Niezapomniana noc - ebook
Niezapomniana noc - ebook
Roger Langford chce przekazać stanowisko prezesa firmy synowi, ale najpierw musi naprawić jego opinię nadszarpniętą przez skandal nagłośniony przez media. Adam nie chce być prezesem, ale zgadza się na kampanię wizerunkową, gdy się okazuje, że poprowadzi ją Melanie. Rok temu spędził z nią najwspanialszą noc życia i do tej pory bezskutecznie jej szukał...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1966-2 |
Rozmiar pliku: | 768 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kobiety uciekały się do najróżniejszych sztuczek, by dostać się do Adama Langforda, a Melanie Costello była bliska pobicia rekordu świata w tej dziedzinie. Adam obserwował, jak na ekranie monitora pokazującego obraz z kamery przemysłowej skierowanej na bramę wjazdową zza ściany deszczu wyłania się jej samochód. Okolicą wstrząsnął silny grzmot.
– A niech mnie – mruknął. Jego pies, Jack, zaskomlał i trącił go nosem. – Masz rację. Tylko wariat przyjechałby tu w taką pogodę.
Perspektywa spotkania Melanie po raz drugi w życiu wywoływała w nim mieszane uczucia. Rok temu Melanie wycięła mu niezły numer. Spędziła z nim najbardziej namiętną noc, jaką mógł sobie wyobrazić, lecz zanim się obudził, zniknęła bez słowa i pocałunku na pożegnanie. Zostało mu po niej tylko wspomnienie, od którego nie potrafił się uwolnić, i niezliczone pytania, na które nie znajdował odpowiedzi. Najważniejsze z nich brzmiało: Czy jeszcze kiedyś ją spotkam i poczuję, że dzięki niej nareszcie żyję pełnią życia?
Poruszył niebo i ziemię, by się dowiedzieć, kim jest, lecz dopiero tydzień temu przypadkiem odkrył, że nazywa się Melanie Costello. Trzeba było skandalu rozdmuchanego przez tabloidy do wielkich rozmiarów, aby ich drogi znowu się przecięły. Teraz przyjeżdża ratować go przed atakiem brukowców. Gdyby jakikolwiek inny specjalista od kreowania wizerunku podjął się tego zadania, które zresztą wydawało się niewykonalne, Adam znalazłby sposób, jak wywinąć się od współpracy, lecz to była jego jedyna szansa na konfrontację z Kopciuszkiem. Nie zamierzał z tej szansy rezygnować, tak samo jak nie zamierzał zdradzać przed Kopciuszkiem, że ją pamięta. Chciał to usłyszeć od niej. Wtedy może wszystko się wyjaśni.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Adam podszedł do kominka i pogrzebaczem poruszył żarzące się polana. Potem, ze wzrokiem utkwionym w płomieniach, jednym haustem dopił bourbona. Miał wyrzuty sumienia, że Melanie stoi przed domem, lecz uznał, że skoro tak jej się spieszyło, by od niego uciec, może teraz kilka minut poczekać, aż on wpuści ją do domu.
Jeszcze tydzień temu cudowna noc z Adamem była najsłodszą tajemnicą Melanie, a każde wspomnienie o niej wywoływało w niej przyjemne drżenie. Jeden telefon od ojca Adama, Rogera Langforda, położył temu kres.
Melanie zaparkowała wynajęty samochód na podjeździe imponującej rozmiarami górskiej rezydencji, teraz wspaniale oświetlonej, i wysiadła. Czółenka na wysokich obcasach ślizgały się po mokrych kamieniach, targany wiatrem parasol nie chronił przed ulewą. Niebo przecięła błyskawica. Burza, która się zaczęła, kiedy Melanie ruszała z lotniska, teraz rozpętała się na dobre.
Mocno trzymając się poręczy, wspięła się po schodach. Miała nadzieję, że ktoś szybko się pojawi i będzie mogła schronić się przed deszczem. Ktoś przecież otworzył bramę wjazdową. Ktoś jej oczekuje.
