- W empik go
O dawnych i teraźniejszych prawach polskich słów kilka - ebook
O dawnych i teraźniejszych prawach polskich słów kilka - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 250 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Autora Listopada
Quid leges sine moribus.
Kraków
Nakład drukarni „Czasu” przy ulicy Szczepańskiej.
1855.
jako pamiątkę najszczerszej przyjaźni
ofiaruje
Autor.
To PISEMKO
DEOTYMIE
Im więcej świat zapędza się w lata, tem więcej w nim się nagromadza faktów, z których doświadczenie może korzystać. – Pod tym względem możnaby twierdzić, że nauki się doskonalą. – Dopóki to zdanie zostaje w stanie teoryi, nic pewniejszego, że najlogiczniej się udowadnia. Wszakże przeniesione do bytu praktycznego wcale niezadowolnia umysł rozważawczy tych T)awet, co skłonni są wierzyć w bezwzględny postęp ludzkości. Gdyż zaraz nasuwa się przed niemi dylemmat, który koniecznie musi być rozwiązanym, a ten jest, że albo nauka postępuje sama w sobie tylko, a bez tej siły twórczej, która wyrabia potężne geniusze naukowe, albo że współczesność nasza hojnie utwarza geniusze, które opodal zostawili za sobą swo ich poprzedników, a to bezwzględnie) we wszystkich ewolucyach umysłu ludzkiego. Pierwsze doprowadziłoby do rozpaczy prawdziwie uczonych miłośników ludzkości; drugie na wstępie jest zbite faktami, które historya i podania hidzkości dla nas zachowały.
Tak dalece, że kto ma rozum nieskrzywiony… a cokolwiek oświecony nauką, musi koniecznie wiedzieć, że wszystkie wielkie rezultaty naukowe były nie tylko znajome odległej starożytności, ale nawet zastosowane bądź dla pychy, bądź dla sławy, bądź dla rzeczywistych potrzeb narodów; że nawet nauka nowożytna niezawsze zgadnąć urnie, jakiemi środkami te olbrzymie jej przedsiębiorstwa dokonane zostały.
Zdaje mi się, że jest jeden pewnik, który zdoła światło rzucić na to zadanie. Postęp czasu nagromadzeniem faktów siły twórczej nietworzy, a tylko wzbogaca umysł ludzkości doświadczeniem. Im więcej wieków na niego przędzie, tym potężniejszym będzie w analizie;– i bezwątpienia wielka nauka na analizie oparta okaże się w postępie widocznym; ale analiza prawdziwego geniuszu naukowego nie pobudzi, a nawet utrudzi jego polot, bo każdy geniusz z natury swojej jest koniecznie syntetyczna; dla niego te wszystkie metody, te logiczne rozprawy, te wywody analityczne zawsze będą tem, czem są szczudła dla tych, których nogi nie są uszkodzone. I nic prawdziwszego nad to, co powiedział wielki (Cuvier, że gdyby Kopernik rozpoczynając swój zawód, miał w pomoc te wszystkie narzędzia, które dzis tyle ułatwiają obserwacye, jako: teleskopy, zwier
Alchemia opierała się na potężnej syntezie czterech elementów, z których się składały wszystkie jestestwa mattjryahie, a piąty Flogiston nazwany, który z tych elementów rozrabiał jestestwa i dawał im właściwy organizm. Wynalezienie tego pądtfgo elementu było cAkvx alchemii. Ten systemat zanadto wyszydzonym został w początku naszego stulecia. Można czytać w pion.acb nuj-więkozego cnemika WH|ółczesaeg" Sir Humphry Davy nie ciadła achrchomatyczne i tak dalej, pewnieby niewydobył z swojego geniuszu obranego z wszelkich środków materyalnych tej potężnej syntezy, na której się gruntuje nauka astronomiczna naszego wieku. W naszym okresie analiza wielce się wydoskonaliła, ztąd chemia bezwątpienia na wyższym stopniu stoi u nas, niżeli u starożytnych.– Ale cóż to ma dowodzić za jej postępem, kiedy po dziś dzień, jeszcze nieposiadamy syntezy, któraby służyć mogła za podstawę chemii.
Ona niczem dotąd me jest jak tylko nagromadzeniem fenomenów sprawdzonych i analizowanych z najściślejszą dokładnością. – Chemia w stanie w jakim dziś zostaje wiele służy naszym wygodom, dała ułatwienia niejakie wielo rękodzielniom, ale jako nauka sama w sobie, niżej stoi od dawnej, a tak w wieku naszym wyśmianej alchemii, bo ta przynajmniej miała za punkt wyjścia jakąś syntezę 1), podczas kiedy chemia jest tylko analizą.
Nie zaprzeczam zasług Analizy, gdyż bezwątpienia ludzkość z niej korzysta; ale to pewno, że przy schyłku niektórych okresów cywilizacyi, kiedy analiza i nauki analityczne przemagaja w społeczeństwie, takowa ewolucya intellektualności ludzkiej, jakkolwiek konieczna, niejest przyjazną dla pojawu tych nadzwyczajnych indywidualności, które jedne są zdolne popchnąć ludzkość na drodze ukształcenia. Zapewne, że zdawkowa moneta intellektualności sowicie puszcza się w obieg, ale złoto w sztabie coraz staje się rzadsze. To się, szczególnie daje poznać w literaturze, bo ta jest ogniskiem, przy którem wszystkie nauki istniejące, w społeczeństwie się skupiają. Jeszcze to w obcych krajach upadek jest mniej widoczny, bo ameczni pisarze mają do wytrawienia skarby, jakie otrzymali od swoich poprzedników, ale my, co nigdy bogaci nie byli, musimy tylko ubolewać nad jałową płodnością naszych literatów. Przyszło do tego, że w rzeczy tak swobodnej jako smak, piszą prawa obowiązujące do unudzenia siebie w imie narodowości. Czytacie obce pisma, a nie nasze, odzywają się nasi autorowie do płci pięknej, tem wykraczacie przeciwko obowiązkom prawego obywatelstwa. – Mej jeden okres udowadniający uszanowanie, jakie miał dla dawnych alchemików. – A co dziwniejsza, że kamień filozoficzny i transmutacyę metalów nieuważa być baśnią, zasługującą na pogardę.– Alchemia szczególnie kwitnęła w czasie, kiedy filozofia scholastyczna rozciągała panowanie nad światem umysłowym, i z nią razem te same koleje przechodzi. Bo o jednej i drugiej piszą, a mało jest takich, co je rozumieją.
Boże I mogłyby odpowiedzieć nasze dowcipne Polki,– piszcie dobrze, czerpajcie wasze natchnienia z własnego geniuszu, jeżeli Bóg was nim obdarzył, zamiast pełzania za obcemi dla naszej narodowości wzorami, a wasze filipiki będą niepotrzebne; bo któż odmówi sobie przyjemności? – Ale jeżeli bez zdolności usiłujecie musem nas przywabić do czytania waszych książek, takowemu despotyzmowi niepodobna ulegać. Co do nas wolemy się narazić na wasz gniew, niżeli nudzić się czytaniem waszych pism, kiedy to wszystko co mówicie, lepiej było powiedziane w tych książkach zagranicznych, od których usiłujecie nas odstręczać, a z których sami czerpiecie cokolwiek dowcipu i coś podobnego do talentu.
Jeżeli w takim stanie zostaje nasza literatura, cóż może być z naukami. Jednym słowem jesteśmy pogrążeni w jakiejś niemocy intellektualnej, która się ciągle wzmaga, a to nas doprowadzi do stanu barbarzyństwa, bo niechcemy na mą przyjąć lekarstwa żadnego. Póki nie przyznamy się do tej gorzkiej prawdy, póty nie staniemy na równi z ościennemi narodami. Bo kto uznaje swoje nicestwo, już tem samem wielki krok robi do bytu. Zarozumiałość nigdy do czegoś dobrego nie doprowadziła. Im bezczelniejsze podchlebstwo jakiś piśmidlarz nam sypnie, tem większej nabywa u nas wziętości; tym sposobem coraz głębiej zanurzamy się w ciemnocie, której skutki już zanadto są widoczne,
Ale cóż ma mnie to obchodzić. Do żadnej koteryi nienależę, gdyż uległość nieprawa jest przeciwna mojemu przyrodzeniu. Oprócz niektórych powieści, Krakowskiego Czasu i Kuryera Warszawskiego, od dwóch lat ża- (dnego nowego pisma w roku niemiałem. Jestem zupełnie niepodległy, honorariów księgarskich niepragnę, a jeszcze mniej pochwał pospolitego gminu.
Przeciwnie, tak dalece Odi profanum vulgus et arceo, że jeżeli coś z pism moich podobało się, to mnie nie pochlebia, a owszem zraża, bo zaraz podejrzywam siebie, że jakieś nic do rzeczy musiało mi się wypsnąć.