Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Nazistowscy lekarze. Mord medyczny i psychologia ludobójstwa - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nazistowscy lekarze. Mord medyczny i psychologia ludobójstwa - ebook

Przysięgali ratować życie. Zdecydowali się zabijać.

Eutanazja osób niegodnych życia.

Selekcje genetyczne i rasowe.

Eksperymenty na ludziach.

Zastrzyki z fenolu w serce.

Masowe mordy na więźniach.

Przełomowe i najbardziej wstrząsające dzieło wybitnego psychiatry Roberta J. Liftona to błyskotliwa analiza roli, jaką w czasie II wojny światowej odegrali lekarze służący III Rzeszy.

Co nimi kierowało? Czego się dopuścili? Jak mogli z tym żyć? I czy na pewno medycyna skończyła z tym, co, jak mogłoby się nam wydawać, stanowi jej przeciwieństwo?

Najważniejsze studium na temat udziału środowiska medycznego w procesie nazistowskiego ludobójstwa, obnażające najmroczniejszą stronę ludzkiej natury

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9040-2
Rozmiar pliku: 5,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przysięgam na Apollina lekarza, na Asklepiosa, na Zdrowie, na Panakeję, i na wszystkie boginie i wszystkich bogów, biorąc je i ich na świadków, że będę wypełniał to przyrzeczenie i me zobowiązanie.

…lecząc chorych będę stosował nabyte umiejętności i rozpoznanie, jednak nigdy z zamiarem wyrządzenia krzywdy bądź szkody. Me życie, jak i praktykę prowadził będę nieskazitelnie. Do jakiego wejdę domu, tam będę leczył cierpiących i całkowicie wyrzeknę się wyrządzania celowej szkody i cierpienia. Dochowując tej przysięgi i nie łamiąc jej, niechaj zyskam powszechny szacunek wśród wszystkich ludzi, który zapewni mi powodzenie w życiu i mej praktyce. Jednak gdybym ją złamał i krzywoprzysięgał, niechaj przeciwne mnie spotka.

Przysięga HipokratesaPrzedmowa do wydania z roku 2017

30 lat od pierwszego wydania tej książki i 40 lat, odkąd po raz pierwszy spotkałem się twarzą w twarz z niemieckimi lekarzami ery nazistowskiej, jak nieproszeni goście zadomowili się oni w mej świadomości. Stanowiąc doskonały przykład tego, co dzisiaj nazywam _normalizacją zła_, nieprzerwanie świadczą tym samym o łatwości, z jaką lekarze, w końcu przedstawiciele mojej własnej profesji, których naczelną zasadą działania powinno być leczenie, mogą ulegać procesowi socjalizacji do mordowania.

Większość z nich po prostu wypełniała oczekiwania – „pomagała” w tym swoista mieszanka alkoholu, wskazówek oraz nacisków ze strony starszych kolegów po fachu, wielokrotnie pod pozorem psychoterapii. Niemniej niektórzy z lekarzy sami wychodzili przed szereg, improwizując i ulepszając machinę mordu.

Niemieccy lekarze ery nazistowskiej o 180 stopni odwrócili swoje role społeczne – miast leczenia parali się mordowaniem – fakt ten należy uznać za największy przejaw transgresji w dziejach profesji medycznej. Jednak od samego początku pracy nad nazistowską medycyną miałem świadomość, że w różnych zakątkach świata także dzisiaj prowadzone są eksperymenty z udziałem ludzi, w których lekarze zadają śmierć i cierpienie. Odkryłem również, że dualizm lekarzy (czy tych, których w przednowoczesności nazywano uzdrowicielami) opisywano już w greckich mitach tyczących się medycyny. Asklepios, syn Apollina i najpierwszy z lekarzy, uśmiercał za pomocą magicznej mikstury pozyskanej z prawego boku Gorgony, leczył zaś miksturą pozyskaną z boku lewego. Mit ten nadaje szczególnego znaczenia biblijnej przestrodze: „Lekarzu! Ulecz samego siebie!” (Łk 4,16-30). Żaden ze mnie autorytet w dziedzinie znaczeń biblijnych, jednak bezsprzecznie mowa tu o powierzonej lekarzom najwyższej formie odpowiedzialności i o tym, że ich umiejętności mogą się przyczynić zarówno do leczenia, jak i do odbierania życia.

Jednak całkiem niedawno mieliśmy do czynienia ze szczególnym przejawem problemu. Mam tu na myśli udział amerykańskich lekarzy i psychologów w procederze torturowania więźniów podczas wojny w Iraku.

Na światło dzienne wyszły fakty świadczące o zaangażowaniu lekarzy, przedstawicieli personelu pielęgniarskiego, sanitariuszy i psychologów w intrygę mającą na celu uczynienie tortur narzędziem możliwym do stosowania. W dokumentacji medycznej nikt nie odnotowywał ran powstałych w wyniku maltretowania więźniów, akty zgonu fałszowano lub wystawiano z opóźnieniem, przesłuchującym dostarczano wrażliwe dane medyczne – w tym te dotyczące charakteru, które zamierzano wykorzystać tak, by zwiększyć uległość więźniów. Proceder nazywano „programem wzmocnionych przesłuchań”, jednak bez wątpienia przerodził się on w tortury.

Kiedy „The New England Journal of Medicine”_ –_ cieszące się dobrą reputacją pismo branżowe, zwróciło się do mnie z prośbą o napisanie artykułu na ten temat, powołując się na moje studium lekarzy nazistowskich, uznałem to za istotne. W artykule wyjaśniłem, że nie stawiam znaku równości pomiędzy amerykańskimi lekarzami czy psychologami a ich odpowiednikami w nazistowskich Niemczech. Zamiast tego postulowałem, że poziom transgresji wśród lekarzy niemieckich może nas wiele nauczyć, mając na myśli przypadki zapewne nie tak drastycznych, lecz wciąż niebagatelnych przekroczeń obowiązujących norm, jakich dopuszczają się lekarze w innych momentach historii.

Całkiem niedawno wyszło na jaw, że architektami programu tortur CIA było dwóch prominentnych psychologów. Byli oni odpowiedzialni za planowanie oraz nadzór, jak również brali osobisty udział w torturowaniu więźniów, jednocześnie prowadząc nieetyczne eksperymenty na przetrzymywanych. Było to możliwe, ponieważ program został zatwierdzony przez władze, stając się częścią amerykańskiej wersji społecznej normalizacji zła (_malignant normality_). Jasne stało się również, że Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, ciało mające nadzorować przestrzeganie etyki zawodowej, zamiast stać na jej straży, legitymizowało tortury i rozpostarło parasol ochronny nad psychologami biorącymi w nich udział. Działania tej organizacji uznaję za haniebne. W tym przypadku nie tylko same jednostki, lecz także nadrzędna struktura zawodowa uległy owej społecznej normalizacji zła.

Problem społecznej normalizacji zła występuje także w obszarach pozamedycznych. Spotkałem się z nim podczas mojej najnowszej pracy badawczej, porównując zagrożenia płynące z posiadania przez tak liczne grono państw broni nuklearnej, jak również zagrożenia związane z kryzysem klimatycznym. Przez dekady rozbudowa i gromadzenie arsenałów nuklearnych czy też polityka odstraszania, zakładająca możliwość ich użycia, są powszechnie uznawane za „normalność”. Ludzie kwestionujący porządek, w którym normalnością stała się „egzystencja w cieniu broni nuklearnej”, są wyszydzani jako „oderwani od rzeczywistości neurotycy”.

W kwestii globalnego ocieplenia sytuacja, w której się znaleźliśmy, również nie jest traktowana jak coś niezwykłego, albowiem nasze społeczeństwa od dawna polegają na energii pozyskiwanej w wyniku spalania paliw kopalnych. Tych, którzy poszukują sposobów na wyrwanie się z tej zabójczej normalności, odżegnuje się od czci i wiary, określając mianem zwolenników regulacji dławiących gospodarkę czy też ograniczających liczbę miejsc pracy.

Nasze nieustanne zmagania z zagrożeniami płynącymi ze strony broni nuklearnej oraz wynikającymi ze zmian klimatycznych są równoznaczne z wysiłkami na rzecz zerwania z przepełniającą te zjawiska normalizacją zła.

Nazistowska _normalność_ nabrała cech ideologii ludobójstwa, mając początek w myśli samego Hitlera. Wizja biomedyczna, termin, który proponuję, stanowiła swoiste objaśnienie historyczne wynoszące rasę nordycką jako jedyną kulturogenną pośród wszystkich ludzkich ras, która wiodła prym, żyjąc w idealnym zdrowiu, aż do momentu „infekcji” destrukcyjnym bakcylem żydostwa – kiedy to opadła z sił trawiona chorobą. Według nazistów jedynym sposobem na odzyskanie swej siły i uleczenie miało być pozbycie się żydowskiej choroby toczącej jej ciało. Ta wizja biomedyczna wytyczyła ramy nazistowskiej normatywności i w swej kulminacji objawiła się Zagładą Żydów.

Co znamienne, w rzeczywistości niewielu z lekarzy nazistowskich w pełni uwierzyło w tę ideologicznie motywowaną wizję, choć większość przyjęła do wiadomości istnienie „problemu żydowskiego”, który w jakiś sposób należało „rozwiązać”. Rola ideologów-fanatyków w kreowaniu złowrogiej normatywności, która przeniknęła do większości instytucji – w tym do tych o charakterze medycznym – jest tutaj kluczowa. Zwykli ludzie zatrudnieni w tych instytucjach dostosowali się do tej nowej normalności – a cały proces wspomagany był fanatyczną ideologią, którą posiedli jedynie w stopniu fragmentarycznym. Dominująca normatywność jest zarazem bardzo skuteczna, albowiem wykluczając odmienność, zachęca do zachowań destrukcyjnych.

Nieliczni spośród lekarzy nazistowskich początkowo przejawiali pewnego rodzaju psychiczny opór wobec stopniowego odwracania ich funkcji medycznej, jednak ostatecznie i oni się dostosowali. Polegało to na ogólnym zinternalizowaniu nowej „normalności” – poddanie się temu procesowi było konieczne do funkcjonowania lekarza w obozie Auschwitz.

Podobnie rzecz się miała z lekarzami i psychologami z amerykańskiego programu tortur CIA, którzy w procesie socjalizacji zaadaptowali się do istniejącej zbiorowej normatywności. Niebagatelną rolę odegrały w tym władze. Stosując meandry prawne racjonalizujące tortury, zapewniały o ich dopuszczalności w obliczu wojny z terroryzmem, jednocześnie zaprzeczając, że właśnie z nimi mieliśmy do czynienia.

Niemniej w tym przypadku ludzie odpowiedzialni za tortury funkcjonowali w realiach społeczeństwa demokratycznego, gdzie zarówno sam proceder, jak i sprawców można było rozliczać i napiętnować. Ich działania były ujawniane przez organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka, dziennikarzy i lekarzy oraz przez ludzi piszących na łamach pism branżowych, wliczając w to mnie. Co najważniejsze, inni psychologowie mieli możliwość zaprotestowania, odcięcia się i potępienia działań swoich kolegów po fachu – także potępienia organizacji zawodowych, które zamiast stać na straży etosu zawodowego, jeszcze go podkopywały. Ostatecznie kres amerykańskiemu programowi tortur położył prezydent Barack Obama. W Kongresie przedstawiono raport ukazujący wiele szczegółów owego programu. Wciąż jednak brakuje wyczerpującego opracowania tyczącego się zaangażowania lekarzy i psychologów w okresie drugiej wojny w Zatoce Perskiej. Takie studium mogłoby pomóc w odpowiedzi na pytanie, dlaczego specjaliści z różnych dziedzin tak łatwo ulegają transgresyjnej pokusie czynienia zła.

