Nie-pieskie życie Kulki. A non-dog's life of Kulka - ebook
Nie-pieskie życie Kulki. A non-dog's life of Kulka - ebook
Książka dwujęzyczna – z jednej strony czytasz po polsku, z drugiej po angielsku.
Wszystko wskazywało na to, że Kulka nigdy się nie urodzi. Bezduszni właściciele jej mamy postanawiają pozbyć się bernardynki oczekującej potomstwa. Pod osłoną ponurego jesiennego wieczoru wywożą ją w głąb lasu i tam bezradną porzucają. Resztką sił bohaterska mama rodzi swoje maleństwo, przypłacając to życiem. Kolejny cud dokonuje się w życiu Kulki, gdy nieoczekiwanie zostaje przygarnięta przez Harolda do jego lisiej rodziny. I tak oto nasza bohaterka dorasta wśród leśnych zwierząt, otoczona ich niezwykłą troską i życzliwością. Będąc jednak psem, instynktownie tęskni za ludźmi i niemal podświadomie poszukuje ich towarzystwa. Czy spełni się jej skryte marzenie, aby zamieszkać wśród nich? Czy jej wytrwałość i dobroć zostaną wynagrodzone? Czyje życie stanie się dzięki niej piękniejsze?
It seemed that Kulka would never be born. The soulless owners of her mother decide to get rid of their St. Bernard, who was expecting offspring. In the dead of a bleak autumn evening, they drive their pet off into the forest where they leave her powerless. With her last breath, the heroic mother gives birth to her little one, but it comes at cost of her own life. Yet another miracle takes place in Kulka’s life when she is unexpectedly taken in by Harold to be part of his fox family. And so, our heroine is raised among forest animals, and surrounded by extraordinary care and kindness. But since Kulka is still a dog, she longs for people and seeks their company almost unconsciously. Will her secret dream to live among them come true? Will her perseverance and kindness be rewarded? Whose life will she make more beautiful?
Kategoria: | Dla dzieci |
Język: | Angielski |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67139-80-9 |
Rozmiar pliku: | 16 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TAK PRZYSZŁAM NA ŚWIAT
Kulka
Przyszłam na świat w dość dziwnych okolicznościach. To była późna jesień. Pogoda była wyjątkowo brzydka. Plucha, ostry wiatr i bardzo zimno, nawet jak na tę porę roku. Moja mama błąkała się od śmietnika do śmietnika, nieustannie poszukując czegoś, co nadawałoby się do jedzenia, jednocześnie rozglądając się nerwowo za jakimś spokojnym miejscem, w którym mogłaby mnie urodzić. To było dla niej jak jakiś zły sen, jak koszmar, który najwyraźniej okazał się brutalną rzeczywistością.
Pamiętała wszystko doskonale. Jeszcze kilka dni temu mieszkała sobie beztrosko w komfortowych warunkach. Miała nawet swoją budę i regularnie dostawała obfite posiłki. Jej jedynym obowiązkiem było pilnowanie domu i ogrodu właścicieli. Gdy jednak pewnego dnia zauważyli, że podejrzanie przytyła, domyślili się, że spodziewa się potomstwa. Nazajutrz po tym odkryciu zapakowali ją do bagażnika swojej metalicznie połyskującej terenówki i wywieźli w głąb lasu. Tam biedaczkę zostawili. Na pastwę losu.
Przez wiele godzin błąkała się po lesie zdesperowana. W końcu dotarła do pobliskiego miasteczka. Tu śmietniki wyglądały obiecująco. W jednym z nich znalazła resztki pieczonego kurczaka. To pewnie dzięki nim przeżyła i nabrała sił na tyle, aby móc mnie urodzić. Gdyby nie ona, pewnie natychmiast po urodzeniu zamarzłabym na śmierć. Jej czułe matczyne ciepło chroniło mnie w pierwszych dniach życia przed przenikliwym jesiennym chłodem, a ciepłe słodkie mleko, które mogłam ssać z jej piersi, z pewnością ocaliło mnie od śmierci głodowej.
