- W empik go
O Koperniku - ebook
O Koperniku - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 218 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W roku 1801 Towarzystwo Warszawskie Przyjaciół Nauk ogłosiło do rozwiązania zagadnienie o Koperniku, jako świadczy list prezydenta Towarzystwa pisany do autora z Warszawy 15 maja tegoż roku. Wypracowałem moją – rozprawę i posłałem Towarzystwu z Krakowa dnia 31 sierpnia roku 1802, jako znowu świadczy list mój do prezydenta pod:tym dniem pisany. Nie wiem, dlaczego Towarzystwo wydając na jaw z kilku rażącymi drukarskimi omyłkami moje pismo w drugim tomie swoich Roczników nie położyło daty ani ogłoszonego zadania, ani odebranej rozprawy. Takowe opuszczenie wyrządza częstokroć krzywdę i autorom i literaturze krajowej.
Nimem zaczął o Koperniku pisać, przeczytałem z największą uwagą całe jego dzieło, znalazłszy w bibliotece Akademii, Krakowskiej pierwszą, najlepszą, a dziś bardzo, rzadką edycję w Norymbergu roku 1543. Znalazłem jeszcze w tejże bibliotece. Trygonometrię płaską i kulistą Kopernika wydaną w Wittembergu roku 1542, którą przewertowałem, a o której nigdzie nie czytałem wzmianki w bibliografii astronomicznej. Ułożyłem krótką treść każ – dej księgi i moje nad nią postrzeżenia i uwagi. Przystąpiwszy potem do czytania autorów piszących.
o Koperniku i wykładających jego naukę znalazłem ważniejsze moje postrzeżenia i uwagi od nikogo niedotknięte, skąd się przekonałem, że Kopernik albo nie był w swym źrzódle od wielkich pisarzy i astronomów czytany, albo był czytany bez tej uwagi, jakiej wyciąga zgłębienie wielkich i pierworodnych myśli.
Chciałem naprzód w rozprawie mojej zrobić dokładne rozebranie całego dzieła Kopernika z moimi uwagami, ale postrzegłem, że mnie to wciągnie w bardzo rozległe pismo, przydatne może astronomom, ale ciężkie do zrozumienia dla powszechności krajowej. Ograniczyłem się więc krótkim nauki jego wystawieniem, tłumacząc moje postrzeżenia z dowodami. Że Kopernik nie był kopistą starożytnych filozofów, ale prawdziwym swego systematu twórcą, że on najtrudniejsze trygonometrii kulistej zagadnienia rozwiązał, że jego własne a głębokie myśli i przypuszczenia o porządku i podziale ciał niebieskich, o sile fizycznej ich biegu, a szczególniej o ruchu osi ziemskiej w kilka potem wieków najdelikatniejszymi obserwacjami, prawami biegu i głębokim geometrycznym rachunkiem stwierdzone, prowadziły do nowych, wielkich o budowie świata prawd, i że się stały zasadą najwalniejszych w dzisiejszej astronomii wynalazków – tego przede mną nikt nie napisał i nie dowiódł. Publiczność krajowa nie tylko raczyła łaskawie przyjąć tę pracę, ale nawet nad moje spodziewanie zaszczycić ją powszechnym uwielbieniem, ujrzawszy w zrozumiałym i polskim języku wyłożone najtrudniejsze astronomiczne prawdy i odkrycia. Rzucono się do przekładania mo – jej rozprawy na języki zagraniczne: i tłumaczenie francuskie przez Tęgoborskiego, sekretarza litewskiego i stanu w departamencie spraw zagranicznych, wyszło w Warszawie roku 1803 z drukarni wdowy Zawadzkiej. W tym przełożeniu przez użycie wyrazów astronomii niewłaściwych, przez wtrącenie wielu fraz i słów niepotrzebnych i do rzeczy" niestosownych, jedne moje myśli zmienione, drugie osłabione, inne na koniec stały się dla astronomów niezrozumiałe. A co najgorsza, przydał tłumacz opisy i małe do tekstu noty nie ostrzegłszy, że są jego własne: w których się wydaje bardzo niedokładna matematyki wiadomość. Nie mogąc wstrzymać cyrkulacji wydrukowanego pisma, musiałem z wielką dla siebie przykrością wyprzeć się go przez rozpisane do astronomów listy. Prosiłem barona de Zach, aby w swej ważnej i po całej Europie rozchodzącej się korespondencji miesięcznej to moje oświadczenie ogłosił. Warszawa była w owym czasie pod rządem pruskim i nie mogło to przełożenie francuskie nie rozejść się po prowincjach tej monarchii. Żeby zło naprawić i dogodzić żądaniom astronomów zagranicznych, przełożyłem sam na język francuski rozprawę; tłumaczenie zaś przez Tęgoborskiego moich not poprawiłem i to wszystko jadąc zagranicę przez Warszawę w roku 1803 w miesiącu wrześniu złożyłem do drukowania w ręku Franciszka Dmochowskiego, sekretarza podówczas Towarzystwa. Co się z tym moim rękopisem francuskim stało dotychczas nie wiem.
W roku 1811 czytałem w pismach periodycznych niemieckich doniesienie, że profesor Ideler podał Towarzystwu Filomatycznemu w Berlinie 4 kwietnia roku 1810 we czterech arkuszach in 8 vo pismo zawierające nowe jego o Koperniku myśli i po – strzeżenia, które wymienione są właśnie te same, którem ja w roku 1802 podał Towarzystwu Warszawskiemu w mojej rozprawie o Koperniku. Może profesor Ideler czytając z taką uwagą Kopernika jak ja trafił na te same myśli; nie jest to jednak rzecz do zatajenia, że te postrzeżenia przed ośmią laty wprzód były zrobione przez Polaka i drukiem ogłoszone w Warszawie. Pisałem w Wilnie 15–27 sierpnia roku 1814.
Jan ŚniadeckiROZWIĄZANIE ZADANIA
KTÓRE TOWARZYSTWO WARSZAWSKIE PRZYJACIÓŁ NAUK DO ODPOWIEDZI W R. 1801 OGŁOSIŁO:
Oddając hołd winnej pochwały Mikołajowi Kopernikowi, pokazać jak wiele mu winne były nauki matematyczne, mianowicie astronomia, w wieku w którym żył, z których poprzedników, jak wiele i jakim sposobem korzystał, i jak wiele mu są winne w czasie teraźniejszym?
Posłane z, Krakowa 31 sierpnia roku 1802, a 16 listopada tegoż roku na sesji publicznej Towarzystwa czytane i wydane na jaw w II tomie jego Roczników na karcie 83.
Opininum commenta delet dies.
Naturae judicia confirmat.
Cicero, De Natura Deorum.
Stan astronomii przed Kopernikiem
W drugim wieku ery chrześcijańskiej, sławny szkoły aleksandryjskiej astronom, Klaudiusz Ptolemeusz zrobił rozległy i szacowny zbiór myśli i postrzeżeń astronomicznych rozrzuconych po wielu pismach, a zostawionych od Chaldejczyków i poprzedników swoich w tej samej szkole. Lubo na dwieście kilkadziesiąt lat przedtem, Hipparch Bityńczyk przez nieśmiertelne swe prace, przez głębokie i pierworodne myśli o uwadze nieba, skazał nie tylko szkole aleksandryjskiej, ale całej po nim potomności prawdziwą drogę obserwacyj niebieskich, odkrył sztukę znaczenia położeń gwiazd, którą stosując do ziemi pierwszy stworzył gruntowne geografii początki; te atoli wszystkie pojedyncze, i że tak powiem, odosobnione obrazy i wiadomości składały tylko prostą i niezwiązaną historię skutków i biegów niebieskich. Ptolemeusz, złożywszy te pierwiastki w jedno ciało, zbogaciwszy je własnymi pracami, nadawszy pewny szyk i związek tym wszystkim wiadomościom i myślom, rzucił w dziele swoim pierwszy rys porządnie ułożonej nauki.
Srogość Omara przez spalenie biblioteki aleksandryjskiej, podług powszechnego mniemania, zagubiła ledwo nie wszystkie pamiątki prac starożytnych i byłaby jeszcze na kilka wieków spóźniła postępek astronomii w Europie, gdyby to pierwotne dzieło nie było ocalało w tym pamiętnym czynie dzikości.
Nie zważając na trafniejsze myśli dawnych Egipcjanów o porządku świata, którzy mieli Merkuriusza i Wenusa za nieodstępne od Słońca i około niego krążące gwiazdy, Ptolemeusz sam się odważył przez własny swój układ rozmaite biegi ciał niebieskich tłumaczyć; a wystawiwszy sobie, że niebo jest prawdziwą kulą, na której sklepieniu osadzone są gwiazdy, że doskonałość dzieł natury zależy na biegu jednostajnym i na figurze koła tym biegiem opisanego, osądził, że Ziemia jest środkiem tych wszystkich biegów, około której całe niebo gwiaździste kręci się w przeciągu 24 godzin od wschodu na zachód; że oprócz tego Słońce i wszystkie planety krążą około Ziemi w biegach swoich periodycznych. Naznaczając w takowym biegu miejsca planetom, położył zaraz po Księżycu Merkuriusza, a po nim dopiero Wenusa i Słońce. Wielki ten z niektórych względów człowiek ustanowił w swoim dziele za pierwszy fundament astronomii, że Ziemia biegu żadnego mieć nie może, a chcąc pogodzić z tymi myślami obserwacje, tak swoje, jak swych poprzedników, które mu pokazywały biegi niejednostajne i znowu raz kierunkowe, drugi raz wsteczne wszystkich planet, każdemu kołu od Słońca lub planety około Ziemi opisanemu, stosownie do myśli i nauki Apolloniusza, przydawał podług potrzeby i upodobania większą lub mniejszą liczbę kół i kółek tak, że środki jednych ślizgały się i ruszały po obwodzie drugich i służyły do tłumaczenia przyśpieszonych lub spóźnionych, kierunkowych lub wstecznych biegów w ciałach niebieskich.
Nigdy złudzenie nie zaślepiło silniej uwagi i rozsądku człowieka. Obłąkany po rozległej krainie pozorów i omamienia, Ptolemeusz zbudował świat na wywróceniu początków prawdziwej fizyki, a zawikławszy wszystko w swoim nietrafnym tłumaczeniu, zrobił dzieło obrazy i ledwo nie bluźnierstwa przeciwko prostocie i przedziwnemu szykowi dzieł przyrodzenia. Gdy potem w tysiąc lat tłumaczono takowy układ świata Alfonsowi X, królowi Kastylii, obruszony tak grubym mechanizmem, powiedział: iż gdyby był przy stworzeniu świata wezwany do rady, byłoby wszystko i prościej i porządniej urządzone. Zdanie to wzięto za bezbożne: kiedy ten dobroczynny dla astronomii, a razem nieszczęśliwy monarcha, nic więcej w tym nie powiedział, tylko że świat Ptolemeusza nie może być światem przedwiecznej Mądrości. Wszelako to tylko jedno zdanie przytoczyć można na obronę rozsądku ludzkiego przez czternaście blisko wieków w astronomii uśpionego.