- W empik go
O pochodzeniu. Ujęcie historyczne - ebook
O pochodzeniu. Ujęcie historyczne - ebook
O pochodzeniu. Ujęcie historyczne
Tom 2
Pod redakcją Grzegorza Malca
Wstęp Zenon Roskal
Autorzy artykułów zawartych w zbiorze O pochodzeniu. Ujęcie historyczne skupiają się na najważniejszych poglądach i wydarzeniach w historii debat o pochodzeniu. Michael A. Flannery przedstawia postać Alfreda Russela Wallace’a, współtwórcy teorii ewolucji drogą doboru naturalnego, który ostatecznie dostrzegł ograniczenia doboru naturalnego i zwrócił się w kierunku koncepcji inteligentnej ewolucji. Robert J. Richards rzuca nowe światło na miejsce Darwina w historii nauki. Michael B. Roberts przedstawia korespondencję Karola Darwina z Asą Grayem na temat projektu w przyrodzie. Michael Ruse analizuje relację między nauką a religią w latach 1830–1870. David N. Stamos analizuje darwinowską koncepcję gatunku. J. Vernon Jensen wraca do słynnego sporu między Thomasem H. Huxleyem a Samuelem Wilberforce’em i przedstawia analizę historyczną tego wydarzenia. Tekst Jonathana Witta został poświęcony historii teorii inteligentnego projektu, a Conway Zirkle skupia się na przeddarwinowskich koncepcjach gatunku.
Spis treści
Spis treści
Wstęp 7
Rozdział 1.
Alfred Russel Wallace, koncepcja inteligentnej ewolucji
i teologia naturalna
Michael A. Flannery 15
Rozdział 2.
Miejsce Darwina w historii myśli. Nowe spojrzenie
Robert J. Richards 61
Rozdział 3.
Wątpliwości Darwina dotyczące projektu.
Korespondencja Darwin–Gray z 1860 roku
Michael B. Roberts 81
Rozdział 4.
Relacje między nauką a religią w Wielkiej Brytanii
w latach 1830–1870
Michael Ruse 111
Rozdział 5.
O darwinowskiej koncepcji gatunku raz jeszcze
David N. Stamos 143
Rozdział 6.
Powrót do sporu między Thomasem H. Huxleyem
a Samuelem Wilberforce’em
J. Vernon Jensen 193
Rozdział 7.
Krótka historia teorii inteligentnego projektu
Jonathan Witt 227
Rozdział 8.
Przeddarwinowskie koncepcje gatunku
Conway Zirkle 255
O autorach 277
Indeks osób 283
Indeks rzeczowy 289
Kategoria: | Naukowe i akademickie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67363-58-7 |
Rozmiar pliku: | 3,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Robert J. Richards
Miejsce Darwina w historii myśli.
Nowe spojrzenie
Jeszcze przed opublikowaniem w 1859 roku O powstawaniu gatunków Karol Darwin dążył do zajęcia szczególnego miejsca w historii biologii. I zajmuje je do dzisiaj. Kiedy spojrzymy na listę wielkich naukowców, którzy całkowicie zmienili nasze postrzeganie świata, dostrzeżemy, że Darwin miał raptem kilku konkurentów: Arystotelesa, Williama Harveya, Mikołaja Kopernika, Galileusza, Isaaca Newtona, Alberta Einsteina – panteon ten nie jest liczny. Wydaje się, że wśród jednostek, które odmieniły nasz sposób rozumienia tego, skąd pochodzimy, kim jesteśmy i, być może, dokąd zmierzamy, Darwin pozostaje bezkonkurencyjny. Jeśli pojęcie rewolucji wciąż ma istotne znaczenie – a sądzę, że ma – to zapoczątkował on niespotykaną w historii myśli ludzkiej rewolucję, jak twierdzili na sympozjum Michael Ruse i Daniel Dennett. Jednakże angielski przyrodnik dokonał rewolucji nie tyle poprzez odrzucenie starych schematów myślenia, ile przez przekształcenie pojęć w ramach już istniejących struktur.
Niebezpieczeństwo idei zaproponowanych przez Darwina bierze się z nietypowego sposobu, w jaki wykorzystał on tradycyjne pojęcia. Zwykle uznaje się, że unicestwił jałowe pojęcia teleologii i celowości, wydrwił moralne interpretacje przyrody i – wyposażony w nowomodne koncepcje materializmu oraz sekularyzmu – wkroczył w świat nowoczesny. Jestem przeciwnego zdania, a mianowicie, że w teorii wyłożonej przez Darwina zawiera się moralny cel przyrody opisany w kategoriach teleologicznych. Darwinowska teoria ewolucji miała spełnić określone zadanie – przedstawić człowieka jako istotę moralną. Wskazują na to rozważania Darwina zawarte pod koniec O powstawaniu gatunków, kiedy w usprawiedliwieniu śmierci i zniszczenia powodowanych przez dobór naturalny uczony stwierdził, że „najwznioślejsze zjawisko, jakie możemy pojąć”, to „powstawanie wyższych form zwierzęcych”. Uważam, że aby zrozumieć miejsce Darwina w historii, należy najpierw rozważyć, z czym właściwie wiązała się jego teoria.
W mojej argumentacji przyjmuję to, co wydaje się oczywistą zasadą, mianowicie, że teoria Darwina jest osadzona w języku, jakim posługiwał się ten angielski przyrodnik. Wedle tej zasady wykorzystane przezeń koncepty językowe – zwłaszcza przenośnie, metafory oraz inne konstrukcje językowe i logiczne – miały praktyczny wpływ na teorię opracowaną w O powstawaniu gatunków. Proces formowania się tego języka zaczął się we wczesnych notatnikach oraz esejach Darwina, a następnie język ten stał się cechą charakterystyczną różniącej się w szczegółach teorii przedstawionej w książce. Oznacza to, że język użyty do wyrażenia teorii Darwina niekiedy powie więcej – a czasami mniej – niż on sam świadomie chciałby wyrazić. Swoje stanowisko przedstawię w duchu Nowej Krytyki z lat pięćdziesiątych XX wieku – ruchu, który cenił dobrze wykonaną urnę jako autonomiczny obiekt estetyczny.
Młodzieńcze lata Darwina
Większość czytelników mniej więcej kojarzy, jak przebiegała kariera Darwina, jednak pozwolę sobie przedstawić w zarysie jego młodzieńcze lata, aby wskazać na kontekst, w jakim powstawały jego prace.
Trudno było przewidzieć rolę Darwina w historii myśli ludzkiej, kiedy w wieku szesnastu lat rozpoczął naukę w Edinburgh Medical School, idąc w ślady swojego słynnego dziadka, Erasmusa Darwina, ojca Roberta Waringa Darwina i starszego brata – Erasmusa. Perspektywy Karola Darwina nie rysowały się wówczas w najjaśniejszych barwach. W Autobiografii wspomniał on dzielący ich dystans oraz opinię ojca o jego zdolnościach:
sądzę, że zarówno moi nauczyciele, jak i mój Ojciec uważali mnie za zwykłego chłopca, stojącego pod względem intelektualnym raczej nieco niżej przeciętnego poziomu. Ojciec powiedział mi raz, ku mojemu głębokiemu upokorzeniu: „Nic cię nie obchodzi poza strzelaniem, psami i łapaniem szczurów, wstyd przyniesiesz sobie i całej rodzinie”.
Darwin dodał jednak: „Lecz Ojciec, który był zresztą najłagodniejszym człowiekiem, jakiego znałem, którego pamięć jest najdroższa memu sercu, musiał być właśnie rozgniewany i nieco niesprawiedliwe użył takich słów”.
Darwin opuścił Edynburg po dwóch latach, nie mogąc sprostać wymaganiom programu studiów. Jego ojciec zadecydował, że jedynym miejscem dla niemającego większych perspektyw młodszego syna będzie wiejskie probostwo, zatem w 1828 roku Darwin udał się na uniwersytet w Cambridge, mając zamiar wstąpienia w szeregi duchowieństwa. Nie ośmielał się wówczas wyrażać najmniejszych wątpliwości w kwestii prawdziwości wydarzeń opisanych w Biblii, co w późniejszych latach skomentował następująco: „Nigdy nie zwróciłem na to uwagi, jak nielogicznie jest mówić, że wierzę w coś, czego nie mogę zrozumieć i co w rzeczywistości jest niepoznawalne”.
Podczas trzech lat spędzonych w Cambridge Darwin zapoznał się z podstawami botaniki i nieco z geologią, ale ogólnie uważał ten czas za stracony. Zajmowały go zbieranie chrząszczy i przyjęcia, co nie różniło go od dzisiejszych studentów Cambridge – wyjąwszy zbieranie chrząszczy.
Życie Darwina zmieniło się nagle w 1831 roku, kiedy pojawiła się okazja uczestniczenia w wyprawie badawczej na pokładzie okrętu HMS Beagle. Do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu zainspirowała go książka, którą z wielkim zapałem czytał w ostatnim roku pobytu w Cambridge: Personal Narrative of Travels to the Equinoctial Region of the New Continent During the Years 1799–1804 . Publikacja dotyczyła naukowej wyprawy Alexandra von Humboldta, przedstawiciela niemieckiego romantyzmu i przyjaciela poety Johanna Wolfganga von Goethego.
Humboldt opisywał swoją trwającą pięć lat ekspedycję do Ameryki Południowej i Środkowej, zwieńczoną wyprawą do wschodniej części Ameryki Północnej w celu spotkania z Thomasem Jeffersonem. Opowieść ta rozbudziła w dwudziestojednoletnim Darwinie entuzjazm do podróży w egzotyczne miejsca. Do swojej niewielkiej kajuty na pokładzie Beagle’a Darwin zabrał kilka innych książek Humboldta, które z zapałem czytał podczas rejsu – a ściślej rzecz ujmując, czytał je w przerwach pomiędzy torsjami wynikłymi z wyjątkowo osłabiającej go choroby morskiej i atakami mdłości.
Sposób, w jaki Humboldt postrzegał zarówno naukę, jak i przyrodę, głęboko przeniknął do późniejszej darwinowskiej teorii ewolucji drogą doboru naturalnego. Humboldt, będący również przedstawicielem niemieckiego romantyzmu, opisywał przyrodę jako płodną i twórczą, niepotrzebującą żadnej Bożej iskry. Z biegiem lat Darwin wchłonął na tyle dużą dawkę niemieckiego romantyzmu, że jego teoria stała się sprzeczna z interpretacjami narzucanymi zwyczajowo przez neodarwinowsko zorientowanych uczonych.
Nie ma wiarygodnych świadectw, że Darwin powątpiewał w ideę stałości gatunków podczas swojej pięcioletniej podróży. Jednak jego własna spuścizna i lektura napisanej przez jego dziadka książki Zoonomia oraz prac Jeana Baptiste’a de Lamarcka (zarówno Erasmus Darwin, jak i Lamarck opowiadali się za koncepcją transmutacji gatunków) kazały mu pamiętać o koncepcjach zmienności gatunków, nawet jeżeli te koncepcje były odrzucane przez większość znanych przyrodników w całej Anglii.
Wydaje się, że dopiero po powrocie z wyprawy w październiku 1836 roku, gdy w marcu kolejnego roku katalogował napotkane okazy, zaczął na poważnie traktować hipotezę transmutacji gatunków. To, co szczególnie dało mu do myślenia, to wspomnienie o przedrzeźniaczach, rodzinie ptaków z Galapagos. Następnie – od wiosny 1837 do lata 1859 roku – pracował nad swoją teorią. Jego notatniki i inne wczesne zapiski wskazują, że kroczył dość krętą ścieżką.
Proces powstawania teorii Darwina
Początkowo Darwin próbował odwołać się do niektórych mechanizmów lamarckowskich, aby wyjaśnić zmienność gatunków, a zwłaszcza bezpośredni wpływ otoczenia i zachowania dziedziczone – do tych czynników odniósł się zarówno w O powstawaniu gatunków, jak i w O pochodzeniu człowieka. Przyrodnik nigdy nie wyrzekł się przekonania o dziedziczeniu cech nabytych, a nawet sformułował własną teorię dziedziczenia, aby wyjaśnić to zjawisko. Pod koniec września 1838 roku Darwin przeczytał Prawo ludności autorstwa Thomasa Malthusa. W Autobiografii stwierdził, że od Malthusa otrzymał teorię, nad którą mógł dalej pracować. Darwin zapożyczył od niego koncepcje dynamiki populacyjnej i presji populacyjnej. Angielski przyrodnik miał już świadomość, że wybory hodowców odpowiadają za zmiany zachodzące w organizmach w stanie udomowienia; teraz rozumiał, choć nie do końca jasno, jak takie zmiany mogą zachodzić w przyrodzie. Sądzę, że należy tu podkreślić, iż to rozumienie było mętne, ponieważ trzeba było jeszcze kilku lat, aby ta idea nabrała kształtów, w jakich znamy ją dzisiaj.
Moralny cel ewolucji
Jednym z powtarzających się problemów, z którymi borykał się Darwin już na pierwszych stronach swoich notatek dotyczących transmutacji, było wyjaśnienie płciowości. Kwestię tę podejmował już jego dziadek w Zoonomii. Darwin dość szybko uznał, że celem istnienia płci jest przystosowanie organizmów do warunków środowiska, a zmiany środowiskowe prowadzą do zmian w budowie organizmów. Rola rozmnażania płciowego miała polegać na eliminowaniu zmian, które były jedynie lokalnymi adaptacjami, zastępując je powolnymi lyellowskimi zmianami zapewniającymi nieprzerwany rozwój. Jak stwierdził Darwin kilka dni po przeczytaniu pracy Malthusa:
Ostatecznym celem płci jest więc zacieranie różnic, ponieważ wielkie zmiany w przyrodzie odbywają się powoli. Gdyby zwierzęta adaptowały się do każdej najmniejszej zmiany, to nie byłyby zdolne przystosować się do zachodzących nieustannie, powolnych i wielkich zmian.
Zatem płcie istnieją w celu przystosowania organizmów do przyszłych długoterminowych zmian. Jednak Darwin szybko sprecyzował, co może być ostatecznym zamiarem tego stopniowego rozwoju, mianowicie człowiek jako istota moralna. Na początku listopada 1838 roku skonstatował:
Moja teoria wskazuje na wielką przyczynę celową »nie chcę przez to powiedzieć, że jedyną, lecz doprawdy wielką...« płciowości , gdyż w przeciwnym razie byłoby tyle gatunków, ile osobników, widzimy, że nie taki jest porządek w tym doskonałym świecie, tak obecnie, jak i w wielu minionych epokach. – Sądzić możemy, że wszystkie gatunki przestałyby być zwierzętami społecznymi , zatem nie byłoby instynktów społecznych, które mam nadzieję przedstawić jako »prawdopodobnie« podstawę wszystkiego, co jest najpiękniejsze w moralnej wrażliwości istot ożywionych. Jeśli człowiek jest wspaniałym tworem, dla którego świat został ukształtowany do obecnego stanu i jeśli moja teoria jest prawdziwa, to powstanie płci było czymś koniecznym.
Darwinowskie wyjaśnienie wygląda więc następująco: celem rozmnażania płciowego jest zaistnienie zwierząt społecznych; a ostatecznym celem zwierząt społecznych jest zaistnienie zwierząt posiadających wrażliwość moralną, czyli istot ludzkich. Darwin podsumował rozważania dotyczące przyczyny celowej stwierdzeniem „człowiek jest wspaniałym tworem” przyrody. We wczesnej wersji jego teorii płeć u dawnych zwierząt wykształciła się zatem po to, aby w przyszłości mogły pojawić się istoty moralne. Jak można dostrzec, teorię opracowaną przez Darwina trudno uznać za sprzeczną z teleologią, nawet w trywialnym znaczeniu tego słowa. Uznawał on bowiem, że celem transformacji gatunków był ostatecznie człowiek jako istota moralna.
Dzień lub dwa po sformułowaniu tego teleologicznego argumentu Darwin rozpoczął zapiski w Notebook N , w którym zaczął opracowywać teorię ewolucji moralności człowieka. Jak wskazują powyższe fragmenty, uznawał on zachowanie moralne za rodzaj instynktu społecznego. Jedną z trudności, jaką od razu dostrzegł, było to, że instynkty społeczne były korzystne nie dla wykazujących je osobników, ale dla wszystkich pozostałych w danej grupie. Oznaczało to, że doborem naturalnym nie dałoby się wyjaśnić tego nowego rodzaju zachowań i prawdopodobnie dlatego właśnie początkowo Darwin skłaniał się ku teorii dziedziczenia cech nabytych, aby wyjaśnić zachowania wrodzone. Angielski przyrodnik mógł wykorzystać koncepcję doboru naturalnego w celu wyjaśnienia moralności dopiero po rozwiązaniu problemu, który mógł wywrócić całą jego teorię – a przynajmniej tak sądził.
Na ten problem natrafił, czytając prace z zakresu entomologii. Otóż kilka kast w koloniach owadów miało pewne charakterystyczne cechy. Na przykład pszczoły-żołnierze cechowały się agresywnym instynktem, a ich budowa ciała różniła się od budowy ciał robotnic. Te pierwsze były także obojnakami i się nie rozmnażały. A przecież dobór naturalny działa na osobniki tak, aby zwiększyć możliwość ich przetrwania, pozwalając im osiągnąć wiek reprodukcyjny i przekazać cechy potomstwu. Obojnacze pszczoły i mrówki nie wydawały potomstwa. W jaki sposób zatem dobór naturalny miał doprowadzić do wykształcenia się kast u owadów? Darwin wciąż zmagał się z tym zagadnieniem podczas pisania O powstawaniu gatunków. W rodzącym się w bólach rozdziale o instynkcie odnalazł rozwiązanie: dobór działa na cały rój lub kolonię owadów. Później, w O pochodzeniu człowieka, rozwijał koncepcję zachowań społecznych owadów, aby wyjaśnić, jak człowiek nabył wrodzone odruchy altruistyczne.
