Niemcy opętane - ebook
Niemcy opętane - ebook
W wyniku drugiej wojny światowej Niemcy legły w gruzach. Zniszczenia dotyczyły nie tylko - a nawet nie przede wszystkim - materialnej sfery życia. Trwalsza od unicestwienia miast, dotkliwsza od okupacji i piętna klęski okazała się ruina moralna. W tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku Niemcy były wyrzutkiem świata odpowiedzialnym za niewyobrażalne zbrodnie.
Można odnieść wrażenie, że po grozie Trzeciej Rzeszy, po Holokauście i najkrwawszym, najbardziej destrukcyjnym konflikcie w historii ludzkości irracjonalne obsesje i lęki dosłownie zawładnęły umysłami Niemców. Czarownice i czarownicy rozpełźli się po kraju, mnożyli się uzdrowiciele i cudotwórcy, egzorcyści walczący z nawiedzającymi ludzi demonami, a plotki wieszczące apokalipsę lotem błyskawicy obiegały wsie i miasta.
W tym czasie w fantazjach o czarnej magii kryje się znacznie więcej niż cień powszechnych traum i depresji. Dlaczego właśnie kwestia zła zawładnęła powojenną wyobraźnią Niemców, dlaczego magiczne obsesje i apokaliptyczne wizje eksplodowały właśnie wtedy?
Wsłuchując się uważnie w głosy chorych na duszy i ciele, w historie opowiadane przez duchy, demony i czarownice, Monica Black przedziera się przez barierę przemilczeń i grobową ciszę do jądra Niemiec po drugiej wojnie światowej.
Monica Black wykłada historię na Uniwersytecie Tennessee. Jest autorką książki "Death in Berlin: From Weimar to Divided Germany", która otrzymała prestiżowe nagrody Wiener Library Ernst Fraenkel Prize oraz Hans Rosenberg Prize.
Kategoria: | Reportaże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8234-806-4 |
Rozmiar pliku: | 3,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Frau N. i jej rodzina pochodzili z frankońskiej wioski na południu Niemiec. Ojciec N. znany był jako Braucher, ktoś obdarzony pewnego rodzaju darem uzdrawiania. Choć miejscowi wierzyli w zdolności takich ludzi, to środowiska podobne temu, w jakich obracała się Frau N., podchodziły do nich z nieufnością. Bo przecież ktoś, kto potrafi przepędzić chorobę za pomocą czarów, może ją także sprowadzić? Po tym, jak ojciec N. skonał w cierpieniach, wielu sąsiadów utwierdziło się w przekonaniu, że miał konszachty z nieczystymi siłami, a teraz podejrzenia te skierowały się na jego córkę. Kazano jej nie pchać nosa w cudze sprawy, dodając, że generalnie „płynie pod prąd” i zanadto skłania się ku „lepszemu sortowi”.
Prawdziwe kłopoty Frau N. zaczęły się jednak dopiero wtedy, gdy w wiosce zjawił się Herr C. Przybysz utrzymywał, że posiadł wiedzę o uzdrawianiu i że potrafi wyczytać źródło choroby ze znaków takich jak chlebowe okruchy, węgiel drzewny czy unoszące się na wodzie witki z miotły. Stał się aktywnym członkiem społeczności i zajmował się wszystkim tym, co wymagało zastosowania guseł. Twierdził, że włada magią sympatyczną i słuchają się go siły magnetyczne. Zaczął też rozsiewać plotki na temat N.: ponoć widział przez okno, jak czytała księgę zawierającą zaklęcia i uroki. Z czego wynika, dowodził, że pracuje na rzecz diabła, podczas gdy on działał w imieniu Boga.
Herr C. pił, nie przepracowywał się i zaniedbywał swoją liczną rodzinę. Mieszkańcy wioski nie mieli o nim wysokiego mniemania. Mimo to gdy dwaj chłopi w średnim wieku niespodziewanie zmarli, plotki krążące na temat Frau N. zyskały na intensywności. Podejrzewano, że miała swój udział w tych zgonach. Obarczono ją także winą za nagłą utratę apetytu przez dziecko miejscowego pastora, tak samo jak za śmierć wieprzka. C. zaczął prorokować, że dzieci rodziny, do której należała świnia, również się pochorują i zostaną kalekami. W celu odwrócenia klątwy nakazał matce dostarczyć mocz potomstwa – zamierzał spryskać nim dom N., co miało być środkiem obronnym przeciwko czynionemu przez nią złu. Zapowiedział również, że N. trzykrotnie odwiedzi rodzinę z prośbą o pożyczenie tego czy tamtego, ale pod żadnym pozorem nie wolno niczego jej dawać. Zaznaczył, że kobieta utraci nad nimi wszelką władzę, jeśli tylko wykonają jego instrukcje co do joty.
Rodzina odrzuciła propozycję pomocy, ale nie wyzbyła się obaw. C. z powodzeniem zasiał w społeczności lęk. Najdrobniejsze zdarzenia postrzegano jako efekt działania czarnej magii. Dzieciom nie wolno było skosztować żadnej potrawy przyrządzonej przez Frau N. ani przyjmować od niej prezentów. Jeśli podarowała komuś roślinę doniczkową, wyrywano ją z korzeniami.
Ostatecznie N. nie pozostało nic innego, jak skierować sprawę do sądu. C. uznano za winnego zniesławienia i skazano na krótki pobyt w więzieniu. Nawet jeśli od tej pory nadal szeptano o N., nikt nie ważył się niczego wypowiedzieć na głos1.
* * *
Gdy po raz pierwszy czytałam historię N. i C., miałam wrażenie – przynajmniej dopóki nie dotarłam do zaskakującego finału – że zdarzyła się u zarania nowożytnej Europy. Ale zazgrzytał mi ten niespodziewany zwrot akcji: by położyć kres prześladowaniu i oszczerstwom, Frau N. udaje się do sądu, a oczerniający ją Herr C. zostaje ukarany więzieniem. Taki finał byłby raczej mało prawdopodobny w XVI czy XVII wieku, kiedy to pojedyncze oskarżenie o uprawianie czarów mogło dać organom prawa i duchowieństwu impuls do zakrojonego na szeroką skalę dochodzenia. Podejrzani często wskazywali na torturach kolejne czarownice, co niejednokrotnie kończyło się egzekucjami, na przykład spaleniem na stosie.
Ale ta akurat historia zdarzyła się nie w XVI ani XVII wieku, ale tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej w dopiero co utworzonej Republice Federalnej Niemiec. Można odnieść wrażenie, że po grozie Trzeciej Rzeszy, po Holokauście i najkrwawszym, najbardziej nihilistycznym konflikcie w historii ludzkości czarownice i czarownicy – ludzie, którzy mieli sprzymierzać się ze złem i je uosabiać – dosłownie rozpełźli się po kraju. Mniej więcej od roku 1947 do 1965 „procesy o czary” (jak ochrzciła je prasa) odbywały się na terenie całego państwa, od katolickiej Bawarii na południu po protestancki Szlezwik-Holsztyn na północy, i to nie tylko w wioskach – jak w przypadku Frau N. – ale również w miasteczkach i wielkich miastach.
Na najbardziej podstawowym poziomie oskarżenie o czary w powojennych Niemczech równało się imputowaniu potajemnego czynienia zła, zarzutowi konspirowania w złowrogich celach. Rzeczywiście wydaje się, że od upadku nazizmu właśnie kwestia zła nawiedzała powojenną wyobraźnię i rzeczywistość wielu szarych obywateli, a czarownictwo było tylko jedną z jego manifestacji. W archiwach natknęłam się na dokumenty z opowieściami ludzi, którzy wzywali egzorcystę, bo prześladował ich diabeł. Przeczytałam o szalenie popularnym uzdrowicielu, który utrzymywał, że odróżnia dobrych od opętanych i tych pierwszych leczy, a drugich przepędza. Odszukałam akta sądowe i policyjne na temat kół modlitewnych, których członkowie gromadzili się, by walczyć z nawiedzeniami przez demony. Dowiedziałam się o masowych pielgrzymkach do świętych miejsc w poszukiwaniu duchowego lekarstwa i odkupienia. Pośród gazetowych wycinków odkryłam apokaliptyczne pogłoski wieszczące potępienie niegodziwców i zbawienie niewinnych.
Aby w pełni sobie uświadomić, w jaki sposób czarownictwo i inne rojenia dotyczące zła mogą nam pomóc w zrozumieniu wczesnych Niemiec Zachodnich, musimy odejść od sposobu myślenia, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. W przeciwieństwie do psychozy panującej w XVI i XVII wieku oskarżenia o czary w powojennej Republice Federalnej Niemiec nie dotyczyły spółkowania z diabłem, latania pod nocnym niebem, lewitowania lub upadku z wysokich schodów bez uszczerbku na ciele. Repertuar nie obejmował też sukubów, inkubów i sabatów czarownic2. Historia N. i C., tak jak wiele innych, była raczej powszednia i w dużej mierze odarta z elementów fantastycznych. Choć podobne zarzuty sugerowały uprawianie magii w niecnych celach, u ich podstaw leżały przede wszystkim pospolite podejrzenia, zazdrość i nieufność. Komuś patrzącemu z zewnątrz wydarzenia te mogły się wydawać najbłahszymi z błahych, ale w istocie traktowano je śmiertelnie poważnie, poważnie w sensie egzystencjalnym, odnosiły się bowiem do dobra i zła, do choroby i zdrowia.
Wiara w czarownice, demony i uzdrawianie za pomocą magii nie jest wyłącznie reliktem „przednowoczesnego” świata – statycznym i nieporuszonym, przekazywanym w nienaruszonej formie z pokolenia na pokolenie. Wierzenia te tworzą odrębną kulturę i historie, które zmieniają się z upływem czasu, ale pewne ich cechy powtarzają się niezależnie od epoki i miejsca. Na przykład niemal każdy, kto spędził lata osiemdziesiąte w Stanach Zjednoczonych, będzie pamiętał ogólnokrajową obsesję na punkcie kultów satanistycznych, których uczestnicy podczas rytuałów mieli wykorzystywać seksualnie dzieci. Obsesja ta wprawdzie znacznie się różni w szczegółach od relacjonowanych w niniejszej książce wydarzeń, ale pewne wątki pozostają wspólne: erupcja oskarżeń następowała z reguły pośród osób pozostających w bliskich relacjach – w rodzinach, między opiekunami osób starszych i sąsiadami – i kryły one więcej niż cień nie tylko konfliktów międzyludzkich, ale także kulturowych lęków i depresji. Na tej zasadzie rojenia o czarnej magii jątrzące się w Niemczech po drugiej wojnie światowej mogą pozwolić nam zrozumieć społeczeństwo, które im uległo. Dlaczego strach przed ukrytą wrogością, okaleczeniem duszy i perspektywą kosmicznej kary eksplodował wtedy, kiedy eksplodował? Jak powinniśmy interpretować fakt, że pewne odmiany zła znalazły podatny grunt akurat po upadku nazizmu?
* * *
Każda chwila w czasie zawiera w sobie niewyobrażalnie długi ciąg zmiennych, które w całkowicie nieprzewidywalny sposób wpływają na kierunek i charakter przemian historycznych. Owszem, to truizm, jeśli wziąć pod uwagę, że każda historyczna chwila jest wyjątkowa. Ale okres tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej był wyjątkowy dobitniej. Na wspomnienie tego konfliktu wciąż więźnie nam głos w gardle. Skala katastrofy, jaką nazistowskie Niemcy zgotowały światu, tak obezwładniająca, że opiera się zrozumieniu, przewartościowała wszystko3. Ponieważ wydrwiła zarówno prostą wiedzę, jak i mądrość ekspertów, okazała się antropologicznym wstrząsem – wstrząsem dla ludzkości jako takiej, gdyż podała w wątpliwość elementarną poznawalność świata4. Zademonstrowana podczas tej wojny wynalazczość w sianiu zniszczenia i aktach okrucieństwa obróciła w perzynę to, co w ludzkim zachowaniu powszechnie uważano za oczywiste i pojmowalne, i na dziesięciolecia dostarczyła materiału do badań specjalistom w dziedzinie nauk społecznych5. Same metody, jakimi była prowadzona – ludobójstwo, rzeź cywilów, masowe wywózki ludności, szwadrony śmierci, obozy zagłady, eksperymenty medyczne, zbiorowe gwałty, morzenie głodem jeńców, bombardowania, broń atomowa – zatarły przyjmowane za pewnik różnice nie tylko między wojskowymi a cywilami, domem a linią frontu, ale też między rzeczywistym a niewytłumaczalnym. Bo kto by uwierzył – zanim wpadli na to naziści – że można stworzyć całe kombinaty służące wyłącznie jednemu: produkcji i unicestwianiu zwłok6?
Na początku XX wieku jeszcze nie było samolotów. Niewielu potrafiło sobie wówczas wyobrazić, że za kilka dziesięcioleci całe miasta będą obracane w ruinę z powietrza. Niewielu potrafiło sobie wyobrazić, że za sprawą jednej bomby z miasta może zniknąć wszelkie życie, a ciała mogą wyparować, pozostawiając po sobie tylko upiorne cienie istnień już minionych… albo że, jak w Hiroszimie, ludzie mogą znaleźć się w stanie „ni żywym, ni umarłym”, zupełnie jak „chodzące duchy”7. Fantastyka naukowa stała się naukową rzeczywistością. Karl Jaspers, niemiecki psychiatra, filozof i antynazista, miał nadzieję, że po wojnie nauka odkupi grzechy bomby atomowej i hitlerowskich eksperymentów medycznych, ale nawet on w 1950 roku przyznał, że „kondycja ludzka przez tysiące lat wydawała się stabilna w porównaniu z gwałtownym rozwojem, jaki nastąpił dzięki postępowi w nauce i technice, i teraz prowadzi nas Bóg wie, w jakim kierunku”8.
W pokonanych Niemczech problem poznawania świata był szczególnie ważki. Państwo to nie przetrwało wojny nienaruszone, jeśli przez państwo rozumiemy niezawisłą jednostkę z własnym rządem, administracją, wojskiem, gospodarką narodową, traktatami i porozumieniami handlowymi. Niemcom odebrano nawet prawo emitowania waluty i stawiania znaków drogowych9. Wiele tradycyjnych autorytetów, jak armia, prasa, uniwersytety, placówki medyczne, albo dogłębnie się skompromitowało, albo zlikwidowali je alianci okupujący kraj. Brytyjczycy, Amerykanie, Francuzi i Sowieci podzielili byłe Niemcy na cztery wojskowe strefy okupacyjne. Pierwsi i drudzy połączyli swoje w tak zwaną Bizonię, która oficjalnie zaistniała w roku 1947. W 1949, gdy dołączyli do nich Francuzi, zrodziła się Trizonia, która doczekała się nawet nieoficjalnego hymnu Jesteśmy rodowitymi Trizonezyjczykami (stał się on wielkim przebojem karnawałowym, ponieważ niemiecki hymn narodowy, podobnie jak rząd i armia, został zakazany10). Alianci toczyli intensywne rozmowy na temat całkowitego rozmontowania infrastruktury przemysłowej kraju, zamknięcia kopalń i wyłączenia przemysłu ciężkiego – czyli wszystkiego, co stało za ogromnymi możliwościami aż nadto rozbudowanej armii11. Powszechne odczucie było takie, że Niemcy śmiało mogą zajmować się produkcją zegarków, zabawek i piwa, ale już nie broni.
Nad Niemcami zawisło więc ogólne poczucie nieokreśloności – i to nie tylko dlatego, że ich rząd został zdekapitowany, potężna gospodarka zredukowana do handlu wymiennego, a administracja publiczna niemal zupełnie przeszła pod kontrolę obcych wojsk. Całkowicie zmieniło się także codzienne życie ludzi. Słowa i idee, symbole i formuły powitalne, nawet gesty, którymi obywatele Niemiec jeszcze wczoraj swobodnie się posługiwali, dziś okazały się tabu. Ziemia niemal dosłownie usunęła się wszystkim spod nóg: latem roku 1945 na konferencji w Poczdamie alianci doszli do porozumienia i na nowo wyrysowali mapę Europy, odzierając Niemcy z ich wschodnich terytoriów po Odrę i Nysę Łużycką. W wynikłej z tego zawierusze od 12 do 14 milionów Niemców z różnych części Europy Wschodniej, niekiedy żyjących w społecznościach, które istniały od średniowiecza, uciekło lub zostało wygnanych (czasami nie bez drastycznej przemocy) ze swoich miast i miasteczek i wbrew własnej woli znalazło się w drodze12. Folklorysta Will-Erich Peuckert uciekł z rodzinnego Śląska i stał się uchodźcą. Po tym doświadczeniu – i po upadku swojego kraju – odkrył, że „tradycyjne myślenie przyczynowo-skutkowe” jest już w jego pracy naukowca „niewystarczające”. Zastanawiał się, czy to dlatego, że „nasze imperium legło w gruzach, a my pozostaliśmy skalani pośród ciemności, i jedyne, co się jeszcze liczyło, to zebranie plonów z pól”13.
Miliony poniosły śmierć. Miliony zaginionych przepadły na dobre i nigdy nie powróciły. Miliony tkwiły uwięzione w rozsianych po całym świecie obozach jenieckich. Miliony straciły wszystko dla sprawy, którą – jak mogło się wydawać – wspierali nieliczni czy raczej tylko nieliczni chcieli pamiętać o tym, że ją wspierali. Jak ktoś wspominał: „Nagle musieliśmy przyznać, że wszystko, co robiliśmy – często z niekłamanym entuzjazmem i z poczucia obowiązku – obróciło się wniwecz”14. Klęska, okupacja i straty tylko nasiliły potrzebę uzyskania odpowiedzi. Jaki był powód przegranej? Kogo należało winić?
Alienacja społeczna i destabilizacja dawały się we znaki jeszcze przed zakończeniem wojny. Sporządzony w roku 1945 raport SD (Sicherheitsdienst, organu wywiadowczego Schutzstaffel, czyli SS) wskazywał, że nastroje w kraju są „żałobne, dominują w nich przygnębienie, gorycz i narastająca wściekłość”, zrodzone z „dogłębnego rozczarowania spowodowanego niewłaściwie ulokowanym zaufaniem”. W raporcie zwrócono uwagę, że emocje te najwyraźniej objawiają się „u osób, które w czasie wojny nie doświadczyły niczego poza poświęceniem i ciężką pracą”15. W ostatnich miesiącach starć Niemcy toczyli walki na własnej ziemi nie tylko z wojskami aliantów, ale czasami też między sobą. Co najmniej 300 tysięcy obywateli niemieckich nieżydowskiego pochodzenia zostało skazanych na śmierć za zdradę, dezercję z linii frontu lub sianie defetyzmu. Bywało, że ci, którzy zdecydowali się zbiec z placu boju, kończyli z pętlą i przywieszką z piętnem tchórza na szyi16. Trudno było puścić w niepamięć podobne akty „lokalnej sprawiedliwości”, szczególnie gdy wymierzano ją w niewielkich miejscowościach lub na osiedlach miejskich17.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: mieszkacie już po wojnie w prowincjonalnym miasteczku, a wasz lekarz rodzinny zarekomendował w jej trakcie nazistowskiemu urzędowi, że należy was wysterylizować. Pewnych rachunków nie da się wyrównać, pewnych szkód nie można zrekompensować18. Dzień powszedni wielu ludzi skażony był kłamstwem i zdradą. Podczas bezsennych nocy rozmyślali o tym, co mogło się stać z ich bliskimi, którzy przepadli na wojnie. Niektórzy pamiętali, jak wywożono ich żydowskich sąsiadów, i nawet jeśli wtedy nie w pełni rozumieli, co się właściwie dzieje, później to do nich dotarło. Niektóre rodziny adoptowały dzieci; powiedziano im, że to sieroty z Polski, może z Czechosłowacji. Ale w chwilach słabości bez wątpienia powracało pytanie, kim byli rodzice tych dzieci i co ich spotkało. W czasie wojny na pchlich targach można było kupić dobra skradzione Żydom posłanym na śmierć do Europy Wschodniej: zastawę stołową, książki, palta, meble… Niemcy jedli i pili z porcelany i szkieł należących do ich sąsiadów; nosili też ich ubrania i posilali się przy ich stołach19.
Niemieckie słownictwo słynie z ekspresyjności. Schicksalsgemeinschaft to termin, którym podczas wojny określano grupę ludzi rzekomo zespoloną wspólnymi doświadczeniami. Dziś historycy zgadzają się, że było to przede wszystkim określenie ukute przez nazistowską propagandę20. Po roku 1945 niemieckie społeczeństwo z pewnością nie przejawiało żadnej wspólnoty doświadczeń; dominowały w nim raczej okrutnie zawiedzione zaufanie i rozkład wartości moralnych. W Trzeciej Rzeszy denuncjacja była sposobem na życie. Obywateli zachęcano, by zgłaszali państwu, jeśli tylko czyjaś lojalność wyda im się choćby odrobinę wątpliwa. W efekcie wiele ofiar donosów trafiało do obozów koncentracyjnych i nierzadko w nich umierało21. Gestapo można było nawet powiadomić o przewinieniu z pozoru tak błahym jak słuchanie zagranicznej rozgłośni radiowej. Zarówno zdradzający, jak i zdradzani nie zapominali zbyt szybko takich doświadczeń. Psychiatra Alexander Mitscherlich, który z czasem stanie się jednym z najważniejszych i najbardziej szanowanych krytyków społecznych Republiki Federalnej, opisał chłód, jaki „zdominował relacje między ludźmi” – chłód opierający się próbom zrozumienia. Był „globalny niczym zmiana klimatu”22. W 1949 roku w ramach badania opinii publicznej zadano Niemcom pytanie, czy ludzie z reguły są godni zaufania. Dziewięć osób na dziesięć odpowiedziało, że nie23.
Olbrzymią część naszej wiedzy o świecie zdobywamy z drugiej ręki: od rodziców i przyjaciół, od nauczycieli i z mediów. Dużo informacji przyjmujemy na wiarę. Na przykład, jak stwierdził historyk nauki Steven Shapin, możemy „znać” budowę DNA, chociaż doświadczalnie tej wiedzy nie zweryfikowaliśmy. W takim ujęciu jest ona połączona z zaufaniem. Wiedza o czymś staje się równoznaczna z obdarzaniem zaufaniem innych jako współdoświadczających tej samej rzeczywistości, a także ze zdawaniem się na instytucje dostarczające informacji, które kształtują naszą egzystencję. Społeczeństwo śmiało można nazwać systemem powszechnie dzielonych przekonań o tym, jak funkcjonuje świat, przekonań, które spajają naszą codzienność, które nadają jej ciągłość i sens24. Mimo to zaufanie nigdy nie jest czymś danym, aksjomatycznym, ale czymś uwarunkowanym historycznie, uformowanym na różne sposoby i w rozmaitych okolicznościach25.
W Niemczech po drugiej wojnie światowej nie zawsze udawało się łatwo i ostatecznie zyskać pewność co do najbardziej nawet podstawowych aspektów dnia codziennego. Czarny rynek rządził co najmniej do roku 1948, a sprzedawana na nim żywność często okazywała się oszukana26. Czy to prawdziwa kawa, czy cykoria? Mąka czy skrobia? Niekiedy najzwyklejsze rzeczy nie były tym, czym się wydawały. Jeszcze przez długie lata po kapitulacji puszczano w obieg oficjalne dokumenty, w których odwoływano się do „Rzeszy Niemieckiej” lub których autorzy najwyraźniej nie mieli pewności, czy scedowane na Polskę ziemie nadal są częścią „cesarstwa”27. Z moralnego chaosu rodziło się pragnienie „traktowania faktów, jakby były jedynie opiniami”28. I, jak zauważył pisarz W.G. Sebald, „wiążące w równym stopniu wszystkich milczące porozumienie” sprawiło, że rozmowa o „rzeczywistym stanie moralnej i materialnej ruiny, w jaką popadł kraj”, najzwyczajniej w świecie stała się tabu29.
Toksyczność niektórych podstawowych prawd sprawiała, że trudno było przyjąć je do wiadomości, a co dopiero o nich rozmawiać. Filozof Hans Jonas zbiegł z nazistowskich Niemiec w 1933 roku jeszcze jako młodzieniec, udał się do Palestyny i dołączył do Brygady Żydowskiej. Jego matka pozostała w rodzinnym Mönchengladbach w Nadrenii. Została zamordowana w Auschwitz. W 1945 roku Jonas odwiedził rodzinny dom na Mozartstrasse i zamienił kilka słów z nowym właścicielem. „Jak się miewa pańska matka?” – zapytał mężczyzna. Jonas odpowiedział, że ją zabito. „Zabito? Starszą panią? Któż mógł to zrobić?” – powątpiewał jego rozmówca. „Zginęła w Auschwitz” – wyjaśnił Jonas. „Niemożliwe – odparł właściciel. – Bądźmy poważni, nie można wierzyć we wszystko, co ludzie gadają”. Objął Jonasa ramieniem. „To, co pan opowiada o mordowaniu i komorach gazowych, jest tylko propagandą okrucieństwa”. Wtedy mężczyzna spostrzegł, że Jonas wpatruje się w piękne biurko, które należało do jego ojca. „Chce je pan? Chciałby je pan zabrać?” Zdjęty obrzydzeniem Jonas odpowiedział, że nie, i pospiesznie wyszedł30.
Niektórych doświadczenia wojenne tak przytłoczyły, że nie potrafili myśleć ani odczuwać nawet jak ludzie, którzy je z nimi dzielili. Powieściopisarz Hans Erich Nossack w 1943 roku widział, jak alianci zrzucają bomby zapalające na Hamburg, jego rodzinne miasto. Później odkrył, że „ludzie, którzy mieszkali w jednym domu i jadali przy tym samym stole, oddychali powietrzem całkowicie odrębnych światów (…). Mówili tym samym językiem, ale ich słowa odzwierciedlały skrajnie odmienne rzeczywistości”31. Fred Bogner, bohater powieści Heinricha Bölla z 1953 roku I nie poskarżył się ani jednym słowem, ma trudności z nawiązaniem porozumienia ze znajomymi sprzed wojny i żołnierki. Zdeprymowany własną nędzą i nieumiejętnością powrotu do normalnego życia, porzuca dom, żonę Käte i dzieci. Całymi dniami pije i odwiedza cmentarze, znajdując pocieszenie między martwymi. Chadza na msze żałobne za ludzi, których nawet nie znał. Łatwiej rozmawia mu się z rodzinami zmarłych, które czasami zaproszą go na obiad, niż z większością osób, które zna32.
* * *
Koniec drugiej wojny światowej zastał Niemcy w gruzach. Bomby i pociski artyleryjskie zrównały z ziemią całe miasta, ogromne połacie gruntu ogołocono z drzew potrzebnych na opał, całe partie kraju zostały praktycznie unicestwione. Ale trwalsza od destrukcji fizycznej, dotkliwsza nawet od okupacji i piętna klęski okazała się ruina moralna. Niemcy roku 1945 były wyrzutkiem świata odpowiedzialnym za zbrodnie, których nie dało się objąć wyobraźnią. Mimo to stosunkowo szybko okupowana Trizonia przerodziła się w Republikę Federalną Niemiec czy też Niemcy Zachodnie. Włączono ją do zimnowojennego sojuszu państw Zachodu, na tle Europy wyróżniała się bezkonkurencyjną gospodarką, a jej miasta błyskawicznie odbudowywano, by służyły dostatniemu życiu konsumpcjonistycznie nastawionego społeczeństwa. Historia, w której zdarzenia często toczą się w tempie lodowcowym, niewiele znała podobnie nagłych odmian losu. Ale owa spektakularna transformacja niesie ze sobą pytania równie złożone, jak niepokojące.
Badacze długo przedstawiali dzieje Republiki Federalnej w formie narracji sukcesu33. Nie pomijali leżącego u jej podstaw konserwatyzmu, ale zwracali uwagę na jej stabilność i ustanowienie republiki konstytucyjnej pod rozważnym przywództwem kanclerza Konrada Adenauera. Historycy kładli nacisk na cud ekonomiczny lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, podkreślali też połączenie prężnej gospodarki kapitalistycznej z rozbudowanym systemem opieki społecznej – „społeczną gospodarkę rynkową” – co wytworzyło niemalże niespotykany dobrobyt konsumpcyjny. Narrację tę można znaleźć w dokumentach dotyczących okresu tuż po kapitulacji. „Z każdym mijającym rokiem – odnotował pewien historyk – Niemcy krok po kroku zmierzają ku (…) stabilności i przewidywalnej egzystencji w czasach pokoju”34.
Atrakcyjna opowieść. Co więcej, taka, której wielu mieszkańców Niemiec Zachodnich po wojnie i po bolesnych doświadczeniach porażki oraz okupacji rzeczywiście pragnęło. Przez pierwsze dekady istnienia Republiki Federalnej kształtowało się nowe wyobrażenie własnego wizerunku niemieckiego społeczeństwa, tym razem opartego nie na wyższości rasowej i potędze militarnej, ale na umiejętnościach technicznych, dyscyplinie i ciężkiej pracy. Ta narracja niewątpliwie była też krzepiąca w swej konkretności, w uporządkowaniu i racjonalności, tak ostro kontrastujących z magicznym myśleniem Trzeciej Rzeszy. Skończył się kult mitycznego przywódcy, skorodował mistycyzm ideologii Blut und Boden.
Tego typu narracje oferują poczucie spójności, ale też upiększają rzeczywistość. Wnikliwi krytycy zauważyli, że wczesna Republika Federalna Niemiec odrobinę przypominała film noir. Ów gatunek, popularny w Hollywood w latach trzydziestych i czterdziestych (choć estetycznie zakorzeniony w niemieckim ekspresjonizmie), igrał z tym, co na powierzchni, i z tym, co pod nią ukryte, ze światłem i cieniem, podkreślając w ten sposób, że rzeczy dostępne naszym oczom to nie wszystko, że pod połyskującą fasadą może kryć się coś o wiele mniej nęcącego. A tuż pod wierzchnią warstwą w Niemczech Zachodnich zaczynały się głębiny; przemykały w nich mroczne, stale obecne wspomnienia wojny i zbrodni, które były przecież głównym powodem utworzenia państwa35. W dodatku surrealistycznie nagłe przejście od bandyckiej dyktatury do demokracji, od kradzieży na wielką skalę i masowych mordów do „normalnego życia” w dużym stopniu bazowało na integrowaniu się zbrodniarzy nazistowskich z ludnością. Wielu z nich znalazło ciepłe posadki w nowych społecznych i politycznych realiach. Przeróżne stanowiska – od władzy ustawodawczej, wykonawczej, sądowej i policji po branżę medyczną i edukację – wciąż zajmowali eksnaziści.
Dysonansu tkwiącego w takim przejściu – jakkolwiek ten proces oceniać – nie da się wytłumaczyć suchym językiem komunikatów o bezrobociu i produkcie narodowym brutto36. Uzmysłowienie sobie przypominających film noir aspektów historii wczesnych Niemiec Zachodnich wymaga otwarcia się na inną rzeczywistość. Jak zauważył jeden z badaczy, w literaturze tego okresu przewijają się „magiczne soczewki, chromi prorocy, wojenne zabawki, gry i sporty, potężne machiny, roboty i bomby wodorowe, aborcja, samobójstwo, ludobójstwo, a także śmierć Boga”37. Jeśli elementy takiej układanki można było do siebie dopasować, to tylko z największą trudnością i z rażącymi zgrzytami. Czasopisma z tamtego okresu ujawniały podobne zderzenia: przy reklamie mydła do prania ze zdjęciem Hausfrau o idealnej fryzurze, talii osy i w nieskazitelnie białym fartuszku widniał artykuł o niedawno odkrytej w pobliskim parku nieoznaczonej zbiorowej mogile.
Na pewnym poziomie nawet najwnikliwsi obserwatorzy odnosili wrażenie, że wydarzenia drugiej wojny światowej specjalnie na Niemców nie wpłynęły. Jedną z najsłynniejszych komentatorek życia publicznego była niemiecka Żydówka Hannah Arendt, która uciekła z kraju w roku 1933, znalazła nowy dom w Ameryce, ale 16 lat później złożyła wizytę w ojczyźnie. Państwo zdawało się trwać, jakby nic szczególnego się nie stało. Ze wszystkich krajów zrujnowanej Europy, jak zauważyła Arendt, koszmar ostatnich lat „najmniej wyczuwalny i dyskutowany był właśnie w Niemczech”. Opisała nieczułe, wyprane z emocji społeczeństwo, którego obywatele z niepojętych przyczyn wysyłali sobie pocztówki ze zniszczonej, zamienionej w nicość przeszłości, ukazujące unicestwione przez bomby miejsca historyczne i skarby narodu. Zastanawiała się, czy owa powojenna bezduszność była znakiem „na pół świadomej niezgody na pogrążenie się w żałobie, czy prawdziwej niezdolności do odczuwania”38. Wyglądało to tak, jakby po zakończeniu wojny Niemcy otrzepali się z kurzu, zaczęli stopniowo usuwać gruz i zajęli się odbudową. Większość – jeśli w ogóle miała jakieś myśli bądź uczucia związane z tym, co właśnie się wydarzyło, czyli z upadkiem kraju, okupacją przez armie obcych państw, udziałem lub współudziałem w najbardziej odrażających zbrodniach – przeważnie skrywała je za zasłoną milczenia. Niemcy wprawdzie rozmawiali – i to wręcz obsesyjnie – o własnych stratach, ale mnóstwa innych tematów po prostu nie poruszali, a przynajmniej nie robili tego publicznie ze względu na lojalność wobec minionego reżimu, udział w prześladowaniach Żydów i łupienie ich majątków, ludobójstwo i zbrodnie wojenne.
Niemiecki filozof Hermann Lübbe głosił słynny (i kontrowersyjny) pogląd, że przemilczanie zbrodni nazistowskich było kluczowym czynnikiem umożliwiającym przekształcenie dawnego kraju w nowy, „społeczno-psychologiczną i niezbędną politycznie osią przemiany naszej powojennej ludności w obywateli Republiki Federalnej Niemiec”39. Właśnie milczenie było tym, co umożliwiło społeczeństwu rozdartemu świadomością, że znajdują się w nim osobnicy wszelkiego rodzaju – tacy, którzy aktywnie wspierali nazistów, tacy, którzy otwarcie się im przeciwstawiali, i ci pomiędzy – odbudowanie państwa. Ludzie siedzieli cicho w imię reintegracji40.
Wyłania się z tego obraz niemalże harmonijny. W tej książce postaram się wykazać, że bynajmniej taki nie był. Milczenie o tym, co eufemistycznie nazywano najnowszą przeszłością, było głównym, ale dalekim od doskonałości sposobem. Nikt nie zapomniał wyzwolonych przez nazizm demonów; po prostu się o nich nie mówiło, a jeśli już, to nader zawoalowanym, zrytualizowanym językiem41. Ale przeszłość często wkradała się w pole widzenia niczym duch, chcący przypomnieć żyjącym, że jego robota na ziemi jeszcze nie dobiegła końca.
* * *
Milczenie – nawet niedoskonałe – może znacznie utrudnić historykom pracę, która opiera się przede wszystkim na słowach, najlepiej starannie uszeregowanych i łatwo dostępnych. Ale duża część ludzkiego doświadczenia wykracza poza słowa lub pozostaje nieudokumentowana. A w niektórych przypadkach milczenie samo w sobie zyskuje rangę dowodu. Choć rozmowy o czasach nazizmu ograniczone były przez niewyartykułowane zasady i nie omawiano szczegółowo ani zbrodni stanu, ani wykroczeń, przeszłość mogła sączyć się na powierzchnię i robiła to – w nietypowych okolicznościach i w nieoczekiwanej formie. Nawet gdy wszystko z pozoru zaczynało iść gładko i wydawało się bardziej poukładane – vide nieskazitelnie biały fartuszek – uparcie wdzierała się w chwilę obecną.
W ostatecznym rozrachunku książka ta opowiada o społeczeństwie, które popadło w stan moralnego i materialnego upadku, po czym musiało zacząć kształtować się na nowo. Dawne wartości – te, które w ogóle umożliwiły powstanie narodowego socjalizmu – nie zniknęły, choć stały się właściwie tabu. Kultura – rozumiana jako idee, za pomocą których zbiorowiska ludzkie wtłaczają rzeczywistość w określone ramy, tworząc w ten sposób strukturę głęboką pojmowania zasad funkcjonowania świata – ulega transformacji, ale stopniowo. Okoliczności muszą się zmienić, świeże idee potrzebują czasu, żeby się zakorzenić: nowe sposoby życia, funkcjonowania i postępowania, nowe obyczaje i kompasy moralne, a nawet nowe sposoby chowania przyszłych pokoleń42. Niemiecka odbudowa w całej swej złożoności zachodziła pod bacznym spojrzeniem osób z zewnątrz, zwycięskich aliantów, którzy odegrali istotną rolę w kształtowaniu się dyskursu i szerzeniu nowych wzorców myślowych, nie wspominając już o zarządzaniu wszelkiego rodzaju codziennymi procedurami. Jednocześnie wielu funkcjonariuszy dawnego porządku szybko odzyskało władzę i wpływy. Nie odstąpiono tak do końca od dawnych wartości. Nowy świat musiał się formować w ich towarzystwie.
Aby choć częściowo zrozumieć, jak określone społeczeństwo zainicjowało proces stawania się społeczeństwem całkowicie innym, przyjrzymy się w tej książce dwóm charakterystycznym, a przy tym zbliżonym formom nawiedzenia. Pierwsza nękała jednostki, udręczone dusze poszukujące psychicznego wytchnienia – te, które pragnęły uleczenia, przeobrażenia bądź odkupienia. Druga ogarniała całe zbiorowości, gdzie kipiące resentymenty sublimowały w strach przed czarownictwem.
Dowody na istnienie pierwszej odmiany nawiedzenia wypłynęły jeszcze pod koniec wojny, gdy rozniosły się apokaliptyczne plotki siejące lęk nie tylko przed katastrofą jako taką, ale też – konkretniej – przed kosmicznym osądem i boskim gniewem. Pogłoski wprawdzie przycichły wraz z zakończeniem walk, ale cztery lata później błyskawicznie rozprzestrzeniły się na nowo. Znikąd pojawił się święty mąż i zaczął uzdrawiać chorych. Olbrzymia rzesza ludzi ujrzała w owym uzdrowicielu, Brunonie Gröningu, mesjasza i uwierzyła, że stanie się on architektem ich wybawienia, mimo że piętnował jednostki, które sam nazywał złymi, czyli zbyt niegodziwe, by dało się je uleczyć. Nie był on wprawdzie jedynym uzdrowicielem, który dorobił się wówczas tłumu wyznawców, ale bezdyskusyjnie najsławniejszym, a stosy dokumentów na jego temat zalegające w niemieckich archiwach pozwalają spojrzeć na powojenną kulturę i lęki tamtych czasów z wyjątkowej perspektywy. Te lęki równie wyraziście biją z innych przedstawionych w książce przykładów: z tysięcy objawień Matki Boskiej w katolickich regionach Niemiec Zachodnich, z zawiązanych naprędce kół modlitewnych przeprowadzających egzorcyzmy i słuchaczy wędrownych kaznodziei głoszących zasadę oko za oko.
W obsesji Gröninga na punkcie zła kryje się pierwiastek drugiej odmiany nawiedzenia, która obejmowała całe okręgi i wsie. Z początkiem 1950 roku od północy po południe kraju nagłówki prasowe zaczęły z rosnącą częstością rejestrować przypadki wzajemnego oskarżania się sąsiadów o uprawianie czarów, tak jak to było w przypadku Frau N. i Herr C. Najlepiej udokumentowany przykład tego zjawiska pozostawił po sobie całe mnóstwo źródeł: prawdopodobnie jedyne do dziś zachowane wszechstronne relacje dotyczące ówczesnej histerii na punkcie czarownic, które ujawniają trudne do wychwycenia zawiłości sytuacji krótko po upadku nazizmu i wciągają nas w problematyczne powojenne relacje społeczne tak, jak niewiele dzisiejszych dokumentów potrafi.
Historycy współczesności opisywali ogromne zainteresowanie, jakim wśród milionów Niemców, niezależnie od przynależności społecznej, cieszyły się wierzenia w zjawiska nadprzyrodzone i różnego rodzaju mistyczne praktyki. Mieszczanie i chłopi, kobiety i mężczyźni, bogacze i klasa robotnicza – wszyscy wykazywali pociąg do astrologii, parapsychologii, seansów spirytystycznych, chiromancji, spirytualizmu, telepatii i różdżkarstwa, a także okultystycznych ruchów w rodzaju ariozofii czy teozofii43. Nader zróżnicowana niemiecka sfera medyczna także miała długą tradycję dopuszczającą leczenie metodami ludowymi i uzdrawianie za pomocą magii, które kwitły wraz z tym, co – aż do ujawnienia w Norymberdze zbrodni popełnianych przez lekarzy – było awangardą światowej medycyny.
Ale w zbiorowych wydarzeniach o zabarwieniu nadnaturalnym, do jakich dochodziło w Niemczech po drugiej wojnie światowej i które jakże często w podejrzany sposób wiązały się z grzechem, winą, uzdrawianiem i odkupieniem, było coś doprawdy szczególnego. Dlaczego tak wiele scen opisanych w niniejszej książce porusza kwestie dobra i zła, winy i niewinności, choroby i zdrowienia? Jest to głęboko historyczne pytanie; pytanie o to, czemu akurat tu i dlaczego w tym momencie. Zjawiska te, tak silnie zabarwione ludowo-religijnymi podtekstami duchowego okaleczenia i oczyszczenia, były świadectwem wyjątkowej krzywdy wyrządzonej niemieckiemu społeczeństwu. Wyrosły na terrorze, różnych odmianach poczucia winy, na wstydzie, poczuciu odpowiedzialności i braku zaufania, bo wszystko to naznaczyło życie ludzi po narodowym socjalizmie. Są one także dowodami na istnienie pustki – w sensie zarówno moralnym, społecznym, jak i epistemicznym – która rozwarła się za sprawą porażki, upadku i nadzorowanej przez aliantów konfrontacji z masowymi zbrodniami.
Patrząc przez pryzmat w większości zapomnianych wydarzeń przedstawionych w tej książce, można dostrzec rzeczy z reguły przesłonięte: strach przed duchowym zbrukaniem, toksyczną nieufność i przenikający codzienne życie niepokój. Za zaobserwowaną przez Arendt wypraną z emocji fasadą kryły się nienazwane lęki, które kipiały przez całe lata pięćdziesiąte w tle konsumenckiej niefrasobliwości. W bezpośrednim cieniu Holokaustu, przegranej wojny i napięć towarzyszących pierwszym dekadom zimnej wojny Niemcy Zachodnie po cichu opatrywały rozmaite rany i uciszały gryzące sumienie. Rozkład moralny przeżarł wiele związków, a wyrosłe między ludźmi bariery wciąż trwały, nawet gdy postępowała odbudowa, drogi zyskiwały nową nawierzchnię, a sklepy, szkoły i place zaczęły tętnić życiem i inicjatywami. Opisane w tej książce zdarzenia oferują wgląd w to inaczej niedostępne egzystencjalne i duchowe terytorium44. Są portalem do ziemi nawiedzonej.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
PEŁNY SPIS TREŚCI:
WPROWADZENIE
1. CZYTANIE ZNAKÓW
2. OBCY W MIEŚCIE
3. CUD W HERFORDZIE
4. MEDYCYNA DUSZY
5. MESJASZ W MONACHIUM
6. JEŚLI ZŁO JEST CHOROBĄ, TO CO JEST LEKIEM?
7. CHOROBA ZRODZONA Z GRZECHU
8. CZY SĄ WŚRÓD NAS CZAROWNICE?
9. KRUCJATA KRUSEGO
10. ŚWIT NOWEJ ERY
ZAKOŃCZENIE
PODZIĘKOWANIA
1 Historia Frau N. jest jednym z kilku studiów przypadku w: Inge Schöck, Hexenglaube in der Gegenwart: Empirische Untersuchungen in Südwestdeutschland, Tübinger Vereinigung für Volkskunde, Tybinga 1978, s. 177–190.
2 Herbert Schäfer, Der Okkulttäter: Hexenbanner–Magischer Heiler–Erdentstrahler, Vlg. f. kriminalistische Fachliteratur, Hamburg 1959, s. 36.
3 Carlo Caduff, The Pandemic Perhaps: Dramatic Events in a Public Culture of Danger, University of California Press, Berkeley 2015, s. 7–8.
4 Ulrich Beck, The Anthropological Shock: Chernobyl and the Contours of the Risk Society, „Berkeley Journal of Sociology”, nr 32 z 1987, s. 153–165.
5 Jeffrey K. Olick, In the House of the Hangman: The Agonies of German Defeat, University of Chicago Press, Chicago 2005, s. 58–64.
6 „Masowa produkcja zwłok” to sformułowanie Hannah Arendt. Zob. The Concentration Camps, „Partisan Review”, nr 15 (1948), s. 745.
7 Robert Jay Lifton, On Death and Death Symbolism: The Hiroshima Disaster, „The American Scholar”, nr 34/2 (wiosna 1965), s. 259.
8 Karl Jaspers, Is Science Evil? Answering the Attack on Modern Knowledge and Technology, „Commentary”, 1 marca 1950.
9 Richard Bessel, Germany 1945: From War to Peace, HarperCollins, Nowy Jork 2009, s. 178.
10 Clemens Escher, „Deutschland, Deutschland, Du mein Alles!” Die Deutschen auf der Suche nach einer neuen Hymne, 1949–1952, Schöningh, Lejda 2017, s. 27–28; Peter Limbach, Trizonesien-Lied sorgte 1949 für Aufregung, „Kölner Stadt Anzeiger, 5 listopada 2004, https://www.ksta.de/trizonesien-lied-sorgte-1949-fuer-aufregung-14563906, dostęp: 3 kwietnia 2018.
11 Olick, In the House of the Hangman, s. 65–94.
12 R.M. Douglas, Orderly and Humane: The Expulsion of the Germans After the Second World War, Yale University Press, New Haven 2012, s. 1.
13 Will-Erich Peuckert, Hochwies: Sagen, Schwänke, und Märchen, Schwartz, Getynga 1959, s. vii.
14 Thomas A. Kohut, A German Generation: An Experiential History of the Twentieth Century, Yale University Press, New Haven 2012, s. 182.
15 Bericht aus Akten der Geschäftsführenden Reichsregierung Dönitz von Ende März 1945, Meldungen aus dem Reich, 1938–1945, red. Heinz Boberach, Band 17, Manfred Pawlak, Herrsching 1984, s. 6738.
16 Michael Geyer, There Is a Land Where Everything Is Pure: Its Name Is Death: Some Observations on Catastrophic Nationalism, Sacrifice and National Belonging in Twentieth-Century Germany, red. Greg Eghigian i Matthew Paul Ber, Texas A&M University Press, College Station 2002, s. 125; Sven Keller, Volksgemeinschaft am Ende: Gesellschaft und Gewalt, 1944–1945, Oldenbourg Vlg., Monachium 2013; Michael Patrick McConnell, Home to the Reich: The Nazi Occupation of Europe’s Inflence on Life Inside Germany, 194–1945, University of Tennessee, Knoxville 2015.
17 Thomas Brodie, German Society at War, 1939–45, „Contemporary European History” 27:3 (2018), s. 505.
18 H. Kretz, Folgen der Sterilisation: Zur Frage der Entschädigung Zwangssterilisierter nach dem Bundesentschädigungsgesetz, „Medizinische Klinik: Die Wochenschrift f. Klinik u. Praxis”, rocznik 62, 1967 (II), s. 1301.
19 Franziska Becker, Gewalt und Gedächtnis: Erinnerungen an die nationalsozialistische Verfolgung einer jüdischen Landgemeinde, Schmerse, Getynga 1994; Frank Bajohr, „Arisierung” in Hamburg: Die Verdrängung der jüdischen Unternehmer, 1933–1945, Christians, Hamburg 1997, s. 331–338.
20 Neil Gregor, A Schicksalsgemeinschaft? Allied Bombing, Civilian Morale, and Social Dissolution in Nuremberg, 1942–1945, „The Historical Journal”, 43:4 (2000); oraz Haunted City, Nuremberg and the Nazi Past, Yale University Press, New Haven 2008.
21 Robert Gellately, Backing Hitler: Consent and Coercion in Nazi Germany, Oxford University Press, Oxford 2001.
22 Alexander Mitscherlich i Fred Mielke, Doctors of Infamy: The Story of the Nazi Medical Crimes, Henry Schuman, Nowy Jork 1949, s. 151.
23 Leo P. Crespi, The Influence of Military Government Sponsorship in German Opinion Polling, „International Journal of Opinion and Attitude Research”, 4:2, lato 1950, s. 175.
24 Steven Shapin, A Social History of Truth: Civility and Science in Seventeenth-Century England, University of Chicago Press, Chicago 1994, s. 8–41; Mary Douglas, Rules and Meanings, Penguin, Harmondsworth 1973.
25 Peter Geschiere, Witchcraft, Intimacy, and Trust: Africa in Comparison, University of Chicago Press, Chicago 2013, s. 32–33.
26 Alice Weinreb, Modern Hungers: Food and Power in Twentieth-Century Germany, Oxford University Press, Nowy Jork 2017, s. 99.
27 Zob. na przykład: „Staatsarchiv München (hereafter: StAM) Staatsanwaltschaften 3178/1”, dokument opracowany dla Auslands Strafregister Berlin, życzącego sobie „unbeschränkt Auskunft über Bruno Gröning”, przedstawia Gdańsk jako część Prus Wschodnich, które skreślono różowym ołówkiem i zastąpiono napisem „Polen”.
28 Hannah Arendt, The Aftermath of Nazi Rule: Report from Germany, „Cemmentary” nr 10, październik 1950, s. 344.
29 W.G. Sebald, On the Natural History of Destruction, Modern Library, Nowy Jork 2004, s. 10.
30 Hans Jonas, Memoirs, red. Christian Wiese, Brandeis University Press, Waltham 2008, s. 135.
31 Hans Erich Nossack, The End: Hamburg 1943, University of Chicago Press, Chicago 2004, s. 22.
32 Heinrich Böll, Und sagte kein einziges Wort, DTV, Monachium 2004 (polskie wydanie: I nie poskarżył się ani jednym słowem, Instytut Wydawniczy Pax, przeł. Wanda Kragen, Warszawa 1956).
33 Jak zaznaczają Frank Biess i Astrid Eckert w Introduction: Why Do We Need New Narratives for the History of the Federal Republic?, „Central European History” 52:1 (2019), s. 4. Utrzymaną w tym tonie narrację o RFN można znaleźć w: Axel Schildt, Ankunft im Westen: Ein Essay zur Erfolgsgeschichte der Bundesrepublik (Fischer, Frankfurt 1999); Hans-Ulrich Wehler, Bundesrepublik und DDR 1949–1990, w: Deutsche Gesellschaftsgeschichte, vol. 5 (C.H. Beck, Monachium 2008); Edgar Wolfrum, Die geglückte Demokratie: Geschichte der Bundesrepublik von ihren Anfängen bis zur Gegenwart, Kletta-Cotta Vlg. (Stuttgart 2006).
34 Konrad H. Jarausch, Broken Lives: How Ordinary Germans Experienced the 20th Century, Princeton University Press, Princeton 2015, s. 264.
35 Philipp Felsch i Frank Witzel, BRD Noir, Matthew & Seitz, Berlin 2016.
36 W czasie zimnej wojny historię Niemiec Zachodnich kształtowało kilka współzależnych paradygmatów – modernizacja, demokratyzacja, amerykanizacja – których podwaliny kryją się w naukach politycznych i ekonomicznych. Bardziej współcześni historycy kultury – zajmujący się między innymi pamięcią, emocjami, płciowością, seksualnością, kwestiami rasowymi, wojną i rodziną – znacząco wzbogacili wielowymiarowy wizerunek powojennego życia i społeczeństwa. Do książek, które jak ta interesują się przede wszystkim najwcześniejszym okresem po zakończeniu wojny, należą na przykład: Anna Parkinson, An Emotional State: The Politics of Emotion in Postwar West German Culture (University of Michigan Press, Ann Arbor 2015), Werner Sollors, The Temptation of Despair: Tales of the 1940s (Harvard University Press, Cambridge 2014), Jennifer Evans, Life Among the Ruins: Cityscape and Sexuality in Cold War Berlin (Palgrave, Basingstoke 2011), Svenja Goltermann, Die Gesellschaft der Überlebenden: Deutsche Kriegsheimkehrer und ihre Gewalterfahrungen im Zweiten Weltkrieg (Deutsche Verlagsanstalt, Stuttgart 2009), Frank Biess, Homecomings: Returning POWs and the Legacies of Defeat in Postwar Germany (Princeton University Press, Princeton 2006), Heidi Fehrenbach, Race After Hitler: Black Occupation Children in Postwar Germany and America (Princeton University Press, Princeton 2005), Jörg Echternkamp, Nach dem Krieg: Alltagsnot, Neuorientierung und die Last der Vergangenheit, 1945–1949 (Pendo Verlag, Zurych 2003) oraz Hanna Schissler, The Miracle Years: A Cultural History of West Germany, 1949–1968 (Princeton University Press, Princeton 2001).
37 Alan Frank Keele, The Apocalyptic Vision: A Thematic Exploration of Postwar German Literature, „Studia Humanitas”, 1983, s. ix–x, s. 30–33.
38 Arendt, Aftermath, op. cit., s. 342.
39 Hermann Lübbe, Vom Parteigenossen zum Bundesbürger: Über beschwiegene und historisierte Vergangenheiten, Fink Vlg., Monachium 2007, s. 20–22.
40 Axel Schildt, Der Umgang mit der NS-Vergangenheit in der Öffentlichkeit der Nachkriegszeit, Verwandlungspolitik: NSEliten in der westdeutschen Nachkriegsgesellschaft, red. Wilfried Loth i Bernd-A. Rusinek, Campus Vlg., Frankfurt 1998, s. 22.
41 Philipp Gassert, Zwischen „Beschweigen” und „Bewältigen”: Die Auseinandersetzung mit dem Nationalsozialismus in der Ära Adenauer Michael Hochgeschwender (red.), Epoche im Widerspruch: Ideelle und kulturelle Umbrüche der Adenauerzeit, Bouvier, Bonn 2011, s. 186; Benjamin Möckel, Erfahrungsbruch und Generationsbehauptung: Die „Kriegsjugendgeneration” in den beiden deutschen Nachkriegsgesellschaften, Wallstein, Getynga 2014, s. 226–234.
42 Till van Rahden, Fatherhood, Rechristianization, and the Quest for Democracy in Postwar West Germany Dirk Schumann (red.), Raising Citizens in the „Century of the Child”: The United States and German Central Europe in Comparative Perspective, Berghahn Books, Nowy Jork 2010.
43 Eric Kurlander, Hitler’s Monsters: A Supernatural History of the Third Reich, Yale University Press, New Haven 2017; Jason Ā. Josephson-Storm, The Myth of Disenchantment: Magic, Modernity, and the Birth of the Human Sciences, University of Chicago Press, Chicago 2017; Anna Lux i Sylvia Paletschek (red.), Okkultismus im Gehäuse: Institutionalisierungen der Parapsychologie im 20. Jahrhundert im internationalen Vergleich, De Gruyter, Berlin 2016; Monica Black i Eric Kurlander (red.), Revisiting the „Nazi Occult”: Histories, Realities, Legacies, Camden House, Rochester 2015; Heather Wolffram, The Stepchildren of Science: Psychical Research and Parapsychology in Germany, c. 1870–1939, Rodopi, Amsterdam 2009; Corinna Treitel, A Science for the Soul: Occultism and the Genesis of the German Modern, Johns Hopkins University Press, Baltimore 2004; Ulrich Linse, Geisterseher und Wunderwirker: Heilssuche im Industriezeitalter, Fischer, Frankfurt n. Menem 1996.
44 Z powodu zdominowania niemieckiej historii religijnej przez historię Kościoła, teologię i społeczno-historyczny „model środowiskowy” pole to pozostało w zasadzie nietknięte przez rozważania o religijnym subiektywizmie, doświadczeniu, symbolicznych tradycjach i systemach znaczeniowych. Solidne zwięzłe wprowadzenie do tych zagadnień można znaleźć w: Claudius Kienzle, Mentalitätsprägung im gesellschaftlichen Wandel: Evangelische Pfarrer in einer württembergischen Wachstumsregion der frühen Bundesrepublik, Kohlhammer, Stuttgart 2012, s. 11–19. Jedną z intencji stojących za powstaniem niniejszej książki było dołożenie cegiełki do nowej kulturowej historii religii w Niemczech, mniej więcej, jak zrobił to Robert A. Orsi w Between Heaven and Earth: The Religious Worlds People Make and the Scholars Who Study Them (Princeton University Press, Princeton 2005).