- promocja
- W empik go
Nazywa się George Floyd - ebook
Nazywa się George Floyd - ebook
Uhonorowana Nagrodą Pulitzera biografia osadzająca życie George’a Floyda w kontekście systemowego rasizmu w Stanach Zjednoczonych – od korzeni jego rodziny pracującej na polach tytoniowych po utrzymujące się nierówności w mieszkalnictwie, edukacji, opiece zdrowotnej i systemie wymiaru sprawiedliwości.
25 maja 2020 roku George Floyd został zamordowany przed sklepem spożywczym w Minneapolis przez białego funkcjonariusza policji Dereka Chauvina. Nagranie ukazujące jego ostatnie chwile zapoczątkowało falę protestów na całym świecie. Ale za postacią, która stała się symbolem walki o prawa obywatelskie, kryje się historia człowieka nękanego przez duszącą presję systemową, która ostatecznie zdeterminowała jego losy.
Samuels i Olorunnipa, dziennikarze „Washington Post”, portretują wysportowanego chłopca, który stanie się ojcem, partnerem, przyjacielem i mężczyzną nieustannie poszukującym lepszego życia. Odtwarzając jego historię, ujawniają determinację z jaką walczył o przetrwanie jako czarnoskóry człowiek w Ameryce. Tę narrację umieszczają w szerszym kontekście instytucjonalnego rasizmu w Stanach Zjednoczonych: badają niewolnicze korzenie rodziny Floydów, segregację panującą w szkołach, nadmierną kontrolę czarnej społeczności, pułapki systemu więziennictwa i trudności walki z uzależnieniem.
Robert Samuels - amerykański dziennikarz związany z „The Miami Herald” i „The Washington Post”. Przedmiotem jego zainteresowania są polityka, polityka społeczna i to, jak dyskusje toczące się w Waszyngtonie, wpływają na życie zwykłych Amerykanów.
Toluse Olorunnipa - dziennikarz polityczny i śledczy od 2019 roku związany z „The Washington Post”. Wcześniej pracował dla magazynu „Bloomberg”.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67859-04-2 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzień jak co dzień
– Dzisiaj święto, Dzień Pamięci. Chcesz pogrillować?
George Perry Floyd Jr. nie miał szczególnego talentu do smażenia hamburgerów, ale ucieszył się, kiedy jego przyjaciółka Sylvia Jackson zaproponowała mu takie urozmaicenie szarej codzienności. Z powodu pandemii COVID-19 został bez pracy, stał się apatycznym cieniem towarzyskiego człowieka, za którego przedtem uważali go przyjaciele i rodzina. Starał się jak najmniej czasu spędzać w mroku i nie popaść jeszcze głębiej w uzależnienie, z którym nie umiał zerwać.
Skromny dom Sylvii Jackson w północnej części Minneapolis pełnił funkcję azylu, w którym panowała rodzinna atmosfera. Floyd spędził tam większość maja 2020 roku, przesiadując na kanapie swojej przyjaciółki i oglądając w telewizji z jej trzema córkami iCarly albo Klub przyjaciół Myszki Miki. Od czasu do czasu pomagał jej nagrywać materiały wideo na TikToka z nadzieją, że pewnego dnia zyskają status wirali.
– Zróbmy ten – mówiła Jackson, po czym zaczynała tańczyć w kuchni do piosenki Fantasy Mariah Carey, a Floyd z udawaną powagą filmował jej występ.
Często dołączała do nich dwójka znajomych, współpracowników z Armii Zbawienia. Ów lockdownowy kwartet wspierał się nawzajem podczas oczekiwania, aż kwarantanna się skończy i świat wróci do normalności. Trzydziestodwuletnia Jackson słuchała z teatralnie znudzoną miną wywodów Floyda o chopped and screwed, odmianie hip-hopu pochodzącej z jego rodzinnego Houston. Wieczorami, kiedy oglądali film, Floyd gadał jak najęty, a potem zasypywał wszystkich pytaniami dotyczącymi fabuły. Córki Jackson uwielbiały biwakować, więc czasami rozbijali namioty przed domem i spali pod rozgwieżdżonym niebem. Kiedy indziej smażyli na grillu hamburgery i hot dogi, słuchając muzyki – taki plan mieli też na 25 maja 2020 roku, dzień śmierci George’a Floyda.
Tego dnia pracująca w ochronie Jackson miała być na zmianie od ósmej rano do drugiej po południu, więc poprosiła Floyda, żeby to on zorganizował węgiel i rozpałkę. Dała mu kluczyki do swojego samochodu, granatowego SUV-a marki Mercedes z 2001 roku, i sześćdziesiąt dolarów na zakupy.
– Wrócę do domu około trzeciej – powiedziała.
Jackson ufała Floydowi; już wcześniej kilka razy pożyczała mu samochód. Floyd nie miał innych planów, więc mniej więcej o dziesiątej rano zadzwonił do swojego przyjaciela Maurice’a Halla, żeby zapytać, czy ten ma ochotę się spotkać. Wielu znajomych Floyda ostrzegało go przed czterdziestodwuletnim Hallem, który nie miał stałego adresu, sypiał po hotelach albo w swoim aucie, sprzedawał narkotyki i wiecznie uchylał się od nakazów aresztowania. Floyd przez wiele lat starał się zerwać z używkami, ale w tym monotonnym, depresyjnym okresie życia Hall był dla niego pokrewną duszą. Razem palili trawkę albo łykali ecstasy, które Floyd mieszał z paracetamolem, żeby osłabić ich efekt.
Nie takie życie sobie wyobrażali, kiedy wyjeżdżali z Third Ward w Houston do Minneapolis w poszukiwaniu trzeźwości i szansy na inny los. Hall zwierzył się Floydowi, że chyba wyczerpał swoje możliwości. Wisiały nad nim nakazy aresztowania, które zmusiły go do zejścia do podziemia, bo nie chciał oddać się w ręce policji – od jakiegoś czasu był ojcem małych piegusków o kręconych włosach i nie mógł znieść myśli o rozłące. Floyd podzielał jego emocje – sam czuł się winny, jako że żył tak daleko od swojej małej córki Gianny.
Podczas ich rozmowy telefonicznej Hall powiedział, że musi załatwić dużo spraw i zajmie mu to cały dzień, ale zaproponował, żeby Floyd mu pomógł. Ucieszył się, że może skorzystać z podwózki – sam czasami pożyczał od kolegi starego pickupa, bo kobieta, z którą pewnego razu spędził noc w pokoju hotelowym, zabrała mu wóz, a wraz z nim ubrania, buty i kolekcję gier wideo.
Hall chciał, żeby spotkali się w LensCrafters w centrum handlowym Rosedale Commons przy autostradzie międzystanowej numer 35 w pobliskiej dzielnicy Roseville. Stamtąd mieli razem wrócić do hotelu, żeby wymienić samochód.
– Jak to? Co to znaczy, że nie mogę wejść? – burzył się Floyd, kiedy w centrum handlowym sprzedawca zabronił mu wstępu do sklepu, tłumacząc to przepisami bezpieczeństwa związanymi z pandemią.
Tymczasem Hall kupił okulary w przezroczystych oprawkach i wyszedł ze sklepu na korytarz, gdzie ujrzał Floyda w brudnym podkoszulku i niebieskich spodniach od dresu.
– Siema, aligatorze – przywitał go i uścisnęli sobie dłonie.
Dochodziło już południe, więc udali się do Wendy’s po drugiej stronie ulicy. Hall zamówił burgera z krążkami cebulowymi; Floyd kupił kanapkę Dave’s Double. Kiedy wrócili do mercedesa i rozpakowali jedzenie, Floyd wyjął telefon, żeby pokazać Hallowi nowe trendy w hip-hopie z południowej części Stanów.
