Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nasze stronnictwa skrajne - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nasze stronnictwa skrajne - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 614 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA.

Gdy­by o na­szem obec­nem po­ło­że­niu, w tej czę­ści daw­nej Pol­ski, któ­rą w r. 1813, po nie­for­tun­nej woj­nie na­po­le­oń­skiej, za­ję­ły woj­ska ro­syj­skie i z któ­rej w roku 1815 utwo­rzo­no Kró­le­stwo Kon­gre­so­we, ktoś chciał są­dzić na pod­sta­wie pu­blicz­nych wy­nu­rzeń or­ga­nów "Stron­nic­twa na­ro­do­wo­de­mo­kra­tycz­ne­go", toby wy­wnio­sko­wać mu­siał, że znaj­du­je­my się w przeded­niu no­we­go wy­bu­chu, po­dob­ne­go do tych, ja­kie po dwa­kroć już po­grą­ża­ły kraj w od­mę­tach klę­ski. Po­rów­ny­wa­jąc np. to, co się dzie­je obec­nie z tem, co się dzia­ło w czerw­cu roku 1862, t… j… na pół roku przed po­rwa­niem się do bro­ni, na­le­ża­ło­by – na pod­sta­wie za­pew­nień wspo­mnia­nych or­ga­nów – przyjść do prze­ko­na­nia, że ruch re­wo­lu­cyj­ny w tej chwi­li jest o wie­le sil­niej­szy, niź przed laty czter­dzie­stu.

Cóż bo­wiem było lat czter­dzie­ści temu, a co wi­dzi­my dziś?

W War­sza­wie ist­niał wów­czas "Ko­mi­tet Cen­tral­ny", któ­ry do­pie­ro na parę mie­się­cy przed wy­bu­chem przy­brał na­zwę "Tym­cza­so­we­go Rzą­du Na­ro­do­we­go", a for­mal­nym "Rzą­dem Na­ro­do­wym" ogło­sił się do­pie­ro w lu­tym 1863 r., po wy­bu­chu. W War­sza­wie wy­cho­dzi­ły dwa pi­sma taj­ne: Straż­ni­cą – z kie­run­kiem ra­czej umiar­ko­wa­nym i R uch – or­gan stron­nic­twa ru­chu. W Ga­li­cyi nie było ani jed­ne­go pi­sma, któ­re by­ło­by bez­po­śred­nim or­ga­nem ro­bót spi­sko­wych.

A dziś?

Dziś, jak ob­wiesz­cza­ją świa­tu pi­sma wszech­pol­skie, za­sia­da w War­sza­wie wła­dza taj­na, któ­ra wpraw­dzie sama na­zy­wa się "Ligą Na­ro­do­wą", ale któ­ra po­zwa­la swo­im or­ga­nom i agen­cy­om ty­tu­ło­wać się "Rzą­dem Na­ro­do­wym", "praw­nie funk­cy­onu­ją­cą wła­dzą pań­stwa pol­skie­go", i któ­ra po­czu­wa się do "kie­ro­wa­nia in­te­re­sa­mi na­ro­du"… Stron­nic­two, któ­re z łona jej wy­szło, i któ­rem Liga Na­ro­do­wa "kie­ru­je", roz­po­rzą­dza kil­ku­na­stu pi­sma­mi we wszyst­kich czę­ściach Pol­ski i na emi­gra­cyi. Pro­gram ru­chu ten sam, co przed laty czter­dzie­stu: nie­pod­le­głość, wy­wal­czyć się ma­ją­ca przez zbroj­ne po­wsta­nie i tak samo, jak w r. 1863, ruch ogra­ni­czo­ny tyl­ko do za­bo­ru ro­syj­skie­go. Ter­min nie­ozna­czo­ny wpraw­dzie, da­le­ki, może bar­dzo da­le­ki, ale i wów­czas, w czerw­cu roku 1862, kie­row­ni­cy ru­chu uwa­ża­li roz­pra­wy o ter­mi­nie za przed­wcze­sne. A na­strój umy­słów? Kom­pe­tent­ne w tej mie­rze pi­sma wy­zna­ją, że w roku 1862 cy­ta­de­la war­szaw­ska nie była tak "za­lud­nio­na" jak dziś. Sta­łej, zor­ga­ni­zo­wa­nej pro­pa­gan­dy re­wo­lu­cyj­nej wśród ludu nie było przed laty czter­dzie­stu. Dziś pro­pa­gan­da taka ist­nie­je, ma na swe usłu­gi umyśl­ny or­gan, osob­ny "za­rząd", osob­ną kasę, two­rzy "taj­ne związ­ki" chłop­skie, urzą­dza "taj­ne zjaz­dy i sej­mi­ki", or­ga­ni­zu­je na­wet "taj­ne pocz­ty wiej­skie"*. Ruch, we­dle twier­dze­nia pism SND, li­czyć może na "dzie­siąt­ki ty­się­cy" od­da­nych spra­wie i go­to­wych na każ­de ski­nie­nie chło­pów.

A więc sto­imy w przeded­niu po­wsta­nia?

Nie­ma czło­wie­ka w Pol­sce, z wy­jąt­kiem może zu­peł­nie nie­po­czy­tal­nych, któ­ry­by w nowe po­wsta­nie wie­rzył, a tem­bar­dziej go pra­gnął. A jed­nak nie­po­dob­na twier­dzić, że sko­ro nie­bez­pie­czeń­stwo po­wsta­nia nie ist­nie­je, to już żad­ne inne spo­ko­jo­wi kra­ju nie gro­zi. W prze­chwał­kach wszech­pol­skich o po­tę­dze i roz­sze­rze­niu się ru­chu, a zwłasz­cza o jego go­to­wo­ści do wy­bu­chu na dany sy­gnał, jest na­tu­ral­nie dużo prze – sady, tem nie­mniej za­prze­czyć trud­no, że ak­cja wszech­pol­ska śród ludu nie prze­cho­dzi bez śla­dów, że tu i owdzie wy­wo­ła­ła fer­ment, że pe­wien suk­ces od­nio­sła. Trze­ba więc, w imię do­bra pu­blicz­ne­go, zaj­rzeć praw­dzie w oczy, okre­ślić po­chy­łość, po któ­rej sta­cza się wy­trą­co­na z rów­no­wa­gi po­li­tycz­na myśl pol­ska, i zmie­rzyć prze­paść, w któ­rą kraj nie­chyb­nie zo­stał­by wcią­gnię­ty, gdy­by się ro­bo­ta wszech­pol­ska "uda­ła".

Ale bez­po­śred­nia krzyw­da, któ­rą ruch wszech­pol­ski spra­wie na­ro­do­wej wy­rzą­dza, usi­łu­jąc wy­trą­cić spo­łe­czeń­stwo z rów­no­wa­gi i od­wieść je od pra­cy le­gal­nej, nie jest je­dy­ną. Nie mniej­szą szko­dę przy­no­szą spra­wie na­szej pi­sma wszech­pol­skie, ma­lu­jąc po­wo­dze­nie pro­pa­gan­dy w bar­wach ja­skra­wych, w spo­sób prze­sad­ny i draż­nią­cy, przed­sta­wia­jąc kraj jak­by był pod­mi­no­wa­ny i jak­by dość było iskry, żeby pro­chy wy­bu­chły, przy­pie­ra­jąc pra­wie do muru rząd, aby go zmu­sić do re­pre­sji. Ten ma­te­ry­ał pu­bli­cy­stycz­ny, ten do­bro­wol­ny cor­pus de­lic­ti, ma sam przez się zna­cze­nie ogrom­ne i fa­tal­ne, bez wzglę­du na to, czy za nim stoi praw­da, prze­sa­da, czy zmy­śle­nie.

Lat temu parę jesz­cze nie­po­dob­na było tych spraw do­ty­kać. Do­pie­ro do­bro­wol­ne ujaw­nie­nie się Ligi Na­ro­do­wej w r. 1899 i ol­brzy­mi ma­te­ry­ał, któ­ry Stron­nic­two na­ro­do­wo-de­mo­kra­tycz­ne uzna­ło za sto­sow­ne, ro­zum­ne, pa­try­otycz­ne, ogło­sić w przy­stęp­nych dla każ­de­go pi­smach, po­zwa­la na pu­blicz­ne trak­to­wa­nie spra­wy. Chwi­la obec­na, chwi­la dla na­sze­go na­ro­du nie­zmier­nie cięż­ka, daje nie tyl­ko pra­wo, ale i na­kła­da obo­wią­zek, aby po­ru­szyć, omó­wić, roz­trzą­śnie­nia pod­dać myśl po­li­tycz­ną, jaką epi­go­no­wie twór­ców r. 1863 sta­ra­ją się u nas na nowo, choć w zmie­nio­nej for­mie, za­szcze­pić.

Czu­je­my, jak draż­li­wym jest przed­miot, któ­re­go do­ty­ka­my, jak draż­li­wem jest bra­nie pod skal­pel ży­wych, ak­tu­al­nych prą­dów, dzia­łań i lu­dzi. Czu­jąc to – sami za­kre­śli­li­śmy so­bie gra­ni­cę, poza któ­rą, są­dzi­li­śmy, że wyjść nam nie było wol­no. W pra­cy o na­szych stron­nic­twach skraj­nych trzy­ma­li­śmy się tej sa­mej za­sa­dy, co w to­mie pierw­szym, po­świę­co­nym mło­dzie­ży: ko­rzy­sta­li­śmy tyl­ko z tych ma­te­ry­ałów, ja­kie stron­nic­twa te same ogło­si­ły dru­kiem, ja­kie same uzna­ły za wła­ści­we uprzy­stęp­nić rów­nie spo­łe­czeń­stwu, jak rzą­dom państw in­te­re­so­wa­nych. Wszak Prze­gląd Wszech­pol­ski chlu­bi się tem otwar­cie, że sło­wa jego do­cho­dzą uszu władz rzą­do­wych war­szaw­skich! Do­cho­dzą tak­że do spo­łe­czeń­stwa – ale spo­łe­czeń­stwo to nie łowi ich ani tak pil­nie, ani tak umie­jęt­nie, jak ci, któ­rzy z wzo­ro­wą su­mien­no­ścią stu­dy­ują całą po­li­tycz­ną li­te­ra­tu­rę "wszech­pol­ską", aby czer­pać z niej peł­ną gar­ścią ma­te­ry­ał dla uspra­wie­dli­wie­nia gnio­tą­cych nas praw wy­jąt­ko­wych i uza­sad­nie­nia po­trze­by no­wych form uci­sku. Spo­łe­czeń­stwo chwy­ta z tej li­te­ra­tu­ry tyl­ko ode­rwa­ne frag­men­ty, lecz z ca­ło­kształ­tu my­śli i ro­bo­ty "wszech­pol­skiej" nie zda­je so­bie na­le­ży­tej spra­wy, ma o nich wy­obra­że­nie nie­do­kład­ne lub ba­ła­mut­ne.

Taki ca­ło­kształt, któ­re­go ze­sta­wie­nie wy­ma­ga­ło dłu­giej i żmud­nej pra­cy, po­da­je czy­tel­ni­ko­wi pol­skie­mu książ­ka ni­niej­sza i do­pie­ro ona umoż­li­wi mu zro­zu­mie­nie cięż­kiej krzyw­dy, jaką pro­pa­gan­da "wszech­pol­ska" wy­rzą­dza spra­wie na­ro­do­wej.

Po­mi­mo, że ogra­ni­czy­li­śmy się w pra­cy na­szej wy­łącz­nie do ma­ter­ja­łu jaw­ne­go, czer­pa­ne­go nie z dru­ków taj­nych, któ­re wy­pad­ko­wo tyl­ko w ręce władz wpa­da­ją, ale z pism pu­blicz­nie wy­da­wa­nych, prze­wi­du­je­my jed­nak za­rzut lub oba­wę, iż na­sze ze­sta­wie­nie i sys­te­ma­tycz­ne ugru­po­wa­nie tego ma­ter­ja­łu, otwie­ra­jąc oczy spo­łe­czeń­stwu na nie­bez­pie­czeń­stwo ru­chu wszech­pol­skie­go, może za­ra­zem obu­dzić więk­szą czuj­ność or­ga­nów rzą­do­wych; albo też, że uło­żo­ny przez nas ob­raz ro­bót stron­nictw skraj­nych mógł­by być uży­ty za ar­gu­ment dla uza­sad­nie­nia sys­te­mu re­pre­syi. Ta­kie wzglę­dy, ta­kie oba­wy spa­ra­li­żo­wa­ły już ję­zyk i pió­ro nie­jed­ne­go oby­wa­te­la, za­ta­iły przed na­ro­dem nie­jed­ną zba­wien­ną praw­dę, nie­jed­no gro­żą­ce mu nie­bez­pie­czeń­stwo.

Są­dzi­my, że w da­nym wy­pad­ku po­dob­ne oba­wy i za­rzu­ty (o ile­by były czy­nio­ne w do­brej wie­rze) oba­lić nie trud­no.

W rze­czy sa­mej książ­ka na­sza przy­no­si jako rzecz nową ca­ło­kształt wszech­pol­skie­go ru­chu, jego "syn­te­zę", ale nową tyl­ko dla na­sze­go spo­łe­czeń­stwa, któ­re nie śla­dząc sys­te­ma­tycz­nie tego, co się w obo­zie wszech­pol­skim robi i pi­sze, nie zda­je so­bie spra­wy z istot­ne­go zna­cze­nia i rze­czy­wi­stej do­nio­sło­ści dą­żeń i ro­bót SND.

By­ło­by na­iw­no­ścią przy­pusz­czać, że na­sza syn­te­za przy­nie­sie coś no­we­go dla tych, co z urzę­du lub z ama­tor­stwa, od­daw­na, sta­le i sys­te­ma­tycz­nie re­je­stru­ją wszel­kie ujaw­nio­ne przez pu­bli­cy­sty­kę wszech­pol­ską fak­ty i ob­ja­wy, i nie­tyl­ko sta­ran­nie gro­ma­dzą je i po­rząd­ku­ją, lecz wy­snu­wa­ją z nich wnio­ski i uogól­nie­nia, ukła­da­ją swo­ją wła­sną i z ko­niecz­no­ści fał­szy­wą syn­te­zę.

Czem­że, je­że­li nie taką syn­te­zą jest np. każ­dy urzę­do­wy ra­port o sta­nie umy­słów w Kró­le­stwie? o po­ło­że­niu po­li­tycz­nem? Czem­że są akty oskar­że­nia i mo­ty­wy wy­ro­ków w pro­ce­sach po­li­tycz­nych? Czem są mowy mi­ni­strów pru­skich, po­wo­łu­ją­ce się na Ligę Na­ro­do­wą, na Skarb na­ro­do­wy, na pra­sę wszech­pol­ską i uza­sad­nia­ją­ce na tej pod­sta­wie ko­niecz­ność no­wych środ­ków i praw prze­ciw­ko ca­łe­mu spo­łe­czeń­stwu? Czem­że wresz­cie, je­że­li nie ten­den­cyj­ną syn­te­zą, są su­ma­rycz­ne wy­wo­dy po­la­ko­żer­czych pism nie­miec­kich i ro­syj­skich?

A te wszyst­kie syn­te­zy: rzą­do­we, są­do­we, po­li­cyj­ne i dzien­ni­kar­skie są tem szko­dliw­sze i groź­niej­sze dla na­sze­go ogó­łu, że prze­sa­dza­ją zna­cze­nie, sto­pień i roz­ga­łę­zie­nie ru­chu, że sta­pia­ją w jed­no, zbi­ja­ją w czam­buł wszyst­kie pol­skie stron­nic­twa i gru­py, że uogól­nia­ją róż­no­ga­tun­ko­we ob­ja­wy i zwa­la­ją za nie od­po­wie­dzial­ność na całe spo­łe­czeń­stwo.

Z na­szej książ­ki i z na­szej syn­te­zy ta­kich oskar­żeń ogól­nych nikt nie bę­dzie mógł wy­pro­wa­dzić. Za­da­niem jej jest oba­lić to, co jest fał­szem, mi­sty­fi­ka­cją, sa­mo­chwal­stwem i prze­sa­dą, ostrzedz wła­sne spo­łe­czeń­stwo przed istot­nem, do wła­ści­wych roz­mia­rów spro­wa­dzo­nem, nie­bez­pie­czeń­stwem, i tym spo­so­bem do­ko­nać roz­dzia­łu od­po­wie­dzial­no­ści, zdjąć ją z ogó­łu in­te­li­gen­cji pol­skiej, (PW w chwi­li szcze­ro­ści przy­zna­je, że nie uda­ło się jej dla ce­lów Ligi Nar. po­zy­skać) i ob­cią­żyć tą od­po­wie­dzial­no­ścią tych tyl­ko, co uzur­pu­ją so­bie "kie­row­nic­two po­li­ty­ką na­ro­du".

Zde­ma­sko­wa­nie tej mi­sty­fi­ka­cji, roz­wia­nie tego fał­szu, nie może być chy­ba wy­zy­ska­ne na szko­dę na­sze­go ogó­łu na­wet przez naj­zło­śliw­szych na­szych wro­gów.

Jesz­cze jed­no. Z nie­bez­pie­czeń­stwem, gro­żą­cem kra­jo­wi od stro­ny wszech­pol­skiej, mo­że­my wal­czyć tyl­ko na polu pu­bli­cy­sty­ki, a więc pu­blicz­nie. Mil­czeć z oba­wy, że czy­jaś zła wola mo­gła­by na­szą wal­kę ten­den­cyj­nie wy­zy­skać, by­ło­by to na­ra­zić się na rzecz sto­kroć gor­szą i nie­bez­piecz­niej­szą, zna­czy­ło­by to wziąć na swo­je su­mie­nie za­mil­cze­nie przed na­ro­dem do­strze­żo­ne­go nie­bez­pie­czeń­stwa, to­le­ro­wa­nie ro­bo­ty, któ­rą uwa­ża­my za zgub­ną, a w każ­dym ra­zie szko­dli­wą, zna­czy­ło­by to ab­dy­ko­wać wo­bec ru­chu, pro­wa­dzą­ce­go prę­dzej czy póź­niej do klę­ski, zna­czy­ło­by to, wresz­cie, dać po­wód do po­są­dze­nia, że my, lu­dzie umiar­ko­wa­ni, za­cho­wu­je­my wo­bec tego ru­chu "życz­li­wą neu­tral­ność", a tym spo­so­bem nadać po­zo­ry praw­dy fał­szy­wym uogól­nie­niom i syn­te­zom.

To też oba­wy i za­rzu­ty, o któ­rych mó­wi­li­śmy po­wy­żej, nie wstrzy­ma­ły nas od speł­nie­nia pu­bli­cy­stycz­ne­go obo­wiąz­ku. Spo­łe­czeń­stwo na­sze musi się za­sta­no­wić nad skut­ka­mi ro­bo­ty, o któ­rej od daw­na wie­dzą inni i któ­rą od­daw­na wy­zy­sku­ją na na­szą szko­dę.

Książ­ka na­sza, któ­ra nie jest tyl­ko wy­ra­zem prze­ko­nań oso­bi­stych au­to­ra, ale ca­łe­go koła lu­dzi, jest pro­te­stem za­rów­no prze­ciw­ko tej ro­bo­cie, jak i prze­ciw­ko ten­den­cyj­ne­mu jej wy­zy­ski­wa­niu.

