Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O kocie, który ratował książki - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
24 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,99

O kocie, który ratował książki - ebook

PONAD MILION SPRZEDANYCH EGZEMPLARZY! MIĘDZYNARODOWY BESTSELLER!

Dla wszystkich, którzy kochają książki i nie chcą, żeby zniknęły.

Antykwariat Natsuki to miejsce niezwykłe. Miłośnicy czytania znajdą tu książki z duszą i spokój do lektury. Gdy nieoczekiwanie właściciel przybytku umiera, księgarnię dziedziczy jego nieśmiały i introwertyczny wnuk Rintarō. Wśród uginających się od grubych tomów półek, w przyćmionym świetle i w wirującym kurzu zjawia się gadający kot. Rudy, pręgowany, o szmaragdowych oczach. To on wciąga Rintarō w niebezpieczną grę. Razem wyruszają w podróż przez cztery labirynty, aby uratować ginące książki, odnaleźć sens i radość życia.

Czy tajemnicze spotkania, niezwykła wyprawa i egzystencjalne pytania odmienią życie Rintarō? Czy odkryje, na czym polega nieskończona i nieodgadniona siła miłości? Czy pokona samotność i czy finalnie uratuje książki przed wyginięciem?

Magiczna przyjaźń, filozoficzne pytania, potęga wyobraźni i hikikomori, który kocha czytać.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9432-5
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POCZĄTEK HISTORII

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że dziadka już nie ma.

Być może to stwierdzenie trochę zbyt brutalne jak na początek, niemniej jest to fakt niepodważalny. Tak samo jak to, że rano wstaje słońce, a kiedy nadchodzi południe, człowiek robi się głodny. Choćby zamknąć oczy, zakryć rękami uszy i robić minę, jakby nigdy nic się nie wydarzyło – dziadek i tak nie wróci. Stanąwszy twarzą w twarz z nieubłaganą rzeczywistością, Rintarō Natsuki po prostu zastygł w milczeniu.

Osobom postronnym Rintarō wydawał się naprawdę cichym chłopakiem. W czasie pogrzebu wyglądało to wręcz dziwnie. Jak na licealistę, który niespodziewanie utracił kogoś z rodziny, był nad wyraz spokojny. Kiedy tak stał bez ruchu w kącie pokoju w domu pogrzebowym i wpatrywał się w zdjęcie dziadka na ołtarzyku, wyczuwało się w nim coś niepokojącego.

Oczywiście to wcale nie jest tak, że Rintarō był zawsze bardzo opanowany i zachowywał zimną krew. Po prostu nie umiał połączyć postaci dziadka, trochę oderwanego od trywialnych spraw, jakby otoczonego nimbem niezwykłości, z koncepcją śmierci, do której nie był przyzwyczajony.

Dziadek prześlizgiwał się nad tym ubogim w jakiekolwiek zmiany życiem codziennym lekko, bez znudzenia i zmęczenia. Dla Rintarō było zupełnie naturalne, że w takie życie trudno byłoby wprowadzić bóstwo śmierci. Miał wrażenie, że leżącego dziadka, który nagle przestał oddychać, ogląda na scenie teatru, w kiepskim przedstawieniu.

Prawdę mówiąc, jego ciało we wnętrzu białej trumny nie wyglądało ani trochę inaczej niż zwykle. Rintarō mógł sobie wyobrazić, że dziadek, mamrocząc: „No dobrze”, podniesie się zaraz jakby nigdy nic, zagotuje wodę w czajniku ustawionym na kuchence naftowej i przygotuje herbatę, tak jak to zawsze robił. Ale co z tego, że umiał to sobie wyobrazić – nic takiego nie nastąpiło.

Dziadek już nigdy więcej nie otworzył oczu i oczywiście nie wziął do ręki ulubionego kubka na herbatę. Po prostu leżał w trumnie, spokojnie, a nawet z pewną godnością. W domu pogrzebowym cały czas było słychać ciche mamrotanie głosów recytujących buddyjskie sutry, co wprowadzało senną atmosferę. Żałobnicy z rzadka przechodzili obok siebie, co jakiś czas ktoś podchodził i zagadywał Rintarō.

Przede wszystkim dziadka już nie ma. Ta myśl powoli zapuszczała korzenie w sercu chłopaka.

– Dziadku, to straszne. – Z ust wyrwał mu się cichy szept, ale odpowiedzi nie usłyszał.

Rintarō Natsuki był sobie zwykłym uczniem liceum.

Niewysoki, nosił okulary o dość grubych szkłach, miał jasną cerę, niechętnie się odzywał i miał trochę niezdarne ruchy. Ot, przeciętny licealista, który nie wyróżniał się na żadnej lekcji i nie miał ulubionych sportów.

Kiedy był mały, jego rodzice się rozwiedli, a później umarła mu mama, choć była jeszcze całkiem młoda. Dlatego kiedy Rintarō zaczynał szkołę podstawową, trafił do dziadka. Od tego czasu mieszkali we dwóch. Okoliczności były może odrobinę niecodzienne jak na przeciętnego ucznia liceum, on sam jednak uważał je za element swojej niezbyt interesującej codzienności.

Tymczasem wraz ze śmiercią dziadka sytuacja się skomplikowała. Przede wszystkim wydarzyło się to zupełnie niespodziewanie.

Dziadek zawsze wcześnie wstawał, ale w pewien zimowy poranek, chłodniejszy niż zwykle, Rintarō nie zastał go w kuchni. Kiedy zdziwiony zajrzał do ciemnawego pokoju w stylu japońskim, dziadek wciąż leżał w pościeli i już nie oddychał. Nie wyglądał, jakby wcześniej cierpiał – leżał tylko jak kłoda i zdawało się, że śpi, dlatego sprowadzony pospiesznie lekarz z sąsiedztwa uznał, że to musiał być zawał i że zmarły odszedł bez bólu.

– Odrodził się w raju – dodał doktor.

„Rodzić się”, ale „w raju” – Rintarō miał wra­żenie, że coś do siebie w tych dziwnych słowach nie pasuje, i samo to, że zwrócił na nie uwagę, wskazywało, jak bardzo był wstrząśnięty.

Najwyraźniej lekarz doskonale rozumiał trudne położenie chłopaka. Nie minęło bowiem wiele czasu, a nie wiadomo skąd, ale gdzieś z daleka, przyjechała krewna, która oświadczyła, że jest ciotką Rintarō. Sympatyczna kobieta energicznie i skutecznie zajęła się wszystkim, poczynając od formalności związanych z wystawieniem aktu zgonu, na ceremonii pogrzebowej kończąc.

Rintarō przyglądał się i chociaż ciągle nie mógł się pozbyć wrażenia, że to nie dzieje się naprawdę, rozumiał też, że dobrze byłoby robić choć trochę smutną minę. Tylko że kiedy widział siebie samego, jak roni gorzkie łzy przed zdjęciem dziadka, czuł, że byłoby to nienaturalne: i śmieszne, i fałszywe. Z łatwością mógł sobie wyobrazić, że leżący w trumnie staruszek z cierpkim uśmieszkiem na twarzy skarciłby go i kazał mu przestać.

I dlatego właśnie Rintarō do końca żegnał dziadka ze spokojem na twarzy.

A kiedy już go pożegnał, przed jego oczami stanęła ciocia ze zmartwionym obliczem. I sklep, który dziadek mu zostawił. Nie był to dług, ale jego wartość była zbyt mała, aby można go było nazwać spadkiem.

Antykwariat Natsuki był po prostu małym sklepikiem z książkami ukrytym gdzieś w zaułku miasta.

– Hej, Natsuki, macie tu całkiem dużo dobrych książek. – W uszach Rintarō zadźwięczał męski głos.

– Ach tak? – mruknął Rintarō i nawet się nie odwrócił, tylko stał wpatrzony w półki. Ciągnęły się od podłogi aż po sufit, jedna za drugą, gęsto zastawione niezliczonymi książkami. Szekspir i Wordsworth, Dumas i Stendhal, a obok Faulknera i Hemingwaya – Golding… Można by bez końca wyliczać te opasłe arcydzieła z całego świata, które spoglądały w dół na chłopaka, emanując powagą i dostojeństwem. Wszystko to były stare książki, naznaczone upływem lat, a za to, że zupełnie nie robiły wrażenia sfatygowanych, zapewne należało dziękować dziadkowi, który zawsze się o nie troszczył.

Równie naznaczony wiekiem piecyk na naftę, który stał pod nogami chłopaka, był rozpalony do czerwoności, ale chociaż sam gorący, niewiele z siebie oddawał otoczeniu i w sklepie panowało przenikliwe zimno. Rintarō rozumiał, że dotkliwe odczuwanie chłodu jest związane nie tylko z temperaturą powietrza.

– Na razie wezmę tę i tę. Ile to razem będzie?

Rintarō obrócił głowę w stronę pytającego, zmrużył oczy i odpowiedział cicho:

– Trzy tysiące dwieście jenów.

– Ale ty masz pamięć! Nic się nie zmieniło – z krzywym uśmieszkiem powiedział Ryōta Akiba, który uczęszczał do tego samego liceum, o rok wyżej.

Akiba był wysoki i smukły, miał jasne spojrzenie i otaczała go aura spokojnej pewności siebie, ale nie robił złego wrażenia. Nad silnymi ramionami, wyćwiczonymi w drużynie koszykarskiej, osadzona była głowa, która mieściła jeden z najbystrzejszych umysłów w szkole. Akiba był synem lekarza, który prowadził w mieście własny gabinet. Chłopak chodził na liczne zajęcia pozaszkolne i świetnie sobie na nich radził, tak więc był zupełnym przeciwieństwem Rintarō.

– O, to też rzadko się trafia – dodał Akiba, kładąc na stole przy kasie stosik pięciu czy sześciu książek. Ten młody człowiek wyćwiczony we wszelkich naukach i sztukach był zadziwiająco żarliwym czytelnikiem i jednym z nielicznych stałych gości w Antykwariacie Natsuki. – To jednak całkiem niezły antykwariat.

– Dziękuję bardzo. Wybieraj, ile chcesz, bez pośpiechu. Jest wyprzedaż, bo likwiduję sklep.

Z beznamiętnego tonu głosu Rintarō trudno było wyczytać, czy mówi prawdę czy żartuje. Akiba najpierw jakby zaniemówił, a po chwili powiedział tonem, w którym zabrzmiało skrępo­wanie:

– Bardzo przykra sprawa z twoim dziadkiem. – Przeniósł wzrok na półki i dalej mówił już jak gdyby nigdy nic, jakby był całkowicie pochłonięty wyszukiwaniem książek: – A dopiero co siedział tam i spokojnie sobie czytał. To naprawdę stało się zbyt nagle.

– Też tak czuję.

Rintarō odpowiedział, jakby wiódł uprzejmą towarzyską konwersację, nawet nie kiwnął głową, nie zdradzał emocji. Na Akibie nie zrobiło to wrażenia. Spojrzał na swojego młodszego kolegę, który z zadartą głową wpatrywał się w półki z książkami.

– Nie podoba mi się tylko, że po śmierci dziadka od razu przestałeś chodzić do szkoły i nawet z nikim o tym nie porozmawiałeś. Przecież wszyscy się martwią.

– A kto to są ci „wszyscy”? Nie przypominam sobie żadnego przyjaciela, który mógłby się o mnie martwić.

– Racja, ty przecież nie miałeś prawie żadnych przyjaciół. W sumie dobrze tak bez obciążenia – przytaknął Akiba. – Ale dziadek pewnie się o ciebie martwi. Tak się martwi, że nie może osiągnąć oświecenia i jego duch lata nie wiadomo gdzie, nie sądzisz? Weź nie martw staruszka.

Padły mocne słowa, ale w głosie Akiby pobrzmiewała jakaś trudna do uchwycenia troska. Czy to dzięki antykwariatowi, który ich połączył, ten wzorowy uczeń nadspodziewanie przejął się młodszym kolegą, który miał skłonność do unikania ludzi? W szkole też nieraz się zdarzało, że zagadywał Rintarō po przyjacielsku, a najwyraźniejszym przejawem jego troski było w tym trudnym okresie przesiadywanie w antykwariacie.

Akiba przez chwilę przyglądał się milczącemu Rintarō, aż wreszcie zagadnął:

– A ty… Czy teraz się wyprowadzisz?

– Chyba tak – stwierdził chłopak, wciąż wpatrzony w półki. – Jest plan, żebym zamieszkał u cioci.

– A gdzie to jest?

– Nie wiem. Skąd mam wiedzieć, dopiero teraz zobaczyłem ją pierwszy raz w życiu.

Akiba lekko się przygarbił i opuścił wzrok na książki.

– To dlatego zamykasz sklep i urządzasz wyprzedaż.

– Tak, dlatego.

– Ech, nigdzie indziej nie ma tylu dobrych książek. Trudno teraz znaleźć antykwariat, w którym by mieli wszystkie tomy Prousta w twardej oprawie. Albo taka _Dusza zaczarowana_, od dawna tego szukałem i wreszcie znalazłem u was.

– Dziadek by się ucieszył, że to mówisz.

– Gdyby tylko żył, ucieszyłbym go jeszcze bardziej. Dzięki temu, że się znamy, bez problemu kupowałem ważne dla mnie książki i bardzo to sobie ceniłem. A teraz nagle się wyprowadzasz…

Nieco bezduszne słowa Akiby zdawały się zaprzeczać wyrażonemu przez niego przed chwilą współczuciu, ale Rintarō nie był w stanie wymyślić stosownej riposty. Stał tylko nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w ścianę, pod którą piętrzyły się stosy książek.

Akiba pomyślał z pewnym podziwem, że taka ekspozycja towaru nie pasuje do dzisiejszych czasów, nawet w antykwariacie, a mimo tego biznes działał całkiem nieźle. Książki popularne sąsiadowały z nieznanymi, a wśród nich można było znaleźć wiele takich, których nakład był już wyprzedany. Ocena Akiby, nawet jeśli odjąć element współczucia, była zatem zupełnie trafna.

– To kiedy się wyprowadzasz?

– Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

– „Prawdopodobnie”, tobie to zawsze jest wszystko jedno.

– Mogę sobie myśleć i myśleć, ale nic na to nie poradzę. Nie mam prawa wyboru.

– No, może masz rację.

Akiba znów się przygarbił i skierował wzrok na kalendarz przyklejony obok kasy.

– W przyszłym tygodniu Boże Narodzenie. Nie będzie ci łatwo.

– Tym się szczególnie nie przejmuję. W przeciwieństwie do ciebie nie miałem specjalnych planów.

– Ale mi powiedziałeś. Ja muszę zaplanować parę spraw i owszem, będzie mi trochę ciężko. A chciałbym kiedyś taki wieczór spędzić dla odmiany sam, w oczekiwaniu na Świętego Mikołaja – powiedział Akiba i roześmiał się, ale Rintarō odpowiedział tylko beznamiętnie:

– Ach tak?

Akiba westchnął i na jego twarzy odbił się cień irytacji.

– Z twojego punktu widzenia może teraz już nie ma powodu, żeby się starać i chodzić do szkoły, ale wiesz, koniec, jak to się mówi, wieńczy dzieło. Wiem, że w twojej klasie są osoby, które na swój sposób się o ciebie martwią.

Akiba zerknął na stół przy kasie, gdzie leżał zeszyt i kilka kserówek – były to informacje o materiale omówionym na zajęciach. To nie on je tu przyniósł. Tuż przed nim antykwariat odwiedziła przewodnicząca trójki klasowej, więc to pewnie ona je dostarczyła. Yuzuki mieszkała w pobliżu i z Rintarō znała się jeszcze z czasów szkoły podstawowej. Miała trzeźwy, raczej twardy charakter i z małomównym, skłonnym do unikania ludzi chłopakiem nie była zbyt blisko zaprzyjaźniona. Przyniosła mu notatki, ale kiedy zobaczyła, jak stoi pośrodku sklepu i w roztargnieniu patrzy na półki z książkami, westchnęła bez skrępowania:

– Wyglądasz całkiem beztrosko, kiedy tak się tu chowasz. Wszystko w porządku?

– W porządku? – Rintarō przekrzywił głowę, zastanawiając się nad tymi słowami.

Przewodnicząca klasy zmarszczyła surowo brwi i zwróciła się do stojącego w pobliżu Akiby:

– A ty masz tyle czasu, żeby razem z nim oddawać się słodkiemu nieróbstwu? Cała twoja drużyna cię szukała – powiedziała, nie okazując ani krztyny onieśmielenia wobec starszego kolegi, po czym od razu wyszła.

Rintarō pomyślał, że jej szorstkość jest o wiele bardziej naturalna niż ta nie całkiem poważna troska i spojrzenia pełne współczucia. Zdziwiło go to, ale czuł podziw dla zachowania Yuzuki, jakże dla niej charakterystycznego.

– Pani przewodnicząca jak zawsze pełna temperamentu.

– Ma silne poczucie odpowiedzialności. Nie musiała przecież przynosić mi osobiście tych lekcji.

– Mieszka w pobliżu, więc pewnie przyszła zaraz po szkole. Ale przy takiej pogodzie jak dziś, kiedy wydychane powietrze układa się w białe obłoczki, nadkładanie drogi musiało być dla niej kłopotliwe.

Rintarō szczerze jej współczuł.

– Za to wszystko wystarczy sześć tysięcy jenów – powiedział, wstając z krzesła

– Ja rozumiem, że wyprzedaż, ale czy to już nie za tanio? – Akiba uniósł brwi ze zdziwienia.

– Dziesięć procent zniżki. Więcej nie obniżam. Każda z tych książek jest wybitna.

– To bardzo w twoim stylu – odparł Akiba ze śmiechem, wyjął pieniądze z portfela, wziął ze stołu szalik i rękawiczki i dodał, zakładając torbę na ramię: – Wpadnij jutro do szkoły, dobra?

I prezentując wszem wobec swój niezmiennie promienny uśmiech, wyszedł z antykwariatu. W sklepie natychmiast zapanowała cisza i Rintarō naraz spostrzegł, że za drewnianą kratą widać już czerwoną łunę zmierzchu. W kącie sklepu piecyk, w którym już prawie skończyła się nafta, zaczął z siebie wydawać pełne protestu skwierczenie.

Zaraz nastanie pora, kiedy trzeba będzie wejść na pięterko i zacząć przygotowania do kolacji. Kiedy mieszkali z dziadkiem we dwóch, to też było jego zadanie, więc nie stanowiło dla niego większej trudności.

Mimo to Rintarō wpatrywał się w drzwi i nie ruszał się z miejsca.

Słońce opadło jeszcze niżej, piecyk się wyłączył, antykwariat zaczęło wypełniać lodowate powietrze, a chłopak nawet nie drgnął.LABIRYNT PIERWSZY:
O CZŁOWIEKU, KTÓRY WIĘZI

Antykwariat Natsuki mieścił się w małym budynku, skrytym gdzieś w starej części miasta, a zbudowanym dość osobliwie.

Od wejścia w głąb prowadził długi i wąski korytarz, po obu stronach zabudowany aż po sufit półkami na książki, które zdawały się nań patrzeć w dół. Z sufitu zwisały tu i tam staroświeckie lampy, a ich światło wypełniało korytarz, odbijając się miękko w wyfroterowanej podłodze.

Mniej więcej pośrodku stał nieduży stolik z kasą, a poza tym nie było tam nic, co można by uznać za ozdobę. W głębi drogę zagradzała prosta ściana z desek. A chociaż dalej przejścia nie było, kiedy przez rozświetlone drzwi wchodziło się do środka, wydawało się, że obstawiony książkami korytarz prowadził o wiele dalej. Przez chwilę można było mieć wrażenie, że ciągnie się bez końca i ginie gdzieś w ciemności.

Rintarō miał wyrytą w pamięci, otoczoną jakąś szczególną poświatą, sylwetkę dziadka, jak w samym środku antykwariatu, pod małą lampką, siedział sobie spokojnie nad otwartą książką. Scena wyglądała jak szlachetny obraz olejny, namalowany z wielkim staraniem przez wybitnego malarza.

– W książkach jest moc – mawiał dziadek.

Na co dzień był małomówny i nawet do wnuka prawie się nie odzywał, ale kiedy rozmowa schodziła na książki, mrużył swoje wąskie oczy i rzucał słowa pełne pasji.

– Stare książki, wykraczające poza swoją epokę, mają wielką siłę. Jeśli przeczytasz wiele opowieści obdarzonych mocą, zyskasz wielu przyjaciół o mężnych sercach.

Rintarō znów spojrzał na półki z książkami pokrywające ściany małego antykwariatu. Nie było na nich modnych bestsellerów ani popularnych mang czy czasopism. Stali klienci nie raz i nie dwa wyrażali obawy, że trudno będzie mu przetrwać w tych czasach, kiedy książki po prostu się nie sprzedają. Tymczasem drobny starszy antykwariusz tylko lekko kiwał głową i nawet nie
próbował usuwać stert dzieł wszystkich Nie­tzschego ani postarzałych tomików wierszy Eliota, które zalegały blisko wejścia.

Przestrzeń, którą stworzył dziadek, była dla skłonnego do unikania ludzi chłopaka cennym schronieniem. Rintarō w szkole nie mógł się odnaleźć, a tutaj wyjmował sobie książkę, otwierał ją i całkowicie pogrążał się w czytaniu.

Można powiedzieć, że był to dla niego azyl, bezpieczna przystań. I właśnie to miejsce za kilka dni będzie musiał opuścić.

– To straszne, dziadku – wyszeptał mimo woli.

Wtem w jego uszach rozbrzmiał czysty, ostry dźwięk i przywołał Rintarō do rzeczywistości. To srebrny dzwonek zawieszony przy wejściu. Anonsował klientów, ale przecież na drzwiach wisiała tabliczka „Zamknięte” i nikt nie powinien się już zjawić. Na zewnątrz słońce już zaszło i świat pogrążał się w nocnej ciemności. Zdawało się, że Akiba dopiero co wyszedł, ale nie wiadomo kiedy minęło całkiem sporo czasu.

Rintarō pomyślał, że mu się wydawało, i z powrotem skierował wzrok ku półkom z książkami.

– Strasznie tu u was ponuro – usłyszał nagle i aż się wzdrygnął. Odwrócił się do drzwi, ale nikogo tam nie było. – Kiedy jest tak ponuro, to nawet ten bogaty księgozbiór traci urok.

Teraz zdało się, że głos dobiega z głębi sklepu. Rintarō zaczął w pośpiechu się rozglądać, ale sylwetka, którą zobaczył, nie należała do człowieka. To był kot.

Solidnie zbudowany, duży kocur miał futerko w żółtawe i rude prążki. O takich kotach mówi się, że są pręgowane jak tygrysy. U tego rude futerko w prążki zaczynało się w górnej części pyszczka i przechodziło na grzbiet, zaś brzuszek i łapki miał białe jak śnieg i bardzo puchate. W ciemności tylko oczy świeciły głębokim szmaragdowym blaskiem, kiedy patrzył chłopakowi prosto
w twarz.

Giętki ogon nagle drgnął i wtedy Rintarō odzyskał głos.

– Kot? – wymamrotał.

– To źle, że kot? – odpowiedział tamten.

Z całą pewnością tak właśnie powiedział: „To źle, że kot?”.

Oniemiały ze zdumienia Rintarō wreszcie zdołał wziąć się w garść. Mocno zacisnął powieki i otworzył je dopiero, kiedy odliczył pełne trzy sekundy.

Trójbarwne, jasne futerko, puszysty ogon, żywo błyszczące oczy i uszy w kształcie trójkątów równoramiennych. Bez dwóch zdań – kot.

Długie wąsy kota lekko zadrżały.

– Masz problemy ze wzrokiem, chłopcze?

Głos był pozbawiony elementarnej uprzejmości.

– To znaczy… – zaczął Rintarō niepewnie. – Rzeczywiście, wzrok mam nie najlepszy, ale widzę, że przede mną siedzi kot. Który mówi ludzkim głosem.

– Zgadza się – przytaknął kot z przesadną powagą. – Zwą mnie Tora*, bo wyglądam jak tygrys.

Ta niespodziewana prezentacja była w najwyższym stopniu zdumiewająca, ale chłopak postanowił odpowiedzieć tym samym:

– Nazywam się Rintarō Natsuki.

– Wiem. Jesteś drugim z kolei pokoleniem antykwariuszy w Antykwariacie Natsuki.

– Drugim pokoleniem? – Zakłopotany chłopak powtórzył rzadko słyszane słowa. – Przepraszam, jestem sobie tylko zwykłym samotnikiem. Na książkach znał się dziadek, ale już go nie ma.

– To żaden problem. Mam sprawę do drugiego antykwariusza – powiedział kot dumnym tonem i wbił w Rintarō szmaragdowe spojrzenie lekko przymrużonych oczu. – Chcę, żebyś mi pomógł.

– Pomógł?

– Tak, pomógł.

– Jak ja mogę ci pomóc…?

– W pewnym miejscu uwięziono dużo książek.

– Książek?

– Czy ty jesteś papugą? Nie powtarzaj po mnie jak głupek.

Te słowa zabrzmiały jak policzek.

Nie przejmując się zdumieniem chłopaka, kot kontynuował stanowczym tonem:

– Zamknięte książki trzeba oswobodzić. Pomóż mi.

Szmaragdowe oczy zdawały się lśnić oślepiającym blaskiem. Rintarō przez chwilę patrzył na kota w milczeniu, wreszcie powoli podniósł prawą rękę i oparł dłoń o oprawkę okularów. Zawsze tak robił, kiedy się nad czymś głęboko zastanawiał.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_

------------------------------------------------------------------------

* Jap. _tora_ znaczy: tygrys. Słowo to jest też używane na określenie kotów o sierści pręgowanej, zarówno burych (_kiji­tora_), jak i rudych (_chatora_). (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: