- W empik go
Nowi lokatorzy. Ulica Pazurkowa - ebook
Nowi lokatorzy. Ulica Pazurkowa - ebook
Seria: Ulica Pazurkowa
Na początku wakacji pan Kociejko zrobił swoim dzieciom niespodziankę i zbudował dla nich domek na drzewie. Franek, Milka i Mikrus oczywiście zaprosili do wspólnej zabawy dwójkę swoich sąsiadów. Tymczasem w kamienicy przy ulicy Pazurkowej pojawili się nowi lokatorzy – państwo Nowicjuszowie z synem i dużym psem. Dzieci od razu chciały się zaprzyjaźnić z nowym kolegą, jednak okazało się to wcale nie takie proste. Czy nowy lokator będzie się z nimi bawił w domku na drzewie?
Wcześniejsze przygody mieszkańców ulicy Pazurkowej znajdziecie w książce “Na tropie Ogryzka”
Dla dzieci 5-10 lat
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-693-7 |
Rozmiar pliku: | 6,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiele zmieniło się w życiu lokatorów domu przy ulicy Pazurkowej za sprawą Ogryzki. Pan Marudko w cudowny sposób został wyleczony z alergii na koty. Państwo Kociejkowie już nigdy nie postawili na wigilijnym stole karpia, za którym i tak nikt w rodzinie nie przepadał. Chociaż na pewno wszyscy byli karpiowi wdzięczni, że to dzięki niemu Ogryzka znalazła się w domu Kociejków. A już najbardziej dzieci pani Basi i pana Tadzika: Franek, Milka i Mikrus. Dzięki wspólnym poszukiwaniom zaginionego kota umilkły codzienne spory pani Ćwierkalskiej i pana Przygrywki. Dzięki Ogryzce sopranistka i trębacz polubili się tak bardzo, że postanowili się pobrać. Wszyscy mieszkańcy Pazurkowej 1 raz tygodniu spotykali się w suszarni: dorośli omawiali swoje dorosłe sprawy – bardzo ważne i mniej ważne, ale wszystkie ciekawe. Dzieci omawiały swoje dziecięce sprawy – jeszcze ważniejsze i jeszcze ciekawsze.
Świeżo upieczeni małżonkowie – państwo Przygrywkowie – zamieszkali razem pod dwójką, gdzie dotąd mieszkał samotnie pan Przygrywka. W ten sposób Piegus i Beksa stali się współlokatorami. Beksa jako osesek żałośnie i przeciągle miauczała i lamentowała z byle powodu. Teraz, już jako nieco starszy kociak, też miała wiele do powiedzenia. Tym razem jednak częściej wydawała z siebie dźwięki bardziej przypominające prychanie. Starała się pokazać, że nie zamierza tak szybko Piegusa polubić, a już na pewno nie pozwoli mu czuć się jak u siebie. Kiedy tylko Piegus pojawiał się w pobliżu, od razu jeżyła sierść i prychała wrogo. Próbowała chyba powiedzieć: „Trzymaj się z dala ode mnie! I pamiętaj, że to ty jesteś tu nowy, a ja tu rządzę!”. Piegus jednak zdawał się zupełnie tym nie przejmować. Na prychanie reagował tylko spojrzeniem rzucanym Beksie od niechcenia. Los dwunastu ręcznie malowanych wazonów przyniesionych spod jedynki podczas przeprowadzki został dość szybko przesądzony. Pewnego dnia Beksie i Piegusowi zachciało się urządzać kocie harce akurat na meblościance, na której ustawiono tę cenną kolekcję. Jeden obok drugiego, stały sobie ręcznie malowane wazony. Wszystkie, jeden po drugim, posypały się w drobny mak, na skutek niewinnych kocich przepychanek.
Tymczasem mieszkanie numer jeden, opuszczone przez śpiewaczkę operową, stało sobie ciche i puste. Ani kotów, ani ludzi, ani nawet wazonów nie widziało. Mijał już trzeci tydzień i wszyscy lokatorzy, szczególnie najmłodsi, zaczynali powątpiewać, czy ktoś tam się w ogóle wprowadzi.
Był początek lipca. Przedszkola i szkoły ucichły i opustoszały jak dawne mieszkanie śpiewaczki operowej, a Mikrus, Franek, Milka, Wojtek i Marysia wreszcie mieli upragnione wakacje. Pan Kociejko obiecał dzieciom, że kiedyś – gdy tylko Mikrus podrośnie na tyle, by się wspinać – zbuduje dla nich domek na drzewie. Tego lata Mikrus był już dostatecznie duży, miał przecież prawie cztery lata. Przyszła więc pora, by pan Kociejko spełnił obietnicę. Koło domu przy ulicy Pazurkowej stały dwa drzewa: topola i wierzba płacząca. Topola nadawała się idealnie: jej najniższe gałęzie były akurat na takiej wysokości, aby można było na nich bezpiecznie zbudować domek. Pan Kociejko wziął się do pracy i wkrótce domek był gotowy! Prowadziły do niego drewniane schody i najprawdziwsze drzwi!