Dobór naturalny jako siła inteligentna i moralna
Kiedy mowa o darwinowskiej zasadzie zmian ewolucyjnych, pierwsze, co przychodzi nam na myśl, to „mechanizmy doboru naturalnego”. Jednak Darwin nigdy nie wypowiedział tych słów, gdyż jego koncepcja działania doboru nie miała charakteru mechanistycznego. W istocie określenia takie jak „mechaniczny”, „mechanizm” czy „maszyna” nigdy nie pojawiają się w O powstawaniu gatunków w odniesieniu do działań doboru naturalnego. Przedstawiony tam model doboru naturalnego to nie krosno z warsztatu tkackiego w Manchesterze, ale umysł jako siła inteligentna i miłosierna.
W 1842 i 1844 roku Darwin napisał dwa eseje, które w zarysie przedstawiały książkę opublikowaną kilkanaście lat później. W esejach, tak jak i w O powstawaniu gatunków, odwoływał się do doboru sztucznego, aby wyłuszczyć koncepcję doboru w naturze. Uważał, że zmiany w przyrodzie generalnie będą miały miejsce, podobnie jak w przypadku zwierząt udomowionych, nawet jeśli wystąpią tylko sporadycznie w długich odstępach czasu. Co jednak mogło odgrywać rolę hodowcy w przyrodzie? Zadał sobie to pytanie już w pierwszym eseju: „W jaki sposób dochodzi do selekcji potomstwa, które odziedziczyło te same różnice, a następnie do zachowania tych różnic i drogą krzyżowania do powstania nowych ras?”. Są tu poruszone dwie kwestie: jaki proces zachodzący w przyrodzie można porównać do działań hodowcy dokonującego selekcji oraz co w przyrodzie może zapobiec zanikowi korzystnej cechy poprzez krzyżowanie się organizmów, które jej nie posiadają? Hodowca zapobiega krzyżówkom wstecznym poprzez oddzielenie wybranych zwierząt, którym pozwala się rozmnożyć. Aby rozwiązać te problemy, Darwin niezwłocznie, w obydwu esejach, sformułował model selekcyjnego działania przyrody. W eseju z 1844 roku napisał:
Przyjmijmy na chwilę, że Byt, który jest w stanie dostrzec niezauważalne dla człowieka różnice w zewnętrznej i wewnętrznej organizacji zwierząt i który może bezbłędnie przewidywać na całe stulecia wprzód, wybierałby potomstwo organizmu wydane w określonych warunkach. Nie widzę możliwego powodu, dlaczego miałby nie wytworzyć nowej rasy (albo kilku, gdyby oddzielił potomstwo od pierwotnego organizmu i kształtował je na różnych wyspach) przystosowanej do nowych celów. Założywszy, że jego roztropność, przezorność oraz możliwości są nieporównanie większe niż człowieka, możemy przypuszczać, że piękno i złożoność adaptacji nowych ras i sposób, w jaki różnią się one od pierwotnej grupy organizmów, są większe niż u ras zwierząt udomowionych powstałych w wyniku ingerencji człowieka.
Model, wedle którego Darwin próbował wyjaśnić działanie doboru naturalnego, polegał na założeniu istnienia bardzo potężnego, inteligentnego bytu, który wykazywał się „przezornością” i zdolnością przewidywania, a także względami moralnymi wobec stworzeń, nad którymi sprawował opiekę. Zatem pierwotnej koncepcji doboru naturalnego opracowanej przez Darwina nie da się uznać za mechanistyczną, gdyż dobór naturalny postrzegany był jako siła inteligentna i moralna.
Istniały trzy problemy, które ten model miał rozwiązać. Wspomniałem już o kwestii dotyczącej tego, co odpowiada za dobór, a także o sprawie zaniku korzystnych cech. Trzecią trudność stanowi ogólne zabarwienie moralne całej teorii, bo czy przyroda posiada w sobie celowość o charakterze moralnym? Powrócę do tych problemów w kolejności, w jakiej pojawiają się one i są omawiane w O powstawaniu gatunków.
Kiedy w latach czterdziestych XIX wieku Darwin ukończył wspomniane dwa eseje, kontynuował pracę nad poszczególnymi aspektami swojej teorii. Pochłonęły go również rozpoczęte w 1846 roku badania nad pąklami. Pierwotnie miał zamiar przeznaczyć na nie rok, zajmując się w tym czasie budową jednego gatunku. Ostatecznie opisał wszystkie znane wówczas gatunki pąkli – zarówno żywe, jak i wymarłe – a zwieńczeniem jego pracy były cztery obszerne monografie na ten temat opublikowane w 1851 i 1854 roku. Następnie w 1856 roku rozpoczął pracę nad książką, którą zamierzał zatytułować Natural Selection , a która miała być publiczną prezentacją jego teorii powstawania gatunków. Jednak dwa lata później otrzymał list od Alfreda R. Wallace’a, po czym szybko przeszedł do podsumowania tego, co rozrosło się do bardzo obszernego rękopisu. W pośpiechu dokończył istniejące już rozdziały i opracował pozostałe. Książka O powstawaniu gatunków po raz pierwszy ukazała się w listopadzie 1859 roku. Pozwolę sobie teraz zarysować, jak idee doboru naturalnego i moralnego celu przyrody przenikają książkę Darwina.
O powstawaniu gatunków
W O powstawaniu gatunków Darwin przeznacza na rozważania o doborze naturalnym dwa rozdziały – trzeci i czwarty. Rozdział trzeci dotyczy walki o byt i dostarcza analogii do celowo podejmowanych działań w warunkach udomowienia. Współzawodnictwo gatunków, jako faktycznie istniejąca siła, zdaje się działać bezwzględnie, bez współczucia sugerowanego przez pierwotną koncepcję Darwina z wczesnych esejów. Jednakże pod koniec trzeciego rozdziału przyrodnik w nieco łagodniejszym świetle przedstawia to, co jawi się pozornie jako brutalność świata przyrody:
Jeżeli rozmyślamy o tej walce, to pocieszyć nas może tylko wiara w to, że walka w naturze nie jest bezustanna, że nie przejmuje grozą, że śmierć jest zwykle szybka i że pozostają przy życiu oraz rozmnażają się istoty silne, zdrowe i szczęśliwe.
W czwartym rozdziale O powstawaniu gatunków ponownie pojawił się inteligentny i miłosierny byt opisany przez Darwina we wcześniejszych esejach. Przejawia on krzepiącą mądrość i moralność, tak jak Darwin pierwotnie zakładał. Pod tym względem zachowanie owego bytu jest o wiele lepsze niż ludzkiego hodowcy, co angielski przyrodnik wyraził następująco:
Człowiek może wpływać jedynie na cechy zewnętrzne i widoczne. Natura nie dba o widoczne cechy, z wyjątkiem tych przypadków, gdy są one korzystne dla jakiegoś organizmu. Może ona oddziaływać na każdy narząd wewnętrzny, na każdy odcień różnicy w budowie, na cały mechanizm życia. Człowiek dobiera cechy tylko dla własnej korzyści, natura sięga jedynie po to, co korzystne dla organizmu. Czy może nas zatem dziwić, że twory natury będą miały charakter bardziej „prawdziwy” niż twory człowieka, że są one nieskończenie lepiej przystosowane do najbardziej złożonych warunków życia i noszą wyraźne piętno o wiele wyższej fachowości?.
Pod pewnym względem biblijne brzmienie tych fragmentów nieco uspokajało wiktoriańskich czytelników książki Darwina. Niektórzy z nich, jak Asa Gray, zauważali w języku Darwina wciąż tkwiącą tajemniczą rękę Stwórcy. Zatem mogli być na początku zszokowani zuchwałymi twierdzeniami w O powstawaniu gatunków, lecz jednocześnie odnajdywali zapewne swoisty spokój dzięki znajomym brzmieniom. Tam, gdzie Lamarck nie osiągnął zbyt wiele, a Robert Chambers spotkał się z pogardą, podobnie jak Herbert Spencer, który został zignorowany, właśnie Darwin okazał się przekonujący. Wyrobiony czytelnik mógł dostrzec w teorii Darwina zwiastun nowoczesnego świata, wciąż jednocześnie ciesząc się prawdami starego. Thomas Vernon Wollaston, jeden z pierwszych recenzentów książki Darwina, przyznał, że został podświadomie uwiedziony językiem O powstawaniu gatunków. Sukces Darwina po części wynikał z intuicyjnej umiejętności wykorzystania ujmujących konstrukcji językowych. Jednakże zaproponowana przez niego koncepcja sięgała znacznie głębiej niż to, co zdawało się tylko powierzchowną retoryką.
Rozważmy na przykład twierdzenie Darwina z powyższego fragmentu, że w przeciwieństwie do człowieka działającego jedynie dla własnych korzyści – dobierając zwierzęta dla swojego dobra – przyroda zachowuje tylko to, co korzystne dla organizmu. Należy przy tym oczywiście pamiętać, że przyroda – o ile nam wiadomo – z ogromną pieczołowitością selekcjonuje wszystko, co dobre dla każdego osobnika, eliminując tym samym większość pozostałych stworzeń. W tym stwierdzeniu Darwina nie ma pomyłki, jako że w czwartym rozdziale O powstawaniu gatunków powtórzył on:
Można obrazowo powiedzieć, że dobór naturalny co dzień, co godzinę na całym świecie poddaje analizie nawet najdrobniejszą zmianę, odrzuca to, co złe, zachowuje i gromadzi wszystko to, co dobre. Spokojnie i niedostrzegalnie pracuje wszędzie i zawsze, kiedy tylko nadarzy się sposobność, nad udoskonaleniem każdego żywego organizmu w odniesieniu do jego organicznych i nieorganicznych warunków życia.
Stwierdzenie, że przyroda pracuje „nad udoskonaleniem każdego żywego organizmu” powtarza się kilka razy w O powstawaniu gatunków. Pomimo spustoszeń, jakie czyni dobór naturalny, przyroda przedstawiona w teorii Darwina jednak jest miłosierna i altruistyczna, a zatem trudno uznać ją za siłę czysto mechaniczną i bezwzględną.
Ewolucja darwinowska odbywająca się drogą doboru naturalnego prowadzi także do rozwoju. Jak wyraził to Darwin pod koniec książki: „Ponieważ zaś dobór naturalny działa tylko dla dobra każdej żywej istoty, wszelkie dalsze cielesne i duchowe przymioty będą dążyć do doskonałości”. Nie jest to jedynie lokalny rodzaj postępu. Na przykład w rozdziale dziesiątym O powstawaniu gatunków Darwin stwierdził: „późniejsze formy muszą, według mojej teorii, być wyższe od wcześniejszych, ponieważ każdy nowy gatunek powstaje dzięki temu, że ma jakąś przewagę w walce o byt nad innymi i poprzednimi formami”. A zatem jest to podejście uniwersalne, które nie ogranicza się tylko do danej populacji. Darwin następnie przedstawił testowalne – co prawda jedynie na poziomie wyobraźni – przewidywanie, do którego prowadzi jego teoria. Otóż gdyby stworzenia z eocenu przystosowane do określonego środowiska miały współzawodniczyć z istniejącymi obecnie zwierzętami, to – jak przypuszczał – „eoceńska flora i fauna zostałaby z pewnością pokonana i wytępiona”. Darwin założył, że nagromadzenie lepszych cech dałoby przewagę bardziej rozwiniętym (to jest współczesnym) organizmom – nawet w porównaniu ze zwierzętami przystosowanymi do tego samego środowiska. Założenie skumulowanych przewag adaptacyjnych oczywiście nie gra roli w teorii neodarwinowskiej. Lecz wówczas, jak skrupulatnie to omówiłem, Darwin nie był neodarwinistą.
Stephen Jay Gould i inni uznawali, że dopuszczenie choćby w najmniejszym stopniu idei globalnego postępu ewolucyjnego wskazywałoby na teleologiczną strukturę historii życia. Nie uważam, że ten wniosek jest logicznie słuszny. Michael Ruse wskazał, że wielu wybitnych biologów ewolucyjnych XX wieku mających do granic świeckie poglądy, uznawało, że historia zmian ewolucyjnych świadczy o postępowym charakterze ewolucji, jakkolwiek ta idea postępu byłaby niejasna. Jeśli chodzi o Darwina, to przekonanie o istnieniu postępu było głęboko zakorzenione w jego teorii. Zdawał się wierzyć, że postęp ten ma określony kierunek. Co prawda mógł wpaść w pewne pułapki, które zidentyfikował Francisco J. Ayala, niemniej idea ta jest częścią jego teorii.
Pozwolę sobie skomentować ogólnie te poglądy. Jak już pokazałem, wedle wczesnego poglądu Darwina rozmnażanie płciowe miało na celu zaistnienie istot kierujących się moralnością. Punktem odniesienia będą teraz rozważania angielskiego przyrodnika w pracy O pochodzeniu człowieka. Dwa rozdziały tej książki zostały poświęcone teorii ewolucji moralności. Dla brytyjskiego czytelnika linia podziału między zwierzętami a ludźmi nie miała związku ze zdolnościami intelektualnymi tych ostatnich. Brytyjscy empiryści utrzymywali, że idee to jedynie ulotne obrazy zmysłowe i że rozumowanie polegało na kojarzeniu idei. Oczywiście zwierzęta zdolne są do jednego i drugiego. Pogląd ten pojawił się nawet wśród brytyjskich idealistów, można tu na przykład wskazać na wielkiego metafizyka Francisa Herberta Bradleya, który swego czasu zwierzył się Conwy’emu Lloydowi Morganowi: „W istocie nigdy nie byłem w stanie dostrzec żadnej różnicy pomiędzy moim psem a mną, choć niektóre nasze zachowania były nieco odmienne”. Człowiek jest jednak istotą moralną i właśnie tej jednej cechy wydają się być pozbawione wszystkie zwierzęta. Aby więc teoria Darwina odniosła sukces, a jej podstawowy problem został rozwiązany, musiał on podać ewolucjonistyczne wyjaśnienie tego wyjątkowego atrybutu człowieka.
O pochodzeniu człowieka
Większość współczesnych komentatorów osiągnięć Darwina przyjmuje, że teoria ewolucji pozbawiła człowieka moralności. Na przykład Michael Ghiselin, posługując się bardzo emocjonalną hiperbolą, stwierdził następująco: „Zrań altruistę, a zobaczysz krew hipokryty”. Gdyby Ghiselin zranił samego mistrza, zobaczyłby krew współczucia w szatach naturalizmu. Darwin uważał, że dzięki jego teorii można było usunąć „zarzut upatrywania źródła najszlachetniejszej części naszej natury w samolubności”. Przeciwstawiał on swoją teorię świadomości moralnej poglądom utylitarystów, takich jak Jeremy Bentham i James Mill. Jest więc wątpliwe, by w związku z tym zgodził się z poglądem Ghiselina.
W O pochodzeniu człowieka Darwin wykorzystał koncepcję doboru grupowego, którą rozwinął wcześniej w odniesieniu do zachowań społecznych owadów, aby opracować teorię ludzkich zachowań moralnych. Te plemiona ludzi pierwotnych, których członkowie rozwinęli instynkty współpracy, wierności, sympatii i zachowań altruistycznych, miałyby przewagę nad innymi plemionami, nawet jeśli członkowie wykazujący się tymi cechami mieliby gorszą pozycję w ramach swojej grupy. Podsumował to następująco: „Na całym świecie zawsze tak było, że jedne plemiona wypierały drugie, a że moralność jest czynnikiem warunkującym ich powodzenie, wobec tego wszędzie z czasem musiało następować podniesienie się poziomu moralności oraz zwiększanie się liczby ludzi o wysokich przymiotach moralnych”. Choć odruchy moralne były początkowo obecne wyłącznie u członków plemion, ewolucja kulturowa i proces uczenia się, jak sądził Darwin, stopniowo skłaniały naszych przodków do poglądu, że wszyscy jesteśmy częścią jednej ludzkiej rodziny, a dziś, przynajmniej w rozwiniętych cywilizacjach, zachowania moralne są obecne u wszystkich ludzi. Historia biblijna mówi o upadku człowieka. W opozycji do tego poglądu koncepcja Darwina sugerowała stopniowy rozwój od stanu niższego do wyższego. Stwierdził on, że jego teoria jest „bardziej prawdopodobna i optymistyczna” niż dawna narracja.
Lecz wobec tego postępowego i radosnego brytyjskiego poglądu pojawił się istotny sprzeciw w postaci teorii pewnego Irlandczyka. William Rathbone Greg, szkocki teoretyk polityki będący zwolennikiem nowej teorii ewolucji, wskazywał w artykule opublikowanym trzy lata przed O pochodzeniu człowieka, że dobór naturalny nie działa tak jak trzeba. Wysunął on argument, który Darwin potraktował nadzwyczaj poważnie. Ten ponury szkocki autor napisał:
Beztroski, brudny, pozbawiony ambicji Irlandczyk rozmnaża się jak króliki, a skromny, roztropny, szanujący się, ambitny Szkot, o solidnej moralności, uduchowiony, mądry i powściągliwy spędza najlepsze lata na pracy i celibacie. Żeni się późno i pozostawia nieliczne potomstwo. Patrząc na ziemię zaludnioną pierwotnie przez tysiąc Sasów i tysiąc Celtów – w ciągu tuzina pokoleń pięć szóstych ludności stanowiliby Celtowie, lecz pięć szóstych bogactwa, władzy i rozumu należałoby do jednej szóstej pozostałych Sasów. W niekończącej się „walce o byt” zwyciężyłaby gorsza i będąca cywilizacyjnie na niższym poziomie rasa – zwyciężyłaby nie dzięki dobrym cechom, ale dzięki błędom.
Darwin od razu zrozumiał siłę argumentu Grega. Brytyjczycy wyraźnie posiadali lepsze cechy fizyczne, lecz w wyścigu o liczbę potomstwa – czyli w tym jednym wyścigu istotnym dla Darwina – prowadzili ci gorzej przystosowani. Wydawało się, że dobór naturalny przestał pełnić swoją funkcję. Nie byłby to właściwy kierunek, jaki rzekomo natura zaprojektowała dla człowieka.
W O pochodzeniu człowieka Darwin dokładnie zanalizował tę sytuację i opierając się na licznych statystykach, uznał, że spora część Irlandczyków kończy w więzieniu, co w połączeniu z pijaństwem – jak mu się wydawało – mocno osłabi dane pokolenie. Co więcej, śmiertelność niemowląt u Irlandczyków była bardzo wysoka. Wedle przewidywań Darwina oznaczało to, że liczebność Irlandczyków nie powinna ulec zwiększeniu bardziej niż Brytyjczyków. Jednak, jak uznał, postęp nie jest nieodłączną i konieczną cechą przyrody, ale jedynie przygodną, ogólną konsekwencją działania doboru naturalnego. Analiza przeprowadzona przez Darwina wskazywała, że idea zawarta w O powstawaniu gatunków mogła w istocie być słuszna nawet mimo przypadku Irlandczyków. W ramach podsumowania dokładniej przedstawię tę ideę i pokażę, jak została ona spożytkowana.
Podsumowanie
Kiedy Darwin wyprawił się w głąb Ameryki Południowej, cały czas miał w swoich jukach noszący wyraźne cechy intensywnego używania egzemplarz Raju utraconego Johna Miltona, ulubione dzieło tak angielskich, jak i niemieckich romantyków. W poemacie Miltona pojawia się obraz zbliżającego się do Edenu Szatana, który jednak zatrzymał się na zarośniętym zboczu:
Do stóp dzikiego i stromego wzgórza
Zbliżył się z wolna Szatan zamyślony,
Lecz dalej drogi nie znalazł, tak ciasno
Splątane były w jeden gąszcz zarośla
Kolczaste, aby zwierzętom i ludziom
Drogę zagrodzić z owej strony
.
Siadł na stojącym tam Drzewie Żywota,
Większym niż inne, rosnącym pośrodku.
Lecz nie odzyskał tym żywota swego,
A siedział żywym, Śmierć ich obmyślając,
O właściwościach też nie myślał skrytych
Owej rośliny życiodajnej, ale
Użył jej, bowiem widok miał rozległy.
Choć gdyby użył jej lepiej, dać mogła
Nieśmiertelności prawdziwej rękojmię.
Wraz z upadkiem Milton przewiduje jednak nadejście Odkupiciela, którego śmierć odnowi świat i przyniesie nowe życie.
Pod koniec O powstawaniu gatunków Darwin również przyglądał się „gęsto zarośniętemu zboczu , z ptakami śpiewającymi wśród krzewów, z rozmaitymi owadami unoszącymi się w powietrzu i robakami pełzającymi wskroś wilgotnej gleby”. Przyrodnik pragnął, aby czytelnik zastanowił się nad bardzo różnymi formami powstałymi w wyniku działających na nie praw, z których najistotniejsze są dobór naturalny i walka o byt. Darwin skończył następująco:
Tak więc z walki w przyrodzie, z głodu i śmierci bezpośrednio wynika najwznioślejsze zjawisko, jakie możemy pojąć, a mianowicie powstawanie wyższych form zwierzęcych.
Darwin usprawiedliwiał tu śmierć i nieszczęścia, jakie pojawiły się na świecie, tak jak czynił to Milton. Całe to zło, jak wskazuje, miało określony, wzniosły cel, najwznioślejszy, o jakim możemy pomyśleć – tym wyjątkowym celem mogli być tylko moralnie postępujący ludzie.
Czy Darwin zaakceptowałby tę teleologiczną i moralną wymowę, jakiej dopatrzyłem się w jego teorii? Podejrzewam, że tak, a przynajmniej tuż po postawieniu ostatniej kropki w O powstawaniu gatunków. Z pewnością język, za pomocą którego wyrażona została jego teoria, przemawia na korzyść tej interpretacji. Język tego dzieła był jednak często ignorowany zarówno przez zwolenników, jak i później przez przeciwników, a w końcu przez samego Darwina. Thomas H. Huxley dość szybko zaczął pomijać pewne cechy teorii Darwina w swojej pierwszej recenzji z 1860 roku. Huxley bezpodstawnie uznał, że powolny, stopniowy i rozwojowy charakter ewolucji, jaki przedstawiono w O powstawaniu gatunków, oznacza, iż ewolucja odbywa się na sposób mechanistyczny. Huxley z osobistych powodów odrzucił teorię zakorzenioną w moralności, jaką zaproponował Darwin, a wcześniej Spencer. W wykładzie zatytułowanym Evolution and Ethics utrzymywał, że istoty ludzkie muszą „zmagać się z kosmicznym procesem”, który reprezentowała ewolucja. Doszukiwał się on moralności w ukrytych zakamarkach ludzkiej natury, które, jak przypuszczał, nie są wystawione na działanie doboru naturalnego. Wielki zwolennik darwinizmu Niemiec Ernst Haeckel także zniekształcił teorię Darwina, przedstawiając ją za pomocą nieco agresywnego i mechanistycznego języka, którego sam Darwin nigdy nie używał. W Stanach Zjednoczonych Asa Gray posłużył się odpowiednim językiem, ale podkreślał on rolę osobowego Boga, czego Darwin nie mógł zaakceptować. Wreszcie był także współtwórca teorii ewolucji drogą doboru naturalnego – Alfred Russel Wallace. W latach sześćdziesiątych XIX wieku Wallace zwrócił się ku spirytualizmowi i przy pomocy medium starał się skontaktować z duchem świata. Odkrył później cechy natury ludzkiej, które według niego mogły zaistnieć tylko dzięki wyższym siłom duchowym. Darwin był w szoku.
Stopniowo coraz bardziej zaczął postrzegać działanie doboru naturalnego w podobny sposób jak Huxley i Haeckel, w życzliwej opozycji wobec Graya i Wallace’a. W tym momencie Darwin stał się neodarwinistą.
R.J. Richards, Darwin’s Place in the History of Thought: A Reevaluation, „Proceedings of the National Academy of Sciences” 2009, Vol. 16, Suppl. 1, s. 10056–10060, https://doi.org/10.1073/pnas.0901111106. Z języka angielskiego przełożył Michał Górski.
Bibliografia
Ayala F.J., Can „Progress” be Defined as a Biological Concept, w: Evolutionary Progress, ed. M. Nitecki, University of Chicago Press, Chicago – London 1988, s. 75–96.
Darwin Ch., Essay of 1842, w: The Foundations of the Origins of Species: Two Essays Written in 1842 and 1844, ed. F. Darwin, Cambridge University Press, Cambridge 1909, s. 1–53.
–, Essay of 1844, w: The Foundations of the Origins of Species: Two Essays Written in 1842 and 1844, ed. F. Darwin, Cambridge University Press, Cambridge 1909, s. 57–255.
–, Notebook B, w: Charles Darwin’s Notebooks, 1836–1844, eds. P.H. Barrett et al., British Museum (Natural History), Cambridge University Press, Cambridge – New York 1987, s. 170–236.
–, Notebook D, w: Charles Darwin’s Notebooks, 1836–1844, eds. P.H. Barrett et al., British Museum (Natural History), Cambridge University Press, Cambridge – New York 1987, s. 331–393.
–, Notebook E, w: Charles Darwin’s Notebooks, 1836–1844, eds. P.H. Barrett et al., British Museum (Natural History), Cambridge University Press, Cambridge – New York 1987, s. 397–455.
–, Notebook N, w: Charles Darwin’s Notebooks, 1836–1844, eds. P.H. Barrett et al., British Museum (Natural History), Cambridge University Press, Cambridge – New York 1987, s. 563–596.
Darwin E., Zoonomia; or the Laws of Organic Life, Johnson, London 1794–1796.
Darwin K., Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960.
–, O pochodzeniu człowieka. Dzieła wybrane, t. IV, tłum. S. Panek, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1959.
–, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymywaniu się doskonalszych ras w walce o byt, tekst polski na podstawie przekładu Sz. Dicksteina i J. Nusbauma oprac. J. Popiołek i M. Yamazaki, „Biblioteka Klasyków Nauki”, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009.
Ghiselin M.T., The Economy of Nature and the Evolution of Sex, University of California Press, Berkeley 1974.
Gould S.J., Ever Since Darwin: Reflections in Natural History, W.W. Norton & Company, New York 1977.
Gould S.J, Wonderful Life: The Burgess Shale and the Nature of History, W.W. Norton & Company, New York 1989.
Gray A., Natural Selection not Inconsistent with Natural Theology: A Free Examination of Darwin’s Treatise on the Origin of Species, and of Its American Reviewers, Trübner & Co, London 1861.
Greg W.R., On the Failure of „Natural Selection” in the Case of Man, „Fraser’s Magazine” 1868, No. 78, s. 353–362.
Humboldt A. von, Bonpland A., Personal Narrative of Travels to the Equinoctial Regions of the New Continent During the Years 1799–1804, trans. H. Williams, Longman, Hurst, Rees, Orme, and Brown, London 1818–1829.
Huxley T.H., Evolution and Ethics and Other Essays, D. Appleton and Company, New York 1896.
Malthus T., Prawo ludności, tłum. K. Stein, „Biblioteka Wyższej Szkoły Handlowej”, Gebethner i Wolff, Warszawa – Kraków – Lublin – Łódź – Poznań – Wilno – Zakopane 1925.
Milton J., Raj utracony, tłum. M. Słomczyński, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2002.
Richards R.J., Darwin and the Emergence of Evolutionary Theories of Mind and Behavior, „Science and Its Conceptual Foundations”, University of Chicago Press, Chicago 1987.
–, Darwin’s Theory of Natural Selection and Its Moral Purpose, w: Cambridge Companion to the ”Origin of Species”, eds. R.J. Richards, M. Ruse, „Cambridge Companions to Philosophy”, Cambridge University Press, Cambridge 2008, s. 47–66.
–, The Romantic Conception of Life: Science and Philosophy in the Age of Goethe, University of Chicago Press, Chicago 2002, s. 514–554.
–, The Tragic Sense of Life: Ernst Haeckel and the Struggle over Evolutionary Thought, Univeristy of Chicago Press, Chicago 2008.
Ruse M., Monad to Man: The Concept of Progress in Evolutionary Biology, Harvard University Press, Cambridge 1996.
Sulloway F.J., Darwin’s Conversion: The Beagle Voyage and Its Aftermath, „Journal of the History of Biology” 1982, Vol. 15, No. 3, s. 325–396, https://doi.org/10.1007/BF00133143.
Wollaston T.V., On the Origin of Species by Means of Natural Selection, „Annual Magazine of Natural History” 1860, No. 5, s. 132–143.