Neurotyczna osobowość naszych czasów - ebook
Neurotyczna osobowość naszych czasów - ebook
Jedna z podstawowych lektur na studiach psychologicznych.
Horney przedstawia obraz neurotyka, z jego konfliktami, lękami, cierpieniem I trudnościami, jakie ma on z samym sobą oraz w kontaktach z innymi ludźmi, a także próby ich rozwiązania. Jest to podsumowanie pierwszych doświadczeń zdobytych przez autorkę w pracy klinicznej nad nerwicami, a jednocześnie ilustracja pewnego etapu rozwoju myśli neopsychoanalitycznej. Do dziś jedna z podstawowych lektur na studiach psychologicznych.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8338-732-1 |
Rozmiar pliku: | 822 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Karen Horney napisała książkę wyjaśniającą problemy ludzi, którzy w latach trzydziestych XX wieku szukali u niej pomocy psychoterapeutycznej. Wydawałoby się więc, że to rzecz historyczna, ciekawa dla wąskiego kręgu specjalistów. Tymczasem liczne jej wydania ukazują się od ponad pół wieku w wielu krajach i niezmiennie przyciągają uwagę pokoleń czytelników. Oznacza to, że treść jej nie traci na aktualności, a waga znacznie wykracza poza oczekiwania, do jakich skłania tytuł. Więcej, jest to jedna z niewielu książek psychologicznych, które weszły do kanonu literatury XX wieku¹.
Książkę tę czyta się łatwo, gdyż napisana jest prostym, uczciwym językiem osoby, która wie, co ma do przekazania. Szybko przekonujemy się, że Karen Horney nie tylko umiała słuchać ludzi, którzy powierzali jej swoje problemy, starała się uczyć od nich, ale i potrafiła przejść ponad konkretami ich problemów, sięgając do utajonych poza nimi sensów. Starała się też zrozumieć ich związek z czasami, w których się kształtowały.
Mądrości nigdy nie za wiele w tym, co dotyczy najbardziej istotnych, bolesnych spraw jednostek ludzkich, i chyba również dlatego ta niewielka książka wciąż przyciąga uwagę nie tylko psychologów, psychiatrów, pedagogów i socjologów. Jest ona pożyteczna dla każdego, kto stara się zrozumieć problemy ludzi i traktuje to zrozumienie jako ważny warunek nadania sensu własnej egzystencji.
Jest wiele innych powodów, które zadecydowały o znaczeniu _Neurotycznej osobowości naszych czasów_. Z pewnością jest to jedna z tych książek, które w wyniku pogłębienia poruszanych problemów skłaniają do stawiania pytań zasadniczych. Znajdujemy w niej dane dotyczące warunków psychologicznych autentyczności życia człowieka, przemijalności i stałości problemów ludzi, a zwłaszcza tego, na ile powiązane są one z ich życiowymi losami. Mamy tu próbę wyjaśnienia sprawy tak podstawowej jak to, dlaczego człowiek o „osobowości neurotycznej” nie potrafi nazwać swoich problemów i uparcie fałszuje ich treść, zamykając sobie drogę do ich rozwiązania. Karen Horney zajmuje się też przyczynami i skutkami lęków oraz patologizacją dążeń, w wyniku czego, gdy w grę wchodzą problemy życiowo ważne, człowiek nie tylko działa przeciwko sobie, ale i przestaje być zdolny do korzystania ze swojego potencjału intelektualnego.
Problemy te rodzą pytania, na które nie tylko trudno odpowiedzieć jednoznacznie, gdyż nie poddają się twardej weryfikacji, ale i na które być może jednej odpowiedzi nie ma. Obserwujemy przecież, że u ludzi, w różnych okresach historycznych, formują się inne rodzaje trudności i inne są ich konsekwencje. W czasach, których dotyczy ta książka, głównym problemem był brak satysfakcji ze spełnianej roli i lęk przed tym, że nie sprosta się stawianym wymaganiom. Natomiast ludzie nam współcześni martwią się głównie o to, czy są autentyczni. Cierpią, że nie realizują siebie zgodnie z własnymi standardami. Wiedzą już, że nikt poza nimi nie jest za to odpowiedzialny, i popadają w depresję. Jedni więc boją się kogoś lub czegoś, a inni czują się zawiedzeni przez siebie. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z nerwicą, ale o jakże innym obrazie.
Może jednak jest tak, że są to różne przejawy braku autentyczności, tyle że ludzie nie umieją swojego problemu właściwie rozpoznać, skupiając się tylko na tym, co umieją nazwać? Może chodzi raczej o autentyzm uczuć, o to, aby na przykład kochać kogoś bez powodu, a nie tylko po to, aby osłabić swój lęk lub zapełnić pustkę samotności. Po prostu nienawidzić zła, a nie atakować ludzi tylko z powodu nienasycenia głodu miłości. Cierpieć, gdy nie da się żyć inaczej, a nie po to, aby uzyskać satysfakcję z powodu zatarcia poczucia winy lub by wymóc współczucie? Spełnienie oczekiwań wobec nas lub spełnienie się byłoby więc tylko okolicznością dodatkową, zamykającą problem?
Może w istocie jest jeszcze inaczej. Może, jak sądzą behawioryści, nasze złożone odczucia i poglądy to tylko maski, pod którymi skuteczniej podporządkowujemy się niezbornemu zestawowi doświadczeń życiowych lub po prostu odruchów, które złudnie traktujemy jako nasze osiągnięcia?
Tych „może” jest wiele. Książka ta nie zawiera gotowych odpowiedzi. Karen Horney nie ukrywa swoich wątpliwości, przesłanek swojego rozumowania, powodów, dla których nie zgadza się z niektórymi poglądami, i czytelnik może sam ocenić to, czym się kierowała, postulując taki a nie inny rodzaj wyjaśnienia. Może też, posługując się ogromnym doświadczeniem autorki, skonstruować własną prawdę o sobie i tym samym lepiej siebie zrozumieć.
Może też lepiej zrozumieć zależność między jednostką a sytuacją historyczną. Tytułowe „nasze czasy” to lata, gdy ludzie naszej cywilizacji wciąż nie mogli się otrząsnąć po pierwszej wojnie światowej i Wielkim Kryzysie, po tych obydwu dramatycznych wydarzeniach. Tamtej wojny nikt nie chciał, nikt też nie potrafił przewidzieć jej skutków. Zaczęła się ona i skończyła niespodziewanie i bez żadnego sensu, pozostawiając miliony sierot, wdów i zrujnowaną Europę. W wyniku kryzysu gospodarki światowej, który wybuchł nagle w sposób niezrozumiały i niespodziewany, miliony ludzi z dnia na dzień utraciły dorobek życia i szanse na jego odtworzenie. Za wczoraj sprzedany dom można było kupić najwyżej parę sznurowadeł. Protesty i strajki nie dawały nic, gdyż fabryki upadały, a ich właściciele, tak jak i bankierzy, strzelali sobie w łeb. Nikt nie wiedział, co należy czynić, aż kryzys sam przeminął, pozostawiając – tak jak i wielka niedokończona wojna – poczucie bezradności, beznadziejności i nieprzewidywalności losów. Od tej pory ludzie zaczęli się bać, że ich świat, niekierowany przez nikogo, zacznie znowu sam z siebie rozpadać się i ostatecznie przygniecie ich bezradnych i pozbawionych pomocy. W tej sytuacji własne pragnienia i poglądy jednostek zdezawuowały się. Straciły sens.
Warto zauważyć, że w podobnej sytuacji, od lat sześćdziesiątych, współcześni nam szukają rady wewnątrz siebie², gdyż już nie wierzą nikomu, w niczyją charyzmę ani mądrość. Natomiast w tamtych czasach – ratunku, wsparcia, nadziei szukano jeszcze na zewnątrz i w ten sposób dano szanse pewnym siebie, twardym kłamcom, zapewniającym moc i pewność siebie w zamian za bezwzględne posłuszeństwo. W ten sposób z dnia na dzień wyrosły totalitarne państwa, nieukrywające, że przemoc i śmierć jednych jest sposobem na lepszy świat dla innych. W wielu krajach rosła liczba sympatyków pałki, gazu i nienawiści.
Właśnie wówczas miejscem ucieczki od szaleństw totalitaryzmu stały się Stany Zjednoczone Ameryki, których ustrój oparł się skrajnościom. Emigrowali tam wielcy intelektualiści, uczeni, zwłaszcza z Niemiec. Do ich grona należała Karen Horney, a warto zauważyć, że towarzyszyli jej tacy ludzie, jak Erich Fromm i Alfred Adler, których książki również są nieustannie wznawiane, gdyż pomagają w rozumieniu naszego świata.
Karen Horney kończyła pięćdziesiąt dwa lata, gdy napisała tę swoją pierwszą książkę, która z miejsca stała się bestsellerem i po której przez piętnaście lat wydawała kolejne, równie ważne i równie popularne. Już przed emigracją do USA uzyskała wysoką pozycję jako psychoterapeutka, pedagog, a także feministka³. W USA, poza prowadzeniem praktyki psychoterapeutycznej, organizowała stowarzyszenia naukowe i instytucje badawcze, w tym słynną New School for Social Research. Urodzona w Hamburgu, córka norweskiego kapitana żeglugi i Niemki, była jedną z pierwszych kobiet studiujących w Niemczech medycynę, a swój staż psychoanalityczny zdobyła w Berlinie, pod kierunkiem Karla Abrahama, jednego z najwybitniejszych uczniów Zygmunta Freuda. Od początku wierna psychoanalizie, zachowała osobisty punkt widzenia na jej twierdzenia szczegółowe. Wykazywała przy tym tyle oryginalności i odwagi intelektualnej, że musiała nawet tłumaczyć się z tego, czy jeszcze jest psychoanalityczką. Przy tej okazji precyzyjnie zdefiniowała ważne po dzień dzisiejszy kryteria określające przynależność do tej szkoły myślenia o osobowości człowieka.
Każdy, kto posiada jakąś wiedzę o pełnym ortodoksji środowisku psychoanalityków i o ich stosunku do kobiet, doceni fakt, że już sześć lat po usamodzielnieniu się zawodowym Karen Horney opublikowała kilka twardo sformułowanych tez dotyczących kobiecości, zwłaszcza w eseju _Stłumiona kobiecość_, ze złośliwym podtytułem _Wkład psychoanalizy do problemu oziębłości_⁴.
Tym, co powoduje, że jej poglądy mogą być wciąż aktualne, jest właśnie brak jakiejkolwiek ortodoksji. Karen Horney, tak jak i Zygmunt Freud, pozostawała wierna przede wszystkim empirii klinicznej. Nieustannie uczyła się od swoich pacjentów i modyfikowała koncepcje pod wpływem nowych doświadczeń. Czytając tę jej pierwszą książkę i porównując z ostatnią, jaką jest _Nerwica a rozwój człowieka_⁵, zauważymy, że pisze w niej o innym już świecie lat pięćdziesiątych, o innych problemach ludzi, ale niczego nie musi odwoływać. Być może jest tak dlatego, że koncepcje jednostki ludzkiej są sposobami radzenia sobie z nowymi problemami człowieka. Po pojawieniu się problemy te pozostają już na zawsze i tym samym koncepcje człowieka nigdy się nie dezaktualizują. Jest ich po prostu coraz więcej. Dlatego w miarę trwania naszej cywilizacji ludzie stają się coraz bardziej zróżnicowani i zrozumienie ich wymaga nie tyle innej, ile coraz bardziej zróżnicowanej aparatury pojęciowej⁶. Dlatego psychologia osobowości staje się coraz bardziej skomplikowana, ale nie dezaktualizuje się, gdy jest konstruowana rzetelnie.
Łatwo przekonać się też, że jednym z powodów nieprzemijającej aktualności tej książki jest to, iż Karen Horney nie ogranicza się do analizy nerwic samych w sobie. Zajmuje się ona osobowością cierpiących na nerwice. Możemy dostrzec, że wprawdzie z latami zmienia się treść problemów, z którymi ludzie muszą sobie radzić, zmieniają się warunki ich życia i stosunek do siebie, są jednak wciąż tacy sami ze swoimi lękami, bezradnością, ekspansją i lenistwem, pragnieniem miłości i wrogością. Dlatego Karen Horney korzysta zarówno z własnych przypadków, jak i z wielkiej literatury, dając na przykład znakomitą interpretację snu Raskolnikowa o katowanej szkapie.
Tytułowa „neurotyczna osobowość” jest wyrazem poglądu Karen Horney, że nerwice są nie tylko nieudanym sposobem radzenia sobie przez człowieka z jego problemami, ale i konsekwencją wadliwego ukształtowania się osobowości nabywającej coraz więcej patologicznych cech. Nerwica tworzy pętlę zawężającą osobowość, a każdy jej nowy symptom jest wzmocnieniem podstawowego lęku uformowanego jeszcze w dzieciństwie przez wadliwe sytuacje wychowawcze. Walcząc z tym lękiem, jednostka nie tylko nie przezwycięża go, ale i formuje neurotyczne potrzeby, w których wyniku ujmuje rzeczywistość sztampowo, będąc albo przeciwko wszystkim ludziom, albo przeciwko sobie, albo poddając się każdemu. Traci szanse na rozsądne rozwiązania zgodne z wymaganiami sytuacji.
Oznacza to, że nerwica jest lękową formą funkcjonowania osobowości, wywołującą powstawanie szczególnego rodzaju problemów, których rozwiązywanie prowadzi tylko do ich pogłębienia i rozszerzenia. I nie chodzi tu po prostu o lęk. Każdy człowiek ma lęki i nie każdy wie, dlaczego się boi, ale i nie każdy tym lękom ulega. W każdym razie nie każdy, walcząc z nimi, formuje patologiczny mechanizm samodestrukcji psychicznej. Problem ten odnajdujemy pod różnymi nazwami w każdej epoce i otwarte pozostaje tylko pytanie o jego konieczność, o to, czy zawsze ludzie będą kształtowali taki świat, w którym tak wielu z nich musi cierpieć bez realnego powodu. Zygmunt Freud, od którego wywodzi się cała wiedza o osobowości neurotycznej, był w tej sprawie pesymistą. Uważał, że patogennej relacji ludzi z ich światem nie da się naprawić. Można tylko nauczyć się w nim żyć. Karen Horney natomiast określiła swoje stanowisko mianem trudnego optymizmu. Uważała, że możemy poprawić relacje człowieka z sobą i ze światem. Wymaga to odwagi poznania siebie i odwagi posługiwania się tą wiedzą. Tym, co dodaje nam sił i zapewnia właściwy kierunek dążeń, jest miłość, zaangażowanie w dobro wszystkich ludzi. W jednej ze swoich późniejszych prac zacytowała fragment Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym jak miedź dźwięcząca lub cymbał grzmiący…”.
Autentyzm miłości, nastawienie ku ludziom – to są jej zdaniem środki do przezwyciężenia zła. Ale tylko środki. Optymizm Karen Horney bazował na przekonaniu, które w owym czasie zaczynało dopiero przebijać się do świadomości badaczy kondycji ludzkiej. Rodziła się myśl, że możliwości człowieka mają wprawdzie wyraźne granice, ale są one nieprzekraczalne tylko wówczas, gdy poprzestaje on na nabywaniu doświadczeń i reprodukcji tego, czego go nauczono. Gdy natomiast osoba potrafi uruchomić swoje potencjały twórcze i zacznie tworzyć siebie i poznawać istotę swojego świata, staje się zdolna do przekroczenia tych granic. Przerasta siebie. Tak zaczęła zarysowywać się koncepcja jednostki rozwojowej, intencjonalnej i motywowanej empatią. Jej źródłem była i pozostaje wiedza o powstawaniu nerwic i o ich przezwyciężaniu.
Kazimierz Obuchowski⁷
Poznań, 15 sierpnia 1999
1.
Porównaj kanon literacki XX wieku ustalony w drodze głosowania czytelników „Rzeczpospolitej” (1999, nr 58). Z psychologów osobowości w jego skład weszli poza Karen Horney tylko Zygmunt Freud, Erich Fromm i Carl Gustav Jung. Karen Horney znalazła się w tym kanonie z dwiema pozycjami: _Neurotyczna osobowość naszych czasów_ i _Nerwica a rozwój człowieka_.
2.
Por. Kazimierz Obuchowski, _Rewolucja podmiotów i nowy indywidualizm_, w: Józef Kozielecki (red.), _Humanistyka przełomu wieków_, Wydawnictwo Akademickie „Żak”, Warszawa 1999.
3.
Świadczy o tym zbiór prac wydanych w całości po jej śmierci pod zbiorowym tytułem _Psychologia kobiety_ (przeł. J. Majewski, DW REBIS, Poznań 1997). W skład tego tomu wchodzi też głośna _Ucieczka od kobiecości_, wydana w 1926 roku w trzech pismach psychoanalitycznych.
4.
Por. przypis 3.
5.
Karen Horney, _Nerwica a rozwój człowieka_, przeł. Z. Doroszowa, PIW, Warszawa 1978 oraz DW REBIS, Poznań 1993.
6.
Por. Kazimierz Obuchowski, _Od przedmiotu do podmiotu_, w: _Indywidualizm a kolektywizm_, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1999, s. 167–168.
7.
Por. Kazimierz Obuchowski, _Adaptacja twórcza_, KiW, Warszawa 1985, a także Józef Kozielecki, _Koncepcja transgresyjna człowieka_, PWN, Warszawa 1987.Wstęp
Cel, jaki sobie postawiłam, pisząc tę książkę, to przedstawienie dokładnego obrazu żyjącego wśród nas neurotyka, łącznie z jego aktualnymi konfliktami, lękami, cierpieniem i licznymi trudnościami, jakich doznaje w kontaktach z innymi, a także jakie ma z samym sobą. Nie zajmuję się tutaj żadnym określonym typem czy typami nerwic, a koncentruję się jedynie na strukturze osobowości przejawiającej się w takiej czy innej postaci u niemal wszystkich neurotyków naszych czasów.
Szczególną uwagę zwróciłam na konflikty i wysiłki neurotyka zmierzające w kierunku ich rozwiązania, na jego lęki i na wytworzone przeciwko nim systemy obrony. Ten nacisk na aktualną sytuację nie oznacza, jakobym odrzucała pogląd, zgodnie z którym nerwice rozwijają się zasadniczo na podłożu doświadczeń wczesnodziecięcych. Od wielu autorów psychoanalitycznych różnię się tym, że nie ulegam jednostronnej fascynacji dzieciństwem i nie traktuję wszelkich późniejszych reakcji jako powtórzeń zdarzeń z wczesnego dzieciństwa. Chcę pokazać, że związek między doświadczeniami z dzieciństwa a późniejszymi konfliktami jest o wiele bardziej zawiły, aniżeli przyjmują psychoanalitycy utrzymujący, że istnieje między nimi prosty związek przyczynowo-skutkowy. Chociaż doświadczenia wczesnodziecięce tworzą warunki sprzyjające kształtowaniu się nerwicy, nie są one jedyną przyczyną późniejszych trudności.
Kiedy skupiamy uwagę na aktualnych trudnościach nerwicowych, stwierdzamy, że przyczyną nerwic są nie tylko warunki kulturowe, w jakich żyjemy. Właściwe warunki kulturowe nie tylko zabarwiają doświadczenia jednostkowe i dodają im wagi, ale także określają szczegółowo ich postać. Posiadanie dominującej lub poświęcającej się matki jest na przykład sprawą indywidualnego losu, natomiast dopiero wskutek zaistnienia konkretnych warunków kulturowych posiadanie dominującej czy też poświęcającej się matki i rodzaj doświadczeń z tym związanych może zaważyć na późniejszym życiu.
Gdy uświadomimy sobie, jak wielką rolę odgrywają w nerwicach warunki kulturowe, okaże się, że czynniki biologiczne i fizjologiczne uważane przez Freuda za podstawowe nie odgrywają tak dużej roli. Wpływ tych ostatnich uznać można jedynie w wypadku posiadania dobrze uzasadnionych dowodów.
Przyjęty przeze mnie kierunek myślenia prowadzi do kilku nowych interpretacji niektórych podstawowych problemów w dziedzinie nerwic. Interpretacje te dotyczą tak różnych spraw, jak problem masochizmu, skutki neurotycznej potrzeby miłości, znaczenie neurotycznego poczucia winy; a łączy je nacisk położony na decydującą rolę lęku w powstawaniu neurotycznych cech osobowości.
Wiele moich interpretacji różni się od tych, jakie podawał Freud, wobec czego niektórzy czytelnicy mogą zapytać, czy jest to jeszcze psychoanaliza. Odpowiedź będzie zależała od tego, co się uważa za istotę psychoanalizy. Jeśli ktoś traktuje psychoanalizę wyłącznie jako sumę teorii wysuniętych przez Freuda, to przedstawione tutaj rozważania nie są psychoanalizą. Jeśli natomiast ktoś uważa, że zasadniczym składnikiem psychoanalizy są pewne podstawowe kierunki myślenia dotyczące roli procesów nieświadomych i sposobów ich wyrażania oraz specyficzna forma terapii doprowadzającej do uświadomienia sobie tych procesów, to przedstawiony tu materiał jest psychoanalizą. Uważam, że ścisłe przestrzeganie wszystkich interpretacji teoretycznych Freuda kryje w sobie niebezpieczeństwo pojawienia się tendencji do odnajdywania w nerwicy tego, czego każą oczekiwać teorie Freuda. Jest to niebezpieczeństwo stagnacji. Wydaje się, że szacunek dla ogromnych osiągnięć Freuda powinien przejawiać się w budowaniu na fundamentach przez niego stworzonych i że w ten sposób możemy rozwinąć potencjalne możliwości, jakie zawiera psychoanaliza zarówno jako teoria, jak i metoda terapii.
Uwagi te są również odpowiedzią na inne jeszcze pytanie: czy moja interpretacja nie jest zbliżona do interpretacji Adlerowskiej. Można tu dostrzec pewną zbieżność z niektórymi stwierdzeniami Adlera, ale w sprawach zasadniczych moje ujęcie opiera się na podstawach teorii Freudowskiej. Właśnie interpretacja Adlera jest dobrym przykładem tego, że początkowo odkrywczy wgląd w procesy psychiczne może z czasem stać się bezpłodny, jeśli przebiega jednostronnie i nie opiera się na podstawowych odkryciach Freuda.
Głównym celem tej książki nie jest określenie punktów stycznych i rozbieżnych między moimi poglądami a poglądami autorów psychoanalitycznych, wobec czego ograniczyłam w zasadzie omawianie punktów spornych do tych zagadnień, które dotyczą moich poglądów w wyraźny sposób odbiegających od Freudowskich.
Problemy przedstawione w tej książce są oparte na doświadczeniach zdobytych przeze mnie w toku długoletnich badań psychoanalitycznych nad nerwicami. Prezentacja pełnego materiału, na którym opieram swoje interpretacje, wymagałaby przytoczenia wielu szczegółowych przypadków klinicznych. Byłoby to nader niewygodne w książce, której celem jest ogólne przedstawienie problemów występujących w nerwicach. Jednakże i bez tego materiału specjalista, a nawet i laik, może sprawdzić trafność moich twierdzeń. Jeżeli jest uważnym obserwatorem, może porównać moje przypuszczenia z własnymi obserwacjami i doświadczeniem i na tej podstawie odrzucić lub przyjąć, zmodyfikować lub uwydatnić twierdzenia, jakie tu przedstawiłam.
Książka napisana jest prostym językiem i dla zachowania jasności wywodu zrezygnowałam z omawiania zbyt wielu wątków. Starałam się unikać stosowania terminów technicznych, gdyż zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że takie terminy zakłócą jasność myślenia. Wielu czytelnikom, szczególnie laikom, może się wydawać, że problemy osobowości neurotycznej są łatwe do zrozumienia; jednak taki wniosek byłby błędny i wręcz niebezpieczny. Wszelkie problemy psychiczne są z natury swej wysoce zawiłe i subtelne. Jeżeli ktoś nie chce przyjąć tego do wiadomości, nie radzę mu czytać tej książki, aby nie znalazł się w labiryncie i nie rozczarował się, nie odnajdując w swoich poszukiwaniach gotowych rozwiązań.
Książka ta jest adresowana zarówno do zainteresowanych tym problemem laików, jak i do tych, którzy z racji swego zawodu mają do czynienia z neurotykami i którym znane są związane z nimi problemy. Przeznaczona jest nie tylko dla psychiatrów, ale także dla pracowników socjalnych i nauczycieli oraz dla tych grup antropologów i socjologów, którzy uświadamiają sobie rolę czynników psychologicznych w badaniu różnych kultur. Mam nadzieję, że książka ta będzie interesująca również dla samego neurotyka. Jeżeli już z zasady nie odrzuca wszelkiego psychologizowania jako ingerencji w jego osobiste sprawy, to w wyniku własnych cierpień często rozumie zawiłości psychiki bardziej przenikliwie i subtelnie niż jego odporniejsi bracia. Niestety, sama lektura na temat własnej sytuacji nie wyleczy go; w tym, co przeczyta, może o wiele łatwiej rozpoznawać innych niż siebie samego.
Korzystam tu z okazji, aby wyrazić swoją wdzięczność pani Elizabeth Todd, która redagowała tę książkę. Autorów, wobec których czuję się zobowiązana, wymieniam w tekście. Najwięcej zawdzięczam Freudowi, który stworzył podstawę teoretyczną i wyposażył nas w narzędzia pracy, oraz moim pacjentom, ponieważ to zrozumienie, jakie osiągnęłam, wyrosło z naszej wspólnej pracy.ROZDZIAŁ
1
------------------------------------------------------------------------
IMPLIKACJE KULTUROWE I PSYCHOLOGICZNE W NERWICACH
Dzisiaj zupełnie swobodnie używamy terminu „neurotyczny”, nie zawsze jednak zdajemy sobie dokładnie sprawę z jego znaczenia. Jest ono często nieco zintelektualizowanym sposobem wyrażania dezaprobaty – ktoś, kto dawniej zadowoliłby się takimi wyrażeniami, jak leniwy, wrażliwy, zbytnio wymagający czy podejrzliwy, dzisiaj powie raczej „neurotyczny”. Coś jednak mamy na myśli, używając tego terminu i, choć nieświadomie, wybieramy go, opierając się na określonych kryteriach.
Po pierwsze, osoby neurotyczne różnią się od przeciętnych jednostek swoimi reakcjami. Na przykład skłonni bylibyśmy nazwać neurotyczką dziewczynę, która woli pozostać szeregowym pracownikiem, odmawia przyjęcia podwyżki, aby nie utożsamiać się ze zwierzchnikami; nazwiemy też neurotykiem artystę, który zarabia trzydzieści dolarów tygodniowo, chociaż mógłby zarabiać więcej, gdyby więcej czasu poświęcał pracy, a który jednak woli czerpać z życia tylko tyle, na ile pozwala mu ta suma, większość czasu spędzając na przykład w towarzystwie kobiet lub na majsterkowaniu. Nazwalibyśmy ich tak, dlatego że większość z nas aprobuje niemal wyłącznie model zachowania, zgodnie z którym człowiek powinien robić postępy, wyprzedzać innych i zarabiać więcej pieniędzy niż tylko minimum zaledwie wystarczające dla skromnej egzystencji.
Jak wynika z tych przykładów, jednym ze stosowanych przez nas kryteriów przy nazywaniu kogoś neurotycznym jest zbieżność jego stylu życia z którymś z uznawanych obecnie wzorców zachowania. Gdyby wyżej opisana dziewczyna, niemająca potrzeb rywalizacyjnych – a przynajmniej jawnych potrzeb rywalizacyjnych – żyła w kulturze Indian Pueblo, uważana byłaby za zupełnie normalną; gdyby zaś ów artysta żył na wsi w południowych Włoszech lub w Meksyku, on także uznawany byłby za normalnego, ponieważ w tych środowiskach rzadko spotykane jest, żeby ktoś chciał zarobić więcej pieniędzy lub podejmować większy wysiłek aniżeli taki, jaki jest niezbędny do zaspokojenia podstawowych potrzeb. W starożytnej Grecji praca wykraczająca poza ramy konieczne dla zaspokajania tych podstawowych potrzeb uważana była za coś wręcz nieprzyzwoitego.
Tak więc terminu „neurotyczny”, mającego początkowo charakter terminu medycznego, nie da się obecnie stosować bez jego implikacji kulturowych. Można postawić diagnozę złamania nogi, nie znając przynależności kulturowej pacjenta, natomiast nazywanie chłopca indiańskiego¹ psychotycznym, dlatego że powiedział nam, iż ma wizje, w które wierzy, byłoby wielce ryzykowne. W określonej kulturze Indian przeżywanie wizji i halucynacji uważane jest za szczególny dar, błogosławieństwo duchów; są one specjalnie wywoływane, gdyż nadają osobie przeżywającej je szczególny prestiż. My natomiast uważalibyśmy człowieka, który godzinami rozmawia ze swoim zmarłym dziadkiem, za neurotycznego lub psychotycznego, podczas gdy u niektórych plemion indiańskich takie porozumiewanie się z przodkami jest uznanym wzorcem zachowania. Niewątpliwie również neurotykiem nazwalibyśmy człowieka, który czuje się śmiertelnie urażony, gdy wypowiadamy imię jego zmarłego krewnego, natomiast w kulturze Apaczów Jicarilla jest to zjawisko powszechne². Tak samo zresztą byłoby, gdyby ktoś zareagował lękiem na widok miesiączkującej kobiety (u wielu plemion pierwotnych taka reakcja jest zupełnie naturalna).
Poglądy na to, co jest normalne, różnią się nie tylko w poszczególnych kulturach, ale i w obrębie danej kultury na przestrzeni czasu. Dzisiaj na przykład dojrzała i niezależna kobieta, która uważałaby siebie za „kobietę upadłą”, „niegodną miłości przyzwoitego mężczyzny”, dlatego że miała poprzednio kontakty seksualne, byłaby podejrzana o nerwicę, przynajmniej w wielu kręgach społecznych. Natomiast jakieś czterdzieści lat temu postawa taka i poczucie winy z tego powodu uważane byłyby za normalne. Poglądy na to, co jest normalne, różnią się też w zależności od klasy społecznej. Na przykład członkowie klasy feudalnej uznają za normalne, żeby mężczyzna cały czas próżnował, a aktywność wykazywał jedynie na polowaniu lub na wojnie; natomiast drobnomieszczanin przyjmujący podobną postawę byłby uważany za zdecydowanie nienormalnego. Różnice takie występują też w zależności od płci na tyle, na ile kobiety traktowane są inaczej niż mężczyźni, tak jak w kulturze zachodniej, gdzie uważa się, iż mężczyźni i kobiety różnią się pod względem cech temperamentu. Gdy kobieta zbliżająca się do czterdziestki zaczyna mieć obsesję starzenia się, uważa się to za „normalne”, podczas gdy mężczyzna denerwujący się w tym okresie życia z powodu swego wieku uważany jest za neurotyka. Każdy wykształcony człowiek zdaje sobie w pewnym stopniu sprawę z różnic w zakresie tego, co w danej kulturze uważane jest za normalne. Wiemy, że Chińczycy jedzą co innego niż my, że Eskimosi mają inne wyobrażenia o czystości, że szaman stosuje inne metody leczenia chorych niż nowoczesny lekarz. Mniej powszechnie natomiast zdajemy sobie sprawę z tego, że różnice występują nie tylko w sferze obyczajów, ale też w zakresie popędów i uczuć, co stwierdzili _implicite_ lub _explicite_ antropolodzy³. Według Sapira⁴ jedną z zasług współczesnej antropologii jest ciągłe odkrywanie na nowo tego, co normalne.
Nie bez powodu w każdej kulturze podtrzymuje się kurczowo przekonanie, że tylko charakterystyczne dla niej uczucia i popędy są jedynym normalnym wyrazem „natury ludzkiej”⁵. Podobnie dzieje się i w psychologii. Freud na przykład wnioskuje na podstawie swoich obserwacji, że kobieta jest bardziej zazdrosna niż mężczyzna, i usiłuje wyjaśnić to powszechne pozornie zjawisko na podstawie danych biologicznych⁶. Freud zdaje się również zakładać, że morderstwo wywołuje u wszystkich ludzi poczucie winy⁷. Jest jednak faktem niezaprzeczalnym, że największe zróżnicowanie występuje właśnie w postawach wobec zabijania. Jak wykazał Freuchen⁸, Eskimosi nie odczuwają potrzeby ukarania mordercy. U wielu plemion pierwotnych szkodę wyrządzoną rodzinie przez zabicie jednego z jej członków przez kogoś z zewnątrz można wyrównać, dostarczając na jego miejsce „zastępcę”. W niektórych kulturach ból matki po stracie zabitego syna może uśmierzyć adopcja mordercy⁹.
Opierając się na odkryciach antropologów, musimy zdawać sobie sprawę z naiwności niektórych naszych poglądów na naturę ludzką, na przykład twierdzenia, iż współzawodnictwo, rywalizacja wśród rodzeństwa, związek między miłością a seksem są wrodzonymi cechami natury ludzkiej. Nasz pogląd na to, co normalne, wynika z przyjęcia pewnych wzorców zachowania i odczuwania obowiązujących w określonej grupie, która narzuca te wzorce swoim członkom. One jednak różnią się w zależności od kultury, epoki, klasy czy płci.
Skutki tych rozważań dla psychologii są bardziej dalekosiężne, aniżeli mogłoby się wydawać w pierwszej chwili. Bezpośrednią ich konsekwencją jest poczucie zwątpienia we wszechwiedzę psychologii. Na bazie podobieństwa między odkryciami dotyczącymi naszej kultury i innych kultur nie wolno nam wnioskować o ich wspólnym podłożu. Nie mamy już podstaw do tego, żeby uważać, iż nowe odkrycie psychologiczne może nam odsłonić jakąś uniwersalną cechę natury ludzkiej. Wniosek, jaki z tego wypływa, potwierdza to, czego niektórzy socjologowie wielokrotnie dowiedli: nie ma czegoś takiego jak psychologia człowieka normalnego, która odnosiłaby się do całej ludzkości.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
Zob. H. Scudder Mekeel, _Clinic and Culture_, „Journal of Abnormal and Social Psychology” 1935, t. 30, s. 292–300.
2.
M.E. Opler, _An Interpretation of Ambivalence of Two American Indian Tribes_, „Journal of Social Psychology” 1936, t. 7, s. 82–116.
3.
Zob. doskonałe przedstawienie materiału antropologicznego w: M. Mead, _Płeć i charakter w trzech społecznościach pierwotnych_ (w: _Trzy studia,_ przeł. E. Życieńska, PIW, Warszawa 1986); R. Benedict, _Wzory kultury_ (przeł. J. Prokopiuk, PIW, Warszawa 1966); A.S. Hallowell, _Handbook of Psychological Leads for Ethnological Field Workers_.
4.
E. Sapir, _Cultural Anthropology and Psychiatry_, „Journal of Abnormal and Social Psychology” 1932, t. 27, s. 229–242.
5.
R. Benedict, op. cit.
6.
Z. Freud w artykule _Kilka psychicznych skutków anatomicznej różnicy płci_ (w: _Życie seksualne_, przeł. R. Reszke, Wydawnictwo KR, Warszawa 2009) wysuwa teorię, że w wyniku różnic anatomicznych między płciami każda dziewczynka musi nieuchronnie zazdrościć każdemu chłopcu posiadania penisa. Z czasem pragnienie posiadania penisa przekształca się u niej w pragnienie posiadania mężczyzny jako właściciela penisa. Tak jak początkowo zazdrościła chłopcu, który posiada penis, tak teraz zaczyna zazdrościć innym kobietom ich stosunków z mężczyznami (czy, mówiąc dokładniej, tego, że posiadają mężczyznę). W tego typu stwierdzeniach Freud ulega pokusie swoich czasów; czyni uogólnienia na temat natury ludzkiej dla całej ludzkości na podstawie obserwacji jednego tylko kręgu kulturowego. Antropolog nie podważałby trafności obserwacji poczynionych przez Freuda. Przyjąłby je jako przystające do określonej populacji określonej kultury w określonym czasie. Podważyłby natomiast trafność jego uogólnień, podkreślając, że między ludźmi występują niezliczone różnice w zakresie postaw wobec uczucia zazdrości, że istnieją narody, w których mężczyźni są bardziej zazdrośni niż kobiety, inne, w których zazdrość indywidualna obca jest zarówno mężczyznom, jak i kobietom, i jeszcze inne, w których zarówno mężczyźni, jak i kobiety są niezwykle zazdrośni. W świetle tych różnic antropolog odrzuciłby próby Freuda (a właściwie każdego) interpretowania swych obserwacji jako wyniku różnic anatomicznych między płciami. Podkreśliłby natomiast konieczność zbadania różnic w zakresie warunków życia i ich wpływu na kształtowanie się zazdrości u mężczyzn i u kobiet. Jeśli chodzi na przykład o naszą kulturę, należałoby zbadać, czy obserwacje Freuda, słuszne dla kobiet neurotycznych, dotyczą również kobiet zdrowych. Pytanie to trzeba zadać, dlatego że często psychoanalitycy, mający stale do czynienia z neurotykami, zapominają, iż w kulturze naszej żyją osoby zdrowe. Należałoby zbadać również, jakie czynniki psychologiczne powodują wzrost zazdrości czy zaborczości wobec przedstawicieli płci przeciwnej oraz jakie różnice w warunkach życia mężczyzn i kobiet w naszej kulturze wpływają na różnice w zakresie kształtowania się zazdrości.
7.
Z. Freud, _Totem i tabu_, przeł. J. Prokopiuk, M. Poręba, Wydawnictwo KR, Warszawa 1993.
8.
P. Freuchen, _Arctic Adventure and Eskimo_.
9.
R. Briffault, _The Mothers_, London, New York 1927.