- W empik go
O ludzkich przywarach - ebook
O ludzkich przywarach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 361 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp… 1.
I. Niezadowolenie… 3.
II. Zazdrość… 22.
III. O przecenianiu znaczenia pieniędzy… 31.
IV. Upadek ducha, nieśmiałość, tchórzliwość… 51.
V. O przecenianiu się. (Pycha)… 76.
VI. Ambicya… 97.
VII. O niegrzeczności i bezwzględności… 117.
VIII. O kłamstwie… 135.
IX. O błędach, zabobonie, przesądzie i niewierze… 159.
X. O niepobłażliwości i nietolerancyi… 185.
XI. O duchu stronniczym i o stronnictwach… 208.
XII. O niestałości… 233.
XIII. O namiętności czytania… 260.O LUDZKICH PRZYWARACH.
Pod powyższym tytułem chcemy przedstawić czytelnikowi szereg studyów, ciekawych z tego względu, że trafnie charakteryzując człowieka ze strony psychicznej i objaśniając ją przykładami, podają zarazem mimochodem, środki uchronienia się tych i owych przywar. Nikt naturalnie nie może się przeobrazić nagle i zupełnie, atoli widząc się odbitym wiernie w zwierciadle, będzie się starał być umiarkowańszym i oględniejszym w postępowaniu, jeżeli nie lepszym, – inaczej zwątpićby przyszło o pożytku wszelakiej książki.
Studyów tych, których niedoścignionym pierwowzorem jest Smiles, a które streściliśmy z dzieł obcych, dodając wiele i swojego, jest 13. Szczegółowe ich tytuły są: "Niezadowolenie", "Zazdrość", "Przecenianie znaczenia pieniędzy", "Ambicya", "Kłamstwo", "Pycha", "Złośliwość", "Upadek na duchu, trwożliwość i apatya", "Błądzenie, przesądy i zabobony", "Nietolerancya", "Duch stronniczy", "Niestałość" i "Przesadna namiętność w czytaniu".
* * *NIEZADOWOLENIE.
Już starożytni polecali zadowolenie jako pierwszy warunek wszelkiego prawdziwego użycia. Ba! zadowolenie! Gdyby o nie było tak łatwo!
Któż jest zadowolony, kto znał kiedy człowieka zupełnie zadowolonego? W pewnej mierze możnaby twierdzić, że niezadowolenie jest wprawdzie złem, ale tak koniecznem, że pozbycie się go byłoby daleko gorszem, – w istocie bowiem przepadłaby ludzkość gdyby przestała być niezadowoloną. Wynalazki i wielkie czyny, geniusz i zwykła robota, rozwijają się tylko na mocy tej potrzeby, iżby coś już nieistniejącego uczynić lepiej albo przynajmniej inaczej. Gdyby wszyscy byli zadowoleni, to nic już nie ruszyłoby się z miejsca, ani myśl inżyniera, ani pług rolnika.
Możnaby nawet twierdzić, że jest to szczęściem iż jesteśmy niezadowoleni, że niedostateczność naszego stanowiska zawsze nas pobudza do nowych usiłowań.
Ztąd pochodzi ochota do pracy i wydoskonalania się. Atoli niezadowolenie z życia, wtedy dopiero przydaje się na co, gdy ktoś i z siebie samego nie jest zadowolony. Bo kto zawsze tylko na innych się uskarża a nigdy na siebie a raczej na swoje błędy, ten nie zechce się ich nigdy pozbyć. Co najwięcej gnębi niezadowolonego, to świadomość, że czegoś nigdy osiągnąć nie jest zdolny mimo najlepszych chęci. Wola nasza jest jak skowronek w klatce. Niezadowolony wszędzie się o coś uderza – uczuciami o szorstką rzeczywistość życia, dobremi zamiarami o swoje wady charakteru, ochotą zdobycia wiedzy o własną ciemnotę i o krótkość życia. Czyżto mało powodów ażeby nie czuć zadowolenia? Zapewne każdy już z nas żałował iż się urodził, albo też życzył sobie być rybą w stawie, lub muchą pląsającą na słońcu. A przecież, tak jak nam przykrość sprawia w zwykłym trybie życia proste skaleczenie palca, tak samo po namyśle nie życzylibyśmy sobie, iżby nas kto wziął za słowo i kazał nam okupić zadowolenie bezmyślnością, przeniesieniem nas na niższy stopień bytu natury. Wolter każe wszędzie szukać braminowi szczęścia, ale nadarmo. Nareszcie ukazuje mu staruszkę, której z jej idyotyzmem jest bardzo dobrze, i mówi: Nie wstydzisz się być nieszczęśliwym przy twej mądrości i nie wstydzisz się, że nie możesz znaleźć zadowolenia, które ta bezmyślna baba znalazła? – Masz słuszność – odpowiada bramin – mówiłem sam sobie już tysiąc razy, że byłbym tak szczę – śliwy jak ona, gdybym był tak jak ona ograniczony – a jednak inaczej pojmowałem szczęście. Ten sposób myślenia – dają mu w odpowiedzi – jest krzyczącą kontradykcyą, bo o cóż chodzi tu na ziemi? Co ztąd, gdy kto jest rozsądny albo głupi? Czyż nie lepiej byłoby nie mieć wcale rozumu, skoro rozum przeszkadza w zadowoleniu? Wszyscy prawie zgodzili się na to, tylko nikt nie chciał zostać tym ograniczonym. Z tego wnioskuje Wolter, że jeżeli szczęście ma dla nas wartość, to jednak większą jeszcze ma dla nas rozum. Dla czego? W odpowiedzi – wykręca się dyplomatycznie, mówiąc, że szeroko trzebaby się nad tem zastanowić.
Wreszcie grecki mędrzec rzekł już, że "lepiej być przy rozumie nieszczęśliwym, aniżeli bez rozumu szczęśliwym", bo przy bliższem rozpatrzeniu, pokaże się, że rozum, czyli mówiąc inaczej, czynny współudział w ludzkiej doli, przynajmniej dla europejskiej natury, jest rzeczywiście wielkiem dobrem, którego dla tego nie odczuwamy, że jest ono ciągłem. Ma się rzecz z tem tak, jak z codziennemi potrzebami, z powietrzem, wodą, chlebem, zdrowiem, których gdy na chwilę tylko nam zabraknie, odczuwamy zaraz, czem one były dla nas.
Wielkie cierpienia fizyczne albo moralne, mogą czasem zbrzydzić życie, ale ci nawet którym się ono nudzi, mieliby za złe tym, którzyby dla ich niby dobra, życzyli im śmierci. Bo znosić cierpienia, byleby tylko módz żyć, pragnie większość ludzi, jeżeli nie wszyscy, i dla tego ów protestancki pastor, znajdując się na okręcie podczas burzy, gdy posłyszał kapitana mówiącego: "Za pięć minut będziemy wszyscy w niebie" – odrzekł z przestrachem: "A niechże nas Bóg od tego broni!"
Zatem życie jest nam miłe, mimo jego stron dokuczliwych, które jeszcze sami zwiększamy dobrowolnie lub mimowolnie. Wyobraźnia lub humor wywołują codziennie nowe potrzeby i nowe powody do niezadowolenia.
Rzecz zbyteczna może mieć tylko tę wartość, jaką jej nada zamiłowanie. Gdyby się ludzie rządzili rozumem, nikt wtedy nie ceniłby wyżej jakiegoś przedmiotu nad jego pożyteczność istotną. Lecz ludzie postępują wręcz przeciwnie. Tak jak zazwyczaj należy do człowieka wzbudzanie zazdrości, tak również bardzo wielu rzeczy pragniemy tylko dla tego, że ich inni pożądają. 1 wtedy zapominamy o naszej niepodległości, która jest właśnie najlepszem szczęściem. A gdybyśmy pilnie zbadali wartość naszych życzeń i pragnień, ileżbyśmy z nich odrzucili jako niepożytecznych! Samodzielność sądu co do potrzeb, natrafiamy częściej u starożytnych aniżeli u dzisiejszych, tak że można powiedzieć iż dzisiaj pojedyńczy człowiek niepodleglejszy bywa w sądzeniu życia publicznego, ale stokroć podleglejszy w życiu prywatnem.
Obywania się bez wielu potrzeb, odradzała najmocniej filozofia greków i rzymian. Zdanie Hadryana
"że każdy któryby tylko żyć chciał, żyćby mógł szczęśliwie", – potwierdził już Seneka, mówiąc: "Pragnie się nietylko dobrze żyć, ale żyć długo, a przecież pierwsze może każdy, drugiego nikt. Co komu wystarcza, nie jest nigdy niedostatkiem".
Lecz nam zawsze się wydaje niedostatkiem.
A że tu trudno jest utrafić, najlepszy dowód w przesadzie, w brudzie cyników, tylko że naturalnie nie ma dziś niebezpieczeństwa, iżby kto właził w beczkę Dyogenesa; przeciwnie, sprawdza się dziś spostrzeżenie Marcyala, że "Wielom daje bogini szczęścia za dużo, nikomu dosyć". Każdy też sądzi, że jego położenie dalekiem jest od tego, coby mu się należało.
Najpiękniej uczy zadowolenia Horacy. Kto czytając go, nie zapomniał choćby na kilka godzin głupstw tego świata i swojej zgryźliwości, ten jest już nieuleczony.
Ja mieszkańca wsi, ty mieszkańca miast szczęśliwym mienisz.
I tak każdy, los innego nad swój wyżej stawia.
Obaj nierozumnie miejscu dajemy winę zgryźliwości,
A winien tu przecież duch, który się otrząsnąć nie może.
I dalej owe wiersze zaczynające się od słów:
"Dobrze, niech się stanie, zaczem tęsknicie.
Żołnierzu ty będziesz kupcem,
A ty prawniku rolnikiem masz mi zostać" i t… d., i t… d.
Niezadowolenie jednak nie tę, to inną znajdzie sobie przyczynę. Jeżeli nie narzeka na stanowisko w świecie, to gotowe zamienić się na przywary, innym właściwe. Solon dobrze to zrozumiał gdy rzekł: "Gdyby wszystkie nieszczęścia zniesiono w jedno miejsce, każdy wolałby raczej swoje odebrać, aniżeli podzielić się odpowiednio". Dawne bowiem a przez to znane już zgryzoty, znośniejsze są aniżeli nowe, mniejsze – ale do których jeszcze nie nawykliśmy.
Niezadowolenie, które w nas wywołuje obcy dobrobyt, odgrywa rolę i między narodami. Angielska wolność, angielskie bogactwa są przedmiotem naszego stałego uwielbienia; straciłyby one jednak wiele na swym powabie, gdybyśmy żyć musieli na sposób anglików.
Zupełnie wszakże niezadowolenia wytępić niepodobna i szkoda nawet wytępiać go za cenę obojętności, równającej się przytępieniu. Dzicy nie skarżą się na nieszczęście, lecz dla tego też są, dzikimi.
Niektórych ludzi los tak przygnębił, iż przestali już mieć życzenia czy nadzieje, a nawet lękać się czegokolwiek, lecz możnaż takie skostnienie ducha, nazwać zadowoleniem? Ugiąć się przed losem jako przed przemocą silniejszego, nie znaczy pogodzić się z nim, ani dojść do spokoju ducha.
Skoro więc nie możemy się pozbyć życzeń, należy wybierać między niemi możliwe, a między temi jeszcze: pożyteczne.
Po przed innemi stoi: zamiłowanie natury.
Dla myślącego człowieka staje się ona niewyczerpaną pociechą i rzadko zawodzącym środkiem leczącym chorobliwe uczucia i myśli. Gdy mu bliżsi czy dalsi tyle nadokuczają, iż człowiekiem brzydzić się zacznie lub nim pogardzać, wtedy na wolnem powietrzu pierś jego znów szeroko odetchnie, a urok lasu ożywi w nim tę świadomość, że głupstwa i namiętności ludzi, bezsilnemi są w obec majestatycznych praw natury. Sławny "Candide" Woltera kończy i uspakaja się tem, iż oddaje się ogrodnictwu, a Trelawney posuwa się aż do zapewnienia, że najszczęśliwszymi ludźmi z pomiędzy wszystkich wysoko czy nizko położonych, są ogrodnicy. Kto rozumie naturę, kto bacznem okiem śledzi i najniepozorniejsze jej przygody, ten uzna prawdę słów wdowy po Helwecyuszu, wyrzeczonych do Napoleona, gdy ten odwiedził ją w Argenteuil: "Najjaśniejszy panie – nieuwierzysz ile szczęścia doświadczyć można na trzech morgach ziemi". Czy mocarz ten potężny, któremu za ciasno było we Francyi i w całej Europie, przypomniał sobie te słowa, na samotnej afrykańskiej skale?
Zapewne, byłoby zbyt wielkiem wymaganiem, iżby mąż czujący w sobie geniusz i potęgę odegrania największej roli w historyi świata, uprawiał ziemię i siał jarzynę, ale faktem jest, że przy sianiu jarzyny, łatwiej szczęście znaleźć można. Wprawdzie każdy czyni tak, jak mu nakazuje duch jego lub brak onego. Im kto ma silniejszą wolę, tem mniej powabu widzi w zadowoleniu. Juliusz Cezar pisze w swojej historyi o Aleksandrze W.: "Szczęście gotuje zazwyczaj tym, których obdarza swemi darami, tem gorszą później niespodziankę" – ale mimoto on sarn poszedł za swoją gwiazdą, dopóki jej promienie nie przemieniły się dlań w zabójcze sztylety.
Musi bowiem każdy charakter taki jakim jest pozostać; upomnienia bowiem, wiek i przebyte doświadczenia, wywierają tylko wpływ na fizyognomii człowieka, w jego głosie lub chodzie. A jakże głupiozłośliwi są ci, którzy dziwią się i szydzą z innych, nierozpromienionych ciągłą wesołością! Nie mogą pojąć ciasne ich głowy, nierówności usposobień i intelligencyi.
Niezależnie od tego, ażeby zdobyć zadowolenie, należy dobrze zbadać, czy życzenie, którego spełnienia daremnie czekamy, istotnie spodziewane korzyści przynieść może, a zarazem potrzeba wyobrazić sobie, jak naprzykład za rok, to samo życzenie, w tem samem świetle się nam przedstawi? Niezawodnie rozśmielibyśmy się wtedy z naszego gniewu, ciesząc się nawet że się nie spełniło.
Wreszcie każde położenie wyda się nam znośnem, jeżeli się zastanowimy nad obcem nieszczęściem. Zazwyczaj, gdy się nam co niepowiedzie, krzyczymy zaraz żeśmy najnieszczęśliwsi z ludzi, lecz gdyby w tej chwili stanęło nam przed oczyma jakieś straszliwe nieszczęście, którego sami już byliśmy świadkami, spłonęlibyśmy ze wstydu. Ileżto okropnych cierpień i zniszczenia dokonywa natura sama – nie mówiąc już o ludzkiej wściekłości, zemście lub obojętności! Iloma chorobami i klęskami, nawiedza natura tę biedną ludzką istotę! Wspomnijmy o losie tylu zasypanych żywcem pod ziemią, tylu rozbijających się na okrętach, którzy w pół szaleni z głodu i pragnienia, rzucają się na słabszych swych towarzyszy. Ileż mąk znosi codziennie miliony stworzeń, aż do robaka, dla tego, iż natura odmówiła zwierzętom, dla których wyżywienia one służą, zrozumienia obcych cierpień. Sadi czuje głęboko gdy mówi: "Nigdy nie skarżyłem się na ubóstwo, dopiero wtedy, gdym już nie miał co na nogi włożyć, ale wkrótce potem spotkałem człowieka, który stracił obie nogi i wtedy podziękowałem Opatrzności za jej dobroć dla mnie". Nic bowiem niema rozumniejszego, jak przy każdem niepowodzeniu wyobrazić sobie, że mogłoby się stać daleko jeszcze gorzej. Wprawdzie w pierwszej chwili rozgniewany woła: "Wszystko mi jedno choćby się już i najgorzej stało", lecz tak woła tylko w pierwszej chwili.
Podobnież ma się z tą okolicznością, że nasze niespełnione życzenia, idą po większej części na korzyść drugich, że więc nasze niepowodzenia, innym wychodzą na dobre. Dla naszej np. przyjemności chcemy na jutro pogody, chociaż spragnione łany pożądają deszczu. Mybyśmy deszcz chcieli odłożyć na Bóg wie kiedy, a przecież chodzi tu o chleb tysiąca, co więcej znaczy niż błacha przyjemność.
Może jednak więcej jeszcze od cudzego nieszczęścia, przestrogą być winno obce szczęście. Czyż może być coś niedorzeczniejszego nad zazdroszczenie szczęścia wielkim tego świata, gdy przecież łatwo pojąć, że namiętności różnicy stanów nie znają i tak samo jak fizyczne i moralne cierpienia, w pałacach obierają siedzibę; tylko że przez złocone drzwi i szeregi służalców, nie każde oko we wnętrza ich zajrzy.
Kto choćby powierzchownie zna sfery wyższe towarzyskie, ten wie… jak często należący do nich, zatruwają sobie życie, a nie mają tego przynajmniej ratunku co ubodzy, to jest pracy, chroniącej od nudów i próżniactwa. Sokratesowskie przysłowie brzmiało: "Gdybyśmy potężnym w serce zajrzeć mogli, przekonalibyśmy się, jak ono boleśnie dręczone jest gniewem, namiętnością, troską i niezadowoleniem".
Wszakże nie to zadowoleniem się nazywa, co posiada pozorne jego warunki, i dobrze też mówią wieśniacy, że "niejeden uchodzi za tłustego, a on spuchł tylko". Jakże obrazowo pisze w tej mierze Montaigne:
"Podpatrz kiedy mocarza którego wspaniałość olśniewa tłumy – ujrzysz wtedy całkiem zwykłego człowieka… Czyż ochrania go gorączka, ból głowy? Przy pierwszym bólu podagry, na cóż mu się przyda potęga? Gdy go zazdrość lub gniew pożera, czyż pomogą mu zgięte karki nasze, a gdy go starość zaskoczy, czyż go od niej uwolni straż przyboczna?
i gdy nareszcie trząść nim zaczynają śmiertelne dreszcze, czyż otaczający dworzanie pokrzepią jego ducha?"
Bo nadto, doznają jeszcze potężni tego świata, tej przykrości, iż uczą się pogardy ludzi i tracą ową radosną wiarę w ideały, która nas wszystkich dźwiga wśród tylu nieszczęść.
Wszędzie, gdzie się oko potężnych zatrzyma, widzą tylko zgiętych przed sobą po lokajsku, więc skoro im tak… trudno o dowiedzenie się prawdy, czyż się nie znużą nareszcie w szukaniu jej i czy zdolni być mogą do jej wysłuchania? Nawet wtedy, gdy poznają pochlebstwo a pochlebcą gardzą, pochlebstwo tak się już stało zwyczajem, iż zamienia się w potrzebę, a wtedy szorstkiej prawdy słuchać przykro, tak jak przykro wydelikaconej skórze, narażać się na powiew wiatru. A choćby potężny, był takim jak ów Antigonus, który poecie swemu Hermodorusowi, wysławiającemu go jako syna słońca, odpowiedział prozaicznie: "ten co około mnie porządki robi, wie że nim nie jestem", – to otoczenie jeszcze wstrętniejszem mu się wyda. Jeżeli zaś, przed zgiełkiem dworaków, schroni się w zacisze wiejskie, czyż znajdzie tam szczęście? Xerxes wyznaczył nagrodę za odkrycie jakiej nowej przyjemności; Jakimże to dowodem, że niezadowolenie człowieka rośnie wraz z jego samowolą.
Nie jednemu się zdaje, że mimo to, gdyby go fortuna w górę wyniosła, inaczejby życia używał i wy – zyskał doświadczenie nabyte na innej drodze, lecz raz doszedłszy tani gdzie chciał, wnet zapomniało postanowieniu. Może mieć ktoś najlepsze oczy, a jednak gdy się na słońce patrzy, zmruży je jak inni.
Montaigne słusznie też mówi, że żaden z pośród nas nie byłby lepszym od wielkich tego świata, gdyby tak jak oni, ustawicznie przez otoczenie był psuty. Boć jeżeli jesteś istotnie tym mężem, który znieść umie wysoką godność i pochlebstwa ludzi i losu, nie zmieniając swego charakteru, to będziesz miał tyle rozumu, iż dobre strony obecnego swego położenia zrozumiesz, a zarazem poznasz, że wszystko co oddalone, więcej obiecuje aniżeli dotrzymuje, i że wiele pożądać, znaczy wielu rzeczy się wyrzec.
Zazwyczaj podziwiając szczęście drugich, widzimy tylko to, co się nam nowem wydaje i co błyszczy, ale nie chcemy widzieć tego co cień rzuca. Zwiedzający góry, zazdrości góralom wspaniałego wschodu słońca, który oni codzień widzieć mogą, gdy tymczasem góral wolałby paczkę tytoniu. Jakże nas nęci ów park zamkowy, co za rozkosz byłaby mieszkać tam zdala od zgiełku świata. Ale gdy się pomieszka zdala od zgiełku, oddalenie traci swój urok… i ów właściciel przechodząc przez swój wspaniały park, który już zna doskonale, nie patrzy nań, ale myśli o czem innem, naprzykład o procesie ze swym pieniackim sąsiadem, o odpowiedzi na natrętne listy, albo o niedobrej pomadzie na łysinę. Ty z jego pysznej posiadłości masz przyjemność, on płaci za nią, a sam pragnąc się uchronić od nudów, przemyśliwa już nad czem innem.
Artystyczne próżniactwo, nawet takie, jak Goethego w "Powinowactwach z wyboru" pociąga za sobą – przesyt. Ludwika XIV-go kosztowało stworzenie Wersalu 135 milionów liwrów. Czyż za summę choćby cokolwiek zbliżoną, doznał ztąd przyjemności? on, który później taki brak uczuwał, że odpożyczał pieniądze przegrane do pani de Maintenon, on, najpyszniejszy z królów, który sam po swoich ogrodach w Marły, oprowadzał bankiera Bernarda, ażeby tylko od niego wyprosić pożyczkę. Obliczono, że sławna Pompadour przez 19 lat swego panowania t… j… od 9-go września 1745 roku do 15-go kwietnia 1764 roku połknęła 36, 327, 268 liwrów, lecz czyż można twierdzić, że jest to miara jej zadowolenia lub szczęścia?