- W empik go
Niepowstrzymani - ebook
Niepowstrzymani - ebook
Spider-Man, Wonder Woman, Superman, Batman? Nie. Prawdziwym bohaterem jesteś ty i posiadasz fantastyczną supermoc! Żeby zrozumieć, jaka może być potężna i niebezpieczna, musisz przeczytać tę książkę!
Ziemią – na każdej szerokości geograficznej: od afrykańskich sawann po czapy lodowe Grenlandii – rządzą ludzie. Ale jak to się stało, że dysponujemy taką potęgą? Yuval Noah Harari, autor bestsellera Sapiens, pokaże wam, że posiadamy wielką siłę, dzięki której wciąż tworzymy najprzeróżniejsze dziwne i tajemnicze rzeczy: od duchów i demonów po rządy i korporacje.
Jak dzięki ogniowi udało nam się zmniejszyć żołądki? Co gra w piłkę nożną mówi o byciu człowiekiem? I dlaczego spośród wszystkich bajek najwięcej osób uwierzyło w tę o pieniądzach? Dowiecie się tego, podążając śladami pradawnych ludzi, którzy wyruszyli tysiące lat temu z Afryki. To historia ludzkości, jakiej wcześniej nie znaliście. Poznacie karły i gigantyczne węże, Wielkiego Ducha Lwa mieszkającego ponad chmurami i ujrzycie… palec sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat (!), który ujawnia tajemnice pochodzenia człowieka.
W tej wciągającej i barwnej książce, która jest pierwszym tomem większej serii, profesor Harari przedstawia się młodym czytelnikom. Ale w rzeczywistości Niepowstrzymani są lekturą dla każdego (od lat 9 do 109!), kto kiedykolwiek zadał sobie pytanie: Kim jesteśmy i skąd się tu wzięliśmy?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-08-07798-6 |
Rozmiar pliku: | 7,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przez kolejne pokolenia ludzie obserwowali ogień i coraz lepiej go poznawali. Zrozumieli, że chociaż jest gwałtowny i dziki, rządzą nim pewne zasady. Potrafili się z nim zaprzyjaźnić. Wpychali długi kij w płonące drzewo, a gdy jego końcówka zaczynała się palić, wyciągali go z powrotem. I mieli ogień na kiju. Ten ogień ich nie spalał, za to oni mogli spalić wszystko, czego dotknęli tym płonącym kijem. To było niezwykle pożyteczne! Mogli przenosić ogień ze sobą z miejsca na miejsce, żeby się ogrzewać i odstraszać lwy.
Wciąż jednak ludzie mieli z ogniem pewien poważny problem: nie wiedzieli, jak go rozpalić. Czekanie na uderzenie pioruna może być bardzo frustrujące. Jeśli jest ci zimno i mokniesz, możesz usiąść przy drzewie i czekać choćby cały rok – ale i tak piorun wcale nie musi w nie uderzyć. A jeśli goni cię lew, nie masz nawet dwóch sekund na czekanie. Ogień jest ci potrzebny JUŻ TERAZ!
W końcu ludzie wymyślili, jak rozwiązać ten problem. Jeden sposób na rozpalenie ognia polegał na uderzaniu krzemieniem w inny kamień, zwany pirytem. Jeśli bardzo mocno uderzyło się w piryt, wytwarzał on iskrę, a jeśli udało się tę iskrę skierować na suche liście, czasami zajmowały się one ogniem i zaczynały płonąć.
Inny sposób polegał na tym, by najpierw znaleźć spory kawałek suchego drewna, wydrążyć w nim zagłębienie i włożyć tam trochę suchych liści. Potem trzeba było wziąć kijek, zaostrzyć koniec i umieścić go w tym zagłębieniu, po czym przez kilka minut bardzo szybko obracać kijek między wyprostowanymi dłońmi.
Koniec kijka stawał się coraz gorętszy, aż wreszcie zapalał suche liście. Z otworu zaczynał unosić się dym, a potem pojawiał się płomień. Ogień! Teraz, gdy nadchodził lew, wystarczyło pomachać płonącym kijkiem, a lew uciekał.
Dzięki temu, że ludzie nauczyli się wykorzystywać ogień, stali się wyjątkowi. Siła prawie wszystkich zwierząt bierze się z ich własnego organizmu: z siły mięśni, wielkości zębów czy ostrości pazurów. Za to ludzie dzięki ogniowi zyskali władzę nad nieograniczonym źródłem siły, która nie miała nic wspólnego z ich ciałem. Jeden słaby człowiek z płonącym kijem mógł w ciągu kilku godzin spalić cały las, niszcząc tysiące drzew i zabijając tysiące zwierząt.
Ale najwspanialszą rzeczą w ogniu nie było to, że odpędzał lwy czy że dawał ludziom ciepło i światło. Nie, najwspanialsze w ogniu było to, że dzięki niemu pradawni ludzie mogli zacząć gotować.
Gdy nie mieli jeszcze ognia, jedzenie surowego pożywienia wymagało od nich wiele czasu i wysiłku. Musieli dzielić je na małe kawałki i długo przeżuwać, a nawet wtedy żołądek bardzo ciężko pracował, żeby je strawić. Człowiek potrzebował więc dużych zębów, dużego żołądka i dużo cierpliwości. Gdy ludzie posiedli ogień, jedzenie stało się o wiele łatwiejsze. Dzięki gotowaniu pożywienie robiło się miękkie, więc ludzie potrzebowali znacznie mniej czasu i wysiłku, żeby je zjeść i strawić. W rezultacie ludzie zaczęli się zmieniać: ich zęby stawały się mniejsze, malały też ich żołądki... i mieli o wiele więcej wolnego czasu!Dziś ludzie na całym świecie różnią się nieco wyglądem i mówią różnymi językami, ale tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Niezależnie od tego, czy pojedziemy do Chin, czy do Włoch, na Grenlandię czy do Republiki Południowej Afryki, wszędzie spotkamy ten sam rodzaj ludzi.
Oczywiście Chińczycy, Włosi, Grenlandczycy i Południowoafrykańczycy różnią się na przykład kolorem włosów i skóry, ale pod skórą wszyscy mamy podobne ciała, podobne mózgi i podobne zdolności. Chińczycy mogą uczyć się włoskiego, Grenlandczycy mogą grać w piłkę z Południowoafrykańczykami, a wszyscy mogą razem zbudować statek kosmiczny.
To dość dziwne, że na całym świecie istnieje tylko jeden rodzaj człowieka. Przecież w każdym kraju są różne rodzaje mrówek, węży czy niedźwiedzi. W lodowatej Grenlandii żyją niedźwiedzie polarne, w kanadyjskich górach niedźwiedzie grizzly, w lasach Rumunii niedźwiedzie brunatne, a w bambusowych lasach Chin niedźwiedzie zwane pandami. Dlaczego więc w tych wszystkich miejscach istnieje tylko jeden typ człowieka?
W rzeczywistości przez bardzo długi czas nasza planeta była domem dla wielu różnych rodzajów ludzi. W rozmaitych częściach świata ludzie musieli radzić sobie z różnymi zwierzętami, roślinami i klimatami. Niektórzy żyli w wysokich górach, gdzie było dużo śniegu, a inni na tropikalnych wybrzeżach, gdzie było dużo słońca. Niektórzy świetnie się czuli na pustyni, inni na bagnach. Przez ponad milion lat ludzie przystosowywali się do wyjątkowych warunków panujących na każdym terenie i stopniowo stawali się coraz bardziej różni – tak jak niedźwiedzie.
Dlaczego więc dzisiaj wszyscy ludzie należą tylko do jednego rodzaju? Co się stało z innymi rodzajami? Wyginęły w wyniku strasznej katastrofy i pozostał tylko nasz rodzaj ludzi. Co to była za katastrofa? To wielka tajemnica, o której ludzie nie lubią mówić. Za chwilę o niej porozmawiamy, ale najpierw poznajmy kilka innych rodzajów ludzi, którzy kiedyś żyli w różnych częściach świata.Podczas gdy ludzie, którzy zasiedlili wyspę Flores, skarłowacieli, w Europie i wielu częściach Azji ewoluował inny rodzaj człowieka. W tamtych rejonach było dość zimno, więc ludzie ci stali się szczególnie przystosowani do chłodnego klimatu. Naukowcy nazywają ich „ludźmi z doliny Neandertal” albo krócej: „neandertalczykami”, bo pierwsze dowody ich istnienia znaleziono w jaskini położonej w dolinie Neandertal w Niemczech. Neandertalczycy byli mniej więcej tego samego wzrostu co my, ale ciężsi i znacznie silniejsi. Mieli też większe mózgi niż my.
Jak neandertalczycy wykorzystywali te wielkie mózgi? Nie produkowali samochodów ani samolotów, nie pisali książek. Ale wykonywali narzędzia i biżuterię, a prawdopodobnie także wiele innych rzeczy. Może nawet lepiej od nas rozpoznawali śpiew ptaków albo tropili zwierzęta, albo tańczyli i marzyli. Może... a może nie. Po prostu nie wiemy.
Jest wiele rzeczy, których nie wiemy o przeszłości, a jeśli czegoś nie wiemy, zawsze najlepiej powiedzieć: „Nie wiem”. W nauce takie powiedzenie „nie wiem” jest szczególnie ważne. Od tego trzeba zacząć, bo dopiero gdy przyznajesz, że czegoś nie wiesz, możesz próbować szukać odpowiedzi. Jeśli twierdzisz, że wiesz już wszystko, to po co masz się męczyć?
W 2008 roku archeologowie dokonali kolejnego zaskakującego odkrycia. W czasie badania Denisowej Jaskini na Syberii znaleźli kawałek kości z palca pradawnego człowieka. Należała do dziewczynki, która żyła mniej więcej 50 000 lat temu.
Kiedy naukowcy zaczęli odczytywać DNA neandertalczyków, odkryli coś niesamowitego: okazało się, że niektórzy żyjący dziś ludzie mają w swoim DNA część instrukcji pochodzącą od pradawnych neandertalczyków! Oznacza to, że chociaż wszyscy żyjący dziś ludzie są przedstawicielami sapiensów, to przynajmniej niektórzy z nas mają prapradziada neandertalczyka.
Dość łatwo jest sprawdzić, czy ma się neandertalskiego przodka. Wystarczy napluć do probówki i wysłać ją do laboratorium. Nawet jedna kropla śliny zawiera miliony kopii twojego DNA. Laboratorium może zbadać ślinę, odczytać DNA i stwierdzić, czy jego fragmenty pochodzą od neandertalczyka, który miał dzieci z twoją prapraprzodkinią 50 000 lat temu.
Ale dlaczego twoja prapraprzodkini chciałaby mieć dzieci z neandertalczykiem? Tego nie wiemy na pewno, ale być może zakochali się w sobie i nawet jeśli wszyscy jego przyjaciele go wyśmiewali, a wszyscy jej przyjaciele ją ostrzegali, żeby nie umawiała się z neandertalczykiem, ich miłość okazała się silniejsza niż te przeszkody.
A może grupa sapiensów adoptowała neandertalskie osierocone dziecko, którego wszyscy krewni poumierali. Może pewnego razu sapiensi schwytali neandertalską dziewczynkę i mimo że chciała wrócić do swoich, zmusili ją, by poszła z nimi. Jeśli w wyniku takich zdarzeń młode neandertalki i młodzi neandertalczycy dorastali wśród sapiensów, mogli mieć dzieci z partnerem sapiensem czy partnerką sapienską. Wydaje się jednak, że takie przypadki były rzadkie. Najczęściej nasi przodkowie przepędzali wszystkich napotkanych neandertalczyków.
A więc jak ci się wydaje? Co takiego wydarzyło się 50 000 lat temu? Jaką supermoc zyskali sapiensi, że dziś to my możemy rządzić naszą planetą? Odpowiedź nie jest oczywista. Superman, Spider-Man, Wonder Woman i wszyscy inni komiksowi superbohaterowie mają różne moce: są bardzo silni, szybcy i odważni. Ale sapiensi nie są silniejsi, szybsi ani odważniejsi od neandertalczyków – ani od wielu innych zwierząt. W starciu z wilkiem, krokodylem czy szympansem sapiens miałby bardzo małe szanse na wygraną. Nawet stara babcia szympansica mogłaby pokonać mistrza świata w boksie.
Jest jeden jedyny powód, dla którego potrafimy odstraszać wilki i zamykać szympansy w ogrodach zoologicznych: współpracujemy w bardzo dużych grupach. Pojedynczy człowiek nie pokona pojedynczego szympansa, ale tysiąc ludzi może dokonać rzeczy niewiarygodnych, o których szympansy nawet nie marzą. To właśnie dzięki naszej sekretnej supermocy potrafimy współpracować lepiej niż jakiekolwiek inne zwierzę. Potrafimy współpracować nawet z zupełnie obcymi ludźmi.
Pomyśl na przykład o jakimś zjedzonym przez ciebie ostatnio owocu. Może to był banan. Skąd się wziął? Jako szympansica czy szympans musiałabyś/musiałbyś samodzielnie pójść do lasu i zerwać tego banana. Ponieważ jednak jesteś człowiekiem, zwykle polegasz na pomocy innych ludzi. Mało kto sam zrywa banany dla siebie. W większości przypadków jest tak: ktoś, kogo w ogóle nie znasz i nigdy nie spotkasz, hoduje takiego banana tysiące kilometrów od ciebie. Potem inni obcy ludzie wsadzają go na ciężarówkę, do pociągu, a może na statek i transportują do sklepu w twojej okolicy. Dopiero wtedy idziesz do tego sklepu, wybierasz sobie banana, zanosisz go
pojedynczego neandertalczyka – z czasem sapiensi osiągali znacznie lepsze rezultaty w wymyślaniu narzędzi i polowaniu na zwierzęta. A gdy przychodziło do walki, 500 sapiensów mogło z łatwością pokonać 50 neandertalczyków.
DLACZEGO MRÓWKI MAJĄ KRÓLOWE, ALE NIE MAJĄ PRAWNIKÓW
Poza nami tylko jeden rodzaj zwierząt potrafi współpracować w bardzo dużych grupach: owady społeczne, takie jak mrówki, pszczoły i termity. Podobnie jak my żyjemy w wioskach i miastach, mrówki i pszczoły żyją w mrowiskach i gniazdach, które czasami liczą wiele tysięcy osobników. Tysiące mrówek współpracują ze sobą, żeby zdobywać pożywienie, opiekować się młodymi, budować mosty, a nawet toczyć wojny.
Ale jest jedna zasadnicza różnica między ludźmi a mrówkami. W przeciwieństwie do ludzi mrówki potrafią organizować się tylko w jeden sposób. Istnieje na przykład pewien rodzaj mrówek, które nazywają się mrówkami żniwiarkami. Obserwując mrowiska żniwiarek w dowolnym miejscu na świecie, możesz zauważyć, że każde jest zorganizowane w dokładnie taki sam sposób. W każdym z nich mrówki dzielą się na pięć grup: zbieraczki, budownicze, żołnierki, piastunki i królowe.
Zbieraczki szukają nasion i polują na małe owady, które znoszą do mrowiska jako pożywienie. Budownicze kopią tunele i budują mrowisko. Żołnierki chronią mrowisko i walczą z innymi armiami mrówek. Piastunki opiekują się młodymi mrówkami. Królowe rządzą mrowiskiem i składają jaja, z których powstają kolejne młode mrówki.
Te mrówki potrafią się organizować tylko w taki sposób. Nigdy nie buntują się przeciwko królowej, nigdy nie organizują wyborów mrówczego prezydenta. Budownicze i zbieraczki nigdy nie strajkują, by domagać się wyższych płac. Żołnierki nigdy nie decydują się na zawarcie traktatu pokojowego z sąsiednimi mrowiskami. Piastunki nigdy nie porzucają pracy, by zostać prawniczkami, rzeźbiarkami albo śpiewaczkami operowymi. Nigdy nie wymyślają nowych potraw, nowej broni ani nowych gier, takich jak tenis. Mrówki żniwiarki żyją dziś dokładnie tak samo jak przed tysiącami lat.
W przeciwieństwie do mrówek my, ludzie, nieustannie zmieniamy sposób, w jaki ze sobą współpracujemy. Wymyślamy nowe gry, projektujemy nowe ubrania, tworzymy nowe zawody i przeprowadzamy mnóstwo rewolucji. 300 lat temu ludzie w zabawie łukami i strzałami celowali do tarczy, a dziś gramy w gry komputerowe i próbujemy osiągnąć w nich jak najlepszy wynik. 300 lat temu większość ludzi była rolnikami. Dziś pracujemy jako kierowcy autobusów, fryzjerzy psów, programiści komputerowi i trenerzy personalni. 300 lat temu większością krajów rządzili królowie i królowe. Dziś w większości krajów rządy sprawują parlamenty i prezydenci.
A więc my, sapiensi, podbiliśmy świat, bo potrafimy współpracować w bardzo dużych grupach, jak mrówki, oraz potrafimy stale zmieniać sposób współpracy, co pomaga nam wymyślać nowe rzeczy. Czy to jest nasza supermoc? Nie do końca. Żeby zrozumieć naszą wyjątkową supermoc, którą cieszymy się jako sapiensi, musimy zadać sobie ostatnie pytanie: jak nasi przodkowie nauczyli się współpracować w dużych grupach? I jak to się stało, że potrafimy nieustannie zmieniać swoje zachowanie? Naszą prawdziwą supermoc ujawni odpowiedź na to podwójne pytanie. Jak myślisz, jak ona brzmi?
Tak właśnie nasi przodkowie podbili świat: za pomocą opowieści. Żadne inne zwierzę nie wierzy w opowieści. One wierzą tylko w rzeczy, które rzeczywiście mogą zobaczyć, usłyszeć, powąchać, których mogą dotknąć albo posmakować. Szympans wierzy, że jest w niebezpieczeństwie, kiedy widzi zbliżającego się węża: lepiej wtedy uciekać! Wierzy, że nadchodzi burza, kiedy słyszy grzmot: czas na prysznic! Wierzy, że w pobliżu są lwy, kiedy czuje zapach ich kupy: fuuu! Wierzy, że ogień jest gorący, kiedy dotyka płonącej gałęzi: aua! I wierzy, że banany są smaczne, kiedy je zjada: mmm, pycha!
My, sapiensi, oczywiście też to wszystko potrafimy, ale ponieważ wierzymy w opowieści, potrafimy o wiele więcej. Na przykład kiedy nasi przodkowie rozprzestrzeniali się po świecie, za każdym razem, gdy napotykali neandertalczyków, karły z Flores albo jakieś bardzo groźne zwierzę, wielki wódz mógł opowiadać im różne historie, żeby dodać im otuchy. „Wielki Duch Lwa chce, żebyśmy pozbyli się neandertalczyków – mógł mówić wódz. – Neandertalczycy są bardzo silni, ale nie martwcie się. Nawet jeśli neandertalczyk cię zabije, to i tak dobrze, bo trafisz do krainy duchów ponad chmurami, a tam przyjmie cię z radością Wielki Duch Lwa i da ci do jedzenia mnóstwo jagód i steków ze słonia”.
I ludzie wierzyli w tę opowieść, więc współpracowali, żeby pozbyć się neandertalczyków. Tak, neandertalczycy byli bardzo silni, ale 50 neandertalczyków nie mogło się równać z 500 współpracującymi ze sobą sapiensami.
Ta wiara w opowieści dała naszym prapradziadom tak wielką władzę, że rozprzestrzenili się po całym świecie i podbili każdy skrawek Ziemi, każdą dolinę i każdą wyspę na naszej planecie.
Ale co robili potem, kiedy już podbili każde z tych nowych miejsc i się w nich osiedlili? Jak wyglądało ich życie tysiące lat temu? Oprócz neandertalczyków mieli jeszcze wiele innych problemów. Co robili, kiedy budzili się rano? Co jedli na śniadanie? Co na obiad? Jakie mieli hobby? Może lubili malować? W jakich ubraniach chodzili, w jakich domach mieszkali? Czy starsi bracia dokuczali młodszym siostrom? Czy się zakochiwali? I czy ich życie było lepsze czy gorsze od naszego?
W następnym rozdziale postaramy się odpowiedzieć na te pytania i na wiele innych. Wyjaśnimy, jak żyli nasi przodkowie tysiące lat temu i jak to, co oni robili wtedy, wpływa na to, co my kochamy, czego się boimy i w co wierzymy dzisiaj.
Tysiące lat temu nasi prapradziadowie żyli zupełnie inaczej niż my. Ale sposób, w jaki żyli, ukształtował nasze dzisiejsze zachowanie. Kiedy w nocy boisz się potworów, jest to pamięć przekazana ci przez przodków. Podobnie kiedy wstajesz rano, jesz śniadanie i bawisz się z przyjaciółmi, często naśladujesz nawyki, które ukształtowali nasi przodkowie na afrykańskich sawannach w epoce kamienia.
Zastanawiasz się może czasem, dlaczego mamy ochotę objadać się akurat tym, co szkodzi zdrowiu, na przykład lodami i tortem czekoladowym? Dlaczego wszystko, co złe, smakuje tak dobrze?
A oto odpowiedź: naszemu organizmowi wydaje się, że nadal żyje w epoce kamienia – wtedy objadanie się słodkimi i tłustymi potrawami miało sens. Nasi przodkowie nie mieli supermarketów i lodówek. Kiedy byli głodni, chodzili po lasach i wzdłuż rzek w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. I raczej nie mieli szans natknąć się na lody rosnące na drzewach ani na rzekę, w której płynęła cola! Jedynym dostępnym wówczas słodkim pożywieniem były dojrzałe owoce albo miód. Kiedy znajdowali słodkie owoce, starali się zjeść ich jak najwięcej – i to jak najszybciej.
Bo załóżmy, że grupa naszych przodków z epoki kamienia wyszła szukać pożywienia i natrafiła na drzewo uginające się od słodkich, dojrzałych fig. Niektórzy zbieracze zjedli tylko po kilka, po czym powiedzieli sobie: „Tyle nam wystarczy. Dbamy o linię”. Inni nic nie mówili, bo mieli usta wypchane figami. Jedli i jedli, mało nie pękli. Następnego dnia wszyscy wrócili pod drzewo, ale okazało się, że owoców już nie ma, bo przyszła grupa pawianów i wszystkie zjadła. Ci z naszych przodków, którzy dzień wcześniej jedli figi bez opamiętania, ciągle czuli się solidnie najedzeni, ale ci,szałasie, pełnym najrozmaitszego robactwa. Pamiętajcie: nie było domów, w których można było się schronić za solidnymi ścianami i oknami.
I oczywiście nie chodziło tylko o owady – ludzie ciągle musieli się też obawiać tygrysów, węży i krokodyli. Patrząc na tygrysy w telewizji albo nawet widząc je na żywo w zoo, czujecie się bezpieczni, bo z telewizora nie mogą was zaatakować, a z klatki nie mogą uciec. Ale jak by to było, gdyby tygrysy znajdowały się na wolności i grasowały po okolicy? Czulibyście się bezpiecznie, wychodząc z domu, idąc do szkoły albo na spotkanie z przyjaciółmi?
Do tego jeszcze ta pogoda. Kiedy padało, zbieracze mokli. Dosłownie przemakali. W zimie było im zimno, a w lecie gorąco. Nie mogli też przez cały dzień chować się gdzieś w głębi jaskini. Jeśli nie wyszli szukać jedzenia – albo jeśli jedzenia nie znaleźli – byli głodni.
Niestety dość często zdarzały się wypadki, a ponieważ zbieracze nie mieli szpitali ani nowoczesnych leków, nawet mała rana czy złamanie mogły być bardzo groźne. Powiedzmy, że jakiś chłopak wspiął się na drzewo, żeby zerwać owoce, spadł i złamał nogę; przecież nie mógł leżeć w łóżku przez miesiąc (bo i tak zresztą nie było łóżek). Inni ludzie z gromady pomagali mu, jak tylko mogli, ale jeśli nie nadążał, gdy przenosili się do nowego obozu, albo nie dawał rady uciekać przed tygrysami, to miał duży kłopot. Duży jak tygrys.
Szczególnie dzieci były narażone na różne niebezpieczeństwa. Żeby rosnąć i nabierać siły, potrzebowały dużo jedzenia, a nie umiały jeszcze dobrze wspinać się na drzewa i radzić sobie z groźnymi zwierzętami. Codziennie musiały zdawać nowe testy: w poniedziałek sprawdzian pod tytułem „uważaj na węże”. We wtorek test z odnajdywania drogi w ciemnym lesie, a w środę – z polowania na mamuty. W czwartek trzeba było przepłynąć przez lodowatą rzekę, a w piątek odróżniać dobre grzyby od trujących. Nie miały też przerwy w weekend, bo w sobotę czekało je zaliczenie ze wspinaczki po drzewach, a w niedzielę z wykradania miodu – tak, żeby nie dać się użądlić setkom pszczół.
Kto nie zdawał któregoś z takich testów, nie tylko otrzymywał złą ocenę – ale też mógł umrzeć. Może jednak nasz świat nie jest taki straszny!
Jakie zasady mieli zbieracze? Nie wszędzie były one takie same, bo nie ustalił ich jeden wielki bóg na niebie. Na każdym terenie żyły inne zwierzęta, rosły inne drzewa i istniały inne skały czy kamienie, więc ludzie wierzyli w różne zasady. Zasady obowiązujące w Sungirze różniły się od tych obowiązujących w Ohalo, a te z Ohalo różniły się od tych z Lascaux i Stadel. Dziś możemy poznać zasady ludu Najaka, bo możemy rozmawiać z Najaka i ich o nie wypytać. Nie wiemy jednak dokładnie, jakimi zasadami kierowali się pradawni ludzie w Sungirze, Ohalo, Lascaux i Stadel, bo nie mamy wystarczająco dużo dowodów. A te, które mamy, można bardzo różnie interpretować.
No bo popatrz na to malowidło. Zbieracze namalowali je w jaskini Lascaux około 17 000 lat temu. Jak myślisz, co przedstawia?
Wiele osób powie, że widać tu człowieka z jakby ptasią głową, obok niego stoi żubr, a poniżej widać jakiegoś ptaka. No dobrze, ale co to oznacza? Według niektórych archeologów namalowano tu scenę, w której żubr zaatakował człowieka, a ten człowiek właśnieNa początku ludzie nie zamieszkiwali całego świata, tylko niektóre jego części. Nasi przodkowie sapiensi żyli w Afryce, neandertalczycy – w Europie i na Bliskim Wschodzie, denisowianie – w Azji, a karły z wyspy Flores – na wyspie Flores.
W wielu innych częściach świata ludzi w ogóle nie było. Nie było ich w Ameryce, Australii i na wielu wyspach, takich jak Japonia, Nowa Zelandia, Madagaskar i Hawaje. Ludzi tam nie było, bo nie byli zbyt dobrymi pływakami. Czasami udawało im się dotrzeć do wysp takich jak Flores, które znajdowały się bardzo blisko lądu, ale nie potrafili przepłynąć otwartego morza, żeby dotrzeć do takich miejsc jak Australia czy Hawaje.
Kiedy jakieś 70 000 lat temu nasi przodkowie sapiensi opuścili Afrykę, wszędzie docierali pieszo. Poszli do Europy, gdzie spotkali neandertalczyków; poszli do Azji, gdzie spotkali denisowian; szli dalej i dalej, aż dotarli na najdalszy kraniec Azji... a dalej już iść nie mogli. To ich jednak nie powstrzymało, bo wtedy mieli już pewien świetny pomysł. Wiedzieli, że drewno unosi się na wodzie, więc wiązali ze sobą kłody i robili tratwy albo wydrążali pnie drzew i robili czółna – po czym wypływali w morze.
To było niesamowite osiągnięcie. Istnieją inne zwierzęta, które początkowo żyły na lądzie, a potem ewoluowały do życia w morzu. Na przykład pradawni przodkowie wielorybów byli zwierzętami lądowymi o wielkości dużego psa. Jakieś 50 milionów lat temu część tych podobnych do psów zwierząt zaczęła przebywać w rzekach i jeziorach, gdzie polowała na ryby i inne małe stworzenia. Szkielet jednego z tych zwierząt naukowcy odkryli w Pakistanie – i dlatego nazwali je pakicetus.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------