Nic z Ciebie nie będzie! Jak często to słyszałeś? - ebook
Nic z Ciebie nie będzie! Jak często to słyszałeś? - ebook
E-book dostępny w formacie mobi, epub. nie ma pliku PDF.
- "NIC Z CIEBIE NIE BĘDZIE" MAKOWSKI SKOŃCZYSZ JAK MATKA I OJCIEC !
Słyszałem to tak często, że sam w to uwierzyłem. Zdanie to było częścią mojej tożsamości odkąd pamiętam. Nie mogłem się od niego uwolnić. Słyszałem ją od nauczycieli, psychologów, pedagogów…
- Bałem się. Potwornie się bałem. Ojca, który bił mnie pięściami w amoku alkoholowym. Matki, która wybrała alkohol zamiast rodziny. Wychowawców w domu dziecka. Nauczycieli, którzy wciąż pisali uwagi w dzienniczku. Drwiących kolegów i ich szyderczych wyzwisk…
Chciałem zabić ten strach, przestać go czuć! Zacząłem kraść, bo chciałem być taki jak koledzy. Zacząłem pić, potem ćpać. Gdzieś miałem naukę, bo kim ja mogłem zostać…
- Ta książka to historia mojego życia. To proces mojej walki , opis ciężkiej, niekiedy bolesnej drogi do przemiany mojego życia.
Ufam, że ta opowieść może Ci pomóc uwolnić się od ciężaru przeszłości i pokaże jak dokonywać mądrych wyborów.
- Twoje życie ma znaczenie, a wybory nadają jemu sens.
Dobromir Makowski, jest pedagogiem, założycielem ośrodka dla uzależnionych, raper, inicjator spotkań z zakresu profilaktyki uzależnień RapPedagogia, maż i ojciec piątki dzieci. Nagrał płytę "Czas"
- Poprawiona i poszerzona wersja książki Dobromira Makowskiego "Wyrwałem się z piekła"
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788366397453 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czy Całun Turyński jest autentykiem? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie rozpocząłem jako sceptyk. Zakładałem, że jest produktem średniowiecza, ale byłem otwarty. W tym duchu prześledziłem badania wielu uczonych reprezentujących różne dziedziny, które przybliżam w tej książce. Zawiera ona ponad sto zdjęć, rysunków i map. Niektóre zawdzięczam uprzejmości Barry’ego Schwortza, wybitnego fotografa i badacza Całunu, a także Iana Wilsona, autora kilku znakomitych książek, za co jestem im wdzięczny.
Zaczynam książkę od fascynującej historii płótna z grobu Jezusa, która przeplata się z legendą o Świętym Graalu i historią templariuszy, rzucając światło na tajemnicę brodatego oblicza, które mieli we czci. Opowiadam o IV krucjacie, która zamiast uderzyć na muzułmanów w Ziemi Świętej, napadła na chrześcijański Konstantynopol. Wówczas zniknęło stamtąd płótno pogrzebowe Jezusa, które w X wieku trafiło do stolicy Bizancjum z Jerozolimy przez Edessę.
Omawiam pełne mankamentów datowanie próbki Całunu metodą węgla radioaktywnego w 1988 roku, a także niedawne odkrycia, które dowodzą, że temu datowaniu poddano łatę doszytą do narożnika Całunu w XVI wieku. Przytaczam rezultaty badań plam krwi i pyłku kwiatowego znalezionego na płótnie całunowym. Opisuję niezwykły wizerunek na nim, który jest trójwymiarowym negatywem.
Osobny rozdział poświęcam dziejom Sudarium z Oviedo – chusty z grobu Jezusa, którą w VII wieku przewieziono z Jerozolimy przez Aleksandrię do Hiszpanii. Niedawne badania wskazują, że Sudarium i Całun okrywały twarz tego samego człowieka i noszą ślady tej samej krwi z rzadkiej grupy AB.
W kolejnej części opowiadam, jak wyglądało rzymskie ukrzyżowanie w świetle dawnych źródeł oraz współczesnej wiedzy medycznej i archeologicznej. Szerzej omawiam ostatni dni i godziny życia Jezusa, przybliżając Jego mękę. Próbuję też uchylić rąbka zagadki pustego grobu i wielkiej tajemnicy zmartwychwstania Chrystusa.
W Apendyksie można znaleźć dwa wywiady przeprowadzone ze mną. Pierwszy dotyczy filmu Mela Gibsona pt. _Pasja_, a drugi błędów popełnionych przez Dana Browna w jego książce _Kod Leonarda da Vinci_. Książkę zamyka biblijne studium na temat natury Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego.WYRWANY Z OGNIA
Kapitan straży Mario Trematore wyszedł późnym wieczorem na balkon, skąd zobaczył łunę ognia i poczuł swąd. Wkładając ubiór strażaka zadzwonił do strażnicy. Dowiedział się, że wybuchł pożar w zabytkowym kościele św. Jana Chrzciciela z XV wieku, w którego kaplicy znajduje się najcenniejszy zabytek Turynu.
Na miejsce dotarł przed północą. Tak wielkiego pożaru jeszcze nie widział, choć pracował w swoim fachu od dwudziestu lat. Przed katedrą uwijało się przeszło stu jego kolegów. Pompowali wodę do wnętrza, ale języki ognia ślizgały się już po dachu.
Kardynał Giovanni Saldarini płakał u podnóża schodów. Nie mógł pogodzić się ze stratą Całunu, który był przechowywany we wnętrzu tej katedry od XVI wieku. Wiedział, że przed takim żarem nie może uchronić płótna srebrny relikwiarz ani specjalnie zaprojektowana gablota z pancernego szkła.
Strażacy ruszyli do kaplicy Guariniego, gdzie trzymano Całun. Niestety, złożone mechanizmy, które miały uchronić płótno przed złodziejami, zacięły się pod wpływem żaru. Wydawało się, że na ratunek płótna jest już za późno. Z kościoła wydobywał się ciemny dym, od ołtarza buchał ogień, a z sufitu sypał się gruz. Strażacy szykowali się do ewakuacji.
Kapitan Trematore zawołał do kolegów, że potrzebuje ich asekuracji. Wszedł do Kaplicy Guariniego, a oni zwrócili węże z wodą na ścianę ognia, która buchała tuż obok niego. Miał z sobą „szczęki życia” służące do ratowania ludzi uwięzionych w autach na skutek wypadku. Szkło gabloty nie poddawało się jednak, gdyż było skonstruowane tak, aby przetrwać nawet wybuch bomby.
Dym zatykał strażakowi oddech, a gorąco odbierało mu siły. Obok niego gruchnął o posadzkę kawał marmuru, który oderwał się od sufitu. Trematore ze strachem spojrzał w górę i stwierdził, że dach grozi zawaleniem. Na szczęście niedawno w kaplicy Guariniego prowadzono prace restauracyjne, po których zostało rusztowanie. Teraz chroniło go przed gruzem, choć nie zdałoby się na wiele, gdyby z góry spadł kawał marmuru o wadze człowieka.
Doświadczenie podpowiadało mu, że zginie, jeśli wkrótce nie wyjdzie z wnętrza kościoła, a był potrzebny swej rodzinie, gdyż w domu czekała na niego żona i dwójka dzieci. Zamierzał się wycofać, gdy w głowie usłyszał głos: „Uratuj płótno!”. Nigdy wcześniej mu się coś takiego nie przydarzyło. Nie wiedział, jak zareagować ani jak uratować Całun. Wtedy usłyszał: „Weź młot”.
Trematore sięgnął po leżący w pobliżu pięciokilowy strażacki młot. Wątpił, czy coś nim wskóra, skoro zawiodły nawet „szczęki życia”, ale rąbnął z całej siły w gablotę. Przez jego ciało przeszedł wstrząs od uderzenia, który niemal sparaliżował mu dłonie i ramiona, ale pancerne szkło o grubości 4 cm ani nie drgnęło.
Pot lał się ze strażaka strumieniami, nie tylko pod wpływem żaru, ale i strachu o życie. Gryzący dym zatykał mu nos i gardło. Z dachu sypały się coraz większe kawałki gruzu. Przed oczami stanęła mu żona i dzieci. Pomyślał z żalem: „Przyjdzie mi dzisiaj umrzeć”. Wtedy usłyszał jeszcze raz ten sam głos: „Nie bój się. Uderz ponownie”.
Wtedy stało się coś dziwnego. Poczuł moc i przestał się bać o swoje życie. Zawołał do kolegów, aby wytrwali z nim jeszcze trochę, bo zamierza rozbić szkło młotem. Strażacy, mimo że stali dalej, też ryzykowali życiem, bo gdyby dach runął, pogrzebałby ich wszystkich. Kierowali strumień wody na ścianę ognia, polewając również swojego kapitana, aby wyrwać dla niego z ognia jeszcze kilka minut.
Trematore uderzył z całej siły w szkło. I jeszcze raz, i jeszcze raz. Po kilku potężnych ciosach, od których drżały wszystkie jego kości, szkło zaczęło pękać warstwa po warstwie, aż wybił dziurę w gablocie. Nie bacząc na poszarpane krawędzie, sięgnął do środka i wyciągnął srebrny relikwiarz, w którym spoczywało płótno pokryte krwią i niezwykłym wizerunkiem.