Po kilku dniach mama poważnie zachorowała. Do końca starała się, jak mogła. Karmiła mnie i ogrzewała swoim ciałem. Pamiętam, że bardzo długo leżałam wtulona w jej stopniowo stygnący brzuch, skomląc i zawodząc płaczliwie. W końcu zasnęłam. Najpewniej zakończyłabym wtedy życie razem z nią, gdyby nie to, co wkrótce się wydarzyło.
Obudziłam się w środku lasu, przykryta grubą warstwą liści, szyszek i mchu. Potrafiłam już otworzyć oczy, co pozwoliło mi zobaczyć leżące obok puszyste rude futro. Po chwili wpatrywania się w nie dostrzegłam, że ma ono również głowę i ogromny, imponująco piękny ogon. Wytężając swoją wolę ze wszystkich sił, po kilku nieudanych próbach stanęłam wreszcie na własnych, bardzo jeszcze słabych łapach. W tej samej chwili właściciel rudego futra i reszty obudził się.
– No, wreszcie! Już myślałem, że się nigdy nie obudzisz. Strasznie malutka i słaba jesteś. Musisz teraz dużo jeść, by szybko nabrać sił. Ale nie martw się. Na szczęście Luna, moja żona, karmi właśnie nasze małe i zaraz będziesz mogła do nich dołączyć.
Nie umiałam jeszcze mówić, dlatego tylko cichutko zaskomlałam, wyrażając w ten sposób swoją wdzięczność dla mojego wybawcy i jego żony. Później dowiedziałam się, że ma na imię Harold i w całym lesie słynie ze swojej niezwykłej dobroci oraz nieustannej gotowości do pomagania innym.CHAPTER 1.
HOW I WAS BORN
Kulka
I came into the world under pretty weird circumstances. It was late autumn, and the weather was extremely ugly. It was raining cats and dogs, strong wind was blowing and it was very cold, even for this time of year. My mum was wandering from one dumpster to another, constantly searching for something to eat. All the while she was nervously looking around for some quiet place where she could deliver me. It was like she was in a bad dream, a nightmare that was clearly a brutal reality.
She remembered everything in detail. Just a few days earlier she had been living safe and sound in quite comfortable conditions. She even had her own kennel and was given hearty meals regularly. The only duty she had was to look after the house and garden of her owners. But one day, they noticed that she was gaining weight in a suspicious way, and they realized she was expecting a puppy. The day after this discovery, they packed her into the trunk of their shiny metallic off-road car and drove her away, deep into the forest, where they left the poor thing alone at the mercy of fate.
She strayed desperately in the woods for many hours. Finally, she reached a nearby town, where the dumpsters looked very hopeful. One even welcomed her with roast chicken leftovers. That’s probably how she survived and gained enough strength to give birth to me. If not for her, I would have frozen to death immediately after I was born. Her tender, motherly warmth protected me from the bitter autumn chill during the first days of my life, and the warm sweet milk that I could suck from her breast most certainly saved me from starving to death.
After a few days, she got seriously ill. I think she tried her best till the end. She fed me and warmed me up with her body. I remember lying cuddled in her gradually cooling belly for a long time. I was whining and weeping tearfully. Finally, I fell asleep. I would have most likely ended my life up with my mother’s there and then if not for what happened next.
I woke up in the middle of the woods covered by a thick layer of leaves, cones, and moss. I opened my eyes and saw a fluffy red furball lying beside me. After staring at it for a moment, I noticed that the furball had a head and a huge, impressively beautiful tail. After several unsuccessful attempts, using all my willpower I finally stood on my own but still very weak paws. At the same moment, the owner of the red fur woke up.
“At last! I thought you’d never wake up. You’re terribly tiny and weak … But don’t worry. You have to eat a lot now to regain strength. Luckily, my wife Luna is feeding our little ones and you can join them.”
I wasn’t able to speak yet, so I only whined softly to express my gratitude towards my rescuer and his wife. Only later did I learn that his name was Harold and that he was famous all over the forest for his extraordinary kindness and always helping others.