Oprócz po­li­tycz­nej, ma ruch wszech­pol­ski jesz­cze ide­ową fi­zjo­gno­mię: jest ru­chem na­cy­ona­li­stycz­nym.

Na­cy­ona­lizm jest w tej chwi­li ogól­no­eu­ro­pej­ską epi­de­mią a i w roz­ma­itych kra­jach roz­ma­icie się prze­ja­wia: we Fran­cyi, jako re­ak­cya prze­ciw ko­smo­po­li­tycz­ne­mu so­cy­ali­zmo­wi, w Niem­czech jako obłęd wiel­ko­pań­stwo­wy i szal nie­na­wi­ści, w Au­stryi jako idea pan­ger­mań­ska i an­ty­se­mi­tyzm, w An­glii jako im­pe­ry­alizm. A po­nie­waż nie je­ste­śmy na­ro­dem uprzy­wi­le­jo­wa­nym, więc i my prze­cho­dzi­my po­wszech­ną cho­ro­bę na­cy­ona­li­stycz­ną, któ­ra wy­stę­pu­je u nas pod po­sta­cią szo­wi­ni­zmu. Zja­wi­sko to jest za­tem na­tu­ral­ne. Nie zna­czy to jed­nak, aby było uspra­wie­dli­wio­nem, a tem mniej po­żą­da­nem. Prze­ciw­nie, oka­zu­je się ono wszę­dzie czyn­ni­kiem szko­dli­wym, ob­ni­ża­ją­cym du­cho­wą war­tość na­ro­du, tra­wią­cym jego siły. Dla nas jest rze­czą waż­ną zba­da­nie ro­dza­ju i stop­nia jego szko­dli­wo­ści w na­szych wa­run­kach, tak od­mien­nych, niż gdzie­in­dziej.

Ale na­cy­ona­lizm nie jest głów­ną ce­chą wszech­pol­sko­ści. To tyl­ko ce­cha do­dat­ko­wa, na­le­cia­łość, jed­na z faz jego roz­wo­ju. Wszak nie da­lej, jak kil­ka lat temu, wszech­po­la­cy byli jesz­cze par­tyą an­ty­na­cy­ona­li­stycz­ną i sta­li przy jed­nym warsz­ta­cie z so­cy­ali­sta­mi, wspie­ra­li ich mo­ral­nie i ma­te­ry­al­nie, a ro­ze­szli się nie z za­sad­ni­czych po­wo­dów, ale czy­sto tak­tycz­nych (str. 206). Od tej chwi­li do­pie­ro, za­czy­na się ich zwrot ku na­cy­ona­li­zr­no­wi, któ­re­mu na­wia­sem mó­wiąc, za­wdzię­cza­ją znacz­ną część swo­jej po­pu­lar­no­ści. Błę­dem by­ło­by więc szu­kać ro­do­wo­du wszech­pol­sko­ści w na­cy­ona­li­zmie ogól­no­eu­ro­pej­skim. Łą­czy ją z nim tyl­ko po­wi­no­wac­two du­cho­we. Naj­bli­żej teo­re­tycz­nie sto­ją wszech­po­la­cy do ha­ka­ty­stów pru­skich, od któ­rych za­po­ży­czy­li na­wet głów­ną ter­mi­no­lo­gię.

Ruch so­cy­ali­stycz­ny trak­tu­je­my i kró­cej i in­a­czej (ra­czej spra­woz­daw­czo niź kry­tycz­nie), niż ruch wszech­pol­ski. Ten bo­wiem ja­śniej za­ry­so­wa­ny, le­piej zna­ny.

I jako dok­try­na i jako ro­bo­ta, so­cja­lizm ma dla każ­de­go zu­peł­nie ja­sną, wy­raź­ną fi­zy­ogno­mię, w któ­rej nic nie ma dwu­znacz­ne­go. Z za­dań, ce­lów, środ­ków jego wszy­scy so­bie do­sko­na­le zda­je­my spra­wę. Wie­my, w ja­kich punk­tach krzy­żu­je się on z in­te­re­sa­mi na­ro­do­we­mi, gdzie wy­stę­pu­je wro­go i zło­wro­go.

Czem jest so­cy­alizm w Pol­sce?

W Ga­li­cyi jest on ru­chem wy­bit­nie po­li­tycz­nym. Wo­bec bra­ku prze­my­słu, tej na­tu­ral­nej pod­sta­wy ro­bot­ni­cze­go ru­chu, ple­ni się sztucz­nie, prze­ja­wia się na polu wal­ki wy­bor­czej, zwal­cza lu­dzi i or­ga­ni­za­cye kie­run­ków za­cho­waw­czych, chwy­ta wresz­cie ta­kie wy­jąt­ko­we spo­sob­no­ści, jak roz­ru­chy gło­do­we, jak bez­ro­bo­cia, żeby po­ru­szyć masy. W Po­znań­skiem po­li­tycz­nie nie ma do­tąd żad­ne­go zna­cze­nia, o ile zaś prze­ja­wia się, jako ruch ro­bot­ni­czy, to mimo au­to­nom­ji jest czę­ścią skła­do­wą so­cy­ali­zmu nie­miec­kie­go. W Kró­le­stwie na­ko­niec, na któ­re od­dzia­ły­wa są­siedz­two Gór­ne­go Ślą­sku i Ga­li­cyi, so­cy­alizm ma cha­rak­ter czy­sto ro­bot­ni­czy, jest ru­chem czy­sto so­cjal­nym, dą­żą­cym do wy­wal­cze­nia lep­szych wa­run­ków bytu war­stwie ro­bot­ni­czej, a wy­jąt­ko­wo jego zna­cze­nie po­le­ga na­tem, że Kró­le­stwo jest ka­na­łem, przez któ­ry idee so­cy­ali­zmu do­sta­ją się do Ro­syi.

So­cy­alizm pol­ski "una­ro­do­wił" się wpraw­dzie przed laty dzie­się­ciu, ale pro­ces ten nie uczy­nił so­cy­ali­zmu zdol­nym do sta­wia­nia in­te­re­su na­ro­do­we­go po­nad in­te­re­sy par­tyj­ne. Co naj­wy­żej trak­tu­je on je współ­rzęd­nie, a i to tyl­ko do tego mo­men­tu, do­pó­ki nie za­cho­dzi ko­li­zja mię­dzy tymi dwo­ma in­te­re­sa­mi, z tą chwi­lą bo­wiem pod­po­rząd­ko­wu­je bez­wa­run­ko­wo spra­wę na­ro­do­wą wzglę­dom par­tyi.

Są­dzi­my, że wska­za­nie na ten na­czel­ny rys so­cy­ali­zmu pol­skie­go wy­star­cza, aby zro­zu­mieć, że żad­ne na­ro­do­we stron­nic­two pol­skie nie może iść z nim spo­łem.

Jest jesz­cze je­den wy­raź­ny, naj­waż­niej­szy po­wód, dla któ­re­go so­cy­ali­zmo­wi mniej po­świę­ci­li­my uwa­gi, niź ru­cho­wi wszech­pol­skie­mu: Za jego dzia­ła­nie nie od­po­wia­da cały na­ród. Je­st­to spra­wa jed­nej tyl­ko ści­śle okre­ślo­nej gru­py. Jego przy­wód­cy nie mają pre­ten­syi do roli kie­row­ni­czej w na­ro­dzie. Są przed­sta­wi­cie­la­mi jed­nej war­stwy spo­łecz­nej, i za nic in­ne­go nie chcą ucho­dzić. Prze­ciw­nie ma się rzecz z przy­wód­ca­mi De­mo­kra­cyi Na­ro­do­wej. Ci gło­szą wy­raź­nie, że są "je­dy­ny­mi przed­sta­wi­cie­la­mi na­ro­du", jego pra­wo­wi­tym rzą­dem, kie­row­ni­ka­mi jego po­li­ty­ki i za po­mo­cą tej mi­sty­fi­ka­cyi ścią­ga­ją klę­ski na całe spo­łe­czeń­stwo.

Rzecz pro­sta, że ta­kie aspi­ra­cy­je, taką ro­bo­tę inną trze­ba mie­rzyć mia­rą.

Książ­ka na­sza nie jest na­pi­sa­ną tak, jak się u nas do­tych­czas bro­szu­ry i roz­pra­wy po­li­tycz­ne pi­sa­ło. Nie jest w ści­słem zna­cze­niu tego sło­wa, pra­cą tyl­ko pu­bli­cy­stycz­ną i li­te­rac­ką, jest ra­czej pro­ce­sem, wy­to­czo­nym przed try­bu­na­łem opi­nii na­ro­do­wej prze­ciw­ko kie­run­kom i ro­bo­tom, któ­re w su­mie­niu na­szem za szko­dli­we i zgub­ne po­czy­tu­je­my. Na­sze oskar­że­nie po­pie­ra­my z do­ku­men­ta­mi w ręku, przy­czem przy oma­wia­niu fak­tów po­wo­łu­je­my się przedew­szyst­kiem na świad­ków stro­ny prze­ciw­nej; na ar­ty­ku­ły pism so­cja­li­stycz­nych i wszech­pol­skich, jako na ta­kie, któ­re o stron­ność po­są­dzić trud­no.

Ten, że się tak wy­ra­ża­my, są­do­wy spo­sób trak­to­wa­nia rze­czy wpły­nął na roz­sze­rze­nie ob­ję­to­ści książ­ki, zmu­sza­jąc do cy­to­wa­nia źró­deł in exten­so albo w ob­szer­nych wy­jąt­kach. Są­dzi­my wszak­że, że to była je­dy­na dro­ga dla do­cho­dze­nia praw­dy i uchro­nie­nia au­to­ra od za­rzu­tów nie­ści­sło­ści i prze­sa­dy.

Skła­da­my książ­kę na­szą w ręce tych lu­dzi, któ­rzy, we­dle słów Szuj­skie­go, ko­cha­ją oj­czy­znę nie gwał­tow­ną i sa­mo­lub­ną mi­ło­ścią ko­chan­ka, ale spo­koj­ną i wier­ną mi­ło­ścią syna. Niech roz­wa­żą, czy wol­no nam pa­trzeć bez­czyn­nie, jak na­mięt­ność po­li­tycz­na usi­łu­je zno­wu wy­trą­cić na­ród z rów­no­wa­gi. Niech przy­po­mną so­bie, do­kąd nas za­pro­wa­dza­ło uzna­wa­nie za pa­tr­jo­tycz­ne każ­dej ro­bo­ty uczu­cio­wo uspra­wie­dli­wio­nej, bez wzglę­du na to, czy spra­wie na­ro­do­wej przy­no­si­ła po­ży­tek czy szko­dę.

War­sza­wa w maju 1903 roku.

Scrip­tor.Ob­ja­śnie­nie.

Dla lep­sze­go ory­en­to­wa­nia się w przed­mio­cie po­da­je­my na wstę­pie wy­kaz or­ga­nów obu stron­nictw, któ­rych kie­ru­nek i dzia­ła­nie oma­wia­my w książ­ce ni­niej­szej. Ogra­ni­cza­my się – po­dob­nie jak w to­mie pierw­szym – do uwzględ­nie­nia pra­sy jaw­nej, do­stęp­nej dla każ­de­go; z wy­daw­nictw taj­nych ko­rzy­sta­my w pra­cy na­szej o tyle tyl­ko, o ile glo­sy jej po­wtó­rzo­ne były w jaw­nie wy­cho­dzą­cych or­ga­nach.

A. Pra­sa na­ro­do­wo-de­mo­kra­ty­ezna.

I. W Ga­li­cyi.

1. Prze­gląd Wszech­pol­ski, mie­sięcz­nik, za­ło­żo­ny we Lwo­wie w r. 1895, od r. 1902 wy­cho­dzi w Kra­ko­wie. Jest urzę­do­wym or­ga­nem Stron­nic­twa na­ro­do­wo­de­mo­kra­tycz­ne­go, po­świę­co­ny w pierw­szym rzę­dzie roz­trzą­sa­niu za­gad­nień, zwią­za­nych z po­li­ty­ką tego stron­nic­twa. Hi­sto­ryę jego i prze­obra­ża­nie się po­glą­dów znaj­dzie czy­tel­nik w dal­szych roz­dzia­łach książ­ki. Re­dak­cya Prz. Wsz. sku­pia naj­wy­bit­niej­sze siły pu­bli­cy­stycz­ne obo­zu. Pi­smo za­miesz­cza ar­ty­ku­ły teo­re­tycz­ne, oma­wia bie­żą­cy ruch po­li­tycz­ny we wszyst­kich trzech dziel­ni­cach, ogła­sza ko­re­spon­den­cye, po­le­mi­ki itd.

2. Sło­wo Pol­skie, pi­smo co­dzien­ne we Lwo­wie. Rok za­ło­że­nia 1896. Od mar­ca r. 1902, po zmia­nie re­dak­cyi, z któ­rej wy­stą­pi­li dłu­go­let­ni jej kie­row­ni­cy: Ta­de­usz Ro­ma­no­wicz, dr. Ta­de­usz Ru­tow­ski i dr. Wi­told Le­wic­ki, pro­pa­gu­je dą­że­nia na­ro­do­wo-de­mo­kra­tycz­ne. Wsku­tek po­czyt­no­ści, zdo­by­tej za cza­sów po­przed­nie­go kie­row­nic­twa, wy­wie­ra duży wpływ na sto­sun­ki ga­li­cyj­skie, czy­ty­wa­ne jest we wszyst­kich war­stwach spo­łecz­nych, z wy­jąt­kiem ludu.

3. Teka, mie­sięcz­nik dla pro­pa­gan­dy za­sad Stron­nic­twa na­ro­do­wo­de­mo­kra­tycz­ne­go wśród mło­dzie­ży aka­de­mic­kiej. Głów­na re­dak­cya, spo­czy­wa­ją­ca w rę­kach sa­mej mło­dzie­ży, we Lwo­wie. Ko­mi­te­ty re­dak­cyj­ne w Po­zna­niu i w Kra­ko­wie.

4. Po­lak, mie­sięcz­nik, wy­da­wa­ny głów­nie dla Kró­le­stwa Pol­skie­go w Kra­ko­wie od r. 1895. Speł­nia tę samą mi­syę wśród ludu wiej­skie­go. Prze­ma­wia to­nem ostrzej­szym, ja­skraw­szym, za­sto­so­wa­nym do wła­ści­wo­ści umy­sło­wych od­ręb­nej sfe­ry swo­ich czy­tel­ni­ków.

5. Oj­czy­ma, we Lwo­wie, od stycz­nia 1903, dla ludu wiej­skie­go w Ga­li­cji.III. Na emi­gra­cyi.

1. Dzien­nik Ber­liń­ski, pi­smo co­dzien­ne w Ber­li­nie. Do zmia­ny re­dak­cyi w r. 1902 po­pie­ra­ło po­li­ty­kę "wszech­pol­ską".

2. Na­ro­do­wiec pi­smo co­dzien­ne w Ber­li­nie, za­ło­żo­ne po zmia­nie kie­run­ku Dr. Ber­liń­skie­go.

3. Go­niec Pol­ski, dwu­ty­go­dnik, za­ło­żo­ny w r. 1898 w Pa­ry­żu, jako urzę­do­wy or­gan "Związ­ku Wy­chodz­twa Pol­skie­go", któ­ry jest pod­wład­ną or­ga­ni­za­cyą Ligi Na­ro­do­wej, sze­rzy idee "wszech­pol­skie" na emi­gra­cyi.

4. Zgo­da, ty­go­dnik, w Chi­ca­go, or­gan "Związ­ku Na­ro­do­we­go Pol­skie­go" Od r. 1901, od t… zw. sej­mu w To­le­do, na któ­rym Zwią­zek uznał Ligę za rząd na­ro­do­wy, pro­pa­gu­je idee na­ro­do­wo-de­mo­kra­tycz­ne.

5. Dzien­nik Na­ro­do­wy, pi­smo co­dzien­ne w Chi­ca­go. Otrzy­mu­je sta­łe sub­wen­cye od "Związ­ku Na­rod. Pol­skie­go ", pod wa­run­kiem, iż jego kie­ru­nek bę­dzie zgod­ny z za­pa­try­wa­nia­mi SND.

B. Pra­sa so­cy­ali­stycz­naI. W Ga­li­cyi.

1. Na­przód, zra­zu wy­daw­nic­two ty­go­dnio­we, obec­nie co­dzien­ne. Wy­cho­dzi w Kra­ko­wie, jako urzę­do­wy or­gan Pol­skiej Par­tyi So­cy­ali­stycz­ne) w Ga­li­cyi, któ­rej sto­sun­ka­mi zaj­mu­je się w pierw­szym rzę­dzie. Kie­row­ni­kiem pi­sma jest po­seł do Rady pań­stwa, Da­szyń­ski.

2. Pra­wo Ludu, dwu­ty­go­dnik so­cy­ali­stycz­ny dla ludu. Wy­wie­ra wpływ bar­dzo nie­znacz­ny; jest do­pie­ro pierw­szą i, jak do­tąd, ma­łem po­wo­dze­niem wień­czo­ną pró­bą za­szcze­pie­nia so­cy­ali­zmu na wsi. Re­dak­cya w Kra­ko­wie.

3. Pro­mień, mie­sięcz­nik wy­da­wa­ny we Lwo­wie przez t… zw. po­stę­po­wą mło­dzież, zbli­żo­ną moc­no do so­cy­ali­zmu.III. Na emi­gra­cyi.

1. Przed­świt, mie­sięcz­nik, wy­cho­dził od sze­re­gu lat z dru­kar­ni par­tyj­nej w Lon­dy­nie; w stycz­niu 1903 prze­nie­sio­ny do Kra­ko­wa. Zaj­mu­je w pra­sie so­cy­ali­stycz­nej to samo sta­no­wi­sko, co Prze­gląd Wszechp. w na­ro­do­wo­de­mo­kra­tycz­nej. Tu­taj za­bie­ra­ją głos naj­wy­bit­niej­si pu­bli­cy­ści obo­zu w teo­re­tycz­nych i prak­tycz­nych spra­wach ru­chu. Za­wie­ra ar­ty­ku­ły na­uko­we, oświe­tla wy­pad­ki bie­żą­ce ze sta­no­wi­ska za­sad­ni­cze­go, oma­wia tak­ty­kę par­tyj­ną, re­je­stru­je naj­wy­bit­niej­sze zja­wi­ska w mię­dzy­na­ro­do­wym ru­chu so­cy­ali­stycz­nym, sta­cza po­le­mi­ki i za­miesz­cza li­sty o roz­wo­ju so­cy­ali­zmu we wszyst­kich trzech dziel­ni­cach.

2. Świa­tło, dwu­mie­sięcz­nik po­pu­lar­no­nau­ko­wy, ma za za­da­nie prze­ma­wiać do warstw szer­szych. Lon­dyn.

3. Ku­ry­erek Za­kor­do­no­wy i Za­gra­nicz­ny, prze­zna­czo­ny wy­łącz­nie dla Kró­le­stwa, in­for­mu­je o ru­chu so­cy­ali­stycz­nym w Ga­li­cyi, w Po­znań­skiem i za­gra­ni­cą, mie­sięcz­nik. Lon­dyn.

4. Ga­ze­ta Lu­do­wa, or­gan dla pra­cu­ją­ce­go ludu wiej­skie­go w za­bo­rze ro­syj­skim, wy­cho­dzi w Lon­dy­nie raz na dwa mie­sią­ce.

5. Ro­bot­nik, ty­go­dnik. Chi­ca­go.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: