- W empik go
O Cypryanie Norwidzie: Tom 1-2 - ebook
O Cypryanie Norwidzie: Tom 1-2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 523 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KSIĘGARNI GUBRYN0WICZA I SYNA WE LWOWIE.
Chodźkiewicz K. W. Pamiętnik włóczęgi. Powieść. 2 tomy… 7 –
Dr. Autoni. J. Opowiadania historyczne. Serya VII…. 6 40
Dr. Autoni. J. Nowe opowiadania historyczne: Pod krzyżem; Losy kresowego miasteczka; Wartabiet; Zemsta Kozacza… 6 –
Gubrynowicz Br. dr. Kazimierz Brodziński…..1 20
Gubrynowicz Br. dr. Romans w Polsce za czasów Stanisława Augusta. 4 –
Jaworski Fr. Lwowskie znaki biblioteczne. Z 29 rycinami… 5 –
Kaczkowski Z. Mój pamiętnik z lat 1833-1843…. 4 80
Koźmian Aut. Ed. Listy od r. 1829 do r. 1854. 4 tomy…. 28 80
Krasiński Zygmunt. Listy. 3 tomy. I. Listy do K. Gaszyńskiego. II. Do A. Sołtana. III. Do J. Słowackiego, R. Załuskiego, J. Jaroszyńskiego, Kajetana, Andrzeja i Stanisława Koźmianów, Każdy tom…. 6 40
Krasiński Zygmunt. Pisma. Wyd… z przedmową St… hr. Tarnowskiego. 4 t…. 14 40
Krechowiecki A. Zmarnowani: Banita; Lorezzo; Posagi… 4 80
Kubala L. dr. Jerzy Ossoliński. 2 tomy… 15 –
Lonartowicz T. Pisma pośmiertne. 4 części. 2 tomy.. 7 20 Łoziński Wł. Nowe opowiadania JMC. Pana Wita Narwoja 6 40
Małecki A. dr. Grochowy wieniec, czyli Mazury w Krakowskiem… 2 60
Małecki A. dr. Juliusz Słowacki, jego życie i dzieła. Wydanie trzecie, powiększone przez Dra B. Gubrynowicza, 3 tomy 13 –
Mickiewicz A. Pisma. Pierwsze wydanie zupełne i poprawne, 4 tomy… 9 20
Monumenta Poloniae historica. Pomniki dziejowe Polski opracowane przez lwowskich członków komisyi historycznej Akademii. Tom III. 24 kor., t. IV. 28 kor.; tom V… 30 –
Ostatnia wojewodzina Wileńska. (Ks. Radziwiłłowa)… 8 40
Pamiętniki Jana. (Chryz. Paska. Wydane przez Dra Br. Gubrynowicza… 5 –
Pepłowski-Schnur St. Obrazy z przeszłości Galicyi i Krakowa, 2 tomy… 9 20
Piniński Leon. Przechadzka po muzeach madryckich z 38 illustracyami… 5 –
Piniński Leon. Zamek na Wawelu… – 80
Reczyński I. Moja wojaczka 1825–1831. Z notatek, szkiców i wspomnień… 3 –
Rojan K. Szczęście. Powieść. 2 tomy… 5 60
Rojan K. Dusze artystyczne. Powieść… 3 60
Kolie M. Z przeszłości. Starostwo Barskie do r. 1779… 5 20
Kolie M. Ateny Wołyńskie. Szkice z dziejów oświaty w Polsce… 8 40
Kolie M. Z minionych stuleci. Szkice hist…. 7 –
Romanowski M. Pisma. 4 tomy… 14 40
Sapieha X. P. Podróż na Wschód Azyi. Z rycinami… 10 –
Sierawskiego Napoi. Pamiętnik z czasów W. Ks. Konstantego… 8 –
Słowacki Juliusz. Dzieła. Pierwsze krytyczne wydanie zbiorowe z 4 portretami i 40 facsimiliami pod kierunkiem Dra B. Gubrynowicza. 10 tomów.. 40 –
Adam KrechowieckiNA PODSTAWIE ŹRÓDEŁ RĘKOPIŚMIENNYCH.
I.
We Lwowie
Gubrynowicz I Syn 1909.
Z drukarni Wł. Łozińskiego, pod zarządem J. Niedopada.
"Syn minie pismo, lecz
ty spomnisz, wnuku!"
C. Norwid (z "Vademecum").
Wymownemu wezwaniu Miriama (p. Zenona Przesmyckiego), który z taką gorliwością podjął niełatwe zadanie rozproszenia mroków, otaczających postać i działalność twórczą Norwida, pragnę uczynić zadość, spożytkowując materyały rękopiśmienne, jakie znalazły się w posiadaniu mojem, dzięki uprzejmości p. Dyonizego Zaleskiego i prof… dr. Kallenbacha. Pierwszy przesłał mi odpisy listów, artykulików i wierszy Norwida, jakie przechowały się w puściźnie Bohdana Zaleskiego; drugi odstąpił mi uprzejmie dokumenty, zaczerpnięte z archiwum paryskiego, za łaskawem zezwoleniem generałowej hr. Zamoyskiej. Ponadto pani Michalina z Dziekońskich Bronisławowa Zaleska przysłała mi łaskawie wiersz niedrukowany Norwida i udzieliła kilku o nim nieznanych szczegółów, a pani Anna Ludwikowa Norwidowa, bratowa poety, w uprzejmej odpowiedzi na list mój, rozjaśniła stanowczo zagadkę nagiego wyjazdu jego do Ameryki.
Tym wszystkim osobom składam gorące podziękowanie, tem gorętsze, im więcej światła rzucają te rękopiśmienne dokumenty i drobne na pozór, a tak charakterystyczne szczegóły poufne, na życie i twórczą działalność Norwida. Studyum niniejsze jest przeto poniekąd uzupełnieniem tego, co już zostało wydrukowane, co ogłosił Miriam w "Chimerze", w szczególności zaś w jej tomie VIII. całkowicie pamięci poety poświęconym, co przynosi studyum "Pro Norwid", napisane przez Jean Paul d'Aderschah (Jan Kaczkowski), a poprzedzające niemieckie przekłady niektórych utworów Norwida*, co wreszcie obok najświeższego wydawnictwa p. Romana Zrębowicza**, podają ukazujące się coraz czę- -
* Cyprian Norwid. Eine Auswahl aus seinen Werken, ubersetzt und eingekitet von
J. P. (d'Aderschah. Verlag von J. C. C. Bruns. Minden i… W.
** Cypryan Norwid. "Wybór poezyj". Zebrał i objaśnieniami zaopatrzył Roman Zrębowicz. Lwów, 1908.
ściej po rozmaitych czasopismach fragmenty, tak zwane "Norvidiana".
Oto źródła, z jakich czerpałem. Źródła niewątpliwie cenne, lecz pozostawiające, niestety, zbyt jeszcze wiele szczerb, by na ich podstawie można było przedstawić całokształt życia i działalności artysty i poety. Na wypełnienie szczerb tych czekać jednak dłużej niepodobna. Sądzę, że lepiej podać w zestawieniu mniej więcej krytycznem to, co złożyć można na podstawie tych dokumentów i źródeł.I. TRZY PIERWIASTKI DUCHOWE.
Berlin – Bruksela – Rzym. Oto etapy życia Norwida od r. 1845 do 1849, życia; pełnego jeszcze złudzeń, uczucia i wiary w siebie. Wyjeżdżając z Warszawy w r, 1843 na studya artystyczne do Włoch, do Florencji, liczył Norwid zaledwie lat 21. Wybór tych studyów nie bardzo, zdaje się, dogadzał rodzinie. W r. 1858 w liście do Karola hr. Krasińskiego wspomina o tem sam Norwid w tych słowach: "…. kiedy doniesiono ś… p. Dziadowi mojemu, że wszedłem do Florenckiej Akademii i rzeźbę robię – Dziad mój zgorszył się tym wyborem przedmiotu"*
–-
* "Dwa listy Norwida". Kuryer Lwowski, z 18 kwietnia 1908 r.
W młodzieńczej duszy poety i artysty walczyły wówczas z sobą sprzeczne uczucia, które z kolei brały w niej górę i na których podłożu wyrabiał się i wyrobił późniejszy jego charakter. Psuty przesadnemi pochlebstwami przez damy, zwłaszcza starsze, z warszawskiego świata, i niektórych swych rówieśników, rósł w wielkie zarozumienie o sobie. Na zarozumienie to padały lodem słowa, zbyt niekiedy surowe, krytyki fachowej, tem dotkliwiej bolał rozgłos powag uznanych. A pod wpływem tych dwu tak krańcowo sprzecznych wrażeń, po części może także wskutek owej niechęci rodziny do jego artystycznych aspiracyj, rodziła się w sercu młodzieńca gorycz, która w późniejszych latach, spotęgowana bolesnymi zawodami życiowymi, stężała w szyderstwo..
Szydercza ta gorycz dyktowała mu już w r. 1848 w wierszu p… t. "Rzeczywistość i marzenia" słowa do,. tej, co się dzisiaj dotknąć strun ośmiela: "
"….Chroń się Mistrzów wielkich, co dziś nucą,
Bo oni klątwę swej wybujałości
Na twoje młode ramiona zarzucą,
I zamiast tobie dać błogosławieństwo,
Przytulić słowem i ogrzać wyznaniem,
Oni ci laurów swych dadzą przekleństwo.
Strzeż się, ich – ciesz sio lepiej urąganiem I módl się za te szkielety ogromne…. "
Słowa te, zastosowane wyraźnie do Mickiewicza i Krasińskiego, odzwiereiadlają najwierniej ówczesny stan duszy Norwida, który, jakkolwiek uznawał siłę ich geniuszu, chociaż łączyły go z nimi, jeśli niezbyt może ścisłe i poufale, to jednak bliskie, osobiste stosunki, nie mógł się wyzbyć pewnej zawiści, mówiąc o ich sławie, nie mógł się powstrzymać, aby w ich postępowaniu z sobą nie podejrzewać, bezwątpienia niesłusznie, "urągania", co było zapewne tylko wyższością… tonu ludzi starszych i powszechnie uznanych.
To samo uczucie podyktowało poecie, znacznie później, bo w "Odpowiedzi", danej Deotymie na jej entuzyastyczny wiersz z r. 1857, rozpaczliwą skargę końcową:
… kto inny ma laur i nadzieję, Ja – jeden zaszczyt, być człekiem….
W dalszym ciągu przekonamy się, że owa gorycz szydercza, wyrosła na uczuciu zapoznania swej wartości, nie opuściła go już nigdy, że oddziaływała na jego stosunek z Mickiewiczem i z innymi, a niewątpliwie wpłynęła fatalnie na cały los poety i twórczość jego.
Że tak było rzeczywiście świadczy najdobitniej ustęp z listu bratowej poety, pani Anny Norwidowej (Francuski z domu)*, która tak pisze:
"J'ajouterais encore un détail sur Cyprien. Cest une vieille dame, Ia Maréchale Kuczyńska qui me l'a donné. Elle avait connu le poete tout jeune – dix neuf ans, il me semble, et elle me disait qu'il était beau, spirituel, artiste, jusqu'au bout des ongles; mais les vieilles dames surtout Pont trop gate. On le nommait déjà Mickiewicz, Słowacki, et Madame Kuczyńska pretendait que cet encens a beaucoup nui a son avenir et je suis un peu de son aris. "**
–-
* Mss.
** "Dodam jeszcze jeden szczegół o Cypryanie. Podała mi go sędziwa dama, marszałkowa Kuczyńska. Znała ona poetę bardzo młodym, w wieku podobno lat dziewiętnastu, i mówiła mi, że był piękny, dowcipny, artystą do szpiku kości, lecz starsze zwłaszcza damy zanadto go popsuły. Nazywano go już Mickiewiczem, Słowackim, i pani Kuczyńska utrzymywała, że to kadzidło mocno zaszkodziło jego przyszłości, a do tego zdania i ja się nieco skłaniam". (Z listu pani Anny Norwidowej z 18 czerwca 1908 r.).
I jeszcze jedno niepodejrzane świadectwo – Teofila Lenartowicza; niepodejrzane dlatego, że sam Norwid stwierdza w jednym z listów do Maryi Trembickiej, *** że żyj z nim zawsze w "braterskiej przyjaźni". Otóż Lenartowicz, pisząc w liście do Adama Pługa o swoim pierwszym pobycie w Paryżu i poznaniu się z Bohdanem Zaleskirn w Fontainebleau, tak się wyraża: "Cypryan Norwid, który mi służył za kornaka w Paryżu – raz szalenie pyszny, raz dobry jak anioł i pełen serca…. "**
Chcąc przeto przedstawić sobie w całej pełni usposobienie poety, z jakiem puszczał się w świat szeroki, chcąc należycie zdać sobie sprawę z dalszych kolei jego życia i twórczości, potrzeba koniecznie mieć na uwadze ten zasadniczy pierwiastek duchowy: silne poczucie swej wysokiej wartości i nieraniej silny żal, że ta wartość nie jest należycie uznana, że jest ścigana "klątwą wybujałości" Mistrzów wielkich,.. przekleństwem ich laurów". I stąd to ten człowiek z natury "dobry jak anioł i pełen serca" bywał czasami szalenie pysznym".
–-
* "Chimera", tom VIII., str. 388.
** "Kłosy" r. 1886, "Wspomnienie o Bohdanie Zaleskim". Nr. 1091. str. 332.
Wnikając jeszcze głębiej w tę młodzieńczą, pełną zapalił i natchnienia dusze, dostrzegamy w niej nadto inne charakterystyczne uczucia, bardzo szczere, które również niemały wpływ wywarły na losy i życie Norwida.
To przedewszystkiem głęboka wiara, szczera religijność i gorące przywiązanie do katolickiego Kościoła. Uczucia te, jak w następstwie zobaczymy, nie pozwoliły mu ani na chwile dać się wciągnąć w obłęd Towianizmu lub spirytyzmu*; one sprawiły, że zdołał sio oprzeć wpływowi Mickiewicza i nie poszedł za głosem jego rzymskiego "manifestu", one to wreszcie uzbroiły jego rękę -
* Patrz przypisek umieszczony przy wierszu "Rzeczywistość i marzenia". "Chimera", tom VIII., str. 358. Na jakiej podstawie prof. Al. Brückner w tomie II. swoich "Dziejów literatury polskiej w zarysie" (str. 343, wydanie drugie) pisze o C. Norwidzie: "Towiańczyk, jak Słowacki…. " domyśleć się trudno. Towiańczykiem był brat Cypryana, Ludwik, o czem jest wzmianka w "Historyi Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego" ks. Pawła Smolikowskiego, tom IV., str. 189. Vide także wiersze Słowackiego do Ludwika Norwida "w braterstwie idei świętej". Małecki: "Pisma pośmiertne" tom I., str. 72 – 73.
w obronie władzy doczesnej Papieża i odbiły się tak w jego poezyach, jak i w dozgonnem uwielbieniu dla osoby Piusa IX.
Mniej doniosłem w następstwach, lecz także charakterystycznem było głębokie przekonanie Norwida o swem wysokiem pochodzeniu rodowem. Odbiło się to w fantastycznym wywodzie genezy rodu Norwidów, zamieszczonym w "Autobiografii"*, przejawia się w listach poety, w których on często kładzie nacisk na swe pochodzenie po kądzieli od króla Jana III.
Wedle autentycznej metryki, ogłoszonej w tomie VIII. "Chimery"** urodził się Cypryan Norwid, d. 24 września 1821 r., jako syn Jana Norwida, dziedzica majętności Laskowo Głuchy, i Ludwiki ze Zdzieborskich. Matka jego urodzona była z Sobieskiej, jak o tem wspomina sam poeta w liście do Maryi Trembickiej z 8-go kwietnia 1856 r. *** Wzmianka w tym wypadku upozorowana była prośbą, by p. Trembicka odwiedziła ciotkę jego, mieszkającą w Warszawie; powtarzam: upozorowana, bo nie była konieczna, ciotka -
* F. Kopera: "Wind… num… arch. ". 1897, str. 5 i 6.
** Str. 437 i 438.
*** "Chimera", tom VIII., str. 386.
ta bowiem nosiła "nazwisko rnęża siostry] Deotyiny" (Komierowska). Norwid jednak dodaje cały genealogiczny wywód: "Jest mi ona ciotką – pisze – przez jednego z dziadów mych, Sobieskiego, dziadów z matki niej". A w nawiasie dodaje: "Matka moja rodzi się z Sobieskiej, córki miecznika Sobieskiego". Na tej wzmiance jednak nie koniec. W jednym z listów Norwida do Bohdana Zaleskiego, bez daty, lecz pochodzącym niewątpliwie z końca r. 1851* mamy obszerniejsze o tem szczegóły, a zarazem stwierdzenie zapatrywań poety arystokratycznych. Było to w czasie jego pierwszego pobytu w Paryżu, w którym "żywił się jadami, niezrozumieniem, zawiścią marną, bezsilnemi pogróżkami i paskudną małością". Między innemi otrzymał wówczas poeta "szerokie skargi od arcy-liberalno-socyalnej strony", a wśród tych skarg zarzut, że "arystokracya jest tak niezrozumiale pisać". Na zarzut ten odpowiedział poeta "do żywego rozdrażniony", że "gdyby tak płaskim był, to nie szukałby arystokracyi swojej w pisaniu książek, ale poszedłby już drogami przeszłości, w kierunkach przeszłości i zstąpiłby tam, gdzie, -
* Mss.
zaiste, sądzi, iż niemniej od kogokolwiek bądź uroszczeń znalazłby, gdyż dziadowi jego, pułkownikowi Sobieskieinu, po poszukiwaniach szczególnych, policya lubo moskiewska dozwoliła pogrzeb na katafalku tym wystawić, na którym Kapucyni dla Króla Jana Sobieskiego egzekwie wyprawiali…. "
Dołącza do tego Norwid obszerny wywód genealogiczny, wedle którego pradziadem poety był Józef Sobieski, który z ks. Radziwiłłem podróżował do Paryża, a umierając tamże oddał mu w opiekę synów swoich. * Ten Józef Sobieski miał być miecznikiem liwskim, a synów odumarł dziećmi; po jego zaś śmierci zaszły spory o dziedzictwo, o puściznę po nim. "Przysiężono – pisze Cypryan – że żadnego z Sobieskich w kraju niema. Tymczasem powrócili owi synowie Józefa: Jan, Ignacy i Michał. Ten ostatni pod koniec życia stał na czele "Heroldyi Królestwa Polskiego". I tu się dowiadujemy -
* Edward Kotłubaj w swej "Galeryi Nieświezkiej portretów Radziwiłłowskich", w monografii ks. Karola Radziwiłła, wspomina o Józefie Sobieskim, który był komendantem Nieświeża i w czerwcu 1764 r. poddał go skonfederowanemu wojsku litewskiemu, wspieranemu przez oddział rossyjski (str. 479).
nieznanego szczegółu, że Cypryan służył pod nim w tym urzędzie czas jakiś w Warszawie.
Owi zatem Sobiescy, po swym z zagranicy powrocie, rozpoczęli "poszukiwania dla odzyskania fortun", a te poszukiwania, zarówno jak i interwencya księżnej de Nassau, "kóra w kuzynostwie z nimi jest", nadały sprawie taki rozgłos, że król Stanisław August Poniatowski wziął w opiekę najstarszego Michała Sobieskiego i do korpusu kadetów oddał. Kiedy dla króla Jana III. pomnik w Łazienkach stawił – opowiada dalej Norwid – "ubrawszy dziecko w polski strój, prowadził za rękę na to miejsce, jako do tejże rodziny należącego, ostatniego". Dowiadujemy się dalej z tego listu, że gdy "Heroldya legitymować się kazała, a oni wylegitymowali się, postawiono Michała z Komorowskim i Walewskim na czele. A jak umarł, to nastąpił ten szczegół (z katafalkiem) i oficyalne ogłoszenie w "Kuryerze Warszawskim" 1842 r., że to ostatni najstarszy syn z rodu onego króla Jana, czego nieprzyjaciele Ojczyzny niezaprzeczyli".*
Nie naszą rzeczą jest dochodzić, o ile pretensye poety do pochodzenia od króla -
* Patrz także "Autobiografia", str. 6.
Jana były uzasadnione. To pewna, że powtarzał on w najlepszej wierze rzeczy, zasłyszane w dzieciństwie od babki Hilaryi Sobieskiej… u której się wychował, a również jest pewnem, że jak owe "pochlebstwa dam starszych", mieniące go drugim Mickiewiczem lub Słowackim, wyrodziły w duszy młodzieńca nadmierne przekonanie o swej wyższości, tak i te tradycye "królewskiego pochodzenia", tkwiące w nim tak głęboko, że w latach już późniejszych, na obczyźnie, trzymając dziecko do chrztu, obstawał, by mu dano pierwsze imię Jan, na pamiątkę króla*, – wpływały niejednokrotnie na jego stosunki z ludźmi i przyczyniały się do spotęgowania wewnętrznej goryczy.
Widocznie też nie wszyscy uznawali autentyczność tych wywodów genealogicznych, wielu zaś to drażniło, bo w tymże liście do Bohdana Zaleskiego pisze Norwid, że z powodu tych królewskich pretensyj, "którym nieprzyjaciele Ojczyzny nie zaprzeczyli", wszakże "Budzyński na Seweryna Sobieskiego, najniewinniejszego człowieka, co w Belgii jest, bardzo rozgniewany!" I dodaje z ża- -
* List do Maryi Trembickiej, "Chimera", t. TUL, str. 403 i 404.
lem: "Do komedyi Falstafo-Dantejskiej jeden więcej szczegół! i obraz! Bóg z nim!".
Z tych trzech pierwiastków wewnętrznych, jakie Cypryan Norwid wynosił z sobą z kraju w świat szeroki, t… j… wysokiego rozumienia o swej wyższości umysłowej i poczucia swej rodowej wyższości, które przyniosły mu w rezultacie rozczarowanie i gorycz, tylko trzeci: głęboka religijność i wiara, miał mu być dźwignią wśród morza udręczeń, w jakie go pogrążały dwa pierwsze, a zwłaszcza najpierwszy.
To też poeta zwracał się zawsze ku Bogu, jako jedynemu źródła pociechy, a nawet w chwili najcięższej w życiu, w przededniu niemal wyjazdu do Ameryki, stwierdzał, że:
…. ludzie, kiedy mnie mylili,
Było mi zawsze tem rzeźwiej do Boga,
I rozpiórzały się ramiona moje,
Patrzyłem w zawrot gwiazd, w wieczne spokoje.*
–-
* "Chimera", t. VIII., str. 359.III. W BRUKSELI.
Jakaż to była katastrofa?
W jednym z listów do Bohdana Zaleskiego, bez daty, lecz niewątpliwie pochodzącym z jesieni 1851 r.,* w liście niezmiernie ciekawym, o którym później obszerniej mówić będę, donosi Norwid o swej pisemnej dyskusyi z " mistykami szkoły p. Andrzeja Towiańskiego". Odpisał im ostro i stanowczo, i dodaje:
"Jakże chcesz, jestem za to na wygnaniu, żem się podobnież rozmówił z Reprezentantem Państwa Rossyjskiego, "Ministre plenipotentiaire". Za to byłem wieziony i uszedłem".
–-
* Mss.
Widzieliśmy już poprzednio, że Norwid miał trudności pasportowe i że dla ich usunięcia udawał się bezskutecznie do pani Kalergis, a wybierał się nawet z powrotem do kraju, co go ze względu na konieczność przerwania studyów artystycznych, niezmiernie bolało. Musiał więc Norwid sam czynić zabiegi w ambasadzie rossyjskiej w Berlinie, a ulegając rozstrojowi nerwowemu, w jakim był naówczas, tak ostro się postawił wobec upełnomocnionego ministra rossyjskiego, który jakieś wymagania stawiał, że został uwięziony.
W jaki sposób "uszedł" z więzienia tego nie wiemy. W pierwszym liście brukselskim do Maryi Trembickiej z 11 sierpnia 1846 r. pisze, że czuje się jeszcze mocno znużonym, po podróży, którą "śmiesznie odbył". Ta "śmieszna" podróż, to widocznie ucieczka z uwięzienia, które trwało przeszło miesiąc, jak wnosić można ze słów tegoż listu: "Pana Trembickiego nie poznałem, z powodu, iż w Berlinie miesiąc przeszło i właśnie podczas jego bytności tamże, nie wychodziłem wcale – z domu".
W czasie tego uwięzienia nadeszły aż trzy listy od Maryi Trembickiej, które mu oddano, gdy już mógł je odbierać. Ucieczka jednak musiała być bardzo pospieszna, bo tych listów, zawsze z takiem upragnieniem oczekiwanych, nie miał nawet czasu dokładnie przeczytać, a w takiem był snadź pomieszaniu, że adresu swej przyjaciółki zapomniał. Adresuje też do Warszawy, poste restante. Podaje przytem dwa adresy swoje: jeden do Brukseli, na ręce p. Bolwina, fabrykanta koronek, drugi, jak twierdzi, wygodniejszy, do Berlina, na ręce serdecznego przyjaciela swego, Włodzimierza hr. Łubieńskiego – któremu kierunek jego podróży zawsze będzie wiadomy – pour remettre a Mr. Cyprien Camille. Ścigany widocznie przez policyę berlińską, nie chciał, aby nazwisko jego figurowało na kopercie.
W Brukseli nie miał zamiaru bawić długo. "Zapewne jeszcze zatrzymam się w Brukseli – potem dalej się udani". Słowa te znajdujemy w pierwszym krótkim liściku, wysłanym ze stolicy belgijskiej do panny Trembickiej jedynie po to, "ażeby jej nie zostawiać w pośród wieści niemiłych (o aresztowaniu), które mogły dojść o nim". Ale i w tym liście, jakkolwiek krótkim, kreślonym w pośpiechu i pomimo zmęczenia po "śmiesznej podróży" z Berlina, jest wzmianka, i to obszerniejsza niż kiedykolwiek, o pani Kalergis. W którymś z owych trzech listów, otrzymanych od panny Trembickiej po wyjściu z więzienia, znalazł poeta "niezrozumiałe wiadomości". "Pani mi mówisz – pisze – iż Panią M. widziałem. Od czasu, jak to było w przytomności Pani w Berlinie, szczęścia tego ani sobie mogłem wyobrazić. Podobno, że jest ciągle w Baden – bo przeszło dwa miesiące i listownej nie mam wiadomości".
Gorycz, którą łatwo już wyczuć w tym krótkim liściku, musiała coraz bardziej się wzmagać i gromadzić w stęsknionem sercu Norwida, że wreszcie zamilkł na dłużej. Następny list brukselski nosi datę 18 grudnia 1846 r., zatem milczenie trwało przeszło cztery miesiące. Nie pochodziło to wszakże – wyjaśnia poeta – z zapomnienia. On bowiem nie podlega temu prawu, uznanemu za powszechnie i samowładnie panujące. On, który pamięta "wszystkie monumenta i kamienne sztuki arcydzieła", jakżeby mógł zapomnieć "o rzeczach rzadziej spotykanych, o pomnikach szczerości i arcydziełach pięknego charakteru". Nie za mało, lecz nazbyt pamięta!
Drugi ten i ostatni list brukselski adresowany jest już nie do Warszawy, lecz przez Warszawę, Brześć Litewski, Kobryń do Stry – howa, gdzie panna Trembicka dłużej zabawić miała, cały bowiem szereg listów Norwida z r. 1847 i 1848 z Rzymu pisanych, do tej miejscowości jest adresowany. Gdzie podówczas była pani Kalergis?… Na szerokich drogach świata, po których nadaremnie gonił za nią roztęskniony wzrok poety. Piękna pani Marya przebywała snadź wtedy pod włoskiem niebem, w przytoczonym bowiem drugim liście brukselskim Norwida czytamy:
…. "Dobrze jest, że p. M. ma tak jej godną towarzyszkę i kraj tak piękny naokoło i tak godne jej niebo nad nią".
Ale poeta nie podąży tam za nią osobiście i nie wiele ma nadziei oglądania kraju tego "z tem wszystkiem, co mu go uczyniło tyle drogim", a to z dwu powodów: przedewszystkiem lęka się "przeszłości na wielu miejscach tam rzuconej", a powtóre, nie może się oddalić tak "hazardownie od prac swoich doczesnych". Gdyby jednak mógł był wierzyć, że owa "przeszłość tam pozostawiona" może odżyć w teraźniejszości, nie byłby się niewątpliwie wahał rzucić owych "prac doczesnych", bo to już wówczas nie byłoby "hazardem". Niestety, tej wiary już nie miał, więc bieży tam często tylko myślą, "bo myśl adresu nie potrzebuje, ani poczty", – "mniej często i bardzo mniej listami, bo – co z widoczną dodaje goryczą – nie wiem ani miejsca, ani pobytu, ani dosyć mam pewności, czyli godzi się pisać".
Więc już do tego doszło, że Norwid wątpi, czy może się odezwać do ukochanej! "Zdaje się – dodaje – że Pan Bóg chce mnie skarać za nazbyt mocną ufność w siłę uczuć". I nie waha się nazwać tego "niewdzięcznością". "Osoby niewdzięczne – powiada – nigdy nie dowodzą niedostateczności uczuć, ale prawdziwego pojęcia poświęcenia, bo poświęcenie bez wdzięczności obchodzić się powinno i inaczej byłoby niezupełnem". On przeto, pomimo doznanej niewdzięczności, uczuć swych nie zmieni, poświecić się gotów zawsze, sam zaś dla się wymaga tak mato; on tylko kilka razy prosił o "spokój" wewnętrzny, dla osiągnięcia "zewnętrznej harmonii", ale zdaje mu się, że "albo prosić nie umiał, albo go nie pojęto". Że go nie pojęto, najlepszym dowodem, iż "od roku, oprócz grzecznych i pełnych dobroci kilku słówek, nic dobrego nie miał".
To też ten drugi list brukselski przepojony jest beznadziejnym smutkiem. Powiada wprawdzie Norwid, że jest "tak spokojnym, jak mało ktoby sądził", ale w ślad zatem powołuje się na słowa Byrona, że i trucizna, gdy służy za chleb powszedni, przestaje być szkodliwą. Składając pannie Trembickiej życzenia na zbliżający się rok nowy 1847, nie życzy jej szczęścia, bo ma nadto doświadczenia i wie, że to niemożebne i zbyt wiele szacunku dla słów swoich, by mówić rzeczy nie odczute. Ale życzy swej przyjaciółce "wiary w szczęście", bo taka wiara jest potężną, dźwignią wśród przeciwności życiowych.
On jednak tę wiarę już niemal utracił. Jedynie krzepią go słowa panny Trembickiej, z wylaniem dziękuje za jej starania i przyjacielską o nim pamięć, za "wiarę w jego przyszłość".
Lecz i w tej nawet wierze on sam jest już zachwiany. Dawniej był tego przekonania, "wyobraził sobie", że bez współczucia żyć nie może. Szukał tego współczucia w sercu pięknej pani Maryi Kalergis, sądził, że znajdzie w niem "spokój" wewnętrzny, a przez to możność tworzenia rzeczy wielkich.
Niezrozumiany, zbyty "kilku grzecznemi słówkami", szuka teraz ulgi w wielkiej pracy. Wielkiej nie treścią i wartością, lecz – rozmiarami. "Przygotowywam się – pisze – do wykonania wielkiego (co do rozmiarów) obrazu, potrzebuję pracy koniecznie, niezbędnie, ciągle, tylko wielkie zajęcie może mi szczerą przynieść ulgę".
W tych słowach jest rozpacz. Artysta szuka już tylko "ulgi", nie zaś tego natchnienia, które we "współczuciu", t… j… w miłości, w "blasku innej duszy", mając podnietę, tworzy rzeczy prawdziwie wielkie, jest "sprężyną artyzmu". On teraz chce próbować, czy ów obraz, nie treścią, lecz "tylko rozmiarami" wielki, czy praca nad nim, która "nie wiele wymaga zrozumienia i współczucia i sądu", tych rzeczy, "o które trudniej, niż o pędzel i płótno", czy słowem "ogromność przedsięwzięcia" nie jest sama przez się "sprężyną i celem tej sprężyny".
Rezultatu tej próby nie znajdujemy śladu. Zapewne więc nie powiodła się zgoła. Pogrzebał ją "w popiele", podobnie jak "owoce długich starań swoich", przedsiębranych wówczas jeszcze, gdy marzył o zdobyciu "współczucia".
Wkrótce potem Norwid opuścił Bruksele.IV. W RZYMIE.
W początkach roku 1847 Norwid był już w Rzymie, w liście bowiem do Maryi Trembickiej z 17 czerwca, pisze na wstępie, że już od "kilku miesięcy" przebywa w Wiecznem Mieście.* Przez ten czas nie pisał do swej przyjaciółki, nie pisał "do nikogo", co uważa za "niegodziwość" ale spieszy dodać, że to zapomnienie chwilowe nie było bynajmniej "chwilą szczęścia, w którem się nic nie pamięta". Przeciwnie: "obiegł pół ziemi, przeszedł wiele ludzi i chmur wiele przeciwnych" i wreszcie wylądował w Rzymie, lecz już zanadto ma doświadczenia, "żeby spoczynku, ulgi i spokojności szukać''.
–-
*"Chimera", tom VIII., str. 350.
Stan ówczesny swojej duszy określa poeta w sposób rzeczywiście rozpaczliwy, "Bywa – powiada – iż wąż wypija opuszczone w gnieździe jaja ptaków i zostają skorupy bardzo podobne do tych ludzi, którzy zwyciężyli passye swoje, ale z których to skorup orły się już więcej nie narodzą…. "
Czy już wówczas Norwid "pasyę" swoją zwyciężył? "Miał szczęście" widzieć Panią M., ale o niej nie chce pisać, "albo może kiedyś, albo nigdy'. To "albo – albo" dowodzi, że jeszcze nadzieja nie opuściła go zupełnie, ale owo "nigdy" coraz groźniejszą, coraz bliższą mu się zdaje alternatywą. Niedawno w Tivoli był nad kaskadą i coś go ciągnęło ku przepaści, "bo niebezpieczeństwo ma urok wielki". Więc jeszcze "passyi" swej nie zwyciężył, bo człowiek wtedy dopiero ją "zupełnie zwycięża, gdy się "szczęśliwym być czuje". On się tylko "wstrzymał nad przepaścią siebie samego" i czuje, że będzie potrzebował, filozoficznej spokojności", której pragnie, aby tę przepaść przestąpić, nie przesadzić" bo "przyjacielowi greckiej sztuki i poważnych draperyj", przeskoki nie przystoją. Postanawia więc starać się przedewszystkiem o zdobycie tej filozoficznej spokojności, aby módz ową przepaść zwolna i z należytą powagą "przestąpić". Tymczasem jednak niebezpieczeństwo pociąga go ku "przepaściom myślenia". Czuje, że to "co tu (we Włoszech – w Rzymie) doświadczył", może go "daleko" zaprowadzić. W swem długiem, martwem… nieprzerwanem odosobnieniu, przyszedł do smutnych rezultatów. Widzenie się z "Panią M. " przerwało na chwile odosobnienie, lecz spotęgowało jeszcze gorycz. Poeta, przeciw któremu broniono się zapewne "obowiązkiem"* przyszedł do przekonania, że obowiązek jest wprawdzie "rzeczą świętą' ale tylko "rzeczą", bo formą, a obowiązek bez miłości jest tylko "świętym formalizmem".
W kobiecie tak dotychczas ubóstwianej, snadź już dostrzegł poeta brak uczucia, brak miłości, powiada bowiem: "Kto nie kochając nic, rozumie, iż przez to samo kocha Boga, ten musi zarazem utrzymywać, że obojętność jest religią. Pogardzić wszystkiem oprócz Boga, jestto zarazem w pewnym względzie i Jego samego mieć w pogardzie".
–-
*Marya Kalergis w jednym z listów do córki pisze: Jamais.. je ne vous aurais fait le chagrin de divorcer. "Marie Mouehanoff-Kalergis", str. 117.
A doznawszy rozczarowania co do jednej, z pośród wszystkich wybranej, w goryczy swej rozciągnął sąd swój ujemny na wszystkie kobiety, nie wyróżniając w tej chwili nawet najwyżej cenionej, panny Trembickiej. "Proszę mi darować – pisze – że tak o kobietach mówić będę.. Wy jesteście dzisiaj w położeniu, z którego nie wiem, czy już wasza intuityczna mądrość wyprowadzić was zdoła. Wam może trzeba wiadomości. Te… co z dumą otwartą emancypować się dążyły, kilka łez, kilka smutków powróciło na drogę im właściwą, czyli wyemancypowało rzeczywiście. Ale te, które ogłaszają się być niczem, które się jak proch depczą, niech mi szczerze powiedzą, czy dla tego się zdeptały, żeby deptanemi, czy żeby depezacemi w głębi duszy się uczuć?…. "
To wszystko oczywiście pisane pod adresem pani Kalergis, która była chwilę w Rzymie, stała się powodem "doświadczeń" poety "daleko zaprowadzić mogących"; wyjechała później do Neapolu, a w chwili, gdy Norwid pisał list ten, przebywała we Florencyi. Świetna gwiazda rozpoczynała już tryumfalny swój pochód po nieboskłonie Europy, a poeta, doznawszy może niejednego upokorzenia, lekceważony zapewne w tłumie dostojniejszych wielbicieli, rozczarowany i rozżalony, zdobywa się na energiczne potępienie: "… Powiem Pani – pisze w przytoczonym liście do Maryi Trembickiej – powiem w zaufaniu, któremu równego trudno znaleźć – bo może już dotyka niegrzeczności – że dla całej płci waszej, que pour la femme en général, jedno dzisiaj tylko mam uczucie, to jest czulą pogardę. Cóż Pani ze mną za to zrobisz?" I w ślad zatem dodaje: "Mnie się zdaje, iż Pani nie zechcesz bronić płci swej dzisiaj mimo biegłości pióra swego i subtelności w wyrażeniach".
Znając powściągliwość Norwida nawet w zwierzeniach poufnych, ze słów powyższych można brać miarę, jak bolesnem i głębokiem było doznane rozczarowanie, jak ta wspaniała kobieta, przed którą pochylały się w hołdzie najdumniejsze czoła, a która, przyjmując te hołdy, deptała w oczach poety wyidealizowaną przez niego własną istotę, musiała okrutnie zranić jego serce i dumę. Więc nie wiedząc jeszcze na pewno, czy ona dlatego zdeptała się sama, aby być zdeptaną, czy, aby depczącą się uczuć, poeta zdobywa się już dla niej dzisiaj tylko na "czułą pogardę!" Pannie Trembickiej przyznaje już jedynie "biegłość pióra" i "subtelność w wyrażeniach", nie wyróżnia już jej z ogółu kobiet, mówiąc: "wy", i traktując dawną swą "drogą siostrę, przyjaciółkę, kuzynkę", niezwykle zimnem podziękowaniem "za każde dobre słowo", które wychodzi z pod jej biegłego i subtelnego pióra i jeszcze zimniejszem "zapewnieniem przyjaźni".
W jaki sposób piękna pani Kalergis odwzajemniała się Norwidowi za jego ognistą, a tak dziwnie dyskretną miłość, że na podstawie "fragmentowych" wynurzeń, zaledwie jej koleje naszkicować można – przedstawia pani Anna Norwidowi, w liście do ranie pisanym,* treściwie a dobitnie:
"Il (Norwid) l'aimait follement, sincèrement, et il n'etait pas aimé, seulement supporté, accepté parmi la foule d'adorateurs que cette belle et spirituelle femme trainait á sa suite dans tousles coins de l'Europe. Cyprien était alors très jeune et aitnait en poète, c'está-dire de toute son àme, ce qui faisait qu' il ne voyait que de belles et nobles qualites dans son idole, oubliant que souvent de même que le fruit, l'extérieur -
*Mss.
d'une femme est splendide et l'intérieur, hélas, gâté, gangrené.*
Słowa powyższe wyrażają to… co z zamkniętych dyskretnie ust poety nie wyszło nigdy – tłumaczą powody owego potępienia, rzuconego na cały rodzaj niewieści i "czułej" dla niego pogardy.
Trudno się dziwić goryczy poety, który w tej nieszczęśliwej miłości przeczuwał już niewątpliwie klęskę swego życia, niepodobna jednak, wiedząc kim była pani Kalergis, podzielać oburzenia, niepodobna potępiać tej niepospolitej kobiety za to, że może z pewnem lekceważeniem traktowała uczucie młodego poety. Nie chcielibyśmy też, aby czytelnik niniejszego studyum mógł choć na chwilę zostawać pod ujemnem wrażeniem i
–-
* "On ją kochał do szaleństwa, szczerze, a nie był kochany, tylko cierpiany, przyjmowany wśród tłumu wielbicieli, jaki ta piękna i sprytna kobieta pociągała za sobą we wszystkie zakątki Europy. Cypryan był wówczas bardzo młody i kochał jak poeta, t… j… z całej duszy, co sprawiało, że w bożyszczu swem upatrywał tylko piękne i szlachetne przymioty, zapominając, że podobnie, jak się to miewa z owocem, powierzchowność kobiety bywa wspaniała, a wnętrze zepsute, zgangrenowane". (List pani Anny Norwidowej z 18-go czerwca 1908 r.).
na tej podstawie mylne powziąć wyobrażenie o rzeczywistej wartości tej nietylko pięknej, lecz i znakomitej niewiasty, która, jak słusznie pisze Stanisław Koźmian w swych świetnych fejletonach, ogłoszonych w "Czasie", była jedną z ostatnich politycznych kobiet w wielkim świecie. "Ileż to z nią – czytamy tam – łączy się europejskich i polskich wspomnień! A jak uroczych i niezwykłych, podniosłych i dobroczynnych, zajmujących i niepospolitych, politycznych i artystycznych! Ale bo też była ona europejską i polską, uroczą i niezwykłą, piękną i szlachetną, miłosierną i zajmującą: jako dama i jako artystka i jako polityczna kobieta. Czarowała europejskich mężów stanu: to, co było w Polsce najznakomitszego, składało jej hołdy, a warszawscy studenci kochali się w niej".*
Nie było to przeto "bożyszcze", któreby tylko wyobraźnia Norwida przystroiła w piękność i szlachetność. Pani Kalergis zasługiwała niewątpliwie na miłość; fatalność, wynikająca z drażliwego usposobienia i charakteru poety, sprawiła, że miłość ta, nie- -
* "Czas" z 8 stycznia 1907 r. Nr. 6 i 7 "Kobieta polityczna".
podzielona, stała się istotnie dla jego życia i jego talentu nie dźwignią, lecz klęską. Już w epoce, gdy Norwid poznał panią Kalergis, serce jej… a raczej jej artystyczne uczucie, pociągnął za sobą nie on, poeta, lecz mistrz tonów – Liszt, W świecie artystycznym musiano już nawet o tem mówić dość głośno, bo w jednym z paryskich listów Chopina, z tych czasów, czytamy wzmiankę: "Liszt także był u mnie; rozwodził się nad piękną p. Calergi, a po moich kwestyach widzę, że więcej mówili, jak było."* Wkrótce też została ona uczenicą Chopina. "Panią Calergi – pisze on w liście z końca grudnia 1847 r. – uczę; w istocie bardzo pięknie gra i bardzo wielki sukces ma w świecie wielkim paryskim ze wszech miar" **.
W tymże czasie zaprzyjaźnił się Norwid z Bohdanem Zaleskim, przebywającym podówczas w Rzymie, i z całem gronem Polaków, grupującem się wokoło ukraińskiego piewcy. "Żyjemy najściślej z Norwidem" –
–-
* Mieczysław Karłowicz "Pamiątki po Chopinie". Str. 32.
** L. c. Str. 51.
pisze Bohdan z Rzymu d. 8 lipca 1847 r. do Jana Koźmiana.*.
Przyjaźń ta przetrwała długie lata, a we współczującem sercu Bohdana znajdował' zawsze Norwid pokrzepienie i otuchę. Zbliżyli się do siebie w czasie wspólnej wycieczki do Kolizeum, ktora została w pamięci Norwida, poznawszy bowiem Zygmunta Krasińskiego, a gotując się do poznania Adama Mickiewicza, pisze 9 lutego 1848 r. do Bohdana:
"Kiedy po raz drugi cię widziałem, stało się jakoś, iż do Colosseum (pomnisz) szliśmy. Podobnie i z Zygmuntem przypadek nas tamże zaprowadził. Radbym, aby podobnie z Panem Adamem, po tej ziemi, tak do Polski podobnej, krótką odbyć pielgrzymkę".**
Siad tej przyjaźni z Bohdanem przechował się w wierszu Norwida, pisanym także w r. 1847, widocznie pod wpływem ukraińskiego piewcy, a już zapewne po wyjeździe jego z Wiecznego Miasta. Utwór ten jest zarazem dowodem, jaką cześć żywił Nor- -
* "Korespondencya Józefa Bohdana Zaleskiego". Tom II. Str. 75.
** List C. Norwida. Mss.
wid, mieniący się "chłopięciem z dróg krzyżowych", dla tego, którego nazywa "Panem sadu". Wiersz przechowany w puściźnie Bohdana, brzmi: