- W empik go
Nieznana komedya Aleksandra Fredry "Intryga na prędce" - ebook
Nieznana komedya Aleksandra Fredry "Intryga na prędce" - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 196 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wydał i wstępem opatrzył
Henryk Cepnik.
Działalność komedyopisarską Fredry zwykło się datować od »Pana Geldhaba«, który też figuruje zawsze na pierwszeni miejscu w zbiorowych wydaniach dzieł scenicznych autora »Ślubów panieńskich«. Przyznał mu zresztą prawo do tego zaszczytu sam poeta, umieszczając tę właśnie komedyę na czele pierwszego, dwutomowego wydania dzieł swoich z r. 1826, własnym kosztem w Wiedniu ogłoszonego. Nadało to »Panu Geldhabowi« do pewnego stopnia cechę jakby pierwszej wogóle komedyi Fredrowskiej. W rzeczywistości tak nie jest, a także sam Fredro uważał inny zupełnie utwór za swą »pierwszą komedyę«, swój »płód pierworodny«.
Utworem tym, który faktycznie zainaugurował twórczość komedyopisarską Fredry i, co więcej, wystawiony na scenie, wyprzedził warszawską premierę »Pana Geldhaba« z r. 1821 o całe cztery lata, była jednoaktowa komedya wierszem p… t.: » Intryga naprędce«.
O istnieniu tej komedyi, jak wogóle o całym przedgeldhabowskim okresie w twórczości Fredry, wiedzieliśmy dotąd tyle tylko, ile przekazał nam w tej mierze sam poeta w swej autobiografii, ogłoszonej w r. 1876 przez Lucyana Siemieńskiego w warszawskiej »Kronice Rodzinnej«. Wiedzieliśmy zatem, że taki utwór był rzeczywiście napisany i że był pierwszą wogóle próbą sił dwudziestodwuletniego podówczas poety na polu komedyi, że był nawet grany na scenie, że jednak następnie gdzieś zaginął. Natem kończył się cały zasób naszych wiadomości o tej pierwszej komedyi Fredry – sama komedya uchodziła za bezpowrotnie zaginioną, a o treści jej można było wnioskować tylko z podanego przez poetę szczegółu, iż tego właśnie utworu użył później za podstawę do napisania »Nowego DonKiszota«.
Aż oto obecnie ta rzekomo zaginiona pierwsza komedya Fredry odnalazła się szczęśliwie, a odnalazła się w zbiorach lwowskiej, od kilku lat miejskiej, biblioteki teatralnej przy sposobności katalogowania ich przez podpisanego. Jakim sposobem mógł taki cenny unikat przeleżeć tam bez zwrócenia na siebie czyjejkolwiek uwagi tak długie dziesiątki lat – trudno doprawdy pojąć, jeszcze trudniej wytłómaczyć. Należy bowiem nadmienić, że wspomnianą bibliotekę teatralną, przed nabyciem jej przez gminę na własność, niejednokrotnie badali i oceniali rozmaici znawcy, że parę razy sporządzano jej inwentarz, że istnieje od dawna szczegółowy jej katalog abecadłowy, w którym »Intryga naprędce« zaciągnięta jest pod nr. 241, że wreszcie, a także w ostatnich już latach, korzystano często z tej biblioteki dla celów literackich. I mimo wszystko nikt nawet nie pomyślał o tem, aby z prostej bodaj ciekawości zajrzeć do egzemplarza, opatrzonego tak bijącym w oczy, bo znanym z każdej niemal biografii Fredry tytułem, – i w rezultacie »Intryga naprędce« uchodziła w dalszym ciągu za utwór bez śladu przepadły.
Dajmy jednak pokój refleksyom z tego powodu. Dość, że odnalazła się szczęśliwie komedya, którą przez tyle dziesiątków lat kazano nam uważać za zaginioną, i że odtąd możemy mówić o tym »płodzie pierworodnym« muzy Fredrowskiej jako o rzeczy istniejącej, gdy do tej pory wystarczać nam musiała jedynie podana o niej lakoniczna wzmianka poety. A choć nawet komedya ta w niczem istotnem nie zmienia ustalonego już na całokształt twórczości autora »Ślubów panieńskich« poglądu – jest jednak bardzo cennym i pożądanym z wielu względów przyczynkiem do dziejów tej twórczości, pozwala nam bowiem pochwycić pierwsze tętno rozbudzonego talentu i tem samem o nowy rys wzbogaca charakterystykę duchową mistrza komedyi polskiej.
Zaczynał on podówczas dwudziesty trzeci rok życia, ale miał już za sobą bogaty zasób doświadczenia życiowego, zdobytego w kilkuletnim mozole i trudzie wojennym, w owej »szkole świata«, o której sam trafnie mówi, że jest »najpraktyczniejsza, najbardziej urozmaicona, a zarazem najponętniejsza ze wszystkich szkół, w jakich się mamy uczyć doświadczenia«. Kształcił się zaś Fredro w tej twardej szkole, jak wiadomo, długo. Zaciągnąwszy się wyrostkiem szesnastoletnim w szeregi wojsk narodowych Księstwa Warszawskiego, przez sześć lat bez mała w nich wytrwał, biorąc czynny udział w końcowej fazie wojen napoleońskich, aby po abdykacyi »boga wojny«, w randze kapitana, a z krzyżami »virtuti militari« i legii honorowej na młodej piersi, ale o pożyczonym groszu, wrócić pod dach rodzicielski. Jakże jednak zmienionym! Opuszczał dom rodzinny »z radosnem uniesieniem« – wracał wprawdzie »z pękiem doświadczenia różnego rodzaju«, ale »bez celu«, a w dodatku z uczuciem goryczy i rozczarowania, uczuciem tem przykrzejszem, im gorętsze było owo uniesienie, które powiodło go pod sztandary napoleońskie.
W tym nastroju duchowym znalazłszy się na bruku lwowskim, Fredro, więcej przymuszony stosunkami towarzyskimi, niż z popędu własnego, dał się porwać w wir rozbawionego nad miarę życia, jakiem tętnił Lwów podówczas. Nieswojsko mu było jednak w tej atmosferze, ale – jak sam opowiada o tym okresie – »choć wewnętrznie czuł niesmak, a tem samem potrzebę ukazania jak w zwierciadle fizyognomii tego społeczeństwa temu samemu społeczeństwu, aby się zreflektowało i weszło w siebie, nie śmiał przecież chwycić za pióro, nie mając jeszcze objawienia autorskiego zawodu«.
Niebawem jednak i ono przyszło.
Tu oddaję głos samemu poecie, bo przytoczony niżej wyjątek z cytowanej już poprzednio autobiografii wiąże się bezpośrednio z pierwszą komedyą Fredry: »Intrygą naprędce«.
»Szczęśliwy traf – opowiada Fredro – sprowadził mi żyda, antykwaryusza, co chodząc po domach z książkami, przyniósł Moliera. Zapłaciłem mu dukata, a zabrałem arcydzieła, dotąd mi prawie obce, bo jedną tylko komedyę tego mistrza miałem sposobność widzieć na scenie paryskiej.
»Biorąc za przewodnika wzór tak nieśmiertelny, wyraźniej zacząłem pojmować powołanie autora dramatycznego i odtąd wziąłem się do studyów na seryo.
Z ojczystych wzorów, osobliwie współczesnych, nie wiele mogłem korzystać, gdy nawet na samym wstępie, zwyczajem młodocianym, porwałem się do skrytykowania świeżo wyszłej komedyi Niemcewicza »Pan Nowina«, którą porąbałem w niemiłosierny, a jak teraz widzę, w najniedorzeczniejszy sposób.
Szermierka ta dodała mi jednak odwagi, gdy pewnego dnia, bez żadnego przygotowania, prawie bez namysłu, zasiadłem do stolika i napisałem wierszem jednoaktową komedyę »Intryga naprędce«, z której to później w rozszerzonych ramach zrobił się »Nowy DonKiszot«.
»Napisawszy tę pierwszą komedyę, widziałem się w kłopotliwem położeniu. Szło mi o to, żebym mógł komu płód pierworodny przeczytać, zasięgnąć zdrowej rady i dowiedzieć się, czy warto psuć czas i papier. Xa nieszczęście nie było żadnego literackiego ogniska, żadnej powagi, do której miałbym nie już zaufanie, lecz śmiałość. Wprawdzie zaczął był Adam Chłędowski redagować »Pamiętnik Lwowski, lecz płomień, wznoszący się z tego stosu surowych gałęzi, nie grzał, ani świecił. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko przez trzecią osobę posłać moją komedyę Janowi Nepomucenowi Kamińskiemu, jedynemu znawcy i doświadczonemu praktykowi. Kamiński komedyę poprawił i zrobił uwagę, że jest w niej jakiś plan logicznie przeprowadzony. Kornedya była graną i nikt o niej nie wspomniał; odebrałem ją do poprawy, aby już nigdy nie wróciła na scenę«.
Oto geneza i losy pierwszej komedyi Fredrowskiej, z którą z kolei bliżej się nam zaznajomić wypada.
Dosłowny tytuł utworu brzmi:
INTRYGA NAPRĘDCE
czyli
NIEMA ZŁEGO BEZ DOBREGO.
Komedya w 1-ym Akcie wierszem.
U dołu karty tytułowej znajduje się dopisek: »l-go kwietnia 1915« – niewątpliwie data ukończenia komedyi. Cały rękopis, bardzo dobrze i czy – sto zachowany, liczy razem z tytułem i spisem osób 50 stronic zapisanych, dwie czyste, wszystkie nieliczbowane. Format in ąuarto, papier bibulasty, żółtawego koloru, pismo nadzwyczaj staranne, niemal kaligraficzne. Sama komedya pisana jest cała jedną ręką, natomiast znajdujące się w egzemplarzu liczne poprawki i dopiski uskutecznione zostały inną ręką. Na ostatniej zapisanej stronicy rękopisu, u dołu, znajduje się notatka cenzury: »Gelesen und wird zugelassen. Lemberg am 17 Juni 816«, zaopatrzona dwoma podpisami, z których pierwszy »Fraposta«, drugi nieczytelny.
W powyższym opisie rękopisu uderzyć musiał każdego brak jednej rzeczy: – nazwiska autora. Istotnie, niema go zupełnie; komedya jest anonimową. Ale autentyczność jej jako komedyi Fredrowskiej nie podlega żadnej kwestyi, a stwierdzają ją niezbicie szczegóły, podane przez Fredrę w zacytowanym poprzednio ustępie z jego autobiografii.
Przedewszystkiem tytuł jest ten sam. Następnie poeta zaznacza wyraźnie, że »Intryga naprędce« była jednoaktową komedyą wierszem, a odnaleziony obecnie utwór jest również jednoaktowy i wierszem pisany. Dalej daty, jakie znajdujemy w rękopisie, zgadzają się w zupełności z tem, co opowiada Fredro w swej autobiografii. Wspomina on tam mianowicie o »świeżo wyszłej« komedyi Niemcewicza »Pan Nowina«, oraz o »Pamiętniku Lwowskim« otóż pierwsza ukazała się w r. 1815, drugi zaś zaczął wychodzić w r. 1816, a właśnie te dwie daty zaznaczone są wyraźnie w rękopisie i ustalają dokładnie czas powstania komedyi w związku z podanymi przez Fredrę szczegółami. Także i wzmianka poety o wystawieniu jego komedyi znajduje potwierdzenie w egzemplarzu, który mam pod ręką, a śmiesznem byłoby przypuszczenie, żeby w tym właśnie czasie mogła być graną na scenie lwowskiej inna jakaś, a nie Fredrowska » Intryga naprędce«. Wreszcie sam nawet fakt… że na rękopisie niema nazwiska Fredry, zgadza się z zaznaczonym przez poetę szczegółem, iż posłał swój utwór Kamińskiemu »przez trzecią osobę«, a więc chciał jako autor pozostać w ukryciu.
Ale jest jeszcze jeden, a najsilniejszy dowód na to, że odnaleziona komedya jest pierwszą komedyą Fredry. Dostarcza go wzmianka poety, że z tej komedyi »później w rozszerzonych ramach zrobił się »Nowy DonKiszot. Dowód ten wystarcza za wszystkie inne, należy bowiem tylko porównać oba te utwory, aby się przekonać o ścisłem pokrewieństwie, jakie między niemi istnieje. Nietylko założenie w obu komedyach jest jednakie, ale także znajdujemy tu i tam te same osoby działające, a niektóre z nich nawet tak samo się w obu utworach nazywają: co więcej – są w »Nowym DonKiszocie« ustępy, dosłownie powtórzone z »Intrygi ną prędce«, żeby wspomnieć o tak charakterystycznych, jak sceny i i 5 w »Intrydze«, a 3 i 6 w »Nowym DonKiszocie«.
Wszystko to ponad wszelką wątpliwość Stwierdza, że komedya, którą obecnie ogłaszam, jest identyczna z ową przez Fredrę wymienioną, która dotąd uważana była za jego zaginioną »pierwszą komedyę«.
Podany w dalszym ciągu dosłowny jej przedruk uwalnia mnie od opowiadania jej treści. Nie będę się także wdawał w ocenę jej zalet i wad, zostawiając to bardziej fachowym piórom. Niech mi wolno będzie tylko mimochodem rzucić garść uwag, poczynionych przy odczytywaniu tego »płodu pierworodnego« muzy Fredrowskiej.
W niejednokrotnie już powyżej cytowanej autobiografii Fredro zaznacza wyraźnie, że zabrał się »na seryo« do komedyi pod wpływem lektury Moliera i że pierwszym hołdem, złożonym temu mistrzowi, była właśnie »Intryga naprędce«. Należałoby, jak zwykle w takich wypadkach, oczekiwać, że pod tak bezpośrednim wpływem napisany utwór nosi wszelkie cechy naśladownictwa. Tymczasem, jeżeli pominiemy pewne typowe, a czysto zewnętrzne właściwości techniki Molierowskiej (wybitny udział w akcyi służącego i przebieranie się innej osoby działającej), nie znajdujemy w tej »pierwszej komedyi« Fredry naprawdę nic takiego, coby mogło uchodzić za niewolnicze naśladownictwo Moliera. Zakrój całości jest niezaprzeczenie w typie farsy Molierowskiej, z zachowaniem niektórych konwencyonalności techniki francuskiego komedyopisarza, ale ogólne wrażenie, jakie daje ten utwór, jest wrażeniem rzeczy samodzielnej, oryginalnej. Nowy to dowód, że, jak w dalszej swej twórczości, Fredro, mimo całego uwielbienia dla twórcy »Tartuffe'a«, umiał już nawet w tym pierwszym, pod bezpośrednim wpływem Moliera napisanym utworze, zachować swą indywidualność i odrębność, ustrzedz się ślepego naśladownictwa.
Interesująca z tego względu, jest »Intryga naprędce« interesującą dla badacza twórczości Fredry także i pod innym względom. Fredro, którego początkowa edukacya umysłowa była wogóle bardzo wadliwa, sam wyznaje, iż dopiero w r. 1810, już jako żołnierz, »po raz pierwszy dowiedział się, że mógłby składać wiersze«. Zaczął też je pisać około tego czasu, ale tak sobie zupełnie samorodnie, nie mając wtedy jeszcze nawet pojęcia o zasadniczych prawidłach rymotwórstwa, a przytem bez jakichś wyższych pretensyi i aspiracyi, gdyż, jak sam opowiada, »na obcowanie z muzami nie miał wcale czasu, ani też, będąc żołnierzem, nie tęsknił za ich towarzystwem«. Dopiero po powrocie do kraju przyszło na niego »objawienie autorskiego zawodu«, pierwszym zaś świadomym wyrazem tego objawienia była właśnie »Intryga naprędce«.
Wiedząc o tem wszystkiem, dziwić się tem więcej należy poprawności, jaka cechuje tę »pierwszą komedyę« Fredry. Zapewne, do doskonałości jej daleko, braków, usterek i wad w niej niemało, ale mimo wszystko, rozważana w całości, sprawia ona jaknajkorzystniejsze wrażenie, zwłaszcza, gdy się ma na uwadze, że to pierwsza próba sit autorskich. Wiersz ogółem wcale gładki i płynny, język prosty, jędrny i żywy, gdzieniegdzie zaś nie pozbawiony poetycznego zabarwienia, styl jasny i niewymuszony, tok myśli logiczny i konsekwentny, dyalog łatwy i naturalny – wszystko to, pomimo pewnych tu i ówdzie nierówności czy niedociągnięć, nadaje »Intrydze naprędce« znamię rzetelnego, pomyślnie się zapowiadającego i o niewątpliwem już wyrobieniu talentu pisarskiego.
Jest także ta komedya wymownem świadectwem, że już w tym pierwszym utworze scenicznym Fredro czuł scenę i rozumiał jej wymagania, jej psychikę. Sporo w nim wprawdzie jeszcze dyletanctwa, sporo naiwności, sporo rzeczy nieprawdopodobnych lub przesadzonych, ale zmysł w kombinowaniu efektów scenicznych jest już w tej pierwszej próbie, i to w znacznym stopniu, układ zaś i przeprowadzenie całości, ogólnie biorąc, zaświadczają jak najlepiej o istotnem uzdolnieniu w zakresie tworzenia dramatycznego. A nie zapominajmy, chcąc tem sprawiedliwiej ocenić tę »pierwszą komedyę« Fredry, że napisał on ją, jak sam zaznacza, »bez żadnego przygotowania, prawie bez namysłu«, i że na punkcie znajomości teatru był on w owym czasie jeszcze prawie zupełnym laikiem, zetknął się bowiem z teatrem i nabrał jasnego pojęcia o tej potędze sztuki« dopiero na niedługo przed powrotem do kraju, w czasie swej krótkiej bytności w Paryżu.
Wogóle dla studyum nad rozwojem twórczości Fredry jest »Intryga naprędce«, jako pierwsza próba talentu poety w dziedzinie komedyopisarstwa, przyczynkiem równie ciekawym, jak cennym, niewątpliwie też ogłoszenie jej drukiem wywoła wśród wielbicieli »Ślubów panieńskich« szczere zadowolenie. Wprowadza nas bowiem ta »pierwsza komedya« Fredry w znany do tej pory jedynie z opowieści samego poety okres, w którym talent jego zrywał się do lotu, i pozwala zapoznać się z najwcześniejszym objawem tego budzącego się dopiero talentu, który w niewiele lat później miał słonecznym blaskiem rozświetlić horyzont polskiej twórczości, polskiej sztuki dramatycznej.
Na zakończenie słów parę o wystawieniu »Intrygi naprędce« na scenie lwowskiej.
Było to w czasach, gdy niestrudzoną energią i wysiłkiem przez Jana Nepomucena Kamińskiego podtrzymywana scena polska we Lwowie wywalczała sobie dopiero prawo egzystencyi. Walka była twarda i ciężka. Nietylko z uprzywilejowaniem teatru niemieckiego, któremu ubożuchna scena polska drogo opłacać się musiała i który zabierał jej najlepsze dni przedstawień w tygodniu, walczyć trzeba było, nietylko z utrudnieniami ze strony władz i cenzury, ale także z apatyą polskiej publiczności, którą zwabiać trzeba było do teatru rozmaitemi »Syrenami z Dniestru« i »Marcinowemi z Dunaju« lub takiemi arcydziełami, jak Kajcio Tuczybrzuch z Cielątkowie«, »Rinaldo Einaldini«, »Sroka złodziej« i t… p. Ile poświęcenia i zaparcia się wymagało prowadzenie teatru w takich warunkach, ile trzeba było hartu i niezłomnej woli, aby wytrwać na posterunku – nie trudno to sobie wyobrazić. A jednak nic odwieść nie potrafiło Kamińskiego od raz powziętej idei. Wytrwale, z uporem niemal, a wśród najprzeróżniejszych przeciwności, budował on mozolnie fundamenty pod gmach kultury teatralnej w stolicy kraju, sam jeden wystarczając za wszystkich, bo i dyrektorem był, i administratorem, i reżyserem, i aktorem w jednej osobie, a w dodatku jeszcze autorem, tłómaczem lub przerabiaczem niezliczonych sztuk. Na wszystko miał czas, wszystkiemu umiał podołać – prawdziwy tytan pracy, uosobienie niewyczerpanej energii, przedsiębiorczości i wytrwałości.
W jego to ręce, a przez trzecią osobę, złożył Fredro anonimowy swój utwór. I nie doznał zawodu. Kamiński nietylko komedyę »pochwalił«, ale i przyjął ją do grania. W ten sposób »Intryga naprędce« dostała się na scenę. Wystawiono ją – jak wynika z »Rocznika Teatru Polskiego« na rok 1817 – w dniu 10 marca tegoż roku razem z trzyaktowym, przez Kamińskiego tłómaczonym dramatem Kotzebuego p… t.: »Edward w Szkocyi, czyli Noc prześladowanego«.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowała się nawet obsada ról, w jakiej grano tę »pierwszą komedyę« Fredry. Oto razem z odnalezionym egzemplarzem sztuki znalazły się i role z wypisanemi na nich nazwiskami grających. Grano mianowicie »Intrygę naprędce« w następującej obsadzie:
Kasztelan – Karol Łopuszański.
Edward – Antoni Benza.
Marysia – Aniela Rutkowska.
Gospodyni – Anna Salowa.
Michał – Szczęsny Starzewski.
Kmotr – Jan Starzewski.
Pocztylion – Jan Nep. Nowakowski.
Nazwiska te mówią bardzo wiele. Świadczą one, z jaką życzliwością zajął się Kamiński utworem nieznanego sobie nawet z nazwiska autora, jeżeli wykonanie jego powierzył najlepszym swoim artystom, takim, jak Benza, S. Starzewski. Nowakowski, Salowa i Rutkowska, pierwsza amantka ówczesnej sceny lwowskiej i ulubienica publiczności. Nie teatru też, ani tem mniej Kamińskiego było winą, że komedya Fredry grana była tylko jeden raz, ale ówczesnych stosunków teatralnych, wśród których po jednem przedstawieniu znikały z afisza nawet takie utwory, jak »Makbet«, »Król Lear«, »Otello«, »Emilia Galotti«, »Wesele Figara« i podobne, bo publiczność żądała innej zupełnie strawy, a teatr musiał ją dawać, aby żyć. Zresztą, w tym samym sezonie, co »Intryga naprędce«, grano na scenie lwowskiej zupełnie nową wówczas komedyę tak głośnego i popularnego w całej Polsce autora, jak Niemcewicz, mianowicie »Pana Nowinę«, i grano ją także tylko jeden raz. Widocznie na więcej nie pozwalał system, narzucony Kamińskiemu i teatrowi przez samą publiczność, którą współczesny świadek tak scharakteryzował: »Bądź pewnym, że na sztukach Kornela, Woltera, Szyllera, lffianda zliczysz widzów na palcach; lecz kiedy ogromny afisz ogłosi »Syrenę z Dniestru, siedź w domu, bo cię uduszą. Nie trudno ci przyjdzie poznać, że przyczyną tego smaku jest brak oświecenia«.
Faktem jest, że Kamiński wobec komedyi Fredry uczynił wszystko, na co go stać było, dając ją w pierwszorzędnej obsadzie. Reszta nie od niego już zależała, ale od innych czynników, które z czasem dopiero się wyrobiły, a to w miarę, jak wyrabiała się na lwowskim gruncie fachowa krytyka teatralna. W czasie wystawienia »Intrygi naprędce« krytyki teatralnej we Lwowie jeszcze nie było. Czasem, a z rzadka tylko, wspominała o teatrze jedyna podówczas reprezentantka lwowskiej prasy codziennej, »Gazeta Lwowska«, ale właściwą krytykę teatralną zapoczątkował dopiero około 1818 r. »Pamiętnik Lwowski«. To też, jeżeli Fredro pisze w swej autobiografii, że o komedyi jego »nikt nie wspomniał«, stało się to dlatego, że wtedy jeszcze »wspomnieć« o niej nie było komu, bo krytyka teatralna jeszcze nie istniała.
Henryk Cepnik.UWAGA.
Akademia Umiejętności, wydając swoim nakładem ten ciekawy zabytek literatury polskiej, trzyma się zasad wydawniczych, których zwykle w podobnych razach przestrzega, to jest modernizuje pisownię, ale zachowuje język autora wraz z jego błędami, te ostatnie wskazując niekiedy odpowiedniemi znakami, ale ich nie poprawiając. Dodatkowo należy zaznaczyć, że imię głównego bohatera, Edward, pisane jest w pierwszej połowie autografu stale przez u (Edward) i dopiero w drugiej połowie występuje w poprawnej formie. W druku ta różnica nie została uwzględnioną, więc tu się ją zaznacza.
Aleksander FredroOSOBY:
KASZTELAN UCZCIWSKI.
EDWARD, syn jego.
MARYSIA, wychowanica kasztelana.
GOSPODYNI karczmy.
MICHAŁ, służący Edwarda.
KMOTR, stróż karczemny, głuchy.
POSTYLION.
Scena w karczmie niedaleko Radomia.
Scena I.
(Teatr wystawia izbę szynkową. Stół i lawa przy boku, w głębi tapczan. Drzwi i na lewo i prawo. Noc – kaganiec się pali. Słychać trąbkę pocztarską i kołatanie we
drzwi).
KMOTR
(sam, przebudzony na tapczanie).
Co za burzliwy wicher, aż się dom kołysze…
Chociaż mówią, żem głuchy, jednak ja to słyszę…
Grzmot w przerywane trele piekielnie przygrywa,
Piorun tylko z łoskotem czasem go przerywa.
(Słychać trzask z bicza – zrywa się)
Ah! – znowu! O mój Boże!… w same walnął wrota…
Karczmisko pewnie w ogniu, dyabelska robota.
(Chwyta konew i chce wychodzić).
GOSPODYNI (w alkierzu)
Hej!… Kmotrze!… Kmotrze!…
KMOTR
Słucham!
GOSPODYNI
Idź, otwórz gospodę.
KMOTR
Aha! wpadł w wodę… Dobrze, (śmiejąc się) małe (s) zrobił szkodę.
(Kołaczą)
Grzmi, ależ to grzmi ciągle, ognisto i srodze,
Chiba (s) pono pies jeden byłby teraz w drodze.
GOSPODYNI
A! Cóż, nie słyszysz, głuchy, ktoś we drzwi kołacze.
KMOTR
Co się waćpani zdaje, tutaj nikt nie skacze.
(Do siebie)
Jednakże wielkie dziwy – piorunuje zbliska,
A żeby też raz jeden, to się nie zabłyska.
(Idzie do okna).
Tać tu pogoda… tylko rzęsista ciemnota.
Aj… aj… niby wóz jakiś… Człek sztuka (s) we wrota.
Czy to mnie się tak widzi (przeciera oczy), czyli w rzeczy samy.
MICHAŁ (ze dworu).
Otwórzże, głuchy ośle… Godzinę czekamy.
Bóg daj, byś utchnął w progu!… w czworo złamał nogę!
KMOTK (w oknie).
Hę… Dokąd?… Do Czworowa pytacie o drogę?…
MICHAŁ (ze dworu).
Ale otwórz nam, otwórz, gdzie masz, łotrze, uszy!
KMOTR (w oknie).
Jak się mam?… Dobrze… dobrze…
MICHAŁ (ze dworu).
Hultaj się nie ruszy,
I pono noc tę całą stać będziem na dworze.
KMOTR.
I owszem, bardzo dobrze… Zaraz wam otworzę.
(Do siebie).