- W empik go
O Kamieniu Podróżniku - ebook
O Kamieniu Podróżniku - ebook
Daleko na północy Szwecji, na morzu, znajduje się wysoka skała z czerwonego granitu. Wyglądem przypomina wyspę, a dzięki temu, że jest wydrążona, stanowi doskonały port dla żeglarzy. Porastają ją nieliczne powyginane stare sosny, a u samego szczytu wisi wieniec ogromnych czerwonych głazów zrośniętych z drzewami. Zdaje się, że głazy i drzewa nawzajem się podtrzymują. Życie mija im na filozoficznych pogawędkach i obserwacji portu i morza. I tylko jeden z głazów zdaje się coraz bardziej nieszczęśliwy. Z dnia na dzień popada w głęboką melancholię. Jest stary i traci siły. Przy kolejnej burzy wiatr zrywa połączenie z drzewem i kamień spada na głęboką wodę...
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-280-5033-0 |
Rozmiar pliku: | 170 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wyspa ta, czy skała, jak chcecie, wewnątrz jest wydrążona tak, że stanowi znakomity port. Nad portem, na skale, na szarych murach starej twierdzy znajduje się latarnia morska — wielka, żelazna, czerwona baszta okrągła. Z wieży tej w nocy co pięć sekund tryskają kolejno po sobie dwa światła, białe i czerwone, w czasie zaś mgły strzela się z niej co dziesięć minut z armaty, zawsze dwa razy — buch! buch! Nie jest to dużo, ale gdy zbłąkany w tych stronach rybak te dwa światła zobaczy lub strzały armatnie usłyszy, zaraz wie, że jest niedaleko Utklippan — bo tak się ta wyspa nazywa — a to już wiele znaczy. Na wyspie znajduje się kilka wiosek rybackich i kilkanaście wędzarń, w których wędzą ryby. Dokoła całej wyspy u jej podnóża, podobne do krzyczących białych obłoków, krążyły wielkie, gęste stada skrzeczących mew, czasem niby kożuchy padające na morze.
U samego szczytu wisi cały wieniec ogromnych czerwonych głazów. Kiedy się na nie patrzy lub stoi na nich, doprawdy nie wie się, czem się te głazy rodzimej skały trzymają i w jaki sposób mogą unieść rosnące na nich ogromne, stare sosny, z któremi tak się zrosły, iż trudno powiedzieć, czy głaz podtrzymuje drzewo, czy też drzewo korzeniami trzyma wiszący w powietrzu głaz. Zdaje się, jest i tak, i tak - drzewa trzymają głazy, głazy podtrzymują drzewa. Tyle jednak jest pewne, iż mimo tak ryzykownej budowy, wszystko to od wieków wcale dobrze trzyma się kupy i prawdopodobnie długo trzymać się będzie, choć w czas burzy każdy głaz drży i dygoce, jak kiwający się ząb.
Życie upływało tym głazom na pogawędce i rozmyślaniach filozoficznych, podczas których jedne patrzyły nadół, gdzie widać było port, mały, jak chłopska studnia, a w nim statki i łodzie, podobne do maluśkich pudełeczek, drugie wpatrywały się w przestwór bezkresny wiecznie ruchliwego morza, poza którem na zachodzie w bardzo piękne dni widać było niewyraźne zarysy dalekich brzegów. Jadły te kamienie tylko słońce i powietrze, piły wodę i to bardzo mało, bo woda im szkodziła, sypiały wyłącznie w zimie, kiedy je śnieg przykrył, zresztą żyły wprawdzie powoli, ale spokojnie i nie niszcząc się, jak inne ruchliwsze stworzenia, którym się ogień w płucach pali.
Zdarzało się, że na górze pojawiali się goście.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.