Lwowie. Komitety redakcyjne w Poznaniu i w Krakowie.
4. Polak, miesięcznik, wydawany głównie dla Królestwa Polskiego w Krakowie od r. 1895. Spełnia tę samą misyę wśród ludu wiejskiego. Przemawia tonem ostrzejszym, jaskrawszym, zastosowanym do właściwości umysłowych odrębnej sfery swoich czytelników.
5. Ojczyma, we Lwowie, od stycznia 1903, dla ludu wiejskiego w Galicji.III. Na emigracyi.
1. Dziennik Berliński, pismo codzienne w Berlinie. Do zmiany redakcyi w r. 1902 popierało politykę "wszechpolską".
2. Narodowiec pismo codzienne w Berlinie, założone po zmianie kierunku Dr. Berlińskiego.
3. Goniec Polski, dwutygodnik, założony w r. 1898 w Paryżu, jako urzędowy organ "Związku Wychodztwa Polskiego", który jest podwładną organizacyą Ligi Narodowej, szerzy idee "wszechpolskie" na emigracyi.
4. Zgoda, tygodnik, w Chicago, organ "Związku Narodowego Polskiego" Od r. 1901, od t… zw. sejmu w Toledo, na którym Związek uznał Ligę za rząd narodowy, propaguje idee narodowo-demokratyczne.
5. Dziennik Narodowy, pismo codzienne w Chicago. Otrzymuje stałe subwencye od "Związku Narod. Polskiego ", pod warunkiem, iż jego kierunek będzie zgodny z zapatrywaniami SND.
B. Prasa socyalistycznaI. W Galicyi.
1. Naprzód, zrazu wydawnictwo tygodniowe, obecnie codzienne. Wychodzi w Krakowie, jako urzędowy organ Polskiej Partyi Socyalistyczne) w Galicyi, której stosunkami zajmuje się w pierwszym rzędzie. Kierownikiem pisma jest poseł do Rady państwa, Daszyński.
2. Prawo Ludu, dwutygodnik socyalistyczny dla ludu. Wywiera wpływ bardzo nieznaczny; jest dopiero pierwszą i, jak dotąd, małem powodzeniem wieńczoną próbą zaszczepienia socyalizmu na wsi. Redakcya w Krakowie.
3. Promień, miesięcznik wydawany we Lwowie przez t… zw. postępową młodzież, zbliżoną mocno do socyalizmu.III. Na emigracyi.
1. Przedświt, miesięcznik, wychodził od szeregu lat z drukarni partyjnej w Londynie; w styczniu 1903 przeniesiony do Krakowa. Zajmuje w prasie socyalistycznej to samo stanowisko, co Przegląd Wszechp. w narodowodemokratycznej. Tutaj zabierają głos najwybitniejsi publicyści obozu w teoretycznych i praktycznych sprawach ruchu. Zawiera artykuły naukowe, oświetla wypadki bieżące ze stanowiska zasadniczego, omawia taktykę partyjną, rejestruje najwybitniejsze zjawiska w międzynarodowym ruchu socyalistycznym, stacza polemiki i zamieszcza listy o rozwoju socyalizmu we wszystkich trzech dzielnicach.
2. Światło, dwumiesięcznik popularnonaukowy, ma za zadanie przemawiać do warstw szerszych. Londyn.
3. Kuryerek Zakordonowy i Zagraniczny, przeznaczony wyłącznie dla Królestwa, informuje o ruchu socyalistycznym w Galicyi, w Poznańskiem i zagranicą, miesięcznik. Londyn.
4. Gazeta Ludowa, organ dla pracującego ludu wiejskiego w zaborze rosyjskim, wychodzi w Londynie raz na dwa miesiące.
5. Robotnik, tygodnik. Chicago.