- W empik go
Nędznicy wydanie ilustrowane. Tom 2 - ebook
Nędznicy wydanie ilustrowane. Tom 2 - ebook
Rodzina Jondrette, złożona z ojca, matki, dwóch nastoletnich córek Eponiny i Anzelmy oraz dwunastoletniego Gavroche'a żyje w paryskie ruderze. Ich sąsiadem jest Mariusz Pontmercy.
Narrator cofa się w czasie, by opisać dzieciństwo Mariusza: wychowywał go dziadek, zajadły rojalista, nienawidzący rewolucji i Napoleona. Uniemożliwiał on chłopcu kontakt z ojcem, pułkownikiem napoleońskim. Mariusz dowiaduje się, że jego ojciec, nie mogąc się z nim spotykać, wielokrotnie obserwował syna podczas nabożeństw w kościele, ukrywając się za filarem. Ta i inne opowieści wstrząsają młodym człowiekiem i skłaniają go do poznania historii rewolucji i Cesarstwa, których dotąd nienawidził.
Któregoś dnia, w czasie spaceru w Ogrodzie Luksemburskim, Mariusz spotyka młodą dziewczynę w towarzystwie starszego mężczyzny. Zachwycony jej urodą, zaczyna śledzić oboje. Zostaje dostrzeżony przez jej opiekuna; w rezultacie dziewczyna przestaje przychodzić do ogrodu. Nieoczekiwanie tajemnicza piękność razem z opiekunem, znanym z dobroczynności trafia do jego sąsiadów. Ci jednak szykują na bogatego filantropa pułapkę.
W tym czasie zaczyna się kolejny zryw Wiosny Ludów (tzw. dni czerwcowe). Gavroche i Javert dołączają do ochotników na barykadach…
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7779-862-1 |
Rozmiar pliku: | 6,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PARYŻ OGLĄDANY W SWOIM ATOMIE
PARVULUS
Paryż ma dziecko, a las ma ptaka; ptak się nazywa wróblem, dziecko – ulicznikiem.
Połączcie te dwie rzeczy, z których jedna zawiera obraz pieca ognistego, druga jutrzenki; zetknijcie te dwie iskry, Paryż i dzieciństwo, a powstanie z tego mała istota. Homuncio, powiedziałby Plaut.
Ten mały stwór jest wesoły. Nie codziennie jada, ale codziennie, jeśli ma ochotę, chodzi do teatru. Nie ma koszuli na grzbiecie, trzewików na nogach, dachu nad głową – obywa się bez tego jak muchy. Liczy sobie siedem do trzynastu lat; żyje gromadnie, obija bruki, mieszka pod gołym niebem, nosi stare spodnie po swoim ojcu, które spadają mu niżej pięt, stary kapelusz jakiegoś innego ojca, który spada mu niżej uszu, jedną szelkę z żółtej krajki, biega, tropi, żebrze, marnuje czas, pyka z fajeczki, klnie jak potępieniec, włóczy się po szynkach, zna się ze złodziejami, jest na ty z dziewczynami ulicznymi, mówi złodziejskim językiem, śpiewa sprośne piosenki i nic złego nie ma w sercu. Bo w duszy ma perłę, niewinność, a perły nie rozpuszczają się w błocie. Dopóki człowiek jest dzieckiem, Bóg chce, żeby był niewinny.
Gdyby zapytać olbrzymiego miasta: Co to takiego? – odpowiedziałoby: To mój mały.
PRZYSZŁOŚĆ UKRYTA W LUDZIE
Wśród ludu paryskiego nawet człowiek dorosły zawsze jest chłopcem z ulicy.
