- W empik go
Niepokonani - ebook
Niepokonani - ebook
Krzysztof Ziemiec, gwiazda telewizji, jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych prezenterów (aktualnie Widomości, TVP1) a równocześnie człowiek niezwykle doświadczony przez los przygotował książkę, która ma wszelkie szanse stać się bestsellerem wydawniczym tej wiosny! Ogromna popularność, wielkie emocje i duże kontrowersje jakie towarzyszyły jego autorskiemu programowi "Niepokonani", w którym znane postaci po raz pierwszy odkrywały dramatyczne wydarzenia ze swojego życia, sprawiły, że Autor postanowił opisać te historie a także kulisy ich poznania. Bohaterami książki "Niepokonani" Krzysztofa Ziemca są m.in.: Kuba Błaszczykowski (był świadkiem zamordowania matki przez ojca - teraz pochował ojca który wyszedl z wiezienia), Eleni ("anioł", który stracił córkę w wyniku morderstwa), Roman Kluska (biznesmen i filantrop, który został niesłusznie aresztowany), Monika Kuszyńska (była wokalistka Varius Manx), ojciec Kamili Skolimowskiej i zarazem jej trener, opiekun (Kamila zmarła w czasie zawodów), Jacek Olszewski (mąż Agatay Mróz), Radosław Pazura, Jerzy Stuhr.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-386-7 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dziennikarz to bez wątpienia wciąż zawód zaufania publicznego. I to dużego. To także – tak ja to widzę – pewna nie tyle misja, co powołanie. Powołanie, które pozwala nam rozwinąć skrzydła, wciąż się rozwijać zawodowo. Robić coś innego, nowego, niezwykłego, wartościowego. Tworzyć coś, co nas wyróżnia. Co może kiedyś stanie się czyimś znakiem firmowym. I tak bez powołania w przypadku księdza nie będzie dobrego kazania, w przypadku nauczyciela – wykładu, a w przypadku dziennikarza – programu czy tekstu. Oczywiście mało kto się z tym rodzi. Tego można i trzeba się ciągle uczyć. Bez tego jednak trudno w tym zawodzie osiągnąć sukces.
Praca dziennikarza jest trudna i wymagająca, bo jest bardzo nieregularna, na czym często cierpi dom i rodzina. Dlatego raz jeszcze – jak zawsze zresztą – dziękuję żonie i dzieciom. Dziękuję Wam za to, że nie tylko nie robicie mi wymówek, iż w wolnej chwili ciągle siedzę przy komputerze, ale i często mobilizujecie mnie do działania!
Całe szczęście, że praca dziennikarza, a szczególnie tego pracującego w telewizji, daje również mnóstwo satysfakcji. Choćby dlatego, że w tym przypadku odbiorcy, czyli widzowie, nas kojarzą, personifikują swoje odczucia i przez to traktują nas czasem jak osoby, do których ma się zaufanie; które traktuje się jak przysłowiową ostatnią deskę ratunku. Niemal po każdym programie czy wydaniu „Wiadomości” sam dostaję kilka listów i e-maili z prośbą o pomoc albo podpowiedzią tematów na jutro. Czasem są to sprawy beznadziejne, czasem po prostu to miłe słowa. Myślę, że takiej sympatii i zaufania nie mogą budzić dziennikarze pracujący w ukryciu, choćby dlatego, że ludzie ich po prostu nie znają.
Wśród takich osób są także i twórcy programów, na których podstawie powstała ta książka. Każdy program, każda nawet najmniejsza relacja czy transmisja albo wywiad ma wielu bohaterów, z których większość stoi właśnie w ukryciu! To niewidoczni dla widza wydawcy, czyli osoby odpowiadające za merytoryczną stronę całego przedsięwzięcia. Reżyser, czyli osoba dbająca o całość, ma ostateczną wizję i pilnuje na planie, aby wszystko „działało”. Ustawia kamery, światło, myśli obrazem pod kątem przyszłego montażu. Producenci, czyli osoby walczące o budżet audycji i żelazną ręką trzymające wszystkie koszty, które i tak zazwyczaj są wyższe niż te wcześniej założone. Są również kierownicy produkcji – osoby odpowiedzialne za ustawienie wszystkich elementów, a więc zebranie operatorów i kamer oraz zapasowych dysków, bo program także zazwyczaj kręci się dłużej niż było to w planach, zebranie statywów, światła, kabli i tym podobnych technicznych rzeczy. Są wreszcie charakteryzatorzy dbający o makijaż i styliści pilnujący wyglądu. Nie mówiąc już o montażystach i realizatorach wizji czy dźwięku. To w sumie co najmniej kilkanaście osób. Oni wszyscy są twórcami takich programów. Moich również. Ale jest w tym pewna niesprawiedliwość, bo widzowie patrzą na każdy program czy wywiad niemal wyłącznie przez pryzmat osoby, która go prowadzi – znanego im dziennikarza. Jeśli jest to krytyka, to musi on to przyjąć „na klatę”. A jeśli są to pochwały, gratulacje czy nagrody? No właśnie, wówczas już nie zawsze pamięta się o zespole.
Dlatego w ten sposób i w tym miejscu chciałbym im bardzo podziękować. Wszystkim, z którymi realizowałem te telewizyjne programy. Za pomoc, pomysły, zaangażowanie i wytrwałość. Bez nich te programy nigdy by nie powstały. Po prostu nie byłoby tych rozmów w telewizji. A przez to pewnie i tej książki. Nie sposób jednak wymienić tu wszystkich, tym bardziej, że nie każdy był w zespole od początku do końca.
Na początek zatem chronologicznie – szczególne dzięki dla Magdy Wieczorkowskiej-Klecel i Janka Klecela. To oni pierwsi pomyśleli o obsadzeniu mnie w roli takiego – powiedzmy – specjalisty od trudnych tematów. Czekali tylko, aż dojdę do siebie zdrowotnie, no i udało się, bo mi – niezależnie od ich planów – już w szpitalu chodził podobny pomysł po głowie. Wiedziałem, że jeśli uda mi się wrócić do zawodu, to chciałbym robić takie właśnie programy. Mówić o trudnych sprawach, ale i dawać ludziom nadzieję. Być osobą, której by ufali. Takim wiernym druhem i powiernikiem. Czy się udało? W jakimś sensie na pewno tak. Szkoda, że tylko przez pół roku… ale marka i wymyślona przez nich nazwa cyklu „Niepokonani” funkcjonuje właściwie już samodzielnie. Nieraz ludzie zadają mi pytanie: „Kogo Pan teraz nagrywa do «Niepokonanych?»”.
Nie ma „Niepokonanych” w TVP1, jest za to „Prawdę mówiąc” w TVP INFO. To zupełnie inny cykl rozmów, choć czasem nieco zbieżnych z tamtym programem. Rozmów z niekoniecznie bardzo znanymi Polakami. Ale na pewno z ciekawymi ludźmi, którzy dali coś z siebie zarówno Polsce, jak i nam wszystkim. I znów pewnie, gdyby nie czyjaś decyzja, nie wiadomo, czy akurat ja brałbym w tym udział. Dlatego w tym miejscu podziękowania dla sterujących kanałem TVP INFO – Liliany Sonik i Janka Szula – za to, że mi zaufali. Wielkie dzięki także dla Tomka Płuciennika, wydawcy programu, który zawsze perfekcyjnie ogarnia każdy temat. Dzięki dla Grzesia Jankowskiego – reżysera, który jest przy każdym nagraniu i nadzoruje wszystkie zdjęcia, a kiedy trzeba, to sam chwyta za kamerę. I na koniec wielkie dzięki dla Ani Janiak-Szołańskiej – pierwszej wizytówki naszego programu i zarazem takiego zderzaka. Osoby, której praca jest najmniej wdzięczna, bo polega na wydzwanianiu do gości programu, namówieniu ich na udział w programie i ustaleniu z nimi najdrobniejszych szczegółów. Nie jest to łatwe zadanie, bo wymagające cierpliwości i odporności, ale jest ono finalnie kluczowe!
Bez ich udziału i pomocy przy programach w TVP napisanie tej książki byłoby o wiele trudniejsze, jeśli nie niemożliwe! Chociaż nie. Niemożliwe byłoby zrobienie jej bez bohaterów! Dlatego im również bardzo dziękuję, za to, że zgodzili się najpierw przyjść na plan, a teraz zagościć na katach tej publikacji.
Życzę dobrej lektury, wzruszeń i niezapomnianych wrażeń, które – oby – stały się dla Państwa inspiracją we własnym życiu!Wstęp
Człowiek współczesny, mimo że pozornie otoczony wieloma przyjaciółmi, to w dużej mierze jednostka zagubiona i samotna. Oficjalnie niezależna i mocno zindywidualizowana, a jednak często dość zastraszona. Obawiająca się wielu realnych, jak i pozornych zagrożeń. Istota ludzka początku XXI wieku to jednostka również coraz bardziej zamknięta w sobie. Niepotrafiąca, a może i niechcąca porozumieć się z innymi. Nierozmawiająca i niesłuchająca innych, za to coraz chętniej wygłaszająca monologi. Coraz mniej zainteresowana udziałem we wspólnocie, za to coraz bardziej nastawiona egoistycznie i roszczeniowo do życia, w którym najważniejsza staje się samorealizacja. Taki współczesny „kult jednostki”. Świat, do którego aspiruje, na początku wygląda kolorowo, ale po pierwszym głębszym hauście okazuje się, że ten wymarzony cel nie jest zawsze krystaliczny i pachnący, ale w znacznej mierze dość bezbarwny i pozbawiony smaku. Jest to świat jałowy, pozbawiony duchowości i uczuć, które zagłuszył egoizm, brak drugiego człowieka i troski o niego. Zbyt wielu z nas zżera dziś tęsknota, bo – myśląc niemal wyłącznie o własnym szczęściu – zbyt szybko zadeptujemy innych. Czasem z obawy przed konkurencją, a czasem z powodu nieumiejętności poruszania się w tym globalnym składzie porcelany. Czy nie za łatwo i nie za szybko zaakceptowaliśmy bylejakość i świat bez wartości?
Ilu z nas, tak jak odrzuca wszelkie niepowodzenia, odsuwa już same myśli o utracie sił, zdrowia, śmierci i bólu. Zazwyczaj nie chcemy o tym nawet rozmawiać, nie zawracając sobie głowy problemami innych. Kto dziś nie ma wystarczająco wiele własnych? Swoimi kłopotami moglibyśmy innych zamęczać godzinami, ale cudze przeżywamy już raczej powierzchownie...
To jednak bardzo często zmienia się pod wpływem pewnych naprawdę trudnych przeżyć. Może to być wypadek, przewlekła choroba czy utrata kogoś bliskiego. Coś, co zmusza do myślenia i zadania sobie ważnych pytań. Po co żyję? Jaki jest sens mojego istnienia? Co jest najważniejsze?
Jedni ratują się buntem i uciekają od życia, znajdując „schronienie” w środkach znieczulających i uspokajających. Wielu zaakceptowało ten stan rzeczy, pogodziło się z „przegraną” i, uspokajając poniekąd samych siebie, szuka wytłumaczenia w psychoterapii, poradach u wróżbitów, jasnowidzów czy alkoholu. Inni, jak ten Samarytanin czy też jak prawdziwy harcerz, przyjmują ten cios i idą dalej służyć bliźnim. Tak bowiem pojmują sens istnienia. Życie potrafi robić nam niespodzianki i płatać figle – jak by powiedzieli jedni. Wszystko to wielki przypadek. Inni opiszą to jako krzyż, który dostaliśmy do udźwignięcia i z którym trzeba się pogodzić. Ale i jedni, i drudzy musieli się z tym jakoś zmierzyć. Co sprawiło, że niektórzy poddali się, odnieśli porażkę? Brak sił, woli, hierarchii wartości? A co dało siłę innym? Co pozwoliło im przetrwać najgorsze i sprawiło, że nie tylko się podnieśli, ale i zaczęli zdobywać znacznie wyższe szczyty niż wcześniej? Znalezienie odpowiedzi na to pytanie jest trudne, lecz próba jej znalezienia może się dla nas stać receptą na dobre, czyli wartościowe życie!
Z pomysłem napisania tej książki nosiłem się od dawna. Ale – jak to najczęściej bywa – na drodze zawsze pojawiały się istotniejsze sprawy. A to skupienie się na wymagającej przecież dobrego przygotowania codziennej pracy w telewizji. A to obowiązki domowe, których jakoś wciąż tylko przybywa. Będąc od kilku lat ojcem trójki pociech, doskonale znam dziś smak powiedzenia: „Małe dzieci – mały problem, duże dzieci – duży problem”.
I tak pewnie jeszcze bym się usprawiedliwiał i zwlekał z opracowaniem tych ważnych rozmów, gdyby nie pewien wrześniowy dzień, kiedy do redakcji „Wiadomości” dotarła informacja o śmierci Dawida Zapiska, siedmioletniego chłopca z Gdyni. Młodego, a tak już boleśnie doświadczonego przez życie człowieka, ale równocześnie tak wielkiego bohatera, którego historia, niezłomna walka o życie do samego końca, bardzo mnie poruszyła. Zresztą z jego zdrowotnymi kłopotami i marzeniami przez kilka miesięcy utożsamiała się cała redakcja „Wiadomości”. Dawid wzruszał nas i cieszył zarazem, gdy po raz kolejny osiągał postawione przez siebie cele. W jego zmaganiach z cierpieniem i wielkich piłkarskich marzeniach kibicowały mu nie tylko całe „Wiadomości”, ale i nasi widzowie. To oni zresztą poruszyli niebo i ziemię, aby dwa miesiące przed śmiercią chłopiec mógł spotkać się, jeszcze w czasie mistrzostw w piłce nożnej EURO 2012, ze swoim idolem – hiszpańskim piłkarzem Ikerem Casillasem.
Tamtego dnia, kiedy stało się jasne, że nie będzie kolejnych marzeń Dawida, które moglibyśmy pomóc spełnić, kończąc program, gdy zazwyczaj staram się pożegnać widzów z uśmiechem na twarzy, ze wzruszenia nie byłem w stanie wydusić z siebie nawet słowa. A przecież miałem tak wiele do powiedzenia! Na wieczornym kolegium, które odbywa się zaraz po każdym wydaniu „Wiadomości”, nieznośna była zalegająca w newsroomie głucha cisza. Byliśmy bardzo smutni. Niektórzy nie kryli łez, bo ten siedmioletni chłopiec stał się nam bardzo bliski. Nie tylko przez swoje cierpienie, ale także właśnie przez wspaniałą postawę. To dziecko dało nam piękną, prawdziwą i dojrzałą lekcję życia!
Po raz kolejny zadałem sobie pytanie – jak to możliwe, że kiedy my, dorośli, zdrowi i w pełni sił ludzie, narzekamy, to on, mały chłopak, nigdy nie płakał. Nie użalał się na ból, cierpienie i niepełnosprawność. A żegnając się, odszedł z tak wielką pogodą ducha. Złorzeczymy na los, niepowodzenia, starzejące się ciało, walimy pięścią w stół, poniżamy bliskich. A równolegle obok nas są ludzie, którzy w milczeniu znoszą ogromne cierpienie, tym samym dając innym wzór.
Myślę, że zbyt wiele całkowicie zdrowych osób marnuje swoje życie. Są bierne, bezczynne, znudzone, często nawet nie wiedzą, jak i dokąd iść. Niby czerpią życie garściami, a jednak po latach okazuje się, że tak naprawdę przecieka im ono między palcami. Pocieszeniem stają się używki, a sensem i celem zbyt często coś, co można nazwać konsumpcyjnym stylem życia. Mają zdrowie, siłę, możliwości, czyli wszystko... i niewiele z tym robią. Jak w takim razie radzą sobie ci, którzy naprawdę mają powody do płaczu, a nie robią tego? Nie poddają się i walczą do samego końca!
Ta wspaniała historia Dawida Zapiska stała się poniekąd katalizatorem do ponownego opracowania, tym razem książkowego, trudnych, ale zarazem ważnych i w sumie bardzo optymistycznych rozmów o cierpieniu, bólu i odwadze zmierzenia się z trudem życia. Rozmów, które przeprowadziłem na antenie TVP1 w programie „Niepokonani”, a później również w programie „Prawdę mówiąc” na antenie TVP INFO. Były to czasem spotkania pełne łez, które – jak się później okazało – są dziś tak bardzo potrzebne wielu widzom.
Po moim własnym trudnym doświadczeniu sprzed kilku lat zauważam, że wielu chorych potrafi znacznie bardziej niż ci zdrowi i sprawni cieszyć się życiem, docenić ten skarb i wielką tajemnicę każdego dnia. Czy zawsze tacy byli? Skąd u nich ten upór i wola przetrwania? Jak sobie poradzili w tych najtrudniejszych momentach? Czy mają tę siłę, bo zawsze wiedzieli, jak dużo można stracić? Czy dopiero prawdziwy ból i prawdziwe problemy sprawiły, że zaczęli dostrzegać sens życia? Jak docenić to, co mamy, i przestać się nad sobą użalać? Każdy z bohaterów tej książki mówi o tym na swój własny sposób. Każdy ma swój własny, być może dla innych trudny do zniesienia problem. Ale z nimi jest tak jak z nami. Jedni, aby coś w życiu zmienić, potrzebują pewnej życiowej próby. Innym takiego sprawdzianu nie potrzeba, bo z tą mądrością już się rodzą albo też, mając w sobie dużo pokory, szybko się tego wszystkiego uczą.
Nie ma jednej recepty na zmianę nastawienia do siebie, innych i całego świata... Ale jest jeden warunek – trzeba tylko chcieć. Wiedzą o tym moi bohaterowie, którzy pokazują, że w życiu można wszystko. Dowodem na to są ich historie. Historie niepokonanych. I o tym właśnie jest ta książka.