Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O Cypryanie Norwidzie: Tom 1-2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O Cypryanie Norwidzie: Tom 1-2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 523 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WY­DAW­NIC­TWA I KO­MI­SA

KSIĘ­GAR­NI GU­BRY­N0WI­CZA I SYNA WE LWO­WIE.

Chodź­kie­wicz K. W. Pa­mięt­nik włó­czę­gi. Po­wieść. 2 tomy… 7 –

Dr. Au­to­ni. J. Opo­wia­da­nia hi­sto­rycz­ne. Se­rya VII…. 6 40

Dr. Au­to­ni. J. Nowe opo­wia­da­nia hi­sto­rycz­ne: Pod krzy­żem; Losy kre­so­we­go mia­stecz­ka; War­ta­biet; Ze­msta Ko­za­cza… 6 –

Gu­bry­no­wicz Br. dr. Ka­zi­mierz Bro­dziń­ski…..1 20

Gu­bry­no­wicz Br. dr. Ro­mans w Pol­sce za cza­sów Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta. 4 –

Ja­wor­ski Fr. Lwow­skie zna­ki bi­blio­tecz­ne. Z 29 ry­ci­na­mi… 5 –

Kacz­kow­ski Z. Mój pa­mięt­nik z lat 1833-1843…. 4 80

Koź­mian Aut. Ed. Li­sty od r. 1829 do r. 1854. 4 tomy…. 28 80

Kra­siń­ski Zyg­munt. Li­sty. 3 tomy. I. Li­sty do K. Ga­szyń­skie­go. II. Do A. Soł­ta­na. III. Do J. Sło­wac­kie­go, R. Za­łu­skie­go, J. Ja­ro­szyń­skie­go, Ka­je­ta­na, An­drze­ja i Sta­ni­sła­wa Koź­mia­nów, Każ­dy tom…. 6 40

Kra­siń­ski Zyg­munt. Pi­sma. Wyd… z przed­mo­wą St… hr. Tar­now­skie­go. 4 t…. 14 40

Kre­cho­wiec­ki A. Zmar­no­wa­ni: Ba­ni­ta; Lo­rez­zo; Po­sa­gi… 4 80

Ku­ba­la L. dr. Je­rzy Osso­liń­ski. 2 tomy… 15 –

Lo­nar­to­wicz T. Pi­sma po­śmiert­ne. 4 czę­ści. 2 tomy.. 7 20 Ło­ziń­ski Wł. Nowe opo­wia­da­nia JMC. Pana Wita Na­rwo­ja 6 40

Ma­łec­ki A. dr. Gro­cho­wy wie­niec, czy­li Ma­zu­ry w Kra­kow­skiem… 2 60

Ma­łec­ki A. dr. Ju­liusz Sło­wac­ki, jego ży­cie i dzie­ła. Wy­da­nie trze­cie, po­więk­szo­ne przez Dra B. Gu­bry­no­wi­cza, 3 tomy 13 –

Mic­kie­wicz A. Pi­sma. Pierw­sze wy­da­nie zu­peł­ne i po­praw­ne, 4 tomy… 9 20

Mo­nu­men­ta Po­lo­niae hi­sto­ri­ca. Po­mni­ki dzie­jo­we Pol­ski opra­co­wa­ne przez lwow­skich człon­ków ko­mi­syi hi­sto­rycz­nej Aka­de­mii. Tom III. 24 kor., t. IV. 28 kor.; tom V… 30 –

Ostat­nia wo­je­wo­dzi­na Wi­leń­ska. (Ks. Ra­dzi­wił­ło­wa)… 8 40

Pa­mięt­ni­ki Jana. (Chryz. Pa­ska. Wy­da­ne przez Dra Br. Gu­bry­no­wi­cza… 5 –

Pe­płow­ski-Schnur St. Ob­ra­zy z prze­szło­ści Ga­li­cyi i Kra­ko­wa, 2 tomy… 9 20

Pi­niń­ski Leon. Prze­chadz­ka po mu­ze­ach ma­dryc­kich z 38 il­lu­stra­cy­ami… 5 –

Pi­niń­ski Leon. Za­mek na Wa­we­lu… – 80

Re­czyń­ski I. Moja wo­jacz­ka 1825–1831. Z no­ta­tek, szki­ców i wspo­mnień… 3 –

Ro­jan K. Szczę­ście. Po­wieść. 2 tomy… 5 60

Ro­jan K. Du­sze ar­ty­stycz­ne. Po­wieść… 3 60

Ko­lie M. Z prze­szło­ści. Sta­ro­stwo Bar­skie do r. 1779… 5 20

Ko­lie M. Ate­ny Wo­łyń­skie. Szki­ce z dzie­jów oświa­ty w Pol­sce… 8 40

Ko­lie M. Z mi­nio­nych stu­le­ci. Szki­ce hist…. 7 –

Ro­ma­now­ski M. Pi­sma. 4 tomy… 14 40

Sa­pie­ha X. P. Po­dróż na Wschód Azyi. Z ry­ci­na­mi… 10 –

Sie­raw­skie­go Na­poi. Pa­mięt­nik z cza­sów W. Ks. Kon­stan­te­go… 8 –

Sło­wac­ki Ju­liusz. Dzie­ła. Pierw­sze kry­tycz­ne wy­da­nie zbio­ro­we z 4 por­tre­ta­mi i 40 fac­si­mi­lia­mi pod kie­run­kiem Dra B. Gu­bry­no­wi­cza. 10 to­mów.. 40 –

Adam Kre­cho­wiec­kiNA POD­STA­WIE ŹRÓ­DEŁ RĘ­KO­PI­ŚMIEN­NYCH.

I.

We Lwo­wie

Gu­bry­no­wicz I Syn 1909.

Z dru­kar­ni Wł. Ło­ziń­skie­go, pod za­rzą­dem J. Nie­do­pa­da.

"Syn mi­nie pi­smo, lecz

ty spo­mnisz, wnu­ku!"

C. Nor­wid (z "Va­de­me­cum").

Wy­mow­ne­mu we­zwa­niu Mi­ria­ma (p. Ze­no­na Prze­smyc­kie­go), któ­ry z taką gor­li­wo­ścią pod­jął nie­ła­twe za­da­nie roz­pro­sze­nia mro­ków, ota­cza­ją­cych po­stać i dzia­łal­ność twór­czą Nor­wi­da, pra­gnę uczy­nić za­dość, spo­żyt­ko­wu­jąc ma­te­ry­ały rę­ko­pi­śmien­ne, ja­kie zna­la­zły się w po­sia­da­niu mo­jem, dzię­ki uprzej­mo­ści p. Dy­oni­ze­go Za­le­skie­go i prof… dr. Kal­len­ba­cha. Pierw­szy prze­słał mi od­pi­sy li­stów, ar­ty­ku­li­ków i wier­szy Nor­wi­da, ja­kie prze­cho­wa­ły się w pu­ściź­nie Boh­da­na Za­le­skie­go; dru­gi od­stą­pił mi uprzej­mie do­ku­men­ty, za­czerp­nię­te z ar­chi­wum pa­ry­skie­go, za ła­ska­wem ze­zwo­le­niem ge­ne­ra­ło­wej hr. Za­moy­skiej. Po­nad­to pani Mi­cha­li­na z Dzie­koń­skich Bro­ni­sła­wo­wa Za­le­ska przy­sła­ła mi ła­ska­wie wiersz nie­dru­ko­wa­ny Nor­wi­da i udzie­li­ła kil­ku o nim nie­zna­nych szcze­gó­łów, a pani Anna Lu­dwi­ko­wa Nor­wi­do­wa, bra­to­wa po­ety, w uprzej­mej od­po­wie­dzi na list mój, roz­ja­śni­ła sta­now­czo za­gad­kę na­gie­go wy­jaz­du jego do Ame­ry­ki.

Tym wszyst­kim oso­bom skła­dam go­rą­ce po­dzię­ko­wa­nie, tem go­ręt­sze, im wię­cej świa­tła rzu­ca­ją te rę­ko­pi­śmien­ne do­ku­men­ty i drob­ne na po­zór, a tak cha­rak­te­ry­stycz­ne szcze­gó­ły po­uf­ne, na ży­cie i twór­czą dzia­łal­ność Nor­wi­da. Stu­dy­um ni­niej­sze jest prze­to po­nie­kąd uzu­peł­nie­niem tego, co już zo­sta­ło wy­dru­ko­wa­ne, co ogło­sił Mi­riam w "Chi­me­rze", w szcze­gól­no­ści zaś w jej to­mie VIII. cał­ko­wi­cie pa­mię­ci po­ety po­świę­co­nym, co przy­no­si stu­dy­um "Pro Nor­wid", na­pi­sa­ne przez Jean Paul d'Ader­schah (Jan Kacz­kow­ski), a po­prze­dza­ją­ce nie­miec­kie prze­kła­dy nie­któ­rych utwo­rów Nor­wi­da*, co wresz­cie obok naj­śwież­sze­go wy­daw­nic­twa p. Ro­ma­na Zrę­bo­wi­cza**, po­da­ją uka­zu­ją­ce się co­raz czę- -

* Cy­prian Nor­wid. Eine Au­swahl aus se­inen We­rken, uber­setzt und ein­ge­ki­tet von

J. P. (d'Ader­schah. Ver­lag von J. C. C. Bruns. Min­den i… W.

** Cy­pry­an Nor­wid. "Wy­bór po­ezyj". Ze­brał i ob­ja­śnie­nia­mi za­opa­trzył Ro­man Zrę­bo­wicz. Lwów, 1908.

ściej po roz­ma­itych cza­so­pi­smach frag­men­ty, tak zwa­ne "No­rvi­dia­na".

Oto źró­dła, z ja­kich czer­pa­łem. Źró­dła nie­wąt­pli­wie cen­ne, lecz po­zo­sta­wia­ją­ce, nie­ste­ty, zbyt jesz­cze wie­le szczerb, by na ich pod­sta­wie moż­na było przed­sta­wić ca­ło­kształt ży­cia i dzia­łal­no­ści ar­ty­sty i po­ety. Na wy­peł­nie­nie szczerb tych cze­kać jed­nak dłu­żej nie­po­dob­na. Są­dzę, że le­piej po­dać w ze­sta­wie­niu mniej wię­cej kry­tycz­nem to, co zło­żyć moż­na na pod­sta­wie tych do­ku­men­tów i źró­deł.I. TRZY PIER­WIAST­KI DU­CHO­WE.

Ber­lin – Bruk­se­la – Rzym. Oto eta­py ży­cia Nor­wi­da od r. 1845 do 1849, ży­cia; peł­ne­go jesz­cze złu­dzeń, uczu­cia i wia­ry w sie­bie. Wy­jeż­dża­jąc z War­sza­wy w r, 1843 na stu­dya ar­ty­stycz­ne do Włoch, do Flo­ren­cji, li­czył Nor­wid za­le­d­wie lat 21. Wy­bór tych stu­dy­ów nie bar­dzo, zda­je się, do­ga­dzał ro­dzi­nie. W r. 1858 w li­ście do Ka­ro­la hr. Kra­siń­skie­go wspo­mi­na o tem sam Nor­wid w tych sło­wach: "…. kie­dy do­nie­sio­no ś… p. Dzia­do­wi mo­je­mu, że wsze­dłem do Flo­renc­kiej Aka­de­mii i rzeź­bę ro­bię – Dziad mój zgor­szył się tym wy­bo­rem przed­mio­tu"*

–-

* "Dwa li­sty Nor­wi­da". Ku­ry­er Lwow­ski, z 18 kwiet­nia 1908 r.

W mło­dzień­czej du­szy po­ety i ar­ty­sty wal­czy­ły wów­czas z sobą sprzecz­ne uczu­cia, któ­re z ko­lei bra­ły w niej górę i na któ­rych pod­ło­żu wy­ra­biał się i wy­ro­bił póź­niej­szy jego cha­rak­ter. Psu­ty prze­sad­ne­mi po­chleb­stwa­mi przez damy, zwłasz­cza star­sze, z war­szaw­skie­go świa­ta, i nie­któ­rych swych ró­wie­śni­ków, rósł w wiel­kie za­ro­zu­mie­nie o so­bie. Na za­ro­zu­mie­nie to pa­da­ły lo­dem sło­wa, zbyt nie­kie­dy su­ro­we, kry­ty­ki fa­cho­wej, tem do­tkli­wiej bo­lał roz­głos po­wag uzna­nych. A pod wpły­wem tych dwu tak krań­co­wo sprzecz­nych wra­żeń, po czę­ści może tak­że wsku­tek owej nie­chę­ci ro­dzi­ny do jego ar­ty­stycz­nych aspi­ra­cyj, ro­dzi­ła się w ser­cu mło­dzień­ca go­rycz, któ­ra w póź­niej­szych la­tach, spo­tę­go­wa­na bo­le­sny­mi za­wo­da­mi ży­cio­wy­mi, stę­ża­ła w szy­der­stwo..

Szy­der­cza ta go­rycz dyk­to­wa­ła mu już w r. 1848 w wier­szu p… t. "Rze­czy­wi­stość i ma­rze­nia" sło­wa do,. tej, co się dzi­siaj do­tknąć strun ośmie­la: "

"….Chroń się Mi­strzów wiel­kich, co dziś nucą,

Bo oni klą­twę swej wy­bu­ja­ło­ści

Na two­je mło­de ra­mio­na za­rzu­cą,

I za­miast to­bie dać bło­go­sła­wień­stwo,

Przy­tu­lić sło­wem i ogrzać wy­zna­niem,

Oni ci lau­rów swych da­dzą prze­kleń­stwo.

Strzeż się, ich – ciesz sio le­piej urą­ga­niem I módl się za te szkie­le­ty ogrom­ne…. "

Sło­wa te, za­sto­so­wa­ne wy­raź­nie do Mic­kie­wi­cza i Kra­siń­skie­go, od­zwie­re­ia­dla­ją naj­wier­niej ów­cze­sny stan du­szy Nor­wi­da, któ­ry, jak­kol­wiek uzna­wał siłę ich ge­niu­szu, cho­ciaż łą­czy­ły go z nimi, je­śli nie­zbyt może ści­słe i po­ufa­le, to jed­nak bli­skie, oso­bi­ste sto­sun­ki, nie mógł się wy­zbyć pew­nej za­wi­ści, mó­wiąc o ich sła­wie, nie mógł się po­wstrzy­mać, aby w ich po­stę­po­wa­niu z sobą nie po­dej­rze­wać, bez­wąt­pie­nia nie­słusz­nie, "urą­ga­nia", co było za­pew­ne tyl­ko wyż­szo­ścią… tonu lu­dzi star­szych i po­wszech­nie uzna­nych.

To samo uczu­cie po­dyk­to­wa­ło po­ecie, znacz­nie póź­niej, bo w "Od­po­wie­dzi", da­nej De­oty­mie na jej en­tu­zy­astycz­ny wiersz z r. 1857, roz­pacz­li­wą skar­gę koń­co­wą:

… kto inny ma laur i na­dzie­ję, Ja – je­den za­szczyt, być człe­kiem….

W dal­szym cią­gu prze­ko­na­my się, że owa go­rycz szy­der­cza, wy­ro­sła na uczu­ciu za­po­zna­nia swej war­to­ści, nie opu­ści­ła go już nig­dy, że od­dzia­ły­wa­ła na jego sto­su­nek z Mic­kie­wi­czem i z in­ny­mi, a nie­wąt­pli­wie wpły­nę­ła fa­tal­nie na cały los po­ety i twór­czość jego.

Że tak było rze­czy­wi­ście świad­czy naj­do­bit­niej ustęp z li­stu bra­to­wej po­ety, pani Anny Nor­wi­do­wej (Fran­cu­ski z domu)*, któ­ra tak pi­sze:

"J'ajo­ute­ra­is en­co­re un déta­il sur Cy­prien. Cest une vie­il­le dame, Ia Ma­récha­le Ku­czyń­ska qui me l'a don­né. Elle ava­it con­nu le po­ete tout jeu­ne – dix neuf ans, il me sem­ble, et elle me di­sa­it qu'il éta­it beau, spi­ri­tu­el, ar­ti­ste, ju­squ'au bout des on­gles; mais les vie­il­les da­mes sur­to­ut Pont trop gate. On le nom­ma­it déjà Mic­kie­wicz, Sło­wac­ki, et Ma­da­me Ku­czyń­ska pre­ten­da­it que cet en­cens a be­au­co­up nui a son ave­nir et je suis un peu de son aris. "**

–-

* Mss.

** "Do­dam jesz­cze je­den szcze­gół o Cy­pry­anie. Po­da­ła mi go sę­dzi­wa dama, mar­szał­ko­wa Ku­czyń­ska. Zna­ła ona po­etę bar­dzo mło­dym, w wie­ku po­dob­no lat dzie­więt­na­stu, i mó­wi­ła mi, że był pięk­ny, dow­cip­ny, ar­ty­stą do szpi­ku ko­ści, lecz star­sze zwłasz­cza damy za­nad­to go po­psu­ły. Na­zy­wa­no go już Mic­kie­wi­czem, Sło­wac­kim, i pani Ku­czyń­ska utrzy­my­wa­ła, że to ka­dzi­dło moc­no za­szko­dzi­ło jego przy­szło­ści, a do tego zda­nia i ja się nie­co skła­niam". (Z li­stu pani Anny Nor­wi­do­wej z 18 czerw­ca 1908 r.).

I jesz­cze jed­no nie­podej­rza­ne świa­dec­two – Teo­fi­la Le­nar­to­wi­cza; nie­podej­rza­ne dla­te­go, że sam Nor­wid stwier­dza w jed­nym z li­stów do Ma­ryi Trem­bic­kiej, *** że żyj z nim za­wsze w "bra­ter­skiej przy­jaź­ni". Otóż Le­nar­to­wicz, pi­sząc w li­ście do Ada­ma Płu­ga o swo­im pierw­szym po­by­cie w Pa­ry­żu i po­zna­niu się z Boh­da­nem Za­le­skirn w Fon­ta­ine­ble­au, tak się wy­ra­ża: "Cy­pry­an Nor­wid, któ­ry mi słu­żył za kor­na­ka w Pa­ry­żu – raz sza­le­nie pysz­ny, raz do­bry jak anioł i pe­łen ser­ca…. "**

Chcąc prze­to przed­sta­wić so­bie w ca­łej peł­ni uspo­so­bie­nie po­ety, z ja­kiem pusz­czał się w świat sze­ro­ki, chcąc na­le­ży­cie zdać so­bie spra­wę z dal­szych ko­lei jego ży­cia i twór­czo­ści, po­trze­ba ko­niecz­nie mieć na uwa­dze ten za­sad­ni­czy pier­wia­stek du­cho­wy: sil­ne po­czu­cie swej wy­so­kiej war­to­ści i nie­ra­niej sil­ny żal, że ta war­tość nie jest na­le­ży­cie uzna­na, że jest ści­ga­na "klą­twą wy­bu­ja­ło­ści" Mi­strzów wiel­kich,.. prze­kleń­stwem ich lau­rów". I stąd to ten czło­wiek z na­tu­ry "do­bry jak anioł i pe­łen ser­ca" by­wał cza­sa­mi sza­le­nie pysz­nym".

–-

* "Chi­me­ra", tom VIII., str. 388.

** "Kło­sy" r. 1886, "Wspo­mnie­nie o Boh­da­nie Za­le­skim". Nr. 1091. str. 332.

Wni­ka­jąc jesz­cze głę­biej w tę mło­dzień­czą, peł­ną za­pa­lił i na­tchnie­nia du­sze, do­strze­ga­my w niej nad­to inne cha­rak­te­ry­stycz­ne uczu­cia, bar­dzo szcze­re, któ­re rów­nież nie­ma­ły wpływ wy­war­ły na losy i ży­cie Nor­wi­da.

To przedew­szyst­kiem głę­bo­ka wia­ra, szcze­ra re­li­gij­ność i go­rą­ce przy­wią­za­nie do ka­to­lic­kie­go Ko­ścio­ła. Uczu­cia te, jak w na­stęp­stwie zo­ba­czy­my, nie po­zwo­li­ły mu ani na chwi­le dać się wcią­gnąć w obłęd To­wia­ni­zmu lub spi­ry­ty­zmu*; one spra­wi­ły, że zdo­łał sio oprzeć wpły­wo­wi Mic­kie­wi­cza i nie po­szedł za gło­sem jego rzym­skie­go "ma­ni­fe­stu", one to wresz­cie uzbro­iły jego rękę -

* Patrz przy­pi­sek umiesz­czo­ny przy wier­szu "Rze­czy­wi­stość i ma­rze­nia". "Chi­me­ra", tom VIII., str. 358. Na ja­kiej pod­sta­wie prof. Al. Brück­ner w to­mie II. swo­ich "Dzie­jów li­te­ra­tu­ry pol­skiej w za­ry­sie" (str. 343, wy­da­nie dru­gie) pi­sze o C. Nor­wi­dzie: "To­wiań­czyk, jak Sło­wac­ki…. " do­my­śleć się trud­no. To­wiań­czy­kiem był brat Cy­pry­ana, Lu­dwik, o czem jest wzmian­ka w "Hi­sto­ryi Zgro­ma­dze­nia Zmar­twych­wsta­nia Pań­skie­go" ks. Paw­ła Smo­li­kow­skie­go, tom IV., str. 189. Vide tak­że wier­sze Sło­wac­kie­go do Lu­dwi­ka Nor­wi­da "w bra­ter­stwie idei świę­tej". Ma­łec­ki: "Pi­sma po­śmiert­ne" tom I., str. 72 – 73.

w obro­nie wła­dzy do­cze­snej Pa­pie­ża i od­bi­ły się tak w jego po­ezy­ach, jak i w do­zgon­nem uwiel­bie­niu dla oso­by Piu­sa IX.

Mniej do­nio­słem w na­stęp­stwach, lecz tak­że cha­rak­te­ry­stycz­nem było głę­bo­kie prze­ko­na­nie Nor­wi­da o swem wy­so­kiem po­cho­dze­niu ro­do­wem. Od­bi­ło się to w fan­ta­stycz­nym wy­wo­dzie ge­ne­zy rodu Nor­wi­dów, za­miesz­czo­nym w "Au­to­bio­gra­fii"*, prze­ja­wia się w li­stach po­ety, w któ­rych on czę­sto kła­dzie na­cisk na swe po­cho­dze­nie po ką­dzie­li od kró­la Jana III.

We­dle au­ten­tycz­nej me­try­ki, ogło­szo­nej w to­mie VIII. "Chi­me­ry"** uro­dził się Cy­pry­an Nor­wid, d. 24 wrze­śnia 1821 r., jako syn Jana Nor­wi­da, dzie­dzi­ca ma­jęt­no­ści La­sko­wo Głu­chy, i Lu­dwi­ki ze Zdzie­bor­skich. Mat­ka jego uro­dzo­na była z So­bie­skiej, jak o tem wspo­mi­na sam po­eta w li­ście do Ma­ryi Trem­bic­kiej z 8-go kwiet­nia 1856 r. *** Wzmian­ka w tym wy­pad­ku upo­zo­ro­wa­na była proś­bą, by p. Trem­bic­ka od­wie­dzi­ła ciot­kę jego, miesz­ka­ją­cą w War­sza­wie; po­wta­rzam: upo­zo­ro­wa­na, bo nie była ko­niecz­na, ciot­ka -

* F. Ko­pe­ra: "Wind… num… arch. ". 1897, str. 5 i 6.

** Str. 437 i 438.

*** "Chi­me­ra", tom VIII., str. 386.

ta bo­wiem no­si­ła "na­zwi­sko rnę­ża sio­stry] De­oty­iny" (Ko­mie­row­ska). Nor­wid jed­nak do­da­je cały ge­ne­alo­gicz­ny wy­wód: "Jest mi ona ciot­ką – pi­sze – przez jed­ne­go z dzia­dów mych, So­bie­skie­go, dzia­dów z mat­ki niej". A w na­wia­sie do­da­je: "Mat­ka moja ro­dzi się z So­bie­skiej, cór­ki miecz­ni­ka So­bie­skie­go". Na tej wzmian­ce jed­nak nie ko­niec. W jed­nym z li­stów Nor­wi­da do Boh­da­na Za­le­skie­go, bez daty, lecz po­cho­dzą­cym nie­wąt­pli­wie z koń­ca r. 1851* mamy ob­szer­niej­sze o tem szcze­gó­ły, a za­ra­zem stwier­dze­nie za­pa­try­wań po­ety ary­sto­kra­tycz­nych. Było to w cza­sie jego pierw­sze­go po­by­tu w Pa­ry­żu, w któ­rym "ży­wił się ja­da­mi, nie­zro­zu­mie­niem, za­wi­ścią mar­ną, bez­sil­ne­mi po­gróż­ka­mi i pa­skud­ną ma­ło­ścią". Mię­dzy in­ne­mi otrzy­mał wów­czas po­eta "sze­ro­kie skar­gi od arcy-li­be­ral­no-so­cy­al­nej stro­ny", a wśród tych skarg za­rzut, że "ary­sto­kra­cya jest tak nie­zro­zu­mia­le pi­sać". Na za­rzut ten od­po­wie­dział po­eta "do ży­we­go roz­draż­nio­ny", że "gdy­by tak pła­skim był, to nie szu­kał­by ary­sto­kra­cyi swo­jej w pi­sa­niu ksią­żek, ale po­szedł­by już dro­ga­mi prze­szło­ści, w kie­run­kach prze­szło­ści i zstą­pił­by tam, gdzie, -

* Mss.

za­iste, są­dzi, iż nie­mniej od ko­go­kol­wiek bądź urosz­czeń zna­la­zł­by, gdyż dzia­do­wi jego, puł­kow­ni­ko­wi So­bie­skie­inu, po po­szu­ki­wa­niach szcze­gól­nych, po­li­cya lubo mo­skiew­ska do­zwo­li­ła po­grzeb na ka­ta­fal­ku tym wy­sta­wić, na któ­rym Ka­pu­cy­ni dla Kró­la Jana So­bie­skie­go eg­ze­kwie wy­pra­wia­li…. "

Do­łą­cza do tego Nor­wid ob­szer­ny wy­wód ge­ne­alo­gicz­ny, we­dle któ­re­go pra­dzia­dem po­ety był Jó­zef So­bie­ski, któ­ry z ks. Ra­dzi­wił­łem po­dró­żo­wał do Pa­ry­ża, a umie­ra­jąc tam­że od­dał mu w opie­kę sy­nów swo­ich. * Ten Jó­zef So­bie­ski miał być miecz­ni­kiem liw­skim, a sy­nów od­umarł dzieć­mi; po jego zaś śmier­ci za­szły spo­ry o dzie­dzic­two, o pu­ści­znę po nim. "Przy­się­żo­no – pi­sze Cy­pry­an – że żad­ne­go z So­bie­skich w kra­ju nie­ma. Tym­cza­sem po­wró­ci­li owi sy­no­wie Jó­ze­fa: Jan, Igna­cy i Mi­chał. Ten ostat­ni pod ko­niec ży­cia stał na cze­le "He­rol­dyi Kró­le­stwa Pol­skie­go". I tu się do­wia­du­je­my -

* Edward Ko­tłu­baj w swej "Ga­le­ryi Nie­świez­kiej por­tre­tów Ra­dzi­wił­łow­skich", w mo­no­gra­fii ks. Ka­ro­la Ra­dzi­wił­ła, wspo­mi­na o Jó­ze­fie So­bie­skim, któ­ry był ko­men­dan­tem Nie­świe­ża i w czerw­cu 1764 r. pod­dał go skon­fe­de­ro­wa­ne­mu woj­sku li­tew­skie­mu, wspie­ra­ne­mu przez od­dział ros­syj­ski (str. 479).

nie­zna­ne­go szcze­gó­łu, że Cy­pry­an słu­żył pod nim w tym urzę­dzie czas ja­kiś w War­sza­wie.

Owi za­tem So­bie­scy, po swym z za­gra­ni­cy po­wro­cie, roz­po­czę­li "po­szu­ki­wa­nia dla od­zy­ska­nia for­tun", a te po­szu­ki­wa­nia, za­rów­no jak i in­ter­wen­cya księż­nej de Na­ssau, "kóra w ku­zy­no­stwie z nimi jest", nada­ły spra­wie taki roz­głos, że król Sta­ni­sław Au­gust Po­nia­tow­ski wziął w opie­kę naj­star­sze­go Mi­cha­ła So­bie­skie­go i do kor­pu­su ka­de­tów od­dał. Kie­dy dla kró­la Jana III. po­mnik w Ła­zien­kach sta­wił – opo­wia­da da­lej Nor­wid – "ubraw­szy dziec­ko w pol­ski strój, pro­wa­dził za rękę na to miej­sce, jako do tej­że ro­dzi­ny na­le­żą­ce­go, ostat­nie­go". Do­wia­du­je­my się da­lej z tego li­stu, że gdy "He­rol­dya le­gi­ty­mo­wać się ka­za­ła, a oni wy­le­gi­ty­mo­wa­li się, po­sta­wio­no Mi­cha­ła z Ko­mo­row­skim i Wa­lew­skim na cze­le. A jak umarł, to na­stą­pił ten szcze­gół (z ka­ta­fal­kiem) i ofi­cy­al­ne ogło­sze­nie w "Ku­ry­erze War­szaw­skim" 1842 r., że to ostat­ni naj­star­szy syn z rodu one­go kró­la Jana, cze­go nie­przy­ja­cie­le Oj­czy­zny nie­za­prze­czy­li".*

Nie na­szą rze­czą jest do­cho­dzić, o ile pre­ten­sye po­ety do po­cho­dze­nia od kró­la -

* Patrz tak­że "Au­to­bio­gra­fia", str. 6.

Jana były uza­sad­nio­ne. To pew­na, że po­wta­rzał on w naj­lep­szej wie­rze rze­czy, za­sły­sza­ne w dzie­ciń­stwie od bab­ki Hi­la­ryi So­bie­skiej… u któ­rej się wy­cho­wał, a rów­nież jest pew­nem, że jak owe "po­chleb­stwa dam star­szych", mie­nią­ce go dru­gim Mic­kie­wi­czem lub Sło­wac­kim, wy­ro­dzi­ły w du­szy mło­dzień­ca nad­mier­ne prze­ko­na­nie o swej wyż­szo­ści, tak i te tra­dy­cye "kró­lew­skie­go po­cho­dze­nia", tkwią­ce w nim tak głę­bo­ko, że w la­tach już póź­niej­szych, na ob­czyź­nie, trzy­ma­jąc dziec­ko do chrztu, ob­sta­wał, by mu dano pierw­sze imię Jan, na pa­miąt­kę kró­la*, – wpły­wa­ły nie­jed­no­krot­nie na jego sto­sun­ki z ludź­mi i przy­czy­nia­ły się do spo­tę­go­wa­nia we­wnętrz­nej go­ry­czy.

Wi­docz­nie też nie wszy­scy uzna­wa­li au­ten­tycz­ność tych wy­wo­dów ge­ne­alo­gicz­nych, wie­lu zaś to draż­ni­ło, bo w tym­że li­ście do Boh­da­na Za­le­skie­go pi­sze Nor­wid, że z po­wo­du tych kró­lew­skich pre­ten­syj, "któ­rym nie­przy­ja­cie­le Oj­czy­zny nie za­prze­czy­li", wszak­że "Bu­dzyń­ski na Se­we­ry­na So­bie­skie­go, naj­nie­win­niej­sze­go czło­wie­ka, co w Bel­gii jest, bar­dzo roz­gnie­wa­ny!" I do­da­je z ża- -

* List do Ma­ryi Trem­bic­kiej, "Chi­me­ra", t. TUL, str. 403 i 404.

lem: "Do ko­me­dyi Fal­sta­fo-Dan­tej­skiej je­den wię­cej szcze­gół! i ob­raz! Bóg z nim!".

Z tych trzech pier­wiast­ków we­wnętrz­nych, ja­kie Cy­pry­an Nor­wid wy­no­sił z sobą z kra­ju w świat sze­ro­ki, t… j… wy­so­kie­go ro­zu­mie­nia o swej wyż­szo­ści umy­sło­wej i po­czu­cia swej ro­do­wej wyż­szo­ści, któ­re przy­nio­sły mu w re­zul­ta­cie roz­cza­ro­wa­nie i go­rycz, tyl­ko trze­ci: głę­bo­ka re­li­gij­ność i wia­ra, miał mu być dźwi­gnią wśród mo­rza udrę­czeń, w ja­kie go po­grą­ża­ły dwa pierw­sze, a zwłasz­cza naj­pierw­szy.

To też po­eta zwra­cał się za­wsze ku Bogu, jako je­dy­ne­mu źró­dła po­cie­chy, a na­wet w chwi­li naj­cięż­szej w ży­ciu, w przeded­niu nie­mal wy­jaz­du do Ame­ry­ki, stwier­dzał, że:

…. lu­dzie, kie­dy mnie my­li­li,

Było mi za­wsze tem rzeź­wiej do Boga,

I roz­pió­rza­ły się ra­mio­na moje,

Pa­trzy­łem w za­wrot gwiazd, w wiecz­ne spo­ko­je.*

–-

* "Chi­me­ra", t. VIII., str. 359.III. W BRUK­SE­LI.

Ja­każ to była ka­ta­stro­fa?

W jed­nym z li­stów do Boh­da­na Za­le­skie­go, bez daty, lecz nie­wąt­pli­wie po­cho­dzą­cym z je­sie­ni 1851 r.,* w li­ście nie­zmier­nie cie­ka­wym, o któ­rym póź­niej ob­szer­niej mó­wić będę, do­no­si Nor­wid o swej pi­sem­nej dys­ku­syi z " mi­sty­ka­mi szko­ły p. An­drze­ja To­wiań­skie­go". Od­pi­sał im ostro i sta­now­czo, i do­da­je:

"Jak­że chcesz, je­stem za to na wy­gna­niu, żem się po­dob­nież roz­mó­wił z Re­pre­zen­tan­tem Pań­stwa Ros­syj­skie­go, "Mi­ni­stre ple­ni­po­ten­tia­ire". Za to by­łem wie­zio­ny i usze­dłem".

–-

* Mss.

Wi­dzie­li­śmy już po­przed­nio, że Nor­wid miał trud­no­ści pa­spor­to­we i że dla ich usu­nię­cia uda­wał się bez­sku­tecz­nie do pani Ka­ler­gis, a wy­bie­rał się na­wet z po­wro­tem do kra­ju, co go ze wzglę­du na ko­niecz­ność prze­rwa­nia stu­dy­ów ar­ty­stycz­nych, nie­zmier­nie bo­la­ło. Mu­siał więc Nor­wid sam czy­nić za­bie­gi w am­ba­sa­dzie ros­syj­skiej w Ber­li­nie, a ule­ga­jąc roz­stro­jo­wi ner­wo­we­mu, w ja­kim był na­ów­czas, tak ostro się po­sta­wił wo­bec upeł­no­moc­nio­ne­go mi­ni­stra ros­syj­skie­go, któ­ry ja­kieś wy­ma­ga­nia sta­wiał, że zo­stał uwię­zio­ny.

W jaki spo­sób "uszedł" z wię­zie­nia tego nie wie­my. W pierw­szym li­ście bruk­sel­skim do Ma­ryi Trem­bic­kiej z 11 sierp­nia 1846 r. pi­sze, że czu­je się jesz­cze moc­no znu­żo­nym, po po­dró­ży, któ­rą "śmiesz­nie od­był". Ta "śmiesz­na" po­dróż, to wi­docz­nie uciecz­ka z uwię­zie­nia, któ­re trwa­ło prze­szło mie­siąc, jak wno­sić moż­na ze słów te­goż li­stu: "Pana Trem­bic­kie­go nie po­zna­łem, z po­wo­du, iż w Ber­li­nie mie­siąc prze­szło i wła­śnie pod­czas jego byt­no­ści tam­że, nie wy­cho­dzi­łem wca­le – z domu".

W cza­sie tego uwię­zie­nia na­de­szły aż trzy li­sty od Ma­ryi Trem­bic­kiej, któ­re mu od­da­no, gdy już mógł je od­bie­rać. Uciecz­ka jed­nak mu­sia­ła być bar­dzo po­spiesz­na, bo tych li­stów, za­wsze z ta­kiem upra­gnie­niem ocze­ki­wa­nych, nie miał na­wet cza­su do­kład­nie prze­czy­tać, a w ta­kiem był snadź po­mie­sza­niu, że ad­re­su swej przy­ja­ciół­ki za­po­mniał. Ad­re­su­je też do War­sza­wy, po­ste re­stan­te. Po­da­je przy­tem dwa ad­re­sy swo­je: je­den do Bruk­se­li, na ręce p. Bol­wi­na, fa­bry­kan­ta ko­ro­nek, dru­gi, jak twier­dzi, wy­god­niej­szy, do Ber­li­na, na ręce ser­decz­ne­go przy­ja­cie­la swe­go, Wło­dzi­mie­rza hr. Łu­bień­skie­go – któ­re­mu kie­ru­nek jego po­dró­ży za­wsze bę­dzie wia­do­my – pour re­met­tre a Mr. Cy­prien Ca­mil­le. Ści­ga­ny wi­docz­nie przez po­li­cyę ber­liń­ską, nie chciał, aby na­zwi­sko jego fi­gu­ro­wa­ło na ko­per­cie.

W Bruk­se­li nie miał za­mia­ru ba­wić dłu­go. "Za­pew­ne jesz­cze za­trzy­mam się w Bruk­se­li – po­tem da­lej się uda­ni". Sło­wa te znaj­du­je­my w pierw­szym krót­kim li­ści­ku, wy­sła­nym ze sto­li­cy bel­gij­skiej do pan­ny Trem­bic­kiej je­dy­nie po to, "aże­by jej nie zo­sta­wiać w po­śród wie­ści nie­mi­łych (o aresz­to­wa­niu), któ­re mo­gły dojść o nim". Ale i w tym li­ście, jak­kol­wiek krót­kim, kre­ślo­nym w po­śpie­chu i po­mi­mo zmę­cze­nia po "śmiesz­nej po­dró­ży" z Ber­li­na, jest wzmian­ka, i to ob­szer­niej­sza niż kie­dy­kol­wiek, o pani Ka­ler­gis. W któ­rymś z owych trzech li­stów, otrzy­ma­nych od pan­ny Trem­bic­kiej po wyj­ściu z wię­zie­nia, zna­lazł po­eta "nie­zro­zu­mia­łe wia­do­mo­ści". "Pani mi mó­wisz – pi­sze – iż Pa­nią M. wi­dzia­łem. Od cza­su, jak to było w przy­tom­no­ści Pani w Ber­li­nie, szczę­ścia tego ani so­bie mo­głem wy­obra­zić. Po­dob­no, że jest cią­gle w Ba­den – bo prze­szło dwa mie­sią­ce i li­stow­nej nie mam wia­do­mo­ści".

Go­rycz, któ­rą ła­two już wy­czuć w tym krót­kim li­ści­ku, mu­sia­ła co­raz bar­dziej się wzma­gać i gro­ma­dzić w stę­sk­nio­nem ser­cu Nor­wi­da, że wresz­cie za­milkł na dłu­żej. Na­stęp­ny list bruk­sel­ski nosi datę 18 grud­nia 1846 r., za­tem mil­cze­nie trwa­ło prze­szło czte­ry mie­sią­ce. Nie po­cho­dzi­ło to wszak­że – wy­ja­śnia po­eta – z za­po­mnie­nia. On bo­wiem nie pod­le­ga temu pra­wu, uzna­ne­mu za po­wszech­nie i sa­mo­wład­nie pa­nu­ją­ce. On, któ­ry pa­mię­ta "wszyst­kie mo­nu­men­ta i ka­mien­ne sztu­ki ar­cy­dzie­ła", jak­że­by mógł za­po­mnieć "o rze­czach rza­dziej spo­ty­ka­nych, o po­mni­kach szcze­ro­ści i ar­cy­dzie­łach pięk­ne­go cha­rak­te­ru". Nie za mało, lecz na­zbyt pa­mię­ta!

Dru­gi ten i ostat­ni list bruk­sel­ski ad­re­so­wa­ny jest już nie do War­sza­wy, lecz przez War­sza­wę, Brześć Li­tew­ski, Ko­bryń do Stry – howa, gdzie pan­na Trem­bic­ka dłu­żej za­ba­wić mia­ła, cały bo­wiem sze­reg li­stów Nor­wi­da z r. 1847 i 1848 z Rzy­mu pi­sa­nych, do tej miej­sco­wo­ści jest ad­re­so­wa­ny. Gdzie pod­ów­czas była pani Ka­ler­gis?… Na sze­ro­kich dro­gach świa­ta, po któ­rych nada­rem­nie go­nił za nią roz­tę­sk­nio­ny wzrok po­ety. Pięk­na pani Ma­rya prze­by­wa­ła snadź wte­dy pod wło­skiem nie­bem, w przy­to­czo­nym bo­wiem dru­gim li­ście bruk­sel­skim Nor­wi­da czy­ta­my:

…. "Do­brze jest, że p. M. ma tak jej god­ną to­wa­rzysz­kę i kraj tak pięk­ny na­oko­ło i tak god­ne jej nie­bo nad nią".

Ale po­eta nie po­dą­ży tam za nią oso­bi­ście i nie wie­le ma na­dziei oglą­da­nia kra­ju tego "z tem wszyst­kiem, co mu go uczy­ni­ło tyle dro­gim", a to z dwu po­wo­dów: przedew­szyst­kiem lęka się "prze­szło­ści na wie­lu miej­scach tam rzu­co­nej", a po­wtó­re, nie może się od­da­lić tak "ha­zar­dow­nie od prac swo­ich do­cze­snych". Gdy­by jed­nak mógł był wie­rzyć, że owa "prze­szłość tam po­zo­sta­wio­na" może od­żyć w te­raź­niej­szo­ści, nie był­by się nie­wąt­pli­wie wa­hał rzu­cić owych "prac do­cze­snych", bo to już wów­czas nie by­ło­by "ha­zar­dem". Nie­ste­ty, tej wia­ry już nie miał, więc bie­ży tam czę­sto tyl­ko my­ślą, "bo myśl ad­re­su nie po­trze­bu­je, ani pocz­ty", – "mniej czę­sto i bar­dzo mniej li­sta­mi, bo – co z wi­docz­ną do­da­je go­ry­czą – nie wiem ani miej­sca, ani po­by­tu, ani do­syć mam pew­no­ści, czy­li go­dzi się pi­sać".

Więc już do tego do­szło, że Nor­wid wąt­pi, czy może się ode­zwać do uko­cha­nej! "Zda­je się – do­da­je – że Pan Bóg chce mnie ska­rać za na­zbyt moc­ną uf­ność w siłę uczuć". I nie waha się na­zwać tego "nie­wdzięcz­no­ścią". "Oso­by nie­wdzięcz­ne – po­wia­da – nig­dy nie do­wo­dzą nie­do­sta­tecz­no­ści uczuć, ale praw­dzi­we­go po­ję­cia po­świę­ce­nia, bo po­świę­ce­nie bez wdzięcz­no­ści ob­cho­dzić się po­win­no i in­a­czej by­ło­by nie­zu­peł­nem". On prze­to, po­mi­mo do­zna­nej nie­wdzięcz­no­ści, uczuć swych nie zmie­ni, po­świe­cić się go­tów za­wsze, sam zaś dla się wy­ma­ga tak mato; on tyl­ko kil­ka razy pro­sił o "spo­kój" we­wnętrz­ny, dla osią­gnię­cia "ze­wnętrz­nej har­mo­nii", ale zda­je mu się, że "albo pro­sić nie umiał, albo go nie po­ję­to". Że go nie po­ję­to, naj­lep­szym do­wo­dem, iż "od roku, oprócz grzecz­nych i peł­nych do­bro­ci kil­ku słó­wek, nic do­bre­go nie miał".

To też ten dru­gi list bruk­sel­ski prze­po­jo­ny jest bez­na­dziej­nym smut­kiem. Po­wia­da wpraw­dzie Nor­wid, że jest "tak spo­koj­nym, jak mało kto­by są­dził", ale w ślad za­tem po­wo­łu­je się na sło­wa By­ro­na, że i tru­ci­zna, gdy słu­ży za chleb po­wsze­dni, prze­sta­je być szko­dli­wą. Skła­da­jąc pan­nie Trem­bic­kiej ży­cze­nia na zbli­ża­ją­cy się rok nowy 1847, nie ży­czy jej szczę­ścia, bo ma nad­to do­świad­cze­nia i wie, że to nie­mo­żeb­ne i zbyt wie­le sza­cun­ku dla słów swo­ich, by mó­wić rze­czy nie od­czu­te. Ale ży­czy swej przy­ja­ciół­ce "wia­ry w szczę­ście", bo taka wia­ra jest po­tęż­ną, dźwi­gnią wśród prze­ciw­no­ści ży­cio­wych.

On jed­nak tę wia­rę już nie­mal utra­cił. Je­dy­nie krze­pią go sło­wa pan­ny Trem­bic­kiej, z wy­la­niem dzię­ku­je za jej sta­ra­nia i przy­ja­ciel­ską o nim pa­mięć, za "wia­rę w jego przy­szłość".

Lecz i w tej na­wet wie­rze on sam jest już za­chwia­ny. Daw­niej był tego prze­ko­na­nia, "wy­obra­ził so­bie", że bez współ­czu­cia żyć nie może. Szu­kał tego współ­czu­cia w ser­cu pięk­nej pani Ma­ryi Ka­ler­gis, są­dził, że znaj­dzie w niem "spo­kój" we­wnętrz­ny, a przez to moż­ność two­rze­nia rze­czy wiel­kich.

Nie­zro­zu­mia­ny, zby­ty "kil­ku grzecz­ne­mi słów­ka­mi", szu­ka te­raz ulgi w wiel­kiej pra­cy. Wiel­kiej nie tre­ścią i war­to­ścią, lecz – roz­mia­ra­mi. "Przy­go­to­wy­wam się – pi­sze – do wy­ko­na­nia wiel­kie­go (co do roz­mia­rów) ob­ra­zu, po­trze­bu­ję pra­cy ko­niecz­nie, nie­zbęd­nie, cią­gle, tyl­ko wiel­kie za­ję­cie może mi szcze­rą przy­nieść ulgę".

W tych sło­wach jest roz­pacz. Ar­ty­sta szu­ka już tyl­ko "ulgi", nie zaś tego na­tchnie­nia, któ­re we "współ­czu­ciu", t… j… w mi­ło­ści, w "bla­sku in­nej du­szy", ma­jąc pod­nie­tę, two­rzy rze­czy praw­dzi­wie wiel­kie, jest "sprę­ży­ną ar­ty­zmu". On te­raz chce pró­bo­wać, czy ów ob­raz, nie tre­ścią, lecz "tyl­ko roz­mia­ra­mi" wiel­ki, czy pra­ca nad nim, któ­ra "nie wie­le wy­ma­ga zro­zu­mie­nia i współ­czu­cia i sądu", tych rze­czy, "o któ­re trud­niej, niż o pę­dzel i płót­no", czy sło­wem "ogrom­ność przed­się­wzię­cia" nie jest sama przez się "sprę­ży­ną i ce­lem tej sprę­ży­ny".

Re­zul­ta­tu tej pró­by nie znaj­du­je­my śla­du. Za­pew­ne więc nie po­wio­dła się zgo­ła. Po­grze­bał ją "w po­pie­le", po­dob­nie jak "owo­ce dłu­gich sta­rań swo­ich", przed­się­bra­nych wów­czas jesz­cze, gdy ma­rzył o zdo­by­ciu "współ­czu­cia".

Wkrót­ce po­tem Nor­wid opu­ścił Bruk­se­le.IV. W RZY­MIE.

W po­cząt­kach roku 1847 Nor­wid był już w Rzy­mie, w li­ście bo­wiem do Ma­ryi Trem­bic­kiej z 17 czerw­ca, pi­sze na wstę­pie, że już od "kil­ku mie­się­cy" prze­by­wa w Wiecz­nem Mie­ście.* Przez ten czas nie pi­sał do swej przy­ja­ciół­ki, nie pi­sał "do ni­ko­go", co uwa­ża za "nie­go­dzi­wość" ale spie­szy do­dać, że to za­po­mnie­nie chwi­lo­we nie było by­najm­niej "chwi­lą szczę­ścia, w któ­rem się nic nie pa­mię­ta". Prze­ciw­nie: "obiegł pół zie­mi, prze­szedł wie­le lu­dzi i chmur wie­le prze­ciw­nych" i wresz­cie wy­lą­do­wał w Rzy­mie, lecz już za­nad­to ma do­świad­cze­nia, "żeby spo­czyn­ku, ulgi i spo­koj­no­ści szu­kać''.

–-

*"Chi­me­ra", tom VIII., str. 350.

Stan ów­cze­sny swo­jej du­szy okre­śla po­eta w spo­sób rze­czy­wi­ście roz­pacz­li­wy, "Bywa – po­wia­da – iż wąż wy­pi­ja opusz­czo­ne w gnieź­dzie jaja pta­ków i zo­sta­ją sko­ru­py bar­dzo po­dob­ne do tych lu­dzi, któ­rzy zwy­cię­ży­li pas­sye swo­je, ale z któ­rych to sko­rup orły się już wię­cej nie na­ro­dzą…. "

Czy już wów­czas Nor­wid "pa­syę" swo­ją zwy­cię­żył? "Miał szczę­ście" wi­dzieć Pa­nią M., ale o niej nie chce pi­sać, "albo może kie­dyś, albo nig­dy'. To "albo – albo" do­wo­dzi, że jesz­cze na­dzie­ja nie opu­ści­ła go zu­peł­nie, ale owo "nig­dy" co­raz groź­niej­szą, co­raz bliż­szą mu się zda­je al­ter­na­ty­wą. Nie­daw­no w Ti­vo­li był nad ka­ska­dą i coś go cią­gnę­ło ku prze­pa­ści, "bo nie­bez­pie­czeń­stwo ma urok wiel­ki". Więc jesz­cze "pas­syi" swej nie zwy­cię­żył, bo czło­wiek wte­dy do­pie­ro ją "zu­peł­nie zwy­cię­ża, gdy się "szczę­śli­wym być czu­je". On się tyl­ko "wstrzy­mał nad prze­pa­ścią sie­bie sa­me­go" i czu­je, że bę­dzie po­trze­bo­wał, fi­lo­zo­ficz­nej spo­koj­no­ści", któ­rej pra­gnie, aby tę prze­paść prze­stą­pić, nie prze­sa­dzić" bo "przy­ja­cie­lo­wi grec­kiej sztu­ki i po­waż­nych dra­pe­ryj", prze­sko­ki nie przy­sto­ją. Po­sta­na­wia więc sta­rać się przedew­szyst­kiem o zdo­by­cie tej fi­lo­zo­ficz­nej spo­koj­no­ści, aby módz ową prze­paść zwol­na i z na­le­ży­tą po­wa­gą "prze­stą­pić". Tym­cza­sem jed­nak nie­bez­pie­czeń­stwo po­cią­ga go ku "prze­pa­ściom my­śle­nia". Czu­je, że to "co tu (we Wło­szech – w Rzy­mie) do­świad­czył", może go "da­le­ko" za­pro­wa­dzić. W swem dłu­giem, mar­twem… nie­prze­rwa­nem od­osob­nie­niu, przy­szedł do smut­nych re­zul­ta­tów. Wi­dze­nie się z "Pa­nią M. " prze­rwa­ło na chwi­le od­osob­nie­nie, lecz spo­tę­go­wa­ło jesz­cze go­rycz. Po­eta, prze­ciw któ­re­mu bro­nio­no się za­pew­ne "obo­wiąz­kiem"* przy­szedł do prze­ko­na­nia, że obo­wią­zek jest wpraw­dzie "rze­czą świę­tą' ale tyl­ko "rze­czą", bo for­mą, a obo­wią­zek bez mi­ło­ści jest tyl­ko "świę­tym for­ma­li­zmem".

W ko­bie­cie tak do­tych­czas ubó­stwia­nej, snadź już do­strzegł po­eta brak uczu­cia, brak mi­ło­ści, po­wia­da bo­wiem: "Kto nie ko­cha­jąc nic, ro­zu­mie, iż przez to samo ko­cha Boga, ten musi za­ra­zem utrzy­my­wać, że obo­jęt­ność jest re­li­gią. Po­gar­dzić wszyst­kiem oprócz Boga, je­st­to za­ra­zem w pew­nym wzglę­dzie i Jego sa­me­go mieć w po­gar­dzie".

–-

*Ma­rya Ka­ler­gis w jed­nym z li­stów do cór­ki pi­sze: Ja­ma­is.. je ne vous au­ra­is fait le cha­grin de di­vor­cer. "Ma­rie Mo­ueha­noff-Ka­ler­gis", str. 117.

A do­znaw­szy roz­cza­ro­wa­nia co do jed­nej, z po­śród wszyst­kich wy­bra­nej, w go­ry­czy swej roz­cią­gnął sąd swój ujem­ny na wszyst­kie ko­bie­ty, nie wy­róż­nia­jąc w tej chwi­li na­wet naj­wy­żej ce­nio­nej, pan­ny Trem­bic­kiej. "Pro­szę mi da­ro­wać – pi­sze – że tak o ko­bie­tach mó­wić będę.. Wy je­ste­ście dzi­siaj w po­ło­że­niu, z któ­re­go nie wiem, czy już wa­sza in­tu­itycz­na mą­drość wy­pro­wa­dzić was zdo­ła. Wam może trze­ba wia­do­mo­ści. Te… co z dumą otwar­tą eman­cy­po­wać się dą­ży­ły, kil­ka łez, kil­ka smut­ków po­wró­ci­ło na dro­gę im wła­ści­wą, czy­li wy­eman­cy­po­wa­ło rze­czy­wi­ście. Ale te, któ­re ogła­sza­ją się być ni­czem, któ­re się jak proch dep­czą, niech mi szcze­rze po­wie­dzą, czy dla tego się zdep­ta­ły, żeby dep­ta­ne­mi, czy żeby de­pe­za­ce­mi w głę­bi du­szy się uczuć?…. "

To wszyst­ko oczy­wi­ście pi­sa­ne pod ad­re­sem pani Ka­ler­gis, któ­ra była chwi­lę w Rzy­mie, sta­ła się po­wo­dem "do­świad­czeń" po­ety "da­le­ko za­pro­wa­dzić mo­gą­cych"; wy­je­cha­ła póź­niej do Ne­apo­lu, a w chwi­li, gdy Nor­wid pi­sał list ten, prze­by­wa­ła we Flo­ren­cyi. Świet­na gwiaz­da roz­po­czy­na­ła już try­um­fal­ny swój po­chód po nie­bo­skło­nie Eu­ro­py, a po­eta, do­znaw­szy może nie­jed­ne­go upo­ko­rze­nia, lek­ce­wa­żo­ny za­pew­ne w tłu­mie do­stoj­niej­szych wiel­bi­cie­li, roz­cza­ro­wa­ny i roz­ża­lo­ny, zdo­by­wa się na ener­gicz­ne po­tę­pie­nie: "… Po­wiem Pani – pi­sze w przy­to­czo­nym li­ście do Ma­ryi Trem­bic­kiej – po­wiem w za­ufa­niu, któ­re­mu rów­ne­go trud­no zna­leźć – bo może już do­ty­ka nie­grzecz­no­ści – że dla ca­łej płci wa­szej, que pour la fem­me en général, jed­no dzi­siaj tyl­ko mam uczu­cie, to jest czu­lą po­gar­dę. Cóż Pani ze mną za to zro­bisz?" I w ślad za­tem do­da­je: "Mnie się zda­je, iż Pani nie ze­chcesz bro­nić płci swej dzi­siaj mimo bie­gło­ści pió­ra swe­go i sub­tel­no­ści w wy­ra­że­niach".

Zna­jąc po­wścią­gli­wość Nor­wi­da na­wet w zwie­rze­niach po­uf­nych, ze słów po­wyż­szych moż­na brać mia­rę, jak bo­le­snem i głę­bo­kiem było do­zna­ne roz­cza­ro­wa­nie, jak ta wspa­nia­ła ko­bie­ta, przed któ­rą po­chy­la­ły się w hoł­dzie naj­dum­niej­sze czo­ła, a któ­ra, przyj­mu­jąc te hoł­dy, dep­ta­ła w oczach po­ety wy­ide­ali­zo­wa­ną przez nie­go wła­sną isto­tę, mu­sia­ła okrut­nie zra­nić jego ser­ce i dumę. Więc nie wie­dząc jesz­cze na pew­no, czy ona dla­te­go zdep­ta­ła się sama, aby być zdep­ta­ną, czy, aby dep­czą­cą się uczuć, po­eta zdo­by­wa się już dla niej dzi­siaj tyl­ko na "czu­łą po­gar­dę!" Pan­nie Trem­bic­kiej przy­zna­je już je­dy­nie "bie­głość pió­ra" i "sub­tel­ność w wy­ra­że­niach", nie wy­róż­nia już jej z ogó­łu ko­biet, mó­wiąc: "wy", i trak­tu­jąc daw­ną swą "dro­gą sio­strę, przy­ja­ciół­kę, ku­zyn­kę", nie­zwy­kle zim­nem po­dzię­ko­wa­niem "za każ­de do­bre sło­wo", któ­re wy­cho­dzi z pod jej bie­głe­go i sub­tel­ne­go pió­ra i jesz­cze zim­niej­szem "za­pew­nie­niem przy­jaź­ni".

W jaki spo­sób pięk­na pani Ka­ler­gis od­wza­jem­nia­ła się Nor­wi­do­wi za jego ogni­stą, a tak dziw­nie dys­kret­ną mi­łość, że na pod­sta­wie "frag­men­to­wych" wy­nu­rzeń, za­le­d­wie jej ko­le­je na­szki­co­wać moż­na – przed­sta­wia pani Anna Nor­wi­do­wi, w li­ście do ra­nie pi­sa­nym,* tre­ści­wie a do­bit­nie:

"Il (Nor­wid) l'aima­it fol­le­ment, sin­cère­ment, et il n'eta­it pas aimé, seu­le­ment sup­por­té, ac­cep­té par­mi la fo­ule d'ad­o­ra­teurs que cet­te bel­le et spi­ri­tu­el­le fem­me tra­ina­it á sa su­ite dans to­usles co­ins de l'Eu­ro­pe. Cy­prien éta­it alors très jeu­ne et ait­na­it en po­ète, c'está-dire de to­ute son àme, ce qui fa­isa­it qu' il ne voy­ait que de bel­les et no­bles qu­ali­tes dans son ido­le, oubliant que so­uvent de même que le fru­it, l'extérieur -

*Mss.

d'une fem­me est splen­di­de et l'in­térieur, hélas, gâté, gan­gre­né.*

Sło­wa po­wyż­sze wy­ra­ża­ją to… co z za­mknię­tych dys­kret­nie ust po­ety nie wy­szło nig­dy – tłu­ma­czą po­wo­dy owe­go po­tę­pie­nia, rzu­co­ne­go na cały ro­dzaj nie­wie­ści i "czu­łej" dla nie­go po­gar­dy.

Trud­no się dzi­wić go­ry­czy po­ety, któ­ry w tej nie­szczę­śli­wej mi­ło­ści prze­czu­wał już nie­wąt­pli­wie klę­skę swe­go ży­cia, nie­po­dob­na jed­nak, wie­dząc kim była pani Ka­ler­gis, po­dzie­lać obu­rze­nia, nie­po­dob­na po­tę­piać tej nie­po­spo­li­tej ko­bie­ty za to, że może z pew­nem lek­ce­wa­że­niem trak­to­wa­ła uczu­cie mło­de­go po­ety. Nie chcie­li­by­śmy też, aby czy­tel­nik ni­niej­sze­go stu­dy­um mógł choć na chwi­lę zo­sta­wać pod ujem­nem wra­że­niem i

–-

* "On ją ko­chał do sza­leń­stwa, szcze­rze, a nie był ko­cha­ny, tyl­ko cier­pia­ny, przyj­mo­wa­ny wśród tłu­mu wiel­bi­cie­li, jaki ta pięk­na i spryt­na ko­bie­ta po­cią­ga­ła za sobą we wszyst­kie za­kąt­ki Eu­ro­py. Cy­pry­an był wów­czas bar­dzo mło­dy i ko­chał jak po­eta, t… j… z ca­łej du­szy, co spra­wia­ło, że w bo­żysz­czu swem upa­try­wał tyl­ko pięk­ne i szla­chet­ne przy­mio­ty, za­po­mi­na­jąc, że po­dob­nie, jak się to mie­wa z owo­cem, po­wierz­chow­ność ko­bie­ty bywa wspa­nia­ła, a wnę­trze ze­psu­te, zgan­gre­no­wa­ne". (List pani Anny Nor­wi­do­wej z 18-go czerw­ca 1908 r.).

na tej pod­sta­wie myl­ne po­wziąć wy­obra­że­nie o rze­czy­wi­stej war­to­ści tej nie­tyl­ko pięk­nej, lecz i zna­ko­mi­tej nie­wia­sty, któ­ra, jak słusz­nie pi­sze Sta­ni­sław Koź­mian w swych świet­nych fej­le­to­nach, ogło­szo­nych w "Cza­sie", była jed­ną z ostat­nich po­li­tycz­nych ko­biet w wiel­kim świe­cie. "Ileż to z nią – czy­ta­my tam – łą­czy się eu­ro­pej­skich i pol­skich wspo­mnień! A jak uro­czych i nie­zwy­kłych, pod­nio­słych i do­bro­czyn­nych, zaj­mu­ją­cych i nie­po­spo­li­tych, po­li­tycz­nych i ar­ty­stycz­nych! Ale bo też była ona eu­ro­pej­ską i pol­ską, uro­czą i nie­zwy­kłą, pięk­ną i szla­chet­ną, mi­ło­sier­ną i zaj­mu­ją­cą: jako dama i jako ar­tyst­ka i jako po­li­tycz­na ko­bie­ta. Cza­ro­wa­ła eu­ro­pej­skich mę­żów sta­nu: to, co było w Pol­sce naj­zna­ko­mit­sze­go, skła­da­ło jej hoł­dy, a war­szaw­scy stu­den­ci ko­cha­li się w niej".*

Nie było to prze­to "bo­żysz­cze", któ­re­by tyl­ko wy­obraź­nia Nor­wi­da przy­stro­iła w pięk­ność i szla­chet­ność. Pani Ka­ler­gis za­słu­gi­wa­ła nie­wąt­pli­wie na mi­łość; fa­tal­ność, wy­ni­ka­ją­ca z draż­li­we­go uspo­so­bie­nia i cha­rak­te­ru po­ety, spra­wi­ła, że mi­łość ta, nie- -

* "Czas" z 8 stycz­nia 1907 r. Nr. 6 i 7 "Ko­bie­ta po­li­tycz­na".

po­dzie­lo­na, sta­ła się istot­nie dla jego ży­cia i jego ta­len­tu nie dźwi­gnią, lecz klę­ską. Już w epo­ce, gdy Nor­wid po­znał pa­nią Ka­ler­gis, ser­ce jej… a ra­czej jej ar­ty­stycz­ne uczu­cie, po­cią­gnął za sobą nie on, po­eta, lecz mistrz to­nów – Liszt, W świe­cie ar­ty­stycz­nym mu­sia­no już na­wet o tem mó­wić dość gło­śno, bo w jed­nym z pa­ry­skich li­stów Cho­pi­na, z tych cza­sów, czy­ta­my wzmian­kę: "Liszt tak­że był u mnie; roz­wo­dził się nad pięk­ną p. Ca­ler­gi, a po mo­ich kwe­sty­ach wi­dzę, że wię­cej mó­wi­li, jak było."* Wkrót­ce też zo­sta­ła ona ucze­ni­cą Cho­pi­na. "Pa­nią Ca­ler­gi – pi­sze on w li­ście z koń­ca grud­nia 1847 r. – uczę; w isto­cie bar­dzo pięk­nie gra i bar­dzo wiel­ki suk­ces ma w świe­cie wiel­kim pa­ry­skim ze wszech miar" **.

W tym­że cza­sie za­przy­jaź­nił się Nor­wid z Boh­da­nem Za­le­skim, prze­by­wa­ją­cym pod­ów­czas w Rzy­mie, i z ca­łem gro­nem Po­la­ków, gru­pu­ją­cem się wo­ko­ło ukra­iń­skie­go piew­cy. "Ży­je­my naj­ści­ślej z Nor­wi­dem" –

–-

* Mie­czy­sław Kar­ło­wicz "Pa­miąt­ki po Cho­pi­nie". Str. 32.

** L. c. Str. 51.

pi­sze Boh­dan z Rzy­mu d. 8 lip­ca 1847 r. do Jana Koź­mia­na.*.

Przy­jaźń ta prze­trwa­ła dłu­gie lata, a we współ­czu­ją­cem ser­cu Boh­da­na znaj­do­wał' za­wsze Nor­wid po­krze­pie­nie i otu­chę. Zbli­ży­li się do sie­bie w cza­sie wspól­nej wy­ciecz­ki do Ko­li­zeum, kto­ra zo­sta­ła w pa­mię­ci Nor­wi­da, po­znaw­szy bo­wiem Zyg­mun­ta Kra­siń­skie­go, a go­tu­jąc się do po­zna­nia Ada­ma Mic­kie­wi­cza, pi­sze 9 lu­te­go 1848 r. do Boh­da­na:

"Kie­dy po raz dru­gi cię wi­dzia­łem, sta­ło się ja­koś, iż do Co­los­seum (po­mnisz) szli­śmy. Po­dob­nie i z Zyg­mun­tem przy­pa­dek nas tam­że za­pro­wa­dził. Rad­bym, aby po­dob­nie z Pa­nem Ada­mem, po tej zie­mi, tak do Pol­ski po­dob­nej, krót­ką od­być piel­grzym­kę".**

Siad tej przy­jaź­ni z Boh­da­nem prze­cho­wał się w wier­szu Nor­wi­da, pi­sa­nym tak­że w r. 1847, wi­docz­nie pod wpły­wem ukra­iń­skie­go piew­cy, a już za­pew­ne po wy­jeź­dzie jego z Wiecz­ne­go Mia­sta. Utwór ten jest za­ra­zem do­wo­dem, jaką cześć ży­wił Nor- -

* "Ko­re­spon­den­cya Jó­ze­fa Boh­da­na Za­le­skie­go". Tom II. Str. 75.

** List C. Nor­wi­da. Mss.

wid, mie­nią­cy się "chło­pię­ciem z dróg krzy­żo­wych", dla tego, któ­re­go na­zy­wa "Pa­nem sadu". Wiersz prze­cho­wa­ny w pu­ściź­nie Boh­da­na, brzmi:
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: