- W empik go
Nauka poznawania ludzi z uwagi na dobro towarzystwa: poprzedzona odpowiedzią na „Charaktery rozumów ludzkich” M. Wiszniewskiego - ebook
Nauka poznawania ludzi z uwagi na dobro towarzystwa: poprzedzona odpowiedzią na „Charaktery rozumów ludzkich” M. Wiszniewskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 328 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niezaprzeczenie Michał Wiszniewski jest człowiek niepospolity, i spotkać się z nim na literackiem polu miło było, choćby tylko przyszło rzemyk mu rozwiązać u trzewika. Jeśli styl był obrazem człowieka, to zacnemu Professorowi krakowskiemu należy się miejsce nieostatnie u nas; gdyż to przymiot piękny dla piszącego i nie nabędzie go nauką. Michał Wiszniewski w literaturze swojej nagromadził wiele przedmiotów do tej części rzeczy krajowej; ale to co tam swego pokładł, nie było powagą nikomu. Historya literatury jest to po prostu spis chronologiczny Taktów, do tego się przedmiotu odnoszących, których krytyczny rozbiór w to nie wchodził i sądem jednostronnym był. Lecz w literaturze miał gościniec wytknięty, iż dopiero w charakterach rozumów ludzkich, puścił się był w świat co nieco. Charaktery przeto rozumów ludzkich stanowią pierwsze prawo dla naszego zacnego Professora, do sławy oryginalnego pisarza. Zachodzi tylko pytanie: jakby ten pomysł jego praktycznym uczynić? Niech ciekawości mojej w tem daruje, bo tylko około matematycznych twierdzeń sporu nie bywało, a do czego tu daleko.
P. Wiszniewski kreśli najprzód charaktery rozumu ludów nowożytnych, a starożytnym daje pokój. Są to wielkie płótna w małych ramkach. Francuz tam jest lekki, Hiszpan poważny, Włoch bystry i chytry, Niemiec ciężki ale pracowity i wytrwały, Anglik ten był cierpliwy i lubiący jasność i gruntowność w myślach (sic) (1). Są tam Anglicy Amerykańscy, Anglicy Bengalscy i na północ Benaru. Polak jest bardzo dowcipu ostrego pisze Gwagnin, poeta, wesoły i niekiedy sensat powiem. Panna Tańska chwali krakowiaków z porządkowania związłego mowy. Ciekawa – (1) Kładę sic tam, gdzie słowa p. Wiszniewskiego zachowałem. Solecismy bowiem stylu nie psowały i niekiedy go czyniły.
rzecz! na którym popasie dostrzega była tego przymiotu, raz wszystkiego gościńcem się u nas przejechawszy? Byłby p. Wiszniewski w naszym Włodku, pisał on o sztukach wyzwolonych, daleko więcej takich obrazków nazbierał. Stoją, tam wszystkich miast i miasteczek u nas rozumy, nawet Smorgonii i Pacanowa; bo to sieczki torba, ta książka in quarto.
Na mój sąd, charakterami rozumu narodów były: historya i literatura; bo tam one żyją i myślą dla nas. Narody stoją pewno wyżej jedne od drugich; lecz nie było to dla usposobienia szczególnego do rozumu wziętego. To co temu różni Włocha od Niemca, to nie rozum, ale obyczaje, wychowanie i religia, położenie kraju i wypadki jego polityczne (1 ). Dajmy bowiem Kafrom i Hotentotom dziesiątek wieków bytu socyjalnego któregokolwiek bąć narodu europejskiego, a będą jako Niemcy i Francuzy.
Lecz oddajmy p. Wiszniewskiemu słu- – (1) Chińczyków postawiło w stanie osłupienia, to położenie przy jednym z krańców ziemi, kędy żaden ruch świata nie był ich dosięgnął. Tatary raz byli wpadli i wsiąkli w nich, iż to dziś skisła woda.
szność. Nie długo się też przy tem zabawił. Od starożytnych Mexykanów raz stąpił, i mamy go już w laboratoryum do całej książki jego. Tak jak wielki mistrz, nim wziąłby się do dzieła, trze najprzód farby, układa pędzle, bierze paletrkę na wielki palec u lewej ręki, zasiada w krzesło, płótno stoi rozciągnięte, patrzmy zatem i czekajmy; bo każdy utwór ludzki był w nas odbiciem się iskry boskiej.
Mówi:" w przymiotach umysłowych podobnie co w moralnych, tak jak w rysach twarzy, nieskończona miedzy ludźmi zachodzi różnica; a każdy człowiek ma właściwe sobie skłonności umysłu, każdą inną siłę, inne nałogi, i inne granice rozumu; " bardzo dobrze! Ale czemuż sam rozum za cały pierwiastek do tego bierze? Niebyłobyż innej potęgi obok niego, z którąby on się pod ręce wodził? Gdyż przy każdym akcie ludzkim, czyli moralnej sprawie człowieka, wyraźnie się dwie władze spotykały. Mam temu rozum w pojedynek brany, za obraz niezupełny; od normalnej całości jego oderwany, jakby życia pozbawiony, iż go też pod tą postacią w praktyce nie było.
Na to zgadzam się, iż prócz rozumu, umysł ludzki był zbiorem namiętnych władz, jakiemi są: objęcie, uwaga, pamięć, imaginacya, rozsądek (1 ); lecz pytanie jest: jak te władze obok siebie działały"? Coby nad niemi przemagało, aby jedność czyli całość z nich urastała? Były temu do różnicy charakterów rozumów ludzkich wielorakie przyczyny; ale o tych co nieco tylko natrącono, jak to: "iż rozmaite zatrudnienia nadają umysłom naszym właściwe charaktery", przywodząc uczonych i adwokatów, o czem dalej milczenie zupełne, tak że dwa okna mając, jedno sobie zamurowano.
Rozum i towarzyszące jemu władze miałyby zapewne jedno być, i od tej to zgody wszystko zależało. Gdyby sam rozum był wszystko, to byłby człowiekiem nie ten któryby chciał, ale któryby mógł; to jest, iż wszelkiby akt moralny sama wiedza stanowiła, a co nie było.
Kiedy rozum towarzyszącym sobie władzom stawiał czoło, to było to za współ- – (1) Namiętne władze: objęcie, uwagą, pamięć, imaginacya namiętny rozsądek, nie pojmuję?
działaniem woli, a stawał się w ten czas z narzędzia biernego narzędziem czynnem. Charakter jego urabiał się temu nie od niego samego; gdyż on poznawał tylko tak jak oko widzi. Był to temu gatunek przysięgi, gdy mówiło się: czynię bo tak widzę, a czyniło się co innego; a jeśli nie czyniło, to uczynić co innego było mogło. Powie kto: rozum i wola były jedno, bo nigdy nie działała wola bez wiedzy? Bardzo dobrze! ale wola działała za rozumem, nie tak jak ręka i noga za okiem, bo służyło jej działać i nie działać. Niebyło to, aby bez wiedzy działała, bo działając wbrew rozumowi, zawsze dla tego z wiedzą działała, iż wbrew rozumowi działała. Złudzenie tu jest tylko dla oka niewprawnego; i czyniło go to słowo rozum za bezwarunkową potęgę brane. Był rozum przyjaciel zacny, ale stał tylko do pomocy, i często się mylił gdy zmysłami patrzał, a te były omylnemi. Rozum i wola w człowieku zwichnięte czy ułomne, czyniły: iż możemy dobrze widzieć, a służyło nam nie dobrze czynić, tak jak możemy nie dobrze czyli nie zupełnie wiedzieć, a służyło nam chcieć dobrze czynić.
W obłąkanym na umyśle nie rozum i wola szwankowały, bo jednego i drugiego tam nie było. Gdyby rozum i wola szwankowały, to by ludzie głupie i złe leczyło się wizykatoryami i wodą zimną. Obłąkany przychodził do rozumu i zdrowej woli za użyciem leków; ale rozum i wola nasze nie leczyły się gwajakiem i kremortartarą. Były zapewne namiętności, które możnaby leczyć z apteki, tak jak miłość nieporządną i te które pochodziły z anormalnego stanu ciała; np. gniew, lenistwo, obżarstwo, i t… p.; ale sztuka lekarska nie wydobyła się jeszcze z empiryzmu. Kościół chciał to był umartwieniami ciała osiągnąć, a hygiena jego pewno była dobra, choćby tylko z uwagi dla ekonomii politycznej (1).
Dalej idą dowcipne opisy, jak się różnią głowy ludzkiemi skłonnościami (sic). Jedni szukają podobieństw a drudzy różnicy; jedni szparko sądzą a drudzy leniwo;
–- (1) Śmieszny był sposób Owidiusza, czytaj remedia amoris, jaki na nieporządną miłość podaje: to każe pijanicy zaglądać w beczkę. Co do postów kościoła, to miałyby były pozostać radą; bo to co złe zakazywało się, a co dobre nauczało; a takby przestępcy nie byli mieli grzechu, a wierni z tego większą zasługę.
jedni za zuchwale gdy drodzy za bojaźliwie i t… p. Na co wszystko się piszę, bo ta cała anatomia głów naszych godziła się z… każdą nauką. Byleby rozum Baylego nie był sceptykiem, tak jak to czytam, a w Stryjkowskim przyczyną iż jasno gada a ćmi prawdy (sic); gdy przeciwnie Joachim ciemno gada, a miał objaśnić historyę? Bo byłoby naówczas tyle rodzajów rozumów ile rodzajów głów uczonych; to jest: ile ludzi uczonych, biorąc za różnicę do rozumów to, co który czego się był nauczył, czyli biorąc naukę za rozumy.
Od przesądów uczonych ludzi bronić się potrzeba było tak jak od błędów, a mieli ich bardzo wiele. Od wieków jest mowa o rozumie, a wszelako nie powiedziano dotąd czemby on był"? Mówimy: rozum mały, płaski, leniwy, duży, gdy wszystko to są przymiotniki, które niedorzecznym przedmiot swój czyniły. Człowiek bywa mały, płaski, leniwy, duży, tak jak nauka jego bywa mała, płaska, ciężka, duża, ale nie rozum jego. Ileż to kroć będziemy na raz, albo następnie po sobie mali, płascy, leniwi, wielcy, a rozumu dlatego nie zmieniwszy. Człowieka leniwego rozumiem, tak jak oko słabe, abo bystre się mówiło; ale dla tego niepowiem aby zmysł wzroku miał być leniwy, lub rozum miał być leniwy, a lenistwo stanowiło jaki charakter rozumu ludzkiego. Lecz mniejsza o słowo: c haraktery rozumów ludzkich, acz lepiej to było nazwać: charakterami uczonych ludzi.
Potem mamy, iż rozmaitość charakterów umysłowych wynikała jeszcze, z rozmaitego wychowania, uprawy umysłu i nauk, któremi się człowiek zajmuje. Co wszystko gdy bardzo dobrze jest, dziwi mię tylko, dla czego mój mistrz za którym krok W krok idę, nie trafił z tego do ostatniego wniosku, a bylibyśmy sobie ręce podali. Nie pozwalam wszelako na to, aby filozofia scholastyczna miała była nie nauczyć zgłębiać rzeczy, choć wszystkiego dowodziła (sic); gdyż się to mojej głowy nie czepia, aby można dowodzić nie zgłębiwszy i t… p.
Już to w literaturze swojej p Wiszniewski obszerny szmat papieru poświęcił na potyranie scholastycznej epoki, a tu ją tylko mimo idąc, nogą na nowo trąci. Nie powiem: byłli wlazł kiedy jak mól w te folianty bez liczby, które zalegają dobrą połowę bibliotek naszych? Może oparł się też natem jednem słówku naszego Grzegorza (1), które lubi przytaczać i przysięga tylko in verba Magistri. Wczytawszy się w tych niezmordowanych ludzi roboty, mając na uwadze górowanie tej żelaznej ręki, która sama jedna pod ten czas przywodziła rozumowi ludzkiemu, i przed zaprowadzeniem druku, tg małą liczbę zasobów, z któremi się do najskrytszych tajników rozumu ludzkiego wdzierano, dziwić się należy nie tyle budowaniu jakie podnieśli, ile materyałom jakie nagromadzili, a sile jakiej użyli i wydobyli. Są to prawdziwie gotyckie wieże i świątynie rozumu ludzkiego. W rozpieraniu się realistów z nominalistami znajdzie bystre oko całą osnowę do dzisiejszej filozofii niemieckiej; w jajku prawda, ale którem się tylko bawić należało. Wdzięczność się przeto onym starym opleśniałym głowom godzi, a nigdy wzgarda. Natem bowiem polu do postępu rozumu ludzkiego, nie oni starzy ludzie byli nam ojcami; bo oni zapoczęli a my kończymy, a rozum ludzki z wiekami nie – (1) Somnia vigilantium.
dziecinnieje ale dojrzewa, iż tu pochodzenie a ojcostwo wstecznie szło; i dla tego nie wiemy co przyszłe pokolenie o nas wyrzecze'?
Różnica w charakterze umysłowym ma wpływać jeszcze na przekonanie nasze (stron. 31). Tutaj napotykamy na trafne spostrzeżenia, np. rozumy płytkie wszystko widzą z pewnością, a giętkie przy charakterze żelaznym są największą rzadkością. Gdzie mógł był dodać: iż słabe o wszystkiem powątpiewały, a leniwe rade za drugiemi chodziły, tak jak proste i zdrowe nie łatwo się dawały na bezdroża wywodzić, ani same się tam zapędzały. – U ludzi zaś rozumnych, mówi dalej, przekonanie miało się dzielić na wiedzę i wiarę; gdzie zgodnie s Kantem kładzie: iż wiedza opierała się na samo-oczywistości osiągnionej rozumowaniem, a wiara tam poczynała, kędy co ona podaje, żadne rozumowanie zachwiać i obalić tego nie mogło; a reszta wiadomości, któreby się pod te dwie kategorye podciągnąć nie dawały, stanowiły dopiero różne stopnie do prawdopodobieństw i otwierały, powiem, tę bezdenną otchłań, po którejby bujały wykiełznane bez żadnego celu dla siebie. – Lecz krócej to było powiedzieć: że powagą dla wiedzy był rozum, a początkiem do wiary była wiedza, któraby nie obalała rozumu. Np. do wiary w nieśmiertelność duszy nie prowadził rozum samo-oczywistem wyrozumowaniem, a wszelako wiedza o nieśmiertelności duszy nie przeciwiła się, rozumowi, i temu go do wiary prowadziła. Dla tego to wiarę wszyscy mieć mogliśmy, a nauki wszyscy mieć nie mogliśmy, skąd już Kant był dostrzegł, że nauka nie była całym zawodem człowiekowi. Co zaś po za granicami wiedzy było, zgadzam się na to, iż to były same prawdopodobieństwa, tak jak sny słabego umysłu miały podobieństwa do życia na jawie.
Teraz nadchodzi (stron. 35) po krótkiem wyznaniu się do winy, czemu kreśląc przymioty rozumu, zacny nasz Bijograf nie pominął przywar i śmieszności głów ludzkich. Co za trafem był przyszedł na myśl do swojej książki? posłuchajmy. Idzie tu o sławę do pomysłu całkiem nowego; a to żądza, co do wielkich rzeczy prowadziła, acz niepowiem, aby obok Lawatera i Galia stanąć, wartało krok naprzód przód zrobić. Było to, mówi, uderzenie go raptem nową myślą, gdy alfresco (sic) Michała Anioła w kaplicy Syxtyńskiej oglądał. Przedstawiło mi się, słowa są jego, czyby nie można z obrazów wielkich mistrzów włoskich dośledzić niektórych tajemnic umysłu ludzkiego? Myśl zupełnie prawowierna: z owoców ich poznacie je. – Dotąd filozofia, mówi, zwracała wewnątrz oko rozumu, na działania własnego rozumu, a ja chciałem wsteczną drogą się puścić, aby przypatrując się dziełom ludzkiego rozumu, przyjść z tego do poznania całej duszy. Zdało mi się, iż obserwacyą na własnym rozumie, a zatem na jednym tylko rozumie czynione, za małe były do zgłębienia dokładnego jego natury. Psychologie te, złożone są prawie z samych domysłów, a każdy więcej powalił niż zbudował. Poznałem, że gruntem do takich badań musiały być zawsze spostrzeżenia psychologiczne, z własnej duszy zebrane, i że do takiego przedsięwzięcia należałoby mieć naukę i geniusz Winkelmana, Lanzego, Kanta, Reida, i to by się jeszcze na niewiele przydało. Zamiast więc śledzenia natury samej duszy, umyśliłem przeto charaktery umysłowe poznawać, rozróżniać, i przypadłości rozumów ludzkich opisywać, (sic) Idźmy dalej: zastanawiając się nad tą myślą, trafił na tę drugą, że nie tylko w obrazach na płótnie, ale w utworach poetycznych piętnował się rozum z całą siłą swoją i skłonnościami swemi (sic); to co mu było drugim stopniem, tak jak to nazywa, na tej drodze do wynalazku jego. – Do trzeciego posłużyła proza (sic), a mianowicie: historycy, filozofowie, bijografowie, listy poufałe, przysłowia narodowe. Za ostatni kładzie codziennego życia przygody, nie tylko skłonności serca ludzkiego, ale i przymioty, gdy wszędzie się siła i niedoskonałość rozumu przebijały. Niepomija nawet języka, jako tej skarbnicy rozumu ludzkiego. Rozwodzi się nad słowami polskiemi: głupi, głuptas, głupiuteńki, głupowaty, i t… p… pokazujące ścisłe połączenie się niedoskonałości moralnych z niedoskonałościami umysłowemi. Poczem kończy to wszystko uwagą, iżby już od niepamiętnych wieków prosty rozsądek ludzi dostrzegał różnice w charakterach umysłowych, w których nieprzeliczone rozmaitości panowały. Takim to sposobem, słowa są jego, odsłonił mi się zupełnie nowy świat, i ujrzałem przed sobą rozległy zawód. Badań bowiem nad rozmaitością w charakterach umysłowych, nie znalazłem na liście wiadomości ludzkich, skreślonej od Arystotelesa, Bakona i d'Alamberta. Jestto nowe zupełnie pole. Wszystko to niemal z własnych spostrzeżeń zebrałem, pilnie się przypatrując głowom, które mi się nawijały, wczytując w żywota rozmaitych ludzi, zbierając do tego wiele faktów i wzorków, abym odmalował z natury barwę, postać i główne rysy, które są fundamentem rozróżnień, jakie pomiędzy skłonnościami umysłowemi w ludziach, i siłą ich rozumu zrobiłem.
Oto jest, powiem, dużo nakładu a rzeczy bardzo mało. Podobnych dostrzeżeń nad głowami ludzkiemi, zbudowanych na nieprzeliczonych faktach pod oczy nasze podpadających, nasłuchamy się codziennie w każdem niemal dowcipniejszem społeczeństwie. Kobiety też szczególniej celowały przy tej zabawie, dla żywego pojęcia, nierównie trafniej i dowcipniej od nas o ludziach sądząc. Przymiot ten wszyscy mamy bez żadnej do tego nauki, i to w stopniu niepoślednim; bo to pierwsza jest zabawa dla rozumu, rozwodzić się nad tem co pod ręką będzie, a do czego obcowanie z ludźmi co moment sposobność dawało. Uczony z prostaczkiem na równi tu stali; bo oba dowodów nie pokażą na to co się któremu przywidziało. Stąd to języki w mnogie wyrazy do tego obfitują, a w zgrubniałe i pieszczotliwe szczególniej my bogaci; choć nic było dlatego, aby pomiędzy głupcem, głupim, głuptasiem a głupiusienieczkim istotna jaka różnica zachodziła; gdy te zakończenia źródło-słowa nie odnosiły się zawsze do przedmiotu, ale tylko wesołość a dowcip nasz pokazywały, zaczem poszło bogactwo języka; i tak, na stolik mówimy: stolik lub stoliczek, a on dla tego ni mniejszy ni większy będzie.
Potem miałby nas p. Wiszniewski nauczyć, co przez słowo skłonności umysłu rozumie? Co przez umysł, a co przez charaktery rozumu chciał wyrazić? Jestże głupstwo dla niego charakterem rozumu, lub byłożby skłonnością umysłową, bo jedno z drugiem plącze? A gdy o tem wszy – stkiem nie ma słówka, to i ja dam sobie pokój, abym na próżno się tak jak rycerz z Manchy za wiatrakiem nie uganiał. – Drugie miał nam powiedzieć: czemby różniła się ta metoda jego gdy dochodzi a posteriori rozumy ludzkie, od metody dochodzenia a priori tychże rozumów ludzkich, wewnątrz tylko jednej głowy, tak jak to nazywa"? Czyż pojmowało się kiedy inaczej, niżby tylko wewnątrz jednej głowy, będzieli to drogą a priori, czy a posteriori? Działania rozumu a priori jedną naturę miały z działaniami rozumu a posteriori, iż ta szkolna dystynkcya jedno i to samo rusztowanie było, po którem pięliśmy się raz w tył, a drugi raz naprzód, a oba te sposoby do jednego prowadziły. – Pierwsze działanie było nawet logiczniejsze, aby od źródła pójść do zjawiska, gdy od zjawiska do źródła idąc, mogło się niekiedy zupełnie z niem pominąć. Ta metoda dobra była w Naukach Przyrodzonych, gdzie doświadczenia wiodły nas, jakby za rękę ująwszy, iż bryknąć nie mogliśmy; ale w naukach umysłowych takich faktów nie było, któreby naoczne świadectwo stanowiły. Chciał mój zacny Przewodnik, widać, użyć metody Bakona do nauk umysłowych, a co się nie da. Niedarmo pisał był o Bakonie młodym będąc. Dzieliło się życie tego sławnego kanclerza na polityczne i na zawód uczony jego. Pan de Maistre potyrał go nazbyt, gdy pieczęć Państwa w komput organów jego nie wchodziła. Wypada powiedzieć co Bakon Werulamski wziął od Bakona Rożera, mnicha z XIV wieku, a co dodano później na tej drodze; bo to pewna, iż nauki przyrodzone od tej epoki dopiero przyszły były do lepszego ładu. – Nakoniec, ostatnie pytanie: do czegoby przydała nam się taka nauka? Jeśli do historyi, to historya malowała się faktami, a mniejsza było o charakter rozumu Cezara gdy on Rubikon przechodził. Podobnież w codziennem pożyciu nie stanowiło czynu usposobienie umysłu sąsiada mego, gdy on dla mnie złym lub dobrym będzie? Przy jednym wyborze żony mogłoby się to na co przydać, ale i tu bym nie radził bardzo spuszczać się na to. – Zresztą, jeśli Lawatera i Galia nauka upadła a igraszką rozumu została, a w praktyce obelżywą była, to nowy pomysł do rozeznawania głów naszych, jak – by z próbką Magiera do spirytusu, jaki p. Wiszniewski znalazł, nie lepszyby los spotkał, gdy podobnież był polem do samych gołych wniosków, a pewników żadnych nie podawał, na których byśmy się oprzeć mogli. Gall przynajmniej czaszkę po śmierci Kartusza miał w kieszeni, gdy rozumu naszego na stół nie wyłoży. Dla tego na moje zdanie, płutno Rafaela a alfresca Michała Anioła pokazywały to, że talent u tych dwóch ludzi spotkał się był z organizmem wyłącznym, aby ręka wykonywała to co umysł pojmował, szła w parze z myślą; (1) a bijografią głów ludzkich pewnieby miały być sprawy a dzieła nasze, ale wszelako nie prowadziło to do żadnej nauki dogmatycznej; gdyż jak słusznie p. Wiszniewski powiedział, iż dwóch listków na drzewie nie było, któreby jednakie były, – (1) Ta była różnica pomiędzy znawcą, sztuk pięknych a mistrzem, ie pierwszy znał się na piękności i prawdzie plastyczne], a drugi miał talent wyobrażania piękności i prawdy plastycznej, bąć to dłutem, bąć to pędzlem, i t… p. Oba temu byli artystami, tylko jeden umiał czytać a drugi pisać. Na teatrze tyle potrzeba mieć talentu oddać sztukę, co na parterze poznać się na sztuce; temu też jak parter był szkołą dla aktorów, tak miłośnicy sztuk pięknych byli szkolą dla artystów.
tak dwóch rozumów nie było, co by kubek w kubek podobne do siebie były temu; pojedyncze my tylko głowy malować mogli. Miałem dla tego za dykcyonarz do tych głów naszych, tę książkę wielką charakterów rozumu naszego; to sam obraz czyli dzieje Rodu ludzkiego ręką wieków od początku świata skreślony; iż co który człowiek się pojawił, to karta do tej księgi przybywała, a co umierał, to karta jedna z śmiercią jego ginęła, a natomiast nowe się pisały; lecz te jednostek zjawiska, były tak jak te obłoki po niebie, na które patrzymy się codziennie, a wszelako nie powiemy, co byłoby za prawidło, podług którego się po nad głowami naszemi układały.
Ostatnie stronnice wstępu poświęcone są wyliczeniu źródeł i powagi, do których się p. Wiszniewski odwołuje. O Janie Huracie mówi: Examen de los ingenios, iż niczego się od niego nie nauczył, co było już bardzo wiele, i słusznie go też wyśmiewa, aby sól i oliwa miały rozumu przysparzać. Dalej jest wiele imion zacnych: Müllera z Szaffuzy, Raumera, Jana Sniadeckiego dla rozprawy jego o Koperniku.
Więcej nauczył się, pisze, od ś. Augustyna, z którym wszelako nie spotkałem się nigdzie; co Janowi Jakóbowi Russeau, to wielkie pochwały oddaje. W przypisku do stronnicy 46 mamy ciekawą okoliczność nie wszystkim znaną, a wziętą z życia naszego Grzegorza z Sanoka, którą Kallimach zapisał. Poczem kończy: jeśli obraz słabości ludzkich i śmieszności ludzkich ostrzega nas, bawi i uczy o cudownej sile tego rozumu, który o własnej mocy aż do poznania Boga się podnosi, to znajomość jego bliższa będzie dla nas kluczem do bijografli i historyi. Nie znający bowiem historyi naturalnej rozumów patrzy się na czynności ludzkie, tak jak głuchy na tańcujących. Może to zatem posłużyć do wyśledzenia przywar w sobie, a zatem do ich poprawienia, gdy wady i zalety rozumu naszego mają nieprzeparty wpływ na szczęście nasze. Tłómaczy się dalej z tego, dla czego najłatwiejszą formę obrał do książki swojej; a to, że metafizyczne pisma mało wszędy a u nas też najmniej czytane bywają. Nie wiem, byłoli to szczęście czy nieszczęście? Mnie się widzi iż byłyby czytane, ale dwie rzeczy do tego brakuje, to metafizyki i metafizyka. Na samym końcu idzie podział na rozdziały, jako poczyna od kalectwa głupoty a kończy na geniuszu, bardzo słusznie, drabinę sobie od ziemi do nieba postawiwszy. Pomiędzy tym Zenitem i Nadirem rozumów naszych, kładzie mięszaninę, którą liczy do warsztw charakterów rozumów pospolitych, gdy to jest niemal cały rodzaj ludzki z małemi wyjątkami, a dla niego by się i o nim by się pisać przydało. Gdyż absolutne głupstwo tak jak zupełny geniusz, są tylko głów naszych szczerym pomysłem, a tym ostatnim krańcem dwóch posiłkowych wyobrażeń, stopniowaniem samej myśli ku nieskończenie wielkim i małym ilościom, jakie matematyka dwoma zerami wyrażała, i to wywróconemi. Zamyka wszystko modła, aby pomysł jego posłużył jakiemu Linneuszowi, któremu on stworzył drogę (sic) do napisania nauki o poznawaniu ludzi, a on przy zakładzinach do tego, do tej nowej budowy, stał sobie gdzie skromnie na boku. Na którą ja modłę pobożną amen tylko powiem.
Ze wstępu więc nauczyliśmy się, las ten trochy przetrzebiwszy, iż to ma być jakaś historya naturalna rozumów ludzkich, a co w książce będzie, zobaczymy.
Dzielę dla tego moją odpowiedz, na dwie części; w 1 ej przejdę rozdział po rozdziale, charaktery dla rozumów ludzkich, przez p. Wiszniewskiego wyliczone, a w II ej będzie mój sposób, jakby tę naukę jego dostępną w praktyce uczynić, abyśmy do jednej mety biegnąc, oba się w końcu uściskali.