– Jarzysz sassa walking? – zapytał.
Jedli hamburgery i oglądali teledyski nowych muzyków, których ciężkie, szorstkie bity w stylu chopped and screwed osnuwał lekki, szybko recytowany rap. Niektóre nagrania ilustrowały kroki sassa walking, będącego mieszanką salsy i dynamicznych ruchów bioder.
– To będzie duża rzecz – przewidywał Floyd.
Wkrótce oddali właścicielowi pożyczonego pickupa, a potem jakiś czas relaksowali się w pokoju Halla w hotelu Embassy Suites w dzielnicy Brooklyn Center na drugim brzegu Missisipi. Chrupiąc cheetosy, czekali na klientów Halla, którzy mieli przyjść po towar.
W końcu klient odebrał piguły, a po jego wyjściu Hall zaczął się chwalić, jak dobrze ostatnio idzie mu interes. Wyciągnął plik dwóch tysięcy dolarów i powiedział Floydowi, że zarobił tyle w ciągu zaledwie jednej nocy. Nie było to jedynie prężenie muskułów – Hall sądził, że znalazł potencjalny sposób na poprawę sytuacji życiowej Floyda, i liczył, że ten dzięki swoim kontaktom w Houston pomoże mu rozwinąć biznes narkotykowy. Twierdził, że to dla niego wielka szansa. Floyd nie miał pracy, a do Halla klienci pchali się drzwiami i oknami.
Floyd jednak nie napalił się na ten pomysł – wspominał później Hall.
Nie chciał, żeby narkotyki znowu zdefiniowały jego życie. Wiedział, że nie nadaje się na dilera. A podczas ostatniej odsiadki nabawił się takiej traumy, że przerażała go myśl o tym, co mogłoby się stać, gdyby znowu pozwolił się wciągnąć w narkotyki.
Tego dnia Hall miał też rozwieźć narkotyki do klientów w różnych częściach miasta, więc tym bardziej cieszył się, że ma przy sobie Big Floyda. Jazda na spotkania z klientami coraz częściej wpędzała go w paranoję, miał zatem nadzieję, że tym razem to Floyd usiądzie za kierownicą. Pojechali do innego hotelu znajdującego się w Bloomington trzydzieści kilometrów na południe. Tam zjedli kanapki i wypili sok Minute Maid o smaku owoców tropikalnych. Później Hall wspominał, że Floyd zapalił zioło, wciągnął do nosa fentanyl i łyknął paracetamol.
Hall odbierał telefony od potencjalnych kupców, a Floyd zajął się prowadzeniem własnych rozmów. Jedną z osób, z którymi tego dnia się kontaktował, była Shawanda Hill, jego ekskochanka.
„Chcę się z tobą spotkać” – napisała do niego.
Tymczasem na północnym brzegu rzeki Jackson wróciła do domu, ale nie znalazła tam węgla, rozpałki, samochodu ani Floyda. Zaniepokojona zadzwoniła do niego.
– Gdzie jesteś? – zapytała.
– Mam się zaraz spotkać z moją dziewczyną – odpowiedział Floyd. – Ale wrócę na noc.
Nadciągał wieczór, a Hall chciał jeszcze zostawić ubrania w pralni chemicznej, kupić nową komórkę i rozejrzeć się za tabletem. Przyszło mu na myśl, że zakupy da się zrobić w CUP Foods, sklepie w południowej części Minneapolis, w którym można było tanio kupić i sprzedać elektronikę. Floyda dobrze znano w CUP – kierownicy sklepu twierdzili, że zaglądał tam raz lub dwa razy w tygodniu.
Floyd powiedział więc swojej eksdziewczynie, że wybiera się do sklepu. Czterdziestopięcioletnia Hill bardzo się ucieszyła – akurat musiała kupić nową baterię do telefonu i liczyła na kilka chwil w miłym towarzystwie przed odebraniem wnuczki, którą tego dnia obiecała się opiekować. Wsiadła do autobusu linii numer 5 i pojechała na skrzyżowanie East Thirty-Eighth Street z Chicago Avenue.
