Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nieproszona miłość - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
18,99

Nieproszona miłość - ebook

 

Lady Helena Lambarth czekała na tę chwilę długie lata. Po śmierci okrutnego ojca będzie mogła wyjechać z rodzinnego zamku i zapomnieć o koszmarze, który tu przeżyła. Kiedy wreszcie Helena odzyskała wolność, przysięgła sobie nigdy nie poświęcić jej dla żadnego mężczyzny. Zamierzała również trzymać się jak najdalej od rozplotkowanego towarzystwa. Jej plany zmienia jednak testament matki. W myśl zapisu Helena musi udać się do Londynu, do domu kuzynki. Na miejscu okazuje się, że na jej opiekuna wyznaczono niezwykle przystojnego sir Adama Darnella. Żadne z nich nie spodziewa się, jak trudne czeka ich zadanie…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-3784-0
Rozmiar pliku: 864 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Przenikliwy wiatr chłostał jej splątane czarne włosy. Mrużyła oczy, oślepiona silnymi podmuchami, a jej uszy wypełniał huk spienionego morza, które rozbijało się o skały. Helena Lambarth nie zwracała jednak uwagi ani na wichurę, ani na rozszalałe fale. Patrzyła na ląd, gdzie dwóch najemnych pracowicie ryło dół w kamienistej ziemi u podnóża urwiska.

Grób był już na ukończeniu.

Helena czuła narastającą euforię, która dodawała jej skrzydeł. Roześmiała się donośnie i szczerze, gdyż dopiero teraz uwierzyła, że to się dzieje naprawdę.

Nie żył. Umarł raz na zawsze, a ona nareszcie była wolna.

Wiedziała, że przy ogłuszającym hałasie bałwanów i krzyku niespokojnych mew z pewnością nikt nie mógł jej usłyszeć, lecz mimo to poczuła niepokój, gdy jeden z grabarzy nieoczekiwanie zamarł i podniósł wzrok. Wyciągnął rękę, aby wskazać Helenę, a wtedy drugi mężczyzna również na nią popatrzył. Na jego twarzy odmalował się strach. Grabarz przeżegnał się i postukał kompana w ramię, żeby wracał do pracy. Parę sekund później obaj harowali ze zdwojoną energią, by jak najszybciej uporać się z upiornym zajęciem.

Zastanawiając się, czy wzięli ją za ducha, Helena uśmiechnęła się z satysfakcją. Możliwe, że przypomnieli sobie pewien ponury poranek dziewięć lat temu, kiedy zdołała uciec z zamku Lambarth i przedostać się do wsi. Nie sądziła, że jej wyprawa zakończy się tak szybko. Gromada miejscowych pojmała ją, „biedną wariatkę”, i nie zważając na jej prośby oraz tłumaczenia, pośpiesznie zwróciła ojcu.

Przez moment wspominała, jak stała we wsi, bosa i zapłakana, w otoczeniu nieufnych gapiów, którzy patrzyli na jej podartą odzież, brudną twarz i rozczochrane włosy, rozmawiając półgłosem między sobą.

– Taka mała dziewuszka…

– Rozum jej odjęło, powiada jej tato…

– Wszystko przez jej matkę, uciekła i oto, do czego doprowadziła…

Helena wykrzywiła usta, ponownie ogarnięta furią. Pocieszało ją tylko to, że kłamstwa ojca już nigdy jej nie zniewolą. Postanowiła, że jeszcze dzisiaj opuści to przeklęte miejsce i wyruszy na poszukiwania matki, z którą ją rozdzielono, kiedy obie miały opuścić ziemię ojca. Całym sercem wierzyła, że matka nie przestała jej kochać.

Coś poruszyło się w oddali i wytrąciło z zamyślenia. Grabarze stali z łopatami w rękach, przyglądając się, jak kondukt pogrzebowy sunie wąską dróżką z zamku na mały cmentarz. Miejsce było smutne i zaniedbane, jeśli nie liczyć świeżo wykopanego grobu oraz jeszcze jednej mogiły tuż za zardzewiałą bramą.

Helena poczuła ukłucie w piersi, kiedy popatrzyła na jeszcze świeży grób tuż pod murowanym ogrodzeniem. Gdyby Szalona Sally, stara pustelniczka i znachorka, która zmarła dwa miesiące wcześniej, nie mieszkała w lasach na terenie posiadłości Lambartha, Helenie zapewne nie udałoby się przetrwać niewoli.

Zastanawiała się, czy Sally byłaby dzisiaj szczęśliwa. Choć przez większość czasu staruszka mówiła od rzeczy, w nielicznych przebłyskach trzeźwego myślenia wypowiadała się bardzo sensownie. Podobnie jak część wieśniaków, którzy zakradali się do lasu, aby prosić ją o pomoc, kiedy starania miejscowego doktora nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, Helena nie wątpiła, że Sally ma dar uzdrawiania.

Pozostali mieszkańcy wioski wierzyli, że mamrocząca zaklęcia wiedźma posługuje się czarną magią, i unikali jej jak ognia. Tchórzliwy ojciec Heleny z tego samego powodu pozwolił Sally spokojnie mieszkać na swojej ziemi. Nigdy nie widziano, żeby zielarka robiła zły użytek ze swoich umiejętności – przeciwnie, Sally uczyniła w życiu dużo dobrego.

Helena znowu poczuła smutek. Szalona czy nie, Sally była jej jedyną przyjaciółką…

Odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić. Liczyła na to, że po śmierci ojca rozkaz patrolowania granic posiadłości przestanie obowiązywać, a zbrojni strażnicy zajmą się czymś pożytecznym. Zamierzała stąd zniknąć bez względu na to, czy napotka ich opór. Tylko własna śmierć mogłaby ją zmusić do pozostania w zamku Lambarth.

Z posępną ciekawością patrzyła, jak kondukt wkracza na teren cmentarza. Trumnę dźwigali miejscowi chłopi, a tuż za nią wędrował pastor w rozwianych czarnych szatach. W pogrzebie uczestniczyli też Holmes, zarządca majątku, oraz nieznajomy mężczyzna.

Helena nie sądziła, że przyjdzie ktoś jeszcze, a już na pewno nie osoba, której nigdy nie widziała na oczy. Może był to pomocnik pastora? Od dziewięciu lat nie opuszczała posiadłości, więc we wsi mogli się pojawić nowi mieszkańcy.

Uwagę Heleny zwróciło dziwne zachowanie nieznajomego. Zamiast skupić się na słowach pastora, który właśnie przystąpił do odmawiania modlitwy, mężczyzna rozglądał się wokół, po całym cmentarzu, tak jakby czegoś szukał.

Czegoś lub kogoś.

Po chwili zauważył stojącą w oddali Helenę i spojrzał jej prosto w oczy, a ona buńczucznie wytrzymała jego wzrok. Gapił się na nią dłuższą chwilę, aż w końcu skinął głową.

Zaintrygowana Helena odpowiedziała mu tym samym. Nieznajomy obdarzył ją przelotnym uśmiechem i ponownie odwrócił się do pastora.

Helena obserwowała, jak duchowny kontynuuje obrządek, lecz myślami powróciła do słów, które Szalona Sally wypowiedziała tuż przed śmiercią. Helena zignorowała je wówczas jako niewiarygodne i nieprawdopodobne, gdyż staruszce często zdarzało się pleść trzy po trzy. Nie sposób przecież było wierzyć, że matka przysłała kogoś, kto miał czuwać nad jej córką i kto latami czekał w wiosce, aż Lambarth zachoruje lub zaniemoże na tyle, by dało się bezpiecznie skontaktować z Heleną.

Teraz jednak nie mogła wykluczyć, że informacja przekazana przez Sally była prawdziwa i dotyczyła właśnie tego człowieka.

Helena wiedziała, że nie powinna dać się ponieść emocjom i że musi powściągnąć wodze galopującej wyobraźni. Ponieważ jednak i tak zamierzała udać się do wioski, równie dobrze mogła podążyć za nieznajomym. Naturalnie pod warunkiem, że strażnicy nie czuwali już na posterunkach, by udaremnić jej ewentualną ucieczkę.

Po zakończeniu ceremonii pastor odczekał chwilę, aż obaj żałobnicy rzucą na trumnę po garści kamienistej ziemi, a następnie owinął się szatą i w pośpiechu opuścił cmentarz, kuląc się na przenikliwym wietrze. Nieznajomy poszedł w ślady duchownego i po chwili na miejscu pozostali tylko dwaj grabarze, żeby dokończyć pracę.

Helena jeszcze przez chwilę tkwiła na skalistym występie i przyciskała smukłe dłonie do wytartego stanu za małej sukni. Już dawno temu przywykła do przykrego chłodu nadmorskiego wiatru i wilgotnej mgły, więc dreszcz, który przebiegł jej po plecach, musiał być oznaką nadziei.

– Tak mi przykro. Naprawdę, ogromnie żałuję.

Helena tylko siedziała i patrzyła zza biurka na pełne współczucia oblicze londyńskiego prawnika matki, pana Pendenninga, jakby jego słowa nie miały żadnego sensu. Tyle tylko że nie był już prawnikiem jej matki, gdyż ona zmarła.

Jak wyjaśnił pan Pendenning, mężczyzna na pogrzebie ojca Heleny, Jerry Sunderland, nic o tym nie wiedział. Trafił do wioski przed laty po tym, jak matka Heleny bez powodzenia próbowała uratować córkę. Miał za zadanie osiedlić się bez rozgłosu, wykonywać swój zawód i czekać, aż nadarzy się sposobność kontaktu z Heleną.