Wychodząc z katedry nie czuł ciężaru relikwiarza. Z lewej i prawej strony spadały na posadzkę kawały gruzu, ale jemu wydawało się, że płynie w powietrzu, jakby niesiony na skrzydłach. Zbiegł z relikwiarzem w dół schodów katedry, przed którą przywitały go oklaskami tysiące ludzi, którzy w międzyczasie zebrali się przed nią.
Mario Trematore zdążył jeszcze przekazać relikwiarz jednemu ze swoich kolegów, po czym upadł bez przytomności. Spędził kilka tygodni w szpitalu, zanim wyleczył wszystkie obrażenia, ale długo jeszcze czuł w swoich kościach wstrząsy od uderzeń młota. Wyznał, że to wydarzenie zmieniło jego życie, przybliżając go do Jezusa Chrystusa.
Przyczyn pożaru nie stwierdzono jednoznacznie, ale w pobliżu katedry znaleziono pusty pojemnik po benzynie. Data pożaru sugeruje podpalenie, gdyż wybuchł wieczorem w piątek 11 kwietnia 1997 roku. Wcześniej miało miejsce kilka nieudanych prób spalenia katedry z Całunem, które także przypadały w dzień śmierci krzyżowej Jezusa Chrystusa.
Czy pożar miał jakiś związek z nadanym tego dnia programem telewizyjnym, w którym wystąpił prof. Avinoam Danin? Biolog z Uniwersytetu Hebrajskiego ogłosił rezultaty swoich badań, z których wynikało, że Całun pochodzi z okolic Jerozolimy. Dowodzi tego obecny na nim pyłek kwiatów rosnących tylko w Judei i kwitnących w porze roku, która koresponduje z ukrzyżowaniem Jezusa. Słowa tego żydowskiego uczonego zakwestionowały tezę o średniowiecznym pochodzeniu Całunu.
Pożar w 1997 roku był drugim, który dotknął katedrę, ale nie spalił płótna z wizerunkiem. Kilkaset lat wcześniej, 4 grudnia 1532 roku, wyniósł z płonącego kościoła w Chambéry odważny kowal Guglielmo Pussod. Rozbił kraty i wydobył płótno z niszy nad ołtarzem, nie bacząc na żar, który był już tak wielki, że zaczął się topić srebrny relikwiarz, w którym przechowywano Całun.
Całun był wtedy złożony, dlatego krople stopionego srebra przepaliły materiał na zgięciu wszystkich warstw, a woda, którą go polano pozostawiła na płótnie trwałe ślady, ale nie po farbie, gdyż wizerunek całunowy nie jest dziełem malarza. W 2005 roku Severino Poletto, arcybiskup Turynu pokazał światu ognioodporny relikwiarz, w którym od tego czasu spoczywa Całun w turyńskiej katedrze św. Jana.
Jak Całun trafił do Turynu? Jego losy mogą posłużyć za fabułę filmu z Indianą Jonesem. W czasach apostolskich trafił z Jerozolimy do Edessy, gdzie przepadł w I wieku. Odnalazł się w 525 roku w schowku w nad bramą tego miasta, po czym w 944 roku trafił z Edessy do stolicy Bizancjum, skąd krzyżowcy zabrali go w 1204 roku do Aten. Od 1355 roku zaczęto wystawiać Całun publicznie w kolegiacie w Lirey, zanim trafił do Chambéry i Turynu.
To, gdzie trzymano Całun przez około sto lat przed 1355 rokiem pozostaje zagadką. Czy w tym okresie ukrywali go templariusze?SKARB TEMPLARIUSZY
ŚWIĄTYNNICY
Pierwszym wielkim mistrzem zakonu templariuszy był Hugo z Payens (1070-1136). Urodził się w pobliżu Troyes, skąd pochodził także autor pierwszego poematu o Graalu. W Troyes była później komandoria templariuszy, a niedaleko w Lirey zaczęto wystawiać publicznie Całun od 1355 roku1.
W czasie pierwszej wyprawy krzyżowej Hugo założył nowy zakon z ośmioma rycerzami, którzy byli z nim spokrewnieni. Na kwaterę wybrali za zgodą króla Baldwina teren dawnej świątyni Bożej w Jerozolimie. Po łacinie świątynia to _templum_, stąd nazwa templariusze, czyli „świątynnicy”.
Ich zakon dzielił się na trzy prowincje zamorskie oraz na prowincje europejskie, z których największa była francuska w Paryżu. Na czele każdej prowincji stał komandor, zwany też preceptorem. Komandorzy podlegali wielkiemu mistrzowi. W skład zakonu wchodzili bracia rycerze, bracia służebni, którzy pełnili funkcje giermków i żołnierzy, a także kapelani oraz rzemieślnicy.
Na znak braterstwa jedli posiłki po dwóch z jednej misy, a pieczęć ich zakonu wyobrażała dwóch rycerzy na jednym koniu. Sypiali w ubraniu dla większej wstrzemięźliwości oraz gotowości do boju. Nie używali wulgarnych słów ani nie brali udziału w sprośnych zabawach. Z ich zakonu usuwano za plotkowanie, narzekanie, kłamstwo, kradzież, sodomię, bezbożność, herezję, a także za zabicie chrześcijanina.
Mottem zakonu templariuszy były biblijne słowa: „Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę” (łac. _Non nobis Domine, non nobis, sed nomini tuo da gloriam_ (Ps 115:1).Templariusze nosili brody, a na płaszczach czerwony krzyż jako symbol męczeństwa Chrystusa, za którego rycerzy się uważali. W czasie otrzęsin przy wejściu do zakonu, kandydat musiał przejść przez próbę zaparcia się Chrystusa, która miała pomóc wytrzymać tortury i nie wyrzec się wiary w niewoli.
Rycerze z Zakonu Świątyni stanowili elitarne wojsko. Ich wyszkolenie i brawura były legendarne. Dziś można by je porównać z takimi jednostkami jak amerykańska Delta Force czy polski Grom. W czasie bitwy wybierali pozycję, która była najbardziej narażona na atak. Nigdy nie cofali się przed wrogiem. Nie było przypadku, aby uciekli z pola bitwy.
W 1291 roku, gdy muzułmanie odbili ostatni bastion krzyżowców w Akce, a zakony krzyżowe straciły rację bytu. Zakon templariuszy ostał się, dzięki sieci gospodarstw we Francji, Włoszech, Anglii, Portugalii i Hiszpanii. W Polsce templariusze również mieli swoje komandorie, zwłaszcza w Wielkopolsce i na Śląsku2. Prowadzili hodowlę, młyny i gospodarstwa rolne. Uchodzili za mistrzów budownictwa, stawiając zamki, kościoły i okazałe gotyckie katedry. Zakładali gospodarstwa rolne. Sprowadzili do Europy nowe warzywa, w tym marchewkę.
Pieczęć rycerzy Chrystusa.
Znali się na medycynie, górnictwie i nawigacji morskiej3. Ich zakon posiadał własną flotę. Istnieją poszlaki, że statki templariuszy docierały do Ameryki, gdzie zajmowali się pozyskiwaniem metali4. Według nowszych badań Krzysztof Kolumb korzystał z map templariuszy w czasie swoich morskich wypraw5.
Twierdze templariuszy były tak silne i bezpieczne, że możnowładcy deponowali w nich swoje kosztowności, a królowie trzymali w nich koronne klejnoty i powierzali ich zakonowi prowadzenie finansów. Templariusze byli znani z uczciwości. Jeśli ktoś zawierał finansową transakcję, to ich obecność i pieczęć zakonu templariuszy uważano za najlepszą rękojmię. Muzułmanie nie chcieli prowadzić negocjacji z krzyżowcami, jeśli warunków nie gwarantowali templariusze.
Zakon Świątyni zastosował wiele innowacji w dziedzinie finansów. Templariusze zastosowali system czeków podróżnych, dzięki którym pielgrzymi i kupcy nie musieli wozić z sobą kufrów ze złotem i srebrem. W dowolnej komandorii mogli wpłacić i wypłacić pieniądze, jak w banku. Wpłacający otrzymywał zaszyfrowany weksel, który mógł wymienić w dowolnej komandorii, gdzie wiedziano jak odcyfrować jego treść. Chroniło to majątek podróżnych przed rabusiami i piratami.
Indywidualnie templariusze ślubowali ubóstwo, ale jako zakon mogli gromadzić dobra. Zakaz lichwy, wydany przez kościół, obchodzili pożyczając pieniądze pod zastaw ziemi. Otrzymywali darowizny od możnowładców, którzy wspierali ich ideały i działalność, albo zawdzięczali im życie. Bolesław II Rogatka, syn Henryka Pobożnego (księcia śląskiego, krakowskiego i wielkopolskiego), przekazał im swój zamek w Bolkowie w podziękowaniu za uratowanie mu życia przez templariuszy podczas bitwy z Mongołami pod Legnicą w 1241 roku.
Krzyżowcy przywieźli ze Wschodu grę, która jest bitwą dwóch królestw na czarnobiałych polach, aż do śmierci króla, którą kończy zawołanie Szakh Mat! Po persku znaczy to „Król nie żyje!”, stąd nazwa tej gry: szachy.
