Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nazywa się George Floyd - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 października 2023
Ebook
51,90 zł
Audiobook
64,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nazywa się George Floyd - ebook

Uhonorowana Nagrodą Pulitzera biografia osadzająca życie George’a Floyda w kontekście systemowego rasizmu w Stanach Zjednoczonych – od korzeni jego rodziny pracującej na polach tytoniowych po utrzymujące się nierówności w mieszkalnictwie, edukacji, opiece zdrowotnej i systemie wymiaru sprawiedliwości.

25 maja 2020 roku George Floyd został zamordowany przed sklepem spożywczym w Minneapolis przez białego funkcjonariusza policji Dereka Chauvina. Nagranie ukazujące jego ostatnie chwile zapoczątkowało falę protestów na całym świecie. Ale za postacią, która stała się symbolem walki o prawa obywatelskie, kryje się historia człowieka nękanego przez duszącą presję systemową, która ostatecznie zdeterminowała jego losy.

Samuels i Olorunnipa, dziennikarze „Washington Post”, portretują wysportowanego chłopca, który stanie się ojcem, partnerem, przyjacielem i mężczyzną nieustannie poszukującym lepszego życia. Odtwarzając jego historię, ujawniają determinację z jaką walczył o przetrwanie jako czarnoskóry człowiek w Ameryce. Tę narrację umieszczają w szerszym kontekście instytucjonalnego rasizmu w Stanach Zjednoczonych: badają niewolnicze korzenie rodziny Floydów, segregację panującą w szkołach, nadmierną kontrolę czarnej społeczności, pułapki systemu więziennictwa i trudności walki z uzależnieniem.

Robert Samuels - amerykański dziennikarz związany z „The Miami Herald” i „The Washington Post”. Przedmiotem jego zainteresowania są polityka, polityka społeczna i to, jak dyskusje toczące się w Waszyngtonie, wpływają na życie zwykłych Amerykanów.

Toluse Olorunnipa - dziennikarz polityczny i śledczy od 2019 roku związany z „The Washington Post”. Wcześniej pracował dla magazynu „Bloomberg”.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67859-04-2
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Dzień jak co dzień

– Dzi­siaj święto, Dzień Pa­mięci. Chcesz po­gril­lo­wać?

Geo­rge Perry Floyd Jr. nie miał szcze­gól­nego ta­lentu do sma­że­nia ham­bur­ge­rów, ale ucie­szył się, kiedy jego przy­ja­ciółka Sy­lvia Jack­son za­pro­po­no­wała mu ta­kie uroz­ma­ice­nie sza­rej co­dzien­no­ści. Z po­wodu pan­de­mii CO­VID-19 zo­stał bez pracy, stał się apa­tycz­nym cie­niem to­wa­rzy­skiego czło­wieka, za któ­rego przed­tem uwa­żali go przy­ja­ciele i ro­dzina. Sta­rał się jak naj­mniej czasu spę­dzać w mroku i nie po­paść jesz­cze głę­biej w uza­leż­nie­nie, z któ­rym nie umiał ze­rwać.

Skromny dom Sy­lvii Jack­son w pół­noc­nej czę­ści Min­ne­apo­lis peł­nił funk­cję azylu, w któ­rym pa­no­wała ro­dzinna at­mos­fera. Floyd spę­dził tam więk­szość maja 2020 roku, prze­sia­du­jąc na ka­na­pie swo­jej przy­ja­ciółki i oglą­da­jąc w te­le­wi­zji z jej trzema cór­kami iCarly albo Klub przy­ja­ciół Myszki Miki. Od czasu do czasu po­ma­gał jej na­gry­wać ma­te­riały wi­deo na Tik­Toka z na­dzieją, że pew­nego dnia zy­skają sta­tus wi­rali.

– Zróbmy ten – mó­wiła Jack­son, po czym za­czy­nała tań­czyć w kuchni do pio­senki Fan­tasy Ma­riah Ca­rey, a Floyd z uda­waną po­wagą fil­mo­wał jej wy­stęp.

Czę­sto do­łą­czała do nich dwójka zna­jo­mych, współ­pra­cow­ni­ków z Ar­mii Zba­wie­nia. Ów lock­dow­nowy kwar­tet wspie­rał się na­wza­jem pod­czas ocze­ki­wa­nia, aż kwa­ran­tanna się skoń­czy i świat wróci do nor­mal­no­ści. Trzy­dzie­sto­dwu­let­nia Jack­son słu­chała z te­atral­nie znu­dzoną miną wy­wo­dów Floyda o chop­ped and scre­wed, od­mia­nie hip-hopu po­cho­dzą­cej z jego ro­dzin­nego Ho­uston. Wie­czo­rami, kiedy oglą­dali film, Floyd ga­dał jak na­jęty, a po­tem za­sy­py­wał wszyst­kich py­ta­niami do­ty­czą­cymi fa­buły. Córki Jack­son uwiel­biały bi­wa­ko­wać, więc cza­sami roz­bi­jali na­mioty przed do­mem i spali pod roz­gwież­dżo­nym nie­bem. Kiedy in­dziej sma­żyli na grillu ham­bur­gery i hot dogi, słu­cha­jąc mu­zyki – taki plan mieli też na 25 maja 2020 roku, dzień śmierci Geo­rge’a Floyda.

Tego dnia pra­cu­jąca w ochro­nie Jack­son miała być na zmia­nie od ósmej rano do dru­giej po po­łu­dniu, więc po­pro­siła Floyda, żeby to on zor­ga­ni­zo­wał wę­giel i roz­pałkę. Dała mu klu­czyki do swo­jego sa­mo­chodu, gra­na­to­wego SUV-a marki Mer­ce­des z 2001 roku, i sześć­dzie­siąt do­la­rów na za­kupy.

– Wrócę do domu około trze­ciej – po­wie­działa.

Jack­son ufała Floy­dowi; już wcze­śniej kilka razy po­ży­czała mu sa­mo­chód. Floyd nie miał in­nych pla­nów, więc mniej wię­cej o dzie­sią­tej rano za­dzwo­nił do swo­jego przy­ja­ciela Mau­rice’a Halla, żeby za­py­tać, czy ten ma ochotę się spo­tkać. Wielu zna­jo­mych Floyda ostrze­gało go przed czter­dzie­sto­dwu­let­nim Hal­lem, który nie miał sta­łego ad­resu, sy­piał po ho­te­lach albo w swoim au­cie, sprze­da­wał nar­ko­tyki i wiecz­nie uchy­lał się od na­ka­zów aresz­to­wa­nia. Floyd przez wiele lat sta­rał się ze­rwać z używ­kami, ale w tym mo­no­ton­nym, de­pre­syj­nym okre­sie ży­cia Hall był dla niego po­krewną du­szą. Ra­zem pa­lili trawkę albo ły­kali ec­stasy, które Floyd mie­szał z pa­ra­ce­ta­mo­lem, żeby osła­bić ich efekt.

Nie ta­kie ży­cie so­bie wy­obra­żali, kiedy wy­jeż­dżali z Third Ward w Ho­uston do Min­ne­apo­lis w po­szu­ki­wa­niu trzeź­wo­ści i szansy na inny los. Hall zwie­rzył się Floy­dowi, że chyba wy­czer­pał swoje moż­li­wo­ści. Wi­siały nad nim na­kazy aresz­to­wa­nia, które zmu­siły go do zej­ścia do pod­zie­mia, bo nie chciał od­dać się w ręce po­li­cji – od ja­kie­goś czasu był oj­cem ma­łych pie­gu­sków o krę­co­nych wło­sach i nie mógł znieść my­śli o roz­łące. Floyd po­dzie­lał jego emo­cje – sam czuł się winny, jako że żył tak da­leko od swo­jej ma­łej córki Gianny.

Pod­czas ich roz­mowy te­le­fo­nicz­nej Hall po­wie­dział, że musi za­ła­twić dużo spraw i zaj­mie mu to cały dzień, ale za­pro­po­no­wał, żeby Floyd mu po­mógł. Ucie­szył się, że może sko­rzy­stać z pod­wózki – sam cza­sami po­ży­czał od ko­legi sta­rego pic­kupa, bo ko­bieta, z którą pew­nego razu spę­dził noc w po­koju ho­te­lo­wym, za­brała mu wóz, a wraz z nim ubra­nia, buty i ko­lek­cję gier wi­deo.

Hall chciał, żeby spo­tkali się w Len­sCra­fters w cen­trum han­dlo­wym Ro­se­dale Com­mons przy au­to­stra­dzie mię­dzy­sta­no­wej nu­mer 35 w po­bli­skiej dziel­nicy Ro­se­ville. Stam­tąd mieli ra­zem wró­cić do ho­telu, żeby wy­mie­nić sa­mo­chód.

