- W empik go
Nowelki - ebook
Nowelki - ebook
Nowelki autorstwa Marka Łukaszewicza to przepełnione kolorytem szkice literackie. Klimaty na pograniczu mistyki, psychoanalizy i baśni wprowadzają czytelnika w obszary realiów i fantazji z dużą dozą autoironii. Ich lektura skłania do refleksji na temat paradoksów życia. Jest to przeredagowane wznowienie wersji papierowej z dodanymi nowymi grafikami ilustrującymi każdą z nowelek.
Spis treści
Chińskie retrospekcje
Lufka
Czarna strzała
Device rodem z kosmosu
Feralne posiedzenie
Lewitacja
Muchy
Nieziemska przypadłość
Pasja konstruktora
Poczucie humoru czapli
Posążek
Zuchwała kradzież
O autorze
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-490-1 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Szedł zdegustowany ulicami Chinatown. Ani kolorowe wystawy lśniące jedwabiem, ani zapachy kuchennych przysmaków, skądinąd kuszące, nie wzbudzały w nim poczucia radości. Gdy przechodził obok wiszących rzędem lakowanych kaczek, jakieś wariackie poczucie humoru kazało mu pomyśleć:
– Czy nie przyjemniej jest pływać gęsiego w porośniętym rzęsą stawie?
A na widok śmiejącego się dobrodusznie, porcelanowego Buddy, powiedział cicho:
– Dlaczego nie przyniosłeś szczęścia tym milionom jedwabników, które nigdy nie wydostały się na wolność ze swoich więzień z kokonu?
Zawsze tak myślał, zapuszczając się w uliczki chińskiej dzielnicy, taki, ot sobie, utyskujący charakter. Lecz tym razem jego wycieczka, pełna rutynowego filozofowania, została niespodziewanie przerwana. Z malutkiej uliczki, której istnienia dotychczas nie zauważał, wybiegło dwóch młodych Chińczyków. Chcieli pieniędzy, a gdy odmówił, jeden z nich wykonał w powietrzu imponujący cios kung-fu, który złamał solidne skądinąd drzewko. Sądził, że to jego charakter flegmatyka musiał odstraszyć młodocianych agresorów. To pewnie jego spokojny wzrok, sprawiający wrażenie nieustraszonego spowodował, że wyparowali niczym kamfora.
– Może sądzili, że jestem uzbrojony? – pomyślał niewzruszony, zapuszczając się w tę nieznaną mu uliczkę.Lufka
Las pachnie świeżością sosnowych szyszek. Podobno zapach ich żywicy pomaga rzucić palenie. Wystarczy głęboko oddychać, a w miejsce głodu nikotynowego pojawia się głód eteryczny. To oznacza, o ile dobrze rozumiem tę starą znachorkę, że zamiast zatruwania organizmu zaczniemy go poić energią drzew. Niekoniecznie tych naszych, dających swojskie doznania, lecz drzew z poprzednich eonów, których podobno ślady istnieją do dziś. Według jej słów dawno temu, przed setkami miliardów lat istniała ziemia zupełnie odmienna od naszej. Dzisiejszy świat nazwała krótko: to cywilizacja myszy. Wszędobylskich, zaborczych, stadnych. Tamten czas zaś wspominała z rozrzewnieniem. Ludzie potrafili całymi dniami wdychać zapachy natury, a mieli zmysł powonienia znacznie doskonalszy, niż posiadają dziś psy. Dzięki receptorom węchu można było prowadzić prawdziwe dyskusje. Bowiem każde słowo miało swój zapachowy odpowiednik. Całe ciało, od stóp do głowy, emanowało ciepłem eterycznej zmysłowości. Oczywiście istnieli też asceci, którzy pozwalali sobie tylko na poważne, mistyczne zapachy.
– Spójrz, mój młody przyjacielu, ten świat jest przesiąknięty tytoniem i sztucznym, plastikowym fetorem. Dlatego nigdy nie opuszczam moich kampinoskich lasów, choć mówię ci, że to tylko niezmiernie uboga replika dawnych borów, gdzie niezliczonych grzybów szukało się z zamkniętymi oczami.
– Wybacz moje dziwactwa i posłuchaj dobrej rady. Za każdym razem, gdy zacznie tobą władać ślepy, nikotynowy głód, pomyśl natychmiast o tamtych czasach. Ta rurka ci dopomoże. Weź ją, proszę.Czarna strzała
Zamczysko było ponure. Wzrok zaledwie docierał do zarysów zmurszałego dachu. Niebo było jeszcze posępniejsze, niż pokryty mchem i porostami mur. Właśnie w takiej smutnej aurze miał się odbyć konkurs łuczników. Wyniosły markiz, pan wszelkich włości okalających Budowlę Patosu, wiedział co czyni. Niestety, mało który z uczestników był świadom swojej roli. Nikt nie znał losu przegranych. Co więcej, nikt się o nich nie troszczył. Lecz o wygranej każdy wiedział niemal wszystko. Po pierwsze zwycięzca otrzymywał tytuł barona Wszelkich Zachcianek, co uprawniało go do przywłaszczania sobie cudzego mienia w majestacie prawa. Nie było kobiety, która potrafiłaby oprzeć się blaskowi zwycięzcy, który dostawał moc sterowania jej umysłem. A niby wszystko dla obopólnej satysfakcji, jak oficjalnie głoszono.
Kandydaci do konkursu byli pieczołowicie nadzorowani. Dbano o to, by żadna niepożądana myśl nie lęgła się w ich umysłach. Szczególnie dotyczyło to obecnych czasem ambicji do współzawodnictwa z samym markizem. Wiadomo, że niejeden miewa skłonność do zbyt daleko idących utożsamień. Takie zaś herezje wykrywane już w zarodku były dostatecznym powodem do dyskwalifikacji, po czym nieszczęśnik zostawał ukarany konfiskatą dóbr oraz wiecznym zniewoleniem jaźni. Lecz nie zniechęcało to bynajmniej pozostałych. Byli najszczęśliwszymi z ludzi, choć nieco pozbawionymi trzeźwości umysłu. Do tego w dużym stopniu przyczyniało się smoliste wino, które dla kandydatów do nagrody było rozlewane zupełnie darmowo. Niestety, efekt upojenia umniejszał realną szansę wygranej. Ale w umysłach konkurentów alkohol ten dawał poczucie irracjonalnej pewności siebie, a nawet szału wszechwiedzy, to jest zdolności odgadywania cudzych myśli. Tak się przynajmniej wielu uczestnikom wydawało...