Zakon templariuszy, dzięki swemu ogromnemu bogactwu, powiązaniom z papiestwem oraz europejskimi dworami, wydawał się poza wszelką jurysdykcją. Paradoksalnie jego trzy główne atuty, a mianowicie: potęga, bogactwo i sekretność – przyczyniły się do jego likwidacji w 1307 roku z inicjatywy pazernego króla Francji.
KASATA ZAKONU
Filip IV Piękny (1285-1314) był ambitnym monarchą, który nie cofał się przed polityczną zbrodnią. Po śmierci papieża Bonifacego VIII, do której przyczynili się jego ludzie, Filip wykorzystał wpływ francuskich kardynałów w Rzymie, aby wybrać na papieża Bertranda de Gota, arcybiskupa Bordeaux. Ten przyrzekł mu za to dziesięć procent podatku od dochodów duchowieństwa francuskiego, a po cichu także zgodę na kasatę zakonu templariuszy.
Bertrand de Got, który jako papież przybrał imię Klemensa V, podobnie jak wielu ówczesnych papieży bez skrupułów wynosił na kardynałów członków swej rodziny, a zasoby papieskiego skarbca trwonił na kochanki i hulanki. Uległ królowi Francji w sprawie likwidacji zakonu templariuszy, a także przeniesienia siedziby papiestwa do francuskiego Awinionu.
Po upadku Królestwa Jerozolimskiego templariusze obrali na swoje centrum Cypr, ale marzyło im się własne państwo w Langwedocji, gdzie mieli duże wpływy. Langwedocja podlegała koronie francuskiej. Filip IV był wytrawnym politykiem. Zdawał sobie sprawę, że templariusze, mimo niewielkiej liczby, stanowiliby wielkie zagrożenie, gdyż w Europie nie było lepiej wyszkolonego i zaprawionego w walce wojska, a także niewielu mogło im się równać w gospodarowaniu pieniędzmi i dobytkiem.
Filip IV miał kilka powodów do kasaty zakonu templariuszy. Po pierwsze, miał u nich duży dług, którego nie zamierzał spłacić. Po drugie, nie przyjęli go jako honorowego członka zakonu. Po trzecie, gdy w 1306 roku schronił się przed napierającą tłuszczą do ich komandorii w Paryżu, zobaczył zasobność skarbca templariuszy, a pilnie potrzebował gotówki na wojnę z Anglią, mimo że wcześniej skonfiskował mienie Żydów.
Za pretekst, aby sięgnąć po dobra templariuszy, król Francji wykorzystał uprzedzenia podsycane przeciwko nim przez inkwizycję. Inkwizytorzy sami nie mogli dobrać się do templariuszy, gdyż ich zakon podlegał bezpośrednio papieżowi. Posądzali ich o kult diabła, jako że po Europie krążyła pogłoska, że templariusze czczą w sekrecie głowę Behemota, która była brodata i miała długie włosy, dlatego oni sami nosili brody i dłuższe włosy, co było niezgodne z ówczesną modą.
Niedługo przed rozwiązaniem Zakonu Świątyni jego ostatni wielki mistrz, Jakub de Molay (1293-1314), przywiózł z Cypru do Paryża skarbiec templariuszy, pod którym uginało się sześć koni. Miał nadzieję, że papież przychyli się do ich planu ponownego podboju Ziemi Świętej. Klemens V łudził go tym i „tuczył na rzeź”, aby kosztem skarbu templariuszy spłacić Filipowi IV dług wdzięczności za to, że pomógł w jego wyborze na papieża.
Kuria papieska podejrzewała templariuszy, że sympatyzują z poglądami katarów, których ruch był popularny w Langwedocji, gdzie ich zakon chciał utworzyć swe państwo. Katarzy odrzucali autorytet papiestwa uważając, że papieże wypełnili biblijne proroctwa o antychryście, ponieważ odeszli od przykładu Jezusa i prowadzą Kościół w odstępstwo. Krytykowali symonię, nepotyzm, zaangażowanie w politykę i brak wrażliwości u zwierzchników i duchownych Kościoła, którzy wiedli wystawne i nierzadko niemoralne życie, okazując obojętność ludziom ubogim. Ich nazwa pochodziła od słowa „czyści” (gr. _katharoi_). Katarzy naśladowali Jezusa i Jego apostołów żyjąc uczciwie i powściągliwie. Pomagali bliźnim i dzielili się z ubogimi, co przyczyniło się do popularności ich ruchu, raczej niż nauki katarskie, które były skażone gnostyckim dualizmem.
W 1209 roku papież Innocenty III ogłosił krucjatę przeciwko katarom w Langwedocji. Armia krzyżowców stanęła pod murami Béziers, gdzie katarzy, katolicy i Żydzi od lat mieszkali z sobą w zgodzie. Arnaud Amaury, legat papieski i opat zakonu cystersów, zażądał od mieszkańców tego miasta, aby wydali katarów, o ile chcą uniknąć zagłady. Odmówili. Wówczas kazał przypuścić atak na miasto. Krzyżowcy zapytali papieskiego legata jak mają odróżnić katolików od katarów, na co odpowiedział: „Zabijcie wszystkich! Bóg pozna, którzy są Jego” (_Caedite eos! Novit enim Dominus qui sunt eius_)6.
W Béziers zginęło dwadzieścia tysięcy ludzi, w tym siedem tysięcy kobiet i dzieci szukających schronienia we wnętrzu kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie wyrżnięto ich w pień razem z duchownymi, którzy właśnie odprawiali tam mszę. Miasto podpalono, co obróciło się przeciwko krzyżowcom. Od żaru rozgorzały ich hełmy, kolczugi i zbroje. Oślepieni dymem krzyżowcy pognali w stronę mostu, tratując się nawzajem. Most zawalił się pod ich ciężarem i pogrzebał mnóstwo z nich.
Współcześni „wybielacze” ciemnej historii Kościoła kwestionują czy legat papieski wypowiedział wyżej cytowane słowa, ponieważ mnich Cezary z Heisterbach zapisał je kilkadziesiąt lat po tym wydarzeniu. O jego rzetelności świadczą słowa samego legata papieskiego, który następnego dnia po masakrze w Béziers napisał do papieża: „Dzisiaj, Wasza Świątobliwość, dwadzieścia tysięcy mieszkańców wydano mieczowi, niezależnie od posady, wieku czy płci”7.
Templariusze nie wzięli udziału w krucjacie przeciwko mieszkańcom Langwedocji. Wytłumaczyli się tym, że reguła ich zakonu zabrania im walki z chrześcijanami. Później im to wypominano, gdy ich zakon padł ofiarą prześladowań. Wielki mistrz Jakub de Molay coś przeczuwał w wyniku swej audiencji u Klemensa V, bo zwołał zgromadzenie kapituły, które uradziło rozesłać do wszystkich komandorów zalecenie, aby bracia nie rozmawiali z nikim o sekretnych praktykach zakonu i odradzali nowym kandydatom wstępować w jego szeregi, a lękliwym z braci go opuścić.
Przygotowania do kasacji zakonu templariuszy były już w toku, ale szukano pretekstu, aby je usprawiedliwić. Wykorzystano byłego templariusza o imieniu Nosso de Florentino, który został wykluczony z tego zakonu za przestępczość i bezbożność8. W Tuluzie wsadzono go do celi z człowiekiem, niby to skazanym na śmierć, a faktycznie podstawionym. Oczekiwano, że Nosso opowie podstawionemu współwięźniowi o bluźnierczych praktykach, jakich dopuszczają się templariusze. Podstawiony więzień zażądał posłuchania u naczelnika więzienia, któremu wyznał to, co rzekomo usłyszał od byłego templariusza. Obu ich zwolniono9.
Wspomniane zeznanie trafiło do króla Francji, a od niego do papieża. Na jego podstawie król Filip IV zażądał, aby inkwizycja wszczęła oficjalne dochodzenie przeciwko Zakonowi Świątyni. Wyznanie posłużyło inkwizycji do ułożenia listy zarzutów skierowanych przeciwko templariuszom, a francuskiemu królowi dało pretekst do skasowania ich zakonu w kolaboracji z papieżem.
Kasata zakonu była złożoną operacją, którą król musiał przeprowadzić w sekrecie, aby zaskoczyć templariuszy, gdyż ich wyszkolenie zbrojne górowało nad jego wojskiem. Logistyka takiej akcji wymagała dyskretnego przygotowania więzień i łańcuchów dla kilkunastu tysięcy osób. Ludzie króla mieli w tym już nieco wprawy, bo 22 lipca 1306 roku przeprowadzili podobną operację przeciwko Żydom, których wygnano z Francji z pustymi rękami. Ich gotówka trafiła do skarbca królewskiego, a dobytek sprzedano na aukcjach. Filip IV, jako nowy właściciel ich mienia, anulował wszystkie długi Żydów, ale jeśli ktoś był coś winien Żydowi, musiał to zwrócić królowi!
Jakub de Molay nie podjął kroków defensywnych może dlatego, że zbyt ufał papieżowi. Filip Piękny dodatkowo uśpił jego czujność zaproszeniem na pogrzeb żony swego brata Karola Walezjusza. Wielki mistrz niósł kir księżnej z najwyższymi dostojnikami państwa. Pogrzeb ten odbył się 12 października 1307 roku w przededniu kasaty zakonu. Podczas gdy Jakub de Molay szedł z królem za trumną, dowódcy wojskowi w całym państwie otrzymali zalakowane koperty z królewską pieczęcią, które mieli otworzyć następnego dnia o świcie i od razu wykonać zawarty w nich rozkaz.
W piątek 13 października 1307 roku o świcie aresztowano wszystkich templariuszy we Francji i zarekwirowano ich mienie. To od tej daty pochodzi przesąd o feralnym piątku trzynastego dnia miesiąca. Templariusze nie stawiali zbrojnego oporu, ponieważ dopóki istniał ich zakon, obowiązywała ich jego reguła, która zabraniała walki z chrześcijanami.
W RĘKACH INKWIZYCJI
22 listopada 1307 roku, papież Klemens V wydał bullę _Pastoralis praeeminentiae_, w której nakazał aresztować templariuszy pod zarzutem herezji. W ten sposób akcja przeciwko nim objęła także inne państwa europejskie, które były lojalne wobec papiestwa.
Na ulice wyległy tabuny zakonników i duchownych, aby siać reżimową propagandę. W kazaniach oskarżali templariuszy o sprzedanie Ziemi Świętej muzułmanom, gotowanie ciał niemowląt, palenie swoich zmarłych i mieszanie ich prochów z pokarmami i napojami serwowanymi w ich komandoriach, a także o sodomię, czary, zapieranie się wiary i spluwanie na krzyż, a przede wszystkim o kult brodatego oblicza Behemota10.
W związku z zarzutem herezji i bałwochwalstwa templariuszy traktowano tak jak heretyków. Skuci trafili do lodowatych więzień, gdzie zakładano im metalowe obroże i przykuwano do muru łańcuchem. Taki łańcuch skracano, aby wymusić na więźniu pozycję klęczącą lub podwieszano do niego ciężary, aby utrudnić stanie.
Więzienia były bez okien. Zimą panował tam mróz, latem upał, a przez cały rok zaduch. Za ubikację służyło zagłębienie w podłodze, którym nieczystości spływały pod niewielkim kątem do niżej położonej celi, do której inkwizytorzy wtrącali więźnia, którego chcieli szczególnie upokorzyć. Taki nieszczęśnik stał, siedział lub klęczał przykuty do ściany w jamie, do której spływał mocz, odchody, krew i wymiociny pozostałych więźniów11.
Templariusze jako zakonnicy podlegający bezpośrednio papiestwu, nie powinni być torturowani, ale byli, tak jak inni oskarżeni o herezję, którzy nie przyznawali się od razu do winy. Po dwunastu dniach uwięzienia wciąż nie przyznawali się do zarzutów o herezję. Wówczas przekazano ich w ręce dominikanów, których zakon specjalizował się w torturowaniu innowierców12.
Krzesło do przesłuchań, na którym sadzano człowieka nago, wiążąc mu ręce i przykręcając nogi dybami, aby metalowe kolce krzesła mocniej wbijały się w ciało. Pod jego metalowym siedzeniem rozpalano ogień.
Inkwizytorzy czasem torturowali więźniów na oczach tych, którzy oczekiwali na swoją kolej, aby złamać ich wolę i skłonić do szybszego wyznania tego, o co ich oskarżano. Tortury były tak pomyślane, aby zadać maksimum bólu, ale nie doprowadzić do zgonu, gdyż śmierć uniemożliwiłaby uzyskanie zeznania, które było celem tortur. Większość przyznawała się do zarzucanych im przewinień, aby skrócić swoje męczarnie.
Wśród uwięzionych templariuszy byli starzy i młodzi, rycerze zaprawieni w boju, ale także duchowni i rzemieślnicy, a więc ludzie o różnej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. W ciągu pierwszych dni w samym Paryżu tortury spowodowały śmierć trzydziestu sześciu braci13. Wielu straciło nogi, gdyż inkwizytorzy smarowali im stopy tłuszczem, po czym smażyli je na wolnym ogniu. Bernard de Vado stracił kości stóp, które odpadły od jego spalonych nóg, gdy go prowadzono14.
Widelec heretyka, który wbijał się w pierś i podbródek, uniemożliwiając mowę i ruch głową.
Dominikanie jako zakonnicy musieli przestrzegać zasady „Kościół krwi nie przelewa”, dlatego w to miejsce stosowali narzędzia zadające ból bez przelewania krwi. Należały do nich szczypce rozpalone w ogniu, które wyrywały kawałki ciała, a zarazem kauteryzowały ranę; imadło miażdżące paznokcie i palce; koło do łamania kości; drabina, na której rozciągano człowieka, aby przypalać pochodnią najwrażliwsze części jego ciała. Za łagodniejsze tortury uważano wyrywanie paznokci, zębów i języków.
Wiele narzędzi tortur stosowanych przez inkwizycję można jeszcze dziś zobaczyć w muzeach. Najwięcej widziałem w Muzeum Tortur przy Moście Karola w Pradze, w Museo de la Tortura w hiszpańskim mieście Santillana del Mar, a także w Museo de la Santa Inquisición w Limie w Peru. Warto je obejrzeć, bo ten, kto nie zna tragicznych wydarzeń z historii ludzkości skazuje się, aby je ponownie przeżyć.
Drabina do wykręcania ramion w stawach. Rycina pokazuje miejsca najbardziej wrażliwe na przypalanie.PRZYPISY KOŃCOWE
1 Alessandro Piana, _The ‘Missing Years’ of the Shroud_, „BSTS Newsletter”, 2007, s. 9-31.
2 Andrzej Zieliński, _Tajemnice polskich templariuszy_, s. 9.
3 Tim Wallace-Murphy, Marilyn Hopkins, _Rosslyn_, s. 101.
4 Ibid., s. 99.
5 Andrzej Zieliński, _Tajemnice polskich templariuszy_, s. 71.
6 Caesarius of Heisterbach, _Caesarius Heiserbacencis monachi ordinis Cisterciensis, Dialogus miraculorum_, Josephus Strange, red. t. 2, s. 296-298.
7 _Patrologia Latinae cursus completus_, t. 216, kol. 139.
8 Charles G. Addison, _The History of the Knights Templars_, s. 200.
9 John J. Robinson, _Born in Blood_, s. 130.
10 Jules Michelet, _Le procès des Templiers_, t. 1, s. 89-96.
11 John J. Robinson, _Born in Blood_, s. 134.
12 Charles G. Addison, _The History of the Knights Templars_, s. 204.
13 John J. Robinson, _Born in Blood_, s. 133.
14 Charles G. Addison, _The History of the Knights Templars_, s. 204-205; John J. Robinson, _Born in Blood_, s. 135.
15 Barbara Frale, _The Chinon chart. Papal absolution to the last Templar, Master Jacques de Molay_, „Journal of Medieval History”, nr 30/2, kwiecień 2004, s. 109-134.
16 John J. Robinson, _Born in Blood_, s. 139.
17 Malcolm Barber, _The Trial of the Templars_, s. 101.
18 Desmond Seward, _The Monks of War_, s. 212-213.
19 Świadkiem tego był William Nangis, co potwierdził Gotfryd z Paryża, cyt. w: Malcolm Barber, _The Trial of the Templars_, s. 357; Ferretto z Vicenzy, _Historia rerum in Italia gestarum ab anno 1250 as annum usque 1318’_, w: Malcolm Barber, _The New Knighthood: A History of the Order of the Temple_, s. 314-315.
20 _New World Encyclopedia_, s.v. „Clement V”, w: https://www.newworldencyclopedia.org/entry/Clement_V.
21 Heinrich Finke, _Papsttum und Untergang des Templerordens_, t. 2, s. 337-339.
22 Malcolm Barber, _The Trial of the Templars_, s. 101.
23 Andrew Sinclair, _The Sword and the Grail_, s. 42.
24 John J. Robinson, _Born in Blood_, s. 147.
25 Michael Albany, _The Forgotten Monarchy of Scotland_, s. 64-65.
26 Peter Reese, _Bannockburn_, s. 176.
27 Ronald McNair Scott, _Robert the Bruce King of Scots_, s. 158.
28 Andrew Sinclair, _The Sword and the Grail_, s. 46; Ronald McNair Scott, _Robert the Bruce King of Scots_, s. 159;
29 _Donaldson’s Guide to Rosslyn Chapel_ z 1862 roku.
30 _Miszna_, Moed, Szekalim, 6:1.
31 _Dello scoprimento dell’ isole Frislanda, Eslanda, Engrouelanda, Estotilanda e Icaria fatto sotto il Polo artico da’ due fratelli Zeni, M. Nicolo il K. e M. Antonio_, 1558.
32 Robert D. Johnston, _Numbers in the Bible_, s. 75.
33 Tim Wallace-Murphy, Marilyn Hopkins. _Templars in America: From the Crusades to the New World_, s. 31.
34 Keith Laidler, _The Divine Deception_, s. 49.