Rozpoczynając, należałoby się pochylić nad znaczeniem procesu normalizacji pośród tych grup zawodowych. Większość specjalistów – w tym prawnicy, lekarze, nauczyciele itp. – funkcjonuje w społeczeństwie zgodnie z obowiązującymi normami moralnymi – w ramach określonej normatywności. Tym samym przyczyniają się do funkcjonowania społeczeństwa na wielu płaszczyznach, odgrywając w nim pożyteczne role. Jednocześnie taki rodzaj podporządkowania wzmacnia obowiązującą normatywność i pomaga innym się do niej dostosować.

Rzecz ma się podobnie w przypadku funkcjonowania w realiach złowrogiej normatywności – ludzie adaptują się do niej z taką samą łatwością. Ponadto specjaliści z różnych dziedzin są niezbędni do jej podtrzymywania, powodując, że inni ochoczo dołączają.

Naziści nie starali się zniszczyć profesji medycznej. Jednak wprowadzili powszechny _Gleichschaltung_, co można tłumaczyć jako „synchronizację”. Przyczyniło się to do zdławienia opozycji i w rezultacie do nazyfikacji środowiska medycznego. Na gruncie idealistycznych pobudek rosną represje, dochodzi do czystek w środowisku. Od lekarza wymaga się porzucenia egoistycznego modelu skupionego na jednostce i zamiany go na rzecz nowego: „lekarza ciała ludowego” (Volk). Ten na poły mistyczny termin odnosił się do zbiorowości ludności niemieckiej, pojmowanej też jako rasy.

Chociaż w środowisku lekarzy amerykańskich nie obowiązuje _Gleichschaltung –_ charakteryzuje się podobną podatnością na procesy socjalizacyjne o podłożu narodowościowym ze skłonnością do wypełniania militarnych rozkazów, wliczając w to torturowanie ludzi.

Zarówno my, lekarze, jak i przedstawiciele innych zawodów powinniśmy ponownie przemyśleć, co rozumiemy przez pojęcie społecznej normalności, poszukując równocześnie bardziej uniwersalnej wykładni zasad etycznych o właściwościach terapeutycznych. Jest to w końcu istota przysięgi Hipokratesa. Ponadto poza samą przysięgą, a na pewno poza własną adaptacją do społecznej normalności, możemy stać się, jak to nazywam, _świadkami specjalistami._ Może to umożliwić poszerzenie naszych umiejętności i wiedzy wykraczających poza obręb _ograniczeń technicznych_ dyscypliny, co z kolei można wykorzystać, upubliczniając i stanowczo potępiając nieetyczną normalność. W ten sposób nie tylko przestrzegamy nadrzędnej zasady „nie szkodzić”, lecz także zaczynamy podchodzić z terapeutycznym nastawieniem do każdej sytuacji życiowej.

Poprzez dokumentowanie zbrodni lekarzy nazistowskich, a także skrupulatne badanie uwarunkowań złowrogiej normatywności, która ich ukształtowała, możemy oddać prawdziwą cześć ofiarom ich zbrodni.Przedmowa do wydania z roku 2000

14 lat od publikacji pierwszego wydania tej książki lekarze nazistowscy wciąż zaprzątają moją głowę. Zapamiętałem ich jako ludzi niewyróżniających się niczym szczególnym, a jednocześnie będących częścią skrajnego projektu ludobójczego, stanowiącego przejaw ekstremalnego ludzkiego upodlenia – w najbardziej morderczym wieku w dziejach. Co więcej, nadrzędna zasada nazistowska, której stali się ucieleśnieniem – zasada uzdrawiania poprzez mordowanie – wciąż i nader często znajduje swoich adeptów wśród sprawców ludobójstw w różnych zakątkach świata.

Za przykład niech posłużą serbskie „czystki etniczne” dokonywane na terenie byłej Jugosławii w latach 90. Choć mniejsze w skali, mordy te wykazywały cechy wspólne z modelem nazistowskim. Podobieństwa wykraczają poza obrazy wychudzonych, oczekujących na śmierć ludzi w obozach czy nawet poza szczegółowe opisy rzezi i krzywd wyrządzanych ofiarom, członkom danej grupy społecznej (tutaj wraz z regularnymi gwałtami na bośniackich kobietach, czasem dokonywanymi na oczach członków rodziny zmuszanych do ich oglądania).

Głębokie podobieństwa lokują się na styku mistycznej ideologii etnicznego nacjonalizmu z gwałtowną brutalnością paramilitaryzmu. Jak w przypadku nazizmu, serbska ideologia nacjonalistyczna miała stanowić indywidualną i kolektywną rewitalizację narodową – zabliźnienie ran wyobrażonych, rzekomo odniesionych w wyniku procesu historycznego sięgającego obu wojen światowych, a nawet wcześniej, czasu tureckich podbojów z XIV wieku. Uleczyć rany mogło jedynie unicestwienie wyznaczonych kategorii społecznych ofiar. Podobna jak w nazizmie była rola, jaką odegrali w tym procesie serbscy intelektualiści. To członkowie Serbskiej Akademii Nauk i Sztuk byli odpowiedzialni za steoretyzowanie morderczej ideologii, która w rezultacie doprowadziła do czystek etnicznych w imię Wielkiej Serbii. Stąd podobny do nazistowskiego swoisty podział pracy pomiędzy mordercami zza biurka – architektami zbrodni – a bezpośrednimi wykonawcami mordu. Jednak pomiędzy modelem nazistowskim a serbskimi czystkami etnicznymi jest jedna istotna różnica. W tym drugim przypadku praktycznie od początku wszystko rozgrywało się otwarcie, na oczach świata, dzięki technologicznej rewolucji, jaka dokonała się w drugiej połowie XX wieku w obszarze środków masowego przekazu. Każdy posiadacz telewizora wystawiony był na codzienną porcję doniesień o cierpieniu ofiar i o bezwzględnych działaniach serbskich oprawców. Następnie te doniesienia rozprzestrzeniały się po świecie dzięki globalnej sieci internetowej. Obrazy napływające z tych rejonów od samego początku wywoływały u mnie – a zapewne również u innych obserwatorów – niepokojącą mieszankę uczuć: od przerażenia przez gniew po poczucie zwykłego żalu. Nadto wszystko niebezpiecznie blisko przypominało zachowania nazistowskie, które poznałem w swojej pracy badawczej. Wśród Serbów również objawiła się „mentalność ludobójcza” (termin ukuty wraz z Erikiem Markusenem) – dlatego poczułem się zmuszony zabrać publicznie głos interweniujący w tej sprawie. Rozpocząłem pracę w małym oenzetowskim zespole ekspertów, którego zadaniem było powstrzymanie serbskich zbrodni. Kilkoro z nas udało się do Waszyngtonu w celu przedstawienia naszych argumentów członkom Kongresu, ich sztabom, jak również asystentom w gabinecie wiceprezydenta. Zarówno nasza grupa, jak i inne podobne nie odniosła znaczącego sukcesu, natrafiając na ścianę obojętności ze strony prezydenckiej administracji zajętej uprawianiem polityki wewnętrznej. Można było odnieść wrażenie, że nagłaśnianie ludobójstwa niekoniecznie jest w stanie położyć mu kres.

Naturalnie nazistowska machina eksterminacyjna nie miała takiej transparentności. Miała pozostać tajemnicą skrywaną przed całym światem. Naziści byli w stanie kontrolować otoczenie do tego stopnia, że ich wysiłki maskujące były przynajmniej częściowo skuteczne. Chociaż dane na temat ludobójstwa były dostępne od samego początku, zręcznie nimi manipulowano, co pomagało Niemcom i ich poplecznikom trwać w kłamstwie i utrwalać powszechną dezorientację – opinia publiczna jednocześnie wiedziała i nie wiedziała o popełnianych zbrodniach. W szeregach nazistów toczył się spór o zakres informacji, jaki można ujawnić na własnym podwórku. Jakkolwiek mordercze byłyby zapędy Hitlera, Himmlera i innych przedstawicieli nazistowskich elit, wielu, jeżeli nie większość, spośród członków ruchu nazistowskiego uważano za niedostatecznie gotowych, na polu ideologicznym, do akceptacji tak radykalnych rozwiązań. Częściowa blokada informacji umożliwiła nazistowskim lekarzom traktowanie Auschwitz jak „innej planety”, gdzie nie obowiązywały normy moralne. Pomagała tym samym tłumić ewentualne wątpliwości odnośnie do ich uczestnictwa w mordowaniu. Konsekwentne ukrywanie prawdy przed opinią publiczną, choć niedoskonałe, przyczyniło się do powodzenia nazistowskiego mordu na taką skalę.

Przez pewien czas wydawało się, że brak możliwości ukrycia serbskich czystek etnicznych może je powstrzymać. Zbrodnię rozpoznano wcześnie, jednak społeczność międzynarodowa przez dłuższy czas nie potrafiła dojść do porozumienia, jakie kroki interwencyjne należałoby podjąć. Opieszałość reakcji, nie tylko w Jugosławii, lecz także w Rwandzie w latach 90. czy w Kambodży dwie dekady wcześniej, wciąż ciąży na sumieniu społeczności międzynarodowej. Jednak w przypadku Serbów wypracowanie planu interwencji było palącym problemem, i to nie tylko ze względu na to, że ofiarami byli Europejczycy. Brak możliwości ukrycia mordu sprawił, że społeczność międzynarodowa w pełni świadomie przyglądała się dokonywanej zbrodni, borykając się przy tym z uczuciem straszliwego dyskomfortu towarzyszącego tym wydarzeniom (lub przynajmniej je wypierając). Szeroko dostępna wiedza o ludobójstwie przyczyniła się koniec końców do powzięcia akcji interwencyjnej, aczkolwiek zastosowane środki zaradcze były, delikatnie mówiąc, same w sobie dość kłopotliwe. Należy sobie uświadomić, że przesyt telewizyjnymi obrazami okrucieństwa może wywołać odwrotny skutek. Odbiorcy ustawicznie bombardowani potwornymi treściami mogą niejako się na nie uodpornić, popadając w rodzaj emocjonalnego odrętwienia. Niemniej – w tym konkretnym przypadku – wszechobecność drastycznych przekazów podziałała na społeczność międzynarodową mobilizująco, przyczyniając się w rezultacie do podjęcia interwencji.

Wszystko to wskazuje na jeszcze jeden ważny, choć często ignorowany element związany z ludobójstwem, mianowicie kwestię kontroli sprawowanej przez sprawców nad jawnością popełnianych przez nich czynów. Ich przeświadczenie o nadprzyrodzonym prawie do dysponowania życiem swych ofiar rozciąga się na pyszałkowate mniemanie o wyłączności rozporządzania prawdą. Słynne pytanie retoryczne postawione przez Hitlera „Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?” wyraża przekonanie, że międzynarodową opinię publiczną cechuje krótka pamięć. Nadto w jego słowach zawierał się pogląd, że to sprawcy mają monopol na dystrybucję wiedzy na temat ludobójstwa, którego się dopuszczają, tym samym zapewniając sobie bezkarność wobec bierności społeczności międzynarodowej. Podobnie rzecz miała się w przypadku postaw serbskich zbrodniarzy kreujących własne opowieści, uparcie negujące mordercze działania, których świadkami było tak wielu postronnych.

