O patriotyzmie a także o zezowatej matce - ebook
O patriotyzmie a także o zezowatej matce - ebook
Grzegorz Eberhardt odszedł 9 września 2014 roku, pozostawiając po sobie wiele materiałów, esejów, tekstów skończonych i takich, które pozostaną już niedokończone. Książka, którą macie Państwo przed sobą to zbiór wstępnie wybrany jeszcze przez Autora. Pokazuje on jak wiele tematów uważał za interesujące i jak wiele spraw go fascynowało i wciągało. Świadectwem tytanicznej pracy są przede wszystkim, choć nie tylko, materiały zebrane przy okazji Jego głównych badań związanych z twórczością Józefa Mackiewicza, Stanisława Szukalskiego i Stefana Korbońskiego. Jednak tylko niewielka ich część została dotychczas wykorzystana w tekstach publikowanych w „Tygodniku Solidarność”, na stronach w Sieci czy Polskiego Radia. Teksty w niniejszym zbiorze łączy przekonanie Autora, wyrażone wprost, w wydanym jeszcze przed śmiercią zbiorze esejów, że jego zadaniem jest przywracać prawdę i wierzyć, że „Świat jednak jest normalny”.
Grzegorz Eberhardt – nie w mundurze, ale przecież wiernie służył. (...) Służył na najważniejszym z frontów: walki o polską pamięć historyczną, o polską świadomość narodową, o zachowanie tradycji i utrzymanie racji stanu. Jako bezpartyjny cywil przysłużył się z pewnością sprawie polskiej bardziej niż niejeden polityk i niejeden generał.
Grzegorz Braun
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65546-01-2 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
rzegorz Eberhardt odszedł 9 września 2014 roku, pozostawiając po sobie wiele materiałów, esejów, tekstów skończonych i takich, które pozostaną już niedokończone. Książka, którą macie Państwo przed sobą, to zbiór wstępnie wybrany jeszcze przez Autora. Pokazuje on jak wiele tematów uważał za interesujące i jak wiele spraw go fascynowało i wciągało. Świadectwem tytanicznej pracy są przede wszystkim, choć nie tylko, materiały zebrane przy okazji Jego głównych badań związanych z twórczością Józefa Mackiewicza, Stanisława Szukalskiego i Stefana Korbońskiego. Jednak tylko niewielka ich część została dotychczas wykorzystana w tekstach publikowanych w „Tygodniku Solidarność”, na stronach „wSieci” czy Polskiego Radia. Teksty w niniejszym zbiorze łączy przekonanie Autora, wyrażone wprost, w wydanym jeszcze przed śmiercią zbiorze esejów, że jego zadaniem jest przywracać prawdę i wierzyć, że „Świat jednak jest normalny”.
Pomysł wydania tych tekstów wspierał od początku wydawca Paweł Toboła–Pertkiewicz i to dzięki jego zaufaniu i cierpliwości udało się nam doprowadzić zamysł Autora do końca. W uporządkowaniu i dopracowaniu zbioru okazali zrozumienie i przyszli nam z pomocą Danuta Cisek, Tamara Bartold oraz Wojciech Brojer, za co jesteśmy im niezmiernie wdzięczne. Projekt okładki powierzyłyśmy w dobre ręce Bartka Katastrofy Tymosiewicza, bo łączy go z Autorem nić estetycznego porozumienia. Tytuł wybrałyśmy same z nadzieją, że oddaje zarówno rozległe zainteresowania Autora, jak i jego poczucie humoru, którego bardzo nam teraz brakuje. Miejsca, które zajmował Grzegorz w naszym życiu nie da się łatwo wypełnić. Książką tą chcemy jednak choć odrobinę zapełnić pustkę po jego stracie, a jednocześnie umożliwić Państwu spojrzenie na świat Jego oczami.
Żona i córkaAudycje radiowe
Józef Mackiewicz – ciągle zbyt mało obecny
(sobota, 8 listopada 2008)
Mackiewicz – Rymkiewicz
(środa, 12 listopada 2008)
IPN to nie tylko „teczki”…
(czwartek, 20 listopada 2008)
Ten chuligan Bobkowski
(poniedziałek, 1 grudnia 2008)
Przywracanie pamięci
(niedziela, 7 grudnia 2008)
Stan wojenny dla filmu dokumentalnego
(piątek, 12 grudnia 2008)
Jak długo trwa(ł) stan wojenny
(poniedziałek, 15 grudnia 2008)
Kończy się Rok Herberta
(poniedziałek, 15 grudnia 2008)
Alternatywny bruderszaft z Belzebubem
(piątek, 26 grudnia 2008)
Boya Nasi okupanci, czyli kwestia wiarygodności
(poniedziałek, 5 stycznia 2009)
„Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”
(poniedziałek, 5 stycznia 2009)
Cichy mecenas wielu karier
((poniedziałek, 26 stycznia 2009)
Światowe samoogłupianie
(sobota, 31 stycznia 2009)
O patriotyzmie i zezowatej matce
(niedziela, 15 lutego 2009)Józef Mackiewicz – ciągle zbyt mało obecny
a kilka dni, w dniu Święta Niepodległości ,11 listopada zostanie ogłoszony kolejny, siódmy laureat Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Po raz pierwszy przyznano ją w roku 2002 dla uczczenia setnej rocznicy urodzin pisarza. Niewątpliwie podstawowym powodem powołania tej Nagrody był niepokój, z jakim sympatycy autora Nie trzeba głośno mówić obserwowali rozwój tzw. sprawy Mackiewicza, a dokładniej – konsekwentne dążenie do usunięcia jego twórczości z oficjalnego obiegu intelektualnego. Wiedzeni swoimi obawami podjęli próbę szerszego przypomnienia jego postaci, dzieła. Zamysł się udał, popularność Nagrody jest coraz większa, rośnie popularność Patrona, autora Nie trzeba głośno mówić, Kontry i innych.
Józef Mackiewicz (1902–1985) należy do grona naszych najwybitniejszych prozaików, publicystów. Jednocześnie – w stosunku do swojej wielkości – jest jednym z najbardziej niedocenianych twórców. Różne są tego powody. Niewątpliwie nie do błahych należy jego konsekwentny antykomunizm, ale też i absolutna, bezprzymiotnikowa wierność prawdzie. W każdym wypadku, w każdej sprawie, bez względu na prestiż osoby, instytucji. Antykomunista, ale i wróg socjalizmu, uparty, konsekwentny, nieprzekupny. A więc przeciwnik siły, której dzisiejszym najgroźniejszym przejawem jest poprawność polityczna. Świat konstruowany pod receptę poprawności politycznej pozbawiany jest wartości, słowa tracą swoje prawdziwe znaczenia; nie zamienia się w tak, i odwrotnie. Dekalog staje się symbolem „ciemnogrodu”, a wierność małżeńska przejawem braku okazji, a nie zasad. Autor Kontry jest wrogiem takiego świata. Swoją twórczością udowadnia atrakcyjność systemu wartości, które dziś usiłuje się ośmieszyć, pokonać, odsunąć do lamusa. I czyni to w sposób mistrzowski, także artystycznie. A tego się nie wybacza.
Najwyższe oceny jego twórczości wystawiają tak ważne postacie, jak Zygmunt Hertz, Marian Hemar, Józef Wittlin, Czesław Miłosz. Mackiewicz jest autorem dylogii opisującej koniec XIX wieku i pierwszą połowę XX wieku; z akcją dziejącą się od Rosji carskiej (Sprawa pułkownika Miasojedowa) po Włochy (Kontra). A w drodze tworzy relację z I wojny światowej (Lewa wolna), opisuje próby tworzenia normalności w kraju po zawierusze wojennej (Karierowicz). Rysuje także obraz okupacji litewsko–sowieckiej Wilna w latach 1939–1941 (Droga donikąd), doda zapis okupacji niemieckiej Litwy, Polski w przededniu ostatecznej klęski, gdy do Polski wchodzą Sowieci (Nie trzeba głośno mówić). Sześć ważnych tytułów, plus wspaniałe, przedwojenne reportaże (m.in. wydane w zbiorze Bunt rojstów). Do tego dochodzi powojenna publicystyka – odważna, prorocza w swojej wizji, w ostrzeżeniach (Zwycięstwo prowokacji, W cieniu krzyża, Kabel opatrzności, Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy).
Jak widać, pokaźny dorobek, a przecież znany tylko nielicznym. Wymienione książki – np. w Warszawie – można znaleźć w zaledwie kilku księgarniach, a powinny być dostępne w każdej i to w różnych wydaniach, także najtańszych. Ale, po pierwsze, powinny być wpisane w lektury szkolne (chociażby esejem Ponary czy relacją z pobytu w miejscu kaźni polskich oficerów, w Katyniu). Jego dzieło powinno od dawna zabrzmieć w licznych tłumaczeniach na obce języki; zachodnie, ale i wschodnie. Np. w litewskim, białoruskim, rosyjskim. Przetłumaczone mogłoby odegrać ważną rolę także i dyplomatyczną, pracując na rzecz zbliżenia z tymi narodami, często silnie z nami skonfliktowanymi. Niewątpliwie większość z wyżej wymienionych tytułów powinna być już od dawna zekranizowana, przydałoby to twórczości Mackiewicza odpowiedniej popularności.
Tak się jednak nie dzieje. Patrząc na minione lata z perspektywy 2008 roku należy stwierdzić, że twórczość autora Lewej wolnej najintensywniej zaistniała w Polsce w latach 80. I to nie w roku 1981, a dopiero po nastaniu stanu wojennego. W latach 1982– –1989 ukazało się ponad 60 wydań jego książek. Do tego trzeba doliczyć olbrzymią liczbę przedruków publicystyki rozrzuconej po poszczególnych tytułach ukazujących się wówczas w podziemiu. Po roku 1989 następuje mocne i wyraźne ograniczenie w obiegu jego książek. Monopolistą wydawniczym staje się jedno wydawnictwo, uzurpując sobie tytuł własności praw autorskich utrąca wszelkie propozycje współpracy. W rezultacie nakłady jego książek na rynku nazwać można śladowymi. Ten sam wydawca odmawia jednocześnie zgody na propozycje tłumaczeń dzieła Mackiewicza na inne języki (a propozycji takich nie brakuje).
Miłośnicy twórczości Józefa Mackiewicza przecież się nie poddają! Jednym z przejawów ich troski o nagłaśnianie jego dzieła jest wspomniane na wstępie ustanowienie nagrody literackiej jego imienia. Jak na razie przyznano ich sześć (plus liczne wyróżnienia). Pierwszą nagrodą obdarzono unikatową pracę Władysława i Ewy Siemaszków, poświęconą ludobójstwu dokonanemu przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w latach 1939–1945. W następnym roku najważniejszym laurem wyróżniono Ejszyszki Marka Chodakiewicza, rzecz mówiącą o relacjach polsko–żydowskich na Kresach w latach 1944–1945. Następnie przyszła pora na wyróżnianie prozaików. Główne nagrody otrzymali kolejno Wojciech Albiński, Eustachy Rylski oraz Janusz Krasiński. W minionym roku główne wyróżnienie otrzymała praca ks. Tadeusza Isakowicza–Zaleskiego Księża wobec bezpieki. Nie bez powodu wymieniłem laureatów, to naprawdę ważne nazwiska dla naszej historii, dla naszej literatury. A że przy okazji przypomniane zostaje dzieło Józefa Mackiewicza… O to przecież chodziło!Mackiewicz – Rymkiewicz
dniu 11 listopada po raz siódmy została wręczona Nagroda im. Józefa Mackiewicza. Przyznano ją w tym roku Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, autorowi książki Wieszanie.
Wieszanie to opowieść o wyrokach śmierci wykonywanych w trakcie insurekcji kościuszkowskiej na zdrajcach w Warszawie, Krakowie, Wilnie. Epizody te w naszej literaturze były na ogół starannie pomijane, bodaj tylko Karol Zbyszewski przedstawił je szczegółowiej w swoim Niemcewiczu od przodu i tyłu.
Napisanie Wieszania w roku 2006 przez pisarza tak ostentacyjnie wspierającego politykę braci Kaczyńskich jak Rymkiewicz nie było dziełem przypadku. Rymkiewicz należy – tak jak spora część społeczeństwa – do osób negatywnie oceniających w polskiej transformacji rolę tzw. grubej kreski ustalonej przez decydentów roku 1989. Rymkiewicz jednocześnie należy do twórców często kierujących się – w najlepszym tego słowa znaczeniu – pasją, momentami przechodzącą w irytację. To ona pozwoliła mu określić walkę Jarosława Kaczyńskiego z establishmentem III Rzeczypospolitej „gryzieniem żubra w tyłek”, to ona niewątpliwie była także praprzyczyną spróbowania się z tym tematem związanym ze zdradą. Analogie są oczywiste – brak zdecydowanego rozliczenia z przeszłością jest bardzo groźny dla przyszłości. Tak w wypadku roku 1794, jak i w wypadku roku 1989.
Pisarz odbierając nagrodę, odniósł się do postaci patrona nagrody, a szczególnie do najpopularniejszego cytatu z twórczości autora Kontry, zdania mówiącego „Jedynie prawda jest ciekawa”. Rymkiewicz przestrzega przed jego – często – powierzchownym traktowaniem, czy wręcz – nadużywaniem.
Wyróżnione Wieszanie wybrane zostało przez Kapitułę spośród dziewięciu książek wydanych w minionym, 2007 roku, takie są zasady nagradzania. Do najważniejszego lauru, oprócz książki Rymkiewicza, wybrane zostały: Abeandry Andrzeja Biernackiego, Lód Jacka Dukaja, Demon południa Grzegorza Górnego, Generał brygady Włodzimierz Ostoja Zagórski Piotra Kowalskiego, Mała historia polskiej myśli politycznej Grzegorza Kucharczyka, Gorce Pana Wojciecha Kudyby, Gabinet cieni Piotra Mitznera (autor ten wyraził dezaprobatę wobec takiego wyróżnienia…!) oraz Podolska legenda Zdzisława Skroka. I chyba warto te tytuły zapamiętać, bo i sam fakt ich wybrania spośród setek tytułów, które ukazały się w ocenianym okresie, jest dla nich niewątpliwą nagrodą.
Ta finansowa nagroda wręczona pisarzowi, wzrosła w tym roku z 8 do 10 tysięcy dolarów. Taką decyzję podjęli jej stali fundatorzy Jan Michał Małek oraz Zbigniew Zarywski. Wieszanie Rymkiewicza zostało także wyróżnione nagrodą specjalną Krzysztofa Czabańskiego. W uzasadnieniu tej decyzji wyczytać można pewność, że twórczość laureata stanie się „przyczynkiem do rozwoju naszej narodowej świadomości. Pańskie niestrudzone poszukiwanie prawdy w gąszczu historycznych źródeł, pełne pasji zaangażowanie, a także mistrzowskie władanie słowem, każe przypuszczać, iż dostarczy Pan swoim czytelnikom jeszcze wielu powodów do zadumy, radości i wzruszeń”. Przypomnijmy, że w tym, 2008 roku, Rymkiewicz wydał swoją nową powieść Kinderszenen.
Oprócz nagrody głównej Kapituła przyznała trzy wyróżnienia. I tu także brało udział Polskie Radio, fundując nagrodę Andrzejowi Biernackiemu za książkę Abeandry. Drugim wyróżnionym tytułem jest Generał brygady Włodzimierz Ostoja Zagórski Piotra Kowalskiego, tu nagrodę ustanowił p. Jerzy Góral. Trzecią pozycją honorowaną wyróżnieniem stał się tomik poezji Gorce Pana Wojciecha Kudyby, ustanowił ją Włodzimierz Kuliński. Tu szczególną uwagę zwraca książka Piotra Kowalskiego, przedstawiająca jeden z najciemniejszych epizodów związanych z osobą Józefa Piłsudskiego. Konsekwencja, odwaga w dążeniu do ustalenia odpowiedzi na – często – niebezpieczne pytania, jest cechą wspólną dla autora, jak i patrona. To ważne podobieństwo, najkrócej uzasadniające sens istnienia tej Nagrody.IPN to nie tylko „teczki”
skład Instytutu Pamięci Narodowej wchodzą cztery piony merytoryczne. Po pierwsze – Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Po drugie – Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów. Po trzecie – Biuro Edukacji Publicznej – pion zajmujący się działalnością naukową, edukacyjną i wydawniczą. I wreszcie po czwarte – Biuro Lustracyjne – odpowiedzialne za realizację obowiązków lustracyjnych.
IPN to nieobcy naszej historii termin…
IPN wydaje specjalne Teki Edukacyjne dla uczniów i nauczycieli.
– Już w latach II wojny światowej polski rząd na uchodźstwie planował powołanie instytucji państwowej o takiej nazwie – wyjaśnia mój rozmówca Andrzej Zawistowski, naczelnik Wydziału Wystaw i Edukacji historycznej Biura Edukacji Publicznej. – Jednym z celów jego powołania miały być badania nad historią Polski w czasie II wojny światowej.
Rzeczą ciekawą i zupełnie chyba zapomnianą jest to, że instytucję o nazwie Instytut Pamięci Narodowej powołano do życia w listopadzie 1944 roku w Lublinie. Tamten IPN, początkowo podległy Ministerstwu Oświaty, w lipcu 1948 roku został przemianowany na Instytut Historii Najnowszej. IHN zlikwidowano w 1950 roku. Po raz kolejny nazwa IPN pojawiła się w 1984 roku – i odtąd stanowiła drugi człon nazwy Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.
Po odzyskaniu niepodległości, w 1991 roku, Komisja powiększyła obszar działalności, przyjmując nazwę: Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – Instytut Pamięci Narodowej. W 1998 roku zlikwidowano Komisję Badania Zbrodni, a jej zasób archiwalny przejął Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Powołany do życia ustawą sejmową pod koniec roku 1998, faktycznie zaczął funkcjonować w 2000 roku, po wybraniu przez parlament pierwszego prezesa Instytutu – prof. Leona Kieresa.
Medialnie i społecznie od początku IPN jest utożsamiany prawie wyłącznie z lustracją, mitycznymi „teczkami”…
To, niestety, częsty błąd. Pion lustracyjny jest najmłodszym działem w naszej instytucji, powstał po likwidacji, w roku 2007, urzędu Rzecznika Interesu Publicznego. Był to urząd zajmujący się badaniem składanych oświadczeń lustracyjnych pod kątem ich zgodności z prawdą. Pierwszym rzecznikiem był sędzia Bogusław Niziński, akurat kilka dni temu odznaczony przez Prezydenta RP orderem Orła Białego.
Od kilku lat przyglądam się pracy Pańskiego pionu, pionu, w którym odpowiada Pan za szeroko pojętą edukację historyczną. I przyznam, że działania te wysoce cenię, tym bardziej więc boleję nad ciszą medialną towarzyszącą Waszej działalności. Najkrócej mówiąc – nie jesteście znani.
Moim zdaniem, istnienie Biura Edukacji Publicznej jest jeszcze nie najgorzej rozpoznane. To u nas pracują historycy, którzy występują publicznie w różnych kwestiach aktualnie interesujących społeczeństwo. Myślę, że np. osoba dyrektora BEP–u, profesora Jana Żaryna, jest akurat dobrze rozpoznawalna. Niewątpliwie natomiast mniej popularna medialnie jest nasza podstawowa praca, czyli edukacja historyczna dotycząca najnowszej historii Polski. Nie ma zresztą w tym nic dziwnego, brakuje w niej sensacji lansującej sprawy na czołówki gazet czy serwisów. To naprawdę praca u podstaw.
Jak Pan ocenia jakość edukacji historycznej w Polsce…?
Nie jest z tym dobrze, pokazują to zresztą przeprowadzane przez media badania opinii publicznej przy okazji różnych rocznic historycznych. Na przykład, na zadane w 2008 roku pytanie: „Co zdarzyło się 17 września 1939?”, tylko 50 proc. ankietowanych dało prawidłową odpowiedź. Wielu pytanych uważało to za rocznicę wybuchu II wojny światowej, inni byli pewni, że jest to dzień wybuchu Powstania Warszawskiego…
Do pełniejszej odpowiedzi na pytanie, jaki jest rzeczywiście poziom świadomości historycznej, zbliżymy się w 2009 roku. To wtedy ostatecznie zostaną opracowane wyniki badań ankietowych rozpoczętych w roku 2006. Ich przedmiotem była młodzież szkół ponadpodstawowych pytana o historię, szczególnie historię II wojny światowej i PRL–u. Wnioski powstałe na skutek tych prac będą podstawą dla naszych działań edukacyjnych, ewentualnych modyfikacji.
Jaki macie wpływ na poprawę jakości edukacji w zakresie historii najnowszej?
Myślę, że spory. Po pierwsze, dysponujemy liczną grupą dobrze wyszkolonych wykładowców, naukowców wspomagających szkołę w procesie nauczania najnowszej historii Polski. I nie chodzi tu o to, jakoby nauczyciele byli źle przygotowani. Oni – po prostu – często nie mają czasu na właściwe przeprowadzenie tych zajęć. Proszę zauważyć, że lekcje z historii najnowszej wypadają zawsze u końca roku, i to w momentach przełomowych dla ucznia, albo przed egzaminem do szkoły stopnia wyższego, albo też w przededniu egzaminu maturalnego. W porze powtórek i sumowania dotychczasowej nauki. I doprawdy najczęściej brak już ochoty, ale i właśnie, po prostu czasu na przeprowadzenie starannego wykładu. I wtedy my staramy się przyjść z pomocą.
Konkretnie…
Po pierwsze staramy się przekonać pedagogów, że na naukę dziejów najnowszych jest miejsce zawsze i wszędzie – nie tylko na lekcji historii, ale także języka polskiego, wiedzy o społeczeństwie, wiedzy o kulturze, religii, filozofii. Wspieramy nauczycieli nie tylko poprzez rozmaitego rodzaju publikacje, ale także działania „czynne”.
W ramach projektu „Lekcje z historii najnowszej” szkoła ma możliwość zaproszenia wykładowcy. Takich otwartych dla nas szkół jest bardzo wiele – niestety, zdarza się, że ze względu na brak pracowników musimy redukować liczbę zgłoszeń. Nauczyciele otrzymują od nas również wsparcie w postaci różnego typu materiałów edukacyjnych. Zawierają one dokumenty dotyczące jednego tematu, dzielą się na materiały dla ucznia i dla nauczyciela. Tek takich wydaliśmy już 13. W grudniu dojdzie kolejna lekcja oferowana w tej postaci – pakiet edukacyjny poświęcony Polakom ratującym Żydów w czasie II wojny światowej. To lekcja bardzo oczekiwana przez nauczycieli.
A skąd nauczyciele wiedzą o ich istnieniu?
Komplet tek bezpłatnie trafił do wszystkich polskich szkół ponadpodstawowych, bibliotek pedagogicznych, ośrodków kształcenia i doskonalenia nauczycieli. W sumie, w około piętnastu tysiącach miejsc znalazły się nasze wydawnictwa edukacyjne. Często do szkół bezpłatnie rozsyłamy inne publikacje. Tak stało się np. w wypadku głośnego Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1945.
Tanie to nie jest!
Na pewno, ale takie akcje są w Polsce bardzo potrzebne i na pewno nie należy ich mierzyć pieniędzmi! Poza tym szkoły nie zawsze stać na zakup materiałów edukacyjnych! Z informacji zwrotnych – mejli, podziękowań – wiemy, że nasze opracowania „nie kurzą się na półkach”, są wykorzystywane na bieżąco.
Prowadzicie także szkolenia pedagogów, jak wielu z nich przeszło przez wasze sale?
Trudno ich policzyć, szkolenia są prowadzone nie tylko centralnie, prowadzi je każdy z naszych 11 oddziałów terenowych oraz kilka delegatur. Często jest tak, że osoby przeszkolone przychodzą na następne szkolenia, każde z nich jest przecież poświęcone innemu tematowi. Osoby zgłaszające się do nas są zainteresowane pogłębianiem swojej wiedzy. To wartość sama w sobie, owocująca zresztą wieloma inicjatywami. Nasze propozycje nie ograniczają się bowiem tylko do oferowania pomocy naukowych, ale także do animowania szerokiej działalności związanej z najnowszymi dziejami Polski.
O skali potrzeb niech świadczy chociażby odzew, z jakim spotkał się projekt edukacyjny „Opowiem Ci o wolnej Polsce”, którego druga edycja rozpoczęła się w tym roku. Realizujemy go wspólnie z Muzeum Powstania Warszawskiego i Centrum Edukacji Obywatelskiej. W pierwszej edycji wzięło udział ponad 900 szkół – podstawowych i ponadpodstawowych – w całym kraju. Projekt ten jest skierowany także do polskich szkół istniejących za granicami kraju od Niemiec do Kazachstanu. W minionym roku projekt ten efektownie wypadł w Grecji, Francji, na Litwie. Szczególnie ciekawa była praca przygotowana przez uczniów z Polskiej Szkoły Społecznej w Brześciu na Białorusi. Powstał film dokumentalny, pokazujący historię konspiracyjnego Związku Obrońców Wolności. Młodzieży udało się głęboko udokumentować między innymi akcję niszczenia przez Sowietów polskich książek w latach 1945–1950. Uczniowie zebrali nagrania relacji świadków, spisali tytuły, ustalili obiekty. Znaleźli dokumenty, których nie udało się odnaleźć naszym naukowcom.
Kontynuujecie konkursy historyczne przeznaczone dla młodzieży?
Każdego roku proponujemy różnego typu konkursy – zarówno regionalne, jak i ogólnopolskie. W tym roku tematem jest: „Na drodze ku wolności – społeczeństwo polskie w latach 80. XX wieku. Doświadczenia świadka historii”. A więc zbieranie relacji, ikonografii, dokumentów. Tu wspomnę, że jesteśmy pozytywnie zaskoczeni popularnością wspomnianego już wcześniej programu „Opowiem Ci o wolnej Polsce”, projektu, który w przeciwieństwie do konkursu nie niesie żadnych nagród, wyróżnień. Ale, generalnie stwierdzić należy, że obie inicjatywy bardzo dobrze się uzupełniają.
Trzeba by jeszcze powiedzieć o waszej działalności wydawniczej, wystawienniczej…
Biuro Edukacji Publicznej wydało ponad 500 książek. Przygotowaliśmy ponad 200 wystaw, zarówno przeznaczonych do prezentacji w obiektach zamkniętych, jak i plenerowych. Każda taka wystawa jest prezentowana wiele razy – oznacza to więc, że liczba ekspozycji sięga kilku tysięcy. Co ważne, nasze wystawy powstają zarówno w języku polskim, jak i w językach obcych. Na przykład wystawa „Inwazja 68” przygotowana była w języku polskim, czeskim i słowackim. Także wielojęzyczna jest wystawa „Wygnańcy”. Pokazaliśmy ją z sukcesem w Brukseli, teraz jedzie do Francji. Wspólnie z Niemieckim Instytutem Historycznym w Warszawie opracowaliśmy dwujęzyczną wystawę o zbrodniach Wehrmachtu z początków II wojny. Jej niemiecka wersja w tej chwili krąży po Niemczech.
Uzupełniając obraz naszych działań, muszę też wspomnieć o notacjach filmowych. Ich celem jest zebranie jak największej ilości materiału dotyczącego lat 1939–1989, świadków, bohaterów – rejestracja ludzi, którzy odchodzą. Na przykład uczestnicy II wojny, także ci uczestniczący w walkach niepodległościowych po zakończeniu II wojny. Te notacje obecne będą za rok i za sto lat, pozostaną po naszej epoce. Kiedyś może zostaną wykorzystane, rejestrując je, dajemy szansę na takie zaistnienie. Udało się nam dokonać zapisu wspomnień ks. Zdzisława Peszkowskiego czy arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego.
Wasze, tj. BEP–u, plany na najbliższy czas…
W przyszłym roku przypadają dwie ważne, okrągłe rocznice. Rok 1939, oraz 1989. Wymagają one odpowiedniej oprawy, uhonorowania z naszej strony. Oczywiście dużo zależy od tego, jakimi funduszami będziemy dysponowali. Niestety, nie wszyscy w Polsce zdają sobie sprawę, jak ważna jest nasza działalność, jak potrzebna. Co więcej, zdarzają się zupełnie kuriozalne sytuacje, gdy np. publicyści potrafią wygłaszać długie tyrady o konieczności likwidacji IPN–u, ale milkną zapytani o konkretne przykłady naszej działalności, czy np. o podanie 3–4 tytułów wydanych przez nas opracowań. Przerażenie wręcz ogarnia, gdy słucha się Tomasza Lisa, który potrafi nazwać IPN Instytutem Podjudzania Narodowego i domagać się likwidacji IPN–u. Nazwać taką postawę dyletantyzmem to nazwać o wiele za skromnie!Ten chuligan Bobkowski
huligan wolności, tak zatytułowano wystawę poświęconą Andrzejowi Bobkowskiemu. Pisarz ten w swoim najważniejszym dziele, tj. w dzienniku zatytułowanym Szkice piórkiem, sformułował jedną z oryginalniejszych definicji wolności: „Człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana”. Wystawa została otwarta w kwietniu 2008 roku w budynku Podchorążówki w warszawskich Łazienkach. Początkowo termin zamknięcia wyznaczono na koniec sierpnia, jednak jej nieustająca popularność spowodowała decyzję o przesunięciu tego terminu do końca roku. Dało to, m.in., możliwość urządzenia pisarzowi 95. urodzin wypadających w październiku. To, z kolei, stało się dobrym pretekstem dla medialnego przypomnienia tak jego postaci, jak i samej ekspozycji.
Głównym animatorem urodzinowego spotkania była Joanna Podolska, badaczka interesująca się Bobkowskim nie od dziś, czy od roku. Znany jest np. jej wywiad przeprowadzony w roku 1999 z Jerzym Giedroyciem. Redaktor poproszony o ocenę Szkiców piórkiem, stwierdził: „To jest jedna z najważniejszych książek opublikowanych przez Instytut Literacki”. W tej samej rozmowie pada wiele ciekawych informacji dotyczących życiorysu autora Szkiców…, jak np. ta, że – być może – ważnym powodem wyjazdu Bobkowskich z Polski wiosną 1939 roku było jego, nieopatrzne, towarzyskie zaplątanie w kręgi infiltrowane przez wywiad niemiecki (ojciec był generałem WP). Oficjalnie przybyli wówczas do Paryża, aby wkrótce wsiadać na statek płynący do Buenos Aires. Bobkowski, ekonomista z wykształcenia, miał podjąć pracę w przedstawicielstwie Polskiego Eksportu Żelaza. Termin wyjazdu był ciągle przesuwany. Do Ameryki Południowej, i to do Gwatemali, a nie Argentyny, Bobkowscy dotarli dopiero w roku 1948, i to nie w pogoni za pracą, a w ucieczce przed komunizmem zalewającym Europę.
spotkanie urodzinowe
Najważniejszymi uczestnikami spotkania urodzinowego byli bracia Julio i Fernando Quevedo. Uczniowie, ale i świadkowie życia i działań polskiego pisarza w Gwatemali. Znalazła ich dwa lata temu wspominana już Joanna Podolska, ona też zdecydowała się ich zaprosić do ojczyzny ich mistrza, patrona. Mistrza modelarstwa awiacyjnego, patrona w życiu.
Bobkowski modele samolotów budował od dawna, od czasu uczęszczania do krakowskiego gimnazjum. To była pasja niewątpliwie równa tej bardziej znanej w jego życiorysie – wyprawom rowerowym. W Gwatemali, szukając sposobu na uzyskanie środków do życia, owe modelarstwo przełożył na język biznesu. Udało się, także finansowo. Dochód z tej działalności był ważnym uzupełnieniem pracy etatowej pisarza w gwatemalskim urzędzie. Ale udało się także w wymiarze zapewne nieoczekiwanym przez Bobkowskiego, w jego szkółce modelarskiej kleiło się modele, montowało je, ale jednocześnie stała się ona miejscem dyskusji filozoficznych, politycznych. Dla młodych – szkołą życia, wartości. Wspominający dziś tamte lata bracia Quevedo podkreślają niepowtarzalność atmosfery panującej pomiędzy nimi. Do jego sklepu wpadali po dwa, trzy razy w tygodniu, dla rozmowy, dla spotkania.
Poznali się jesienią 1949 roku. Długo nie wiedzieli o jego kraju pochodzenia. On przedstawiał się jako mieszkaniec Europy, a dokładniej uciekinier z owego kontynentu. Rozmowy z nim uodporniały młodych na lewicowe złudzenia dość gęsto już krążące po Ameryce. Bracia doskonale zapamiętali wyprawę na zawody modelarskie do Nowego Jorku, ale i zachwyt Bobkowskiego tym miastem. Podobno zdecydował się bywać tam choć raz w roku, i podobno udawało mu się to. Pod koniec lat pięćdziesiątych jeden z braci – wówczas student medycyny – stał się odkrywcą strasznej choroby Bobkowskiego. Medycyna była bezradna, pisarz zmarł w 1961 roku.
W tym październikowym dniu urodzin „Boba” (bo tak o nim i wtedy, i dziś mówią) bracia Quevedo otrzymali z rąk wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Tomasza Merty odznaki Zasłużonych dla kultury polskiej. Wręczający wyróżnienia wyraził im wdzięczność za staranność, ale i warunki, jakie stworzyli dla przetrwania dzieła Bobkowskiego. To oni przechowali jego rękopisy, archiwum, a potem także te pozostałe po Barbarze (która była m.in. poetką, ale i ciekawą malarką). To oni cierpliwie czekali dwadzieścia pięć lat na możliwość przekazania owej spuścizny w odpowiednie ręce. Dziś znalazła się ona w Polsce.
To oni, wreszcie, po śmierci Bobkowskiego, namówili swojego ojca na przyjęcie zmarłego do ich rodzinnego mauzoleum. Potem, w roku 1982, znaleźli tam miejsce także i dla Barbary.
Spotkanie urodzinowe urozmaicono m.in. odtworzeniem wywiadu, jakiego autor Szkiców piórkiem udzielił red. Tadeuszowi Nowakowskiemu z Radia Wolna Europa. Wcześniej zebranym pokazano amatorski film rejestrujący, bliżej nieustalone, zawody modelarskie. Brał w nich udział Bobkowski wraz ze swoimi uczniami. Już w pełni profesjonalnym filmem był List z Gwatemali Anny Kwiatkowskiej i Tomasza Rudomino zrealizowany przez TVP. Film ten jest próbą przedstawienia biografii pisarza. Jest więc tu obecna Polska przedwojnia, jest Paryż lat okupacji niemieckiej. Jest Gwatemala w zdjęciach archiwalnych, ale i ta współczesna. Oglądamy m.in. rozmowy z kilkoma znajomymi Bobkowskiego. Film przybliża m.in. historię sklepu Bobkowskiego, czyli coraz lepiej rozwijającego się biznesu. Sam sklep istniał do lat 80. Do dziś działa klub modelarski założony przez polskiego pisarza. Klubowi przybył nowoczesny sprzęt, dysponuje własnym minilotniskiem itp. Wśród młodzieży zajmującej się dziś modelarstwem są wnuki braci Quevedo, ale także wnuki wielu innych byłych uczniów Bobkowskiego. Jak wcześniej ich ojcowie, a synowie przyjaciół mistrza.
Byłem tam, piłem wino czerwone, rozmawiałem. Atrakcyjność urodzin, ale i wystawy to atrakcyjność zwykłości, normalności. Bobkowski nienawidził póz, sztuczności. Tak w literaturze, jak i w życiu codziennym. I takie też proporcje udało się utrzymać autorom wystawy – pomiędzy ukazywaniem wielkości pisarza, jego niepowtarzalności, oryginalności a miejscem, jakie sobie znalazł, wypracował w społeczeństwie, wśród sąsiadów. Czy to we Francji, czy w Gwatemali.
Za właściwą puentę spotkania należy uznać pomysł wydania po hiszpańsku tomu prozy Bobkowskiego, nowel związanych tematycznie z pobytem pisarza na tamtym kontynencie. Dobrym pretekstem będzie nadchodząca 100. rocznica urodzin autora Szkiców piórkiem. Tu niewątpliwie przydatne byłoby wsparcie tej inicjatywy wydawniczej ze strony władz.
zgadza się adres, termin i jubilat
Nie tylko ja byłem na tych urodzinach. Był tam także Wojciech Cieśla, o czym mogę wyczytać w artykule „Tajemnica kartonu z 208 East. St” zamieszczonym kilka dni temu w „Dzienniku” (22/23.11 br.). W każdym razie – zgadza się adres, termin i jubilat. Wszystko pozostałe dotyczy jednak jakby zupełnie innej imprezy i innej osoby. Po pierwsze, wedle autora tekstu, Bobkowski to dziś obiekt „kultu i celebry”. A same urodziny to, jak pisze: „regularna, państwowa akademia: był minister kultury, eleganckie starsze panie, odznaczenia”. W sumie, jak ocenia: „sztywna pompa”… A „znajomy badacz” piszącego miał powiedzieć: „Ten wysyp «bobkowszczan» to istna plaga i zaraza jakaś. Widział pan listy do matki wydane przez «Twój Styl»? To jakaś zgroza”. Cieśla skromnie w tym momencie stwierdza, że – pomimo wszystko – „Bobkowski na zmartwychwstanie zasłużył”…
Po lekturze artykułu w „Dzienniku” rodzi się pytanie: po co tekst ten powstał? Jest i drugie pytanie: jakie są sympatie autora? Ceni Bobkowskiego czy bynajmniej?! Z kolei podtytuł artykułu, informujący o odnalezieniu rękopisu Szkiców piórkiem, sugerował choćby próbę wyjaśnienia zarzutów, jakoby Bobkowski do notacji z lat 1939–1945 dopisał swoją wiedzę z lat późniejszych. Cieśla ze swojego kontaktu z rękopisem wyciąga dwa wnioski. Pierwszy kategorycznie stwierdza, że „przechowywane w Nowym Jorku zeszyty różnią się od dziennika znanego z edycji książkowej”. Drugi, natomiast, przeciwnie: „Rękopis znaleziony w Nowym Jorku raz na zawsze rozwiewa wszelkie wątpliwości: Andrzej Bobkowski na pewno nie był oszustem”… Chciałoby się powiedzieć: chroń nas Boże od takich obrońców, z wrogami damy sobie sami radę!
Na szczęście dla prawdy istnieje wypowiedź Giedroycia sformułowana w przywołanym już powyżej wywiadzie z roku 1999. Redaktor „Kultury” zdecydowanie potwierdza zgodność rękopisu Szkiców piórkiem z oryginałem!
Grzegorz Eberhardt
Wystawa „Chuligan wolności” w nowym roku ruszy w objazd kraju. To dobra wiadomość dla nie–warszawiaków. Mieszkańcy stolicy mogą ją jeszcze oglądać do końca grudnia w Łazienkach Królewskich, w Podchorążówce, od wtorku do niedzieli w godzinach 9.00 – 15.30 (wstęp wolny).Przywracanie pamięci
odzina Kowalskich, Ulmów, Henryk Sławik i tysiące innych Polaków… pomagało w czasie wojny Żydom. Najwyższy czas, aby upamiętnić ich bohaterstwo.
„W getcie warszawskim, za murem odcinającym od świata, kilkaset tysięcy skazańców czeka na śmierć. Nie istnieje dla nich nadzieja ratunku, nie nadchodzi znikąd pomoc. Ulicami przebiegają oprawcy, strzelając do każdego, kto się ośmieli wyjść z domu. Strzelają podobnie do każdego, kto stanie w oknie. Na jezdni walają się niepogrzebane trupy (…). Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala”.
Tak pisała Zofia Kossak–Szczucka w roku 1942 w szeroko kolportowanej ulotce. Polacy nie tylko protestowali słownie, protestowali czynnie pomagając prześladowanym Żydom. Robili tak pomimo grożącej za to kary śmierci. A przewidywana była ona za każdą formę pomocy; od podwiezienia furmanką, po nakarmienie, udzielenie dachu nad głową. Śmiercią karano również za niepoinformowanie okupanta o miejscu ukrywania się prześladowanego! Niemieckimi ofiarami często stawały się całe polskie rodziny, a nawet ich sąsiedzi. Palone były ich obejścia, rekwirowano majątek. Pomimo takich zagrożeń, w pomoc eksterminowanemu narodowi zaangażowało się w czasie okupacji ponad milion Polaków. Do pomocy tej wzywały także władze podziemne, wzywał gen. Sikorski.
W podziemnym „Biuletynie Informacyjnym” informowano o pomocy udzielanej ukrywającym się i ostrzegano jednocześnie:
„Znalazły się jednostki wyzute ze czci i sumienia, rekrutujące się ze świata przestępczego, które stworzyły sobie nowe źródło występnego dochodu przez szantażowanie Polaków ukrywających Żydów i Żydów samych”.
I były to nie tylko ostrzeżenia, podziemne sądy wydawały wyroki śmierci na szmalcowników, donosicieli. Na przykład 7 lipca 1943 roku skazano na śmierć Bogusława Pilnika
„za szantażowanie i wydawanie w ręce władz niemieckich ukrywających się obywateli polskich narodowości żydowskiej”.
A w trakcie walk w getcie, w kwietniu 1943 roku „Biuletyn” przypominał:
„Pomoc dla zbiegłych z płonącego getta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem”.
„W getcie warszawskim, za murem odcinającym od świata, kilkaset tysięcy skazańców czeka na śmierć. Nie istnieje dla nich nadzieja ratunku, nie nadchodzi znikąd pomoc. Ulicami przebiegają oprawcy, strzelając do każdego, kto się ośmieli wyjść z domu. Strzelają podobnie do każdego, kto stanie w oknie. Na jezdni walają się niepogrzebane trupy (…). Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala” – Zofia Kossak–Szczucka.
przywracanie pamięci
O tej pięknej polskiej karcie związanej z czasem okupacji niemieckiej wiemy bardzo mało. Tak jak mało popularna jest wiedza o karach dla Polaków za okazywanie pomocy prześladowanym. Wiele jest przyczyn tych luk świadomościowych, a czasem i przekłamań. Od kilku lat sytuacja – nareszcie! – zaczyna ulegać poprawie. Dwukrotnie już Prezydent RP odznaczył Polaków pomagających Żydom.
Mniej znana jest inicjatywa podjęta przez Biuro Edukacji Instytutu Pamięci Narodowej z Narodowym Centrum Kultury, a nosząca nazwę „Życie za życie”.
Głównym przesłaniem projektu jest upowszechnianie wiedzy na temat tej wspaniałej karty historii Polski i Polaków. W jego ramach pojawią się billboardy, plakaty, filmy dokumentalne, spoty telewizyjne oraz liczne publikacje – prasowe i książkowe. IPN wraz z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych realizuje na bieżąco kwerendę w poszukiwaniu kolejnych Polaków godnych opisania i wyróżnienia. Jednym z najważniejszych punktów projektu było opracowanie i wydanie teki edukacyjnej poświęconej tej sprawie. Jej tytuł to Polacy ratujący Żydów w latach II wojny światowej.
lekcja historii
Promocja pakietu odbyła się w warszawskim LO im. Stefana Batorego. IPN od lat ściśle współpracuje z tą szkołą. Tematem lekcji, która odbyła się w tej szkole, było ratowanie Żydów w czasie okupacji, a dokładniej mówiąc – koszty tego ratowania. A więc heroizm tych, którzy na takie działania jednak się odważyli.
Popularny w Warszawie „Batory” to także szkoła–legenda. Założona w roku 1918 jest równolatkiem Polski. Jego absolwenci byli aktywni we wszystkich ważnych momentach polskiej historii. Tych dobrych i tych tragicznych. Często występowali w akcjach wymagających zdecydowania i odwagi. Witająca gości dyrektor szkoły Joanna Cichocka przypomniała, że siedmiu uczniów Batorego, członków baonu „Zośka”, tuż po wybuchu powstania, wzięło udział w akcji uwalniania z „Gęsiówki” ponad trzystu więźniów żydowskich. Nawiązując do prezentowanej teki edukacyjnej, uznała ją za pozycję bardzo długo i gorąco oczekiwaną przez szkoły w całej Polsce.
Żeby uratować jednego Żyda, trzeba było działań kilkudziesięciu Polaków. Bo nie była to akcja jednorazowa, jednodniowa. Okupacja trwała latami, i przez te lata trzeba było ukrywanego uchronić od Niemca, szmalcownika, ale i od głodu. Podkreślił to prof. Jan Żaryn, reprezentujący na spotkaniu IPN. Nad każdym pomagającym Polakiem wisiała groźba kary śmierci. Dla siebie i najbliższych. A jednak nie brakowało odważnych. Po wojnie, szczególnie w czasach PRL–u, narodził się – wygodny dla komunistów – stereotyp Polaka, Polaka–antysemity. Stereotyp bardzo szkodliwy, niebezpieczny i przede wszystkim nieuczciwy! Jednym z elementów walki o prawdę są działania podjęte w ramach projektu „Życie za życie”, w tym prezentowana w „Batorym” teka. Za jej najważniejszego adresata prof. Żaryn uważa młodzież, i do niej też apeluje o podjęcie walki o dobre imię Polaka. Zapowiada następną odsłonę „Życia za życie”. Nastąpi ona w marcu 2009 roku, w rocznicę zamordowania przez Niemców rodziny Ulmów, którzy zginęli, ponieważ nieśli pomoc Żydom.
Krzysztof Dudek, dyrektor Naczelnego Centrum Kultury, w swoim wystąpieniu obszernie poinformował o stronie internetowej uruchomionej w związku z realizacją projektu (www.zyciezazycie.pl). Zawiera ona liczne dokumenty, archiwalia, ale i akty prawne uświadamiające, jak drakońskie kary groziły Polakom za wszelką pomoc udzielaną Żydom, nawet tę najdrobniejszą. Na stronie znajdują się także przesłuchania osób zatrzymanych za wspomaganie Żydów. Tam również można znaleźć listę osób uhonorowanych przez Yad Vashem; na 22 tysiące nazwisk ponad sześć tysięcy to nazwiska Polaków. Kończąc prezentację strony, Dudek gorąco namawiał młodzież do współpracy.
Strona będzie się dalej rozwijała, wkrótce powstanie jej wersja angielskojęzyczna. To bardzo ważne dla popularyzacji za granicą właściwego, prawdziwego portretu Polaka. Realizacja projektu „Życie za życie” jest niezbędna dla procesu budowania w społeczeństwie poczucia dumy z faktu bycia Polakiem – dodaje dyrektor NCK.
upamiętnić bohaterów
Maciej Pawlicki, producent filmów realizowanych w ramach projektu, przez kilka lat pracował w USA. Będąc tam, bezradnie notował pojawiające się „dowody” na rzekomo wrodzony antysemityzm Polaków. Dziś za swój obowiązek uważa dostarczenie młodym Polakom prawdziwej wiedzy na ten temat. Za najważniejsze w tej „dyskusji” uważa uświadamianie społeczeństwom na Zachodzie zagrożeń wówczas wiszących nad Polakami, decydującymi się na ratowanie Żydów. O nich będzie też mówił aktualnie realizowany – w reżyserii Arkadiusza Gołębiewskiego – film „Rodzina Kowalskich”. Opisuje on zbrodnię dokonaną przez Niemców we wsi Ciepielów, gdzie w grudniu 1942 roku, za pomoc okazaną Żydom, wymordowana została cała rodzina.
Uczestnikom spotkania promocyjnego zaprezentowano pięciominutowy fragment tego filmu. Inscenizacja przeplata się tam z relacjami jeszcze żyjących świadków wydarzeń. Niewątpliwie na długo pozostanie w pamięci widza scena zabijania deskami drzwi domu, kiedy w środku uwięziona została rodzina wraz z małymi dziećmi. Za chwilę Niemcy dom obleją benzyną…
Film ma szansę na uzyskanie dodatkowych środków finansowych, wtedy stanie się półtoragodzinnym obrazem. Premiera „Rodziny Kowalskich” ma nastąpić w przyszłym roku.
uczyć i przypominać
Teka „Polacy ratujący Żydów w latach II wojny światowej” – prezentowana przez jedną z jej autorek Kamilę Sachnowską – zawiera m.in. płytę DVD z filmami opowiadającymi o różnych przypadkach, mających miejsce w czasie okupacji w trakcie akcji pomocowej Żydom. W tece są także pisemne Materiały dla nauczyciela (scenariusz lekcji, ćwiczenia, bibliografia), Materiały dla ucznia oraz tzw. karty, czyli mapy, reprodukcje obwieszczeń niemieckich, ale i reprodukcje donosów na gestapo.
Nakład tytułu, tak jak w wypadku kilkunastu poprzednich, to 15 tysięcy egzemplarzy. Teka, podobnie jak wcześniejsze, zostanie rozesłana bezpłatnie do wszystkich szkół ponadpodstawowych. Możliwa jest także realizacja zamówień ze strony szkół podstawowych. Dla nich przygotowana jest specjalna lekcja i oddzielne ćwiczenia.
W dyskusji, która nastąpiła po oficjalnej części spotkania, przypomniano m.in. postać Henryka Sławika, człowieka, który uratował przed zagładą ponad pięć tysięcy żydowskich dzieci – sam zapłacił za to życiem. Przypominający tę postać za absolutnie niewłaściwe uważa nazywanie go „polskim Wallenbergiem”, to raczej Wallenberga można by nazwać „szwedzkim Sławikiem”.
Profesor Żaryn podsumowując spotkanie, wspomniał o swoim niedawnym udziale w obradach Rady Warszawy, decydującej o przyznaniu lokalizacji pomnika upamiętniającego pomoc, jaką Polacy nieśli prześladowanym Żydom. Oceniając owo zebranie, nazwał je haniebnym! Okazuje się, że sprawę potraktowano na równi z kwestią lokalizacji… budki z piwem. Wniosek, w rezultacie, odrzucono. Opowieść ta nie zakłóciła samego spotkania w „Batorym”, przeważyła satysfakcja z powodu wydania teki poświęconej tak ważnej kwestii.
Zebranie zakończył prof. Żaryn, apelując do młodzieży, aby stała się listonoszami tej dobrej wiedzy o kondycji ludzkiej: „Możecie być dumni z tego, że jesteście Polakami”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Sprzedaż książki w Internecie: