- promocja
Niezwykłe kobiety w nauce - ebook
Niezwykłe kobiety w nauce - ebook
Przez wieki pokutował pogląd, że kobiety nadają się na strażniczki domowego ogniska, ich rolą jest rodzenie dzieci, a kariera to dla nich zamążpójście. Naukowa działalność kobiet była nie do zaakceptowania przez społeczeństwo, pseudonaukowymi wywodami dowodzono brak przystosowania kobiecego mózgu do przyswajania wiedzy i wykorzystywania jej w pracy naukowej. Z czasem dopuszczono kobiety na uniwersytety, ale nadal nie mogły prowadzić prac naukowych. Dopiero w dwudziestym wieku płeć piękna dowiodła swoich umiejętności i wywalczyła prawa do zajmowania się nauką. Jednak w historii nauki na przestrzeni wieków wiele kobiet już wcześniej wykazało się wiedzą i pasją naukową, chociaż nie zawsze były doceniane, często pomijane w informacjach na temat swoich osiągnięć. O takich właśnie kobietach, tych niedocenianych przez historię, ale także tych uznanych, traktuje niniejsza publikacja.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16788-9 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Przeglądając listę laureatów Nagrody Nobla, zauważyć można stosunkowo niewiele nazwisk kobiet naukowców laureatek tego prestiżowego wyróżnienia, co budzi zrozumiałe pytanie o przyczynę takiego stanu rzeczy. Czyżby przedstawicielki płci pięknej parające się badaniami naukowymi były gorsze od ich kolegów? A może rację mieli niegdysiejsi przeciwnicy kształcenia kobiet, którzy twierdzili, że kobiecy mózg, w przeciwieństwie do męskiego, nie jest przystosowany do przyswajania wiedzy i wykorzystania jej w pracy naukowej? Taki pogląd głosiło przecież wielu intelektualistów jeszcze na początku ubiegłego stulecia. Różnicami między psychiką, a co za tym idzie, także intelektem obu płci, zajął się chociażby znany niemiecki neurolog Paul Julius Möbius (1853–1907). Wyniki swoich badań opublikował w 1900 roku w pracy pod wiele mówiącym tytułem: _O umysłowym i moralnym niedorozwoju kobiety_. Dzisiaj zapewne wywody zamieszczone w tym „wiekopomnym dziele” nazwalibyśmy pseudonaukowym bełkotem, ale na początku ubiegłego stulecia ustalenia Möbiusa dla wielu były wręcz prawdą objawioną.
Wciąż pokutuje niesprawiedliwy pogląd, że kobiety nie wniosły wiele do naukowych osiągnięć ludzkości
Abstrahując od cech płciowych, jest kobieta pod względem budowy ciała tworem pośrednim między dzieckiem a mężczyzną, a i duchowo jest nim również przynajmniej pod wieloma względami – twierdził uczony. – W szczegółach są pewne różnice. U dziecka jest głowa relatywnie większa niż u mężczyzny, u kobiety głowa jest nie tylko absolutnie, ale także i relatywnie mniejsza. Jest więc wobec tego dowiedzionem, że te części mózgu, które są szczególnie ważne dla życia umysłowego, jak zwoje płatu czołowego i ciemieniowego, są u kobiety gorzej wykształcone niż u mężczyzn i że różnica ta istnieje już przy urodzeniu¹.
Wtórował mu słynny dramatopisarz, notabene mizogin i przeciwnik emancypacji kobiet, August Strindberg, pisząc:
Epoce naszej przypadło w udziale dokonanie odkrycia, że w porównaniu z ustrojem męskim ustrój kobiecy jest mniej rozwinięty, jest formą, której rozwój został powstrzymany w okresie przejściowym między młodością a wiekiem dojrzałości. Czaszka kobiety z rasy białej jest zbliżona do czaszki Murzyna. Fakt ten doprowadza nas do niewątpliwego wniosku, że czaszka kobiety z rasy białej zbliża się do typu czaszek właściwych rasom stojącym na niższym stopniu rozwoju².
Poglądy Strindberga, którego kariera po wygło-szeniu owej jawnie mizoginistycznej i rasistowskiej wypowiedzi w czasach współczesnych po prostu ległaby w gruzach, ostatecznie można jakoś wytłumaczyć. W końcu ten zwolennik tradycyjnego modelu rodziny przez całe życie nawiązywał relacje wyłącznie z kobietami wyzwolonymi i niezależnymi, pragnącymi rozwijać się zawodowo. Potulne szare myszki zupełnie go nie pociągały. Na domiar złego nie potrafił wyciągać wniosków ze swoich doświadczeń, dlatego żenił się trzykrotnie i wszystkie jego małżeństwa zakończyły się rozwodem. Nic zatem dziwnego, że w emancypacji kobiet widział niebezpieczeństwo dla całej ludzkości, obawiając się, że efektem tego procesu będzie uczynienie z mężczyzn niewolników…
Na szczęście te pseudonaukowe poglądy trafiły na śmietnik historii i kobiety cieszą się pełnią praw, mogą również robić karierę naukową. Niestety, wciąż pokutuje pogląd, że płeć piękna nie wniosła zbyt wiele do osiągnięć intelektualnych ludzkości, o czym, zdaniem wielu, świadczy właśnie wspomniana wcześniej miażdżąca przewaga płci męskiej wśród laureatów Nagrody Nobla. Mało tego, kobiety parające się nauką są często pomijane w publikacjach propagujących osiągnięcia nauki.
Przyczyn tego należałoby szukać już w starożytnej Grecji, gdzie przedstawicielki płci pięknej były obywatelami drugiej kategorii. Wszak już Arystoteles pisał w swoim traktacie biologicznym _O rodzeniu się zwierząt_: „Pierwsze odchylenie od normy ma miejsce wtedy, gdy zamiast mężczyzny przychodzi na świat kobieta”³. Także w czasach nowożytnych spychane były do roli miernych, zależnych od mężczyzn, panów i władców, strażniczek domowego ogniska, rodzących i wychowujących dzieci. Co ciekawe, przekonanie o sile sprawczej męskiego rodu jako głównego motoru postępu tkwi w nas tak głęboko, że kiedy odkryto malowidła naskalne w jaskiniach na terenie Francji i Hiszpanii, od razu przypisano ich autorstwo mężczyznom łowcom. Tymczasem dokładniejsza analiza odcisków dłoni, stanowiących formę podpisu ich autorów, wykazała, że wykonały je… kobiety.
Historia dowodzi, że przedstawicielki płci pięknej były systematycznie spychane na margines życia intelektualnego, a przez wieki zabraniano im studiować na uczelniach. Nawet system kształcenia dziewcząt był tak skonstruowany, że uniemożliwiał im ubieganie się o przyjęcie na uniwersytet, nie obejmował bowiem matematyki na odpowiednio wysokim poziomie ani nauki języków klasycznych – łaciny i greki, których znajomość była niezbędna przyszłym studentom. A wszystko w trosce o ich zdrowie, ponieważ uważano, że nadmiar nauki po prostu szkodzi płci pięknej, i jeszcze w XIX wieku w medycynie funkcjonował termin _anorexia scholastica_ na określenie schorzenia kobiecej psychiki, rzekomo wywołanego przeładowaniem nauką.
Jednak ten sam wiek XIX, wraz z rewolucją przemysłową, kiedy kobiety zaczęły pracować zawodowo, przyniósł zmiany w podejściu do płci pięknej. Pracujące panie, traktowane jak tania siła robocza, co było widoczne zwłaszcza w rozwijającym się w szaleńczym tempie przemyśle włókienniczym, dowiodły jednak, że swoje obowiązki zawodowe wykonują nie gorzej od mężczyzn. Z czasem zatrudniano je również w urzędach czy na poczcie, przyzwyczajano się także do ich obecności w szpitalach, gdzie pracowały jako pielęgniarki. Okazało się, że doskonale spisują się na tych stanowiskach: są skrupulatne, wydajne i cierpliwe, ale wciąż były nisko opłacane. W tym samym czasie coraz więcej panien z dobrych domów, uzyskawszy dostępne im wykształcenie na pensji czy też dzięki domowej edukacji zapewnionej przez guwernantki, chciało kontynuować edukację. Wielu marzyło się także zdobycie zawodu pozwalającego na niezależność finansową. Coraz częściej pojawiały się głosy domagające się umożliwienia kobietom uzyskania wyższego wykształcenia; zwracano uwagę, że skoro toleruje się ich obecność w urzędach, fabrykach i szpitalach, to dlaczego nie mogą się kształcić na uniwersytetach.
Pierwsza szkoła wyższa dla kobiet powstała na terenie Stanów Zjednoczonych. Był to Oberlin College, założony w 1833 roku w Oberlin, w stanie Ohio, przez prezbiteriańskich pastorów Johna Jaya Shipherda i Philo Stewarta. Z czasem panie pojawiły się również na tradycyjnie męskich uczelniach, które zmieniły się w koedukacyjne, chociaż najbardziej prestiżowe placówki – Harvard, Yale i Princeton – znacznie dłużej opierały się przed przyjęciem na studia kobiet, argumentując to… troską o utrzymanie standardów akademickich. Najdłużej w swoim uporze trwał Harvard, ponieważ panie mogły dołączyć do grona studiujących dopiero w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Spośród krajów europejskich pierwsza na umożliwienie płci pięknej zdobycia wyższego wykształcenia odważyła się Szwajcaria. Studentki przekroczyły mury uniwersytetu w Zurychu w 1864 roku, a potem paniom pozwolono studiować kolejno na uczelniach w Genewie i Bernie (od 1872 roku), Lozannie i Bazylei (od 1890 roku). W drugiej połowie XIX wieku z dobrodziejstwa wykształcenia wyższego mogły korzystać także Brytyjki, a od 1863 roku również francuskie uniwersytety w Lyonie i Montpellier otworzyły swoje podwoje przed studentkami, ale w tym przypadku trudno mówić o pełnym wykształceniu, skoro panie mogły jedynie słuchać wykładów. W 1867 roku szacowna Sorbona umożliwiła studia przedstawicielkom płci pięknej, z czego, jak doskonale wiemy, skorzystała nasza rodaczka Maria Skłodowska.
Panie marzące o studiach często wybierały kierunki uznawane za typowo męskie: chemię, fizykę, matematykę i medycynę. O ile jednak pogodzono się z obecnością kobiet na uczelniach w charakterze studentek, o tyle długo nie widziano w nich kandydatek na pracownice naukowe. Nierzadko władze uczelni stawiały im wiele typowo biurokratycznych przeszkód, skutecznie zniechęcając je do dążenia do awansu, w efekcie nawet wybitne uczone z pokaźnym dorobkiem naukowym były tylko asystentkami ich znacznie mniej zdolnych kolegów. Na domiar złego owi mężczyźni bez najmniejszych skrupułów podpisywali się pod wnioskami z badań przeprowadzanych przez ich koleżanki.
A przecież kobiety, pomimo przeszkód, jakie stawiało przed nimi życie i społeczeństwo, były w nauce obecne od zarania dziejów. Głodne wiedzy, uczyły się same, korzystając z zasobów domowych bibliotek lub z książek swoich braci, którym prawa do edukacji nikt nie odmawiał, a potem zadziwiały świat swoimi odkryciami i dokonaniami. Bywało też, że świat dowiadywał się o ich naukowych osiągnięciach dopiero po ich śmierci, a wcześniej należne im laury zbierali mężczyźni, bezprawnie przypisując sobie sukcesy swoich koleżanek. Tak uczynił skądinąd wybitny astronom Harlow Shapley, bezczelnie twierdząc, że to właśnie on jest prawdziwym autorem odkryć Henrietty Swan Leavitt.
Pomijanie dokonań kobiet w nauce jest określane efektem Matyldy. Termin ten w 1993 roku ukuła historyczka Magaret Rossiter i pochodzi od imienia dziewiętnastowiecznej amerykańskiej działaczki na rzecz praw kobiet Matildy Gage. Wbrew pozorom to zjawisko nie należy do przeszłości. Pomijanie dokonań kobiet na polu nauki jest też pokłosiem tzw. efektu haremu, jak określa się we współczesnej socjologii zjawisko zatrudniania grup kobiet do wykonywania prac dość skomplikowanych, ale równocześnie żmudnych, czasochłonnych, a często wymagających wręcz zegarmistrzowskiej precyzji, jak również iście benedyktyńskiej cierpliwości. Laury za dokonania takich kobiecych „grup pracowniczych” przypadały oczywiście zatrudniającym je mężczyznom. Nie bez znaczenia jest też, że kobiety, które oddały się nauce, nie lubiły walczyć o siebie, a władza i przywództwo same w sobie nigdy nie zajmowały wysokiego miejsca w ich hierarchii wartości. Wolały angażować swoją wiedzę, siłę, energię, pracowitość w coś, co po nich pozostanie, w dokonania naukowe, zwłaszcza jeżeli ich odkrycia i badania mogły pchnąć uprawianą dziedzinę nauki na nowe tory. To było i, jak pokazują najnowsze ustalenia, nadal jest znacznie ważniejsze niż walka o stołki i prestiż.
Brak należytego docenienia wkładu płci pięknej w rozwój nauki najjaskrawiej widoczny jest zwłaszcza na przykładzie wynalazków dokonanych przez kobiety, z których korzystamy na co dzień, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że zawdzięczamy je piękniejszej połowie ludzkości. Do nich należy zaliczyć chociażby znany od stuleci jedwab, jedną z najdroższych i najszlachetniejszych tkanin świata, która została wynaleziona przez kobietę, Chinkę Xi Lingshi, znaną w historiografii również jako Leizu. Ta na poły legendarna dama była jedną z małżonek znanego cesarza Huang Di i jako żona władcy nie miała zbyt wielu obowiązków. Kiedy pewnego razu, znudzona, przechadzała się po pałacowych ogrodach, zaobserwowała larwy jedwabników snujące swoje kokony i postanowiła wykorzystać powstającą nić. Wprawdzie o Leizu mówi się głównie w kontekście chińskiej mitologii, ale skoro w zdominowanej przez mężczyzn kulturze Chin przetrwała legenda przypisująca kobiecie wynalezienie jedwabiu, to musi być w niej ziarnko prawdy.
Świat zna jednak wynalazczynie, z których dokonań korzystamy po dziś dzień. Co ciekawe, wśród wynalazków są takie uznawane za typowo męskie, jak chociażby piła tarczowa, którą około 1813 roku wynalazła Sarah „Tabitha” Babbitt, ogrzewanie samochodowe, opatentowane w 1892 roku przez mieszkankę Chicago Margaret Wilcox, czy też wycieraczki samochodowe, zgłoszone w 1903 roku do urzędu patentowego jako „urządzenie do czyszczenia okien” przez Mary Anderson. Z kolei Martha Coston przyczyniła się do poprawy bezpieczeństwa żeglugi, sprzedając marynarce wojennej świecące w trzech barwach flary, a Niemce Katharinie Paulus zawdzięczamy natomiast składany spadochron, który opracowała w 1890 roku.
Prawdziwą rekordzistką w dziedzinie wynalazków jest żyjąca w XIX wieku Margaret Knight, która opatentowała ich aż 26, w tym papierową torebkę. Nawiasem mówiąc, powątpiewano, że to ona jest twórczynią owej torebki, uważano bowiem, że kobieta nie byłaby w stanie zbudować tak skomplikowanej maszyny jak ta użyta do produkcji papierowego opakowania. Wynalezienie kevlaru, syntetycznego włókna odpornego na działanie wysokiej temperatury i niebywale wytrzymałego, które znajduje zastosowanie m.in. w kami-zelkach kuloodpornych, jest zaś dziełem Stephanie Kwolek, legitymującej się polskimi korzeniami (jej prawdziwe nazwisko brzmiało Chwołek).
Kobiety wniosły wiele także do różnych innych dziedzin nauki, znacząco przyczyniając się do rozwoju wiedzy o kosmosie czy ludzkim zdrowiu, zaistniały też w matematyce, fizyce i chemii. Niestety, również w tym przypadku niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak wielkie były ich osiągnięcia.
Margaret E. Knight, amerykańska bizneswoman i wynalazczyni, nazywana żeńskim Edisonem
Publikacja ta poświęcona jest właśnie takim cichym bohaterkom nauki, które w dążeniu do wiedzy potrafiły pokonać wszelkie przeszkody i uprzedzenia, skutecznie udowadniając, że, jak twierdziła Émilie du Châtelet, inteligencja nie ma płci. Wiele z nich w dążeniu do wiedzy złożyło na ołtarzu nauki życie, inne, świadomie bądź nie, godziły się na to, by ich wkład był pomijany, a laury zbierali inni. Kilkadziesiąt przedstawicielek świata nauki opisanych w tej publikacji stanowi niewielki procent wszystkich kobiet, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii badań i odkryć, a spisanie dziejów ich życia zajęłoby kilka tomów.
Czytelników zapewne zdziwi brak w tej książce sylwetki Marii Skłodowskiej-Curie, jednego z najgenialniejszych umysłów w dziejach ludzkości, ale nie jest to przeoczenie. Słynna polska noblistka pojawia się bowiem obowiązkowo przy każdej sposobności, kiedy przywołuje się osiągnięcia kobiet na polu nauki. Ja także poświęciłam jej odrębną publikację. W książce tej przedstawiono natomiast badaczki, odkrywczynie i wynalazczynie, których osiągnięcia są mniej znane niż dokonania Polki. Poza tym najwyższy czas, by kobiety parające się nauką nie były postrzegane jako wyjątkowe zjawisko. Przecież Hertha Ayrton, wybitna matematyczka i wynalazczyni, żyjąca w latach 1854–1923, zauważyła: „Kobieta po prostu jest dobrym naukowcem albo nie; w każdym przypadku powinna jednak mieć równe szanse, a jej prace należy studiować z punktu widzenia naukowego, a nie z perspektywy płci”⁴.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. P.J. Möbius, K. von Rosen, _O umysłowym i moralnym niedorozwoju kobiety_, Warszawa 1937, s. 25–26.
2. Za: W. Szczęsny, _Kobiety w nauce i medycynie_, „Wiadomości Akademickie” nr 73/2019, Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy, s. 23.
3. Arystoteles, _Dzieła wszystkie_, t. IV, przeł. P. Siwek, PWN, Warszawa 1993, s. 205–206.
4. Za: R. Swaby, _Upór i przekora. 52 kobiety, które odmieniły naukę i świat_, Warszawa 2017, s. 12.
5. Za: P. Ziemnicki, _Kobiece pionierki w astronomii: 7 badaczek, których nazwiska warto zapamiętać_, histmag.org , dostępne w internecie: https://histmag.org/Kobiece-pionierki-astronomii-7-badaczek-ktore-warto-zapamietac-19548
6. Efemerydy (gr. _ephēmeros_) dane dotyczące przebiegu zjawiska astronomicznego w określonym czasie i miejscu na Ziemi.
7. Za: _Koopman-Heweliusz Katherina Elisabeth_, gedanopedia.pl , dostępne w internecie: https://www.gedanopedia.pl/gdansk/?title=KOOPMAN-HEWELIUSZ_KATHERINA_ELISABETH