- W empik go
Nowa Francillon: komedja w jednym akcie. - ebook
Nowa Francillon: komedja w jednym akcie. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 176 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
komedja w jednym akcie przez
Adolfa Abrahamowicza i
Ryszarda Ruszkowskiego.
OSOBY :
EDWARD .
WANDA , jego żona.
BONIFACY .
JADWIGA .
HERKULES .
ERNEST .
ANTONIOWA .
Rzecz dzieje się w Warszawie.
(Scena przedstawia salonik w Hotelu).
Scena I.
Ernest i Antoniowa (sprzątają).
ANTONIOWA .
A ten porządek!… rany Boskie. – Jestem już Bogn dzięki 14 lat w tym hotelu, a takich gości nie widziałam! Panie odpuść!
ERNEST .
Et! bo pani Antoniowa tylko zrzędzi i zrzędzi.
ANTONIOWA .
A jużci, nie zrzędź że tu, tu! O jak to wszystko wygląda, wczoraj wieczór oddalam im numer jak cacko, a dziś jakby po spaleniu, fotele poprzewracane, serwety porozrzucane, atrament rozlany.
ERNEST .
Ba! młode to, trzpioty, to im tylko figle w głowie.
ANTONIOWA .
Ano, figle, gzy, to się śmieją, to gniewają, to całują, to dąsają, a wszystko nic potem, nieporządku narobią, a ty haruj i haruj!
ERNEST .
Zwyczajnie młode małżeństwo… oni się niedawno musieli pobrać.
ANTONIOWA .
A co mnie do tego.
ERNEST .
Przecież i pani Antoniowa była kiedyś młodą mężatką, to pamięta jak tam bywało… hi… hi… hi.. i tak i owak…
ANTONIOWA .
E, u nas tam zawsze było jednako.
ERNEST .
A jakże to?
ANTONIOWA .
A no! mój nieboszczyk, świeć tam Panie nad jego duszą, strasznie lubiał kompanię i szynk.
ERNEST .
Umhu!
ANTONIOWA .
Jak nie miał pieniędzy to mu się nic robić nie chciało, ino siedział zamurasany w domu, a zły, że nie przystępuj przez kija.
ERNEST .
A jak się dorwał do grosza.
ANTONIOWA .
A jak się dorwał do grosza, to zaraz wychodził z domu i wracał w nocy podchmielony.
ERNEST .
No i wtenczas figle, gzy, jak ci tutaj?
ANTONIOWA .
Gdzież tam! zawsze się natem skończyło że mnie wytłukł porządnie.
ERNEST .
Bagatela.
ANTONIOWA .
Dobre było człeczysko, aż się serce raduje wspomnieć, niech mu tam w niebie anieli śpiewają…
ERNEST .
Toście z sobą żyli jak Bóg przykazał.
ANTONIOWA .
A jużci po chrzęścijańsku, nie tak jak te warjaty, to pewnie nawet nie małżeństwo!
ERNEST .
Co też pani Antoniowa wygaduje. O, jest meldunek, można przeczytać.
ANTONIOWA .
A no przeczytaj.
ERNEST ( czyta ).
Edward Markowski inżynier z Lublina z żoną.
ANTONIOWA .
Oj, oj, napisać nie sztuka.
ERNEST .
Na meldunku musi być tak samo jak w paszporcie.
ANTONIOWA .
A cóż to za jeden ten stary, co z nimi przyjechał, pewnie ani ojciec, ani stryj, ani żaden krewny.
ERNEST .
E, musi być krewny.
ANTONIOWA .
I ja tak z początku myślałam, ale jakem usłyszała, że mówią do siebie "Panie", jakiem go podpatrzyła że nosi perukę, ma wstawiane zęby i smaruje wąsy i jakiem zobaczyła że ten stary pocałował ją dziś dwa razy w rękę, oho, byłam w domu, – co to za ptaszek.
ERNEST .
Niby tego?
ANTONIOWA .
A no, niby tego.
ERNEST .
Nie może być!
ANTONIOWA .
Zobaczysz kto za hotel zapłaci, czy mąż czy ten stary… oho! nie darmo jestem tu 14-cie lat!
ERNEST ( usłyszawszy wrzawę za sceną ).
A tam co? ( otwiera drzwi i patrzy na schody ).
ANTONIOWA .
A co! teraz się gonią po schodach!
ERNEST .
I ten stary za niemi!
ANTONIOWA .
Koniec świata! oni nam hotel rozwalą… nie warto kończyć sprzątania i tak za chwilę będzie tu groch z kapustą. Chodźmy pod numer 16-ty, niech ich tam! ( wychodzi ).
ERNEST ( idąc za nią ).
Weseli ludziska, niech ich dunder świśnie!
( wychodzi ).
Scena II.
(Za sceną słychać głośny śmiech Edwarda i Wandy, po chwili wchodzą żywo, Wanda za nią Edward).
WANDA .
Ha! ha! ha! biedny pan Bonifacy!… ( pada na fotel ).
EDWARD ( śmiejąc się ).
Zarozumialec! założył się że nas prześcignie, że pierwszy stanie na górze…
WANDA .
Wygrałam cukierki, – ależ mój Edziu jak on sapał straszliwie biegnąc po schodach.
EDWARD ( śmiejąc się siada z drugiej strony ).
A krzyczał: "Zobaczymy kto żwawszy w nogach!"
WANDA .
I został na pierwszem piątrze.
EDWARD .
Siedzi tam na ławeczce nie mogąc tchu złapać.
WANDA .
Edziu, przestań, bo się zaduszę od śmiechu…
EDWARD .