Hall i Floyd dotarli do CUP Foods jako pierwsi. Hall poszedł na tył sklepu, który był poza zasięgiem kamer bezpieczeństwa, i kupił tablet za sto osiemdziesiąt dolarów. Kierownik twierdził, że potrzebuje trochę czasu na wyczyszczenie twardego dysku, więc zamiast czekać w sklepie, koledzy udali się na Lake Street, około półtora kilometra na północ, gdzie Hall kupił sobie iPhone’a 7.
Było już prawie wpół do ósmej wieczorem, kiedy wrócili do CUP. Floyd zaparkował mercedesa po drugiej stronie ulicy, a Hall wszedł do środka po swój tablet. Mijając rzędy skrzynek pełnych owoców i warzyw, szedł długimi, wąskimi alejkami sklepu do działu z elektroniką, gdzie w zamkniętych szklanych gablotach wystawiono tablety, laptopy i telefony komórkowe na kartę w jasnozielonych pudełkach. Kasjer przeprosił Halla i powiedział, że musi zwrócić mu pieniądze, bo nie udało się usunąć z urządzenia starych plików. Hall zastanawiał się jeszcze, czy można to załatwić w jakiś inny sposób, kiedy po kilku minutach do sklepu wszedł Floyd. Kręcił się po sklepie, gmerając w kieszeni z pieniędzmi i witając się z niemal każdym napotkanym pracownikiem.
Floyd chodził między regałami, mijając półki pełne ciastek Oreo i Little Debbie. Sięgnął po nadgniłego banana i powiedział coś do nastoletniego kasjera, po czym zgiął się wpół ze śmiechu. Kasjer, syn jednego z właścicieli sklepu, wyglądał, jakby nie do końca zrozumiał żart, lecz po chwili wzruszył ramionami i z niepewnym uśmiechem wycelował palec we Floyda.
Christopher Martin, inny nastolatek przy kasie, od razu zwrócił uwagę na jego gabaryty – dwa metry wzrostu, ponad sto kilogramów masy, wyraźnie zarysowane mięśnie, które podkreślał jeszcze opinający ciało czarny podkoszulek. Martin zapytał go, czy gra w baseball.
Floyd zająknął się i chwilę mamrotał, by w końcu odpowiedzieć, że gra w futbol amerykański. Martin, wysoki, szczupły chłopak o jasnobrązowej skórze, nieraz widywał pijanych i naćpanych klientów. Podejrzewał, że Floyd może być pod wpływem.
Mniej więcej w tej chwili do sklepu weszła Hill i dostrzegła umięśnioną postać Floyda.
– O mój Boże, Floyd – powiedziała.
– Kochana – przywitał ją Floyd. – Właśnie o tobie myślałem.
Objął ją, a ona cmoknęła go na wysokości, do której sięgała ustami – w tors tuż pod dekoltem podkoszulka.
Dziewczynę zaskoczył jednak niechlujny strój Floyda. Wiedziała, że matka zawsze wymagała od niego, by porządnie się prezentował, kiedy wychodzi do ludzi. Zapytała, dlaczego ma na sobie jedynie podkoszulek i workowate spodnie.
– Jestem w trakcie przeprowadzki – wyjaśnił Floyd i dodał, że przed spotkaniem z Hallem grał w koszykówkę.
Zaproponował, żeby poszli do parku i odświeżyli swoją znajomość. Kiedy Hill powiedziała, że musi zająć się wnuczką, Floyd zasugerował, że ją podwiezie. Hill uśmiechnęła się z przekąsem.
– Liczyłam na nieco więcej namiętności – wspominała później.
Hill i Hall przedtem się nie znali, ale ostatecznie cała trójka opuściła sklep razem. Przed wyjściem Floyd kupił jeszcze paczkę papierosów mentolowych.
– Podał kasjerowi pieniądze. Widziałam, jak chłopak wziął je do ręki – twierdziła po jakimś czasie Hill. – Dał Floydowi papierosy i resztę. Wyszliśmy ze sklepu, wsiedliśmy do samochodu i rozmawialiśmy... nie wiem... co najmniej osiem minut...
Tymczasem w CUP Foods Martin podniósł dwudziestodolarowy banknot i przyjrzał się mu pod światło. Zauważył, że ma niebieskawy odcień banknotu studolarowego, i nabrał podejrzeń, że to falsyfikat. Pokazał banknot swojemu kierownikowi, który kazał mu wyjść na ulicę i zawołać Floyda z powrotem do sklepu. Floyd był stałym klientem CUP, więc kierownik uznał, że to zapewne nieporozumienie, które da się bez problemu wyjaśnić.
W mercedesie Hill i Hall wyczuli, że obfitujący w zdarzenia dzień zaczął dawać się Floydowi we znaki. Podczas rozmowy co chwila przysypiał na przednim siedzeniu – jego przyjaciele twierdzili, że często mu się to zdarzało. Hall zaczął się denerwować. Ta okolica była okryta złą sławą jako siedlisko gangów, a on nie chciał zwracać na siebie uwagi policji.
– Musimy się stąd zmywać – nalegał.
W tej chwili Martin z jeszcze jednym nastoletnim pracownikiem CUP podeszli do okna samochodu po stronie pasażera. Powiedzieli Hallowi, że szef chce z nimi porozmawiać, bo pieniądze są fałszywe.
– Ja mu ich nie dałem – protestował Hall.
Kasjerzy wskazali znacząco na Floyda, który wciąż się garbił za kierownicą, na wpół przysypiając.
– Floyd, naprawdę to zrobiłeś? – Hill wyglądała na zaszokowaną, bo do tej pory nikt nie zarzucał mu tego rodzaju oszustw.
– Dlaczego wciąż mnie to spotyka? – żalił się Floyd.
Odmówił pójścia z powrotem do sklepu. Martin dał za wygraną i oddalił się z drugim pracownikiem.
Po kilku minutach wrócił z dwoma innymi pracownikami i jeszcze raz poprosił Floyda, żeby ten poszedł z nim do kierownika. Zdaniem Hill i Halla Floyd był zbyt wyczerpany, by zrozumieć, co się dzieje.
– Próbowaliśmy go cucić – wspominała Hill.
Przeszukała swoje kieszenie, ale nie miała przy sobie więcej gotówki. Przeprosiła pracowników i obiecała w imieniu Floyda, że ten porozmawia z kierownikiem od razu, gdy się zbudzi.
Po kilku minutach Floyd się ocknął. Wzdrygnął się i poklepał po kieszeniach, szukając kluczyków do samochodu.
– Floyd, słuchaj, dzieciak mówi, że twoje pieniądze to fałszywki – powiedziała Hill. – Chcą wezwać policję.
Tamci jednak już to zrobili. Hill obróciła się i zobaczyła dwóch policjantów wchodzących do sklepu. Wyszli po kilku minutach.
– Coś za bardzo się miotają – rzekł jeden z gliniarzy do swojego partnera, gdy zbliżali się do samochodu. Chwycił latarkę.
W aucie Floyd zaczął panikować i nerwowo szukać kluczyków. Hall też spanikował, bo wiedział, że ma przy sobie narkotyki, które powinien ukryć.
– No więc chowam towar, upycham go gdzie popadnie – wspominał później Hall. – A potem nagle widzę, że gliniarz stoi po stronie Floyda, i wtem... łup!
Kiedy rozległ się łoskot latarki stukającej o szybę, Floyd obrócił się do policjanta i popatrzył na niego przerażonym wzrokiem człowieka, którego mama ostrzegała, co może się zdarzyć, jeśli czarny chłopak wpadnie na niewłaściwego gliniarza.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------