Najbardziej znane przejawy negacjonizmu ludobójczego dotyczą Holokaustu i są prokurowane przez skorumpowane „placówki badawcze”, których elukubracje idą w sukurs nazistowskiej uzurpacji sprawowania władzy nad prawdą. Mniej znane, choć bardziej wyszukane były wysiłki kolejnych rządów tureckich na polu negowania ludobójstwa Ormian. W tym celu nie tylko wykorzystywano potężny aparat państwowy, lecz także zatrudniano wiodące amerykańskie agencje reklamowe. Takie fałszowanie historii samo w sobie stanowi część ludobójstwa – nadto może też działać zachęcająco dla naśladowców (w myśl słów Hitlera o rzezi Ormian), realizujących swoje projekty eksterminacyjne z poczuciem bezkarności.

Wszystkie te ludobójcze ciągoty odnalazłem skarykaturowane, przyglądając się niewielkiej japońskiej sekcie religijnej Aum Shinrikyō (Aum – Najwyższa Prawda). Najpoważniejszym aktem przemocy dokonanym przez grupę było rozpylenie silnie toksycznego sarinu w pięciu pociągach tokijskiego metra w marcu 1995 roku. W wyniku ataku śmierć poniosło 12 osób, a ponad 5 tysięcy odniosło obrażenia. Jednak zamach w tokijskim metrze miał być tylko preludium do znacznie poważniejszego, do którego miało dojść w listopadzie tegoż roku z użyciem nieporównywalnie większej ilości sarinu, który miał zostać rozpylony z helikoptera zakupionego w tym celu na terenie Federacji Rosyjskiej. Według irracjonalnej wykładni psychopatycznego guru sekty Japonia, USA i inne światowe mocarstwa, przerzucając się wzajemnie oskarżeniami o spowodowanie ataku, miałyby wzniecić trzecią wojnę światową, co z kolei doprowadziłoby do upragnionego przez wyznawców Aum Shinrikyō biblijnego Armagedonu i w rezultacie do końca świata. Członkowie sekty gromadzili również broń biologiczną, ponadto sprawdzali możliwości zdobycia ładunku nuklearnego. Postępująca miniaturyzacja technologiczna umożliwia już nie tylko dużym czy średnim państwom, ale praktycznie wszystkim, w tym małym antysystemowym organizacjom motywowanym religijnie, realizację swoich ludobójczych zapędów na zasadzie, można powiedzieć, resztek spadających z pańskiego stołu. Warto zauważyć, że w morderczych planach Aum Shinrikyō ważną rolę mieli odegrać ludzie nauki, w tym lekarze. Co więcej, nadrzędna filozofia sekty, czyli ocalenie świata wskutek jego unicestwienia, wykazuje wiele cech wspólnych z nazistowską wizją biomedyczną: uzdrowienia poprzez eksterminację.

Naturalnie istnieje ogromna przepaść pomiędzy „dokonaniami” Aum Shinrikyō a skalą ludobójstwa nazistowskiego, jednak podobieństwa – zarówno na poziomie motywacji, jak i wyznawanej morderczej wizji – są uderzające. Zwłaszcza że narodowy socjalizm jest obecnie przez wielu badaczy rozpatrywany jako ruch quasi-religijny. Podczas wielkich zjazdów partyjnych często odprawiano pogańskie rytuały (tak jak to zostało ukazane w _Triumfie woli_ w reżyserii Leni Riefenstahl), inwokując przy tym imię „tysiącletniej Rzeszy”. W wynikającym wprost z ideologii nazistowskiej kulcie mordu funkcję „szamanów” pełnili lekarze.

Jednak przed przydziałem do Auschwitz czy do któregoś z ośrodków „eutanazyjnych” swoje praktyki zawodowe prowadzili oni w sposób nieodbiegający od zwyczajowych norm etycznych (pomimo członkostwa w NSDAP) i nie uśmiercali celowo swoich pacjentów. Niestety, z przykrością trzeba stwierdzić, że ludzie bardzo łatwo ulegają procesom socjalizacji do ludobójstwa. Ludzkie możliwości adaptacyjne, tak ważne dla gatunku w sensie ewolucyjnym, w rzeczywistości społecznej mogą powodować uleganie powszechnie panującej mentalności ludobójczej i angażowanie się we wszczynane przez instytucje państwowe działania eksterminacyjne.

Zasady zawiadujące procesem socjalizacji do ludobójstwa powinny zajmować kluczowe miejsce w debacie o niemieckich źródłach Holokaustu. Tymczasem na ogół debata kręci się wokół tezy, że Zagłada Żydów miała swoją przyczynę w wyjątkowo perfidnej wersji tradycyjnego niemieckiego antysemityzmu. Według tej wykładni ten nadrzędny czynnik motywacyjny był wystarczający zarówno dla zleceniodawców, jak i dla wykonawców zbrodni. Jednak z mojego studium lekarzy nazistowskich wynika coś zgoła odmiennego. Nie zaprzeczam, że większość lekarzy, z którymi osobiście rozmawiałem czy o których się dowiadywałem, była antysemitami, nadto częstokroć okazywali się też entuzjastami nazistowskiej obietnicy indywidualnego i kolektywnego odrodzenia. Przede wszystkim jednak byli to ludzie przeciętni, cechujący się zróżnicowanym poziomem autorytaryzmu, nacjonalizmu czy też podatności na korupcję. Przyjmując postawy konformistyczne, dostosowywali się do wymagań reżimu – w tym do warunków panujących w obozach koncentracyjnych czy ośrodkach „eutanazyjnych”, w których się znaleźli. W większości nie byli oni ideologami, co więcej, potrafili szydzić z nazistowskich ekstremistów, nawet jeśli sami uczestniczyli w skrajnym projekcie ludobójczym. Podczas gdy ideologiczni fanatycy stanowią koło zamachowe konieczne do wytworzenia struktur masowej eksterminacji, to zwykli ludzie, konsumujący jedynie okruchy tej ideologii, mogą zostać efektywnie wchłonięci w jej bezwzględne struktury. Naturalnie proces socjalizacji do ludobójstwa nijak nie umniejsza indywidualnej odpowiedzialności sprawców, co dodatkowo komplikuje problematykę zbrodni przeciwko ludzkości, która staje się projektem bardziej wykonalnym na poziomie zarówno indywidualnym, jak i zbiorowym. Świadomość tego problemu może nam pomóc w wysiłkach na rzecz zapobiegania zbrodniom ludobójstwa oraz w tworzeniu lepszego, bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Jak świat światem mamy zatem mnóstwo powodów, by nazistowscy lekarze wciąż zaprzątali nasze głowy.Wstęp

Wkrótce po ukończeniu mojej wcześniejszej książki poświęconej ocalałym ofiarom bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki odwiedził mnie zaprzyjaźniony rabin i w trakcie naszej rozmowy oznajmił: „Hiroszima jest twoją drogą do Holokaustu, masz wszak żydowskie korzenie”. Ten komentarz wydał mi się dość kłopotliwy i nader pompatyczny religijnie – nawet jak na wypowiedź rabina.

Jednocześnie w tym czasie (końcówka lat 60.) towarzyszyło mi silne przeświadczenie, że wcześniej czy później podejmę próbę zbadania nazistowskiego ludobójstwa. Całość mojej dotychczasowej pracy poświęconej „sytuacjom ekstremalnym” – przemocy zbiorowej w stosunku do ciał i umysłów – skłaniała się, i to zarówno w sensie zawodowym, jak i osobistym, w stronę przyjrzenia się zjawisku Zagłady. Zarówno przyjaciele, jak i studenci wytrwale mnie do tego namawiali, toteż bez jakiegoś skonkretyzowanego planu pomysł nabrał cech nieuchronności.

Biorąc udział w licznych konferencjach poświęconych Zagładzie, poruszałem problematykę psychologiczną związaną z ocalałymi, jednak z biegiem czasu zdałem sobie sprawę, że istnieje paląca konieczność przyjrzenia się sprawcom. Zatem kiedy odebrałem telefon od wydawcy (z którym wcześniej współpracowałem, pisząc o Hiroszimie) dzwoniącego z prośbą, żebym zaznajomił się z dokumentami dotyczącymi doktora Mengele i praktyk medycznych w Auschwitz, nie byłem zaskoczony tematem. Po ich lekturze oraz głębszym przyjrzeniu się innym źródłom nabrałem przekonania o kluczowym miejscu, jakie zajmowali lekarze w projekcie nazistowskiego ludobójstwa. Propedeutyczny wgląd w te materiały okazał się początkiem jakże długiej drogi.

Osobiście nie miałem wątpliwości co do zasadności zgłębiania tej materii, jednak osoby, z którymi wtedy rozmawiałem, często wyrażały obawy, czy mam wystarczająco silne nerwy, aby podołać wyzwaniu. Niektórzy przekonywali mnie wręcz do porzucenia tematu, argumentując, że nazistowskie zło powinno się jedynie rozpoznać i wyodrębnić, a raczej zwyczajnie potępić, bez czynienia go przedmiotem badania naukowego. Obawiano się w szczególności ujęcia psychologicznego, które rzekomo niosło ryzyko zastąpienia ogólnego potępienia naukowym pojmowaniem. Te obawy zmusiły mnie do wykonania kroku w tył i przemyślenia rozlicznych trudnych kwestii filozoficznych natury osobistej, które zaczęły się wyłaniać.

Nie miałem też żadnych wątpliwości co do realności nazistowskiego zła, a cel mojego badawczego projektu psychologicznego, którym oczywiście było pogłębienie wiedzy na temat jego istoty, a nie zastępowanie go w żaden sposób, stał się jeszcze wyraźniejszy. Nabrałem przeświadczenia, że unikanie problematyki zła jest równoznaczne z podaniem w wątpliwość naszej zdolności do występowania przeciwko niemu i jego zwalczania. Unikające podejście zawiera nie tylko obawę przed zaraźliwością zła, zakłada również, że nazistowskie czy jakiekolwiek inne zło nie ma związku ze mną, z nami, z ogółem ludzkiego mrocznego potencjału. Choć wyjątkowa brutalność i masowość nazistowskiego mordu skłaniają do takich wygodnych założeń, są one nie tylko nieprawdziwe, lecz także niebezpieczne. Wracając do kwestii wystarczająco silnych nerwów, muszę przyznać, że nie byłem całkowicie pozbawiony lęku przed czekającymi mnie wyzwaniami, jednak jestem przekonany, że tego typu decyzje podejmuje się intuicyjnie z głęboką świadomością tego, co słuszne i właściwe. Mój wewnętrzny zew do zgłębiania tematu nie przesłonił mi jednak bolesnej prawdy, że czegokolwiek się dowiem, wciąż to będzie za mało, by oddać mu pełnię moralnej i intelektualnej sprawiedliwości.

W trakcie pracy zdałem sobie również sprawę, że nie tylko nazizm zaprzęgał lekarzy do służby złu. Wystarczy spojrzeć na rolę, jaką odgrywali psychiatrzy w Związku Radzieckim, diagnozujący choroby u dysydentów, co było równoznaczne z zamykaniem ich na oddziałach psychiatrycznych, na chilijskich lekarzy stosujących tortury (co wiemy dzięki Amnesty International), na japońskich medyków dopuszczających się w czasie drugiej wojny światowej okrutnych eksperymentów na jeńcach, włącznie z wiwisekcją, na białych lekarzy w RPA fałszujących dokumentację medyczną torturowanych i uśmiercanych w więzieniach czarnych współobywateli, na amerykańskich lekarzy i psychologów zatrudnionych przez CIA w celu prowadzenia nieetycznych eksperymentów medycznych i psychologicznych z udziałem narkotyków i technik manipulowania umysłem czy na idealistycznie zmotywowanych młodych lekarzy będących członkami kultu Świątyni Ludu w Gujanie, którzy z mieszaniny cyjanku potasu i napoju w proszku Kool-Aid stworzyli truciznę służącą do zbiorowego samobójstwa i zabójstwa prawie tysiąca osób w roku 1978. Okazuje się, że lekarze nad wyraz chętnie biorą udział w przedsięwzięciach różnych fanatycznych, demagogicznych czy spiskowych grup obierających za swój cel sprawowanie kontroli nad ciałem i umysłem, nad ludzkim życiem i śmiercią. Wszystkie te przypadki zajmują mnie zarówno w sensie prywatnym, jak i zawodowym i mają pewien szczególny związek z destrukcyjnymi wzorcami cechującymi omawiane w niniejszej pracy procesy „medykalizacji”.

Jednakże w wyniku mojej obserwacji mogę stwierdzić, że przykłady lekarzy nazistowskich różnią się diametralnie od przypadków wyżej wymienionych. Nie tylko w samej kwestii prowadzenia eksperymentów medycznych z udziałem ludzi, lecz także w kluczowej roli, jaką odegrali oni w projekcie ludobójstwa – projekcie, który bazując na bezprecedensowej wizji biomedycznej, legitymizował ludobójstwo jako terapię mającą na celu uzdrowienie narodu i rasy. (Prawdopodobnie, jak dalej w tekście sugeruję, najbardziej do lekarzy nazistowskich w swoich praktykach zbliżyli się tureccy medycy biorący udział w ludobójstwie Ormian). Zarówno z tego, jak i z wielu innych powodów lekarze nazistowscy wymagają osobnego badania i choć w ostatniej części książki zajmuję się ogólnym ujęciem modeli ludobójczych, jest to praca głównie o nich.

Jednocześnie nie twierdzę, że książka stanowi monografię obejmującą wszystkich lekarzy czy ogólnie przedstawicieli zawodów medycznych w Trzeciej Rzeszy. W istocie w trakcie mozolnego przeszukiwania archiwów i kwerend akt procesowych w różnych zakątkach świata czy to osobiście, czy poprzez asystentów towarzyszyło mi pragnienie, by mieć dostęp do tak obszernej pracy, dzięki której cały proces byłby mniej czasochłonny. Moim zamierzeniem było podkreślenie roli, jaką odgrywały konkretne jednostki i grupy lekarzy nazistowskich w procesie masowej eksterminacji, a także ukazanie szerszego, rzekomo „leczniczego”, postulatu reżimu. Głównym zagadnieniem, wokół którego skupia się niniejsza praca, jest odwrócenie tradycyjnej funkcji terapeutycznej, w której leczenie polega na poprawie kondycji pacjenta. W przypadku nazizmu to właśnie mord miał się stać formą leczenia i mam wrażenie, że można przypisać to swoiste odwrócenie ról również do innych projektów ludobójczych.

Temat stosunków panujących pomiędzy sprawcami a ofiarami w Auschwitz i innych obozach i ich znaczenie w funkcjonowaniu tych instytucji poruszano wielokrotnie. Należy jednak stanowczo oddzielić sytuację moralną i psychologiczną obu grup. Wszelkie działania w obrębie danej grupy powinny zawsze być rozpatrywane ze świadomością faktu, że więźniowie znajdowali się w sytuacji sterroryzowanych ofiar, natomiast nazistowscy lekarze byli oprawcami, którzy ten terror na nich stosowali. Ten jasny podział stanowi element bazowy, na którym opierać się musi każdorazowa ocena działalności medycznej podejmowanej w Auschwitz. Głównymi obiektami nazistowskiego ludobójstwa byli Żydzi, wobec czego stanowili też największą grupę ofiar niemieckich lekarzy. Jednak niniejsza praca dotyczy też nieżydowskich więźniów Auschwitz – Polaków i więźniów politycznych innych narodowości, rosyjskich jeńców wojennych, jak również pacjentów szpitali psychiatrycznych zarówno w Niemczech, jak i na niemieckich terenach okupowanych, którzy byli jednymi z pierwszych ofiar nazistowskich lekarzy.

Kiedy książka była już ukończona, wiele osób zadawało mi pytanie, jakie piętno na mnie odcisnęła. Zazwyczaj ucinałem to prozaicznym „bardzo duże”, po czym zmieniałem temat. Jednak prawdę mówiąc, wydaje mi się, że na takie podsumowania jest wciąż za wcześnie. Nie można oczekiwać, że z pracy tego typu wyjdzie się bez jakiegoś psychicznego uszczerbku. Tym bardziej w sytuacji, kiedy własna jaźń staje się instrumentem podejmowania doświadczenia, o którym wolałoby się nie wiedzieć. Z drugiej strony sieć ludzkich powiązań rozciągająca się na większą część świata, w której ramach dane było mi pracować, dodaje mi otuchy. Sednem i istotą wszystkiego byli ocaleni z Zagłady, to oni zapewnili mi rodzaj swoistego uziemienia. Sieć tworzyli również akademicy, studenci i badacze nazistowskiego ludobójstwa, Niemcy pragnący konfrontacji z przeszłością, młodzi asystenci – zarówno znani mi wcześniej, jak i tacy, których poznałem na tej drodze – w takiej liczbie, że uznałem za stosowne wymienić ich na końcu książki. Współpraca tego typu ożywia stare przyjaźnie, jednocześnie w sposób najbardziej bezpośredni i silny kreuje nowe. Być może przeciwwagą dla mojej znikomej znajomości języków niezbędnych do powstania tej pracy (niemieckiego, hebrajskiego, jidysz, polskiego i francuskiego) był rozległy zakres, jaki przybrała ta szlachetna sieć ludzkich powiązań.

Przez całe lata miałem świadomość przestrogi Alberta Camusa, nakazującej stronić od sytuacji, w których wchodzi się w buty zarówno ofiary, jak i oprawcy, postulując, że powinniśmy unikać instytucji i działań, w których objawiają się obie te kategorie. Dopiero teraz myślę, że wiem, co miał na myśli. W istocie tę najważniejszą lekcję Camus odebrał w trakcie swego udziału w ruchu antynazistowskiego oporu. I choć rada ta jest powszechnie ignorowana, bezustannie twierdzę, że mamy zdolność do uczenia się na przykładzie dokładnie zbadanego zła z przeszłości. Badania te prowadziłem – a teraz przekazuję ich rezultaty – właśnie w tym duchu pełnym nadziei.W stosunku do osób, z którymi rozmawiałem, pracując nad tą książką, oraz do kilku innych, o których tu mowa, zdecydowałem się na używanie pseudonimów składających się z imienia i inicjału nazwiska. Ponadto niektóre ze szczegółów osobistych mogących pomóc w zidentyfikowaniu danej osoby zostały zmienione, jednak w żaden sposób nie rzutuje to na treść ich przekazu. W kilku miejscach świadomie zrezygnowałem z podawania źródła informacji.

Zob. rozdział 7 _Model wyjaśniający mobilizację ludobójczą_ w książce Lecha Nijakowskiego _Rozkosz zemsty. Socjologia historyczna mobilizacji ludobójczej_, Warszawa 2013, w szczególności podrozdział 7.1 _Ludobójstwo jako efekt działania typowych procesów społecznych_ (przyp. tłum.).Przypisy

Wprowadzenie. „Ten świat to nie ten świat”

H. Arendt, _Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła_, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.

O. Rank, _Beyond Psychology_, Dover, New York 1958.

R.J. Lifton, _The Life of the Self: Toward a New Psychology_, Basic Books, New York 1983; _The Broken Connection: On Death and the Continuity of Life_, Basic Books, New York 1983.

Zob. R.J. Lifton, _The Broken Connection_…, dz. cyt., rozdział 1.

G.L. Mosse, _Kryzys ideologii niemieckiej_, Czytelnik, Warszawa 1972, s. 19.

R.J. Lifton, _Revolutionary Immortality: Mao Tse-tung and the Chinese Cultural Revolution_, W.W. Norton, New York 1971.

R. Hilberg, _Zagłada Żydów europejskich_, Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN, Warszawa 2014; R.L. Rubinstein, _The Cunning of History: Mass Death and the American Future_, Harper & Row, New York 1975; H. Arendt, dz. cyt.

R. Hilberg, dz. cyt., t. 3, s. 1537.

Trochę inna wersja znajduje się w: E. Lingens-Reiner, _Prisoners of Fear_, Gollancz, London 1948, s. 1–2.

A. Hitler, _Mein Kampf. Moja Walka. Edycja krytyczna,_ Bellona, Warszawa 2021, s. 492.

Tamże, s. 62, 327–370, 735. Naukowe opracowania dotyczące poglądów Hitlera zob. też: E. Jäckel, _Hitlera pogląd na świat_, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973. Naukowe ujęcie metafor hitlerowskich (jak i wcześniejszych), zob. E. Jäckel, _Hitlera pogląd na świat_, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1969; R. Binion, _Hitler Among the Germans_, Elsevier, New York 1976; L.S. Dawidowicz, _The War Against the Jews, 1933–1945_, Holt, Rinehart & Winston, New York 1975, s. 19–21, 55–56; U. Tal, _Christians and Jews in Germany: Religion, Politics and Ideology in the Second Reich, 1870–1914_, Cornell University Press, Ithaca 1975, s. 259–289.

H. Buchheim, cyt. w: H. Krausnick, _The Persecution of Jews_, w: H. Krausnick i in., _Anatomy of the SS State_, Walker, New York 1965, s. 15.

R. Hilberg, dz. cyt., t. 1, s. 19.

J.P. Stern, _Hitler: The Führer and the People_, Fontana/Collins, Glasgow 1971, s. 70. Przejawem tego porywu religijnego była uroczystość odprawiona z wielką pompą w Norymberdze w roku 1934, której hasło, „Triumf woli”, stało się również tytułem znanego filmu Leni Riefenstahl. Riefenstahl w rozmowie z jedną z moich asystentek przyznała, że pomysłodawcą tego hasła był sam Hitler.

G.L. Mosse, _Kryzys ideologii niemieckiej_, Czytelnik, Warszawa 1972, s. 125–129.

Himmler, cyt. za: H. Krausnick, dz. cyt., s. 14.

G.L. Mosse, _Toward the Final Solution: A History of European Racism_, Fertig, New York 1978, s. 77.

A. Hitler, dz. cyt., s. 453.

_Nuremberg Medical Case_, szczególnie vol. I, s. 8–17 (akt oskarżenia) i s. 27–74 (otwierająca mowa prokuratora generalnego Telforda Taylora, 9 grudnia 1946); prywatny wywiad z Jamesem M. McHaneyem, oskarżycielem w procesie lekarzy.

Rozdział 1. Sterylizacja w świetle nazistowskiej wizji biomedycznej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: