Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika - ebook
Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika - ebook
Ojciec najsłynniejszego muzealnika-detektywa, odkrywca Skiroławek, określany mianem naczelnego pornografa partii. Arogant, który osiągnął sukces, po czym zaszył się na mazurskiej wsi, by stamtąd toczyć wojny z krytykami w Warszawie, nazywanymi przez niego „zatabaczonymi nauczycielami gimnazjalnymi z dawnej Kongresówki”. Prywatnie pogromca kłusowników i piratów drogowych. ORMO-wiec z powołania, „ortodoksyjny komunista” z zamiłowania, współpracownik bezpieki z wyboru, apologeta generała Jaruzelskiego i stanu wojennego. Konformista z kompleksem odrzucenia, autor paszkwili, ukrywający się pod pseudonimem Ewa Połaniecka, i taśmowy producent bestsellerów jako Zbigniew Nienacki. Człowiek zakłamany, uwięziony w szponach namiętności do nastolatek, papierosów i alkoholu. Po prostu skandalista od Pana Samochodzika.
Jarosław Molenda– członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, jego teksty ukazywały się m.in. ma łamach „Focus Historia”, „Dookoła Świata”, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, „Globtroter”, „Mówią Wieki”, „Odkrywca”, „Rzeczpospolita. Plus Minus”, „Wiedza i Życie”, „Voyage”. Członek kolegium redakcyjnego „Geograficznej Encyklopedii Świata”. Autor pięćdziesięciu książek, odznaczony przez Prezydenta Rzeczypospolitej Srebrnym Krzyżem Zasługi za propagowanie historii Polski oraz medalem Zasłużony dla Kultury Polskiej przyznanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8352-557-0 |
Rozmiar pliku: | 32 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
bo wielkich mamy na kopy,
ja chcę być pisarzem kochanym.
Zbigniew Nienacki
Trzeba teraz po męsku rzec,
że od początku świadomie z rozmysłem
odrobinę egzagerowałem.
Żerując na ułomnej ciekawości potencjalnego czytelnika,
obiecywałem niejasno jakieś przygody,
jakieś atrakcje, jakieś dwuznaczne świństewka.
Mamiłem chytrze żądnego sensacji bliźniego
swoim losem.
Tadeusz Konwicki, Kalendarz i klepsydra, Warszawa 1978Wracałem właśnie z Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, gdzie na stoisku Wydawnictwa IPN podpisywałem pierwszą biografię twórcy przygód Tomka Wilmowskiego, zatytułowaną Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń. Miałem przed sobą dziesięciogodzinną podróż. Niestety dla zabicia czasu wziąłem tylko dwie książki, które zdążyłem przeczytać dwa dni wcześniej, jadąc ze Świnoujścia.
Cóż, mamy takie czasy, że zawsze ratunkiem pozostaje internet i smartfon. Tym razem surfowanie może nie wyszło na zdrowie, ale przyniosło korzyść w postaci informacji, że platforma Netflix przystąpiła do realizacji nowej wersji serialu Pan Samochodzik i templariusze. Premierę zaplanowano na drugi kwartał 2023 roku, reżyserem będzie Antoni Nykowski, autorem scenariusza jest z kolei Bartosz Sztybor. Na ten moment nie ujawniono jeszcze obsady serialu, więc nie wiadomo, kto zmierzy się z kultową rolą, którą przed laty powierzono Stanisławowi Mikulskiemu1. W oficjalnym opisie można przeczytać:
Główny bohater to znany historyk sztuki, łowca skarbów oraz właściciel niezwykłego samochodu. Wpada na trop skarbu templariuszy, który jest kluczem do wielkiej mocy, mogącej zachwiać równowagą dobra i zła na świecie. Wspierany przez zaprzyjaźnionych harcerzy, Pan Samochodzik rozpoczyna wielki wyścig z czasem i wrogą organizacją, którego stawką jest dziedzictwo rycerskich zakonów2.
Trochę obawiam się tej nowej wersji, choć nie jestem jakimś ortodoksyjnym wielbicielem przygód pana Tomasza. Właściwie mam podobne zdanie o bohaterze jak Marek Krajewski:
Nie mogłem znieść prymusostwa i wszechwiedzy, jaką wykazywał się Pan Samochodzik, jedna z ulubionych postaci literatury młodzieżowej. Ten łowca przygód i historyk sztuki nie dość, że był nieznośnym besserwisserem, to jeszcze poprzez jego długie wykłady i natrętne wymądrzanie się następowały haniebne retardacje akcji, czego nie mogłem wybaczyć Zbigniewowi Nienackiemu. Jego bohater przypominał mi Dudusia z Podróży za jeden uśmiech Adama Bahdaja albo ojca Tomasza Wilmowskiego z cyklu powieściowego Alfreda Szklarskiego, z tym że nie był tak sympatyczny jak ten pierwszy oraz tak krystalicznie uczciwy i doktrynersko uparty jak ten drugi. To wszystko nie przeszkadzało mi jednak zaczytywać się książkami wspomnianych autorów, a nawet zdarzało się – i to dość często – z powodu wielogodzinnej nocnej lektury z latarką pod kołdrą zaniedbywać moje szkolne obowiązki3.
------------------------------------------------------------------------
1 Gdy już kończyłem pisać tę książkę, producent uchylił rąbka tajemnicy. Okazuje się, że to będzie film, a nie serial, a w tytułową postać wcieli się Mateusz Janicki (Stulecie winnych, Zabawa, Zabawa, Czas honoru).
2 M. Korycka, „Broad Peak”, Pan Samochodzik i co jeszcze? Netflix kręci nowe filmy w Polsce, https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,28324908,broad–peak–pan–samochodzik–i–co–jeszcze–netflix–kreci–nowe.html?fbclid=IwAR2W1pH6nT–SCCJVTLGCetn–Ib9wD001jThXjl1zsLpTjaHpLo0psBy–8hs; dostęp: 31.10.2022.
3 M. Krajewski, Powieść dwunastolatka, „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 28, s. 12.Najbardziej zgadzam się z ostatnim zdaniem pisarza, który stworzył postać Eberharda Mocka, funkcjonariusza wydziału kryminalnego policji w Breslau. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo silniejsze okazuje się moje zboczenie zawodowe. Natychmiast bowiem pojawia się myśl, że to dobry moment na przypomnienie postaci Zbigniewa Nienackiego, zwłaszcza że Orphan Studio wykupiło prawa do wszystkich jego książek młodzieżowych, więc można chyba liczyć na ekranizację kolejnych przygód Pana Samochodzika.
Pamiętałem, że jego biografię napisał jakiś czas temu Piotr Łopuszański. Szybka kwerenda podpowiada, że istotnie taka książka pojawiła się w 2009 roku. Przyjęta została… różnie. Fanów nie zachwyciła, środowisko dziennikarskie miało mieszane uczucia. Na przykład Bożydar Brakoniecki konstatował: „Co prawda w 2009 r. ukazała się demaskatorska w założeniu książka Piotra Łopuszańskiego Pan Samochodzik i jego autor, ale niewiele wniosła światła do spowitego całunem tajemnicy CV pisarza”5.
Okazuje się, że rok wcześniej Mariusz Szylak wydał opracowanie Zbigniew Nienacki – życie i twórczość. Mina mi trochę rzednie, bo świeżo mam jeszcze w pamięci nastawienie wydawców do innego twórcy literatury młodzieżowej z okresu PRL, Alfreda Szklarskiego, którzy krzywili się, że to „postać mocno zardzewiała”. A tu nie dość, że osoba równie „zakurzona”, to jeszcze z dwiema biografiami na koncie…
Widzę jednak pewną niszę, gdyż jedna z biografii biografią tak naprawdę nie jest, ponieważ autor koncentruje się raczej na drobiazgowym omówieniu twórczości Nienackiego dla młodzieży. Drugi twórca z kolei, z racji chyba sympatii do swojego bohatera, jego życiorys potraktował… ulgowo. To znaczy pominął lub się prześlizgnął po niewygodnych kwestiach. Ponieważ niektórych łatwiej przekonywać gotowym tekstem niż iluzorycznym projektem – co z tego, że na papierze – postanawiam najpierw napisać książkę, a dopiero potem szukać wydawnictwa, które byłoby zainteresowane tym tematem.
------------------------------------------------------------------------
5 B. Brakoniecki, Co ukrywał Pan Samochodzik?, „Polska The Times” 2013, nr 59, dod. „Magazyn”, s. IX.Już z pierwszych przeczytanych wywiadów można było się dowiedzieć, że Nienacki nie chciał być narodowym wieszczem. Przynajmniej tak twierdził. „Nie widzę powodu – bulwersował się nieustannie – aby Polacy otrzymywali gorszą literaturę tylko dlatego, że mają gorsze samochody, gorsze lodówki, gorsze pralki”6. Chciał, aby jego książki były zrozumiałe dla czytelników z różnych krajów. Ukazywanie zawiłości politycznych już nie raz zablokowało drogę wspaniałym utworom, wielkim talentom. Dlatego on postanowił pisać książki, które łączą wartości regionalne z uniwersalnymi7.
„A tak w ogóle – konstatował nie bez racji – to należałoby chyba podnieść poprzeczkę wobec literatury dla młodzieży. To nie może być wyłącznie dobry biznes dla tego czy innego wydawcy czy autora, biznes, który jak lep przyciąga ludzi szukających łatwego, a dużego zarobku”8.
Inna rzecz, że pod względem autopromocji nie odstawałby w dzisiejszych czasach. Już trzydzieści lat temu tak zapowiadał swoją powieść Dagome iudex:
Z charakterystyczną dla mnie zarozumiałością oświadczam pani – deklarował dziennikarce przeprowadzającej z nim wywiad – że gdy ukaże się ta trylogia, zmniejszy się oglądalność telewizyjnych programów, wyłączy się magnetowidy, a pismo, któremu zaofiaruję choćby fragment, przy odpowiedniej reklamie, podniesie swój nakład trzykrotnie. Pismaki przekonają się wtedy, jak wielka jest siła literatury, gdy bierze się za nią nie pisarz niedzielny, ale zawodowiec, fachowiec9.
W pewnym momencie Nienacki poczuł chyba rękę Boga czy raczej Jego pióro. Uznał, że jednak ma misję do wypełnienia: „Funkcjonuje mit Nienackiego – przekonywał – mit człowieka przepełnionego seksem. Tymczasem jest to człowiek, który bardzo ciężko pracuje, by utrzymać literaturę na jej dawnych pozycjach. Tę naszą literaturę trzeba wyciągnąć z zaścianka, z zakurzonego pokoju. Ja to robię! Jestem wielkim odkurzaczem! Chcę być konkurencyjny dla wszystkiego, co będzie!”10.
To właśnie jest cały Nienacki: oryginalny, poszukujący, pomysłowy, ruchliwy, niespokojny, myślący, nierzadko drapieżny, często wręcz prowokujący. Przekonywał, aby nie wierzyć w talent: „Każdą książkę trzeba wysiedzieć”11. Powiadał, że pisarzem człowiek się staje w miarę dojrzewania i zdobywania życiowego doświadczenia.
Zarobił książkami na dobrobyt. To dawało mu odwagę. Bezczelnie wymachiwał grubą książeczką czekową przed nosami ambitnych, lecz mało pokupnych literatów. Na czym polegał fenomen jego cyklu o Panu Samochodziku czy książek „dla dorosłych”? Częściowo na pewno rację miał Michał Witkowski z „Tygodnika Powszechnego”:
Nie oszukujmy się – wszystko, czego wymaga się od „czytadeł”, można tam było znaleźć. Akcja, która pozwala uciec od szarej rzeczywistości, na tej samej zasadzie, na jakiej uciekają od niej dzisiejsze czytelniczki Harlequinów. Przymiotniki dokładnie opisujące czyjś wygląd, sposób mówienia, zapachy, smaki. Humor, który nie drażni nawet dziś. W miarę wyraziście nakreślone postaci. Po prostu dobrze zrobiona, solidna, komunistyczna kultura masowa, do której – mimo jej tendencyjności – chce się wracać, na tej samej zasadzie, na jakiej nie słabnie oglądalność seriali 07 – zgłoś się czy Kariera Nikodema Dyzmy12.
Proszę sobie wyobrazić jedyne trzy kanały telewizji – na tym trzecim był puszczany tylko „śnieg”, a dwa pierwsze zajmowały się głównie propagandą rządową. W radiu można było znaleźć zaledwie kilka polskich stacji – najpierw trzy, a później cztery. Inne rozgłośnie, te z Zachodu, były albo zakłócane, albo miały bardzo słaby sygnał. Młodych chłopaków taka rzeczywistość zmuszała wręcz do spędzania każdej wolnej chwili na podwórku czy ulicy, bo boisk – oprócz szkolnych – praktycznie nie było. Tylko nieliczni sięgali wtedy po książki, tym bardziej że szkoła też zmuszała do czytania obowiązkowych lektur. Przywoływany już Michał Witkowski w artykule Świat jest iluzją! Bohater naszych czasów, opublikowanym na łamach „Tygodnika Powszechnego”, maluje typowy obrazek sprzed pół wieku:
Siedzimy z kolegą na huśtawce przed blokiem i przepytujemy się ze znajomości Samochodzików:
– Dlaczego archeolog z Wyspy złoczyńców była nazywana „Zaliczką”?
– Bo była tak chuda, że stanowiła jak gdyby zaliczkę na dziewczynę. A gdzie po raz pierwszy zobaczył Baturę w Niesamowitym dworze?
– No przecież w miasteczku P.! Jak można zadawać tak łatwe pytania!
To było jedno z niewielu przeżyć pokoleniowych roczników 70. Ani późniejsze, ani wcześniejsze roczniki nie kojarzą odzywek takich jak „Stówą, panie kustosz!”. Z lektury Samochodzików Nienackiego już jako 13–15-latkowie dowiedzieliśmy się, że „świat jest iluzją” (Cagliostro) i dzieli się na biednych, ale dobrych ludzi, którzy kochają sztukę i harcerzy, oraz na złych bandytów z Zachodu i Polaków, którzy dali się im opętać. Takich jak Waldemar Batura, który – jak się okazało – miał za sobą tzw. rację historyczną i jest obecnie górą13.
W jednym z Michałem Witkowskim się nie zgodzę. Wcześniejsze roczniki też kojarzyły kultowe odzywki z serialu czy książek, czego jestem dowodem. Przypuszczać można, że telewizyjny serial Czterej pancerni i pies obejrzało więcej pokoleń dzieci w powojennej Polsce aniżeli dojrzałych Polaków. I te dzieci, dowiedziawszy się już, że Hitlera pokonały zjednoczone siły Polski (czterej pancerni i Kloss), Związku Radzieckiego (Marusia) i Natury (Szarik), mogły zapragnąć poszerzenia swej wiedzy o współczesności. Wytworzony popyt już od kilku dekad zaspokajał cykl powieści dla młodzieży rozpoczęty przez Nienackiego, czyli popularny Pan Samochodzik14.
Swego czasu po przeczytaniu Niesamowitego dworu (jednej z moich ulubionych części przygód) trzynastoletnia Ania Groniec z Dąbrowy Górniczej napisała w liście do autora: „Zaskakują mnie jego odkrycia i pomysły. Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce zostanę detektywem i będę mieć słabość do kobiet, jak pan Tomasz”.
Nienacki stworzył bohatera instytucję, który dorobił się biblioteki swego imienia, własnych fanklubów i stron internetowych. A co za to otrzymywał autor? Kopniaki. „Albo recepty – ironizował – których nikt nie potrafi zastosować i powtórzyć. Osiągnąłem szczyty popularności czytelniczej, o jakiej dotąd marzyło wielu pisarzy w naszym kraju. Nikt mnie nie musi lubić. Szczególnie krytyk. Ale kiedy wchodzę na jakąś salę, przynajmniej powinni z tego jednego tytułu zdejmować czapki”15.
Ma rację. Pan Samochodzik był magnesem, ikoną, idolem dla ludzi o różnych zainteresowaniach. „Pamiętam – wspominał Wiesław Niesiobędzki, były dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Iławie – jak w 1996 roku do Iławy przyjechała grupa młodych poetów, z którą na spotkaniu miałem rozmawiać o poezji Stachury. Gdy tylko wspomniałem Nienackiego, że mieszkał niedaleko i tu pisał… wszyscy na spotkaniu zapomnieli o Stachurze i tematem rozmów był już tylko Nienacki”16.
------------------------------------------------------------------------
6 I. Leończuk, Literatura i ekshibicjonizm, „Walka Młodych” 1987, nr 33, s. 7.
7 A. Szmak, Pisarz dla milionów, „ITD” 1984, nr 27, s. 17.
8 A. Ziembicki, O nowe wzorce postaw. O literaturze dla młodych ze Zbigniewem Nienackim, „Nowe Książki” 1977, nr 18, s. 58.
9 H. Zarzecka, Czytają mnie wszyscy, „Veto” 1987, nr 10, s. 3.
10 A. Glińska-Piątkowska, Jestem wielkim odkurzaczem, „Kurier Polski” 1987, nr 172, s. 6.
11 E. Bartnikowska, Zbigniew Nienacki nie żyje. Bulwersował, ale interesował, „Gazeta Olsztyńska”, 1994, nr 186, s. 2.
12 M. Witkowski, Świat jest iluzją! Bohater naszych czasów, „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 38, s. 11.
13 Ibidem.
14 P. Czapliński, Młodzieżowy kryminał patriotyczny, „Res Publica” 1989, nr 9–12, s. 112.
15 Z. Otałęga, Jestem zawodowcem, „Gazeta Krakowska” 1985, nr 208, s. 3.
16 S. Mierzyński, Na tropach Pana Samochodzika, „Reporter”, Magazyn „Gazety Olsztyńskiej” i „Dziennika Elbląskiego” 2003, nr 41, s. 11.„Wkrótce zostanę detektywem i będę mieć słabość do kobiet” – list wielbicielki w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie
W jego domu w Jerzwałdzie wisiał portret. Młody Nienacki w stroju Pierrota. Maskarada. Trochę próżności, trochę nieśmiałości i samotności pod mylącym przebraniem? Kim był? Pierrotem czy sukinsynem? Każdym po trochu. Był trudny w codziennym kontakcie. Manieryczny, czasem pyszałkowaty, czasem wyciszony, zawsze uważny obserwator. Potrafił często sam ze sobą pisać wywiady, jeśli nie w smak mu były pomysły dziennikarzy. Potrafił zabronić druku tego, co powiedział, gdy mu nie pasowało nastawienie redaktora17.
Zawodowiec to intelektualista, który nieustannie doskonali swój warsztat
W „Gazecie Krakowskiej” znajduję rozmowę dziennikarki, której nazwisko przywołuje moje wspomnienia. To była redaktorka naczelna, w której zespole byłem w latach dziewięćdziesiątych, pracując w wydawnictwie Opress. Zdzisława Otałęga swój wywiad zaczyna od stwierdzenia, że Nienacki jest jednym z nielicznych pisarzy polskich żyjących wyłącznie z pisania… Na co on ripostuje:
Z literatury – w taki czy inny sposób – żyje u nas wielu pisarzy. Natomiast ja należę do nielicznej grupy pisarzy zawodowych, a to różnica. Niestety, w Polsce mamy pogardę dla wszelkiego zawodowstwa, kochamy improwizację . Kochamy pisarzy amatorów, pisarzy niedzielnych, utalentowanych nieuków. To wielka różnica być zawodowcem, a żyć z literatury. Zawodowiec to intelektualista, który nieustannie doskonali swój warsztat, śledzi literaturę światową, podskórne trendy pojawiające się w społeczeństwie, niekiedy jeszcze nieuświadomione, nieujawnione, niezaklasyfikowane. Padamy na klęczki przed literaturą Zachodu, zapominając, że tam tworzą ją zawodowcy, a w każdym razie oni nadają jej kierunek. O wartości literatury jakiegoś kraju nie decyduje laureat Nobla, ale setki średnich pisarzy o znakomitym warsztacie. Geniusz musi startować z jakiegoś poziomu. Niestety, u nas poziom jest niski, lekceważymy bowiem dobry warsztat, dlatego nasze oczekiwanie na geniusza jest płonne18.
Odnoszę nieodparte wrażenie, że sam miał siebie za tego ostatniego. Jego literackie credo można wyłożyć lapidarnie w dwóch zdaniach: „Pisarstwo moje jest prekursorskie. Na naszym gruncie ja pierwszy zagłębiłem się w opis bohatera od pasa w dół, czy wam się to podoba, czy nie!”19. Rzeczywiście zasłynął także powieściami zawierającymi dużą dozę seksu, co dało mu przydomek „naczelnego pornografa partii”.
------------------------------------------------------------------------
17 J. Wrońska, Na śmierć burzyciela, „Odgłosy” 1994, nr 0, s. 5.
18 Z. Otałęga, op. cit., s. 3.
19 Ibidem.Przemysław Czapliński zauważa, że oba nurty twórczości Nienackiego, dla dorosłych i dla dzieci, mają ze sobą coś wspólnego – doktor Freud jako czytelnik cyklu młodzieżowego miałby niejedno do powiedzenia. Ale jego zdaniem Nienacki jest bardzo dobrym, a miejscami miłym rzemieślnikiem – fachowcem od pióra, który nigdy nie posuwa się do pisania natrętnych propagandowych frazesów.
Do rzędu prawd oczywistych należy stwierdzenie, że literatura młodzieżowa musi być kompromisem między artyzmem i dydaktyzmem; do takich samych oczywistości należy jednak zaliczyć spostrzeżenie, iż wszelka dydaktyka – a zwłaszcza ta dla nieletnich – stanowi najsilniej indoktrynowany obszar życia społecznego. Tym uważniej należy więc przyglądać się „nauczycielom”20.
„To nic przyjemnego – narzekał tymczasem Nienacki – dowiedzieć się, że pisarz jest także chłodnym intelektualistą, świadomym wewnętrznych zapotrzebowań psychiki ludzkiej. Ale czy w przeciwnym razie każda moja książka byłaby bestsellerem? To jednak przykre, że niemal w każdym wywiadzie ja muszę kłamać, prezentować pracę pisarską jako rodzaj szamaństwa, ukrywać swój profesjonalizm. To podwójnie smutne. Świadczy to bardzo źle o sposobie, w jaki wychowujemy nasz naród”21.
Gdy w 1971 roku Hubert Drapella, przystępując do pracy nad serialem Pan Samochodzik i templariusze, opartym na powieści Zbigniewa Nienackiego, powierzył główną rolę Stanisławowi Mikulskiemu, liczył zapewne, że uwielbiany aktor, opromieniony sławą Hansa Klossa, zapewni filmowi popularność. Po pół wieku można pokusić się o stwierdzenie, że to nie tyle Hans Kloss dodał splendoru Panu Samochodzikowi, ile rola Samochodzika stała się dla Stanisława Mikulskiego kolejnym powodem do aktorskiej chwały22.
Kult Pana Samochodzika bije na głowę popularność Hansa Klossa i Czterech Pancernych razem wziętych. Wciąż dobrze się mają fankluby i poświęcone serii strony internetowe. Odbywają się zjazdy fanów i wędrówki szlakiem powieściowych przygód. Na przykład bohaterowie powieści Lawenda w chodakach Ewy Nowak, planując wyjazd do Francji: „Usiedli nad mapą i dogadali się bez problemu. Najbardziej chcieli poznać Ambois i Chenonceau. W końcu każde z nich było po lekturze Pana Samochodzika”23.
Pracownicy Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie wśród korespondencji od dzieci i młodzieży odnaleźli list piętnastoletniego Dominika Krasowskiego z Warszawy, który w 1992 roku przysłał własnoręcznie napisaną książeczkę Pan Samochodzik i Dziedzic. Jak można przeczytać na stronie muzeum, udało się nawiązać kontakt z autorem. Nie krył wzruszenia i radości z tego faktu.
------------------------------------------------------------------------
20 P. Czapliński, op. cit., s. 112.
21 P. Kitrasiewicz, Pan Samochodzik to ja, „Razem” 1985, nr 39, s. 19.
22 W. Jurasz, Jaki fajny ormowiec, https://dziennikpolski24.pl/jaki–fajny–ormowiec/ar/2633146; dostęp: 02.11.2022.
23 E. Nowak, Lawenda w chodakach, Warszawa 2005, s. 198.Notka z tylnej strony fotografii: „Autentyczne zdjęcie przedstawiające szkolenie w oddziałach Warszyca”
Dla pokolenia dzisiejszych czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków książki Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku były nieodłącznym elementem wakacji. Nawet dzisiaj wierni fani na forach internetowych dyskutują, gdzie znajdował się Duninów, gdzie Kortumowo, a gdzie Janówka. Powstają rozmaite teorie, mniej lub bardziej prawdziwe, bo autor lubił mylić tropy, udzielał sprzecznych informacji, lubił też konfabulować24.
Zdziwienie budzi, że współczesnym wyznawcom kultu jednego z czołowych konformistów PRL-u nie przeszkadza ani przeszłość ich idola, ani ideologiczne przesłanie jego powieści dla młodzieży. Prawda jest taka, że pisarstwo aspirujące do rangi sztuki musi być szczere. Kłamliwe, bałamutne, naszpikowane niedomówieniami i eufemizmami nigdy sztuką nie będzie – pozostanie zwykłą, pomimo wszystkich atrakcji i pomysłów, mieszanką manipulacji i grafomanii25.
Pokoleniu dzisiejszych pięćdziesięciolatków można wybaczyć, że w latach szkolnych zaczytywało się w przygodowych książkach Nienackiego, nie widząc poza nimi świata. W siermiężnych latach Polski Ludowej pisarz czarował, rozpalał wyobraźnię, kradł noce… Wtedy mało który z młodocianych czytelników zwracał uwagę na jego drugą twarz – propagandysty26.
Okularnika z fajką i jego pokracznego wehikułu Łódź nie powinna się wstydzić?
Ale dziś postać Pana Samochodzika i jego autora musi wzbudzać pewne kontrowersje, niezwiązane z konstrukcją powieści, sposobem prowadzenia narracji czy popularnością wśród młodych czytelników, lecz z jego lojalnością wobec władzy – to samo dotyczy samego autora. Jak pisze Piotr Łopuszański: „Przez wszystkie lata istnienia PRL Nienacki powielał w swych książkach młodzieżowych tezy komunistycznej propagandy. Co więcej, uważał, że pisarze powinni głosić w swej twórczości to, co PZPR uważa za słuszne”27.
------------------------------------------------------------------------
24 P. Łopuszański, Dekonstrukcja Pana Samochodzika, „Rzeczpospolita” 2016, nr 177, dod. „Plus Minus”, nr 31, s. 10.
25 P. Tomczyk, Kreacja z kitu, „ITD” 1988, nr 24, s. 19.
26 M. Solecki, Zbigniew Nienacki przeciwko dowódcom Konspiracyjnego Wojska Polskiego, „Wyklęci. Ogólnopolski Kwartalnik Poświęcony Żołnierzom Wyklętym” 2017, nr 2, s. 153.
27 P. Łopuszański, Pan Samochodzik i jego autor. O książkach Zbigniewa Nienackiego dla młodzieży, Warszawa 2009, s. 31.W kontrze znajduję opinię samego Nienackiego, według którego na przykład teatr zajmował się zbyt rzadko… problemami komunistów:
Jestem bowiem przekonany – pisał w 1962 roku – że sprawa polskich komunistów, którym dane było przejść przez piekło udręk fizycznych i moralnych, którym czas błędów i wypaczeń odebrał prawie wszystko, co mieli najdroższego – partię, a wielu zabrał także życie – jest materiałem na wielką tragedię. Sprawy komunistów to – moim zdaniem – największy temat naszych czasów. Bez zrozumienia psychiki komunistów, ich radości i klęsk, ich morale i tragedii – nie ma zrozumienia niezwykłych przemian, jakie dokonały się na świecie w naszym stuleciu28.
Co gorsza, Nienacki wsławił się, później sfilmowanymi, szkalującymi poakowskie podziemie artykułami i książką o tym, jak utrwalacze władzy ludowej zręcznie poradzili sobie z „bandą Warszyca”. Tym to smutniejsze, że właśnie ten zohydzany „wywrotowiec”, nauczyciel z zawodu, był ukochanym partyzanckim dowódcą Tadeusza Różewicza. To on patronował najwcześniejszym wierszom poety, wypłacił pierwsze honorarium (w naturze) i to on podobno skłonił przyszłego autora Kartoteki do wyjścia z lasu i poświęcenia się pisaniu29.
Kilkanaście lat temu Maciej Świerkocki, łódzki tłumacz (ten od nowego przekładu Ulissesa) i pisarz, zaapelował w lokalnym miesięczniku „Kalejdoskop” o uczczenie tablicą pamiątkową w Łodzi Zbigniewa Nienackiego. „Okularnika z fajką i jego pokracznego wehikułu Łódź nie powinna się wstydzić” – napisał o Nienackim. Świerkocki pytał wprost, czy jednej z łódzkich „białych plam” nie powinna „wypełnić postać i twórczość dziwnie zapomnianego Zbigniewa Nienackiego?”30.
Co ciekawe, Maciej Świerkocki dostrzegał agitacyjny wymiar jego twórczości, ale według niego: „Można się tylko domyślać, że pisarz po części skazany został na zapomnienie ze względu na «propagandowy» wymiar swojej literatury i lewicowe, by nie powiedzieć lewackie, poglądy polityczne. Nie jest to jednak szlachetny ani mądry powód niepamięci”31.
------------------------------------------------------------------------
28 Z. Nienacki, Kronika rodziny rewolucjonistów, „Odgłosy” 1962, nr 5, s. 7.
29 M. Sendecki, Pan Samochodzik i otchłań, czyli jak się nie przejechać z panem Tomaszem, „Książki. Magazyn do Czytania” 2014, nr 4, s. 63.
30 W. Dudkiewicz, Ślady po PeeReLu. Nieodległa rzeczywistość, Halinów 2005, s. 8.
31 Ibidem, s. 11.