Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O pochodzeniu. Ujęcie historyczne - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
1 sierpnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O pochodzeniu. Ujęcie historyczne - ebook

O pochodzeniu. Ujęcie historyczne

Tom 2

Pod redakcją Grzegorza Malca

Wstęp Zenon Roskal

Autorzy artykułów zawartych w zbiorze O pochodzeniu. Ujęcie historyczne skupiają się na najważniejszych poglądach i wydarzeniach w historii debat o pochodzeniu. Michael A. Flannery przedstawia postać Alfreda Russela Wallace’a, współtwórcy teorii ewolucji drogą doboru naturalnego, który ostatecznie dostrzegł ograniczenia doboru naturalnego i zwrócił się w kierunku koncepcji inteligentnej ewolucji. Robert J. Richards rzuca nowe światło na miejsce Darwina w historii nauki. Michael B. Roberts przedstawia korespondencję Karola Darwina z Asą Grayem na temat projektu w przyrodzie. Michael Ruse analizuje relację między nauką a religią w latach 1830–1870. David N. Stamos analizuje darwinowską koncepcję gatunku. J. Vernon Jensen wraca do słynnego sporu między Thomasem H. Huxleyem a Samuelem Wilberforce’em i przedstawia analizę historyczną tego wydarzenia. Tekst Jonathana Witta został poświęcony historii teorii inteligentnego projektu, a Conway Zirkle skupia się na przeddarwinowskich koncepcjach gatunku.

Spis treści

Spis treści

Wstęp 7

Rozdział 1.

Alfred Russel Wallace, koncepcja inteligentnej ewolucji

i teologia naturalna

Michael A. Flannery 15

Rozdział 2.

Miejsce Darwina w historii myśli. Nowe spojrzenie

Robert J. Richards 61

Rozdział 3.

Wątpliwości Darwina dotyczące projektu.

Korespondencja Darwin–Gray z 1860 roku

Michael B. Roberts 81

Rozdział 4.

Relacje między nauką a religią w Wielkiej Brytanii

w latach 1830–1870

Michael Ruse 111

Rozdział 5.

O darwinowskiej koncepcji gatunku raz jeszcze

David N. Stamos 143

Rozdział 6.

Powrót do sporu między Thomasem H. Huxleyem

a Samuelem Wilberforce’em

J. Vernon Jensen 193

Rozdział 7.

Krótka historia teorii inteligentnego projektu

Jonathan Witt 227

Rozdział 8.

Przeddarwinowskie koncepcje gatunku

Conway Zirkle 255

O autorach 277

Indeks osób 283

Indeks rzeczowy 289

Kategoria: Naukowe i akademickie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67363-58-7
Rozmiar pliku: 3,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 2

Ro­bert J. Ri­chards

Miej­sce Dar­wina w hi­sto­rii my­śli.
Nowe spoj­rze­nie

Jesz­cze przed opu­bli­ko­wa­niem w 1859 roku O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków Ka­rol Dar­win dą­żył do za­ję­cia szcze­gól­nego miej­sca w hi­sto­rii bio­lo­gii. I zaj­muje je do dzi­siaj. Kiedy spoj­rzymy na li­stę wiel­kich na­ukow­ców, któ­rzy cał­ko­wi­cie zmie­nili na­sze po­strze­ga­nie świata, do­strze­żemy, że Dar­win miał rap­tem kilku kon­ku­ren­tów: Ary­sto­te­lesa, Wil­liama Ha­rveya, Mi­ko­łaja Ko­per­nika, Ga­li­le­usza, Isa­aca New­tona, Al­berta Ein­ste­ina – pan­teon ten nie jest liczny. Wy­daje się, że wśród jed­no­stek, które od­mie­niły nasz spo­sób ro­zu­mie­nia tego, skąd po­cho­dzimy, kim je­ste­śmy i, być może, do­kąd zmie­rzamy, Dar­win po­zo­staje bez­kon­ku­ren­cyjny. Je­śli po­ję­cie re­wo­lu­cji wciąż ma istotne zna­cze­nie – a są­dzę, że ma – to za­po­cząt­ko­wał on nie­spo­ty­kaną w hi­sto­rii my­śli ludz­kiej re­wo­lu­cję, jak twier­dzili na sym­po­zjum Mi­chael Ruse i Da­niel Den­nett. Jed­nakże an­giel­ski przy­rod­nik do­ko­nał re­wo­lu­cji nie tyle po­przez od­rzu­ce­nie sta­rych sche­ma­tów my­śle­nia, ile przez prze­kształ­ce­nie po­jęć w ra­mach już ist­nie­ją­cych struk­tur.

Nie­bez­pie­czeń­stwo idei za­pro­po­no­wa­nych przez Dar­wina bie­rze się z nie­ty­po­wego spo­sobu, w jaki wy­ko­rzy­stał on tra­dy­cyjne po­ję­cia. Zwy­kle uznaje się, że uni­ce­stwił ja­łowe po­ję­cia te­le­olo­gii i ce­lo­wo­ści, wy­drwił mo­ralne in­ter­pre­ta­cje przy­rody i – wy­po­sa­żony w no­wo­modne kon­cep­cje ma­te­ria­li­zmu oraz se­ku­la­ry­zmu – wkro­czył w świat no­wo­cze­sny. Je­stem prze­ciw­nego zda­nia, a mia­no­wi­cie, że w teo­rii wy­ło­żo­nej przez Dar­wina za­wiera się mo­ralny cel przy­rody opi­sany w ka­te­go­riach te­le­olo­gicz­nych. Dar­wi­now­ska teo­ria ewo­lu­cji miała speł­nić okre­ślone za­da­nie – przed­sta­wić czło­wieka jako istotę mo­ralną. Wska­zują na to roz­wa­ża­nia Dar­wina za­warte pod ko­niec O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków, kiedy w uspra­wie­dli­wie­niu śmierci i znisz­cze­nia po­wo­do­wa­nych przez do­bór na­tu­ralny uczony stwier­dził, że „naj­wznio­ślej­sze zja­wi­sko, ja­kie mo­żemy po­jąć”, to „po­wsta­wa­nie wyż­szych form zwie­rzę­cych”. Uwa­żam, że aby zro­zu­mieć miej­sce Dar­wina w hi­sto­rii, na­leży naj­pierw roz­wa­żyć, z czym wła­ści­wie wią­zała się jego teo­ria.

W mo­jej ar­gu­men­ta­cji przyj­muję to, co wy­daje się oczy­wi­stą za­sadą, mia­no­wi­cie, że teo­ria Dar­wina jest osa­dzona w ję­zyku, ja­kim po­słu­gi­wał się ten an­giel­ski przy­rod­nik. We­dle tej za­sady wy­ko­rzy­stane prze­zeń kon­cepty ję­zy­kowe – zwłasz­cza prze­no­śnie, me­ta­fory oraz inne kon­struk­cje ję­zy­kowe i lo­giczne – miały prak­tyczny wpływ na teo­rię opra­co­waną w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków. Pro­ces for­mo­wa­nia się tego ję­zyka za­czął się we wcze­snych no­tat­ni­kach oraz ese­jach Dar­wina, a na­stęp­nie ję­zyk ten stał się ce­chą cha­rak­te­ry­styczną róż­nią­cej się w szcze­gó­łach teo­rii przed­sta­wio­nej w książce. Ozna­cza to, że ję­zyk użyty do wy­ra­że­nia teo­rii Dar­wina nie­kiedy po­wie wię­cej – a cza­sami mniej – niż on sam świa­do­mie chciałby wy­ra­zić. Swoje sta­no­wi­sko przed­sta­wię w du­chu No­wej Kry­tyki z lat pięć­dzie­sią­tych XX wieku – ru­chu, który ce­nił do­brze wy­ko­naną urnę jako au­to­no­miczny obiekt es­te­tyczny.

Mło­dzień­cze lata Dar­wina

Więk­szość czy­tel­ni­ków mniej wię­cej ko­ja­rzy, jak prze­bie­gała ka­riera Dar­wina, jed­nak po­zwolę so­bie przed­sta­wić w za­ry­sie jego mło­dzień­cze lata, aby wska­zać na kon­tekst, w ja­kim po­wsta­wały jego prace.

Trudno było prze­wi­dzieć rolę Dar­wina w hi­sto­rii my­śli ludz­kiej, kiedy w wieku szes­na­stu lat roz­po­czął na­ukę w Edin­burgh Me­di­cal School, idąc w ślady swo­jego słyn­nego dziadka, Era­smusa Dar­wina, ojca Ro­berta Wa­ringa Dar­wina i star­szego brata – Era­smusa. Per­spek­tywy Ka­rola Dar­wina nie ry­so­wały się wów­czas w naj­ja­śniej­szych bar­wach. W Au­to­bio­gra­fii wspo­mniał on dzie­lący ich dy­stans oraz opi­nię ojca o jego zdol­no­ściach:

są­dzę, że za­równo moi na­uczy­ciele, jak i mój Oj­ciec uwa­żali mnie za zwy­kłego chłopca, sto­ją­cego pod wzglę­dem in­te­lek­tu­al­nym ra­czej nieco ni­żej prze­cięt­nego po­ziomu. Oj­ciec po­wie­dział mi raz, ku mo­jemu głę­bo­kiemu upo­ko­rze­niu: „Nic cię nie ob­cho­dzi poza strze­la­niem, psami i ła­pa­niem szczu­rów, wstyd przy­nie­siesz so­bie i ca­łej ro­dzi­nie”.

Dar­win do­dał jed­nak: „Lecz Oj­ciec, który był zresztą naj­ła­god­niej­szym czło­wie­kiem, ja­kiego zna­łem, któ­rego pa­mięć jest naj­droż­sza memu sercu, mu­siał być wła­śnie roz­gnie­wany i nieco nie­spra­wie­dliwe użył ta­kich słów”.

Dar­win opu­ścił Edyn­burg po dwóch la­tach, nie mo­gąc spro­stać wy­ma­ga­niom pro­gramu stu­diów. Jego oj­ciec za­de­cy­do­wał, że je­dy­nym miej­scem dla nie­ma­ją­cego więk­szych per­spek­tyw młod­szego syna bę­dzie wiej­skie pro­bo­stwo, za­tem w 1828 roku Dar­win udał się na uni­wer­sy­tet w Cam­bridge, ma­jąc za­miar wstą­pie­nia w sze­regi du­cho­wień­stwa. Nie ośmie­lał się wów­czas wy­ra­żać naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści w kwe­stii praw­dzi­wo­ści wy­da­rzeń opi­sa­nych w Bi­blii, co w póź­niej­szych la­tach sko­men­to­wał na­stę­pu­jąco: „Ni­gdy nie zwró­ci­łem na to uwagi, jak nie­lo­gicz­nie jest mó­wić, że wie­rzę w coś, czego nie mogę zro­zu­mieć i co w rze­czy­wi­sto­ści jest nie­po­zna­walne”.

Pod­czas trzech lat spę­dzo­nych w Cam­bridge Dar­win za­po­znał się z pod­sta­wami bo­ta­niki i nieco z geo­lo­gią, ale ogól­nie uwa­żał ten czas za stra­cony. Zaj­mo­wały go zbie­ra­nie chrząsz­czy i przy­ję­cia, co nie róż­niło go od dzi­siej­szych stu­den­tów Cam­bridge – wy­jąw­szy zbie­ra­nie chrząsz­czy.

Ży­cie Dar­wina zmie­niło się na­gle w 1831 roku, kiedy po­ja­wiła się oka­zja uczest­ni­cze­nia w wy­pra­wie ba­daw­czej na po­kła­dzie okrętu HMS Be­agle. Do wzię­cia udziału w tym przed­się­wzię­ciu za­in­spi­ro­wała go książka, którą z wiel­kim za­pa­łem czy­tał w ostat­nim roku po­bytu w Cam­bridge: Per­so­nal Nar­ra­tive of Tra­vels to the Equ­inoc­tial Re­gion of the New Con­ti­nent Du­ring the Years 1799–1804 . Pu­bli­ka­cja do­ty­czyła na­uko­wej wy­prawy Ale­xan­dra von Hum­boldta, przed­sta­wi­ciela nie­miec­kiego ro­man­ty­zmu i przy­ja­ciela po­ety Jo­hanna Wol­fganga von Go­ethego.

Hum­boldt opi­sy­wał swoją trwa­jącą pięć lat eks­pe­dy­cję do Ame­ryki Po­łu­dnio­wej i Środ­ko­wej, zwień­czoną wy­prawą do wschod­niej czę­ści Ame­ryki Pół­noc­nej w celu spo­tka­nia z Tho­ma­sem Jef­fer­so­nem. Opo­wieść ta roz­bu­dziła w dwu­dzie­sto­jed­no­let­nim Dar­wi­nie en­tu­zjazm do po­dróży w eg­zo­tyczne miej­sca. Do swo­jej nie­wiel­kiej ka­juty na po­kła­dzie Be­agle’a Dar­win za­brał kilka in­nych ksią­żek Hum­boldta, które z za­pa­łem czy­tał pod­czas rejsu – a ści­ślej rzecz uj­mu­jąc, czy­tał je w prze­rwach po­mię­dzy tor­sjami wy­ni­kłymi z wy­jąt­kowo osła­bia­ją­cej go cho­roby mor­skiej i ata­kami mdło­ści.

Spo­sób, w jaki Hum­boldt po­strze­gał za­równo na­ukę, jak i przy­rodę, głę­boko prze­nik­nął do póź­niej­szej dar­wi­now­skiej teo­rii ewo­lu­cji drogą do­boru na­tu­ral­nego. Hum­boldt, bę­dący rów­nież przed­sta­wi­cie­lem nie­miec­kiego ro­man­ty­zmu, opi­sy­wał przy­rodę jako płodną i twór­czą, nie­po­trze­bu­jącą żad­nej Bo­żej iskry. Z bie­giem lat Dar­win wchło­nął na tyle dużą dawkę nie­miec­kiego ro­man­ty­zmu, że jego teo­ria stała się sprzeczna z in­ter­pre­ta­cjami na­rzu­ca­nymi zwy­cza­jowo przez neo­dar­wi­now­sko zo­rien­to­wa­nych uczo­nych.

Nie ma wia­ry­god­nych świa­dectw, że Dar­win po­wąt­pie­wał w ideę sta­ło­ści ga­tun­ków pod­czas swo­jej pię­cio­let­niej po­dróży. Jed­nak jego wła­sna spu­ści­zna i lek­tura na­pi­sa­nej przez jego dziadka książki Zoo­no­mia oraz prac Je­ana Bap­ti­ste’a de La­marcka (za­równo Era­smus Dar­win, jak i La­marck opo­wia­dali się za kon­cep­cją trans­mu­ta­cji ga­tun­ków) ka­zały mu pa­mię­tać o kon­cep­cjach zmien­no­ści ga­tun­ków, na­wet je­żeli te kon­cep­cje były od­rzu­cane przez więk­szość zna­nych przy­rod­ni­ków w ca­łej An­glii.

Wy­daje się, że do­piero po po­wro­cie z wy­prawy w paź­dzier­niku 1836 roku, gdy w marcu ko­lej­nego roku ka­ta­lo­go­wał na­po­tkane okazy, za­czął na po­waż­nie trak­to­wać hi­po­tezę trans­mu­ta­cji ga­tun­ków. To, co szcze­gól­nie dało mu do my­śle­nia, to wspo­mnie­nie o prze­drzeź­nia­czach, ro­dzi­nie pta­ków z Ga­la­pa­gos. Na­stęp­nie – od wio­sny 1837 do lata 1859 roku – pra­co­wał nad swoją teo­rią. Jego no­tat­niki i inne wcze­sne za­pi­ski wska­zują, że kro­czył dość krętą ścieżką.

Pro­ces po­wsta­wa­nia teo­rii Dar­wina

Po­cząt­kowo Dar­win pró­bo­wał od­wo­łać się do nie­któ­rych me­cha­ni­zmów la­marc­kow­skich, aby wy­ja­śnić zmien­ność ga­tun­ków, a zwłasz­cza bez­po­średni wpływ oto­cze­nia i za­cho­wa­nia dzie­dzi­czone – do tych czyn­ni­ków od­niósł się za­równo w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków, jak i w O po­cho­dze­niu czło­wieka. Przy­rod­nik ni­gdy nie wy­rzekł się prze­ko­na­nia o dzie­dzi­cze­niu cech na­by­tych, a na­wet sfor­mu­ło­wał wła­sną teo­rię dzie­dzi­cze­nia, aby wy­ja­śnić to zja­wi­sko. Pod ko­niec wrze­śnia 1838 roku Dar­win prze­czy­tał Prawo lud­no­ści au­tor­stwa Tho­masa Mal­thusa. W Au­to­bio­gra­fii stwier­dził, że od Mal­thusa otrzy­mał teo­rię, nad którą mógł da­lej pra­co­wać. Dar­win za­po­ży­czył od niego kon­cep­cje dy­na­miki po­pu­la­cyj­nej i pre­sji po­pu­la­cyj­nej. An­giel­ski przy­rod­nik miał już świa­do­mość, że wy­bory ho­dow­ców od­po­wia­dają za zmiany za­cho­dzące w or­ga­ni­zmach w sta­nie udo­mo­wie­nia; te­raz ro­zu­miał, choć nie do końca ja­sno, jak ta­kie zmiany mogą za­cho­dzić w przy­ro­dzie. Są­dzę, że na­leży tu pod­kre­ślić, iż to ro­zu­mie­nie było mętne, po­nie­waż trzeba było jesz­cze kilku lat, aby ta idea na­brała kształ­tów, w ja­kich znamy ją dzi­siaj.

Mo­ralny cel ewo­lu­cji

Jed­nym z po­wta­rza­ją­cych się pro­ble­mów, z któ­rymi bo­ry­kał się Dar­win już na pierw­szych stro­nach swo­ich no­ta­tek do­ty­czą­cych trans­mu­ta­cji, było wy­ja­śnie­nie płcio­wo­ści. Kwe­stię tę po­dej­mo­wał już jego dzia­dek w Zoo­no­mii. Dar­win dość szybko uznał, że ce­lem ist­nie­nia płci jest przy­sto­so­wa­nie or­ga­ni­zmów do wa­run­ków śro­do­wi­ska, a zmiany śro­do­wi­skowe pro­wa­dzą do zmian w bu­do­wie or­ga­ni­zmów. Rola roz­mna­ża­nia płcio­wego miała po­le­gać na eli­mi­no­wa­niu zmian, które były je­dy­nie lo­kal­nymi ad­ap­ta­cjami, za­stę­pu­jąc je po­wol­nymi ly­el­low­skimi zmia­nami za­pew­nia­ją­cymi nie­prze­rwany roz­wój. Jak stwier­dził Dar­win kilka dni po prze­czy­ta­niu pracy Mal­thusa:

Osta­tecz­nym ce­lem płci jest więc za­cie­ra­nie róż­nic, po­nie­waż wiel­kie zmiany w przy­ro­dzie od­by­wają się po­woli. Gdyby zwie­rzęta ad­ap­to­wały się do każ­dej naj­mniej­szej zmiany, to nie by­łyby zdolne przy­sto­so­wać się do za­cho­dzą­cych nie­ustan­nie, po­wol­nych i wiel­kich zmian.

Za­tem płcie ist­nieją w celu przy­sto­so­wa­nia or­ga­ni­zmów do przy­szłych dłu­go­ter­mi­no­wych zmian. Jed­nak Dar­win szybko spre­cy­zo­wał, co może być osta­tecz­nym za­mia­rem tego stop­nio­wego roz­woju, mia­no­wi­cie czło­wiek jako istota mo­ralna. Na po­czątku li­sto­pada 1838 roku skon­sta­to­wał:

Moja teo­ria wska­zuje na wielką przy­czynę ce­lową »nie chcę przez to po­wie­dzieć, że je­dyną, lecz do­prawdy wielką...« płcio­wo­ści , gdyż w prze­ciw­nym ra­zie by­łoby tyle ga­tun­ków, ile osob­ni­ków, wi­dzimy, że nie taki jest po­rzą­dek w tym do­sko­na­łym świe­cie, tak obec­nie, jak i w wielu mi­nio­nych epo­kach. – Są­dzić mo­żemy, że wszyst­kie ga­tunki prze­sta­łyby być zwie­rzę­tami spo­łecz­nymi , za­tem nie by­łoby in­stynk­tów spo­łecz­nych, które mam na­dzieję przed­sta­wić jako »praw­do­po­dob­nie« pod­stawę wszyst­kiego, co jest naj­pięk­niej­sze w mo­ral­nej wraż­li­wo­ści istot oży­wio­nych. Je­śli czło­wiek jest wspa­nia­łym two­rem, dla któ­rego świat zo­stał ukształ­to­wany do obec­nego stanu i je­śli moja teo­ria jest praw­dziwa, to po­wsta­nie płci było czymś ko­niecz­nym.

Dar­wi­now­skie wy­ja­śnie­nie wy­gląda więc na­stę­pu­jąco: ce­lem roz­mna­ża­nia płcio­wego jest za­ist­nie­nie zwie­rząt spo­łecz­nych; a osta­tecz­nym ce­lem zwie­rząt spo­łecz­nych jest za­ist­nie­nie zwie­rząt po­sia­da­ją­cych wraż­li­wość mo­ralną, czyli istot ludz­kich. Dar­win pod­su­mo­wał roz­wa­ża­nia do­ty­czące przy­czyny ce­lo­wej stwier­dze­niem „czło­wiek jest wspa­nia­łym two­rem” przy­rody. We wcze­snej wer­sji jego teo­rii płeć u daw­nych zwie­rząt wy­kształ­ciła się za­tem po to, aby w przy­szło­ści mo­gły po­ja­wić się istoty mo­ralne. Jak można do­strzec, teo­rię opra­co­waną przez Dar­wina trudno uznać za sprzeczną z te­le­olo­gią, na­wet w try­wial­nym zna­cze­niu tego słowa. Uzna­wał on bo­wiem, że ce­lem trans­for­ma­cji ga­tun­ków był osta­tecz­nie czło­wiek jako istota mo­ralna.

Dzień lub dwa po sfor­mu­ło­wa­niu tego te­le­olo­gicz­nego ar­gu­mentu Dar­win roz­po­czął za­pi­ski w No­te­book N , w któ­rym za­czął opra­co­wy­wać teo­rię ewo­lu­cji mo­ral­no­ści czło­wieka. Jak wska­zują po­wyż­sze frag­menty, uzna­wał on za­cho­wa­nie mo­ralne za ro­dzaj in­stynktu spo­łecz­nego. Jedną z trud­no­ści, jaką od razu do­strzegł, było to, że in­stynkty spo­łeczne były ko­rzystne nie dla wy­ka­zu­ją­cych je osob­ni­ków, ale dla wszyst­kich po­zo­sta­łych w da­nej gru­pie. Ozna­czało to, że do­bo­rem na­tu­ral­nym nie da­łoby się wy­ja­śnić tego no­wego ro­dzaju za­cho­wań i praw­do­po­dob­nie dla­tego wła­śnie po­cząt­kowo Dar­win skła­niał się ku teo­rii dzie­dzi­cze­nia cech na­by­tych, aby wy­ja­śnić za­cho­wa­nia wro­dzone. An­giel­ski przy­rod­nik mógł wy­ko­rzy­stać kon­cep­cję do­boru na­tu­ral­nego w celu wy­ja­śnie­nia mo­ral­no­ści do­piero po roz­wią­za­niu pro­blemu, który mógł wy­wró­cić całą jego teo­rię – a przy­naj­mniej tak są­dził.

Na ten pro­blem na­tra­fił, czy­ta­jąc prace z za­kresu en­to­mo­lo­gii. Otóż kilka kast w ko­lo­niach owa­dów miało pewne cha­rak­te­ry­styczne ce­chy. Na przy­kład psz­czoły-żoł­nie­rze ce­cho­wały się agre­syw­nym in­stynk­tem, a ich bu­dowa ciała róż­niła się od bu­dowy ciał ro­bot­nic. Te pierw­sze były także oboj­na­kami i się nie roz­mna­żały. A prze­cież do­bór na­tu­ralny działa na osob­niki tak, aby zwięk­szyć moż­li­wość ich prze­trwa­nia, po­zwa­la­jąc im osią­gnąć wiek re­pro­duk­cyjny i prze­ka­zać ce­chy po­tom­stwu. Oboj­na­cze psz­czoły i mrówki nie wy­da­wały po­tom­stwa. W jaki spo­sób za­tem do­bór na­tu­ralny miał do­pro­wa­dzić do wy­kształ­ce­nia się kast u owa­dów? Dar­win wciąż zma­gał się z tym za­gad­nie­niem pod­czas pi­sa­nia O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków. W ro­dzą­cym się w bó­lach roz­dziale o in­stynk­cie od­na­lazł roz­wią­za­nie: do­bór działa na cały rój lub ko­lo­nię owa­dów. Póź­niej, w O po­cho­dze­niu czło­wieka, roz­wi­jał kon­cep­cję za­cho­wań spo­łecz­nych owa­dów, aby wy­ja­śnić, jak czło­wiek na­był wro­dzone od­ru­chy al­tru­istyczne.

Do­bór na­tu­ralny jako siła in­te­li­gentna i mo­ralna

Kiedy mowa o dar­wi­now­skiej za­sa­dzie zmian ewo­lu­cyj­nych, pierw­sze, co przy­cho­dzi nam na myśl, to „me­cha­ni­zmy do­boru na­tu­ral­nego”. Jed­nak Dar­win ni­gdy nie wy­po­wie­dział tych słów, gdyż jego kon­cep­cja dzia­ła­nia do­boru nie miała cha­rak­teru me­cha­ni­stycz­nego. W isto­cie okre­śle­nia ta­kie jak „me­cha­niczny”, „me­cha­nizm” czy „ma­szyna” ni­gdy nie po­ja­wiają się w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków w od­nie­sie­niu do dzia­łań do­boru na­tu­ral­nego. Przed­sta­wiony tam mo­del do­boru na­tu­ral­nego to nie kro­sno z warsz­tatu tkac­kiego w Man­che­ste­rze, ale umysł jako siła in­te­li­gentna i mi­ło­sierna.

W 1842 i 1844 roku Dar­win na­pi­sał dwa eseje, które w za­ry­sie przed­sta­wiały książkę opu­bli­ko­waną kil­ka­na­ście lat póź­niej. W ese­jach, tak jak i w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków, od­wo­ły­wał się do do­boru sztucz­nego, aby wy­łusz­czyć kon­cep­cję do­boru w na­tu­rze. Uwa­żał, że zmiany w przy­ro­dzie ge­ne­ral­nie będą miały miej­sce, po­dob­nie jak w przy­padku zwie­rząt udo­mo­wio­nych, na­wet je­śli wy­stą­pią tylko spo­ra­dycz­nie w dłu­gich od­stę­pach czasu. Co jed­nak mo­gło od­gry­wać rolę ho­dowcy w przy­ro­dzie? Za­dał so­bie to py­ta­nie już w pierw­szym eseju: „W jaki spo­sób do­cho­dzi do se­lek­cji po­tom­stwa, które odzie­dzi­czyło te same róż­nice, a na­stęp­nie do za­cho­wa­nia tych róż­nic i drogą krzy­żo­wa­nia do po­wsta­nia no­wych ras?”. Są tu po­ru­szone dwie kwe­stie: jaki pro­ces za­cho­dzący w przy­ro­dzie można po­rów­nać do dzia­łań ho­dowcy do­ko­nu­ją­cego se­lek­cji oraz co w przy­ro­dzie może za­po­biec za­ni­kowi ko­rzyst­nej ce­chy po­przez krzy­żo­wa­nie się or­ga­ni­zmów, które jej nie po­sia­dają? Ho­dowca za­po­biega krzy­żów­kom wstecz­nym po­przez od­dzie­le­nie wy­bra­nych zwie­rząt, któ­rym po­zwala się roz­mno­żyć. Aby roz­wią­zać te pro­blemy, Dar­win nie­zwłocz­nie, w oby­dwu ese­jach, sfor­mu­ło­wał mo­del se­lek­cyj­nego dzia­ła­nia przy­rody. W eseju z 1844 roku na­pi­sał:

Przyj­mijmy na chwilę, że Byt, który jest w sta­nie do­strzec nie­zau­wa­żalne dla czło­wieka róż­nice w ze­wnętrz­nej i we­wnętrz­nej or­ga­ni­za­cji zwie­rząt i który może bez­błęd­nie prze­wi­dy­wać na całe stu­le­cia wprzód, wy­bie­rałby po­tom­stwo or­ga­ni­zmu wy­dane w okre­ślo­nych wa­run­kach. Nie wi­dzę moż­li­wego po­wodu, dla­czego miałby nie wy­two­rzyć no­wej rasy (albo kilku, gdyby od­dzie­lił po­tom­stwo od pier­wot­nego or­ga­ni­zmu i kształ­to­wał je na róż­nych wy­spach) przy­sto­so­wa­nej do no­wych ce­lów. Za­ło­żyw­szy, że jego roz­trop­ność, prze­zor­ność oraz moż­li­wo­ści są nie­po­rów­na­nie więk­sze niż czło­wieka, mo­żemy przy­pusz­czać, że piękno i zło­żo­ność ad­ap­ta­cji no­wych ras i spo­sób, w jaki róż­nią się one od pier­wot­nej grupy or­ga­ni­zmów, są więk­sze niż u ras zwie­rząt udo­mo­wio­nych po­wsta­łych w wy­niku in­ge­ren­cji czło­wieka.

Mo­del, we­dle któ­rego Dar­win pró­bo­wał wy­ja­śnić dzia­ła­nie do­boru na­tu­ral­nego, po­le­gał na za­ło­że­niu ist­nie­nia bar­dzo po­tęż­nego, in­te­li­gent­nego bytu, który wy­ka­zy­wał się „prze­zor­no­ścią” i zdol­no­ścią prze­wi­dy­wa­nia, a także wzglę­dami mo­ral­nymi wo­bec stwo­rzeń, nad któ­rymi spra­wo­wał opiekę. Za­tem pier­wot­nej kon­cep­cji do­boru na­tu­ral­nego opra­co­wa­nej przez Dar­wina nie da się uznać za me­cha­ni­styczną, gdyż do­bór na­tu­ralny po­strze­gany był jako siła in­te­li­gentna i mo­ralna.

Ist­niały trzy pro­blemy, które ten mo­del miał roz­wią­zać. Wspo­mnia­łem już o kwe­stii do­ty­czą­cej tego, co od­po­wiada za do­bór, a także o spra­wie za­niku ko­rzyst­nych cech. Trze­cią trud­ność sta­nowi ogólne za­bar­wie­nie mo­ralne ca­łej teo­rii, bo czy przy­roda po­siada w so­bie ce­lo­wość o cha­rak­te­rze mo­ral­nym? Po­wrócę do tych pro­ble­mów w ko­lej­no­ści, w ja­kiej po­ja­wiają się one i są oma­wiane w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków.

Kiedy w la­tach czter­dzie­stych XIX wieku Dar­win ukoń­czył wspo­mniane dwa eseje, kon­ty­nu­ował pracę nad po­szcze­gól­nymi aspek­tami swo­jej teo­rii. Po­chło­nęły go rów­nież roz­po­częte w 1846 roku ba­da­nia nad pą­klami. Pier­wot­nie miał za­miar prze­zna­czyć na nie rok, zaj­mu­jąc się w tym cza­sie bu­dową jed­nego ga­tunku. Osta­tecz­nie opi­sał wszyst­kie znane wów­czas ga­tunki pą­kli – za­równo żywe, jak i wy­marłe – a zwień­cze­niem jego pracy były cztery ob­szerne mo­no­gra­fie na ten te­mat opu­bli­ko­wane w 1851 i 1854 roku. Na­stęp­nie w 1856 roku roz­po­czął pracę nad książką, którą za­mie­rzał za­ty­tu­ło­wać Na­tu­ral Se­lec­tion , a która miała być pu­bliczną pre­zen­ta­cją jego teo­rii po­wsta­wa­nia ga­tun­ków. Jed­nak dwa lata póź­niej otrzy­mał list od Al­freda R. Wal­lace’a, po czym szybko prze­szedł do pod­su­mo­wa­nia tego, co roz­ro­sło się do bar­dzo ob­szer­nego rę­ko­pisu. W po­śpie­chu do­koń­czył ist­nie­jące już roz­działy i opra­co­wał po­zo­stałe. Książka O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków po raz pierw­szy uka­zała się w li­sto­pa­dzie 1859 roku. Po­zwolę so­bie te­raz za­ry­so­wać, jak idee do­boru na­tu­ral­nego i mo­ral­nego celu przy­rody prze­ni­kają książkę Dar­wina.

O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków

W O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków Dar­win prze­zna­cza na roz­wa­ża­nia o do­bo­rze na­tu­ral­nym dwa roz­działy – trzeci i czwarty. Roz­dział trzeci do­ty­czy walki o byt i do­star­cza ana­lo­gii do ce­lowo po­dej­mo­wa­nych dzia­łań w wa­run­kach udo­mo­wie­nia. Współ­za­wod­nic­two ga­tun­ków, jako fak­tycz­nie ist­nie­jąca siła, zdaje się dzia­łać bez­względ­nie, bez współ­czu­cia su­ge­ro­wa­nego przez pier­wotną kon­cep­cję Dar­wina z wcze­snych ese­jów. Jed­nakże pod ko­niec trze­ciego roz­działu przy­rod­nik w nieco ła­god­niej­szym świe­tle przed­sta­wia to, co jawi się po­zor­nie jako bru­tal­ność świata przy­rody:

Je­żeli roz­my­ślamy o tej walce, to po­cie­szyć nas może tylko wiara w to, że walka w na­tu­rze nie jest bez­u­stanna, że nie przej­muje grozą, że śmierć jest zwy­kle szybka i że po­zo­stają przy ży­ciu oraz roz­mna­żają się istoty silne, zdrowe i szczę­śliwe.

W czwar­tym roz­dziale O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków po­now­nie po­ja­wił się in­te­li­gentny i mi­ło­sierny byt opi­sany przez Dar­wina we wcze­śniej­szych ese­jach. Prze­ja­wia on krze­piącą mą­drość i mo­ral­ność, tak jak Dar­win pier­wot­nie za­kła­dał. Pod tym wzglę­dem za­cho­wa­nie owego bytu jest o wiele lep­sze niż ludz­kiego ho­dowcy, co an­giel­ski przy­rod­nik wy­ra­ził na­stę­pu­jąco:

Czło­wiek może wpły­wać je­dy­nie na ce­chy ze­wnętrzne i wi­doczne. Na­tura nie dba o wi­doczne ce­chy, z wy­jąt­kiem tych przy­pad­ków, gdy są one ko­rzystne dla ja­kie­goś or­ga­ni­zmu. Może ona od­dzia­ły­wać na każdy na­rząd we­wnętrzny, na każdy od­cień róż­nicy w bu­do­wie, na cały me­cha­nizm ży­cia. Czło­wiek do­biera ce­chy tylko dla wła­snej ko­rzy­ści, na­tura sięga je­dy­nie po to, co ko­rzystne dla or­ga­ni­zmu. Czy może nas za­tem dzi­wić, że twory na­tury będą miały cha­rak­ter bar­dziej „praw­dziwy” niż twory czło­wieka, że są one nie­skoń­cze­nie le­piej przy­sto­so­wane do naj­bar­dziej zło­żo­nych wa­run­ków ży­cia i no­szą wy­raźne piętno o wiele wyż­szej fa­cho­wo­ści?.

Pod pew­nym wzglę­dem bi­blijne brzmie­nie tych frag­men­tów nieco uspo­ka­jało wik­to­riań­skich czy­tel­ni­ków książki Dar­wina. Nie­któ­rzy z nich, jak Asa Gray, za­uwa­żali w ję­zyku Dar­wina wciąż tkwiącą ta­jem­ni­czą rękę Stwórcy. Za­tem mo­gli być na po­czątku zszo­ko­wani zu­chwa­łymi twier­dze­niami w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków, lecz jed­no­cze­śnie od­naj­dy­wali za­pewne swo­isty spo­kój dzięki zna­jo­mym brzmie­niom. Tam, gdzie La­marck nie osią­gnął zbyt wiele, a Ro­bert Cham­bers spo­tkał się z po­gardą, po­dob­nie jak Her­bert Spen­cer, który zo­stał zi­gno­ro­wany, wła­śnie Dar­win oka­zał się prze­ko­nu­jący. Wy­ro­biony czy­tel­nik mógł do­strzec w teo­rii Dar­wina zwia­stun no­wo­cze­snego świata, wciąż jed­no­cze­śnie cie­sząc się praw­dami sta­rego. Tho­mas Ver­non Wol­la­ston, je­den z pierw­szych re­cen­zen­tów książki Dar­wina, przy­znał, że zo­stał pod­świa­do­mie uwie­dziony ję­zy­kiem O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków. Suk­ces Dar­wina po czę­ści wy­ni­kał z in­tu­icyj­nej umie­jęt­no­ści wy­ko­rzy­sta­nia uj­mu­ją­cych kon­struk­cji ję­zy­ko­wych. Jed­nakże za­pro­po­no­wana przez niego kon­cep­cja się­gała znacz­nie głę­biej niż to, co zda­wało się tylko po­wierz­chowną re­to­ryką.

Roz­ważmy na przy­kład twier­dze­nie Dar­wina z po­wyż­szego frag­mentu, że w prze­ci­wień­stwie do czło­wieka dzia­ła­ją­cego je­dy­nie dla wła­snych ko­rzy­ści – do­bie­ra­jąc zwie­rzęta dla swo­jego do­bra – przy­roda za­cho­wuje tylko to, co ko­rzystne dla or­ga­ni­zmu. Na­leży przy tym oczy­wi­ście pa­mię­tać, że przy­roda – o ile nam wia­domo – z ogromną pie­czo­ło­wi­to­ścią se­lek­cjo­nuje wszystko, co do­bre dla każ­dego osob­nika, eli­mi­nu­jąc tym sa­mym więk­szość po­zo­sta­łych stwo­rzeń. W tym stwier­dze­niu Dar­wina nie ma po­myłki, jako że w czwar­tym roz­dziale O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków po­wtó­rzył on:

Można ob­ra­zowo po­wie­dzieć, że do­bór na­tu­ralny co dzień, co go­dzinę na ca­łym świe­cie pod­daje ana­li­zie na­wet naj­drob­niej­szą zmianę, od­rzuca to, co złe, za­cho­wuje i gro­ma­dzi wszystko to, co do­bre. Spo­koj­nie i nie­do­strze­gal­nie pra­cuje wszę­dzie i za­wsze, kiedy tylko nada­rzy się spo­sob­ność, nad udo­sko­na­le­niem każ­dego ży­wego or­ga­ni­zmu w od­nie­sie­niu do jego or­ga­nicz­nych i nie­orga­nicz­nych wa­run­ków ży­cia.

Stwier­dze­nie, że przy­roda pra­cuje „nad udo­sko­na­le­niem każ­dego ży­wego or­ga­ni­zmu” po­wta­rza się kilka razy w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków. Po­mimo spu­sto­szeń, ja­kie czyni do­bór na­tu­ralny, przy­roda przed­sta­wiona w teo­rii Dar­wina jed­nak jest mi­ło­sierna i al­tru­istyczna, a za­tem trudno uznać ją za siłę czy­sto me­cha­niczną i bez­względną.

Ewo­lu­cja dar­wi­now­ska od­by­wa­jąca się drogą do­boru na­tu­ral­nego pro­wa­dzi także do roz­woju. Jak wy­ra­ził to Dar­win pod ko­niec książki: „Po­nie­waż zaś do­bór na­tu­ralny działa tylko dla do­bra każ­dej ży­wej istoty, wszel­kie dal­sze cie­le­sne i du­chowe przy­mioty będą dą­żyć do do­sko­na­ło­ści”. Nie jest to je­dy­nie lo­kalny ro­dzaj po­stępu. Na przy­kład w roz­dziale dzie­sią­tym O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków Dar­win stwier­dził: „póź­niej­sze formy mu­szą, we­dług mo­jej teo­rii, być wyż­sze od wcze­śniej­szych, po­nie­waż każdy nowy ga­tu­nek po­wstaje dzięki temu, że ma ja­kąś prze­wagę w walce o byt nad in­nymi i po­przed­nimi for­mami”. A za­tem jest to po­dej­ście uni­wer­salne, które nie ogra­ni­cza się tylko do da­nej po­pu­la­cji. Dar­win na­stęp­nie przed­sta­wił te­sto­walne – co prawda je­dy­nie na po­zio­mie wy­obraźni – prze­wi­dy­wa­nie, do któ­rego pro­wa­dzi jego teo­ria. Otóż gdyby stwo­rze­nia z eocenu przy­sto­so­wane do okre­ślo­nego śro­do­wi­ska miały współ­za­wod­ni­czyć z ist­nie­ją­cymi obec­nie zwie­rzę­tami, to – jak przy­pusz­czał – „eoceń­ska flora i fauna zo­sta­łaby z pew­no­ścią po­ko­nana i wy­tę­piona”. Dar­win za­ło­żył, że na­gro­ma­dze­nie lep­szych cech da­łoby prze­wagę bar­dziej roz­wi­nię­tym (to jest współ­cze­snym) or­ga­ni­zmom – na­wet w po­rów­na­niu ze zwie­rzę­tami przy­sto­so­wa­nymi do tego sa­mego śro­do­wi­ska. Za­ło­że­nie sku­mu­lo­wa­nych prze­wag ad­ap­ta­cyj­nych oczy­wi­ście nie gra roli w teo­rii neo­dar­wi­now­skiej. Lecz wów­czas, jak skru­pu­lat­nie to omó­wi­łem, Dar­win nie był neo­dar­wi­ni­stą.

Ste­phen Jay Gould i inni uzna­wali, że do­pusz­cze­nie choćby w naj­mniej­szym stop­niu idei glo­bal­nego po­stępu ewo­lu­cyj­nego wska­zy­wa­łoby na te­le­olo­giczną struk­turę hi­sto­rii ży­cia. Nie uwa­żam, że ten wnio­sek jest lo­gicz­nie słuszny. Mi­chael Ruse wska­zał, że wielu wy­bit­nych bio­lo­gów ewo­lu­cyj­nych XX wieku ma­ją­cych do gra­nic świec­kie po­glądy, uzna­wało, że hi­sto­ria zmian ewo­lu­cyj­nych świad­czy o po­stę­po­wym cha­rak­te­rze ewo­lu­cji, jak­kol­wiek ta idea po­stępu by­łaby nie­ja­sna. Je­śli cho­dzi o Dar­wina, to prze­ko­na­nie o ist­nie­niu po­stępu było głę­boko za­ko­rze­nione w jego teo­rii. Zda­wał się wie­rzyć, że po­stęp ten ma okre­ślony kie­ru­nek. Co prawda mógł wpaść w pewne pu­łapki, które zi­den­ty­fi­ko­wał Fran­ci­sco J. Ay­ala, nie­mniej idea ta jest czę­ścią jego teo­rii.

Po­zwolę so­bie sko­men­to­wać ogól­nie te po­glądy. Jak już po­ka­za­łem, we­dle wcze­snego po­glądu Dar­wina roz­mna­ża­nie płciowe miało na celu za­ist­nie­nie istot kie­ru­ją­cych się mo­ral­no­ścią. Punk­tem od­nie­sie­nia będą te­raz roz­wa­ża­nia an­giel­skiego przy­rod­nika w pracy O po­cho­dze­niu czło­wieka. Dwa roz­działy tej książki zo­stały po­świę­cone teo­rii ewo­lu­cji mo­ral­no­ści. Dla bry­tyj­skiego czy­tel­nika li­nia po­działu mię­dzy zwie­rzę­tami a ludźmi nie miała związku ze zdol­no­ściami in­te­lek­tu­al­nymi tych ostat­nich. Bry­tyj­scy em­pi­ry­ści utrzy­my­wali, że idee to je­dy­nie ulotne ob­razy zmy­słowe i że ro­zu­mo­wa­nie po­le­gało na ko­ja­rze­niu idei. Oczy­wi­ście zwie­rzęta zdolne są do jed­nego i dru­giego. Po­gląd ten po­ja­wił się na­wet wśród bry­tyj­skich ide­ali­stów, można tu na przy­kład wska­zać na wiel­kiego me­ta­fi­zyka Fran­cisa Her­berta Bra­dleya, który swego czasu zwie­rzył się Conwy’emu Lloy­dowi Mor­ga­nowi: „W isto­cie ni­gdy nie by­łem w sta­nie do­strzec żad­nej róż­nicy po­mię­dzy moim psem a mną, choć nie­które na­sze za­cho­wa­nia były nieco od­mienne”. Czło­wiek jest jed­nak istotą mo­ralną i wła­śnie tej jed­nej ce­chy wy­dają się być po­zba­wione wszyst­kie zwie­rzęta. Aby więc teo­ria Dar­wina od­nio­sła suk­ces, a jej pod­sta­wowy pro­blem zo­stał roz­wią­zany, mu­siał on po­dać ewo­lu­cjo­ni­styczne wy­ja­śnie­nie tego wy­jąt­ko­wego atry­butu czło­wieka.

O po­cho­dze­niu czło­wieka

Więk­szość współ­cze­snych ko­men­ta­to­rów osią­gnięć Dar­wina przyj­muje, że teo­ria ewo­lu­cji po­zba­wiła czło­wieka mo­ral­no­ści. Na przy­kład Mi­chael Ghi­se­lin, po­słu­gu­jąc się bar­dzo emo­cjo­nalną hi­per­bolą, stwier­dził na­stę­pu­jąco: „Zrań al­tru­istę, a zo­ba­czysz krew hi­po­kryty”. Gdyby Ghi­se­lin zra­nił sa­mego mi­strza, zo­ba­czyłby krew współ­czu­cia w sza­tach na­tu­ra­li­zmu. Dar­win uwa­żał, że dzięki jego teo­rii można było usu­nąć „za­rzut upa­try­wa­nia źró­dła naj­szla­chet­niej­szej czę­ści na­szej na­tury w sa­mo­lub­no­ści”. Prze­ciw­sta­wiał on swoją teo­rię świa­do­mo­ści mo­ral­nej po­glą­dom uty­li­ta­ry­stów, ta­kich jak Je­remy Ben­tham i Ja­mes Mill. Jest więc wąt­pliwe, by w związku z tym zgo­dził się z po­glą­dem Ghi­se­lina.

W O po­cho­dze­niu czło­wieka Dar­win wy­ko­rzy­stał kon­cep­cję do­boru gru­po­wego, którą roz­wi­nął wcze­śniej w od­nie­sie­niu do za­cho­wań spo­łecz­nych owa­dów, aby opra­co­wać teo­rię ludz­kich za­cho­wań mo­ral­nych. Te ple­miona lu­dzi pier­wot­nych, któ­rych człon­ko­wie roz­wi­nęli in­stynkty współ­pracy, wier­no­ści, sym­pa­tii i za­cho­wań al­tru­istycz­nych, mia­łyby prze­wagę nad in­nymi ple­mio­nami, na­wet je­śli człon­ko­wie wy­ka­zu­jący się tymi ce­chami mie­liby gor­szą po­zy­cję w ra­mach swo­jej grupy. Pod­su­mo­wał to na­stę­pu­jąco: „Na ca­łym świe­cie za­wsze tak było, że jedne ple­miona wy­pie­rały dru­gie, a że mo­ral­ność jest czyn­ni­kiem wa­run­ku­ją­cym ich po­wo­dze­nie, wo­bec tego wszę­dzie z cza­sem mu­siało na­stę­po­wać pod­nie­sie­nie się po­ziomu mo­ral­no­ści oraz zwięk­sza­nie się liczby lu­dzi o wy­so­kich przy­mio­tach mo­ral­nych”. Choć od­ru­chy mo­ralne były po­cząt­kowo obecne wy­łącz­nie u człon­ków ple­mion, ewo­lu­cja kul­tu­rowa i pro­ces ucze­nia się, jak są­dził Dar­win, stop­niowo skła­niały na­szych przod­ków do po­glądu, że wszy­scy je­ste­śmy czę­ścią jed­nej ludz­kiej ro­dziny, a dziś, przy­naj­mniej w roz­wi­nię­tych cy­wi­li­za­cjach, za­cho­wa­nia mo­ralne są obecne u wszyst­kich lu­dzi. Hi­sto­ria bi­blijna mówi o upadku czło­wieka. W opo­zy­cji do tego po­glądu kon­cep­cja Dar­wina su­ge­ro­wała stop­niowy roz­wój od stanu niż­szego do wyż­szego. Stwier­dził on, że jego teo­ria jest „bar­dziej praw­do­po­dobna i opty­mi­styczna” niż dawna nar­ra­cja.

Lecz wo­bec tego po­stę­po­wego i ra­do­snego bry­tyj­skiego po­glądu po­ja­wił się istotny sprze­ciw w po­staci teo­rii pew­nego Ir­land­czyka. Wil­liam Ra­th­bone Greg, szkocki teo­re­tyk po­li­tyki bę­dący zwo­len­ni­kiem no­wej teo­rii ewo­lu­cji, wska­zy­wał w ar­ty­kule opu­bli­ko­wa­nym trzy lata przed O po­cho­dze­niu czło­wieka, że do­bór na­tu­ralny nie działa tak jak trzeba. Wy­su­nął on ar­gu­ment, który Dar­win po­trak­to­wał nad­zwy­czaj po­waż­nie. Ten po­nury szkocki au­tor na­pi­sał:

Bez­tro­ski, brudny, po­zba­wiony am­bi­cji Ir­land­czyk roz­mnaża się jak kró­liki, a skromny, roz­tropny, sza­nu­jący się, am­bitny Szkot, o so­lid­nej mo­ral­no­ści, udu­cho­wiony, mą­dry i po­wścią­gliwy spę­dza naj­lep­sze lata na pracy i ce­li­ba­cie. Żeni się późno i po­zo­sta­wia nie­liczne po­tom­stwo. Pa­trząc na zie­mię za­lud­nioną pier­wot­nie przez ty­siąc Sa­sów i ty­siąc Cel­tów – w ciągu tu­zina po­ko­leń pięć szó­stych lud­no­ści sta­no­wi­liby Cel­to­wie, lecz pięć szó­stych bo­gac­twa, wła­dzy i ro­zumu na­le­ża­łoby do jed­nej szó­stej po­zo­sta­łych Sa­sów. W nie­koń­czą­cej się „walce o byt” zwy­cię­ży­łaby gor­sza i bę­dąca cy­wi­li­za­cyj­nie na niż­szym po­zio­mie rasa – zwy­cię­ży­łaby nie dzięki do­brym ce­chom, ale dzięki błę­dom.

Dar­win od razu zro­zu­miał siłę ar­gu­mentu Grega. Bry­tyj­czycy wy­raź­nie po­sia­dali lep­sze ce­chy fi­zyczne, lecz w wy­ścigu o liczbę po­tom­stwa – czyli w tym jed­nym wy­ścigu istot­nym dla Dar­wina – pro­wa­dzili ci go­rzej przy­sto­so­wani. Wy­da­wało się, że do­bór na­tu­ralny prze­stał peł­nić swoją funk­cję. Nie byłby to wła­ściwy kie­ru­nek, jaki rze­komo na­tura za­pro­jek­to­wała dla czło­wieka.

W O po­cho­dze­niu czło­wieka Dar­win do­kład­nie za­na­li­zo­wał tę sy­tu­ację i opie­ra­jąc się na licz­nych sta­ty­sty­kach, uznał, że spora część Ir­land­czy­ków koń­czy w wię­zie­niu, co w po­łą­cze­niu z pi­jań­stwem – jak mu się wy­da­wało – mocno osłabi dane po­ko­le­nie. Co wię­cej, śmier­tel­ność nie­mow­ląt u Ir­land­czy­ków była bar­dzo wy­soka. We­dle prze­wi­dy­wań Dar­wina ozna­czało to, że li­czeb­ność Ir­land­czy­ków nie po­winna ulec zwięk­sze­niu bar­dziej niż Bry­tyj­czy­ków. Jed­nak, jak uznał, po­stęp nie jest nie­od­łączną i ko­nieczną ce­chą przy­rody, ale je­dy­nie przy­godną, ogólną kon­se­kwen­cją dzia­ła­nia do­boru na­tu­ral­nego. Ana­liza prze­pro­wa­dzona przez Dar­wina wska­zy­wała, że idea za­warta w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków mo­gła w isto­cie być słuszna na­wet mimo przy­padku Ir­land­czy­ków. W ra­mach pod­su­mo­wa­nia do­kład­niej przed­sta­wię tę ideę i po­każę, jak zo­stała ona spo­żyt­ko­wana.

Pod­su­mo­wa­nie

Kiedy Dar­win wy­pra­wił się w głąb Ame­ryki Po­łu­dnio­wej, cały czas miał w swo­ich ju­kach no­szący wy­raźne ce­chy in­ten­syw­nego uży­wa­nia eg­zem­plarz Raju utra­co­nego Johna Mil­tona, ulu­bione dzieło tak an­giel­skich, jak i nie­miec­kich ro­man­ty­ków. W po­ema­cie Mil­tona po­ja­wia się ob­raz zbli­ża­ją­cego się do Edenu Sza­tana, który jed­nak za­trzy­mał się na za­ro­śnię­tym zbo­czu:

Do stóp dzi­kiego i stro­mego wzgó­rza

Zbli­żył się z wolna Sza­tan za­my­ślony,

Lecz da­lej drogi nie zna­lazł, tak cia­sno

Splą­tane były w je­den gąszcz za­ro­śla

Kol­cza­ste, aby zwie­rzę­tom i lu­dziom

Drogę za­gro­dzić z owej strony

.

Siadł na sto­ją­cym tam Drze­wie Ży­wota,

Więk­szym niż inne, ro­sną­cym po­środku.

Lecz nie od­zy­skał tym ży­wota swego,

A sie­dział ży­wym, Śmierć ich ob­my­śla­jąc,

O wła­ści­wo­ściach też nie my­ślał skry­tych

Owej ro­śliny ży­cio­daj­nej, ale

Użył jej, bo­wiem wi­dok miał roz­le­gły.

Choć gdyby użył jej le­piej, dać mo­gła

Nie­śmier­tel­no­ści praw­dzi­wej rę­koj­mię.

Wraz z upad­kiem Mil­ton prze­wi­duje jed­nak na­dej­ście Od­ku­pi­ciela, któ­rego śmierć od­nowi świat i przy­nie­sie nowe ży­cie.

Pod ko­niec O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków Dar­win rów­nież przy­glą­dał się „gę­sto za­ro­śnię­temu zbo­czu , z pta­kami śpie­wa­ją­cymi wśród krze­wów, z roz­ma­itymi owa­dami uno­szą­cymi się w po­wie­trzu i ro­ba­kami peł­za­ją­cymi wskroś wil­got­nej gleby”. Przy­rod­nik pra­gnął, aby czy­tel­nik za­sta­no­wił się nad bar­dzo róż­nymi for­mami po­wsta­łymi w wy­niku dzia­ła­ją­cych na nie praw, z któ­rych naj­istot­niej­sze są do­bór na­tu­ralny i walka o byt. Dar­win skoń­czył na­stę­pu­jąco:

Tak więc z walki w przy­ro­dzie, z głodu i śmierci bez­po­śred­nio wy­nika naj­wznio­ślej­sze zja­wi­sko, ja­kie mo­żemy po­jąć, a mia­no­wi­cie po­wsta­wa­nie wyż­szych form zwie­rzę­cych.

Dar­win uspra­wie­dli­wiał tu śmierć i nie­szczę­ścia, ja­kie po­ja­wiły się na świe­cie, tak jak czy­nił to Mil­ton. Całe to zło, jak wska­zuje, miało okre­ślony, wznio­sły cel, naj­wznio­ślej­szy, o ja­kim mo­żemy po­my­śleć – tym wy­jąt­ko­wym ce­lem mo­gli być tylko mo­ral­nie po­stę­pu­jący lu­dzie.

Czy Dar­win za­ak­cep­to­wałby tę te­le­olo­giczną i mo­ralną wy­mowę, ja­kiej do­pa­trzy­łem się w jego teo­rii? Po­dej­rze­wam, że tak, a przy­naj­mniej tuż po po­sta­wie­niu ostat­niej kropki w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków. Z pew­no­ścią ję­zyk, za po­mocą któ­rego wy­ra­żona zo­stała jego teo­ria, prze­ma­wia na ko­rzyść tej in­ter­pre­ta­cji. Ję­zyk tego dzieła był jed­nak czę­sto igno­ro­wany za­równo przez zwo­len­ni­ków, jak i póź­niej przez prze­ciw­ni­ków, a w końcu przez sa­mego Dar­wina. Tho­mas H. Hux­ley dość szybko za­czął po­mi­jać pewne ce­chy teo­rii Dar­wina w swo­jej pierw­szej re­cen­zji z 1860 roku. Hux­ley bez­pod­staw­nie uznał, że po­wolny, stop­niowy i roz­wo­jowy cha­rak­ter ewo­lu­cji, jaki przed­sta­wiono w O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków, ozna­cza, iż ewo­lu­cja od­bywa się na spo­sób me­cha­ni­styczny. Hux­ley z oso­bi­stych po­wo­dów od­rzu­cił teo­rię za­ko­rze­nioną w mo­ral­no­ści, jaką za­pro­po­no­wał Dar­win, a wcze­śniej Spen­cer. W wy­kła­dzie za­ty­tu­ło­wa­nym Evo­lu­tion and Ethics utrzy­my­wał, że istoty ludz­kie mu­szą „zma­gać się z ko­smicz­nym pro­ce­sem”, który re­pre­zen­to­wała ewo­lu­cja. Do­szu­ki­wał się on mo­ral­no­ści w ukry­tych za­ka­mar­kach ludz­kiej na­tury, które, jak przy­pusz­czał, nie są wy­sta­wione na dzia­ła­nie do­boru na­tu­ral­nego. Wielki zwo­len­nik dar­wi­ni­zmu Nie­miec Ernst Ha­ec­kel także znie­kształ­cił teo­rię Dar­wina, przed­sta­wia­jąc ją za po­mocą nieco agre­syw­nego i me­cha­ni­stycz­nego ję­zyka, któ­rego sam Dar­win ni­gdy nie uży­wał. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych Asa Gray po­słu­żył się od­po­wied­nim ję­zy­kiem, ale pod­kre­ślał on rolę oso­bo­wego Boga, czego Dar­win nie mógł za­ak­cep­to­wać. Wresz­cie był także współ­twórca teo­rii ewo­lu­cji drogą do­boru na­tu­ral­nego – Al­fred Rus­sel Wal­lace. W la­tach sześć­dzie­sią­tych XIX wieku Wal­lace zwró­cił się ku spi­ry­tu­ali­zmowi i przy po­mocy me­dium sta­rał się skon­tak­to­wać z du­chem świata. Od­krył póź­niej ce­chy na­tury ludz­kiej, które we­dług niego mo­gły za­ist­nieć tylko dzięki wyż­szym si­łom du­cho­wym. Dar­win był w szoku.

Stop­niowo co­raz bar­dziej za­czął po­strze­gać dzia­ła­nie do­boru na­tu­ral­nego w po­dobny spo­sób jak Hux­ley i Ha­ec­kel, w życz­li­wej opo­zy­cji wo­bec Graya i Wal­lace’a. W tym mo­men­cie Dar­win stał się neo­dar­wi­ni­stą.

R.J. Ri­chards, Dar­win’s Place in the Hi­story of Tho­ught: A Re­eva­lu­ation, „Pro­ce­edings of the Na­tio­nal Aca­demy of Scien­ces” 2009, Vol. 16, Suppl. 1, s. 10056–10060, https://doi.org/10.1073/pnas.0901111106. Z ję­zyka an­giel­skiego prze­ło­żył Mi­chał Gór­ski.

Bi­blio­gra­fia

Ay­ala F.J., Can „Pro­gress” be De­fi­ned as a Bio­lo­gi­cal Con­cept, w: Evo­lu­tio­nary Pro­gress, ed. M. Ni­tecki, Uni­ver­sity of Chi­cago Press, Chi­cago – Lon­don 1988, s. 75–96.

Dar­win Ch., Es­say of 1842, w: The Fo­un­da­tions of the Ori­gins of Spe­cies: Two Es­says Writ­ten in 1842 and 1844, ed. F. Dar­win, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 1909, s. 1–53.

–, Es­say of 1844, w: The Fo­un­da­tions of the Ori­gins of Spe­cies: Two Es­says Writ­ten in 1842 and 1844, ed. F. Dar­win, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 1909, s. 57–255.

–, No­te­book B, w: Char­les Dar­win’s No­te­bo­oks, 1836–1844, eds. P.H. Bar­rett et al., Bri­tish Mu­seum (Na­tu­ral Hi­story), Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge – New York 1987, s. 170–236.

–, No­te­book D, w: Char­les Dar­win’s No­te­bo­oks, 1836–1844, eds. P.H. Bar­rett et al., Bri­tish Mu­seum (Na­tu­ral Hi­story), Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge – New York 1987, s. 331–393.

–, No­te­book E, w: Char­les Dar­win’s No­te­bo­oks, 1836–1844, eds. P.H. Bar­rett et al., Bri­tish Mu­seum (Na­tu­ral Hi­story), Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge – New York 1987, s. 397–455.

–, No­te­book N, w: Char­les Dar­win’s No­te­bo­oks, 1836–1844, eds. P.H. Bar­rett et al., Bri­tish Mu­seum (Na­tu­ral Hi­story), Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge – New York 1987, s. 563–596.

Dar­win E., Zoo­no­mia; or the Laws of Or­ga­nic Life, John­son, Lon­don 1794–1796.

Dar­win K., Au­to­bio­gra­fia i wy­bór li­stów. Dzieła wy­brane, t. VIII, tłum. A. Iwa­now­ska, A. Kra­sicka, J. Po­łto­wicz, S. Skow­ron, „Bi­blio­teka Kla­sy­ków Bio­lo­gii”, Pań­stwowe Wy­daw­nic­two Rol­ni­cze i Le­śne, War­szawa 1960.

–, O po­cho­dze­niu czło­wieka. Dzieła wy­brane, t. IV, tłum. S. Pa­nek, „Bi­blio­teka Kla­sy­ków Bio­lo­gii”, Pań­stwowe Wy­daw­nic­two Rol­ni­cze i Le­śne, War­szawa 1959.

–, O po­wsta­wa­niu ga­tun­ków drogą do­boru na­tu­ral­nego, czyli o utrzy­my­wa­niu się do­sko­nal­szych ras w walce o byt, tekst pol­ski na pod­sta­wie prze­kładu Sz. Dick­ste­ina i J. Nus­bauma oprac. J. Po­pio­łek i M. Yama­zaki, „Bi­blio­teka Kla­sy­ków Na­uki”, Wy­daw­nic­twa Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego, War­szawa 2009.

Ghi­se­lin M.T., The Eco­nomy of Na­ture and the Evo­lu­tion of Sex, Uni­ver­sity of Ca­li­for­nia Press, Ber­ke­ley 1974.

Gould S.J., Ever Since Dar­win: Re­flec­tions in Na­tu­ral Hi­story, W.W. Nor­ton & Com­pany, New York 1977.

Gould S.J, Won­der­ful Life: The Bur­gess Shale and the Na­ture of Hi­story, W.W. Nor­ton & Com­pany, New York 1989.

Gray A., Na­tu­ral Se­lec­tion not In­con­si­stent with Na­tu­ral The­ology: A Free Exa­mi­na­tion of Dar­win’s Tre­atise on the Ori­gin of Spe­cies, and of Its Ame­ri­can Re­vie­wers, Trüb­ner & Co, Lon­don 1861.

Greg W.R., On the Fa­ilure of „Na­tu­ral Se­lec­tion” in the Case of Man, „Fra­ser’s Ma­ga­zine” 1868, No. 78, s. 353–362.

Hum­boldt A. von, Bon­pland A., Per­so­nal Nar­ra­tive of Tra­vels to the Equ­inoc­tial Re­gions of the New Con­ti­nent Du­ring the Years 1799–1804, trans. H. Wil­liams, Long­man, Hurst, Rees, Orme, and Brown, Lon­don 1818–1829.

Hux­ley T.H., Evo­lu­tion and Ethics and Other Es­says, D. Ap­ple­ton and Com­pany, New York 1896.

Mal­thus T., Prawo lud­no­ści, tłum. K. Stein, „Bi­blio­teka Wyż­szej Szkoły Han­dlo­wej”, Ge­be­th­ner i Wolff, War­szawa – Kra­ków – Lu­blin – Łódź – Po­znań – Wilno – Za­ko­pane 1925.

Mil­ton J., Raj utra­cony, tłum. M. Słom­czyń­ski, Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa, Kra­ków 2002.

Ri­chards R.J., Dar­win and the Emer­gence of Evo­lu­tio­nary The­ories of Mind and Be­ha­vior, „Science and Its Con­cep­tual Fo­un­da­tions”, Uni­ver­sity of Chi­cago Press, Chi­cago 1987.

–, Dar­win’s The­ory of Na­tu­ral Se­lec­tion and Its Mo­ral Pur­pose, w: Cam­bridge Com­pa­nion to the ”Ori­gin of Spe­cies”, eds. R.J. Ri­chards, M. Ruse, „Cam­bridge Com­pa­nions to Phi­lo­so­phy”, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 2008, s. 47–66.

–, The Ro­man­tic Con­cep­tion of Life: Science and Phi­lo­so­phy in the Age of Go­ethe, Uni­ver­sity of Chi­cago Press, Chi­cago 2002, s. 514–554.

–, The Tra­gic Sense of Life: Ernst Ha­ec­kel and the Strug­gle over Evo­lu­tio­nary Tho­ught, Uni­ve­ri­sty of Chi­cago Press, Chi­cago 2008.

Ruse M., Mo­nad to Man: The Con­cept of Pro­gress in Evo­lu­tio­nary Bio­logy, Ha­rvard Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 1996.

Sul­lo­way F.J., Dar­win’s Co­nver­sion: The Be­agle Voy­age and Its After­math, „Jo­ur­nal of the Hi­story of Bio­logy” 1982, Vol. 15, No. 3, s. 325–396, https://doi.org/10.1007/BF00133143.

Wol­la­ston T.V., On the Ori­gin of Spe­cies by Me­ans of Na­tu­ral Se­lec­tion, „An­nual Ma­ga­zine of Na­tu­ral Hi­story” 1860, No. 5, s. 132–143.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: