- promocja
- W empik go
Nate plus One - ebook
Nate plus One - ebook
Książki Kevina van Whye’a to obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników Heartstoppera. Te obyczajowe, romantyczne bez trudu trafią do serca każdej nastoletniej osoby.
Dwóch chłopców. Dwa zespoły. Zderzenie dwóch światów. Wspaniała komedia romantyczna LGBTQ+ autora Date Me, Bryson Keller.
Nate Hargraves – nieśmiały piosenkarz i autor tekstów – czeka właśnie na podróż swojego życia: wybiera się na ślub swojego kuzyna w RPA. Nagle dowiaduje się, że jego były chłopak również jest na liście gości.
Jai Patel – licealny bóg rocka – też ma kłopoty. Wokalista jego zespołu odszedł na kilka tygodni przed koncertem, który miał być wielkim przełomem w ich karierze.
Kiedy Nate ratuje sytuację, zgadzając się zaśpiewać z zespołem Jaia, on – w ramach rewanżu – zgłasza się na ochotnika, by być jego drugą połówką na weselu kuzyna. Wygląda na to, że przed chłopakami lato pełne muzyki, odkrywania siebie i romantycznego napięcia.
Co może pójść nie tak?
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788382663105 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Big Mo’s Diner to miejsce, w którym spędzam większość weekendów – pracując. Skwierczenie hamburgerów, szuranie nogami i brzęk sztućców to ścieżka dźwiękowa mojej zmiany. Big Mo’s jest pełne gości w każdy dzień, który kończy się na -ek, a w te kończące się na -a bynajmniej nie jest luźniej. Największy wieczorny tłum już się przewalił i dopiero zaczyna się robić spokojniej.
– Mogę prosić o dwa zestawy dnia numer dwa, a do tego duży truskawkowy koktajl mleczny i jedną colę? – pytam kucharkę i współwłaścicielkę, Rettę Jones.
– Już się robi, Nathanie! – woła Retta.
Podchodzi do mnie Gemma. Niesie pustą tacę i ma na sobie zielony fartuch, który jest częścią naszego stroju roboczego.
– Wygląda na to, że Brody ma nową dziewczynę… kolejną – mówi z poirytowanym westchnieniem. – Kate, tę z klasy historycznej.
Brody Miller jest rozgrywającym Tytanów z liceum Wychwood High. Ze swoimi blond włosami, niebieskimi oczami i wysportowanym ciałem Brody jest obiektem pożądania wielu osób w szkole. Ja sam byłem jedną z tych osób, w pierwszej klasie. Gemma zresztą też, tyle że w drugiej.
– Naprawdę? Kate? – Potrząsam głową. – Która to już?
Gemma wzrusza ramionami.
– Można by pomyśleć, że ludzie przestaną w końcu kupować jego ściemy.
– Urok popularności jest odurzający – mówię. – Umawianie się z Brodym Millerem automatycznie czyni cię celebrytą. Czyli jak ta para się teraz nazywa? „Brate” czy „Krody”?
– Powinno być raczej „Ble” – mówi Gemma. – Dla jasności: nazywanie par poprzez łączenie imion jest obrzydliwe. Nie znoszę tego zwyczaju. – Odwraca się do mnie. – Nieważne zresztą. Kto ma na to czas, kiedy mamy własne marzenia do spełnienia? Za kilka miesięcy wszyscy będziemy maturzystami. Presja jest spora.
Odkąd Gemma natknęła się na swoją starszą siostrę oglądającą maraton Project Runway, jej celem stało się trafić do Parsons School of Design, szkoły dla projektantów w Nowym Jorku.
Naprawdę wydaje się, że całe nasze życie zależy od egzaminów i tego, do której szkoły się dostaniemy. Nasze plany tkwią na ostrzu noża, więc całkowicie rozumiem tę presję. Szkoła mody była celem Gemmy od bardzo dawna i zależy mi, żeby jej się udało. Nawet jeśli oznacza to, że skończymy na dwóch przeciwnych krańcach kraju.
– Proszę bardzo, Nate. Dwa razy numer dwa, truskawkowy koktajl mleczny i jedna cola – mówi Retta.
– Dziękuję. – Ładuję zamówienie na tacę i ostrożnie kieruję się do gości. – Proszę bardzo, państwo Grant.
– Dziękuję bardzo, Nathanie – odpowiada pani Grant.
Big Mo’s Diner znajduje się na południe od Main Street w Wychwood, leżącym na zachód od San Diego. Wychwood to miasteczko, które próbuje zostać miastem, ale mu się nie udaje, a wszyscy znają tu wszystkich.
– Smacznego! – mówię, odchodząc.
Wracam do kontuaru. Oprócz Gemmy i mnie jest tu trójka innych kelnerów, jednak tylko my dwoje pracujemy na pół etatu. Dostaliśmy pracę po tym, jak Big Mo’s pojawił się w programie na kanale Food Network, który zmienił małą restaurację w pępek małomiasteczkowego świata dla wszystkich – zarówno tych, którzy nazywają Wychwood domem, jak i tych, którzy są tu jedynie przejazdem. Big Mo’s to skrót od Big Moses, bardzo postawnego mężczyzny, który jest współwłaścicielem tego miejsca. Jego imponujący wzrost uczynił go wschodzącą gwiazdą uniwersyteckiej drużyny koszykówki, ale kontuzja uniemożliwiła mu przejście na zawodowstwo. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na jego jowialne usposobienie.
Moja mama i Retta są z kolei najlepszymi przyjaciółkami od czasów studiów. Kiedy więc Retta spytała, czy byłbym zainteresowany pracą w niepełnym wymiarze godzin, skorzystałem z okazji. Zapytałem też, czy znalazłby się wakat dla Gemmy. Było to, jeszcze zanim Jai przeprowadził się do naszego miasteczka, poszerzając naszą parę przyjaciół do trzyosobowej grupy. W każdym razie Gemma i ja od tamtej pory pracujemy w restauracji na weekendowych zmianach.
Ponieważ większość stolików jest teraz pusta, przez pozostały do zamknięcia czas zajmuję się odrabianiem pracy domowej z biologii. Muszę rozpracować, które geny odziedziczy hipotetyczne dziecko po swoich hipotetycznych rodzicach. Fakt, że pani Crowley wciąż zadaje nam pracę domową, podczas gdy większość z nas przestawiła się już na tryb wakacyjny, jest jakąś okrutną parodią sprawiedliwości.
Brody i Kate siedzą przy narożnym stoliku, przytuleni do siebie, z uśmiechami na twarzach. Przez chwilę czuję zazdrość. Nie udało mi się czegoś takiego osiągnąć z moim byłym.
Nie zatracę się we wspomnieniach, nie będę myśleć o nim. Skupiam się z powrotem na odrabianiu pracy domowej, a dziesięć minut później kończę.
Zaczynam wycierać stoły, kiedy Gemma pstryka palcami, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
– Retta mówi, że możemy wyjść, jak skończymy.
Zostało jeszcze dwadzieścia minut, ale Retta pozwala nam wyjść wcześniej, gdy już wieczorny tłum się rozejdzie.
– Powiem mamie – mówię.
– Nie sprawdzałeś telefonu, prawda? – pyta Gemma.
– Nie. Dlaczego? – Przestaję wycierać stół i wyciągam telefon.
Na naszym czacie grupowym widzę dwie nieprzeczytane wiadomości.
Wiadomość jest od Jaia. Chyba dotrzymał słowa i postanowił wpaść. Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
Wciąż sprzątamy, gdy dzwonek nad drzwiami oznajmia przybycie Jaia. Ma na sobie czapkę z daszkiem skierowanym do tyłu, T-shirt z nadrukiem deski surfingowej, obcięte i wystrzępione dżinsy, a na nogach trampki. Wygląda jak typowy mieszkaniec nadmorskiego miasteczka.
Jai siada na wnękowej ławie przy jednym ze stolików. Drapie się po podbródku, a ja intensywnie mu się przyglądam. Moje oczy przenoszą się z jego ostro zarysowanej szczęki na dumny nos i usta, marzę, żeby spotkały się z moimi… Potrząsam głową. Nie czas na takie fantazje. Jestem w miejscu publicznym, na litość boską.
– Hej, Gem, hej, Nate! – wita się Jai, a jego ciepły uśmiech sprawia, że moje serce przyspiesza.
– Hej, prawie skończyliśmy – odpowiada mu Gemma.
– Nie ma problemu. Mogę poczekać.
– Masz na coś ochotę? – pytam.
Rumieniec jeszcze nie zszedł z moich policzków.
– Poproszę kawę – mówi Jai.
Po chwili podaję mu filiżankę i siadam naprzeciwko niego. Z bliska zauważam, że jego ubranie jest mokre. Jai zdejmuje czapkę i przeczesuje dłonią włosy.
– Pada deszcz?
Zdecydowanie nie jest ubrany na taką pogodę.
– Tak. Ni z tego, ni z owego zaczęło padać – odpowiada Jai. Przystawia kubek kawy do ust i patrzy na mnie przez parę.
Kiedy wychodzimy z Big Mo’s, nie jest to już tylko deszcz, a raczej ulewa.
– Cholera, przemoczy nas do suchej nitki – mówi Gemma. – A ja właśnie skończyłam przerabiać tę kurtkę.
Kupiła dżinsowy ciuch vintage w swoim ulubionym sklepie z używaną odzieżą. Większość ubrań Gemmy to albo uszyte przez nią ciuchy, albo rzeczy z drugiej ręki, które zostały odnowione i spersonalizowane.
– Będziemy musieli biec – mówi Jai. – Na „trzy”.
Patrzy na nas i mruga.
– Raz, dwa…
Zanim jeszcze wypowiada „trzy”, zaczyna biec przez deszcz. Przygotowuję się na chłód wiosennej ulewy i pędzę za nim. Gemma podąża za nami, piszcząc. Kiedy docieramy do samochodu Jaia, jestem prawie pewien, że cała nasza trójka jest przemoczona do samej bielizny.
Jai jeździ starym minibusem Volkswagena – totalnie hipsterskim, ale też doskonale pasującym do nadmorskich miasteczek, jakim jest też Wychwood. Widok licealisty prowadzącego ten samochód może wydawać się dziwny, ale w przypadku Jaia faktycznie ma to sens, bo wóz jest wystarczająco duży, by przewozić sprzęt zespołu.
Gemma wdrapuje się na tylne siedzenie. Jej dom jest najbliżej Big Mo’s, więc zwykle podrzucamy ją jako pierwszą.
– Ale leje. – Wyciąga rękę przez okno i łapie kilka kropel.
Przez chwilę po prostu siedzimy i patrzymy, jak wokoło nas pada. Jai zdejmuje czapkę i zsuwa gumkę z nadgarstka, by związać włosy w luźny węzeł – teraz nie patrzę już na deszcz. Kiedy łapie moje spojrzenie, szybko się odwracam. Na jego ustach pojawia się uśmiech.
Jai sięga w stronę siedzenia obok Gemmy i podaje nam ręczniki.
– Są czyste – zapewnia. – Miałem dzisiaj iść na basen, ale deszcz pokrzyżował mi plany.
Jai był zawodowym pływakiem, został jednak zmuszony do odejścia z drużyny pływackiej z powodu kontuzji, stanowiącej też jeden z powodów, dla których przeniósł się do Wychwood High. Był kiedyś gwiazdą niezwykle prestiżowej szkoły o nazwie Fairvale Academy, oddalonej o jakieś dwie godziny drogi stąd. Miał nawet stypendium pływackie. Po wypadku samochodowym i rozwodzie rodziców rodzina Jaia przeniosła się z Fairvale do Wychwood, gdzie znalazła pracę jego mama. Jai pływa nadal, ale teraz już tylko dla przyjemności i utrzymania kondycji.
Patrzę na swoje odbicie we wstecznym lusterku. Moje włosy mają zwyczaj zamieniania się w kędzierzawą kulę, gdy są mokre, a moja decyzja o zostawieniu ich nieco dłuższych niż zwykle sprawia, że wyglądają o wiele gorzej. Wydaję z siebie głuchy jęk.
– Uroczo – mówi Jai.
– Co?
Chyba źle go usłyszałem. Jai jednak nie zamierza powtarzać. Uśmiecha się tylko i uruchamia silnik. Wkrótce wyjeżdżamy z parkingu Big Mo’s.
Dom Gemmy znajduje się pięć minut jazdy samochodem od restauracji, więc szybko jesteśmy na miejscu. Parkujemy na podjeździe i patrzymy, jak szaleńczym pędem rzuca się do drzwi wejściowych. Krzyczy przy każdym kroku.
Gdy Jai cofa, podłączam jego iPoda do samochodowego systemu audio i włączam odtwarzanie. Dopiero po chwili rozpoznaję głos Jaia.
Chcę biec,
Tak szybko, byś mnie nie mógł złapać!
Chcę biec!
Daleko, gdzie nikt mnie nie schwyta.
Uciekam, uciekam (uciekam),
Żyję w biegu,
Gonię marzenia, nikt mnie nie powstrzyma.
Będę biec!
– Co to? – pytam.
– Kawałek, nad którym pracowałem – mówi Jai.
– Na Ready2Rock?
Ready2Rock to coroczny konkurs dla zespołów grających muzykę alternatywną, który odbywa się w Los Angeles. Każdy może wziąć udział, ale tylko dziesięć zespołów przechodzi do finału i ma okazję wystąpić na żywo. W tym roku konkurs odbywa się we współpracy z Ezrą Grace, wokalistą zespołu Graces. Zwycięzcy nie tylko dostaną szansę zagrania przed nimi jako support, ale też otrzymają dziesięć tysięcy. Zwycięstwo może być wielką szansą i przełomem dla wygranego zespołu. Po dobrym występie w eliminacjach online Infinite Sorrow dotarło do finału na żywo, a ich fani uważają, że jest naprawdę duża szansa na zwycięstwo. Zgodnie z opiniami pojawiającymi się w internecie faworytami są właśnie Infinite Sorrow i jeszcze jeden inny zespół, Thorn.
– Nie – mówi Jai. – Na to już wszystko mamy gotowe.
– Mam nadzieję, że wygracie.
Chcę, żeby zmiażdżyli konkurencję, nie tylko dlatego, że jestem przyjacielem Jaia, ale także dlatego, że jestem fanem zespołu.
– Ja też – mówi Jai.
Mieszkam dość niedaleko od Big Mo’s, co jest kolejnym powodem, dla którego lubię tam pracować. Wkrótce po tym, jak piosenka się kończy, Jai wjeżdża na parking budynku i zatrzymuje się tuż przed wejściem.
Odwracam się do niego.
– Dzięki za podwózkę.
– Nie ma problemu – mówi Jai.
Mój wzrok zatrzymuje się na jego ustach. Jai przyłapuje mnie na tym, a nasze spojrzenia się krzyżują. Zaczynam bawić się luźną nitką przy koszulce, żeby skupić się na czymś innym.
– No, to do zobaczenia – mówię, przerywając narastającą ciszę.
Wysiadam z samochodu i kieruję się do drzwi.
Nie chcę, żeby Jai wiedział, co do niego czuję.
Nie mogę się powstrzymać od powtarzania w myślach słów Gemmy z zeszłej nocy:
„Zauroczenie pozostaje jedynie zauroczeniem, chyba że coś z tym zrobisz”.
Tak, tak, tak. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.