– Jak to? Co to zna­czy, że nie mogę wejść? – bu­rzył się Floyd, kiedy w cen­trum han­dlo­wym sprze­dawca za­bro­nił mu wstępu do sklepu, tłu­ma­cząc to prze­pi­sami bez­pie­czeń­stwa zwią­za­nymi z pan­de­mią.

Tym­cza­sem Hall ku­pił oku­lary w prze­zro­czy­stych opraw­kach i wy­szedł ze sklepu na ko­ry­tarz, gdzie uj­rzał Floyda w brud­nym pod­ko­szulku i nie­bie­skich spodniach od dresu.

– Siema, ali­ga­to­rze – przy­wi­tał go i uści­snęli so­bie dło­nie.

Do­cho­dziło już po­łu­dnie, więc udali się do Wendy’s po dru­giej stro­nie ulicy. Hall za­mó­wił bur­gera z krąż­kami ce­bu­lo­wymi; Floyd ku­pił ka­napkę Dave’s Do­uble. Kiedy wró­cili do mer­ce­desa i roz­pa­ko­wali je­dze­nie, Floyd wy­jął te­le­fon, żeby po­ka­zać Hal­lowi nowe trendy w hip-ho­pie z po­łu­dnio­wej czę­ści Sta­nów.

– Ja­rzysz sassa wal­king? – za­py­tał.

Je­dli ham­bur­gery i oglą­dali te­le­dy­ski no­wych mu­zy­ków, któ­rych cięż­kie, szorst­kie bity w stylu chop­ped and scre­wed osnu­wał lekki, szybko re­cy­to­wany rap. Nie­które na­gra­nia ilu­stro­wały kroki sassa wal­king, bę­dą­cego mie­szanką salsy i dy­na­micz­nych ru­chów bio­der.

– To bę­dzie duża rzecz – prze­wi­dy­wał Floyd.

Wkrótce od­dali wła­ści­cie­lowi po­ży­czo­nego pic­kupa, a po­tem ja­kiś czas re­lak­so­wali się w po­koju Halla w ho­telu Em­bassy Su­ites w dziel­nicy Bro­oklyn Cen­ter na dru­gim brzegu Mis­si­sipi. Chru­piąc che­etosy, cze­kali na klien­tów Halla, któ­rzy mieli przyjść po to­war.

W końcu klient ode­brał pi­guły, a po jego wyj­ściu Hall za­czął się chwa­lić, jak do­brze ostat­nio idzie mu in­te­res. Wy­cią­gnął plik dwóch ty­sięcy do­la­rów i po­wie­dział Floy­dowi, że za­ro­bił tyle w ciągu za­le­d­wie jed­nej nocy. Nie było to je­dy­nie prę­że­nie mu­sku­łów – Hall są­dził, że zna­lazł po­ten­cjalny spo­sób na po­prawę sy­tu­acji ży­cio­wej Floyda, i li­czył, że ten dzięki swoim kon­tak­tom w Ho­uston po­może mu roz­wi­nąć biz­nes nar­ko­ty­kowy. Twier­dził, że to dla niego wielka szansa. Floyd nie miał pracy, a do Halla klienci pchali się drzwiami i oknami.

Floyd jed­nak nie na­pa­lił się na ten po­mysł – wspo­mi­nał póź­niej Hall.

Nie chciał, żeby nar­ko­tyki znowu zde­fi­nio­wały jego ży­cie. Wie­dział, że nie na­daje się na di­lera. A pod­czas ostat­niej od­siadki na­ba­wił się ta­kiej traumy, że prze­ra­żała go myśl o tym, co mo­głoby się stać, gdyby znowu po­zwo­lił się wcią­gnąć w nar­ko­tyki.

Tego dnia Hall miał też roz­wieźć nar­ko­tyki do klien­tów w róż­nych czę­ściach mia­sta, więc tym bar­dziej cie­szył się, że ma przy so­bie Big Floyda. Jazda na spo­tka­nia z klien­tami co­raz czę­ściej wpę­dzała go w pa­ra­noję, miał za­tem na­dzieję, że tym ra­zem to Floyd usią­dzie za kie­row­nicą. Po­je­chali do in­nego ho­telu znaj­du­ją­cego się w Blo­oming­ton trzy­dzie­ści ki­lo­me­trów na po­łu­dnie. Tam zje­dli ka­napki i wy­pili sok Mi­nute Maid o smaku owo­ców tro­pi­kal­nych. Póź­niej Hall wspo­mi­nał, że Floyd za­pa­lił zioło, wcią­gnął do nosa fen­ta­nyl i łyk­nął pa­ra­ce­ta­mol.

Hall od­bie­rał te­le­fony od po­ten­cjal­nych kup­ców, a Floyd za­jął się pro­wa­dze­niem wła­snych roz­mów. Jedną z osób, z któ­rymi tego dnia się kon­tak­to­wał, była Sha­wanda Hill, jego eks­ko­chanka.

„Chcę się z tobą spo­tkać” – na­pi­sała do niego.

Tym­cza­sem na pół­noc­nym brzegu rzeki Jack­son wró­ciła do domu, ale nie zna­la­zła tam wę­gla, roz­pałki, sa­mo­chodu ani Floyda. Za­nie­po­ko­jona za­dzwo­niła do niego.

– Gdzie je­steś? – za­py­tała.

– Mam się za­raz spo­tkać z moją dziew­czyną – od­po­wie­dział Floyd. – Ale wrócę na noc.

Nad­cią­gał wie­czór, a Hall chciał jesz­cze zo­sta­wić ubra­nia w pralni che­micz­nej, ku­pić nową ko­mórkę i ro­zej­rzeć się za ta­ble­tem. Przy­szło mu na myśl, że za­kupy da się zro­bić w CUP Fo­ods, skle­pie w po­łu­dnio­wej czę­ści Min­ne­apo­lis, w któ­rym można było ta­nio ku­pić i sprze­dać elek­tro­nikę. Floyda do­brze znano w CUP – kie­row­nicy sklepu twier­dzili, że za­glą­dał tam raz lub dwa razy w ty­go­dniu.

Floyd po­wie­dział więc swo­jej eks­dziew­czy­nie, że wy­biera się do sklepu. Czter­dzie­sto­pię­cio­let­nia Hill bar­dzo się ucie­szyła – aku­rat mu­siała ku­pić nową ba­te­rię do te­le­fonu i li­czyła na kilka chwil w mi­łym to­wa­rzy­stwie przed ode­bra­niem wnuczki, którą tego dnia obie­cała się opie­ko­wać. Wsia­dła do au­to­busu li­nii nu­mer 5 i po­je­chała na skrzy­żo­wa­nie East Thirty-Eighth Street z Chi­cago Ave­nue.

Hall i Floyd do­tarli do CUP Fo­ods jako pierwsi. Hall po­szedł na tył sklepu, który był poza za­się­giem ka­mer bez­pie­czeń­stwa, i ku­pił ta­blet za sto osiem­dzie­siąt do­la­rów. Kie­row­nik twier­dził, że po­trze­buje tro­chę czasu na wy­czysz­cze­nie twar­dego dysku, więc za­miast cze­kać w skle­pie, ko­le­dzy udali się na Lake Street, około pół­tora ki­lo­me­tra na pół­noc, gdzie Hall ku­pił so­bie iPhone’a 7.

Było już pra­wie wpół do ósmej wie­czo­rem, kiedy wró­cili do CUP. Floyd za­par­ko­wał mer­ce­desa po dru­giej stro­nie ulicy, a Hall wszedł do środka po swój ta­blet. Mi­ja­jąc rzędy skrzy­nek peł­nych owo­ców i wa­rzyw, szedł dłu­gimi, wą­skimi alej­kami sklepu do działu z elek­tro­niką, gdzie w za­mknię­tych szkla­nych ga­blo­tach wy­sta­wiono ta­blety, lap­topy i te­le­fony ko­mór­kowe na kartę w ja­sno­zie­lo­nych pu­deł­kach. Ka­sjer prze­pro­sił Halla i po­wie­dział, że musi zwró­cić mu pie­nią­dze, bo nie udało się usu­nąć z urzą­dze­nia sta­rych pli­ków. Hall za­sta­na­wiał się jesz­cze, czy można to za­ła­twić w ja­kiś inny spo­sób, kiedy po kilku mi­nu­tach do sklepu wszedł Floyd. Krę­cił się po skle­pie, gme­ra­jąc w kie­szeni z pie­niędzmi i wi­ta­jąc się z nie­mal każ­dym na­po­tka­nym pra­cow­ni­kiem.

Floyd cho­dził mię­dzy re­ga­łami, mi­ja­jąc półki pełne cia­stek Oreo i Lit­tle Deb­bie. Się­gnął po nad­gni­łego ba­nana i po­wie­dział coś do na­sto­let­niego ka­sjera, po czym zgiął się wpół ze śmie­chu. Ka­sjer, syn jed­nego z wła­ści­cieli sklepu, wy­glą­dał, jakby nie do końca zro­zu­miał żart, lecz po chwili wzru­szył ra­mio­nami i z nie­pew­nym uśmie­chem wy­ce­lo­wał pa­lec we Floyda.

Chri­sto­pher Mar­tin, inny na­sto­la­tek przy ka­sie, od razu zwró­cił uwagę na jego ga­ba­ryty – dwa me­try wzro­stu, po­nad sto ki­lo­gra­mów masy, wy­raź­nie za­ry­so­wane mię­śnie, które pod­kre­ślał jesz­cze opi­na­jący ciało czarny pod­ko­szu­lek. Mar­tin za­py­tał go, czy gra w ba­se­ball.

Floyd za­jąk­nął się i chwilę mam­ro­tał, by w końcu od­po­wie­dzieć, że gra w fut­bol ame­ry­kań­ski. Mar­tin, wy­soki, szczu­pły chło­pak o ja­sno­brą­zo­wej skó­rze, nie­raz wi­dy­wał pi­ja­nych i na­ćpa­nych klien­tów. Po­dej­rze­wał, że Floyd może być pod wpły­wem.

Mniej wię­cej w tej chwili do sklepu we­szła Hill i do­strze­gła umię­śnioną po­stać Floyda.

– O mój Boże, Floyd – po­wie­działa.

– Ko­chana – przy­wi­tał ją Floyd. – Wła­śnie o to­bie my­śla­łem.

Ob­jął ją, a ona cmok­nęła go na wy­so­ko­ści, do któ­rej się­gała ustami – w tors tuż pod de­kol­tem pod­ko­szulka.

Dziew­czynę za­sko­czył jed­nak nie­chlujny strój Floyda. Wie­działa, że matka za­wsze wy­ma­gała od niego, by po­rząd­nie się pre­zen­to­wał, kiedy wy­cho­dzi do lu­dzi. Za­py­tała, dla­czego ma na so­bie je­dy­nie pod­ko­szu­lek i wor­ko­wate spodnie.

– Je­stem w trak­cie prze­pro­wadzki – wy­ja­śnił Floyd i do­dał, że przed spo­tka­niem z Hal­lem grał w ko­szy­kówkę.

Za­pro­po­no­wał, żeby po­szli do parku i od­świe­żyli swoją zna­jo­mość. Kiedy Hill po­wie­działa, że musi za­jąć się wnuczką, Floyd za­su­ge­ro­wał, że ją pod­wie­zie. Hill uśmiech­nęła się z prze­ką­sem.

– Li­czy­łam na nieco wię­cej na­mięt­no­ści – wspo­mi­nała póź­niej.

Hill i Hall przed­tem się nie znali, ale osta­tecz­nie cała trójka opu­ściła sklep ra­zem. Przed wyj­ściem Floyd ku­pił jesz­cze paczkę pa­pie­ro­sów men­to­lo­wych.

– Po­dał ka­sje­rowi pie­nią­dze. Wi­dzia­łam, jak chło­pak wziął je do ręki – twier­dziła po ja­kimś cza­sie Hill. – Dał Floy­dowi pa­pie­rosy i resztę. Wy­szli­śmy ze sklepu, wsie­dli­śmy do sa­mo­chodu i roz­ma­wia­li­śmy... nie wiem... co naj­mniej osiem mi­nut...

Tym­cza­sem w CUP Fo­ods Mar­tin pod­niósł dwu­dzie­sto­do­la­rowy bank­not i przyj­rzał się mu pod świa­tło. Za­uwa­żył, że ma nie­bie­skawy od­cień bank­notu stu­do­la­ro­wego, i na­brał po­dej­rzeń, że to fal­sy­fi­kat. Po­ka­zał bank­not swo­jemu kie­row­ni­kowi, który ka­zał mu wyjść na ulicę i za­wo­łać Floyda z po­wro­tem do sklepu. Floyd był sta­łym klien­tem CUP, więc kie­row­nik uznał, że to za­pewne nie­po­ro­zu­mie­nie, które da się bez pro­blemu wy­ja­śnić.

W mer­ce­de­sie Hill i Hall wy­czuli, że ob­fi­tu­jący w zda­rze­nia dzień za­czął da­wać się Floy­dowi we znaki. Pod­czas roz­mowy co chwila przy­sy­piał na przed­nim sie­dze­niu – jego przy­ja­ciele twier­dzili, że czę­sto mu się to zda­rzało. Hall za­czął się de­ner­wo­wać. Ta oko­lica była okryta złą sławą jako sie­dli­sko gan­gów, a on nie chciał zwra­cać na sie­bie uwagi po­li­cji.

– Mu­simy się stąd zmy­wać – na­le­gał.

W tej chwili Mar­tin z jesz­cze jed­nym na­sto­let­nim pra­cow­ni­kiem CUP po­de­szli do okna sa­mo­chodu po stro­nie pa­sa­żera. Po­wie­dzieli Hal­lowi, że szef chce z nimi po­roz­ma­wiać, bo pie­nią­dze są fał­szywe.

– Ja mu ich nie da­łem – pro­te­sto­wał Hall.

Ka­sje­rzy wska­zali zna­cząco na Floyda, który wciąż się gar­bił za kie­row­nicą, na wpół przy­sy­pia­jąc.

– Floyd, na­prawdę to zro­bi­łeś? – Hill wy­glą­dała na za­szo­ko­waną, bo do tej pory nikt nie za­rzu­cał mu tego ro­dzaju oszustw.

– Dla­czego wciąż mnie to spo­tyka? – ża­lił się Floyd.

Od­mó­wił pój­ścia z po­wro­tem do sklepu. Mar­tin dał za wy­graną i od­da­lił się z dru­gim pra­cow­ni­kiem.

Po kilku mi­nu­tach wró­cił z dwoma in­nymi pra­cow­ni­kami i jesz­cze raz po­pro­sił Floyda, żeby ten po­szedł z nim do kie­row­nika. Zda­niem Hill i Halla Floyd był zbyt wy­czer­pany, by zro­zu­mieć, co się dzieje.

– Pró­bo­wa­li­śmy go cu­cić – wspo­mi­nała Hill.

Prze­szu­kała swoje kie­sze­nie, ale nie miała przy so­bie wię­cej go­tówki. Prze­pro­siła pra­cow­ni­ków i obie­cała w imie­niu Floyda, że ten po­roz­ma­wia z kie­row­ni­kiem od razu, gdy się zbu­dzi.

Po kilku mi­nu­tach Floyd się ock­nął. Wzdry­gnął się i po­kle­pał po kie­sze­niach, szu­ka­jąc klu­czy­ków do sa­mo­chodu.

– Floyd, słu­chaj, dzie­ciak mówi, że twoje pie­nią­dze to fał­szywki – po­wie­działa Hill. – Chcą we­zwać po­li­cję.

Tamci jed­nak już to zro­bili. Hill ob­ró­ciła się i zo­ba­czyła dwóch po­li­cjan­tów wcho­dzą­cych do sklepu. Wy­szli po kilku mi­nu­tach.

– Coś za bar­dzo się mio­tają – rzekł je­den z gli­nia­rzy do swo­jego part­nera, gdy zbli­żali się do sa­mo­chodu. Chwy­cił la­tarkę.

W au­cie Floyd za­czął pa­ni­ko­wać i ner­wowo szu­kać klu­czy­ków. Hall też spa­ni­ko­wał, bo wie­dział, że ma przy so­bie nar­ko­tyki, które po­wi­nien ukryć.

– No więc cho­wam to­war, upy­cham go gdzie po­pad­nie – wspo­mi­nał póź­niej Hall. – A po­tem na­gle wi­dzę, że gli­niarz stoi po stro­nie Floyda, i wtem... łup!

Kiedy roz­legł się ło­skot la­tarki stu­ka­ją­cej o szybę, Floyd ob­ró­cił się do po­li­cjanta i po­pa­trzył na niego prze­ra­żo­nym wzro­kiem czło­wieka, któ­rego mama ostrze­gała, co może się zda­rzyć, je­śli czarny chło­pak wpad­nie na nie­wła­ści­wego gli­nia­rza.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: