- W empik go
O działaniach i dziełach Bismarcka - ebook
O działaniach i dziełach Bismarcka - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 619 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W Krakowie,
Czcionkami Drukarni "Czasu"
1902.
Prace i pisma publicysty i dziennikarza rozproszone są i zagubione. Jeżeli zespoliły się lub wpłynęły na wyobrażenia i kierunek społeczeństwa, mają znaczenie zdarzeń; ale wtedy także pamięć o nich zaciera się. Zapobiedz temu pragnę, gromadząc w czterech tomach to, co znaczniejszego, w długoletnim zawodzie skreśliłem, w różnych pismach publicznych, o współczesnych wypadkach politycznych oraz o innych zdarzeniach i zadaniach. Czynię to przeważnie dlatego, że prace te odnoszą się do ważnych zmian nietylko stosunków ale wyobrażeń i kierunków narodu polskiego, że pozostają z niemi w ścisłym związku, a tem samem mogą mieć także znaczenie dla ogólnej wiedzy politycznej i rozwoju społecznego.
Tych czterech tomów nazwy są następujące: O Działaniach i Dziełach Bismarcka. – Pisma Polityczne. – Podróże i Polityka. – Teatr.DZIAŁANIA I DZIEŁA BISMARCKA.
Wielkie sprawy i wielkie zdarzenia drugiej połowy dziewiętnastego stulecia zespolone są z człowiekiem, który ostatni uprawiał w wielkich rozmiarach sztukę polityczną. Tym człowiekiem był Bismarck, potężny i niezwykły, nietylko pomysłami i zamiarami, ale zwłaszcza tem, co zdziałał. To, co w różnych czasach o nim pisałem, zespalam w jedną całość. Naoczne spostrzeżenia o człowieku, którego czyny wytworzyły obecny stan Europy oraz o wypadkach, które nadały jej dotąd istniejący kształt, mogą być nauczającemi, a powinnyby być cenniejszemi od równej wartości, późniejszych rozpamiętywań.
Rozmyślania te nad tym mężem stanu, rozpoczynają się z chwilą, gdy pierwsze powstaje jego dzieło: Północny Związek Niemiecki.
O przygotowawczych do tego dzieła działaniach pisałem na innem miejscu w książce: Rzecz o roku 1863, zwłaszcza o ich związku ze sprawą polską i powstaniem 1863 r.
Bezpośrednio potem powstaniu, Bismarck zapewniwszy w wielkim ze sejmem pruskim sporze, utworzenie bitnej i silnej armii, rozpoczął swoje czyny wojną z Danią w imieniu myśli niemieckiej. Stanowczością w owym sporze ugruntował on potęgę i przyszłość Prus taksamo, jak inni słabością sprawiają obniżenie i upadek państw. Wciągnąwszy w tę wojnę Austryę, zużytkował ją nietylko do zwiększenia Prus oderwanemi od Danii księstwami, ale do wywołania ze sprzymierzeńcem sporu w celu wykluczenia go z Niemiec, sporu, który zakończył się wojną 1866 r., pogromem Austryi pod Sadową i traktatem pragskim.
Wtedy pisać zacząłem o działaniach i dziełach Bismarcka.PO POKOJU PRAGSKIM 1866 R.
Nie można było przewidywać dla monarchii austryackiej pomyślnego skutku z wojny rozpoczętej w niekorzystnych warunkach duchowych i materyalnych. Nieszczęśliwa kampania dyplomatyczna i wojskowa była następstwem błędów popełnionych przez Austryę. Zrzucić należy odpowiedzialność za nią, na austryackich mężów stanu, którzy w 1854, w 1863 r. i 1864 r. zaślepieniem przygotowywali złowrogie wypadki. Nigdy zapewne Nemezis historyczna spieszniej nie działała.
Austrya padła ofiarą własnych błędów dawno popełnionych, świeżo zręcznie uknutego spisku, wreszcie śmiało w życie wprowadzonej zasady – siła przed prawem.
Austrya poniosła wielką pod Sadową klęskę.
Skutki jej i spisku byłyby dalej sięgły niż się to stało, gdyby zażegnanemi nie zostały po części, i tak spóźnionem odstąpieniem Napoleonowi III. Wenecyi, które skłoniło go do wdania się i wysłania swojego w Berlinie ambasadora Benedettiego, do głównej kwatery pruskiej. – Wobec tego i obawy wojny z Francyąj wzmogło się przekonanie Bismarcka, iż nie należy naruszać na rzecz Prus całości austryjackich posiadłości i że trzeba zawrzeć pokój. Nie przyszło łatwo przeprowadzić mu to zdanie wobec króla i wojskowości; poparty jednak przez następcę tronu, wkońcu, zwyciężył. Jednym z powodów postanowienia Bismarcka był jego wstręt do dzielenia się korzyściami zwycięstwa wtedy z Francyą lub Rosyą. W Myślach i Wspomnieniach pisze on: "Należało także zadać sobie pytanie jakie Rosyja odniesie wrażenie, gdy zda sobie sprawę ze wzrostu naszej potęgi w skutku narodowego rozwoju Niemiec". Bismarck wolał zawrzeć pokój na warunkach, przedłożonych przez Austryę, niż dopuścić do zwiększenia się Francyi nad Renem, lub do zajęcia przez Rosyę Galicyi czy też wschodniej jej części. Skoro bowiem Austrya nie zrozumiała, lub spełnić nie zdolną była swojego zadania w sprawach polskich, narażoną zawsze będzie na utratę Galicyi na rzecz Rosyi. –
Wreszcie już wtedy Bismarck przewidział potrzebę zachowania Austryi, jako sprzymierzeńca.
Wisiało niebezpieczeństwo nad Krakowem. Izba handlowa wrocławska, zaniosła do sejmu petycyę o wcielenie do monarchii pruskiej Krakowa, a to z powodów ekonomicznych i handlowych. Dalej sięgającym skutkom Sadowy stanęło na przeszkodzie podpisanie za sprawą Bismarcka preliminarzy pokoju w Nikolsburgu.
I.
Pokój ostateczny między Prusami i Austrya, zawarty został w Pradze w sierpniu 1866 r. Pokój między Austrya i Włochami podpisany został w październiku tego roku.
Pierwszy wykluczył Austryę z Rzeszy Niemieckiej: drugi pozbawił ją Wenecyi, którą odstąpiła była cesarzowi Napoleonowi III.
Pierwszy narzucał jej konieczność szukania gdzieindziej niż w Niemczech, oparcia i przyszłości, jeżeli miała pozostać żywotnem mocarstwem; drugi pozwalał jej pogodzić się z systematem politycznym narodowości. Szło odtąd aby te dwie prawdy należycie zrozumiała i przejęła się niemi, ażeby nie zamykała oczów przedtem rażącem, lecz jasnem światłem. Stwierdzić to mogła i powinna była najpierw wewnętrznem przekształceniem. Co się tyczy Galicyi, zadość czyniąc nie przesadnym, ale uprawnionym życzeniom i prawom narodowym, i widząc w niej odtąd nie więźnia, którego strzedz trzeba, lecz oparcie tak w wewnętrznej jak zewnętrznej polityce. – W przekształceniu się monarchii, należało się pięciomilionowej Galicyi przeważne miejsce, a byłoby nieprzeliczonym błędem, gdyby nie potrafiła była sobie tego miejsca zapewnić, lub gdyby go jej nie chciano przyznać.
Ci, co przypuszczali, że Bismarck z przekonania hołduje zasadzie narodowości, wywieszonej na sztandarze Napoleona III, że jest ona jego celem, choćby tylko w sprawach niemieckich, a że nie używa jej jedynie, jako chwilowego środka, mogli znaleźć potwierdzenie swojego zapatrywania: w przymierzu prusko-włoskiem, w dobrych i tajemniczych stosunkach między Berlinem a Paryżem, w proklamacyach pruskich do Czechów i Morawian podczas wojny 1866 r, w legii węgierskiej, ktorą Klapka w tym samym czasie na terytoryum pruskiem powoływał do życia. Niebawem jednak Bismarck z błędu ich wyprowadził i wielkie zgotował im rozczarowanie. Posłużywszy się bowiem zasadą narodowości, jak murzynem, spiesznie, bez wstydu, zrzucił maskę; szczerze, odważnie, śmiało okazał się Prusakiem, następcą Fryderyka Wielkiego.
Jednemu z posłów polskich w Sejmie pruskim przyznał, że proklamacye do Czechów i Morawian były podstępem wojennym. I niepodobna było wątpić, że Bisniarck będzie tylko, wielkim pruskim ministrem.
Nic też nie było w tem dziwnego, że wywiesiwszy przed dwoma miesiącami sztandar narodowości w Niemczech, postanowił, aby Polacy wysłali posłów do parlamentu północno – niemieckiego. Nic łatwiejszego nie było dla niego, jak sofizmatem lub zdumiewającemi szczerością słowy, usprawiedliwić to postanowienie, które zwiększało zbiór sprzeczności politycznych czasu nad które Bismarck, lekceważąc je sobie, zawsze wznosić się umiał.
Gdyby chciał być zupełnie szczerym, mógł powiedzieć: Polacy W. Księstwa Poznańskiego nie są wprawdzie Niemcami, ale są Prusakami, a więc do północno – niemieckiego parlamentu powinni wysiać posłów, bo ten niemiecki parlament będzie tylko pruskim.
Jakiekolwiek mogły w przyszłości nastać między zwiększonemi Prusami a Rosyą stosunki; najlepsze między niemi zapanować musiały po wojnie 1866 roku w sprawie polskiej, a wspólnym celem była zagłada polskiej narodowości. Dwie doniosłe rzeczy górowały nad innemi; niesłychany i szybki wzrost Prus po dokonanem przyłączeniu licznych w Niemczech krajów i zawarciu przymierzy z południowemi państwami niemieckiemi; oraz rozpościeranie się narodu rosyjskiego przez tępienie w następstwie powstania 1863 r. narodowości polskiej. Naród polski, znalazł się między dwoma olbrzymami, którzy go coraz bardziej, coraz dotkliwiej przygniatali. Nie nad nim samym zawisło groźne niebezpieczeństwo; wystawione były na nie narodowości i kraje składające monarchię austryacką, i powinny były myśleć o obronie. W tem powstawała nowa przyczyna bytu Austryi.
Nie tylko Austryę zbliska obchodziły stwierdzone powyżej dwie doniosłe rzeczy.
To też niebawem pojawiły się wieści, że Francya zamyśla upomnieć się o granice 1814 r. Od skutku układów dotyczących rozszerzenia, czy też sprostowania granic Francyi, zależeć miały losy Europy. I można było się zapytać: czy cesarz Napoleon doprowadzi je do pomyślnego końca, a tem samem okaże, że jego rachuby podczas wojny 1866 r. były dobre; czy też powiększą one tylko zbiór bezskutecznych usiłowań i żądań napoleońskich, których szereg rozpoczęła mowa cesarza z 5-go listopada 1863 r., a tem samem doprowadzą wcześniej czy później do katastrofy?
Po wojnie 1866 r. nie można już było Niemców porównywać do Hamleta; znalazł się był między niemi człowiek, który wzniósł się do wysokości czynu pruskiego. Czyż to porównanie zwrócić teraz należało do polityki napoleońskiej; czyżby było jej przeznaczeniem przemienić się w teoryę, w abstrakcye niezdolną już nigdy objawić się czynem?
Pod pewnym względem pragnienie Francyi sprostowania granic było uzasadnionem i zgodnem z tradycyą i rzeczywistem położeniem. Zasada równowagi europejskiej, posunięta do ostateczności, drobiazgowo przestrzegana była śmieszną; w ogóle jest słuszną, prawdziwą i cywilizacyjną, odkąd nikt nie umie zapewnić sobie wszechświatowego jak Rzym panowania. Nie zważając w dzisiejszych czasach na równowagę, dochodzi się do polityki z dnia na dzień, która w końcu obraca się na korzyść śmielszego i zuchwałego, a nie uprawnionego.
Wojna 1866 r. i jej następstwa naruszyły równowagę na korzyść Prus. Historya Francyi, polityka jej wielkich mężów stanu, Richeliego i Ludwika XIV polegała natem, aby nie dać zbyt wzrosnąć w potęgę sąsiadom, zwłaszcza jednemu; polityka ta streszczała się wówczas w walce z domem austryackim, który był najmożniejszym sąsiadem Francyi. Otóż, czy równowaga naruszona jest na korzyść Habsburgów czy Hohenzollernów, na korzyść Austryi czy Prus, to jedno i to samo ze stanowiska politycznego Francyi. Słusznem było zatem pragnienie, aby Francya wzmocniła się także w skutku niesłychanego wzmożenia się i znacznego powiększenia terytoryalnego Prus.
Napoleon III zezwalając, a nawet życząc sobie starcia Prus z Austrya, liczył na to, iż z niego wyniknie w każdym razie sprostowanie granic Francyi. W razie pogromu Prus wkraczał do ich nadreńskich prowincyj; w razie pogromu Austryi, zdawało mu się, że otrzyma je lub ich część w nagrodę za neutralność. Teraz znalazł się w tem najgorszem w polityce położeniu, iż podczas gdy jedna strona, Prusy, weszły w posiadanie zdobyczy, on Napoleon nic w garści nie miał, przyczyniwszy się wielce zachowaniem swojem, do pogromu Austryi, do zwycięstwa jej przeciwnika. Nie pozostawało mu, jak zażądać wywdzięczenia się Prus. Oznaką zaś chylenia się do upadku było, iż wbrew tradycyom i rzeczywistym interesom polityki francuskiej, cesarz Napoleon poprzestał na nieudanych dyplomatycznych usiłowaniach i przysporzył Francyi jedną porażkę więcej. Szło tu o potęgę i wpływ Francyi na sprawy świata, który nie powinien był być zmniejszonym ani ograniczonym.
Cesarz Napoleon zawsze marzył o granicy Renu; ona była celem jego polityki. Gdy postawił zasadę narodowości, a zauważono, że ona może doprowadzić do zjednoczenia Niemiec, tem samem do stworzenia potężnego i niebezpiecznego sąsiada dla Francyi, odpowiedział – że w takim razie Francya uzyska u swych granic terytoryalne wynagrodzenie i rękojmię. Napoleon III nie upatrywał dostatecznego wynagrodzenia dla Francyi, za zupełne zjednoczenie Niemiec, w granicy Renu, lecz twierdził, że wtedy przyjdzie chwila podniesienia sprawy, o której niewątpliwie przez długi czas myślał, sprawy polskiej. Potem co zaszło, w obec niesłychanego wzrostu Prus, skoro cesarz Napoleon nie zapewniał Francyi obydwóch lub też jednego z tych wynagrodzeń, zostawiał ją w stokroć gorszem położeniu, jak kiedy wstąpił na tron i gotował sobie lub synowi groźne położenie i wielkie wojny do prowadzenia. Założył on był sobie zniesienie traktatów 1815 r. Wprawdzie w 1866 r. już niemal nigdzie śladu ich nie było, a stosownie do jego życzenia, ostatnia wojna i pokój pragski, zadały im stanowczy cios.
Każda jednak w nich zmiana obracała się na niekorzyść Francyi. Traktaty te zgwałcone zostały ze szkodą Danii, odwiecznego sprzymierzeńca Francyi; usunięcie ich z Niemiec posłużyło do wzrostu Prus, wzmocnionych już przez Kongres wiedeński tylko w celu trzymania na wodzy Francyi; potarganie ich we Włoszech, stworzyło u granic Francyi niepodległe państwo, które niezadługo zupełnie wyzwolić się mogło z pod opieki wyswobodziciela; nareszcie zdeptanie tych traktatów w Polsce, nie mogło się obrócić na korzyść Francyi. Tak zatem w drugiej połowie swojego panowania, Napoleon III dopiął zamierzonego celu zwalenia traktatów 1815 r., ale z uszczerbkiem zamiast ze zyskiem Francyi i napoleońskiej dynastyi. W zamian za tyle przeistoczeń przeciwnych interesom Francyi, Napoleon III otrzymał Niceę i Sabandyę, a z wszystkich orzeczeń owych traktatów, pozostało tylko to, która odsądza Bonapartów od tronu francuskiego.
Bo też polityka nie polega na formułach ale na faktach!
Żądanie cesarza Napoleona sprostowania granic Francyi, mieściło w sobie zarody nowych zawikłań w chwili, w której pokój podpisanym został. Zdawało się, że nadeszła – ostatnia chwila, w której Austrya i Francya winny oprzeć swoją zewnętrzną politykę na przymierzu. Odkąd podpisanym został pokój między Austrya i Włochami, i te otrzymały Wenecyę, wskazanem było także między niemi przymierze.
Stanąć ran mogło na przeszkodzie żywienie w Wiedniu zgubnych nadziei i żalu; we Florencyi, namiętność lub niczem nieusprawiedliwione żądze. Nie doprowadzenie do skutku dla obu stron korzystnego, szczególniej ze względu na sprawę wschodnią, przymierza, byłoby ze strony Austryi małostką, ze strony Wioch nieroztropnością. Choćby oświadczenia ówczesne księcia Bismarcka w Izbie pruskiej, iż żadne mocarstwo nie jest przychylne utworzeniu Północnego Związku Niemieckiego, to znowu, iż stosunki z Austrya nie są jeszcze uspakajające, wyrachowanem tylko były, na uzyskanie od Izby kredytów, to przecież samo położenie stworzone ostatniemi wypadkami, dozwalało powątpiewać o długotrwałym pokoju.
II.
Wobec tej przyszłości bar. Benst powołany został z Drezna na następcę hr. Mensdorfa i objął austryackie ministerstwo spraw zagranicznych. To powołanie jako program w sprawach niemieckich, było upieraniem się w grze, bez widoków. Baron Beust nie mógł w tej mierze być szczęśliwszym w Austryi niż w Saksonii, której lennictwo do Prus właśnie podpisanem zostało. I pokazało się, że cesarz Franciszek Józef powołał: na ministra spraw zewnętrznych nie współzawodnika Prus, nie przedstawiciela małych państw niemieckich, lecz dyplomatę, który uchodził za zdolnego a był giętkim. Beust pałał przedewszystkiem żądzą odznaczenia się i uskarżał się, że Drezno było zbyt małą dla niego widownią. W Wiedniu znajdował szerokie pole dla rozwinięcia swej działalności, gdyż niezawodnie jedno z najtrudniejszych położeń w historyi. Losy zawistne chciały, iż wywarł większy wpływ na wewnętrzne, niż na zewnętrzne stosunki. W pierwszych było jeszcze wiele do zdziałania, w drugich już nic.
Chwilę myślano o powołaniu zamiast bar. Beusta, księcia Ryszarda Metternicha, syna kanclerza; lecz cofnął się on… przed ciężarem odpowiedzialności nie czując się na siłach sprostania mu. Mniej niedowierzającym we własne siły był baron Beust.
Tymczasem pojawiać się poczęły wieści, jakoby w Bismarcku upatrywać należało przyszłego wskrzesiciela Polski. Puszczone one mogły być jedynie z umysłu, aby odwrócić Polaków od zbawienne] i rozumnej drogi. Prawdą zaś było, że stosunki między Berlinem a Petersburgiem, były coraz lepsze, coraz ściślejsze, na podstawie wzajemnej pobłażliwości, która pozwoliła Prusom, oszczędzając W. Księstwo Oldenburgskie, przeistoczyć Saksonię, bez najmniejszego zkądkolwiek oporu, w prowincye pruską, rządzoną przez króla saskiego Jana. Zresztą dobrowolne w tej mierze wątpliwości, rozwiał Bismarck, oświadczając w Izbie pruskiej: "Iż wszelkie inne względy, pominięte być muszą wobec przeważnego, ścisłego trzymania się Rosyi i porozumienia Prus z Rosyą; a że co się tyczy Polski i Polaków, niema różnicy w zapatrywaniu się rządu pruskiego i rosyjskiego; chyba pod względem ekonomicznym".
Otwarcie parlamentu północnoniemieckiego w 1867 roku, było uświęceniem zdobyczy i wzrostu potęgi pruskiej. Prusy okazały wielką stanowczość, rozwinęły wielkie siły, śmiało objawiły zamiar pozyskania nowych. Mowa króla pruskiego, przy zagajeniu parlamentu świadczyła, że w widokach Prus był to dopiero początek, że nowy parlament nie miał tylko za zadanie utworzenie Północnego Związku niemieckiego, ale, że miał być Syreną wabiącą wszystkie do Alp ludy germańskie. Prusy szły po drodze na którą tak odważnie weszły, na której tak mało znalazły przeszkód.
Z drugiej strony Rosya wstępowała w sprawie wschodniej na podobną drogę, z której Austrya i Francya zdawały się jej usuwać przeszkody. Rosya rozpoczynała od życzenia rewizyi traktatu paryskiego. Stwarzało to w Europie położenie tak złe i groźne, iż pytać się można było, azali było jeszcze na nie lekarstwo! Był to skutek błędów polityki francuskiej i austryackiej, błędów, zwłaszcza nie zbyt dawnych, bo zaślepienia i nieudolności, które w 1863 r. nie dozwoliły tym dwom mocarstwom uchwycić ostatniej chwili, w której można było ukształtować Europę tak, aby zasłonić się przed wzrostem Rosyi i przewagą Prus. Ieżeli kto przypuszczał i łudził się, że Prusy ograniczą się na granicy Menu, i że po Sadowię możliwą będzie walka z niemi o panowanie i wpływ w Niemczech, ten musiał uznać bardzo spiesznie, iż był w błędzie.
Rozprawy w parlamencie północno – niemieckim i mowy Bismarcka przekonały, iż nie idzie o utworzenie Niemiec północnych, ale Niemiec, i że te Niemcy mają być pruskiemi. Ogłoszenie zaś traktatów zawartych między Prusami a południowemi państwami niemieckiemi, było już stanowczym czynem, uderzeniem maczugą, które żadnej nie pozostawiało wątpliwości, iż bliską jest chwila ostatecznego, zupełnego zespolenia wszystkich sił niemieckich w ręku Prus. Dążyły one śmiało, otwarcie nawet, z pewnem urąganiem się z innych mocarstw, do niesłychanej potęgi. Bismarck rozpoczynał epokę, w której wszelkie względy prawa i słuszności traciły wartość i okazywały się przestarzałemu Najgorsze rozumowania poparte siłą nabierały cudownej mocy, najlepsze, którym zbywało na tej pomocy stawały się jałowemi i zwiędłemu Prusy, dążąc do powiększenia się nowemi nabytkami, stanowczo nic uronić nie chciały z dawnych. Bismarck potrafił uczynić wygodną dla siebie zasadę narodowości. Po mistrzowsku grał na instrumencie nastrojonym przez Napoleona III i wygrywał na nim takie arye, takie koncerta o jakich nie marzył Napoleon, który musiał przysłuchiwać się im i do tego chwalić je, przyklaskiwać im i przyznawać, że on do nich nastroił instrument. Zasada narodowości postawiona przez Napoleona III, obracała się sama przeciw sobie i w ręku Bismarcka przeistaczała się w coś zupełnie przeciwnego temu, co rozumiał i zamyślał Napoleon i Francya, oraz ci wszyscy, którzy w tej zasadzie upatrywali jutrzenkę lepszej przyszłości. Zasada narodowości stawała się zabójczą dla wszystkich prawie narodowości i dla wpływu oraz potęgi Francyi, a podstawą, na której powstawać miały potworne, wielkie państwa, czyli aglomeraty. Taki musiał być skutek, skoro zasada przeprowadzoną nie zostaią w pierwotnem jej znaczeniu i zrozumieniu, wszędzie i dla wszystkich. Przełomem była sprawa polska. Jej rozwiązanie mogło zapewnić zwycięstwo zasady narodowości, jej upadek musiał zamienić ją w system aglomeratów.
Czem innem jest ten system i do innych musiał doprowadzić skutków, niż polityka narodowości, w myśl której cesarz Napoleon rozpoczął wojnę włoską, a którą radośnie i dobrodusznie powitały wszystkie uciśnione narody. Zastosowanie przez Bismarcka zasady narodowości, niweczyło zamiary zapewnienia za jej pomocą potęgi i wpływu Francyi, oraz dynastyi napoleońskiej. Polityka narodowości Napoleona III, przerachowała się a w stanowczej chwili zawachała się. Ztąd wszystkie smutne, przykre, upokarzające dla niej następstwa. Zbyt śmiała polityka doprowadza nieraz do katastrofy; lecz jej błędy nawet, są olśniewające i jej cele acz nie dopięte, pozostają własnością narodu, znaczą w historyi; błędy umiarkowania nie dadzą się usprawiedliwić ani przed narodem, ani przed historyą, w której są czarnemi punktami. Kto zmarnuje świetne stanowisko zbytnią śmiałością, temu pozostanie chwała wielkich zamiarów, kto je zmarnuje zbytecznem umiarkowaniem, ten ściągnie na siebie zarzut nieudolności. Największym zaś błędem w polityce jest połączenie śmiałości zamiarów z niedołęstwem w wykonaniu.
Błąd popełniony przez Napoleona III, musiał doprowadzić do upadku Francyi i jej wpływu i pozostawić dwie tylko na stałym lądzie europejskim potęgi: Prusy i Rosyę.
Sprawa luksemburgska stała się jeneralną próbą położenia politycznego. Uwydatniła ona potrzebę wynagrodzenia Francyi za zmiany zaszłe w skutku wojny 1866 r., zarazem postanowienie Bismarcka, nie opłacania ustępstwami, zdobytych korzyści. Streszczała zatem w sobie stan Europy; który zapowiadał już nie równowagę, ale przewagę.
Odosobnienie Francyi, jej niemoc w sprawach europejskich, zawody liczne, wszystko to skutki błędów polityki napoleońskiej i fałszywych jej rachób, w niebezpiecznem postawiły Francyę położeniu. Stał naprzeciw niej potężny już aglomerat państwowy, Prusy wzrosłe niesłychanie, jednoczące w swoich rękach niemal już wszystkie siły Niemiec. Było to nietylko, niezgodnem z przynależnem Francyi stanowiskiem, ale z jej bezpieczeństwem i dlatego musiały się wywiązać z tego położenia zawikłania, które wcześniej czy później doprowadzić musiały do starcia. Jednem z nich stała się sprawa Księstwa Luksemburgskiego, które Francya rada była jako odszkodowanie nabyć. Zawikłanie zażegnanem zostało konferencyą londyńską, ale ta próba jeneralna położenia wykazała znowu, że polityka Napoleona III w 1866 r. najzupełniej przerachował się i dowiodła wyższości nie tylko nad nim, ale nad wszystkimi mężami stanu, Bismarcka. Ujawniła się niemoc Francyi. Pytanie co do przymierzy, dało ujemną dla niej odpowiedź. Pokazało się, że Prusy w każdym wypadku liczyć mogły jeżeli nie na pomoc, to na przychylną neutralność Rosyi. Francya zaś innego sprzymierzeńca znaleźćby nie mogła, jak Austryę, ta znowu do wojny przysposobioną nie była; sprawy jej wewnętrzne nie były uporządkowane i armii odpowiedniej do wielkości przedsięwzięcia nie miała. Jeneralna próba europejskiego położenia z powodu sprawy luksemburgskiej, dawała niewątpliwe wskazówki, czem będzie przedstawienie; to jest starcie między Prusami i Francyą, które konferencyą londyńska mogła odwlec, nie zażegnać.
Zjazd w Salcburgu w 1867 roku między cesarzem austryackim i francuskim, posłużył tylko do przekonania, że już za późno było na przymierze austryacko – francuskie, że nieuchwycona ostatnia, po temu chwila w 1863 r. była niepowrotną.
Północny Związek Niemiecki, pierwsze po działaniach dzieło Bismarcka, w tem położeniu europejskiem pociągnąć musiało za sobą dalsze jego działania i dzieła.
Należy przypatrzeć mu się, jakim on był w 1869 r.