Gdy nikt nie nadchodził, nacisnęła dzwonek. Każda sekunda zdawała się wiecznością, stopy zmieniły się w sople lodu, dotkliwe zimno przenikało przez płaszcz. Tylko nie zacznij się trząść, nakazała sobie w duchu. Zawsze gdy lekko zmarzła, dostawała dreszczy, których długo nie mogła opanować. Już sama perspektywa spotkania z Adamem wystarczyła, aby wprawić ją w lekki dygot.
Przypomniała sobie chwilę, kiedy pierwszy raz go zobaczyła w tłumie gości na przyjęciu w Park Hotel przy Madison Avenue w Nowym Jorku. Bankiet zorganizowano z okazji wypuszczenia na rynek najnowszego oprogramowania stworzonego przez firmę Adama, AdLab. Rzadki talent, geniusz, wizjoner – to tylko niektóre z określeń, jakimi obdarzano Adama od chwili głośnej sprzedaży portalu społecznościowego ChatterBack, jeszcze zanim ukończył z wyróżnieniem studia ekonomiczne na Uniwersytecie Harvarda. Melanie wystarała się o zaproszenie w nadziei na nawiązanie korzystnych kontaktów i pozyskanie nowych klientów. I nawet przez myśl jej nie przeszło, że opuści bankiet z bohaterem wieczoru, który na swoim koncie miał jeszcze jeden tytuł do sławy – niepoprawnego kobieciarza.
Z trzydniowym zarostem, w świetnie skrojonym dopasowanym do sylwetki szarym garniturze, Adam krążył wśród gości. Na jego widok Melanie chciała zapomnieć o wzorcu dobrych manier, jaki jej wpojono. Kiedy Adam zbliżył się do niej i zapytał, kim jest, przedstawiła się jako Mel. Nikt nie nazywał jej Mel.
Adam oświadczył, że jest główną atrakcją przyjęcia, posłał jej uwodzicielskie spojrzenie i o ułamek sekundy za długo przytrzymał jej dłoń. To wystarczyło. Melanie się zaczerwieniła. Zanim się spostrzegła, siedziała na tylnym siedzeniu limuzyny wiozącej ich do apartamentu Adama. Na udzie czuła ciepło jego dłoni, na szyi delikatny dotyk warg.
Perspektywa ponownego spotkania z mężczyzną, który działał na nią jak narkotyk, należącym do wpływowej manhattańskiej rodziny, obdarzonym majątkiem, urodą i inteligencją, wywoływała nieprzyjemne ssanie w żołądku. Jeśli Adam ją rozpozna, warunek zachowania absolutnej dyskrecji postawiony przez jego ojca będzie niemożliwy do spełnienia. Nie ma nic dyskretnego w przespaniu się z facetem cieszącym się wątpliwą sławą rekordzisty w przygodach z kobietami. Jego opinia amanta na pewno przyczyniła się do nagłośnienia przez media ostatniego skandalu. Melanie wzdrygnęła się. W jej życiu przygoda z Adamem była wydarzeniem jednorazowym i wyjątkowym.
Nie chciała być nieuprzejma i dzwonić ponownie, lecz zdążyła przemarznąć do szpiku kości. Im szybciej usiądą z Adamem do pracy, tym więcej zdziałają i tym szybciej będzie mogła przebrać się w piżamę i wsunąć pod cieplutką kołdrę w swoim hotelowym łóżku.
W tej samej chwili, kiedy nacisnęła przycisk dzwonka, Adam otworzył drzwi. Ubrany w dżinsy i granatowo-białą koszulę w szkocką kratkę, z rękawami podwiniętymi do łokci, wyglądał zupełnie inaczej niż w garniturze, lecz był równie przystojny.
– Pani Costello, jak sądzę. Jestem zdumiony, że zdecydowała się pani przyjechać tu w taką pogodę. Czy wynajęła pani kajak na lotnisku?
Jedną ręką trzymał skrzydło drzwi, drugą przeczesał ciemne włosy z kasztanowymi refleksami.
Melanie zaśmiała się nerwowo. Serce jej waliło. Przenikliwe spojrzenie stalowoniebieskich oczu Adama okolonych długimi czarnymi rzęsami sprawiało, że czuła się, jakby stała przed nim naga. Wiedziała, że to wrażenie będzie jej towarzyszyło już do końca wizyty.
– Nie, wolałam wyższy standard i wybrałam motorówkę.
Adam uśmiechnął się kpiąco i ruchem głowy zaprosił ją do środka.
– Przepraszam, że kazałem pani czekać. Musiałem zamknąć psa. Potrafi zaatakować, jeśli kogoś nie zna.
Melanie odwróciła wzrok. Nie mogła wytrzymać spojrzenia Adama. Przyjmując zlecenie od jego ojca, naiwnie zakładała, że Adam nie jest w stanie zapamiętać wszystkich kobiet, jakie przewinęły się przez jego łóżko. Na wszelki wypadek skróciła włosy i przefarbowała je z popielato blond na złocisty.
– Miło mi pana poznać, panie Langford – wybąkała, podając mu rękę.
Dłoń miał niewiarygodnie ciepłą.
– Zwracaj się do mnie Adam, proszę – rzekł. – Nie miałaś problemów ze znalezieniem drogi w tym deszczu?
Nie pamięta mnie, pomyślała z ulgą.
– Żadnych – skłamała. Jechała dwie godziny, wytężając wzrok, aby cokolwiek dojrzeć przez szybę zalewaną strugami wody i klęła GPS na czym świat stoi.
– Wezmę twój płaszcz.
Zaskoczył ją. Nie stać go na służbę?
– Trudno tu w górach znaleźć kogoś do pomocy w domu? – zagadnęła.
Kiedy Adam wieszał jej płaszcz w szafie, skorzystała, że na nią nie patrzy, wygładziła czarne spodnie i poprawiła szarą jedwabną bluzkę.
– Mam gospodynię i kucharkę, ale odesłałem je do domu. Nie chciałem, żeby jechały w tym deszczu.
– Przepraszam za spóźnienie, ale musimy trzymać się planu. Jeśli dzisiaj przejrzymy strategię kampanii w mediach, cały jutrzejszy dzień będziemy mogli poświecić na przygotowanie wywiadów.
Sięgnęła do torby i wyjęła książki. Adam wziął je od niej, spojrzał na tytuły na grzbietach i prychnął z pogardą.
– „Tworzenie własnego wizerunku w świecie korporacyjnym”. Chyba żartujesz? Ludzie czytają takie rzeczy?
– To świetna książka.
– Chodźmy dalej. Mam ochotę na drinka.
Zaprowadził ją do salonu z wysokim belkowanym sufitem z sekwoi. Wygodne kanapy, skórzane fotele i ogień w kominku stwarzały przytulną atmosferę.
– Wspaniały dom – odezwała się Melanie. – Teraz rozumiem, dlaczego urządziłeś tu sobie schronienie przed światem.
– Uwielbiam Nowy Jork, ale tutejszy spokój i górskie powietrze są niezrównane. To jedyne miejsce, gdzie mogę oderwać się od pracy. – Westchnął. – Chociaż w końcu praca i tu mnie dopadła.
Melanie uśmiechnęła się z przymusem.
– Nie traktuj tego jako pracy. Mamy po prostu problem do rozwiązania.
– Nie chcę obrażać twojej profesji, ale czy nie męczy cię martwienie się tylko o to, co ludzie myślą? Kształtowanie opinii publicznej? Nie wiem, dlaczego się tym przejmujesz. Media mówią, co chcą. Prawda jest ostatnią rzeczą, na jakiej im zależy.
– Dla mnie to, co robię, to gaszenie pożaru nowym pożarem. – Wiedziała, że Adam będzie trudnym klientem. Nienawidził prasy, a uporczywe powracanie przez tabloidy do incydentu z jego udziałem okrzyczanego „Wpadką Królowej Balu” tylko pogarszało sprawę.
– Dla mnie to duża strata pieniędzy. Zakładam, że godziwą część tej sumy mój ojciec przeznaczył na twoje honorarium.
Melanie wydęła wargi. Słowa Adama ją zirytowały.
– Bardzo godziwą. To powinno być dla ciebie dowodem, jaką wagę ojciec przywiązuje do całej afery.
Honorarium zaproponowane przez Rogera Langforda znacznie przewyższało miesięczne zarobki od wszystkich klientów razem wziętych. Jej agencja, Costello Public Relations, rozwijała się, lecz jak Adam trafnie stwierdził, w tej branży najważniejsze jest stwarzanie pozorów. Do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest eleganckie biuro i nieskazitelny strój, a to kosztuje.
Nagle zza drzwi rozległo się szczeknięcie.
– Nie boisz się psów? – zapytał Adam. – Zamknąłem go w sieni, ale on woli być tam, gdzie coś się dzieje.
– Wypuść go, oczywiście – odparła, rozkładając rzeczy na niskim stoliku. – Jak on się wabi?
Znała odpowiedź, wiedziała również, że ulubieniec Adama to słodki olbrzym, mieszaniec mastiffa z dogiem niemieckim.
– Jack. Nie przeraź się. Wygląda groźnie, ale jest bardzo przyjacielski. – Jack szczeknął ponownie. Adam otworzył drzwi, a wtedy pies go wyminął i ślizgając się po podłodze, pomknął w stronę Melanie. – Jack! Nie! – zawołał Adam, lecz pupil go nie słuchał. – Dziwne – mruknął. – Jack nigdy tak się nie zachowuje w stosunku do obcych. Nigdy.
Melanie nie spodziewała się, że Jack zdradzi, iż są zaprzyjaźnieni. Zanim tamtej pamiętnej nocy wyśliznęła się z apartamentu Adama, zatrzymała się w kuchni i pożegnała z nim.
– Może wyczuł, że lubię psy? Zabierzmy się do roboty, dobrze? Czeka mnie jeszcze droga powrotna do hotelu.
– Wykluczone. Nigdzie cię nie puszczę – zaprotestował Adam i ruchem głowy wskazał ogromne okna, o które bębnił deszcz. – Drogi mogą być zalane.
– Jestem dobrym kierowcą. Poradzę sobie.
Kierowcą była kiepskim. Po Nowym Jorku poruszała się taksówkami. Prawo jazdy przydawało jej się tylko podczas podróży służbowych.
– Żaden samochód nie jest amfibią. Dostaniesz pokój gościnny. Nalegam.
Melanie bała się, że jeśli zostanie, Adam ją sobie przypomni i zażąda wyjaśnień. Nie miała jednak wyboru. Jeśli gdzieś po drodze utknie, niewiele zdziała.
– Dzięki. Jedno zmartwienie mniej.
– Pokażę ci pokój.
– Wolałabym przystąpić do pracy. Potem położę się wcześniej i od samego rana będziemy kontynuowali. – Wyjęła z teczki dwa segregatory. – Masz tu gabinet, gdzie moglibyśmy usiąść?
– Myślałem o kuchni. Otworzę butelkę wina. Dlaczego nie mamy zafundować sobie odrobiny przyjemności? – Obszedł wyspę kuchenną, schylił się i z szafki wyjął dwa kieliszki.
Melanie rozłożyła swoje materiały na marmurowym blacie i usiadła na wysokim stołku.
– Dziękuję. Nie powinnam pić.
– Nie wiesz, co tracisz. To chianti z małej winnicy w Toskanii. Nigdzie takiego nie dostaniesz.
Melanie zamknęła oczy i pomodliła się w duchu o siły do wytrwania w mocnym postanowieniu, aby to spotkanie nie skończyło się tak jak poprzednie.
– Dobrze, tylko odrobinę na spróbowanie… Dziękuję, wystarczy…
Pierwszy łyk wina podziałał na jej nerwy jak balsam. Ciepło rozlało się po całym ciele. Jack podszedł i położył jej głowę na kolanach. Melanie zaczęła się kręcić, aby zniechęcić zwierzaka. Jack, nie! Nie lubimy się!
Adam postawił kieliszek na blacie i zmarszczył brwi.
– Mam dziwne wrażenie, że my skądś się znamy, panno Costello – oświadczył.ROZDZIAŁ DRUGI
– Ludzie często mi mówią, że moja twarz wygląda znajomo – odparła. Jej głos zdradzał zdenerwowanie. Odwróciła się i pochyliła nad skoroszytami.
Adam uważał siebie za mistrza w odczytywaniu niuansów ukrytych w wypowiedziach kobiet, szczególnie wyczulonego na wszelkie objawy zawstydzenia. Nie mógł uwierzyć, że Melanie usiłuje udawać, że nic między nimi nie było.
– Może robiłaś dla mnie jakieś zlecenia?
Nie odrywając wzroku od notatek, wzruszyła ramionami.
– Pamiętałabym.
Adam uznał, że czas zwiększyć napięcie.
– Spotykaliśmy się?
– Nie – odparła z lekkim wahaniem.
Formalnie rzecz biorąc, miała rację. Nie byli na randce. Adam spróbował więc podejść ją od innej strony.
– Czy mnie słuch nie myli? Masz chyba lekki południowy akcent.
Wyprostowała się na stołku, lecz wciąż nie patrzyła na Adama. Szkoda, myślał, ma takie piękne krystalicznie niebieskie oczy. I widziałbym, czy mnie oszukuje.
– Wychowałam się w Wirginii.
– Na jakiejś imprezie poznałem babkę z Wirginii. Była ekstra. Może trochę postrzelona, ale ekstra. Nie mogę sobie przypomnieć jej imienia… – Adam potarł brodę, wypił łyk wina, okrążył wyspę i usiadł na stołku obok Melanie. Jack nawet nie drgnął. Tak, tak, kolego, Adam powiedział w duchu do psa, znacie się.
– Rozumiem, że trudno jest śledzić losy wszystkich przelotnych znajomych. – Melanie wyciągnęła rękę i w skoroszycie Adama palcem wskazała stronę zatytułowaną „Harmonogram”. – Co do wywiadów… – zaczęła.
Adam przebiegł wzrokiem listę czasopism i nazwisk dziennikarzy. Aż zakręciło mu się w głowie.
– Nic dziwnego, że moja asystentka wpadła w lekką panikę – mruknął. – Zazwyczaj pracuję osiemnaście godzin na dobę. Kiedy mam znaleźć czas na to wszystko?
– Twoja asystentka obiecała dostosować twój kalendarz spotkań do tych terminów. Większość wywiadów i sesji zdjęciowych odbędzie się albo u ciebie w domu, albo w biurze. Dołożę wszelkich starań, aby zaspokoić twoje potrzeby.
W tej chwili najbardziej palącą potrzebą wydawała mu się szklanka bourbona. Upór Melanie bardzo go irytował. Pytanie, jakie go dręczyło od roku – jak kobieta może zniknąć bez słowa po spędzeniu z nim cudownej nocy – wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Dlaczego?
– W chwili obecnej najważniejszy jest wywiad dla „Metropolitan Style” – ciągnęła Melanie. – Przygotowują obszerny artykuł o tobie, co oznacza, że konieczna będzie sesja zdjęciowa u ciebie w domu. Sprowadzę doświadczonego stylistę, który dopilnuje, aby wnętrza dobrze wyglądały na zdjęciach. Jack będzie potrzebował fryzjera, ale tym również się zajmę.
O ile Adam mógł się jeszcze pogodzić z wizytą stylisty przestawiającego mu meble, to psiemu fryzjerowi postawił stanowcze weto.
– Jack nie znosi fryzjerów. Będziesz musiała sprowadzić tego, który się nim zajmuje, ale on ma wszystkie terminy zajęte na kilka tygodni naprzód.
Oczywiście do Jacka przyszedłby na każde wezwanie, ale chodziło o zasadę.
– Postaram się, ale jeśli odmówi, zaangażuję kogoś innego. Jack jest bardzo ważny. Ociepli twój wizerunek. Ludzie uwielbiają psy.
– A tak przy okazji, skąd wiedziałaś, że mam psa?
Melanie głośno przełknęła ślinę.
– Zapytałam twoją asystentkę.
Na każde pytanie ma wykrętną odpowiedź, pomyślał.
– A gdybym nie miał psa? Co byś wtedy zrobiła? Wypożyczyłabyś jakiegoś?
– Zawsze robię wszystko, co jest konieczne, aby pokazać klienta w jak najlepszym świetle.
– Ale to oszustwo. Kłamstwa zawsze prędzej czy później wychodzą na jaw. – Melanie wzięła głęboki oddech, odłożyła długopis i podwinęła rękawy bluzki. – Stylista też jest zbędny – oświadczył Adam. – Mój apartament jest idealnie urządzony.
– Na zdjęciach powinien wyglądać jak prawdziwy dom, a nie garsoniera.
Natychmiast dostrzegł swoją szansę. Melanie wie, jak wygląda jego apartament, bo ją tam zwabił.
– Czyli mam się pozbyć kolekcji neonów reklamujących piwo? Wiszą wszędzie. – Od czasu studiów nie miał żadnego takiego neonu, ale nie wahał się blefować, jeśli to doprowadzi go do celu.
Melanie skrzywiła się.
– I na to też coś poradzimy.
Adam postanowił pójść już teraz na całość. Jak garsoniera, to garsoniera.
– A co z wypchaną głową łosia nad kominkiem? Czy świadczy o tym, że jestem singlem, czy że jestem męski?
Poroże łosia podobnie jak neonowe reklamy nie było w jego guście i Melanie doskonale o tym wiedziała.
– Nie wiem… – Potarła skronie. – Nie znam się na tym. Możemy wrócić do tego później? – Zacisnęła dłonie w pięści. Coraz trudniej jej było zapanować nad wzbierającą w niej frustracją.
– Wolałbym rozstrzygnąć to teraz – oświadczył. Wiedział, że jest bliski osiągnięcia celu. – Czy moja sypialnia też będzie na zdjęciach? Mam okrągłe łóżko jak w filmach z Jamesem Bondem.
– Nonsens – prychnęła.
– Mnóstwo facetów ma wypchaną głowę łosia i łoże w stylu Bonda.
– Ale nie ty – wyrwało jej się.
Krew odpłynęła jej z twarzy, lecz usta pozostały tak samo różowe, jak je zapamiętał. Wspomnienie dotyku tych ust, gdy pocałunkami rysowały pionową linię przez środek jego torsu, wprawiało jego ciało w drżenie. Melanie milczała, lecz zdawało mu się, że słyszy bicie jej serca.
– Skąd wiesz? – zapytał.
– Err… – Widział, z jakim trudem stara się odzyskać kontrolę nad sobą.
– Czekam.
– Na co?
– Chcę nareszcie usłyszeć od ciebie prawdziwą odpowiedź, skąd wiesz, że mam psa i jak wygląda mój apartament. Wykrztuś to w końcu z siebie, Mel.
Opuściła ramiona, jakby przytłoczona własną głupotą. Matka zawsze powtarzała, że dama nigdy nie kłamie.
– Pamiętasz mnie – wybąkała.
– Oczywiście, że pamiętam. Naprawdę sądziłaś, że zapomniałem?
Nuta niedowierzania w jego głosie sprawiła, że zapragnęła zapaść się pod ziemię. Jak mogła być aż taką kretynką?!
– Znając twoją opinię kobieciarza, myślałam, że byłam tylko nic nieznaczącym epizodem.
– Nigdy nie zapominam kobiety. – Oświadczył to z taką mocą, że mu uwierzyła. Oczywiście na pewno istnieje cały zastęp kobiet, których również nie zapomniał, pomyślała. – Zmieniłaś uczesanie.
Na jedno mgnienie jej serce przestało bić. Istotnie zauważa każdy szczegół.
– Skróciłam włosy.
– Kolor też masz inny. Wiesz, wciąż pamiętam, jak wyglądały twoje włosy rozrzucone na poduszce. – Wstał, obszedł wyspę, napełnił swój kieliszek. Jej nie zaproponował więcej wina. Widocznie wciąż był na nią zły. – Naprawdę nie miałaś oporów przed przyjęciem zlecenia mojego ojca, mimo że jedną noc byliśmy kochankami? Zakładam, że nie wyjawiłaś mu tego smakowitego szczegółu. Gdybyś to zrobiła, nie zaangażowałby cię.
Adam miał rację. Usunęła się jak najgłębiej w cień, lecz potrzebowała pieniędzy. Jej partner w interesach odszedł i zostawił ją z ogromnym czynszem za biuro. Najgorsze jednak było to, że był jej partnerem nie tylko w interesach. Traktowała go prawie jak narzeczonego, a on ją rzucił, bo zakochał się w klientce.
– Mam nadzieję, że oboje zachowamy w tej sprawie dyskrecję. Uważam, że najlepiej będzie, jeśli uznamy tamten incydent za jednorazową przygodę i nie dopuścimy, aby wpłynął na naszą współpracę.
Wygłaszając tę chłodną przemowę, uspokoiła się odrobinę, lecz nie do końca.
– Incydent? Jednorazowa przygoda? Tym ta noc była dla ciebie? Nie sprawiasz wrażenia kobiety biegającej po Manhattanie w poszukiwaniu partnera. Wierz mi, często spotykam takie cizie.
Czyżby żałował, że to była tylko jedna noc? Nie spodziewała się takiej reakcji.
– Przepraszam, nie chciałam, aby to tak zabrzmiało.
– Co z kontraktem, jaki ojciec kazał ci podpisać? Była tam klauzula o zakazie intymnych stosunków z klientem?
– Była i właśnie dlatego postanowiłam przeszłość odkreślić grubą linią. Ja potrzebuję tej pracy, ty chcesz oczyścić swój wizerunek. Interes jest obopólny.
– Aha. Potrzebujesz pracy. Chodzi o pieniądze.
– Tak, potrzebuję pieniędzy. Zresztą nie tylko. Twój ojciec jest bardzo wpływową osobą i później jego rekomendacja może się okazać dla mojej firmy bardzo cenna.
Nie wiedziała, dlaczego wykłada wszystkie karty na stół, lecz nie zamierzała lukrować rzeczywistości.
– A jeśli powiem, że się nie zgadzam? Co wtedy?
Melanie z trudem przełknęła ślinę. Jeśli Adam spełni groźbę, nici ze zlecenia i z honorarium. Postanowiła być z nim absolutnie szczera.
– Posłuchaj, rozumiem, że jesteś wściekły. Skandal jest rzeczywiście paskudny, a ja pogorszyłam tylko sprawę, udając, że się nie znamy. Zachowałam się głupio i przepraszam. Ale rezygnacja z działań nie byłaby mądrym posunięciem. Twój ojciec nie martwi się o firmę i opinię rodziny. On się martwi o to, że cała ta historia odbije się na twojej karierze.
W pokoju zaległa martwa cisza.
– Przyjmuję przeprosiny – rzekł Adam po namyśle.
– Dziękuję.
Czyżby posunęli się o krok do przodu?
– Oczekiwanie, że cię nie poznam, było z twojej strony szczytem naiwności.
Zanim zdołała odpowiedzieć, głośno zaburczało jej w brzuchu.
– Przepraszam – wybąkała.
– Zgłodniałaś od tego wykręcania kota ogonem – zażartował.
– Bardzo śmieszne. Nie jestem głodna – skłamała, chociaż oddałaby wszystko za kromkę chleba.
Znowu zaburczało jej w żołądku.
– Nie mogę tego słuchać – oświadczył Adam. – To mnie rozprasza. – Podszedł do lodówki i wyjął naczynie z przykrywką. – Kucharka przed wyjściem przygotowała sos marinara. Ugotowanie makaronu to tylko kilka minut.
– Pomogę – ofiarowała się Melanie i wstała. Jack również się poderwał.
– W czym? Woda zagotuje się sama. Siadaj.
– Mówisz do mnie czy do psa?
Adam uśmiechnął się kącikiem ust.
– Do ciebie. Jack może robić, co chce.
– Oczywiście.
Adam postawił na blacie dwa parujące talerze makaronu z sosem, posypał świeżo startym parmezanem, usiadł i stuknął się z Melanie kieliszkiem.
– Wygląda pysznie. Dzięki. – Melanie zaczęła jeść, a kiedy zaspokoiła pierwszy głód, wytarła usta serwetką. Atmosfera zdawała się oczyszczona, lecz Adam wciąż nie wyraził zgody na współpracę. – Jesteś gotów od jutra przystąpić do pracy? – zapytała.
– Nie rozumiem, dlaczego musimy w ogóle cokolwiek robić w tej sprawie. Przecież każde działanie z naszej strony to dolewanie oliwy do ognia.
– Gdybyśmy mieli rok albo dwa, moglibyśmy poczekać, aż skandal sam ucichnie, ale stan zdrowia twojego ojca na to nie pozwala. Przykro mi. Wolałabym, żeby istniał inny powód.
– Czyli wiesz o chorobie. I o jego planach.
Adam westchnął i odłożył widelec. Melanie ogromnie mu współczuła. Domyślała się, co czuje. Chory na nowotwór ojciec nie ma szans na wyzdrowienie, więc już niedługo przekaże mu zarządzanie firmą. Jego marzenie się ziści.
– Tak. Powiedział mi to w ścisłym zaufaniu. Chciał, abym rozumiała złożoność sytuacji. Zarząd musi zaaprobować zmianę na stanowisku dyrektora generalnego. Twoja nominacja zostanie ogłoszona podczas wielkiej gali, która odbędzie się za kilka tygodni. Do tego czasu skandal musi ucichnąć.
– Zarząd! – prychnął Adam. Nagle zadzwonił telefon. – Przepraszam, muszę odebrać.
– Jasne.
Wstał i przeszedł do salonu. Melanie była wdzięczna za chwilę przerwy. Zmęczyło ją przekonywanie Adama o konieczności podjęcia jakichś kroków. Nawet gdyby zaczął z nią współpracować, zmiana jego publicznego wizerunku w miesiąc graniczy z cudem.
– Jeszcze raz przepraszam – rzekł Adam, wracając. – Kłopoty z wypuszczeniem na rynek nowej aplikacji zapowiedzianym na przyszły tydzień.
– Rozumiem. – Melanie wstała, wzięła swój talerz, opłukała go i wstawiła do zmywarki. – Dokończ kolację. Przyniosę swoją walizkę i udam się na zasłużony odpoczynek. Gdybyś tylko pokazał mi, gdzie jest ten pokój gościnny…
– Możesz mnie nazwać staroświeckim, ale w moim domu żadna kobieta nie będzie wychodzić w taką ulewę do samochodu po bagaż. Ja się tym zajmę. – Widząc, że Melanie chce zaprotestować, uniósł palec, nakazując jej milczenie. – To nie podlega dyskusji.
Patrzyła, jak Adam w samej koszuli wychodzi z domu, a gdy wrócił, stanął na wycieraczce i palcami przeczesał mokre włosy, przypomniał jej się tamten wieczór sprzed roku i wspólny prysznic. Wtedy również Adam wykonał taki gest, potem objął ją w talii, gotowy znowu się z nią kochać. Pomyślała teraz, że jeśli jeszcze kiedykolwiek zobaczy go z mokrą głową, chyba zemdleje z pożądania.
– Twój pokój jest na górze. Drugie drzwi po prawej.
Ruszyła na piętro. Adam szedł tuż za nią.
– Ten? – zapytała, uchylając drzwi.
– Tak. – Sięgnął zza jej pleców do kontaktu i zapalił światło. – Mam nadzieję, że będzie ci wygodnie.
– Z pewnością – odparła, ogarniając wzrokiem pięknie zasłane podwójne łóżko, kominek, aneks wypoczynkowy i rzeźbioną komodę. Bliskość Adama działała na nią deprymująco. Kiedy potarł dłonią podbródek z cieniem zarostu, oblała ją fala gorąca, jak wówczas, gdy ją pieścił. – Dziękuję za wszystko. Za pokój, za przyniesienie walizki.
– Muszę cię rozczarować. Nie jestem takim draniem, za jakiego wszyscy mnie mają.
Wyminął ją, lecz zatrzymał się w progu.
Nie była pewna, jakim człowiekiem jest Adam. Może dowie się tego w ten weekend. Może nigdy.
– To dobrze. Będzie nam znacznie łatwiej pokazać światu lepszą stronę Adama Langforda.
Ironiczny uśmiech przebiegł mu po twarzy.
– Widziałaś mnie nagiego, więc posiadasz odpowiednią wiedzę, aby osądzić, co jest moją najlepszą stroną. – Melanie zaniemówiła. Policzki ją paliły. – Dobranoc.
Z tymi słowami odwrócił się i wyszedł.