Rasa paryska, podkreślić to należy, występuje głównie na przedmieściach; tam krew jest czysta, tam oblicze jej jest prawdziwe; tam lud pracuje i cierpi, a cierpienie i praca są to dwa kształty człowieka. Tam są niezgłębione złoża istot nieznanych, pomiędzy którymi roją się najdziwniejsze typy, od tragarza z la Râpée do rakarza z Montfaucon. Fex urbis – woła Cyceron; „mob” – dodaje oburzony Burke; gawiedź, ciżba, pospólstwo. Jakże łatwo wymawiają się te słowa! Lecz niech i tak będzie. Cóż z tego? Cóż z tego, że chodzą boso? Nie umieją czytać? Tym gorzej. Czy dlatego opuścicie ich? Czy niedolę ich uczynicie przekleństwem? Czy światło nie może przeniknąć w te tłumy? Wróćmy do tego okrzyku: Światła! – i przy nim trwajmy niewzruszenie: Światła! Światła! Któż wie, czy te ciemności nie staną się przejrzyste? Czy rewolucje nie są przemianami? Idźcie, filozofowie, nauczajcie, oświecajcie, zapalajcie, myślcie głośno, mówcie głośno, biegnijcie radośnie w biały dzień, bratajcie się z ulicą, zwiastujcie dobre nowiny, rozdawajcie elementarze, ogłaszajcie prawa, śpiewajcie Marsylianki, szerzcie zapał, zrywajcie z dębów zielone gałązki. Uczyńcie z idei taneczne koło. Tłum ten można uszlachetnić. Umiejmy korzystać z tego pożaru zasad i cnót, który się iskrzy, wybucha i drga w pewnych godzinach. Te nogi bose, te ręce gołe, te łachmany, to nieuctwo, to upodlenie, ta ciemnota mogą być użyte dla zdobycia ideału. Wpatrzcie się w lud, a zobaczycie prawdę. Niech ten nędzny piasek, który depczecie nogami, wrzucony zostanie do pieca, niech się stopi i niech zakipi, a przekształci się w świetny kryształ, a za jego to pomocą Galileusz i Newton odkryją nowe gwiazdy.
MAŁY GAVROCHE
Jakieś osiem lub dziewięć lat po tym, cośmy opowiedzieli w pierwszej części tej książki, widywano na bulwarze Tempie i w okolicach wieży ciśnień małego chłopca, lat jedenastu, najwyżej dwunastu, który by dosyć dokładnie odpowiadał skreślonemu powyżej typowi ulicznika, gdyby z uśmiechem właściwym jego wiekowi nie łączyło się serce ponure i zupełnie puste. Dzieciak ten przyodziany był w męskie spodnie, lecz nie dostał ich od ojca, i w kaftan kobiecy, ale niebędący darem matki. Jacyś ludzie ubrali chłopca w owe łachmany przez miłosierdzie. A jednak miał i ojca, i matkę. Lecz ojciec nie myślał o nim, a matka nie kochała go wcale. Było to jedno z tych dzieci godnych litości, które mają i ojca, i matkę, a są sierotami.
Chłopiec ten nigdzie nie czuł się tak dobrze jak na ulicy. Bruk był dla niego mniej twardy aniżeli serce matki.
Rodzice kopnięciem pchnęli go w życie.
Całkiem po prostu poszedł więc przed siebie.
Był to chłopiec hałaśliwy, blady, zwinny, bystry, dowcipny, z wyglądu pełen życia i wątły zarazem. Chodził, biegał, śpiewał, grał na piszczałce, grzebał w rynsztokach, trochę kradł, ale na sposób kotów i wróbli, wesoło śmiał się, kiedy nazywano go wisusem, gniewał się, kiedy nazywano go włóczęgą. Nie miał schronienia ani chleba, ani ognia, ani miłości; był jednak wesoły, ponieważ był wolny.
Gdy podobne istotki stają się ludźmi, prawie zawsze koło porządku społecznego najeżdża na nie i miażdży, lecz dopóki są dziećmi, wymykają się mu. Są tak małe, że schronić się mogą w najmniejszej szparce.
Jednak, choć tak opuszczony przez rodziców, chłopiec co dwa lub trzy miesiące mówił sobie: No, pójdę zobaczyć mamę. Wówczas porzucał bulwar, cyrk, bramę Saint-Martin, szedł na wybrzeża, przechodził przez mosty, kierował się ku przedmieściom, dochodził do ulicy Salpêtrière i docierał – dokąd? Otóż do podwójnego numeru 50/52, znanego już czytelnikowi, do rudery Gorbeau.
W tym czasie rudera 50/52, zwykle pusta i wiecznie przyozdobiona napisem: „Pokoje do wynajęcia”, była – rzecz dla niej rzadka – zamieszkana przez kilka osób, które zresztą – jak to bywa zawsze w Paryżu – nie utrzymywały stosunków ani nie miały z sobą nic wspólnego. Należały one do tej ubogiej klasy, która rozpoczyna się od drobnego mieszczanina, będącego w ciągłych kłopotach pieniężnych, i ciągnie się z nędzy w nędzę, aż do najniższych dołów społecznych, aż do dwóch istot, na których się kończy cała materialna strona cywilizacji: do czyściciela rynsztoków, który zmiata błoto, i do gałganiarza, który zbiera szmaty.
„Główna lokatorka” z czasów Jeana Valjeana umarła i jej miejsce zajęła inna, zupełnie do niej podobna. Nie wiem, który filozof powiedział: „Nigdy nie brak starych kobiet”.
Ta nowa staruszka nazywała się pani Burgon i w jej życiu nie było nic szczególnego oprócz dynastii trzech papug, które kolejno panowały nad jej sercem.
Do najnędzniejszych mieszkańców domostwa należała rodzina złożona z czterech osób: ojca, matki i dwóch córek, już dość dużych; wszyscy czworo mieścili się w tej samej izbie, jednej z owych klitek, o których już mówiliśmy.
Rodzina ta na pierwszy rzut oka nie odznaczała się niczym, oprócz niezwykłego niedostatku. Ojciec, wynajmując pokój, oświadczył, że się nazywa Jondrette. Wkrótce po dokonaniu przeprowadzki, która dziwnie była podobna – żeby użyć wiekopomnego wyrażenia głównej lokatorki – do „przenosin, w których nic się nie niesie”, powiedział tej kobiecie, która tak jak jej poprzedniczka pełniła zarazem obowiązki odźwiernej i zamiatała schody: „Matko taka a taka, jeżeliby ktokolwiek przypadkiem przyszedł i pytał o Polaka lub Włocha, a może o Hiszpana, to jestem ja”.
Była to właśnie rodzina wesołego obszarpańca. Przychodził i znajdował nędzę, ale – co o wiele smutniejsze – żadnego uśmiechu: chłód w izbie i chłód w sercach. Kiedy się zjawiał, pytano go: Gdzie byłeś? Odpowiadał: Na ulicy. Kiedy wychodził, pytano go: Dokąd idziesz? Odpowiadał: Na ulicę. Matka mówiła mu: Czego tutaj szukasz?
To dziecko żyło bez miłości, jak owe blade rośliny w piwnicach. Nie cierpiał z tego powodu i do nikogo nie czuł żalu. Nie wiedział właściwie, jacy powinni być ojciec i matka.
Zresztą matka kochała jego siostry.
Zapomnieliśmy powiedzieć, że na bulwarze Tempie nazywano to dziecko małym Gavroche’em. Dlaczego nazywał się Gavroche? Prawdopodobnie dlatego, że ojciec jego nazywał się Jondrette.
Zacieranie śladów, zrywanie związków – to jakby instynkt w niektórych rodzinach nędzarzy.
Pokój, w którym mieszkali Jondrette’owie w ruderze Gorbeau, leżał na samym końcu korytarza. Sąsiednią izdebkę zajmował pewien młody człowiek, bardzo ubogi, którego nazywano panem Mariuszem.
Powiedzmy, kim był ten pan Mariusz.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Iliada, czyli Pieśń o Troi (Ilionie) – opowieść o wojnie trojańskiej.
Homer, któremu tradycja przypisuje autorstwo Iliady, jest postacią otoczoną legendami. Już Grecy okresu klasycznego i hellenistycznego nie mieli o nim pewnych wiadomości – istniało wiele poglądów co do miejsca jego narodzin i życia, przy czym najczęściej wymieniano – Itakę, Smyrnę, Pylos, Argos, Kolofon, Ateny i Chios.
Iliada jako najstarszy i zarazem bardzo obszerny grecki dokument pisany jest jednym z najważniejszych źródeł w dziejach starożytnej Grecji. Zawarte w niej mity zawierają wspomnienia wydarzeń historycznych, a przedstawione przez nią szczegółowe opisy życia Achajów i Trojańczyków stanowią przebogaty materiał.
Epos obejmuje okres około 49 dni z dziesiątego – ostatniego roku wojny trojańskiej.
Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody... – tak rozpoczyna się Iliada, której głównym motywem jest opowieść o tym, jak największy grecki wojownik Achilles w gniewie porzuca walkę z Trojańczykami.
Achilles prosi swoją matkę Tetydę, by ubłagała Zeusa, by ten pomógł Trojańczykom, a tym samym zaszkodził Achajom. Zeus zsyła Agamemnonowi sen mający go skłonić do szturmu na Troję. Jednak wódz chce to zrobić podstępem, udając wycofanie swoich wojsk. Dochodzi do bitwy...
.
Epos grecki, oparty na antycznej ustnej tradycji epickiej i śpiewany przez Homera wierszem (tzw. heksametrem). Składa się z 24 pieśni. Pierwsze poświęcone są wędrówce Telemacha, syna Odyseusza, któremu z kolei poświęcone są pozostałe księgi.
Odyseja zaczyna się po zakończeniu dziesięcioletniej wojny trojańskiej. Odyseusz ciągle nie wraca z wojny do domu. Jego syn Telemach ma 20 lat
i dzieli dom z matką Penelopą. W ich siedzibie przebywa też 108 natarczywych zalotników, ubiegających się o rękę Penelopy (i związane z tym nadzieje na tron).
Opiekunka Odyseusza, Atena, rozmawia o jego przeznaczeniu z najważniejszym z bogów Zeusem, w momencie gdy Posejdona (boga niechętnego Odyseuszowi) nie ma na Olimpie. Po tym Atena przekonuje Telemacha, aby poszukał wieści o swym ojcu.
Później opowiedziana jest historia Odyseusza. W swojej powrotnej wędrówce trafia on kolejno na wyspę cyklopa Polifema, wyspę syren, wyspę zamieszkaną przez nimfę Kalipso.
Przez cały ten czas Penelopa trzyma zalotników z dala od siebie. Obiecała, że wybierze jednego z nich, gdy skończy tkać sukno pogrzebowe dla teścia. Jednakże każdej nocy rozpruwa pracę z poprzedniego dnia.
W połowie III w. p.n.e. poemat został przetłumaczony na łacinę przez Lucjusza Liwiusza Andronika. Był to pierwszy przekład w literaturze europejskiej.
.
Genialne dzieło Dumasa to wciąż niedościgniony pierwowzór opowieści o wielkiej intrydze, sile zemsty, potędze przyjaźni i triumfie człowieka
w walce o honor.
Dzieje niezwykłych losów oficera marynarki, Edmunda Dantesa, poznajemy w momencie wpłynięcia do Marsylii trójmasztowca „Faraon”, na którym objął on, po śmierci dowódcy, stanowisko kapitana. Wydaje się, że przed młodym człowiekiem rozpościera się teraz pasmo sukcesów, szczególnie że czeka też na niego ukochana Mercedes, z którą wkrótce ma wziąć ślub. Niestety, tuż przed swoją śmiercią dowódca poprosił Edmunda, by ten dostarczył do Paryża pewne dokumenty, które podczas rejsu zostały zabrane z Elby, gdzie uwięziony był Napoleon. Ten fakt pomaga zazdrosnym o jego sukcesy ludziom napisać donos, w którego wyniku Edmund trafia na lata do więzienia
w twierdzy If. Okrucieństwo wyrządzone Dantesowi przez tych, których miał za przyjaciół, odebrało mu miłość, wolność i naiwną radość życia. Mroczne lochy twierdzy If zabiły łatwowiernego młodzieńca, ale jednocześnie uformowały człowieka świadomego i uwolniły wielkiego konstruktora misternego planu wymierzenia sprawiedliwości tak wobec wrogów, jak i przyjaciół, wedle ich zasług i przewinień.
Hrabia Monte Christo wyrusza zatem szlakiem zemsty z portu Marsylia...
.
Anna z Tyszkiewiczów Potocka-Wąsowiczowa (1779-1867), cioteczna wnuczka Stanisława Augusta, córka hetmana Ludwika Tyszkiewicza, żona Aleksandra Potockiego, była – jako jedynaczka – spadkobierczynią wielkiej fortuny. Dzięki koligacjom rodzinnym i towarzyskim stała się naocznym świadkiem spraw politycznych niemałej wagi.
Jej wspomnienia obejmują okres od Powstania Kościuszkowskiego do pierwszych lat Królestwa Polskiego. Pisane z werwą i talentem, doskonale oddają koloryt tej burzliwej i interesującej epoki.
Pamiętnik ten nie jest suchą kroniką faktów. Subiektywne spojrzenie autorki na ludzi i wydarzenia urozmaicane są dowcipnym, a często złośliwym komentarzem.
.
William Cromsworth odrzuca swe arystokratyczne dziedzictwo i wyrusza do Brukseli, by tam znaleźć szczęście. Zostaje nauczycielem języka angielskiego w szkole z internatem dla młodych panien, gdzie musi stawić czoło manipulacjom ze strony dyrektorki, Zoraïde Reuter, która, powodowana zazdrością, usiłuje zniszczyć miłość rodzącą się między nim a uczennicą, Frances Henri, równie jak William ambitną i energiczną młodą kobietą. Niezwykła opowieść o miłości, a zarazem krytyka relacji damsko-męskich, które w epoce wiktoriańskiej niejednokrotnie sprowadzały się do walki o dominację. W książce tej znajdziemy wątki autobiograficzne. Charlotte Brontë, podobnie jak jej bohater William, uczyła angielskiego w szkole w Brukseli. I podobnie jak on doświadczała miłości. Jednak jej obiektem był żonaty właściciel szkoły, co nie mogło zakończyć się happy endem.
.
Klasyka brytyjskiej powieści z początku XIX wieku, w której obok losów bohaterek ukazują nam się niezwykle trafne obserwacje ówczesnej obyczajowości i fascynujące portrety psychologiczne, a to wszystko we wspaniałej scenerii parków i dworów spokojnej angielskiej wsi.
Po śmierci męża, który niestety nie zabezpieczył dostatecznie swojej rodziny, pani Dashwood i jej trzy córki muszą szukać nowego domu. Mimo że znacznie mniejszy i skromniejszy, szybko staje się on jednak miejscem, gdzie życie toczy się ciepło, a wokół zbiera się liczne grono przyjaciół. Dwie najstarsze córki pani Dashwood, emocjonalna i romantyczna Marianna oraz rozważna i poważna Eleonora, wśród licznego towarzystwa, w którym się obracają, spotykają kawalerów, na których zaczyna im więcej niż zwykle zależeć. Niestety w świecie, w którym przyszło im żyć – gdzie pozycja społeczna i pieniądze są głównymi graczami – przyjdzie im się boleśnie rozczarować
i za swą naiwność i ufność wylać wiele łez...
Do przeczytania koniecznie!