- W empik go
O naszej młodzieży słów kilka - ebook
O naszej młodzieży słów kilka - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 219 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książeczka niniejsza została napisana w jesieni 1904 r. Sądzę jednak, że i dziś nie jest ona spóźnioną. Dwa lata ubiegłe niejedno uwydatniły, podkreśliły, lecz zasadniczo nic nie zmieniły moich uogólnień. Krwawe dnie, strząsając z ludzi szarą mgłę przeciętności, ukazały głębiej, bezpośredniej i okrutniej duchową fizjonomję naszego społeczeństwa. Od tego ponurego tła, tak w wielu rzeczach wstrząsająco przykrego, odbija się jasną, słoneczną plamą – ruch młodych. Młodym jest on przez to, że główny wpływ kierowniczy na tych, co dążą ku przyszłości, posiadła klasa robotnicza, młoda swym stosunkowo niedawnym pojawieniem się na arenie czynu. Poszedł wiew młody i – tyle starości ukazał w społeczeństwie naszym. Za ruchem nowym poszła młodzież.
Dziś stoimy wobec wielu palących zagadnień dnia. Zagadnienie, którego imię młodzież wymaga najbardziej prędkiego rozwiązania. Młodzież nasza nie zmieniła bezwzględnie swego oblicza, bo wpływu tyloletniej niewoli, braku szkół i – wielu wielu zgubnych czynników w tej szkole tak szybko zatracić niepodobna tymbardziej, że cały ogół był tak apatycznym, tak biernym, tak mało odpornym. Młodzież nasza nie zmieniła się gruntownie, lecz wykazała, że wiele w niej żywotności, wiele szukania; przejawiła swą czystość i zdolność do entuzjazmu, przejawiła swą – młodość. I przeto, choć wiele w młodzieży naszej jeszcze połowicznego, choć przykre są ślady dnia wczorajszego, a tym przykrzejsze, że społeczeństwo przejawia, może chwilowo, zupełną niezdolność do zorganizowania pieczy o młodzież, pomimo to wszystko jeszcze jednym wielkim darem, jaki nam doba dzisiejsza przyniosła, jest potwiardzenie wiary w to, że młodzież nasza żywą jest i młodą, bo szuka żywych i młodych i razem ze wszystkiemi spragnionemi jutra cierpi i czynnie szuka wyjścia, dążąc ku przyszłości.
Do najważniejszych zagadnień kulturalnych należy to, które obejmuje w sobie całość pytania, zawierającego się w tym jednym wyrazie: młodzież. Kwestję tę poniekąd traktuje oddzielna gałęź nauki – pedagogika. Młodzież jednak zajmuje tak wybitne stanowisko w każdym społeczeństwie, że wszelkie z nią związane kwestje interesują nietylko specjalistów, lecz i szerszy ogół.
Specjalizacja zresztą w tym względzie jest rzeczą obosieczną. Zagadnienia tego rodzaju, jak te, o których mówimy, należą do kwestji, koło których nikt, kto jest człowiekiem i członkiem swego społeczeństwa przejść obojętnie nie może; a wyspecjalizowanie u nas doprowadza do niepożądanych i szkodliwych rezultatów: pedagodzy warszawscy, odsunięci od życia, zamykają się dobrowolnie w pewnym kole zjawisk i, tracąc przez to kontakt z życiem, tracą wrażliwość na to, co jedno tylko może być dla nich źródłem znajomości młodzieży. Pedagogika przytym dzisiejsza przeważnie traktuje młodzież w oderwaniu od jej położenia ekonomiczno-społecznego.
Książeczkę obecną, jedną z „książek dla wszystkich” a więc z założenia „popularną”, piszę nie w celu rzucenia absolutnie nowego światła na daną sprawę, cel mam nierównie skromniejszy. Idzie mi o podkreślenie, o przypomnienie rzeczy może już i mówionych, lecz mało rozumianych, mało odczuwanych przez nasze społeczeństwo. Piszę ją dla licznych jednostek, które, wierzę, pragną zbudować sobie pogląd na własne społeczeństwo, a ważną podstawą ku temu jest poznanie jego psychiki. Ogólny zarys psychiki tego odłamu społeczeństwa, który zwiemy młodzieżą, ma dać moja książeczka.
Nie mam bynajmniej zamiaru malować stanu dokładnego młodzieży naszej. Pomijam wszelkie specjalnie pedagogiczne zagadnienia. Idzie mi tylko i wyłącznie o podkreślenie pewnych zasadniczych rysów psychiki młodzieży i zwrócenia na nią uwagi tych, którzy się tą sprawą zajmują.
W tym celu opuszczam cały materjał rzeczowy, a podaję tylko uogólnienia,! poczynione na podstawie bezpośredniego stykania się z naszą młodzieżą i własnego doświadczenia z okresu dojrzewania.
Psychologją u nas mało kto się zajmuje. Nie mówię już o tym, aby u nas ona, jako nauka, zajmowała ludzi; lecz idzie mi o tę ciekawość, zdawałoby się, wrodzoną człowiekowi, która pobudza go do przyglądania się sobie i innym, i czynienia na podstawie tej obserwacji pewnych wywodów.
My żyjemy szablonem, i to nam wystarcza; a życie dziś szczególniej wymaga powagi i zrozumienia. Młodzież to przyszłość, a więc to ciąg dalszy teraźniejszości. Młodzież to synowie swych ojców, lecz synowstwo to często przejawia się pod postacią przeczenia. Już obecnie słychać utyskiwania na przepaść, istniejącą między dwoma pokoleniami. Sądzę, że przepaść ta to dopiero początek. Przyczynę tego zjawiska łatwo zrozumieć. Młodzież pragnie żyć, a ojcowie jej – wprawdzie nie wszyscy – wegietować. Pierwsi chcą iść naprzód, drudzy ich wstrzymują.I. OKREŚLENIE POJĘCIA.
Łatwo możemy zaobserwować wkoło siebie ciekawy fakt. Człowiek często powtarza pewne wyrazy, myśli o jakiejś rzeczy, stale codziennie się na nią natyka, a jednak, gdy kto go zapyta: właściwie co ty przez to rozumiesz – to staje zmieszany i rzadko kiedy znajdzie odrazu gotową odpowiedź. Jest to jeszcze łatwiejsze, jeżeli mowa o rzeczach, które obejmujemy przy pomocy naszych pięciu zmysłów. Daleko trudniej, skoro się natrafi na pojęcie tak zwane abstrakcyjne, są to uogólnienia doświadczenia, jakie zdobywamy przy przyglądaniu się tym zjawiskom, które nam zmysły nasze przynoszą.
Do takich pojęć należy – młodzież.
Młodzież–to nazwa obejmująca cały szereg ludzi, będących w wieku młodym. Takie mniej więcej przedewszystkim nasuwa się tu określenie. Określenie to jednak, jeżeli bliżej mu się przyjrzeć, bynajmniej nie wystarcza, bo zaraz pojawia się nowe pytanie: a kto jest młodym? i t, d.
Widzimy więc, że znalezienie odpowiedniego doboru słów, któreby dokładnie nam określiły, co pod pojęciem młodzież rozumiemy, jest dość trudne. Należy wziąć za podstawę pewne inne pojęcie, które uznamy za ogólnie jednakowo rozumiane, tak że nie będziemy się dalej pytać, i na tej podstawie zbudować określenie, którego szukamy. Inaczej bez końca będziemy zmuszeni przechodzić od jednego pytania do drugiego.
Kogo u nas zwykle uważają za należącego do młodzieży? Toć tyle się o niej czyta w pismach codziennych, tygodniowych, tyle rozprawia, tak się często nad jej wadami ręce załamuje, to znów się ją kokietuje szumnemi pochwałami i t… d. Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że jest to jeden z najulubieńszych tematów, o którym nasi publicyści lubią się rozwodzić z zapałem i umiłowaniem. O pewnej porze roku powtarzają się nawoływania do składek na wpisy, często i wiele mówi się o tak zwanych cnotach i tak zwanych wadach naszej młodzieży. Tu właśnie zaraz wyłazi na wierzch pewna niedokładność w pojmowaniu wyrazu – młodzież.
Za każdym razem, gdy się poczyna o niej rozprawiać, braną jest pod uwagę młodzież – ucząca się. Tylko tych, którym szczęśliwy los pozwolił na stałe i systematyczne uczęszczanie do zakładu naukowego, tylko tych… co noszą mundury szkolne lub studenckie nazywamy młodzieżą. Tak się to u nas utarło, że i sami ci, o których mowa, patrzą na siebie jako na jedynych przedstawicieli młodzieży, i często lubią przemawiać w jej imieniu i t… d.
A jednak jest to wysoce niesprawiedliwym. Nie należy zapominać, że pozą młodzieżą szkolną, której warunki życia pozwalają się kształcić, istnieją także o wiele liczniejsze zastępy młodzieży, która wskutek innego złożenia się okoliczności, zmuszona jest do pracy zarobkowej niepozwalającej jej nietylko korzystać z dobrodziejstwa szkoły, lecz nawet i z samokształcenia, tej ucieczki wszystkich spragnionych wiedzy. Nie można więc jej pomijać, skoro się mówi o młodzieży i jej potrzebach.
A więc stale używane u nas określenie, że młodzież to – uczący się w zakładach naukowych, nie odpowiada celowi. Obejmuje ono tylko część tych, którzy do niej należą, przez to bałamuci i utrudnia zrozumienie tego pojęcia, zamiast rozjaśnić i ułatwić.
Z tego, cośmy powyżej rozważyli, zdawałoby się, że najłatwiej z kwestją tą się załatwić w sposób następujący: młodzieżą nazywamy wszystkich, którzy mają tyle i tyle lat, od tego do tego wieku i nic więcej.
Tak by się zdawało. Przypatrzmy się temu bliżej. Naturalnie, wiek odgrywa tu poważną rolę. Nie można zaliczać do młodzieży człowieka np. czterdziestoletniego lub dziecka dwuletniego. Trzema mieć na uwadze warunki rozwijania się organizmu.
Przedewszystkim jednak trudno, a nawet niemożebne oznaczyć pewną stałą, granicę między wiekiem dziecięcym a młodzieńczym. Ustrój fizyczny nie u wszystkich jednakowo się rozwija. A organizm ludzki musi być już do pewnego stopnia rozwiniętym i okrzepłym, aby mózg mógł pracować. Małe dziecko słabo tylko pracuje mózgiem. Zdolne jest ono tylko do rozumienia bezpośrednich wrażeń; tylko rzeczy najzwyczajniejsze może ono pamiętać i przypominać sobie; tylko to, co nie wykracza poza tę ograniczoną zdolność do odpowiedzi na najprostsze podrażnienia zmysłów i to wyłącznie te, które się stale i często powtarzają, stanowi pracę jego mózgu. Zna ono np. tylko to, co często i zblizka widzi; i o dalszym przedmiocie wie tylko to, co mu najjaskrawiej wpada w oko. Dalej myślenie jego nie sięga.
Bez wątpienia już w małym dziecku spostrzec można zarodki jego przyszłe – go „ja”. Dbać o to należy bacznie, aby roślina wątła nie skrzywiła się lub nie skarlała. Sama jednak praca uświadamiania sobie treści świata zewnętrznego i wewnętrznego rozpoczyna się nieco później.