- W empik go
Noc zmian - ebook
Noc zmian - ebook
Anna nie zdawała sobie sprawy z tego, że od kilku lat uwięziona jest w sidłach toksycznego związku. Wierzyła, że partner może się zmienić, jeśli tylko ona będzie dla niego wystarczająco dobra. Poświęcając się dla związku z tyranem, całkowicie zatraciła siebie, lecz wraz z poznaniem pewnego tajemniczego mężczyzny uświadamia sobie, że zmiana jest możliwa. Teraz stoi przed nie lada wyzwaniem: zaryzykować i dać wygrać sercu, które tak dotkliwie zostało zranione, czy schować się w kąt?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-773-8 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Jak mogłeś mi to zrobić? — warknęłam na niego lodowatym tonem.
Moja dłoń wymierzyła mu energiczny cios, a druga ręka upuściła na ziemię jego telefon. Odgłos uderzenia mojej dłoni o jego policzek był tak głośny, że rozniósł się po całym pokoju a ja stanęłam jak wryta.
Zaczęłam drżeć. Drżeć z wściekłości.
Spojrzałam prosto w jego oczy i zamarłam. Jego tęczówki, przepełnione były agresją, która mnie przerażała.
_Czy ja naprawdę go właśnie uderzyłam?_
Czułam jak w moim ciele napiął się każdy nerw.
Wiktor zamknął na moment oczy, a gdy je otworzył, dostrzegłam, że jego oczy zrobiły się czarne, pod wpływem gniewu. Drżałam, ale już nie tyle co z wściekłości, co ze strachu, bo uświadomiłam sobie, że przesadziłam. __ Dobrze wiedziałam co właśnie zrobiłam. Rozpętałam burzę. I dobrze wiem co teraz nastąpi.
Mężczyzna z wściekłością w oczach ruszył w moją stronę, więc instynktownie rzuciłam się do ucieczki. Adrenalina zalała moje ciało. Wydawało mi się, że z prędkością światła, znalazłam się przy drzwiach wyjściowych. Jednak, zanim dotknęłam klamki, ani się obejrzałam, a już byłam powalona przez silne ramiona, na podłogę. Jęknęłam, czując ból w biodrze, na które upadłam. Przygnieciona pod jego ciężarem, zaczęłam wiercić się, próbując uwolnić się spod jego nacisku. Dopiero teraz poczułam pieczenie na wewnętrznej stronie dłoni.
— Uspokój się! — krzyknął, a jego dłonie zacisnęły się na mojej szyi. Musiałam cały czas patrzeć na sufit i skupić się na swoim oddechu, żeby nie czuć duszącego uścisku. Im bardziej płakałam, tym trudniej mi się oddychało, więc musiałam się uspokoić, ale łzy nie przestawały kapać z moich oczu.
_Proszę. Przestań. Nie rób tego _— __ chciałam powiedzieć to na głos. Błagać go. Nie mogłam jednak wydusić z siebie ani słowa. Byłam zbyt przerażona jego kolejnym atakiem. Bałam się i leżałam, przygnieciona pod jego ciężarem, czując totalną bezsilność. Wiktor sięgnął wolną ręką do moich majtek i jednym stanowczym ruchem rozerwał je. Cała drżałam. Jak przez mgłę widziałam jego czarne tęczówki, kiedy wpatrywał się we mnie, wyrazem twarzy, totalnie bez emocji.
— Nie rób tego, Wiktor — wydusiłam z siebie, mając nadzieję, że dotrą do niego moje słowa. W zamian za to otrzymałam siarczysty policzek. Był tak mocny, że wyrwałam dłoń z uścisku by przyłożyć do miejsca w który przed chwilą zostałam uderzona mając nadzieje, że to choć w małym stopniu uśmierzy ból, lecz Wiktor chwycił mnie mocno i obrócił tak, że teraz leżałam na brzuchu.
— Proszę… — wyszeptałam na bezdechu.
Naprawdę się bałam i nie potrafiłam już ukryć swojego przerażenia. Byłam całkowicie bezsilna. Przez uchylone wargi starałam się łykać powietrze, ale przez ciężar ciała Wiktoria, którym byłam przygnieciona, było to prawie niemożliwe.
— Pro…
— Zamknij się! — ryknął a ja usłyszałam dźwięk rozpinającego paska. Wiedziałam co zaraz nastąpi, lecz nie potrafiłam się na to przygotować.
Usłyszałam tylko jak pasek przecina powietrze ze świstem. Omal nie wyrwałam sobie ramion ze stawów, próbując się przed nim schować, lecz na darmo. Pierwszy cios spadł na moje plecy. Wygięłam się w łuk. Kolejny cios spadł na pośladki. Otworzyłam usta do krzyku, ale nie zdołałam wydać z siebie żadnego dźwięku.
— Wiesz, że nienawidzę tego robić, ale zmuszasz mnie do tego.
— Prze… przepraszam, że grzebałam w twoim telefonie — jąkałam się, obawiając się kolejnego ciosu.
— Wiem kochanie, że żałujesz, ale musisz ponieść konsekwencje swoich złych czynów.
— Proszę nie rób mi tego.
— Wiesz, że im dłużej się opierasz tym gorzej dla ciebie.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej, kiedy kolejne ciosy padały na moim ciele. Z bólu jaki mi zadawał, straciłam przytomność.Rozdział 1
Stoję przed lustrem starając się zakryć makijażem fioletowy ślad, który pojawił się pod moim okiem po ostatniej kłótni z Wiktorem. Minęło już kilka dni a on nadal nie zmieniał swojej intensywności. Powinien przecież już lekko zblednąć. Zawsze siniaki trzymają się tylko kilka dni po naszych kłótniach, a ten jest wciąż tak samo intensywny.
Podczas nakładania korektora na rany zawsze przypomina mi się chwila w której powstała, co dodatkowo mnie męczy, dlatego spędzam wtedy przed lustrem jak najmniej czasu, aby nie patrzeć w swoje odbicie, by uniknąć bolesnych wspomnień.
— Kochanie długo jeszcze? — Wiktor zapukał do drzwi łazienki.
Szybko chowam kosmetyki do szuflady wiedząc jak bardzo, nie lubi bałaganu, aby uniknąć niepotrzebnych kłótni. Chwytam za zamek w drzwiach, oglądam się jeszcze szybko za siebie by sprawdzić czy aby na pewno nic nie pominęłam i otwieram drzwi.
Mężczyzna wbił we mnie wzrok.
— Ślicznie wyglądasz, kochanie — złożył delikatny pocałunek na moim czole.
Uśmiechnęłam się.
— Dziękuje bardzo.
— Ubierz tylko jeszcze jakąś ładną sukienkę i za piętnaście minut podjedzie po nas taksówka.
— Dobrze. — odpowiedziałam i ruszyłam w stronę garderoby, aby wybrać coś odpowiedniego na tę okazję.
Dziś razem z Wiktorem mamy czwartą rocznicę związku. Z tej okazji zabiera mnie do restauracji. Wybieram czerwoną obcisłą, ale elegancką sukienkę, za kolano, wiedząc, że Wiktor bardzo ją lubi, do tego dobrałam czarne szpilki i po kilku minutach jestem gotowa.
Mężczyzna wyszedł z toalety a w salonie rozniosła się woń jego perfum.
Spojrzał w telefon.
— Taksówka już jest. — odparł i ruszył w stronę drzwi. Nie czekając za mną wyszedł na korytarz. Chwytam klucze leżące na stoliczku i pośpiesznie kieruję się w stronę drzwi, aby Wiktor nie musiał na mnie czekać. Dobrze wiem jak bardzo tego nie lubi. Zamykam mieszkanie i szybkim krokiem dołączam do mężczyzny, chwytając go pod ramię.
