- promocja
- W empik go
Nowy Jork. Miasto marzycieli - ebook
Nowy Jork. Miasto marzycieli - ebook
Nowojorczycy. Można ich lubić, podziwiać albo mieć ich dosyć. Jedno jest pewne: wywarli i wciąż wywierają wpływ na to, jak wszyscy żyjemy.
To oni:
– wymyślili windę, kartę kredytową, żelazko i patyczki do czyszczenia uszu,
– pokazali pierwszy w historii film o miłości,
– zrewolucjonizowali modę ulicy, w tym rynek męskich majtek,
– po raz pierwszy zaserwowali hot dogi, ciasteczka oreo, lody Häagen-Dazs i pizzę na wynos,
– od wieków kształtują światową politykę, finanse i kulturę,
– wylansowali sztukę pozytywnego myślenia,
– codziennie udowadniają, że niemożliwe nie istnieje,
– nieodwracalnie zmieniają każdego, kto wstąpi w ich szeregi.
Książka opowiada o losach i przepisach na życie różnych nowojorczyków – tych znanych i wpływowych, jak Helena Rubinstein, Calvin Klein, Barbara Piasecka-Johnson, Donald Trump, Al Capone, a także tych żyjących w cieniu, ale równie fascynujących – bezdomnych, przestępców, portierów, imigrantów pracujących na swoje utrzymanie.
Magdalena Żelazowska opisuje ich codzienność, podejście do życia, pracy i miłości, styl ubierania się i sposoby na szczęście. Pokazuje, że można wśród nowojorczyków spotkać każdego i przeżyć wszystko. Przyglądając się im, każdy odnajdzie w nich siebie – albo cel, do którego wszyscy zmierzamy.
Nowy Jork to atak na wszystkie zmysły, skoncentrowana energia, mityczne miasto kontrastów – a Magdalena Żelazowska w swojej książcenas do niego przenosi. Pozwala odgryźć kęs Wielkiego Jabłka,i robi apetyt na więcej.
Katarzyna Wężykpublicystka, autorka
Autorka serwuje czytelnikowi ciekawą amerykańską opowieść: od historii Manhattanu i znanych nowojorskich miliarderów po spojrzenie na problemy miasta, jak bezdomność, która od kilku lat coraz bardziej zalewa jego ulice. Dobrze było wrócić myślami do Wielkiego Jabłka.
Marta Zdzieborska dziennikarka „Press”, była korespondentka w USA
To nie tylko książka o Nowym Jorku, ale prawdziwa opowieśćo marzeniach, inspiracjach i możliwościach, które to miastooferuje. Na czym polega jego fenomen? Przeczytaj, a zrozumiesz.
Robert Szulc podróżnik, dziennikarz
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67859-68-4 |
Rozmiar pliku: | 9,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nowojorczyk, czyli kto
------------------------------------------------------------------------
Ilu prawdziwych nowojorczyków poznałam do tej pory? Trudno powiedzieć. Może ani jednego?
Zakupy robiłam u Hindusów, chodziłam do włoskiej parafii i chińskiej kosmetyczki, strzygłam się u Latynoski, a Boże Narodzenie i Święto Dziękczynienia spędziłam u rodziny z Chorwacji. Regularnie bywałam też na polonijnym Greenpoincie. Spotykałam się z posiadaczami wyłącznie amerykańskich lub nawet kilku różnych paszportów oraz zielonych kart, osobami ubiegającymi się o obywatelstwo USA, ekspatami i nielegalnymi imigrantami. Twarze dzieci w przedszkolu mojej córki kazały mi domyślać się najbardziej oryginalnych połączeń genów w ich mieszanych rodzinach. Rozmowy z nowo poznanymi ludźmi prędzej czy później schodziły na temat, kto ma w sobie jakie genetyczne domieszki.
Każdy mieszkaniec Ameryki kiedyś skądś przyjechał – upłynęło od tego momentu tylko mniej lub więcej czasu. Warszawski sarkazm na temat inwazji tak zwanych słoików w Nowym Jorku byłby niezrozumiały. Jedno pokolenie wstecz czy dziesięć – u Amerykanów biograficzne tropy zawsze prowadzą dokądś indziej, do innych stanów, krajów, a często na inne kontynenty. Nawet za największymi amerykańskimi nazwiskami kryją się genealogiczne zawiłości. Jerzy Waszyngton miał korzenie angielskie, holenderskie i niemieckie. Przodkowie Rity Hayworth wywodzili się z Hiszpanii, Anglii i Irlandii. Matka Elvisa Presleya miała pochodzenie częściowo szkockie, francuskie i czirokeskie, zaś jego ojciec szkocko-niemieckie. W boskim ciele Leonarda DiCaprio oprócz kalifornijskiej płynie krew włoska, niemiecka i rosyjska. Rihanna ma geny gujańskie, barbadoskie i irlandzkie, a Angelina Jolie – słowackie, frankokanadyjskie i niemieckie, rzekomo z domieszką irokeskich. Scarlett Johansson deklaruje korzenie duńskie, żydowskie, polskie i białoruskie, a Bill Gates angielskie, szkockie i niemieckie. Elon Musk urodził się w RPA, a oprócz południowoafrykańskiego posiada paszport kanadyjski i amerykański.
W początkowym okresie europejskiej kolonizacji na teren dzisiejszych Stanów Zjednoczonych trafiali głównie osadnicy z Wysp Brytyjskich. Docierali tu także Holendrzy, Hiszpanie, Francuzi, Portugalczycy i Szwedzi. Z tamtej epoki wywodzi się współczesna wielokulturowość Stanów Zjednoczonych. Pierwszy odnotowany na kartach historii europejski osadnik na terenie dzisiejszego Nowego Jorku, Juan Rodriguez, był urodzonym na Hispanioli pół Portugalczykiem, pół Afrykańczykiem. Przypłynął w 1613 roku na pokładzie holenderskiego statku i został jednocześnie pierwszym Europejczykiem, pierwszym czarnoskórym i pierwszym Latynosem, który zamieszkał na Manhattanie. Technicznie rzecz biorąc, był również pierwszym imigrantem. Utalentowany językowo, obywatel świata, po licznych wojażach pożegnał załogę, która wróciła do Niderlandów, a sam osiadł i poślubił indiańską żonę, zakładając typowo nowojorską multikulturową rodzinę.
Do indiańsko-europejskiej mieszanki doszły geny czarnych niewolników z Afryki. W XVIII wieku do Nowego Jorku licznie przybywali Niemcy, a w XIX wieku także Irlandczycy, Włosi, Polacy, Rosjanie, Grecy i Chińczycy. Działające w latach 1892–1924 centrum imigracyjne na Ellis Island przyjęło do Stanów Zjednoczonych łącznie dwanaście milionów imigrantów, z których tylko część ruszyła w głąb kraju, a reszta zatrzymała się na terenie miasta. Według danych U.S. Census Bureau w 2021 roku najliczniejszą grupę etniczną w Nowym Jorku poza białymi (31,9 procent) stanowili Latynosi (28,9 procent), w tym Portorykańczycy, Dominikańczycy i Meksykanie, oraz czarni nowojorczycy (21,1 procent). Nowy Jork jest jednocześnie największym żydowskim, czarnoskórym i portorykańskim miastem na świecie. Przez jego porty lotnicze i morskie nieprzerwanie przepływa strumień ludzi ze wszelkich możliwych kierunków, choć cudzoziemcom dużo trudniej niż sto lat temu zatrzymać się tu na stałe. Nie jest to jednak konieczne, by poczuć się nowojorczykiem. Pod tym względem metropolia okazuje się znacznie bardziej demokratyczna niż same Stany, dokonujące ostrej selekcji wśród pretendentów do miana amerykańskich obywateli. Były burmistrz Ed Koch powiedział kiedyś, że wystarczy pomieszkać w Nowym Jorku przez pół roku. Jeśli po tym czasie chodzisz, mówisz oraz myślisz szybciej, to znak, że jesteś nowojorczykiem.
Historyczny miks genetyczny znalazł odzwierciedlenie nie tylko w rysach twarzy przechodniów mijanych na nowojorskiej ulicy, ale też na planie miasta. Nowy Jork to skupisko etnicznych wiosek, założonych przez przybyszów, którzy – pochodząc z tych samych stron – chcieli trzymać się razem, pomagać sobie, gotować dla siebie, podobnie się ubierać, kupować znajome towary, wychowywać dzieci zgodnie z rodzimym systemem wartości i wspólnie się modlić. Obok najpopularniejszych narodowych sąsiedztw, jak Little Italy czy Chinatown, na planie miasta znajdziemy te mniej oficjalne – mały Senegal na Harlemie, Egipt na Queensie, Odessę na Coney Island, Albanię na Bronxie, Dominikanę na Manhattanie czy Sri Lankę na Staten Island. Dla turystów to ciekawe zakamarki, w których można popróbować lokalnej kuchni. Dla ich mieszkańców to enklawy tego, co znane, i czasem trudno z nich wyjść, nawet gdyby się chciało.
Co jeszcze mówią statystyki? Nowy Jork jest miastem dość młodym, średnia wieku w 2021 roku wynosiła tu trzydzieści siedem lat, a przeciętny roczny dochód na gospodarstwo domowe przekraczał siedemdziesiąt tysięcy dolarów. Dominującym wyznaniem jest katolicyzm, a po nim protestantyzm. Na terenie miasta można usłyszeć osiemset języków.
Nowy Jork obejmuje pięć dzielnic – Manhattan, Bronx, Queens, Brooklyn i Staten Island – oraz około czterdziestu wysp. To świetnie skomunikowane, osobne planety. Łatwo poruszać się między nimi i po ich powierzchniach. Nowojorczycy robią to niestrudzenie w dzień i w nocy – dojeżdżają do pracy, po zakupy, spotykają się towarzysko, załatwiają niekończące się listy spraw. Mieszają się ze sobą w tłumie na chodniku, tkwią w ścisku w metrze, ustawiają się za sobą w kolejkach, przesiadują obok siebie w parkach.
Ale nie znaczy to, że w Nowym Jorku panuje pełna równość i dowolność obracania się w różnych sferach. Mieszkają tu ludzie nieprzyzwoicie bogaci oraz tacy, którzy nie są pewni, kiedy zjedzą kolejny posiłek. Tacy, którzy od urodzenia mają wszystko, i ci, którzy nie dostali nic. Pewne adresy są zarezerwowane dla grona wybrańców; pozostali nigdy nie będą mieli do nich dostępu i nie chodzi tylko o pieniądze, ale również o dowiedzenie swojej społecznej wartości. Szkoła podstawowa przy jednej ulicy ma znakomitą reputację, a ta przy następnej fatalną, choć obie są publiczne. Dzieci z pierwszej i drugiej mijają się na chodniku, ale się ze sobą nie bawią. Mieszkańcy różnych dzielnic i sąsiedztw mogą ze sobą pracować oraz robić zakupy w tych samych sieciówkach, ale żyją osobno. Wielki, barwny, gwarny nowojorski tygiel dzielą niewidzialne granice. Pozornie nieokiełznany chaos jest uporządkowany i pilnie strzeżony, nie tylko przez stróżów prawa.
Imigranci wysiadający na Ellis Island
Próba zmiany symbolicznego adresu, czyli klasy społecznej i statusu majątkowego, to motyw najlepszych opowieści z Nowym Jorkiem w tle. Historie karier od pucybuta do milionera, zakusy łowców posagów, wielkie przekręty, gangsterskie porachunki, spektakularne artystyczne kariery to przepis na dobrą fabułę, w dodatku w atrakcyjnych dekoracjach Manhattanu. To także mit tego miejsca – miasta, które daje szansę. If you can make it here, you can make it anywhere – śpiewał Frank Sinatra, popierając nowojorski slogan własnym przykładem. Jeśli uda ci się tu, to uda ci się wszędzie. Wiara w okazje leżące na nowojorskiej ulicy wabi przybyszów od czasów, zanim te ulice wybrukowano, choć współczesne stawki czynszów, podatków od nieruchomości i składek ubezpieczeń zdrowotnych nie pozostawiają złudzeń, że przy najszczerszych chęciach do pracy trudno będzie się tu utrzymać, a co dopiero wzbogacić. Dziś przeprowadzka do Nowego Jorku coraz częściej jest celem samym w sobie, a nie drogą do jego osiągnięcia.
Zmierzają tu, z kraju i ze świata, wszyscy ci, którzy chcą poczuć się częścią czegoś większego. Pcha ich nie tyle pragnienie wolności i akceptacji, bo o te łatwo w każdym większym mieście, co marzenie o własnej wyjątkowości, za które są gotowi ponosić ofiary w postaci hałasu, tłoku, brudu, ciasnych mieszkań i drożyzny. To nie jest miejsce, dokąd człowiek udaje się po spokój, zrozumienie i zapoznanie bratnich dusz. Do Nowego Jorku jedzie się po to, by żyć w sposób niezwykły. By przechadzać się po mieście przypominającym plan zdjęciowy i we własnych oczach stać się filmowym bohaterem. Dać się wciągnąć w wir wrażeń, spotkań, wiszących w powietrzu możliwości. Budzić się z wiarą, że można być, kim się chce. Przebierać w niezliczonych opcjach, osobach i wersjach siebie. Nowojorczycy stale eksperymentują z własnym ja, dlatego tym trudniej ich sportretować.
Komuś z zewnątrz niełatwo pojąć zróżnicowanie demograficzne Amerykanów, ale oni sami nie mają wątpliwości, jak zdefiniować swoją tożsamość. Są Amerykanami, mieszkańcami najlepszego kraju na ziemi. To wartość nadrzędna, bezdyskusyjna i stanowiąca powód do dumy. Słowo „Amerykanin” jest również tej dumy wyrazem – w powszechnym użyciu odnosi się do mieszkańca USA, choć Ameryka to przecież także Kanada oraz Ameryka Środkowa i Południowa. Nikt dokładnie nie wie, jak utarło się to znaczenie, nikt też z nim nie dyskutuje. Wystarczy powiedzieć: „Lecę do Ameryki” – i wszyscy wiedzą, do której.
Nowojorczycy wznieśli patriotyzm oraz poczucie przynależności na jeszcze wyższy poziom. Mówią o sobie, że są państwem w państwie, że nowojorczyk to osobna narodowość. Mają swoje media, sztukę i świat biznesu – „The New York Times” i „The New Yorker”, Broadway, Wall Street i World Trade Center. Mają swoje ryciny i mapy z własnym, kokieteryjnym punktem widzenia na Stany Zjednoczone oraz resztę globu, o których rzekomo niewiele wiedzą, bo nie mają takiej potrzeby. Szczycą się tym, że bliżej im do Europy niż reszcie Stanów. Lubią czuć się inni od pozostałych Amerykanów. Ściślej mówiąc – lepsi. Bardziej kosmopolityczni, otwarci, światli, z oryginalniejszym poczuciem humoru. I uwielbiają o tym opowiadać.
Magazyn „The New York Times” zapytał starszych nowojorczyków, co definiuje ich tożsamość jako mieszkańców miasta.
Nie ruszają mnie szczury, dziwne zachowania ani zatłoczone pociągi. Porozmawiam i z bezdomnym, i z wygadanym facetem w garniturze w lobby mojego biura. Nadal panikuję na widok karaluchów. Jestem chyba przeciętną nowojorczanką – powiedziała 51-letnia Rachel Wolff z Brooklynu.
65-letnia Kathleen Barker z Greenwich Village zauważyła natomiast: Nie liczy się fakt, że się tu urodziłeś, bo wielu wyjeżdża. Prawdziwy test to przetrwać w tym mieście z gracją, godnością i entuzjazmem.
79-letni Bob Castro z East Village podkreśla, że obce pochodzenie jest cechą charakterystyczną mieszkańców Wielkiego Jabłka. Prawdziwi nowojorczycy przybyli skądś indziej. To ludzie, którzy są wystarczająco ambitni, żeby przepychać się w Nowym Jorku łokciami i spijać jego energię oraz miejscową kulturę.
Z kolei David Crook w felietonie na portalu z ogłoszeniami mieszkań do wynajęcia napisał: Nowy Jork staje się częścią tego, kim jesteś – szybki, skupiony, zdeterminowany, bystry, świadomy, pewny siebie. Te wszystkie cechy nas określają i sprawiają, że reszta Ameryki ma nas za „niegrzecznych”, „dominujących”, „agresywnych” oraz „chorobliwie ambitnych”.
Bycie nowojorczykiem przypomina członkostwo w elitarnym klubie. Czasem się je dziedziczy, czasem trzeba o nie zabiegać, a przeważnie płacić za nie bajońskie składki – ale jest się w tym klubie z wyboru. Nikt, kogo poznałam w Nowym Jorku, nie uważał, by był to zły wybór.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Źródła zdjęć
(według numeracji stron)
2–3 © Matteo Catanese / unsplash.com, 4 © Mariola Cyra, 6 © Magdalena Żelazowska, 11 © Mariola Cyra, 12 © Mariola Cyra, 15 © Yoav Aziz / unsplash.com, 18 © Bain News Service, publisher / Library of Congress, 21 © Patrick Hndry / unsplash.com, OKŁADKA: Statua Wolności: © Luis Cortes / unsplash.com, Times Square w Nowym Jorku © TommL / iStock, sygnalizator świetlny © SbytovaMN/iStock, taksówka © Kai Pilger / unsplash.com, zdjęcie z planu serialu Seks w wielkim mieście: © James Devaney / WireImage
Wydawnictwo Luna dołożyło należytej staranności w celu znalezienia aktualnych dysponentów autorskich praw majątkowych do zdjęć wykorzystanych w książce. Z uwagi na to, że nie udało się odnaleźć wszystkich właścicieli praw, Wydawnictwo Luna zobowiązuje się do wypłacenia im stosownego wynagrodzenia po ich zgłoszeniu się do Wydawnictwa Luna.