Niechciejkowo - ebook
Niechciejkowo - ebook
Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co się dzieje z rzeczami, których nikt już nie chce?
Może mają swój świat, w którym są szczęśliwe?
A może w tym drugim świecie są smutne i stęsknione za właścicielem?
„Niechciejkowo” to historia odrzuconego misia. Trafił on do krainy rzeczy porzuconych i chciał wrócić do poprzedniego miejsca, w którym żył.
Jest to również opowieść o nowych przyjaźniach i ciekawej przygodzie, poruszająca w delikatny sposób problematykę szybkiego zastępowania starych przedmiotów nowymi.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67473-77-4 |
Rozmiar pliku: | 9,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Park był nietypowy, ale nie powiem Ci jeszcze, Czytelniku, co było w nim takiego wyjątkowego, bo może za chwilę ktoś rozwiąże tę zagadkę. O! Pewnie zaraz pojawi się jakaś odpowiedź, bo ścieżką przy stawie drepcze szczeniak i za moment przejdzie przez kładkę.
– Hau, hau, jakiś inny zapach czuję… Co to? Skąd to? Wygląda jak zapowiedź jakiejś ciekawej przygody! – Psiak krążył wokół wierzby i z nosem wściubionym w trawę usilnie próbował wywąchać odpowiedź.
Węsząc, natknął się na przeszkodę. Podniósł pyszczek, zobaczył włochatą łapę i odskoczył przestraszony. Pod wierzbą siedział pluszowy miś w kratkę i wpatrywał się w jeden punkt w stawie. Był bardzo smutny i zamyślony.
– Hau, hau, coś ty za jeden? Nie znam cię, więc raczej jesteś nowy. – Szczeniak zbliżył się niepewnie o pół kroku do Kraciastego. Miś patrzył na staw, a w jego oczach kręciły się łezki i spływały na futrzaste policzki. Nawet nie spojrzał na czarnego pieska.
– Hau, hau, widzę, że kolega nie w humorze i jakiejś pomocy potrzebuje. Jestem Pokcio i masz dzisiaj duże szczęście, bo tak się składa, że na tym etapie swojego psiego życia szukam przyjaciół. Mogę rozważyć, żeby być dla ciebie kimś więcej niż tylko tym, który przeszedł obok. – Przyjrzał się misiowi i zmienił zdanie. Może i był dwa razy większy od niego, ale nie wyglądał groźnie. Wyjął chusteczkę i podał ją Kraciastemu.
– Mam przyjaciółkę… – zaczął miś. – Hmm, miałem i ją zgubiłem… Albo ja się zgubiłem… Nie znam tego miejsca! Nie wiem, gdzie jestem, i nie wiem, gdzie jest Zosia. – Miś złapał się łapkami za głowę, pokręcił nią i jeszcze bardziej posmutniał.
– Hau, hau, zagadka! Uwielbiam zagadki! To będzie dobra zabawa. – Piesek wyjął kartkę, ołówek i usiadł przed misiem. W jego głowie pojawił się właśnie pomysł, że zostanie detektywem.
– Hau, hau, to zacznijmy od tego, kogo szukamy… Kim jest Zosia? Kiedy i gdzie widziałeś ją po raz ostatni? – dopytywał piesek. – Jeśli chcesz coś więcej powiedzieć, to śmiało. Wiedz, że to moje pierwsze śledztwo i z podekscytowania mogę niechcący zapomnieć o jakimś istotnym pytaniu. Hmm, żebyś mnie źle nie zrozumiał… Dam sobie radę, bo lubię wyzwania, tylko bądź dla mnie trochę wyrozumiały. – Stukał ołówkiem w kartkę. Czekał, aż miś wyzna cokolwiek, co mógłby zanotować. Chciał mu pokazać, że jest dokładnym detektywem.
– Zosia to moja przyjaciółka, ma sześć lat. Ojej, zaraz, chyba ma więcej… Dostała mnie w prezencie na piąte urodziny, a to było… – Miś się zamyślił. – Hmm, nie pamiętam, jak dawno temu. Cały czas była obok, nie doświadczyłem samotności. Wszędzie mnie ze sobą zabierała, ale tego miejsca nie pamiętam i nie wiem, jak tu trafiłem. Nic nie pamiętam! Nawet swojego imienia… – Miś był przerażony, patrzył na Pokcia i bezradnie rozkładał łapki.
– Hau, hau, Zosia jest człowiekiem? – Pokcio wstał, odwrócił wzrok i łapą drapał ziemię, rysując przy tym pazurkami jakieś niechlujne bazgroły.
– Tak! Zosia to najlepszy człowiek, jakiego poznałem. – W jego oczach na chwilę zagościło ciepło. Gdy o niej mówił, od razu robił się weselszy.
– Hau, hau, wiesz, gdzie jest Niechciejkowo i co to za kraina? – Szczeniak wbił wzrok w misia i ołówkiem drapał się po głowie.
– Pierwszy raz słyszę taką nazwę. To miejsce jest daleko od domu Zosi? – zapytał drżącym głosem.
– Hau, hau, jak by to powiedzieć… Jak się mówi o tym, co jest niezbyt miłe? Lepiej powoli czy bezpośrednio i szybko? – Dreptał, zataczając kółka, drapał się za lewym uchem, wbijał wzrok w ziemię i mamrotał coś do siebie.
– Hau, hau, no dobra, niech będzie szybko. Kraina Niechciejkowo to tszu-tszu-rlu-rlu-tszu-tszu – wyszczekał to tak szybko, że absolutnie nikt by go nie zrozumiał, po czym spojrzał w górę, jakby wzrokiem szukał czegoś na niebie.
– Co? Nic nie zrozumiałem. Możesz powtórzyć? – Miś rozłożył ręce ze zdziwienia, a jego oczy w jednej chwili zrobiły się dwa razy większe.
– Hau, hau, kraina Niechciejkowo to miejsce, gdzie mieszkają istoty i rzeczy porzucone przez ludzi – szepnął i delikatnie objął misia.
– Hau, hau, bo widzisz, jak by ci to powiedzieć… Znudziłeś się swojemu człowiekowi i cię porzucił, dlatego wpadłeś do tej krainy – tłumaczył powoli cichym głosem.
– Co ty wygadujesz?! Zosia jest moją przyjaciółką i nigdy, przenigdy by mnie nie porzuciła! – wykrzyczał oburzony. Stanął przed Pokciem i wymachując łapkami, mruczał coś pod nosem.
– Hau, hau, spokojnie, misiu… Najpierw jest szok, później niedowierzanie, a następnie zaczyna się nowe, radosne życie. Każdy, kto wpada do tej krainy, przechodzi podobną drogę. Jesteś na pierwszym etapie, więc jeśli ci to pomoże, to pokrzycz sobie jeszcze trochę na mnie i może spróbujmy od razu przeskoczyć na etap trzeci. Już ci mówiłem, że mogę być twoim przyjacielem. Nie powinieneś wybrzydzać, bo widzisz, że tłumów teraz przed tobą nie ma. Jestem twoją ostatnią deską ratunku. Możemy się zaprzyjaźnić? – zapytał z nadzieją. Skakał przed misiem i merdał ogonem, ciesząc się, że pewnie jeszcze dzisiaj zyska nowego przyjaciela.
Przez dłuższą chwilę miś dreptał nerwowo pod wierzbą to w jedną, to w drugą stronę. Co jakiś czas się zatrzymywał, opierał łapy na biodrach i wzdychał głośno, fukał coś pod nosem, po czym znów zaczynał chodzić.