— Aż tak bardzo chcesz abyśmy się spóźnili?
— Przepraszam — spuszczam głowę, ponieważ jest mi wstyd, że to przeze mnie się spóźnimy.
Wiktor zabiera mnie do niewielkiej ale przytulnej restauracji. Drewniane krzesła, białe obrusy. Stoliki przystrojone są w świece i wazoniki z czerwonymi różami. W tle słychać dźwięki romantycznej muzyki. Poznaliśmy się właśnie w tej małej londyńskiej knajpce cztery lata temu, dlatego co roku przychodzimy tu na kolację, aby to uczcić.
Wiktor podszedł do kelnera, a aby potwierdzić przybycie na umówioną godzinę. Młody chłopak zaprowadził nas do stolika dla dwóch osób, usytuowanego przy ścianie. Chłopak podał nam menu po czym rzucił uśmiech w moją stronę, a ja odwzajemniłam tym samym.
Wygląda na jakieś góra dwadzieścia lat, pewnie jest studentem, który dorabia sobie w weekendy. Czasem tęsknie za tymi czasami. Sama nie miałam okazji dokończyć studiów. Przyjechałam do Londynu z Warszawy na studia, po tym jak dostałam stypendium. Uznałam to za moją życiową szansę i możliwość wyprowadzenia się od matki. Mieszkanie z kimś o charakterze jaki posiadała moja matka było wręcz niemożliwe. Przynajmniej jeśli chciało się zachować zdrowe zmysły. Dlatego dzień, w którym otrzymałam list potwierdzający przyjęcie mnie na Kingston University był najszczęśliwszym dniem mojego życia, bo zwiastował zmiany. Duże zmiany.
Wiktor do Londynu przyjechał w interesach. Od kilku lat prowadził małą firmę oferującą usługi ubezpieczeniowe w centrum Warszawy, z roku na rok teren usług zaczął się rozrastać. Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk. Aż w końcu w 2015 roku dostał propozycję poszerzenia swojej oferty na zagranicznym rynku. Wiązało się to z stałą wyprowadzką do Londynu, ponieważ Londyn jest drugim największym centrum finansowym świata. Inwestorzy nie dawali Wiktorowi gwarancji sukcesu, przez sporą konkurencję na rynku, lecz zaryzykował, co mu się opłaciło, gdyż nowy pomysł poszerzenia oferty o ubezpieczenia samolotów i statków, został doceniony przez zagraniczny rynek i teraz Wiktor stoi na czele najszybciej rozwijającej się firmy. Gdy go poznałam byłam na drugim roku psychologii, nasz związek zaczął się trzy miesiące po pierwszym spotkaniu, a kolejne trzy miesiące później już razem zamieszkaliśmy. Zdecydowanie z perspektywy czasu to było zbyt wcześnie, ale kochaliśmy się i nie chcieliśmy dłużej czekać. Za namową Wiktora rzuciłam studia. Uważał, że wieczory powinnam spędzać z nim a nie na uczelni, bądź ucząc się. Ze względu na to, że matka usłyszawszy o mojej decyzji całkowicie odcięła mnie od pieniędzy, byłam zmuszona podjąć się pracy. Wiktor zapewniał, że sam utrzyma nas oboje, lecz czułam, że nie tego chcę. Nie chcę być utrzymanką. Oboje poszliśmy na kompromis i podjęłam pracę w firmie Wiktora. Jednakże przebywanie ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę nie było dobre dla naszego związku. Po pół roku pracy w korporacji Wiktor zwolnił mnie i kazał zająć się domem.
— Co podać? — zapytał kelner wyrywając mnie z rozmyślań.
— Poproszę pierś z kurczaka, do tego frytki i świeże warzywa, a dla niej będzie…
— Poproszę to samo — odparłam w stronę kelnera.
Uśmiechnął się i zapisał zamówienie w notesiku.
— Proszę to wykreślić, dla Pani będzie sałatka.
— Oczywiście, proszę pana. — Kelner jest zaskoczony chłodnym zdecydowaniem Wiktora — sałatka ma być z kurczakiem? — zapytał.
— Bez. Same warzywa, żadnego mięsa i żadnego sosu — wyprzedził zapewne kolejne pytanie kelnera.
Przewracam oczami. Młody chłopak rzuca mi współczujące spojrzenie i odchodzi.
_Czemu nigdy sama nie mogę wybrać?_
— Miałam ochotę na coś innego. — odparłam szorstko.
— Nie zaczynaj, jak coś ci się nie podoba, możesz wrócić do domu.
— Nie traktuj mnie jak dziecko.
— No to przestań się zachowywać, jakbyś nim była.
_Co proszę?_
— Może miałam ochotę na tego kurczaka?
— Ochotę możesz mieć, ale nie służy to twojej figurze.
_Auć, czy on właśnie powiedział, że jestem gruba?_
— Powinnaś trzymać się diety. — dodał.
Zrezygnowana nie kontynuuje dyskusji.
Rok temu firma Wiktora zaczęła mieć małe kłopoty finansowe, od tego czasu całkowicie zmieniło się jego zachowanie. Kończył pracę w późnych godzinach, czasem nie wracał do domu snując się po barach, zrobił się bardzo nerwowy, czasem nawet agresywny.
Ale rozumiałam to. Jego praca jest pełna odpowiedzialności, a to jego sposób, aby sobie z tym radzić. Tworząc związek jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Wierzę, że pomogę mu uporać się z problemami i w końcu nasz związek będzie taki jak dawniej.
Po dwudziestu minutach kelner wraca z naszym zamówieniem. Stawia przede mną sałatkę i wysyła mi współczujący uśmiech. Zerkam na Wiktora bojąc się jego reakcji. Tak jak podejrzewałam, jego oczy były ciemniejsze niż zwykle a wyraz twarzy nie wyrażał zadowolenia. Był wkurzony. Nigdy nie rozumiałam jego scen zazdrości. Ludzie są dla siebie czasem po prostu tylko mili, nie musi to oznaczać od razu podrywu. To jego praca. Pracując z ludźmi musi być miły, a Wiktor źle interpretuje jego zamiary.
— Mogłabyś chociaż, udawać w moim towarzystwie, że ci się nie podoba.
— O czym ty mówisz?
— Myślisz, że nie widzę jak na niego patrzysz, a on na ciebie?
— Był po prostu miły.
— Taa, a gdyby miał okazję, to od razu dobrał by ci się do majtek.
— Przesadzasz.
— Po prostu ty nie masz oporów…
— Wiesz co… mam dość twoich ciągłych bezpodstawnych scen zazdrości — wstaję od stolika — idę do łazienki. — obracam się na pięcie i ruszam w stronę toalet.
— Tak, pewnie! Nie zapomnij zapytać go o numer! — krzyknął a kilka ciekawskich osób skierowało wzrok w jego stronę.
_Boże! Jak mi wstyd!_
Szybkim krokiem przeszłam przez całą salę, ze spuszczoną głową, kierując się w stronę toalet. Starałam się lekceważyć fakt, że wszystkie ciekawskie spojrzenia, skierowane są w moją stronę. Pierwszym, co zrobiłam, gdy dotarłam do toalety było spojrzenie w swoje odbicie w lustrze. Westchnęłam i oparłam się rękami o brzeg umywalki, Mój wygląd mnie zaniepokoił. Skrzywiłam się na widok sińca pod okiem. Korektor zaczął powoli mi się ścierać, przez co siniak pod okiem zaczął prześwitywać. Drżącymi dłońmi wyciągnęłam z torebki korektor i nałożyłam na fioletowy ślad. Wklepałam go palcami i już po chwili był niewidoczny. I tak wystarczy mi już ciekawskich spojrzeń. Wzięłam kilka głębszych oddechów i wróciłam na salę.
Przechodząc wśród stolików, nie umiałam dostrzec z daleka Wiktora. Gdy już zbliżyłam się do końca sali zauważyłam, że nasz stolik jest pusty.
— Przepraszam — zaczepiłam kelnera, który akurat przechodził obok — Widział Pan może mężczyznę, który był tutaj ze mną?
— Ah tak, wyszedł przed chwilą.
— Dziękuję.
Chwyciłam torebkę i płaszcz wiszący na krześle i ruszyłam w stronę drzwi.
— Proszę Pani — zawołał mnie młody chłopak, który nas obsługiwał — Ktoś musi zapłacić za zamówienie.
— Przepraszam, myślałam że narzeczony zapłacił.
— Nie, proszę Pani.
Zanurzyłam dłoń w torebce i wygrzebałam z niej portfel, a z niego, kartę kredytową i podałam chłopakowi, aby dokonać płatności.
_Jak Wiktor mógł mi to zrobić? Dobrze wie, że na mojej karcie nie mam za dużo pieniędzy, a poza tym to on mnie zaprosił. Jak mógł tak po prostu wyjść?_
— Proszę bardzo — kelner oddaje mi kartę — miłej nocy, życzę.
— Wzajemnie, dobranoc.
Po wyjściu z restauracji od razu złapałam taksówkę, aby wrócić do mieszkania. Gdy tylko usiadłam na tylnym siedzeniu pojazdu, przymknęłam powieki, a twarz schowałam w dłoniach. Starałam się zebrać wszystkie myśli. Od kilku dni mam totalny mętlik w głowie.
— Będzie dwanaście funtów — powiedział taksówkarz, gdy znaleźliśmy się pod mieszkaniem i wyrwał mnie z rozmyślań.
Wygrzebuje z torebki drobniaki, które luzem walały się w środku i podaje wyliczoną kwotę kierowcy.
— Dziękuję. Do widzenia! — rzuciłam wychodząc.
Mieszkanie jest puste. Myślałam, że Wiktor wrócił do domu, myliłam się.
Idę od razu do łazienki, chcąc zmyć makijaż i pozbyć się złego humoru pod prysznicem.
Niestety gorący prysznic okazuje się zbyt słaby. Robię ziołową ciepłą herbatę i udaję się do łóżka. Pierwsze co robię to sięgam po telefon leżący na szafce nocnej i zerkam na wyświetlacz.
Zero połączeń. Zero wiadomości.
No cóż… pewnie znowu poszedł do baru. Jak zwykle, gdy coś idzie nie po jego myśli.
Postanawiam już się tym nie przejmować. Kiedyś byłam głupia i gdy nie wracał szłam go szukać. Lecz teraz po prostu, gaszę światło i idę spać.
Budzi mnie głośne rąbnięcie czegoś o podłogę. Podskakuje, siadam na łóżko i zapalam lampkę tuż obok łóżka. Przecieram oczy i dostrzegam Wiktora, boję się do niego podejść nie wiedząc w jakim jest stanie i humorze, lecz już stąd czuję woń alkoholu.
Obserwuje jak Wiktor chwiejnym krokiem idzie w moją stronę. Jego koszula jest do połowy rozpięta, tak samo jak rozporek w spodniach, pewnie był w toalecie i zapomniał zapiąć. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Gaszę światło i kładę się, chcąc uniknąć dyskusji. Wiktor wszedł na łóżko i położył się tuż obok mnie. Jednym silnym ruchem ręki przybliżył mnie do siebie i wtulił się.
Do moich nozdrzy dotarła woń damskiego perfumu, lecz to pewnie dlatego, że w barze akurat niedaleko siedziała jakaś kobieta, która wyjątkowo bardzo chciała zwrócić na siebie uwagę mocnymi, ostrymi perfumami.
— Pamiętaj Anno, jesteś tylko moja.Rozdział 2
Następny dzień spędziłam na sprzątaniu, praniu i gotowaniu. Gdy obudziłam się rano Wiktora już nie było w mieszkaniu. Wcześniej niż zwykle wyszedł do pracy.
Postanowiłam, że w ramach przeprosin przygotuję na obiad, jego ulubione danie — ryż, marchewkę z groszkiem i kurczaka.
Udaję się do łazienki, gdyż naszła mnie ochota, aby zaskoczyć Wiktora moim nienagannym wyglądem, a wiem, że po tak intensywnym i stresującym weekendzie, regeneracja i odświeżenie z pewnością mi się przyda.
Kiedy stanęłam przed lustrem uświadomiłam sobie, że dawno aż tak kiepsko nie wyglądałam.
Moje oczy były podkrążone, brązowe włosy wisiały bezwładnie opadając na ramiona. One też zdecydowanie potrzebowały regeneracji. Brwi nie były regulowane od dobrych kilku miesięcy, usta są suche i popękane.
Chce mi się płakać. Jak mogłam dopuścić się do takiego stanu? To wszystko przez stres. Może rzeczywiście powinnam się czymś zająć. Może powinnam wrócić do pracy? Albo na siłownie?
Ściągam ubrania i przyglądam się uważnie odbiciu w lustrze.
Kiedyś intensywnie ćwiczyłam, dlatego delikatne zarysy mięśni na brzuchu nadal jeszcze tam są. Pośladki mimo upływu czasu, wciąż są jędrne, a uda pozbawione cellulitu. Lecz to nie to samo co bycie w pełnej formie. Widok, który widzę zdecydowanie nie ukazuje mnie jako pięknej, młodej, atrakcyjnej kobiety. A w tym wieku nie powinnam mieć większych kłopotów z akceptacją siebie. Chociaż, chyba nigdy nie uważałam się, za bardzo atrakcyjną kobietę i byłam bardzo zdziwiona, gdy ktoś taki jak Wiktor, zwrócił na mnie uwagę.
Wiktor jest wysokim mężczyzną, z czego się bardzo cieszę bo sama należę do dość wysokich dziewczyn. A z moim metr siedemdziesiąt dwa, mogę bez problemu założyć wysokie szpilki w jego towarzystwie. W ostatnich latach dorobił się kilku dodatkowych kilogramów, ale mnie to w ogóle nie przeszkadza. Ma ciemnobrązowe oczy, które robią się czarne, gdy się denerwuje, duże pełne usta i uśmiech, który od początku skradł moje serce. Pomimo tego, że czasem nie podoba mi się jego zachowanie, to kocham go.
Jest mężczyzną mojego życia, któremu zawdzięczam tak wiele. Utrzymuje mnie, płaci za mieszkanie, rachunki, jedzenie, zabiera mnie na randki. Pomimo jego częstych scen zazdrości, kłótni, Wiktor potrafi być pełen romantyzmu. Przynosi mi okazjonalnie kwiaty, a w rocznice zabiera do restauracji, w której się poznaliśmy.
Czasem boję się, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Że Wiktor zasługuje na kogoś lepszego. To ja jestem winna jego sceną zazdrości, może nieświadomie prowokuję innych mężczyzn i zmuszam go do tego. To ja jestem winna jego częstym wybuchom. Zbyt często się mu stawiam, jako dobra dziewczyna nie powinnam tego robić.
Biorę szybki prysznic, nakładam odżywkę na włosy, związuje je w koka i nakładam nawilżającą maseczkę na twarz.
— Cholera! Kurczak jest w piekarniku! — krzyknęłam, gdy do moich nozdrzy dotarł smród spalonego mięsa.
Nakładam na siebie szlafrok i szybkim krokiem wychodzę z łazienki.
— Szlak szlak szlak!
Zgasiłam piekarnik i nagle znieruchomiałam, gdy usłyszałam dźwięk otwierania zamka w drzwiach.
Nie nie nie! Tylko nie to! Tylko nie teraz!
— Co tutaj tak śmierdzi? — Wiktor zapytał, gdy tylko przekroczył próg domu.
Zrobiło mi się gorąco.
— Ja… Ja spaliłam kurczaka.
— Co? Coś ty zrobiła?
Spojrzał na mnie.
— Znowu pindrzyłaś się w łazience?
— Ja tylko chciałam dla ciebie dobrze wyglądać.
— Oj przestań, dobrze wiem, że to nie dla mnie. Poznałaś kogoś?
— Nie, Wiktor. To dla ciebie.
Mężczyzna jednym krokiem znajduje się tuż przede mną. Chwyta mój podbródek dłonią i unosi, przyglądając mi się uważnie. Maska w płachcie, nawet nie wiem kiedy, ale spadła na podłogę. Z wrażenie nawet nie zauważyłam, że nie mam jej już na twarzy.
Zamknęłam oczy, bojąc się spojrzeć na niego.
— W takim razie, dokończ się stroić, a ja zjem na mieście.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Nadal stałam bez ruchu z zamkniętymi oczami.
Jak mogłam do tego dopuścić? Czemu nie pamiętałam, że przecież wsadziłem kurczaka do piekarnika. A miało być tak idealnie. Jak zwykle wszystko psuje!
Wróciłam do łazienki, aby zmyć z siebie wszystko. Ponownie weszłam pod prysznic, chcąc pozbyć się odżywki, która ciągle była wtarta w moje włosy.
Gdy tylko wyszłam, mój żołądek odezwał się upominając się o jedzenie.
Z tego wszystkiego zapomniałam, zjeść dziś cokolwiek.
Wyciągnęłam z lodówki wcześniej przygotowaną, kolację, dla mnie i dla Wiktora i usiadłam na kanapie, włączając telewizje, aby chodź trochę zagospodarować czas, czekania na Wiktora. Chwyciłam widelec i zabrałam się do sałatki z kurczakiem, żurawiną, orzechami włoskimi i serem feta. Zdążyłam oglądnąć kilka bezsensownych programów, zanim w końcu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
Odwróciłam się. Zaskoczyło mnie, że mężczyzna nie wyglądał ani na pijanego, ani nawet lekko podpitego, a w dodatku trzymał w ręku dwie czerwone róże.
Stałam lekko zszokowana. Nastawiałam się na kolejną awanturę a tutaj on przychodzi z przeprosinami?
Wiktor podszedł do mnie i zamknął mnie w klatce swoich ramion. Po chwili oddalił się i podał mi kwiaty, które dla mnie kupił.
— To w ramach przeprosin. Nie powinienem się tak zachowywać. Starałaś się. Każdemu się zdarza, to przecież nic takiego.
Mężczyzna pochyla się a jego mocne wargi, delikatnie naciskają na moje.
Westchnęłam lekko je rozchylając, a wtedy jego język wtargnął pomiędzy nie, zanurzył się głębiej, liżąc i smakując mnie od środka długimi, powolnymi ruchami.
Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, aż poczułam pod sobą kanapę. Wiktor pochylał się nade mną, ciągle mnie całując. Nagle jego dłoń delikatnie przejechała po udzie, kierując się w górę, po brzuchu, piersiach aż w końcu zatrzymała się na policzku. Mężczyzna odsunął się na kilka centymetrów.
— Mam dla ciebie niespodziankę.
— Kolejną? — zdziwiłam się.
— To raczej jakby propozycja. Mam do podpisania umowę z nową firmą i niestety muszę być tam osobiście, normalnie poleciałbym tam sam, ale muszę przypilnować interesów i zostanę tam na co najmniej tydzień, dlatego chciałbym zabrać cię ze sobą.
Wiktor nie należy do osób, którym się odmawia, dlatego wiedziałam, że mimo tego, że jest to zapakowane w piękną otoczkę „możesz zdecydować sama” to tak naprawdę, nie miałam żadnego wyboru.
— Z chęcią z tobą pojadę.
— Wylot jest już jutro, proszę spakuj nas oboje, wylot jest o siedemnastej a nie jestem pewien, o której wrócę z biura.
— Idziesz jutro do pracy?
— Oczywiście kochanie, muszę dopilnować wszystkiego przed moim wyjazdem. Nie myślisz chyba, że zostawię firmę na cały tydzień bez upewnienia się, że wszystko jest gotowe i pod odpowiednim nadzorem.
Kiwnęłam głową.
Może ten wyjazd da mi chwilę wytchnienia? Zmiana otoczenia, na pewno wyjdzie mi na plus, będe mogła pozbierać swoje myśli, ale również może poprawić moją relację z Wiktorem. Co prawda, Wiktor wyjeżdża nie na wakacje, a do pracy, ale mimo to, może znajdzie więcej czasu dla mnie i będziemy mogli wspólnie popracować nad naszym związkiem?Rozdział 3
Wiktor wrócił do mieszkania zaledwie na dwie godziny przed planowanym odlotem.
Czekając na niego, kilkakrotnie przepakowałam jego torbę, próbując wyczuć, którą koszule najchętniej ubierze na spotkanie biznesowe. Ostatecznie wybrałam zwykłą, ale pełną elegancji białą koszulę oraz wzorzystą z Gucciego, którą kupiliśmy na ostatnim wyjeździe służbowym.
Dotarcie na lotnisko na czas było nie lada wyzwaniem, korki w Londynie były nie do zniesienia. Ostatecznie udało nam się załatwić, wszystkie formalności, piętnaście minut przed odlotem. Stewardessa wskazała nam miejsce w samolocie, cały czas wdzięcząc się do Wiktora.
Wiktor miał temperament i szczególny dar do wpadania kobietą w oko. Nie mam pojęcia z czego to wynikało. Owszem Wiktor był przystojny, ale model to z niego żaden. Może wynika to z jego władczej aury, którą zapewne nie jedna kobieta potrafi dostrzec na pierwszy rzut oka. W szkole średniej ponoć był prawdziwym bad boyem, posiadał tuzin dziewczyn, często wdawał się w bójki i wagarował, co przeszło mu na studiach.
Jakoś nie umiem sobie wyobrazić Wiktora w tej scenerii, bardziej jako kujona z pierwszej ławki. O tak. W tej wersji pasowałby mi bardziej. Oczywiście domyślam się, że jego bunt wynikał z dużych oczekiwań rodziców. Ojciec Wiktora — Robert — jest lekarzem a mama — Greta — prawnikiem. Idealna rodzinka. Dla nastolatka, od którego oczekuje się podobnego, a nawet większego sukcesu, musi być to naprawdę trudne. Ciągłe wmawianie „stać cię na więcej” może być dla dziecka wręcz destruktywne. A już na pewno, niezbyt dobrze wpływa na jego samoocenę, co przekłada się również na życie prywatne jak i pracę, o czym o dziwo najczęściej zapominają, tak zwane „rodziny sukcesu”. Wiktor nigdy nie był ulubionym dzieckiem, co dodatkowo źle na niego wpływało. Do czasu, kiedy to właśnie dziecko po którym najmniej by się tego spodziewali odniosło duży sukces. Pozostali bracia Wiktora — Dominik i Rafał — zeszli wtedy na boczny plan, a on stał się oczkiem w głowie rodziców. Oczywiście oni nadal odnosili sukcesy. Dominik poszedł w ślady ojca i został lekarzem, lecz w innej specjalizacji — psychiatrii. Natomiast Rafał został cenionym architektem i projektuje teraz dla największych firm.
Ku uciesze, rodziców cała rodzina odniosła wielki sukces, jakie wielkie więc było ich zdziwienie kiedy Wiktor oświadczył im, że się zaręczyliśmy. Nigdy nie darzyli mnie dużą sympatią, lecz ciągle pewnie się łudzili, że to chwilowy romans i szybko mu przejdzie. Wizja, że mógłby ożenić się z kimś tak jak ja, przerażała ich. Wychowywałam się bez ojca — a brak pełnej rodziny w oczach rodziców Wiktora od razu mnie skreślał. Uważali, że brak mi pełnego wzorca rodziny, przez co nie będę potrafiła dać Wiktorowi pełnej, kochającej się rodziny. Oczywiście, że w przyszłości chciałabym wyjść za niego i mieć z nim dzieci. To, że w wieku dwudziestu pięciu lat nie czuję, się gotowa, dać mu upragnionego syna, nie oznacza, nie będę chciała mieć w ogóle dzieci. Nie uważam, że fakt, wychowywania tylko przez matkę wpłynąłby na to, że sama nie potrafiłabym być, dobrą matką. Między innymi dlatego o tytule „ulubionej synowej” mogę zapomnieć na dobre. Nie jestem pewna, czy w ogóle zaszczycili by nas swoją obecnością, na ślubie. Byłby to ostateczny okazany przez nich sprzeciw temu związkowi. I jednoczenie, podejrzewam koniec bliższych relacji z synem. Wiktor często odwiedza rodziców. Wyprowadzili się do małego miasteczka pod Warszawą, chcąc zapewne na starość uciec od zgiełku. Rafał — ich najmłodszy syn, zaprojektował rodzicom śliczny nowoczesny, ale zarazem bardzo funkcjonalny domek, jak na osoby w podeszłym wieku. Wiktor odwiedza ich beze mnie. Zresztą sama z chęcią unikam spotkań z nimi, uciekając od krzywych spojrzeń i niewygodnych pytań o to dlaczego jeszcze nie jestem w ciąży.
Na całe szczęście lot z Londynu do Manchesteru trwał dokładnie godzinę i trzydzieści minut, nie znoszę samolotów, ale mój żołądek jakoś przetrwał to niezbyt płynne lądowanie. Gdy rozbrzmiał komunikat o szczęśliwym lądowaniu i pozwoleniu wstania z miejsc, chwyciłam podręczny bagaż i ruszyłam w stronę wyjścia. Przy drzwiach stewardessy, żegnały gości.
Wiktor znajdował się kilka metrów za mną.
— Panie Szulc, życzymy miłego pobytu — odwróciłam się słysząc nazwisko Wiktora wypowiadające przez kobietę, która na początku lotu wdzięczyła się do niego. Skąd ona zna jego nazwisko? Ah tak! Pewnie już zdążyła sprawdzić w bazie danych pasażerów.
Czy ona naprawdę nie zauważyła, że jesteśmy razem?
Gdy tylko mogłam wyjść z samolotu odetchnęłam z ulgą. Teraz tylko jeszcze kontrola bezpieczeństwa i możemy udać się do hali przylotów, gdzie odbierzemy swój bagaż.
Mamy szczęście, że firma, z którą Wiktor podpisuje umowę, finansuje cały ten wyjazd, ponieważ sami wybrali hotel w którym się zatrzymamy, a jak widać mają świetny gust.
Budynek z zewnątrz wydaje się ogromny. Lekko już się ściemniło, przez co hotel został dodatkowo podświetlony robiąc piorunujące wrażenie. Jasne światła na tle ciemnego budynku, wśród kilku zielonych krzewów w samym centrum Manchesteru. Architekt bardzo postarał się o to, aby hotel wzbudzał duże zainteresowanie.
Dakota Manchester — dostrzegam napis nad wejściem. A więc taką nazwę nosi ten nieziemski budynek.
Po wejściu do środka nie mogłam wyjść z zachwytu. Hotel w swej elegancji, łączył styl minimalistyczny z dodatkami orientu, jakim były egzotyczne rośliny. Wszystko współgrało ze sobą i zapierało dech w piersiach, a ciemny wystrój wprowadzał nutkę tajemniczości.
Zostaliśmy odprowadzani do pokoju przez obsługę hotelową. Nasze bagaże uprzejmie zostały zabrane przy rejestracji i już czekały na nas w środku. Wiktor po podarowaniu młodemu mężczyźnie hojnego napiwku zamknął pokój. Usiadłam na gigantycznym łóżku i przyglądałam się Wiktorowi. Podszedł do szafki, która stała tuż przy wyjściu i powoli opróżnił kieszenie czarnego płaszcza, odkładając ich zawartość na szafkę. Karta kredytowa, kilka drobniaków, telefon i prezerwatywy, które przykuły moją uwagę, lecz Wiktor szybko schował je z powrotem do kieszeni płaszcza. Czyżby zaplanował coś specjalnego na ten wyjazd?
W sumie parę dni temu obchodziliśmy rocznice. To pewnie z tej okazji.
Od jakiegoś czasu z Wiktorem nie kochaliśmy się. Kiedyś robiliśmy to o wiele częściej. Teraz jest inaczej. Doszukiwałam się czasem niepotrzebnie drugiego dna. Wmawiałam sobie, że nie jestem dla niego już atrakcyjna, ale przecież ciąglę okazywał mi miłość w inny sposób.
Ostatecznie uznałam, że wina tkwi w przepracowaniu Wiktora. Dużo czasu spędza w pracy, a firma w ostatnim czasie nie ma się zbyt dobrze, stąd też najwyraźniej te nowe kontrakty, które mają na celu ją uratować. Cieszę się, że Wiktor w końcu czuje się gotowy, gdyż szczerze mówiąc zaczynało mi bardzo brakować tej bliskości.Rozdział 4
Obudziłam się po krótkiej drzemce, którą postanowiłam sobie zrobić po tym jak Wiktor wyszedł na wieczorne spotkanie z inwestorami. Zdziwiłam się, że pracują w tak późnych godzinach, jednakże Wiktor uznał, że to całkiem normalne. Zresztą przyjechał tu tylko w celu interesów i chce jak najbardziej wykorzystać ten czas na ulepszenie warunków w firmie. Nowe kontrakty mają dać nowe możliwości. A Wiktor w pełni poświęca się firmie. Czasem mam wrażenie, że stawia ją wyżej ode mnie.
Porzucam plan zaszycia się w pokoju i spędzenia tutaj każdej mojej wolnej chwili. Skoro Wiktor ma do załatwienia ważne interesy i być może przez cały tydzień nie będzie mieć dla mnie czasu, to ja nie będę leżeć bezczynnie w pokoju — wyjdę na miasto, pozwiedzam, zjem w dobrej restauracji. Ale to jutro. Dziś jest na to za późno. Jednakże bez problemu o tej porze mogę wybrać się do hotelowego baru.
Poprawiłam makijaż, zamieniłam dresy na sukienkę i ruszyłam korytarzem prowadzącym do wind. Pragnęłam dziś się napić i dobrze bawić. Nawet jeśli muszę to robić sama.
Nagle idąc ciemnym korytarzem zauważyłam tajemniczą postać, która bezskutecznie usiłowała wstać z podłogi. Podeszłam bliżej. Odstawiłam torebkę na podłogę i schyliłam się, by pomóc wstać mężczyźnie. Gdy tylko dotknęłam jego ramienia, jego spojrzenie powędrowało w górę, po moich nogach, odkrytych przez kusą sukienkę, tułowiu aż do twarzy. Jego głowa przechylała się powoli, aż wreszcie ukazała się moim oczom. Moje serce na moment zgubiło rytm, a potem zaczęło gnać jak szalone.
Z trudem skupiłam uwagę na własnej dłoni, która ściskała jego potężny biceps. Skorzystał z mojej pomocy, by chwiejnie stanąć na nogach. Zatoczył się na mnie a ja poczułam jego zapach perfum zmieszany z ostrą wonią alkoholu.
Wcześniej imponował swoją sylwetką lecz teraz przy innym oświetleniu tym co przyciągało moją uwagę były jego oczy. Intensywnie zielone oczy, oprawione w długie, czarne rzęsy i kształtne brwi.
Silnymi dłońmi chwycił moje barki, by odzyskać równowagę. Wszystkie zakończenia nerwowe w mojej skórze stanęły na baczność. Mężczyzna puścił mnie i oparł się plecami o ścianę.
— Co o tej porze robi tak piękna kobieta w hotelowym korytarzu? — zapytał bełkotliwie w języku angielskim, lecz wzrok miał skupiony, wytężony i badawczy.
Spuściłam głowę czując, że się rumienię.
Dobrze, że bardzo dobrze rozumiem angielski, inaczej ciężko mi by było z komunikacją, z tym nieznajomym mężczyzną.
— Zmierzam właśnie do baru — wiedziałam, że moja odpowiedź nie jest na miarę prawdziwej kobiety.
— Co za zbieg okoliczności, bo ja także — odparł.
— Jesteś pewien? Wyglądasz jakbyś stamtąd wracał.
— Cóż zmieniłem zdanie — uśmiechnęłam się na jego odpowiedź.
— Oczywiście bardzo bym chciała, abyś dotrzymał mi towarzystwa, jednakże powinieneś odpocząć.
— Ale czuje się dobrze! — burknął brunet odpychając się od ściany. Próbował stanąć prosto, lecz ponownie zatoczył się na mnie. Usłyszałam głośne chrupnięcie. Mój wzrok powędrował w dół na otwartą i przewróconą torebkę oraz telefon, który musiał się z niej wysunąć i znajdował się teraz roztrzaskany pod butem mężczyzny.
Chłopak także spojrzał, aby dowiedzieć się co wydało ten dźwięk po czym wyszeptał ciche przepraszam. Schyliłam się, aby pozbierać pozostałą zawartość torebki i zawiesiłam na swym ramieniu.
— Jaki masz numer pokoju? — spytałam, chcąc pomóc mu dojść do pokoju.
— 305 — odpowiedział po krótkim zastanowienia się.
Na moje szczęście, pokój tajemniczego mężczyzny był blisko mojego. Nie miałabym wystarczająco dużo siły, gdybym musiała zawlec pijanego mężczyznę przez jeszcze dłuższy kawał korytarza. Chwyciłam go pod ramię i ruszyliśmy w stronę pokoju, ale chłopak wcale nie ułatwiał sprawy. Gdy dotarliśmy pod brązowe drzwi o numerze 305, puściłam chłopaka, a on oparł się o ścianę tuż przy nich i zamknął powieki, głośno oddychając.
— Masz klucz do pokoju?
— W tylnej kieszeni spodni — burknął, ale nie wyrażał najmniejszych chęci aby mi go podać.
— A czy mógłbyś mi go dać, czy mamy tu tak stać?
— Oj no chciałem abyś mnie trochę pomacała, a ty psujesz zabawę.
Wyszczerzyłam oczy na bruneta, szybko jednak się otrząsnęłam i chwyciłam klucz wiedząc, iż jest taki bezpośredni przez ilość spożytego alkoholu. Otworzyłam drzwi i delikatnie pociągnęłam chłopaka za rękaw koszuli. Potrząsnął głową, odbił się od ściany i wtoczył się do pokoju. Musiałam delikatnie kierować go, gdyż zataczał się na boki, Gdy oboje schowaliśmy się w pokoju, zamknęłam za nami drzwi.
Zapaliłam światło ujrzałam największy i najpiękniejszy apartament jaki w życiu widziałam. Kto by pomyślał, że pokoje leżące od siebie tylko trzy drzwi tak bardzo się od siebie różnią. Chłopak wszedł w głąb pokoju, szedł prosto co podsunęło mi myśl czy czasem już nie trzeźwieje. Szybko ją porzuciłam, gdy zobaczyłam, że sturlał się ze stołu, przewracając kilka pustych szklanek po wypitych trunkach. Oj trzeba ci było iść po tym jeszcze do baru? Jedna ze szklanek poturlała się do brzegu i rozbiła na białych kafelkach, a mężczyzna wylądował na kolanach tuż obok.
— Szlak! Nie ruszaj się! — krzyknęłam.
Nie chciałam, aby zrobił sobie krzywdę, wiedziałam, iż choćby chciał chłopak nie miał siły nawet się ruszyć, ale ostrzegłam go mimo to.
— Macie tu może szczotkę albo coś?
Wiedziałam, że brunet mi nie odpowie. Nawet gdyby był trzeźwy pewnie nie dostałabym odpowiedzi. Przeszukałam wszystkie szafki. Naprawdę? Taki luksusowy hotel a nie ma nawet durnej szczotki? Chwyciłam po drodze chusteczkę i postanowiłam pozbierać kawałki w miarę moich możliwości. Na moje szczęście szklanka nie rozbiła się na malutkie kawałki i mogłam spokojnie je pozbierać. Chcąc podeprzeć się ręką natrafiłam na jeden pominięty kawałek szkła, który przeciął mi skórę na ręce.
— Cholera — przeklęłam na co brunet się ruszył.
O nie nie. Szybko zerwałam i chwyciłam go pod ramię. Zaprowadziłam mężczyznę na ogromne łóżko. Z początku miał problem z współpracą, ale po wielu próbach udało mi się zdjąć mu buty i skórzana kurtkę, zapominając całkowicie o krwawiącej ranie.
— Szlak! — odparłam widząc czerwoną plamę na jego jasnej koszuli — mam nadzieje, że to nie twoja ulubiona.
Przykryłam go kołdrą. Gdyby ktoś rano powiedział mi, że dziś będę odprowadzać obcego mężczyznę do łóżka wyśmiałabym go prosto w oczy.
Chwyciłam swoją torebkę i zmierzałam w stronę wyjścia.
— Czekaj.. — usłyszałam głos chłopaka. Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę.
— Powiesz mi chociaż jak się nazywasz?
— Anna. Anna Maj. — odparłam i wyszłam na korytarz.
— Ja jestem Harry — usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam drzwi.
Zrobiłam pełen wahania krok przez próg drzwi. Nie byłam pewna, czy chłopak w takim stanie poradzi sobie, ale mam nadzieje, że bez problemu od razu zaśnie, szczególnie po takiej ilości alkoholu.
Wróciłam do swojego pokoju. Po takich wrażeniach nie jestem w stanie zejść na dół do baru. Zdjęłam swoją czerwoną obcisłą sukienkę, przebrałam w piżamę i ruszyłam do łazienki z nadzieją, że chociaż jest wyposażona w apteczkę, aby opatrzyć ranę. Znalazłam tylko plaster. Dobre i to. Musi wystarczyć. Opatrzyłam ranę i wróciłam do łóżka. Nie łatwo było mi zasnąć po takich emocjach ani z myślą, że tajemniczy przystojniak, o imieniu Harry, śpi parę metrów ode mnie.
Jego spojrzenie we mnie było tak głębokie, że nie mogłam przestać myśleć o tych zielonych oczach, lecz w końcu moje powieki stały się ociężałe a sen przyszedł szybciej niż myślałam.Rozdział 6
Minęło tylko kilka godzin, ale dłużyły się one w nieskończoność. Przez pierwsze pół godziny byłam w takim szoku i tak roztrzęsiona, że nie byłam w stanie wstać z podłogi.
W końcu, jednak znalazłam siłę, aby doczołgać się do łóżka. Przykryłam się kocem, jakby miało mnie to ochronić przed całym światem.
Przecież takie kłótnie zdarzały się między nami bardzo często. Dlaczego więc czułam się jak na wyczerpaniu? Czułam się jakby mój cały organizm ogarnęła jakaś nieznana mi siła.
Niemoc połączona z ogromną chęcią zmiany. Wiedziałam, że sytuacja w której się znajduje jest jak dobrowolne wejście do najtrudniejszego labiryntu na świecie, w którym od razu się gubisz ale jednocześnie gdzieś w nim świeci maleńkie światełko, które wskazuje drogę. Wystarczy tylko chcieć je dostrzec.
Kocham go. Lecz nie wiem czy jego miłość jest dla mnie dobra. A miłość sama w sobie powinna być ucieleśnieniem wszystkich dobrych cech. To miłość sprawia, że stajemy się lepszym człowiekiem. Oboje. Jedna strona nie może stawać się lepsza, gdy druga ciągnie ją w ciemniejszą stronę. Nie ma półśrodków. Jest tylko dobro albo zło. Albo stajesz się lepszym. Albo gorszym.
Mam dosyć wiecznego bania się. Tego że zrobię coś źle. Że zapomnę o czymś. Że niedokładnie coś wykonam. Że przesolę zupę. Że ktoś się do mnie uśmiechnie. Za wszystko zawsze spotykała mnie jakaś kara. Wszystko co zrobiłam nie po myśli Wiktora /spotykało się z agresją z jego strony. Był impulsywny. Wybuchowy. Agresywny. Nie panował nad sobą i swoimi emocjami.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. To on.
Przycisnęła do siebie mocniej poduszkę.
Wiktor wszedł w ciszy do mieszkania, zamknął za sobą drzwi i przekręcił klucz, a potem wsunął go do kieszeni spodni. Oparł się plecami o ścianę, a ja w ciszy obserwowałam każdy jego ruch. Może z przerażenia. A może z powodu tego, że jest nieprzewidywalny i nigdy nie wiem jaki będzie jego następny ruch.
Stąd słyszałam jego ciężki oddech.
Nagle odwrócił wzrok i spojrzał się na mnie tymi ciemnymi jak smoła oczami. Moje ciało, aż się naprężyło. Czułam napięcie w każdym mięśniu. Oddech delikatnie przyspieszył, ale nie miałam odwagi ruszyć się z łóżka. Bałam się.
Wiktor lekko zacisnął pieści, lecz po chwili znów je rozluźnił.
Wyprostował się i zaczął iść w moją stronę. Zamknęłam oczy, wiedząc co teraz nastąpi. O dziwo mój oddech zwolnił, a ciało się rozluźniło, jakby było mu obojętne to co zaraz nastąpi. Zaniepokoiła mnie reakcja mojego organizmu. Czyżby zdążył się już przyzwyczaić do tego czego nigdy nie powinien w ogóle w życiu zaznać?
Uświadomiłam sobie, że to trwa zbyt długo. Usłyszałam dźwięk otwierającej się lodówki i uchyliłam powieki. Wiktor stał teraz przy lodówce. Wyciągnął z niej butelkę whisky i nalał do połowy szklanki. Przez chwilkę wpatrywał się w nią, lecz zaraz jednym łykiem wypił całą jej zawartość, po czym nalał kolejną kolejkę. Odsunął się. Zamknął lodówkę i oparł się o meble znów wpatrując się we mnie.
Uśmiechnął się słabo, nie odrywając wzroku odłożył szklankę i przysunął butelkę ze złotym trunkiem do ust, wykonując kilka kroków w moją stronę i zatrzymał się na środku pokoju.
Zdobyłam się na odwagę i stanęłam na wprost Wiktora. Mój nieregularny oddech powrócił a ręce zaczęły mi się pocić.
— Zdradziłem cię, Anno.
Zamurowało mnie. Głośno przełknęłam ślinę, a przez chwile zrobiło mi się ciemno przed oczami. Dotarło do mnie to co odpierałam od siebie przez kilka dobrych tygodni.
Zdradził mnie.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem.
Gdzieś w środku wiedziałam, co mnie teraz czeka, mimo to nie czuje się gotowa na zakończenie czegoś co trwało już od ponad czterech lat.
— Ale kocham cię, Anno — szepcze
Po tylu tygodniach spędzonych w cierpieniu, w końcu zbieram się na odwagę..
— Nie potrzebuję twojej miłości! — biorę głęboki oddech — Oszukiwałeś mnie! Kłamałeś mi prosto w oczy! — łzy napływają mi do oczu — Pozwoliłeś mi wierzyć, że to ja zawsze robiłam coś źle, ale wiesz co? Teraz wiem, że to tylko i wyłącznie twoja wina. Nie moja. Ja tylko ci zaufałam, bo cię kochałam. Ale to nie moja wina… — w końcu przyznałam to głośno. Przyznałam się sama przed sobą.
— Popełniłem głupi błąd — Jego głos zaczyna się łamać.
— A ja nie mogę tak już dłużej żyć. To mnie męczy.
— Kocham cię!
— Może i mnie kochasz, ale to nie ma znaczenia. Zdradziłeś mnie. Skrzywdziłeś. A teraz pozwolisz mi odejść.
— Zdradziłem, ale żałuję. To był jednorazowy wybryk. Nie przekreślaj przez to wszystkiego co nas łączy.
— Ty to wszystko przekreśliłeś! — wszystkie skumulowane we mnie emocje, wybuchły. — Już nigdy nie będziesz mi wmawiał, że to moja wina. Nigdy! Rozumiesz?
Łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach.
— To koniec, Wiktor. Odchodzę.
— Jesteś żałosna jeśli myślisz, że od tak pozwolę ci stąd wyjść.
— Nie. To ty jesteś żałosny.
Ściągnęłam z palca pierścionek i rzuciłam w niego. Trafiłam w pierś. Wiktor złapał go, przyciskając ręką do ciała.
— Proszę! Sprzedaj to złote gówno, które właśnie straciło jakąkolwiek wartość.
Gapił się na mnie z niedowierzaniem jakbym to ja była wszystkiemu winna.
— Koniec z nami — powtórzyłam.
Nie wiedziałam czy próbowałam powtarzając to uświadomić to mu czy sobie.
— Zrywasz ze mną?
— A czego się spodziewałeś? Myślałeś, że możesz tak sobie lecieć na dwa fronty? Kim dla ciebie byłam, co? No kim?
— Moją narzeczoną.
— Tak nie zachowują się narzeczeni! Nie zdradzają!
— Naprawię to.
— Nie Wiktor, nie naprawisz. Tu nie chodzi tylko o zdradę. Już od dawna chciałam odejść, ale nie miałam odwagi. Nasz związek mnie męczy. Traktujesz mnie jak służącą, kucharkę i dziwkę. Nie jak narzeczoną. Nie pozwolę się już tak więcej traktować, Wiktor! Zasługuję na coś lepszego!
Milczał.
Wiktor odszedł do stołu, wziął butelkę whisky i upił kilka łyków.
— No jasne. Śmiało! Napij się!
— Zamknij się — wykrzyczał.
Butelka whisky rozbiła się o ziemię, a Wiktor gwałtownym krokiem podszedł do mnie i mocno ścisnął mnie za gardło.
— Teraz już nie jesteś taka cwana co?
— Przestań.
— Bo co mi zrobisz?
Stałam zupełnie nieruchomo, przyglądając się Wiktorowi. Nie mrugałam, nic nie mówiłam, nawet przez chwilę nie oddychałam. Wiktor również, ani na moment nie oderwał ode mnie wzroku. Jednym sprawnym ruchem odwrócił mnie, tak że teraz stałam twarzą do ściany, zaskoczona i wystraszona.
Jego ręka na moim gardle jeszcze bardziej się zacisnęła, pozbawiając mnie całkowicie tchu.
Zaczęłam się rzucać. Próbowałam uwolnić się spod jego uścisku, lecz Wiktor przywarł swoim ciałem na moje. Delikatnie poluzował ścisk przez co mogłam wziąć oddech, ale wciąż nie przestawał przyciskać mnie do ściany.
— Proszę…
— O co mnie prosisz, Anno? — wyszeptał w moje ucho i złożył na nim pocałunek, a mnie zrobiło się niedobrze. Czułam, że zaraz zwrócę dzisiejszy obiad — Prosisz, abym ci wybaczył i przyjął cię z powrotem?
— Puść mnie. — wycedziłam przez zęby.
— Ależ wiesz, przecież że nie mogę tego zrobić, dopóki nie uświadomisz sobie, że źle postąpiłaś — w jego głosie zabrzmiała chłodna obojętność. Przerażało mnie to.
Jego prawa dłoń z gardła powędrowała na moją pierś i wsunęła się pod koszulkę.
Stęknęłam przez zaciśnięte zęby. Moja dłoń wyrwała się z jego uścisku i próbowałam odepchnąć jego ręce, ale na nic moje starania. Wiktor był ode mnie o wiele silniejszy.
— Nie dotykaj mnie! — wykrzyczałam.
— Od kiedy ty taka zadziorna? — mocniej ścisnął moją pierś.
— Nie pozwolę ci już nigdy mnie skrzywdzić!
— Ależ kochanie, to dla twojego dobra.
Wiktor chwycił mnie za sutka i ścisnął.
Wrzasnęłam z zaskoczenia i z bólu, jaki mi tym zadawał.
— Chcesz, abym cię puścił? — ponownie wyszeptał do mojego ucha.
— Tak, ty łajdaku!
Wiktor uszczypnął mojego sutka na co wydałam jęk z bólu.
— A może grzeczniej?
— Jesteś popierdolony!
Mężczyzna gwałtownym ruchem odwrócił mnie z powrotem w swoją stronę, po czym wymierzył mi bolesny policzek na co zgięłam się wpół i upadłam na podłogę.
— Jak śmiesz — chwycił mnie za włosy a ja zawyłam z bólu — się tak do mnie — pociągnął mnie tak, że całkowicie upadłam na podłogę — zwracać?
Moje łokcie aż jęknęły od gwałtownego kontaktu z marmurową posadzką.
— Przestań! Przestań! Przestań! — krzyczałam i płakałam. Nie panowałam już nad sobą, a mężczyzna aby ograniczyć mi ruchy usiadł na mnie okrakiem.
— Zamknij się w końcu!
Wiktor znów zacisnął dłoń na moim gardle.
— Proszę — wyskomlałam przez łzy.
Mężczyzna uniósł moją głowę i z całej siły uderzył nią o podłogę.
Przed moimi oczami była już tylko ciemność.Rozdział 8
Od kilku godzin leżałam bez ruchu na łóżku. Bolały mnie już wszystkie mięśnie przez napięte ciało z powodu liny, która wciąż owinięta była wokół moich nadgarstków. Obawiałam się o swoje zdrowie. Mój żołądek zaczął żądać jedzenia, a usta były spierzchnięte od braku wody, pragnienie nie dawało mi spokoju.
Jak to długo jeszcze potrwa?
Mój organizm nie ma już siły. Jest osłabiony, a pozycja w której się znajduję wcale nie pomaga mi odpocząć.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
— Obsługa! — krzyknęła kobieta zza drzwi.
O Boże! Ta kobieta jest moim wybawieniem.
— Pomocy! — krzyknęłam z całych sił.
— Kto tam jest?
— Proszę mi pomóc! Błagam! — w moich oczach pojawiły się łzy.
— Już wchodzę!
Kobieta chwile nie odpowiadała, lecz zaraz usłyszałam dźwięk przekręcania klucza.
Zaczęłam płakać. Były to łzy szczęścia.
Do pokoju weszła starsza kobieta w firmowym stroju. Była to sprzątaczka. Wiktor najwidoczniej nie przewidział, że obsługa hotelowa, również ma dostęp do pokojów gości.
— Boże! — jęknęła kobieta, gdy ujrzała mnie przykutą do łóżka.
— Proszę… niech mi pani pomoże.
— Dziecko drogie, co tu się stało? — spytała, rozglądając się po pokoju. Na podłodze leżało rozbite szkło i rozlana whisky — Dobrze się czujesz? Wezwać pogotowie? — spojrzała na siniaki na moim ciele.
— Nie! Niech mnie pani tylko odwiążę, proszę.
Kobieta podeszła do mnie
Zupełnie się rozluźniłam i przymknęłam oczy. To już koniec.
— Dziecko, kto ci zrobił taką krzywdę?
— Musi pani stąd jak najszybciej wyjść. Ja zresztą też. Za chwilę powinien wrócić. Nie może Pani tutaj zobaczyć bo… bo jeszcze zrobi Pani krzywdę. Proszę niech Pani stąd wyjdzie jak najszybciej.
— Ale dziecko drogie…
— Bardzo dziękuje za pomoc, uratowała mi Pani życie, ale teraz obie musimy stąd wyjść i to jak najszybciej.
Gdy byłam już uwolniona, chwyciłam szybko swoją torebkę, w której trzymałam wszystkie potrzebne rzeczy, w tym dokumenty i pieniądze. Co prawda nie miałam ich za dużo ale…
I nagle wpadłam na pomysł. Szybko podbiegłam do szuflady, w której Wiktor ukrył swoje dokumenty i wyciągnęłam z nich jego zapasową kartę kredytową.
— To się przyda — ukryłam kartę do torebki, odwróciłam się i zobaczyłam, że kobieta zbiera rozbitą butelkę — Proszę Pani, ja naprawdę nie żartuje. Widzi Pani co mi zrobił — pokazuje jej moją posiniaczoną rękę — nie może Pani teraz sprzątać tego pokoju. Jeśli on wróci, będzie wiedział, że to Pani mnie wypuściła, boję się o Pani bezpieczeństwo.
— Dziecko… ja sobie dam radę, nie z takimi bydlakami miałam do czynienia, ale ty no już stąd znikaj, musisz zgłosić się na policję i do szpitala. Ten bydlak cię skrzywdził, musisz to zgłosić.
— Poradzę sobie, ale nie wyjdę dopóki Pani nie wyjdzie razem ze mną.
— No już dobrze dobrze, wrócę tu wieczorem. A! I skorzystaj z windy dla służby jest po drugiej stronie korytarza, będziesz mieć pewność, że nie miniesz, się z nim w drzwiach.
— Dziękuję, naprawdę uratowała mi pani życie.
Kiedy już upewniłam się, że kobiecie nic nie grozi, chwyciłam swoją walizkę, dzięki Bogu nie wypakowałam jej całej, kosmetyczkę wsunęłam do torebki i nagle udając się do wyjścia dostrzegłam małe czarne urządzenie leżące pod stołem w kuchni. To telefon, który Harry mi podarował, a nigdy nie miałam okazji z niego skorzystać. Schyliłam się po niego, wsunęłam do kieszeni moich jeansów i szybkim krokiem opuściłam hotel.