- W empik go
Natychmiast to skasuj - ebook
Natychmiast to skasuj - ebook
Warszawa stoi u progu wdrożenia centralnego systemu sterowania miastem SAWA. To miasto przyszłości pełne wieżowców, autonomicznych samochodów, dronów i wszechobecnych reklam. W sercu tej korporacyjno politycznej gry Sabina Cichocka, była dziennikarka śledcza, otrzymuje nietypowe zlecenie. Ma wyjaśnić tajemniczą śmierć młodego hakera. Jeśli to tylko wypadek, dlaczego interesuje się tym Kościół Cyfrowego Zbawienia, technologiczna sekta, która wierzy, że nieśmiertelność osiągnie się przez digitalizację umysłu? Dlaczego wokół rodziny zmarłego krążą najemnicy w czarnych samochodach? I jaki związek z tym wszystkim ma Polis, firma rozwijająca SAWĘ, system, który ma kontrolować każdy aspekt życia w gigantycznym mieście? Tajemnica narasta, a odpowiedzi stają się coraz bardziej mroczne.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397328303 |
Rozmiar pliku: | 290 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
konradhildebrand.pl/soundtrack
- Laika - Badtimes
- PRO8L3M - 2040
- Angel Haze - No Bueno
- M|O|O|N - Dust
- For BDK - Open Ones Eyes
- The Dumplings - Kocham być z tobą
- Rein - Bruises
- Fisz Emade Tworzywo - Piwnica
- Johnny Cash - Man in Black
- Ruger Hauer - Ukraina
- RYSY - Brat
- ATTLAS - Tiff’s Theme
- Scattle - RGB
- trentmoller - November
- Cartridge 1987 - Chase
- Gunship, Tim Capello, Indiana - Dark All Day
- Adele - Hometown Glory (High Contrast Remix)
- Hatebreed - Facing What Consumes You
- pg.lost - Terrain
i inne utwory, które znajdziesz na konradhildebrand.pl/soundtrackPROLOG
Tuż pod powierzchnią sieci czaiły się algorytmy, o których nie śniło się początkującym pentesterom. Czekały na swój moment. Obserwowały. Jeśli coś sprawiało im przyjemność, to niezwracanie na siebie uwagi. I bardzo, ale to bardzo nie lubiły, gdy ktoś zakłócał im ten stan. W głębi miało być cicho i spokojnie.
– Witajcie w kolejnym Hack o Clock! Ja jestem VaporX!
– A ja Bohun56! W dzisiejszym programie mamy dla was nie lada gratkę, ale póki co nasze nowe, obiecane od dawna introoooooo!
Ryk podkręconych sampli z syren okrętowych był bolesny dla każdego z widzów, który nie miał włączonych autoregulatorów głośności.
Od jakiegoś czasu streamerzy co tydzień spotykali się u Vapora, aby przeprowadzić transmisje. Dochodziła dziesiąta. Akurat kiedy matka wychodziła do pracy na trzecią zmianę. W ciasnym pokoiku po brzegi wypełnionym komputerowym sprzętem siedzieli, zamaskowani, przed kamerami. Z wyszperanych po stołecznych sklepach podzespołów udało się złożyć dwie porządne stacje robocze. Monitorów było więcej, niż potrzeba, stanowiły zresztą jedyne źródło światła. Wychodzące na smutniejszą część warszawskiego Żoliborza okna były zaklejone kilkoma warstwami papieru i folii aluminiowej. Kilkadziesiąt kilogramów sprzętu komputerowego zajmowało większość pomieszczenia, ale umożliwiało duetowi robienie wszystkiego: pracę, nagrywanie, nadawanie i przede wszystkim wciskanie nosów tam, gdzie absolutnie nie byli mile widziani.
Bohun56 pracował nad intrem kilka dni. Teraz jak urzeczony patrzył na monitor wyświetlający podgląd streamu. Stalowe litery, wirujące w takt agresywnej elektronicznej muzyki, ułożyły się w logotyp programu. Neonowe tło w nieskończoną kratkę, te klimaty. Nad samą nazwą zastanawiali się stanowczo zbyt długo. W końcu stanęło na tym, że regularność jest najważniejsza i Hack o Clock zmobilizuje do punktualności.
– Z okazji naszego jubileuszowego, siódmego odcinka mamy dla was coś specjalnego. – VaporX żałował, że nie kupił cieńszej kominiarki. Zakładanie warstwy syntetycznej bawełny na twarz, w pokoju wypełnionym zawodzeniem wentylatorów przegrywających walkę z podkręconymi procesorami, nie było dobrym pomysłem.
– Dzięki lookerowi napisanemu przez naszą dobrą znajomą z Argentyny... – Bohun podjął temat.
– RosarioAngeles, pozdrawiamy, naucz się wreszcie polskiego, to zrozumiesz, co mówimy!
„ Cerra el orto!” – napisał ktoś na czacie.
– ...odkryliśmy klaster powiązanych ze sobą sprzętów. Powieje dziś chłodem, bo chodzi o lodówki. Jednego z największych producentów. Sorry, chłopaki z blue teamu, nie powiemy wam marki, żebyście przypadkiem tak szybko tego nie załatali.
Bohun popisywał się na wyrost. Prawdopodobieństwo, że wśród trzydziestu osób oglądających ich stream znajduje się ktokolwiek z działu bezpieczeństwa firmy Szron, było bliskie zera. Od kilku tygodni liczba widzów na żywo nie chciała wspiąć się wyżej. Jakby nie byli dostatecznie dobrzy, aby ktokolwiek z tych, którzy już ich oglądali, chciał polecić show swoim znajomym. Ale nie zniechęcali się. Nikt nie powiedział, że najpopularniejszą audycją hackerską zostaje się w dwa miesiące.
– Lodówki, jak to lodówki, są całkiem cool. Spójrzcie, tak wygląda panel zarządzania na jednej z nich. – VaporX wyświetlił na ekranie okno, tak aby widzowie mogli się mu przyjrzeć.
– Ta sztuka stoi sobie gdzieś w Londynie i nie uwierzycie, ale nadal są ludzie, którzy zostawiają domyślne hasła producenta. Nawet nie trzeba było robić tego emacsem przez sendmail.
– Kliku-klik, mamy nadzieję, że pięć litrów oleju, które właśnie kazaliśmy zamówić chłodziarce, nauczą panią Kamlę Johnston cyberniebezpieczeństwa.
– Z nami nie ma żartów. – Obaj zaczęli się śmiać.
– To jednak nie jest główne danie naszego programu. Nie znaleźliśmy o tym wzmianki w specyfikacji producenta, ale wszystkie lodóweczki z odkrytego przez nas stada rozmawiają ze sobą. W bardzo specyficzny sposób. Non stop wysyłają pakiety danych. Z naszej analizy wynika, że najwięcej wtedy, kiedy domownicy powinni spać, tak aby nikt nie zauważył, że ktoś tu zamula.
– Słowem, znaleźliśmy pyszny botnecik. Kilkaset maszyn. Przynajmniej według tej wersji softu, który potrafił zmapować nasz looker.
– Ale najciekawsze rzeczy dzieją się, gdy zamiast prostego zdalnego zamawiania produktów próbujemy pogrzebać przy systemie operacyjnym lodówki.
– Połączenia danych ustają. Zobaczcie sami.
VaporX przywołał na ekran okno z wizualizacją połączeń między lodówkami. Czerwona pajęczyna pulsowała przesyłanymi pakietami danych. Była to czysta popisówa i bardziej impresja artysty niż poważne narzędzie diagnostyczne. Chłopak przybliżył widok na jeden węzeł i jego najbliższe sąsiedztwo. Kilka komend wpisanych na jednej z leżących na kłębowisku kabli klawiatur sprawiło, że ruch zamarł. Czerwone nitki rozpłynęły się w cyfrowym niebycie.
– Zauważcie, że nie robimy tutaj nic szczególnego – wyjaśnił Bohun. – Wysyłamy po prostu pinga na adres lodówki.
– Ej, Krzy... Bohun, mam pomysł. Przepuśćmy wizualizację tej sieci przez soft VR. – Oczy Vapora zrobiły się wielkie z podniecenia i tego, co wciągnęli przed rozpoczęciem nadawania.
Bohun się zawahał. Nie był fanem wirtualnych interfejsów, to całe machanie rękami i przesuwanie ekranów wywoływało lekkie mdłości. A i tak nie mieli jeszcze możliwości transmitowania w pełni wartościowego sygnału do widzów, którzy chcieliby podłączyć się swoim zestawami VR.
– Skoro chcesz... poczekaj, wyciągnę twój hełm.
Vapor uruchamiał niezbędne oprogramowanie i rozentuzjazmowany, nawijał widzom. Tych było nadal trzydziestu, ale nie wyglądali na zrażonych techniczną blablaniną. Współprowadzący tymczasem walczył poza kadrem z wielogłową hydrą kabli i kontrolerów. Przegapili historyczną chwilę, kiedy wskaźnik podłączonych widzów przeskoczył na trzydzieści jeden.
– Będziesz wstawał?
– Nieee, daj mi tylko rękawice i hełm, chcę się w to lekko zanurzyć.
Jednym z powodów niechęci Bohuna do VR była okoliczność, że dostępne dla nich oprogramowanie to darmowy, zdezaktualizowany szmelc. Naprawdę dobry, dostępny na otwartym rynku soft kosztował konkretną sumę. Słyszeli cuda o specjalistycznych interfejsach stosowanych przez najbogatsze korporacje, tworzonych na zamówienie. Może one zdołałyby w stanie go przekonać, na razie musieli się zadowolić prowizorką.
VaporX poprawił wizjer na głowie. To był nieco chałupniczy model. Hełm francuskiego pilota, pamiętający jeszcze bombardowanie mauretańskich separatystów. Ściągnął go z afrykańskiego demobilu i domontował zaktualizowany wizjer Shanghai Electronics. Soft przerobił według wskazówek z poradnika na forku HCVR. Całość, oklejona wlepkami od góry do dołu, wyglądała bardziej jak dzieło sztuki nowoczesnej niż konkretny kawałek hardware’u.
– Lecim na Szczecin – powiedział, rozprostowując palce w rękawicach pozwalających kontrolować obraz. Zainicjował program wizualizacyjny.
– I co widzisz? – Bohun był naturalnie ciekaw, ale też martwił się o flow programu. Ludzie na czacie też byli ciekawi.
– Ciemność, widzę cie... – VaporX nie znał źródła tego mema, ale jego użycie w tym momencie wydało mu się właściwe.
– Błagam...
– ...eerwoną sieć. Ustawiłem to tak, aby wyglądało podobnie do naszego płaskiego softu. Pakieciki zasuwają w lewo i w prawo, w górę i w dół.
– W przód i w tył?
– Dokładnie tak. – Chłopak kręcił głową, próbując ogarnąć wzrokiem pajęczynę, w której się znalazł. Wykonał gest, jakby chciał coś uszczypnąć dwoma palcami. – Przyjrzyjmy się modelowi o numerze BH-34567-34971. Puść pinga.
Bohun wpisał komendę.
– Ha! – Spod hełmu wyszczerzył się uśmiech pełen satysfakcji – Szarzeje! Połączenie przerwane. Daj jeszcze dla numerów od 72 do 82.
Pomieszczenie wypełniło gorączkowe stukanie w klawiaturę.
– Bang! Bang! Bang! – VaporX śmiał się jak dziecko. – Jakbym dotykał rogów ślimaków. Od razu chowają się do skorupy. O, a tego węzła nie było jeszcze przed chwilą. Ktoś musiał podłączyć do sieci lodówkę ze starą wersją softu i od razu trafiła do naszego stada. Zastanawiam się, na co to komu, takie lodówki nie mają szczególnie wydajnych bebechów.
– Może to jednak ich wewnętrzne narzędzie diagnostyczne?
– Nieee, wiesz, jakie by dostali kary za pominięcie czegoś takiego w regulaminie usługi? Tego jest więcej niż standardowe dane o zużyciu prądu i zachowaniu użytkowników, które sprzedają marketoidom. To musi być jakiś hodowca cyfrowych pajączków...
– Być może. A co wy sądzicie, kochani? Nie zapomnijcie kliknąć subskrypcji, aby dostawać powiadomienia o naszych następnych streamkach.
– A weź puść wiązankę do następnych... – VaporX nie czekał na sugestię chatu – …niech będzie, że dwudziestu...
Gdyby mógł opowiedzieć o tym, co zobaczył, być może wspomniałby o dziwnym migotaniu na granicy jego pola widzenia. Jakby program odpowiedzialny za renderowanie obrazu nagle zmienił zdanie na temat tego, co powinien wyświetlać. Mógłby też opisać, jak migotanie zaczęło przejmować kolejne piksele otaczającego go wirtualnego środowiska. Spróbować przedstawić, jak to, co było stonowaną wizualizacją otoczenia sieciowego randomowej lodówki stojącej gdzieś na przedmieściach Oslo, nagle wybuchło. Jak ogłuszyła go gwałtowna kanonada barw. Zalała fala ostrych kolorów przepływających z jednego kontrastującego kształtu w drugi. Zbyt szybko. Zbyt intensywnie, aby dało się to znieść.
Jednakże nie powiedział nic.
Mógł tylko wrzeszczeć.
Po kilkudziesięciu sekundach przepełnionych agonią ciało VaporaX zwaliło się martwe na podłogę.
Z hełmu strzeliły iskry, przeskakując po kablach do stacji roboczej. Bohun, oszołomiony rozdzierającym krzykiem przyjaciela, nawet nie zauważył dymu. Uwięzione w plątaninie kabli ciało było targane drgawkami jeszcze przez chwilę, aż w końcu zamarło w śmiertelnym bezruchu. Spodnie Vapora szybko przesiąkły i pojawiła się brzydka plama.
– Va... Marcin?!! – Bohun zerwał się z krzesła, znikając z kadru. – Marcin? Powiedz coś? Marcin! Chryste! Kurwa! Marcin!!!
Liczba śledzących stream wróciła do dobrze znanej trzydziestki.