Nieustraszony - ebook
Nieustraszony - ebook
Poruszająca historia żołnierza Navy Seals, najbardziej elitarnej jednostki wojskowej na świecie, który zginął podczas akcji w Afganistanie w 2010 roku. To nakreślony przez jego bliskich i towarzyszy broni niezwykły obraz człowieka, który – zanim stał się jednym z najlepszych żołnierzy na świecie – stoczył najtrudniejszą walkę w swoim życiu: walkę z uzależnieniem od narkotyków.
Towarzysze broni mówili o nim, że był bohaterem w całym tego słowa znaczeniu. Jego odwaga, oddanie i wsparcie, jakiego udzielał innym oraz umiejętności sprawiły, że pozwolono mu służyć w jednostkach szturmowych nawet wtedy, kiedy widział już tylko na jedno oko, a jego ręka nie była do końca sprawna po zmiażdżeniu. Przeznaczano go do najtrudniejszych akcji, szukał m.in. Osamy Bin Ladena. Zginął podczas niemal samobójczej akcji likwidowania jednego z talibskich przywódców. Niedługo przed śmiercią – jakby przeczuwając, co może się stać – napisał wzruszający list do swoich dzieci.
Adam Brown zapisał się bardzo dobrze także w pamięci polskich GROM-owców, z którymi dane mu było wspólnie służyć. Jego nazwisko wpisali do Memoriału Fundacji SPRZYMIERZENI z GROM.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7595-891-1 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nieczęsto się zdarza, że zapamiętujemy nazwisko któregoś z chłopaków zza wielkiej wody, z którymi byliśmy na zmianie. Jasne — spędzamy ze sobą dużo czasu na zmianie, rozmawiając na różne, często prywatne tematy, ale najczęściej mówimy do siebie po imieniu lub używając nadanego nam przez kolegów przezwiska. Ja też miałem swoje trzy pseudonimy w trakcie służby w wojsku. Adam Brown znany był wśród nas jako Adam. Tak było na początku. Po pewnym czasie już wszyscy znaliśmy jego nazwisko i historię. Dlaczego był taki wyjątkowy? Przez swoje kontuzje. U nas w wojsku, także w GROM-ie, jest nie do pomyślenia, by ktoś po tak poważnym urazie ręki, a także oka, mógł wrócić do Zespołu Bojowego. A co dopiero do Szturmu! Polskie realia skazują takiego żołnierza na odejście z jednostki na rentę. I to nie tylko dlatego, że przepisy są tak bezduszne i bzdurne. Słyszymy zazwyczaj: „brak uregulowań prawnych i odpowiedniej opieki lekarskiej, by powtórnie dojść do formy, która jest wymagana dla oddziałów powietrznodesantowych — nie ma na to wystarczających funduszy”.
Adam był za skromny, by opowiadać o swoich kontuzjach i o tym, jak pokonał ich konsekwencje, by dostać się do DEVGRU. To jego kumple opowiedzieli nam o wszystkim. Kręcili przy tym głowami, sami jeszcze do końca nie mogąc uwierzyć, że taki gość istnieje. Ale tak było — w końcu to oni znali go najlepiej, to oni z nim ćwiczyli, a potem szli na akcję. W naszym środowisku żołnierz, do którego kumple nie mają zaufania, nie ma racji bytu w Zespole Bojowym. Nawet jak ma plecy u przełożonych, to i tak nie pomoże mu to w dostaniu się do grup szturmowych. Zbyt wiele jest do stracenia, gdyby zawiódł.
O Adamie usłyszeliśmy wiele opowieści. Potem, widząc go w campie, często się do niego uśmiechaliśmy, przypominając sobie jego wyczyny. A gdy pytał nas „Co jest?” i w odpowiedzi słyszał od nas, co wiemy, łapał się za głowę, wybuchając śmiechem.
Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie wiadomość o jego uzależnieniu od narkotyków. O tym, jak je pokonał i jak się z nim zmagał. Narkotyki to syf... Nie miał chłopak łatwo w życiu — to pewne. Dlatego, kiedy opowiadał o swojej rodzinie, o dzieciach, widać było po nim, jak bardzo się nimi cieszy, jaki jest dumny z tego, że coś dobrego go wreszcie spotkało.
A potem dotarła do nas wiadomość o jego śmierci. Naszej zmiany już wówczas nie było w Afganistanie, byliśmy w Polsce. Ogarnął mnie wtedy straszny gniew, a potem smutek... Zginął, wykonując najniebezpieczniejszą pracę nawet w wojsku — ścigając fizycznie zbrodniarzy.
Jeśli wejdziecie na zakładkę MEMORIAŁ na stronie Fundacji SPRZYMIERZENI z GROM, to wśród naszych zmarłych kolegów znajdziecie również nazwisko Adama Browna. Był jednym z nas, walczyliśmy ramię w ramię w czasie jednej z długich, ciężkich misji. A jego śmierć jest dla nas bardzo osobistą sprawą.
Grzegorz Wydrowski
Prezes Zarządu Fundacji SPRZYMIERZENI z GROMUwagi od autora
Ta historia jest prawdziwa. O cywilnym i wojskowym życiu Adama Browna opowiedzieli mi członkowie jego rodziny, przyjaciele i towarzysze broni — byli oni naocznymi świadkami wszystkich wydarzeń przedstawionych w niniejszej książce. W pewnych przypadkach przekazywali mi słowa samego Adama na temat jego przeżyć i duchowego świadectwa. Korzystałem też z oficjalnych dokumentów, wypowiedzi, aktów i sprawozdań wojskowych, rejestrów karnych, archiwów rodzinnych, listów, e-maili, dzienników oraz wpisów w pamiętnikach. Mając na uwadze dyskrecję i bezpieczeństwo operacyjne Navy SEALs i ludzi pracujących u ich boku, celowo zmieniałem niektóre daty, miejsca, godziny, odległości i personalia, a także taktyki, techniki i procedury wojskowe.
Wszelkie informacje na temat Naval Special Warfare Development Group (w skrócie DEVGRU) i poszczególnych osób (włącznie z ich prawdziwymi nazwiskami) doczekały się publikacji w mediach i są dziś uznawane za wiedzę powszechnie dostępną. Kilkunastu aktywnych operatorów Navy SEALs — a wśród nich także ci, którzy sprawują funkcje na stanowiskach dowódczych — nieoficjalnie (co nie znaczy, że mniej skrupulatnie) przejrzało maszynopis w celu zagwarantowania jego zgodności z faktami i wskazania kwestii, które mogłyby narazić na szwank bezpieczeństwo przyszłych operacji wojskowych. Za ich aprobatą wykreśliłem lub zmieniłem takie fragmenty, a w przypadku jakichkolwiek sporów między operatorami kierowałem się zdaniem większości. Pojawiające się w tekście ogólniki są nieprzypadkowe i wynikają z potrzeby ochrony życia tych ludzi oraz ich sprzymierzeńców.
Cytaty, żargon wojskowy, myśli, dialogi i opisy pochodzą od osób blisko związanych z opisywaną historią i zostały mi przedstawione na tyle rzetelnie, na ile to możliwe, tak jak zostały zapamiętane. Niczego nie zmyślałem, niczego nie starałem się dramatyzować.
Niniejsza książka to relacja z życia amerykańskiego bohatera, który w swych ostatnich, pisemnych prośbach wykazał się wielką odwagą, zezwalając mi na ukazanie jego podróży — z niedużego miasteczka w Stanach Zjednoczonych, poprzez rynsztok, więzienie, Jezusa i wojnę, aż na sam szczyt amerykańskiej struktury wojskowej, SEAL Team SIX.Prolog
Od maja do lipca 2011 roku, kiedy wydawało się, że każdy dziennikarz na świecie robi wszystko, by zdobyć jakiś wewnętrzny materiał na temat misji zabicia Osamy bin Ladena w Pakistanie, ja jeździłem po Stanach Zjednoczonych, przeprowadzając wywiady z kilkunastoma operatorami Navy SEALs. Choć większość z nich pochodziła z DEVGRU lub, jak oznajmiła światu administracja prezydenta Obamy, z SEAL Team SIX — oddziału, który stał za śmiercią bin Ladena — wyszukiwałem ich z zupełnie innego powodu.
Podróżowałem do Kalifornii, Pensylwanii, Wirginii, Arkansas i na Alaskę, by toczyć wielogodzinne rozmowy z równie ważnego, prywatnego powodu: rodzina jednego z poległych, Adama Browna (Chief Special Warfare Operator), chciała opowiedzieć jego historię.
Skoro świat ma usłyszeć o Adamie Brownie, to trzeba tę historię opowiedzieć jak należy, uznali jego koledzy z SEALs. Jak stwierdził skromnie jeden z tych mężczyzn, Thomas Ratzlaff, stojąc w deszczu i obserwując mętne nurty Rzeki Miedzianej, płynącej przez alaskie odludzie:
— Jeśli jakikolwiek SEAL z naszej jednostki zasługuje na książkę, to właśnie Adam.
— Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o przeszłości Adama — opowiadał mi Matt Mason — nie wierzyłem własnym uszom. Trudno mi było zrozumieć, jak to możliwe, że tyle przeszedł i że zawsze mógł liczyć na Kelley.
— Musi pan opowiedzieć całą prawdę — napomniał mnie John Faas, gdy jedliśmy w ulubionej restauracji Adama nieopodal promenady w Virginia Beach. — Powstało mnóstwo książek na temat szkolenia SEALsów i aż za dużo powieści Toma Clancy’ego. Jeśli czegoś w nich brakuje, to człowieczeństwa. Kiedy zacznie pan grzebać w życiu Adama, sam się pan przekona, że jest tam mnóstwo człowieczeństwa.
A Kevin Houston, uderzywszy pięścią w biurko ciasnego hotelowego pokoju, dodał:
— Proszę mi obiecać, że nie zacznie pan tej książki od opisu BUD/S. To takie oklepane. Musi pan koniecznie pojechać do Hot Springs, wysłuchać tych wszystkich historii, a potem je powtórzyć.
— Czy ktokolwiek wspomniał o jego ostatniej misji? — spytał Chris Campbell, przygotowując sprzęt do tygodniowego treningu w dziczy na Alasce. — Celem operacji była ochrona naszych kolegów, chłopaków z konwencjonalnych sił zbrojnych, którzy obrywali po tyłku od pewnego bandyty. Ale oprócz ogólnych celów misji jest jeszcze to, co robimy indywidualnie, czyli uważamy na siebie nawzajem. I właśnie to robił Adam.
Podczas serii wywiadów Brian Bill — „Wielki Ptak”, jak nazywały go dzieci Adama — tłumaczył mi, że dzięki Adamowi zapragnął stać się lepszym człowiekiem. Określił go modelowym ojcem i miał nadzieję, że dla własnych dzieci będzie taki sam. Heath Robinson stwierdził zaś, że podczas działań operacyjnych Adam był zarówno nieustraszony, jak i współczujący To on jako pierwszy zgłaszał się na ochotnika, żeby przejść przez „czarną dziurę”, czyli wybite drzwi w budynku zajętym przez wroga; to on pomagał afgańskim żołnierzom nosić wyposażenie i to on siadał przy kobietach i dzieciach, żeby je uspokoić po szturmie.
Przez wiele dni wysłuchiwałem bardzo podobnych przekazów z ust członków rodziny, przyjaciół i towarzyszy broni Adama. Wszystkim przyświecał wspólny cel — uhonorować tego człowieka, by jego legenda żyła wśród SEALsów wiecznie.
Ponieważ wielu operatorów z grupy Adama wybierało się na kolejną zmianę do Afganistanu, chcieli porozmawiać ze mną jak najszybciej. Jako wojownicy z powagą i trzeźwością patrzyli na ponurą rzeczywistość swojej pracy.
— Przed nami kolejna zmiana — powiedział jeden z bliższych przyjaciół Adama z Navy SEALs, gdy w czerwcu przeprowadzałem z nim wywiad. — Nigdy nie wiadomo, co się stanie. Mogę zginąć na następnej misji. Chciałbym pomóc Adamowi, więc bierzmy się do roboty.
— Od czego zaczniemy? — zapytałem.
— Najlepiej od 17 marca. Żebyśmy mieli to z głowy.1. Fundamenty
1
Fundamenty
Obudziwszy się 17 marca 2010 roku, Adam Brown nie mógł wiedzieć, że tej nocy umrze w afgańskim paśmie Hindukuszu, ale był na to gotowy.
Ponad jedenaście tysięcy kilometrów dalej, na przedmieściach miasta Virginia Beach, o Adama martwił się jego dziesięcioletni wówczas syn, Nathan. Od samego rana, gdy tylko otworzył oczy, czuł, że jego tacie stanie się jakaś krzywda, ale zachował to przeczucie dla siebie i wstał z łóżka, by przygotować się do szkoły. Ponieważ był to Dzień Świętego Patryka, włożył coś zielonego — nie chciał, żeby dzieciaki mu dokuczały.
Na poprzedniej zmianie Adam napisał w swoim dzienniku list do Nathana i Savannah (siedmioletniej córki) — list, którego jego dzieci miały nie czytać, chyba że stanie się najgorsze.
Nie boję się niczego, co może mnie spotkać na ziemi, ponieważ wiem, że bez względu na wszystko nikt nie pozbawi mnie duszy. Boli mnie jednak, gdy pomyślę, że nie zobaczę, jak mój syn radzi sobie w życiu i że nie wydam za mąż swojej córki Mały, zawsze przy Tobie będę. Poczujesz moją obecność, kiedy zdobędziesz pierwszą bazę, powalisz przeciwnika na futbolowym boisku albo dostaniesz piątkę w szkole. Będę podziwiać wszystkie Twoje osiągnięcia. Ale to nie wszystko, Mały — nie opuszczę Cię, gdy będziesz doznawał porażek. Pamiętaj, ja dobrze wiem, co to płacz, ból i rozczarowanie, i żadnej łzy nie przelejesz samotnie. Mnie nigdy nie rozczarujesz. Ja rozumiem!
Adam Brown naprawdę rozumiał, co to rozczarowanie i poczucie wstydu. Sam go doświadczył w tamto gorące i parne sierpniowe popołudnie wiele lat wcześniej, kiedy rodzice przekazywali go w ręce policji.
— Pora, żebyś odpowiedział za swoje czyny — usłyszał od ojca w 1996 roku, tuż przed tym, jak skuto go kajdankami i zaprowadzono na tylne siedzenie radiowozu szeryfa hrabstwa Garland. Kiedy zastępca szeryfa zatrzasnął drzwiczki samochodu, Adam zobaczył, jak pod jego matką uginają się nogi. Ojciec objął ją i przycisnął do piersi. Wybuchnęła płaczem, a Adam zrozumiał, że głęboko ją zranił.
Ten obraz — matki łkającej w ramionach ojca — nawiedzał go do końca jego dni, a jednocześnie dał początek podróży, która zdefiniowała całe jego późniejsze życie.
Adam Brown był jednym z najbardziej szanowanych operatorów sił specjalnych Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych (Chief Special Warfare Operator SEAL). Pracował dla Naval Special Warfare Development Group (NSWDG), inaczej DEVGRU. Do maja 2011 roku szczegóły na temat jednostki Adama — znanej dziś powszechnie jako SEAL Team SIX — nie były potwierdzone ani omawiane przez Pentagon czy Biały Dom. Wszystko zmieniła jedna noc — kiedy to na fali rozgłosu po śmierci Osamy bin Ladena mało znana jednostka znalazła się w centrum uwagi amerykańskiej opinii publicznej.
Kiedy w marcu 2010 roku zespół Adama został przydzielony do operacji Enduring Freedom, SEALsi byli rozrzuceni po całym Afganistanie, gdzie wykonywali szereg zadań powierzonych im przez generałów i admirałów kierujących operacjami strategicznymi. Adam wraz z częścią swojego zespołu stacjonował w bazie szturmowej w odległym zakątku północnego Afganistanu. Ten region, ciągnący się wzdłuż granicy z Pakistanem, po niemal ośmiu i pół roku walki z terroryzmem wciąż stanowił azyl dla wszelkiej maści afgańskich bojowników, zagranicznych dżihadystów i komórek terrorystycznych — często działających w porozumieniu. Były to tereny tak zwanych HVT (High Value Target), czyli celów dużego znaczenia; akcje w tym regionie niemal zawsze kończyły się zdobyciem cennych informacji wywiadowczych, co prowadziło do dalszej neutralizacji rebelii wymierzonej w afgański rząd i gromadzenia kolejnych elementów układanki, które ostatecznie doprowadziły do namierzenia kryjówki Osamy bin Ladena.
Koniec wersji demonstracyjnej.