W trakcie długiej podróży znad morza do Londynu Helena przeczuwała, że usłyszy złe wieści, ale zabroniła sobie nawet myśleć o takiej ewentualności. Oprócz listu od prawnika Jerry wręczył Helenie pieniądze na przejazd. Dręczona niepokojem, jechała bez przerwy, nie zatrzymując się nigdzie na noc.

Dopiero od pana Pendenninga dowiedziała się, że wszystko na nic. Jej matka od ponad roku spoczywała na jednej z wielu karaibskich wysepek na drugim końcu świata – tam, gdzie po wygnaniu z Anglii osiadł Gavin Seagrave, ukochany matki, do którego popłynęła przy pierwszej nadarzającej się sposobności.

Helena po raz pierwszy w życiu poczuła się naprawdę samotna.

– I co ja mam teraz zrobić? – wyszeptała, zapomniawszy, że nie jest sama.

– Musi pani żyć dalej, moje dziecko – odparł łagodnie pan Pendenning. – Przez lata korespondowałem z pani mamą i wiem, co z całą pewnością by pani doradziła. Gdy podupadła na zdrowiu i pogodziła się z bolesnym faktem, że zapewne nie przeżyje pani ojca, jej głównym celem stało się uporządkowanie spraw doczesnych, by po odzyskaniu wolności dysponowała pani środkami na spełnienie marzeń i wygodne życie. Jeszcze nie otrzymałem szczegółowych informacji od prawników pani ojca, lecz to oczywiste, że jako jedyna spadkobierczyni, wkrótce będzie pani niebywale bogatą młodą damą.

Helena dotąd nieuważnie słuchała wywodów pana Pendenninga, ale nagle podniosła głowę.

– Nie chcę mieć nic wspólnego z tym, co należało do mojego ojca – zadeklarowała.

Prawnik popatrzył na nią ze współczuciem.

– Nie darzyła go pani sympatią, lecz to nie zmienia postaci rzeczy – zauważył. – Nadal jest pani jego prawną spadkobierczynią. Oprócz znacznych zasobów gotówki…

– Nie! – krzyknęła Helena tak stanowczo, że zaskoczony pan Pendenning umilkł. – Nie chcę niczego, co było jego własnością. Nie wezmę nawet piędzi ziemi z jego majątku, nawet pensa z jego skarbca. Prędzej zamieszkam na ulicy.

Prawnik uśmiechnął się wyrozumiale.

– Ta ewentualność w ogóle nie wchodzi w grę – oznajmił. – Musi pani jednak pamiętać, drogie dziecko, że istotna część posiadłości pani ojca to posag wniesiony do majątku przez pani matkę. Resztę własności może pani sprzedać, jeśli pani chce, a uzyskane fundusze zainwestować wedle uznania.

– Zatrzymam tylko to, co należało do mamy – postanowiła Helena. – I pozbędę się tego, co było własnością ojca. Niczego nie zostawię. Czy pan mnie rozumie?

Prawnik pokiwał głową, ale posłał Helenie spojrzenie pełne powątpiewania.

– Jak sobie pani życzy, moja droga. Ale co z zamkiem Lambarth? Był domem dla pani i pani mamy. Jeśli pani nie chce w nim mieszkać, trzeba wystawić go na sprzedaż.

– Książki z biblioteki zostawię, a co do zamku… – Helena popatrzyła na pana Pendenninga. – Każę go rozebrać, kamień po kamieniu i belka po belce, a szczątki cisnąć do morza.

Pan Pendenning zbladł i z wysiłkiem przełknął ślinę.

– Rozumiem… – powiedział ostrożnie. – A co ze służbą?

– Gdy ojciec umierał, pozostał przy nim tylko Holmes z żoną. – Helena przypomniała sobie z nienawiścią, jak ochoczo zarządca wykonywał okrutne polecenia jej ojca. – Zapewne nie mogę podważyć zapisów, które poczynił na ich rzecz w testamencie, prawda? W takim razie niech biorą to, co dostali, ale ani pensa więcej. Powiedział pan, że jestem bogata…

– Niebywale bogata – potwierdził pan Pendenning.

– Jak rozumiem, mogę korzystać z tego bogactwa, jak zechcę.

– Pani matka uczyniła mnie pani powiernikiem i doradcą, lecz niezależnie od tego może pani wydawać swoje pieniądze na to, na co pani przyjdzie ochota.

– W takim razie chciałabym zrobić jeszcze jedno – oświadczyła. – Pragnę postawić marmurowy grobowiec na miejscowym cmentarzu.

– Aby upamiętnić miejsce pochówku ojca, jak mniemam?

Helena zaśmiała się z goryczą.

– W żadnym razie – prychnęła. – Oby wrony rozdziobały jego szczątki. Nie, grobowiec należy się pewnej staruszce o imieniu Sally… Jej nazwiska nie znam. Była znachorką i moim… moją przyjaciółką – dodała łamiącym się głosem.

Oblicze prawnika złagodniało.

– Wiem, że to musiał być dla pani ogromny wstrząs… – westchnął. – Opuściła pani jedyne znane sobie miejsce i przebyła długą drogę, by się dowiedzieć, że najbliższa pani osoba odeszła na zawsze. Jak dotąd rozmawialiśmy wyłącznie o kwestiach finansowych, a powinniśmy poruszyć także inne sprawy. Trzeba się zastanowić, co pani będzie robiła dzisiaj, jutro i w najbliższych tygodniach. Czy mogę coś zasugerować?

Helena nagle poczuła ciężar długiej podróży, braku snu i niedożywienia. Zachwiała się i oparła dłoń o blat biurka, żeby nie stracić równowagi.

– Byłabym… zobowiązana – wyszeptała słabym głosem.

Pan Pendenning napełnił kieliszek winem z kryształowej karafki na biurku.

– Proszę się napić – zaproponował. – Powiem pokrótce, co moim zdaniem powinna pani zrobić, a następnie uda się pani na spoczynek. Zgoda?

Helena przyjęła kieliszek drżącymi rękami.

– Dziękuję. Rzeczywiście, muszę się zdrzemnąć – przyznała.

– Pani mama pozostawiła zalecenia, które mam pani przekazać. Naturalnie, ich wykonanie zależy od tego, czy wszystkie osoby, o których wspominała, nadal żyją i są skłonne spełnić jej życzenie. Spędziła pani długie lata w ojcowskiej niewoli, więc powinna pani teraz dużo podróżować, a ponadto uczyć się pod okiem najlepszych pedagogów, specjalistów od muzyki, tańca czy też literatury. Pani matce jednak najbardziej zależało na tym, by zajęła pani należne jej miejsce w towarzystwie i odzyskała kontakt z rodziną.

Helena poczuła ucisk w gardle.

– Kiedy mama była ze mną, tworzyłyśmy rodzinę i bardzo się kochałyśmy – szepnęła.

Prawnik uśmiechnął się ze zrozumieniem.

– Nigdy w to nie wątpiłem – odparł. – Proszę mi wierzyć, zależało jej na tym, by znowu korzystała pani z tej bliskości. Dlatego pragnęła, by zamieszkała pani z jej kuzynką i przyjaciółką z dzieciństwa, panią Lillian Forester.

Oczy Heleny pojaśniały.

– Kuzynka Lillian! – wykrzyknęła. – Pamiętam, jak mama opowiadała mi o niej.

– Pani mama uważała, że może zaufać swojej kuzynce, która nazywa się teraz lady Darnell. Z pewnością dobrze pani doradzi w sprawach zakupu nowej garderoby, ustalenia zakresu nauki i ogólnie pomoże pani płynnie wejść do towarzystwa i zaistnieć w nim jako kulturalna i niezależna młoda dama.

Helena z niedowierzaniem uświadomiła sobie, że wreszcie będzie miała prawdziwy dom… z kobietą, która była przyjaciółką jej mamy. Zamrugała, aby powstrzymać palące łzy. Nikt nie był w stanie zastąpić jej matki, ale bliskość czułej i pełnej zrozumienia osoby mogła nieco złagodzić ból.

– Nie miałabym nic przeciwko temu, ale co zrobię, jeśli lady Darnell nie zechce mnie przyjąć lub okaże się, że do siebie nie pasujemy? – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Byłam samotna od tak dawna… Nie jestem przekonana, czy nadaję się na podopieczną. Czy w razie czego stać mnie na to, aby założyć własny dom?

– Ależ ma pani wystarczająco dużo pieniędzy, żeby samodzielnie mieszkać w dowolnym mieście Anglii! – zapewnił ją pan Pendenning. – Nie sądzę jednak, by to było konieczne. Pozwoliłem sobie powiadomić lady Darnell, że jest pani w drodze do Londynu. Gdy skończymy naszą pogawędkę, wyślę do niej list z informacją o pani przybyciu. Spodziewam się, że lady Darnell niezwłocznie wyekspediuje swojego pasierba, lorda Darnell, by powitał panią w rodzinie.

Helena zamarła.

– Lorda Darnell? – powtórzyła. – Dlaczego kuzynka Lillian nie przyjedzie osobiście?

Pan Pendenning spojrzał na nią niepewnie.

– Spodziewam się, że zważywszy na swoje doświadczenia, nie będzie pani zachwycona tym, co teraz powiem. Otóż zgodnie z angielskim prawem i obyczajem niemal wszystkie kwestie związane z majątkiem i rodziną są prowadzone w imieniu dam przez mężczyznę, głowę ich gospodarstwa domowego. W wypadku lady Darnell jest to lord Darnell, najstarszy syn jej zmarłego męża. Oboje mieszkają w jednej rezydencji.

Helena czuła, jak jej wyidealizowana wizja nowej, wspaniałej rodziny blednie.

– W takim razie chciałabym, żeby doradził mi pan w sprawie znalezienia innego lokalu – oświadczyła. – Nie mam ochoty ponownie mieszkać w domu kierowanym przez jakiegoś mężczyznę.

Pan Pendenning ze zrozumieniem pokiwał głową.

– Choć potrafię zrozumieć pani zastrzeżenia, pragnę podkreślić, że lord Darnell jest wspaniałym młodym człowiekiem, powszechnie szanowanym byłym oficerem armii, który służył podczas wojen na Półwyspie Iberyjskim i brał udział w bitwie pod Waterloo, wykazując się niezwykłym męstwem. Powinna pani go poznać i dopiero potem podjąć decyzję co do zamieszkania z kuzynką. Właśnie tego chciała pani mama.

Gdyby nie ostatnie słowa prawnika, Helena bez wahania odrzuciłaby jego sugestię. Przez długą chwilę siedziała w milczeniu, bijąc się z myślami.

– Jeśli się z nim spotkam i nawet zgodzę się zamieszkać pod jego dachem, a potem zmienię zdanie, czy będę mogła się wyprowadzić w dowolnej chwili? – zapytała w końcu.

– Naturalnie. Odtąd jest pani kowalem własnego losu.

Po namyśle niechętnie skinęła głową.

– Chyba mogę przynajmniej poznać tego człowieka, skoro mama tego sobie życzyła – powiedziała.

– Doskonale. – Pan Pendenning nie krył zadowolenia. – Najważniejsze pozwoliłem sobie zostawić na koniec. W trakcie wieloletniej separacji pani mama wielokrotnie pisała do pani. Wiedząc, że pani ojciec zapewne zniszczyłby listy, gdyby przesłała je bezpośrednio do pani, kierowała korespondencję do mnie, z prośbą o przechowanie. – Wyjął drewniane pudełko z szuflady biurka. – Mam tutaj wszystkie listy, odłożone zgodnie z życzeniem zmarłej. Na samej górze leży ostatni, napisany, gdy pani mama już wiedziała, że nigdy się więcej nie spotkacie. W ostatniej wiadomości do mnie prosiła, by zaczęła pani lekturę właśnie od tego listu. – Pociągnął za wiszący przy ścianie chwost dzwonka. – Mój asystent zaprowadzi panią do pokoju, gdzie nikt nie będzie pani przeszkadzał. Kiedy przyjdzie lord Darnell, obaj do pani zajrzymy. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?

Oszołomiona Helena powoli pokręciła głową.

– Nie, dziękuję. Bardzo panu dziękuję za życzliwość. Czy mogę? – Sięgnęła po listy.

Pan Pendenning z uśmiechem wręczył jej pudełko.

– Życzę miłej lektury. – Zawahał się, po czym dodał: – Pani mama ogromnie panią kochała.

Kurczowo ściskając pudełko, Helena poszła za asystentem, ledwie świadoma jego obecności i zbyt zdezorientowana, żeby mówić. Gdy tylko została sama w pokoju, usiadła w fotelu przy oknie, postawiła pudełko na stoliku i wzięła do rąk list ze szczytu stosu.

Najdroższa Helenko,

ledwie mogę pisać te słowa, gdyż rozpacz przyćmiewa mi wzrok i umysł. Wiem, że już nigdy nie ujrzę Twojej ślicznej twarzy, nie przytulę Cię ani nie poczuję bicia Twojego serca. Muszę jednak wziąć się w garść i wytrzymać. W tej chwili najważniejsze jest to, bym zdołała ukoić Twój ból po moim odejściu. Z pewnością już wiesz, że nie żyję, więc musisz też się dowiedzieć, co bym Ci przekazała, gdybyśmy się spotkały…

Gdy Helena kończyła czytać, słowa rozmazywały się jej przed oczami, a dłonie trzęsły tak mocno, że ledwie udało się jej poskładać kartkę i odłożyć ją z powrotem do pudełka.

Dopiero wtedy dała upust rozpaczy i zalała się długo wstrzymywanymi łzami. Płakała, aż kompletnie opadła z sił i pragnęła tylko odpoczynku. Zasunęła więc zasłony, podkuliła nogi pod suknią i zasnęła, zwinięta w kłębek, osłaniając twarz ramieniem.ROZDZIAŁ DRUGI

Adam Darnell dołożył kolejny rachunek do stosu na biurku i przejechał palcami przez kasztanowe loki. Zastanawiał się, czy nie wolałby być teraz z Wellingtonem i szykować się do natarcia na francuskie pozycje, zamiast tkwić w Londynie i rozważać, jak uratować posiadłość, fatalnie zaniedbaną podczas długotrwałej, śmiertelnej choroby ojca.

Może powinien pogodzić się z losem, pójść za radą swojego prawnika i poszukać sobie odpowiednio zamożnej żony?

Energiczne pukanie do drzwi wyrwało go z posępnych rozważań.

– Adamie, czy mogę wejść? – Drzwi się uchyliły i do środka zajrzała jego macocha, kołysząc wstążkami u falbaniastego czepka. – Wybacz, że ci przeszkadzam, lecz to bardzo pilne.

Zastanawiając się, jakiż to nowy kryzys dotknął roztrzepaną damę – zgubione okulary czy też może martwy wróbel na ogrodowej ścieżce – Adam wstał i wskazał jej fotel.

– Proszę, wejdź i uratuj nas przed tą powodzią rachunków do zapłacenia! – zachęcił ją.

– Rachunków? Jakich rachunków? Ach, tych! – Lady Darnell lekceważąco machnęła ręką. – Spal je! Twój kochany ojciec tak robił.

Adam pomyślał, że właśnie z tego powodu posiadłość znalazła się w tak katastrofalnym stanie.

– Skąd u ciebie ten niepokój, skoro tak uroczo wyglądasz? – zapytał pogodnie. – W tej sukni promieniejesz niczym słońce.

Lady Darnell uśmiechnęła się z wdzięcznością, a jej błękitne oczy pojaśniały.

– Pochlebca z ciebie! Ale w istocie, gdy tylko krawcowa pokazała mi żółty jedwab w połączeniu z jasną koronką, od razu wiedziałam, że to coś w sam raz dla mnie.

Druga żona jego owdowiałego ojca, wcześniej wdowa po bardzo bogatym baronecie, była niepoprawnie rozrzutna. Miała jednak tak wrażliwe serce i niewyczerpaną pogodę ducha, że wypominanie jej nadmiernych wydatków byłoby zarazem nieuprzejme i nadaremne. Pomijając wszystko inne, Adam był jej nieopisanie wdzięczny za to, że gdy służył w wojsku, ona porzuciła londyńskie rozrywki i pozostała u boku jego ojca przez całą długą, ciężką i, jak się okazało, śmiertelną chorobę.

Tak pogodnej damy nie warto było zajmować szczegółami długów i zastawów hipotecznych. Po prostu musiał poszukać oszczędności gdzie indziej, a przede wszystkim znaleźć dziedziczkę, której posag skutecznie wydobędzie rodzinę z finansowego dołka.

– Sprawa jest pilna – powtórzyła jego macocha. – Pozwól, że uczynię to, co w takiej sytuacji uczynić należy!

– O co konkretnie chodzi?

Lady Darnell wręczyła mu list.

– Właśnie otrzymałam pismo od prawnika, który zarządza majątkiem mojej zmarłej kuzynki Diany – powiedziała. – Otóż, jak się dowiaduję, jej córka, obecnie sierota, właśnie jedzie do Londynu, a Diana wyraziła życzenie, by dziecko zamieszkało ze mną.

Adam zmarszczył brwi.

– Twoja kuzynka była matką tej dziewczynki? Przecież szczegółowe zalecenia dotyczące opieki nad nią z pewnością znalazły się w testamencie jej ojca.

– Pewnie tak, lecz tę sprawę rozstrzygną prawnicy. Jak na razie, biedne dziewczę potrzebuje domu.

Wyglądało na to, że zamieszanie mogło się ciągnąć co najwyżej przez kilka tygodni i nie powinno zbyt obciążyć kiesy Adama.

– Zamierzasz wziąć ją pod nasz dach? – zapytał. – Nie chcę, żeby poczucie obowiązku zmuszało cię do odgrywania roli piastunki.

– Och, przyjmę ją z otwartymi ramionami! – Lady Darnell nagle się zawahała. – Nim się zgodzisz, powinieneś jednak wiedzieć, że kilka lat temu Diana była zamieszana w dość okropny skandal. Naturalnie, biedne dziecko nic nie zawiniło, ale sam wiesz, jacy bywają ludzie. Ty szukasz żony, właśnie rozpoczyna się sezon Charis… Nie chciałabym, żeby przewinienia mojej dalekiej krewnej was ograniczyły.

– Nie masz się czym przejmować, gdyż nie zamierzam wiązać się z kimś, kto obarcza dziecko winą za to, co uczyniła matka – odparł Adam. – Charis z pewnością również nie chciałaby takiego męża. Powiedz mi lepiej, ile lat ma ta dziewczynka i kiedy przyjeżdża.

– Prawnik napisał, że wkrótce. A co się tyczy jej wieku… Doprawdy, nie mam pojęcia. Sam wiesz, jak marnie sobie radzę z liczbami. Diana i Vincent Lambarth tuż po ślubie wyjechali do rodzinnego zamku w jakiejś dziczy. Lambarth nigdy nie pozwolił Dianie wybrać się do Londynu, nawet w sezonie, i nie zgodził się, by ich córka jeździła do stolicy. Trudno rozgrzeszyć Dianę z tego, jak postąpiła, lecz można to zrozumieć, zważywszy że Lambarth praktycznie trzymał ją pod kluczem, jak więźnia, w tym swoim upiornym zamczysku tuż nad morzem. Musi tam być okropnie wilgotno, prawda?

Adam z trudem powstrzymał śmiech.

– I jakiegoż to czynu się dopuściła z powodu tej wilgoci? – zapytał z ciekawością.

– Przede wszystkim musisz wiedzieć, że podczas debiutanckiego sezonu Dianę ogarnęła namiętność do pewnego młodzieńca, który ani trochę nie nadawał się na męża. Choć urodził się w szacownej rodzinie i był najmłodszym synem wicehrabiego Seagrave, już od najmłodszych lat zachowywał się w sposób dziki i nieokiełznany. Diana poznała go wiosną i mniej więcej wtedy usunięto go z Oksfordu. Chociaż Lambarth miesiącami smalił do niej cholewki, ona od pierwszego wejrzenia zakochała się w Gavinie i świata poza nim nie widziała. Najbliżsi usiłowali wybić jej z głowy to uczucie, rzecz jasna. Sytuacja zmieniła się jednak dopiero, gdy wyzwany na pojedynek Gavin położył trupem pewnego oszalałego z zazdrości męża i musiał umykać z kraju. Łzom Diany nie było końca. Lambarth jednak nadal jej pragnął, więc uległa jego namowom i za niego wyszła.

– Związek okazał się nieudany – domyślił się Adam, a w duchu przyznał, że trudno się dziwić, gdyż tylko głupiec mógł się ożenić z kobietą, która otwarcie kochała innego mężczyznę.

– Niestety. Po przeszło dekadzie niewoli za murami zamku Lambarth Diana uciekła. Podobno popłynęła łodzią rybacką do Irlandii, gdzie przesiadła się na statek i dotarła na Karaiby, by tam dołączyć do Gavina w posiadłości, którą wybudował. Lambarth nie dał Dianie rozwodu, więc kochankowie nie mogli wziąć ślubu zgodnie z angielskim prawem.

Lady Darnell umilkła i ciężko westchnęła, a w jej oczach pojawił się smutek.

– Czasami się zastanawiałam, czy żałowała, że porzuciła męża, a potem musiała żyć na wygnaniu, z dala od ukochanej córki – dodała. – Dorastając, byłyśmy sobie bliskie, lecz gdy wyszła za Lambartha, straciłam z nią kontakt.

Adam zastanawiał się, jak potoczyły się losy niewinnej ofiary tej rodzinnej tragedii.

– Biedne dziecko – mruknął.

– W rzeczy samej. To musiało być straszne. Utraciła matkę, potem żyła z dala od świata, a na koniec była świadkiem śmierci ojca.

– Chcesz ją podnieść na duchu? – zapytał.

Lady Darnell uśmiechnęła się do niego niepewnie.

– Moim największym zmartwieniem zawsze był brak dzieci – odparła. – Ty i Charis jesteście mi ogromnie drodzy, lecz kiedy wyszłam za waszego tatę, oboje byliście niemal dorośli. Tak bardzo bym chciała zatroszczyć się o biedną córeczkę mojej kochanej kuzynki!

Adam pomyślał, że coraz mniej wskazuje na to, by problem dało się rozwiązać w kilka tygodni. Nie winił jednak macochy za troskę okazywaną dziecku, tym bardziej że to potrwa, zanim dziewczynka dojrzeje i zażąda nowej garderoby, a także pieniędzy potrzebnych na debiut. Do tej pory albo przeniesie się do innych krewnych, albo on zdoła wyprowadzić na prostą finanse Darnellów.

– Kiedy zatem wybieramy się po tę bezdomną niebogę? – westchnął.

Twarz lady Darnell pojaśniała.

– Och, Adamie, wiedziałam, że masz wielkie serce! Już odpisuję prawnikowi.

Adam wstał, chcąc odprowadzić macochę. Gdy się pochylił, by ucałować jej dłoń, lady Darnell przyciągnęła go do siebie i uściskała.

– Dziękuję, mój drogi – powiedziała cicho. – Nie wątpię, że czeka cię nagroda za dobroć, którą okazujesz. Pamiętaj, że dziecko zawsze jest błogosławieństwem.

Adam przypomniał sobie rozbrykaną młodzież z Eton i wymamrotał coś niezrozumiale. Gdy jego macocha wychodziła, miał tylko nadzieję, że sierota, którą właśnie zgodził się przygarnąć, nie wywróci jego starannie uporządkowanego domu do góry nogami.

Dwie godziny później siedział już w dwukółce i jechał do pana Pendenninga. Ku pewnej konsternacji Adama i jego macochy lokaj, który zaniósł odpowiedź prawnikowi, powrócił z drugim listem. Przesyłka zawierała tylko jedną, lakoniczną informację – dziecko już przyjechało. Ponieważ w grę wchodziły dość kłopotliwe i absorbujące kwestie prawne, pan Pendenning sugerował, by lady Darnell pozostała w domu, a sir Adam przyjechał sam, by powitać i odebrać gościa.

Lord Darnell wybrał otwarty powóz, żeby sprawić dziecku przyjemność, gdyż jak podejrzewał, dziewczynka miała dość podróżowania w zamkniętych pojazdach. Dodatkowo zabrał przystrojoną wstążkami lalkę, wybraną przez lady Darnell na powitalny upominek. Pomimo takiego przygotowania Adam nie był w dobrym humorze i gotował się na długotrwałe zmagania z prawnikami w związku z wątpliwym przywilejem adoptowania całkiem obcego dziecka.

Miał tylko nadzieję, że jego macocha będzie szczęśliwa.

Nowy, nieoczekiwany nabytek w postaci pokrzywdzonej przez los sierotki tylko utwierdził go w przekonaniu, że trzeba jak najszybciej wyprowadzić finanse Darnellów na prostą. Przyszło mu nawet do głowy niemal idealne rozwiązanie. Zamiast wiązać się z jakąś nowobogacką, łasą na tytuły młódką o wielkim posagu, mógł odnowić i zacieśnić znajomość z Priscillą, dawną przyjaciółką z dzieciństwa.

Nie widział jej już od dobrych kilku lat, gdyż najpierw wojował za granicą, a potem oddał w dzierżawę posiadłość Claygate, wiejski majątek Darnellów, który graniczył z ziemiami ojca Priscilli. Wiedział jednak, że panna Standish nadal jest niezamężna. Jeśli pulchne i pogodne dziewczę, które posłusznie włóczyło się za nim podczas jego młodzieńczych eskapad, zapatrzone w niego jak w obrazek, nie zmieniło się zbytnio, mieli szansę stworzyć całkiem sensowny, harmonijny związek.

Postanowił odwiedzić pannę Standish, gdy tylko załatwi sprawę sierotki.

Pół godziny później Adam trafił do prywatnego salonu pana Pendenninga, gdzie miał zaczekać na przybycie prawnika. Nieco poirytowany opóźnieniem, rozejrzał się po raczej ciemnym pomieszczeniu i już miał sięgnąć po gazetę, kiedy w kącie rozległ się podejrzany szelest.

Coś, co w pierwszej chwili uznał za stertę czarnych szmat pozostawionych na fotelu przez niedbałą pokojówkę, poruszyło się i powstało niczym feniks z popiołów.

Adam zamrugał ze zdumieniem, gdy jego oczom ukazała się istota o cienkich jak patyki nogach i wąskich, bosych stopach, które wystawały spod spłowiałej czarnej sukni, znacznie za krótkiej jak na osobę niemal równie wysoką jak on sam.

Wstrząśnięty Adam uznał w pierwszej chwili, że ma przed sobą ożywionego magicznym sposobem stracha na wróble. Dopiero kiedy stworzenie stanęło przed nim i wyciągnęło kościstą rękę na powitanie, pojął, że to dziewczyna.

Jej nos sterczał jak dziób, osadzony na pociągłej twarzy o wystających kościach policzkowych, okolonej matowymi, poplątanymi włosami. Młoda kobieta wpatrywała się w niego ciemnymi, złowrogo zmrużonymi oczami niczym gotowe do ataku, drapieżne ptaszysko.

Kiedy uśmiechnęła się kpiąco, uświadomił sobie, że gapi się na nią z rozchylonymi ustami.

Z wrażenia zaniemówił i po raz pierwszy, odkąd pamiętał, nie zdołał wydobyć z siebie uprzejmych słów powitania. Poczerwieniał z zakłopotaniem, a nim zebrał myśli, istota cofnęła rękę i całkiem kulturalnie dygnęła.

– Lord Darnell, jak sądzę – przemówiła niskim, nieco chrapliwym głosem. – Miło mi pana poznać. Nazywam się Helena Lambarth.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: