O północy w Pera Palace - ebook
O północy w Pera Palace - ebook
Na początku XX wieku słabnące imperium osmańskie wydało wreszcie ostatnie tchnienie; z gruzów wieloetnicznego giganta stopniowo wyłaniała się współczesna Republika Turcji.
Był to niezwykły czas w dziejach Stambułu. Po Pera Palace kręciło się tak wielu agentów obcych wywiadów, że obsługa hotelu musiała ich prosić o odstępowanie stolików płatnym klientom lokalu. Przybyli z Rosji emigranci sprzedawali na ulicach swe rodzinne pamiątki. Wśród rosyjskich przybyszów był czarnoskóry Amerykanin, który założył pierwszy w mieście klub jazzowy. Turecka królowa piękności zdobyła tytuł Miss Universe, a profesor z Bostonu odsłonił ukryte skarby Hagii Sophii. Pierwszy turecki prezydent Kemal Atatürk, muzułmańska feministka Halide Edip, przebywający na wygnaniu Lew Trocki i przyszły papież Jan XXIII walczyli o nowe wizje wolności człowieka. W czasie II wojny światowej przybywali tu niemieccy intelektualiści uciekający przed nazizmem, a żydowscy działacze starali się pomóc swoim rodakom opuścić okupowaną przez Hitlera Europę.
„O północy w Pera Palace” to pełna życia, barw, zapachów i dźwięków biografia najbardziej europejskiego ze wszystkich muzułmańskich miast.
"Znakomita i pełna fascynujących szczegółów książka Charlesa Kinga to historia Bliskiego Wschodu opowiedziana przez pryzmat losów wielkiego miasta. Klasyk w kolorze sepii." Robert D. Kaplan
"King po mistrzowsku przedstawia wielowątkową historię Stambułu. Wciągająca książka!" Jason Goodwin, „The New York Times Book Review”
"Historia jednego z najbardziej fascynujących miast świata, w którym przecięły się losy wielu znanych postaci […]. King kreśli historię Stambułu, który przeistoczył się z miasta uchodźców w tętniącą życiem kosmopolityczną metropolię." Stephen Kinzer
"Stambulska galeria osobliwości – od uczestniczek muzułmańskich konkursów piękności, przez członków gruzińskiej arystokracji, aż po Lwa Trockiego. Każda postać, o której pisze King, zostawiła swój ślad w tej niesamowitej metropolii. Książka, która zadowoli zarówno osoby zajmujące się historią wielkich miast, jak i czytelników szukających przyjemnej lektury." „Publishers Weekly”
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8049-361-2 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pisząc o skomplikowanej przeszłości, nie da się uniknąć językowej niekonsekwencji. W całej książce posługuję się nazwą „Stambuł”, mimo iż mniej więcej do 1930 roku większość miejscowych i cudzoziemców nazywała to miasto „Konstantynopolem”. Z kolei słowo „muzułmanie” stosuję jako określenie ludzi, którzy posłużyliby się tą etykietką w epoce osmańskiej, niezależnie od stopnia pobożności. Później wielu z nich miało określać się mianem Turków. Zamieszkali w Stambule greccy wyznawcy wschodniego chrześcijaństwa od dawna odróżniali się od greckojęzycznej ludności Grecji, i podobne rozróżnienie stosuję w swojej książce. Pierwszych nazywam „Grekami”, drugich – „Hellenami”. Dzisiejszą İstiklâl Caddesi (aleję Niepodległości) opatruję mianem „Grande Rue”, które wielu stosowało aż do międzywojnia, nawet wtedy, gdy ulica uzyskała już swą współczesną nazwę.
Nazwy tureckie zasadniczo zapisuję zgodnie z pisownią turecką. Wyjątek czynię w przypadku osobliwych pisowni występujących w źródłach pisanych, które pozostawiam w niezmienionym stanie, oraz terminów i nazw mających odpowiedniki w języku angielskim (stąd „pasza” zamiast „paşa”). Niektóre postacie historyczne – zwłaszcza tureckich muzułmanów – oznaczam jednym bądź kilkoma imionami do momentu, kiedy zaczęto przyjmować dziedziczne nazwiska, co nastąpiło około 1943 roku. Wcześniej zwyczajowo do identyfikacji stosowano jedno imię, po którym następował tytuł grzecznościowy, taki jak „pasza” w przypadku generałów bądź wysokich rangą urzędników, „bej” bądź „efendi” w przypadku szanowanych mężczyzn czy też „hanım” w przypadku kobiet o podobnym statusie społecznym. A zatem nazwa własna „İsmet Paşa” oznaczała „generała İsmeta”, a „Halis Bey” – „Pana Halisa”.
W opisach topografii Stambułu na ogół posługuję się głównymi kierunkami geograficznymi, mimo iż rzut oka na mapę wskazuje na nieścisłość takiej strategii; niewiele obiektów topograficznych zlokalizowanych jest idealnie na osiach „wschód−zachód” i „północ−południe”. Rozłożoną na wzgórzach dzielnicę zwaną niegdyś Perą można podzielić na wiele mniejszych jednostek terytorialnych, z których większość wchodzi w skład dzielnicy administracyjnej Beyoğlu.
Oczywiście, jeśli czytelnik będzie próbował odnaleźć opisane w książce postacie i miejsca, te niuanse pisowni nie powinny stanowić przeszkody. Bądź co bądź Stambuł jest miastem wielkodusznym.Aliści Stambuł jest miastem tak ogromnym, że gdyby zmarł tysiąc jego mieszkańców, to w takim morzu ludzi ich brak przejdzie niezauważony.
Ewlija Czelebi, Seyahatname
(Księga podróży), XVII w.
Pusty jest Seraj, spadł na pałac letarg,
Fontanna milczy, uschła zieleń wszystka…
Stambuł! Ostatni straszny, martwy etap
Wielkiego, ostatniego koczowiska.
Iwan Bunin, Stambuł, 1905,
przeł. Maria Leśniewska
Konstantynopol i wąska cieśnina, nad którą leży, na przestrzeni ostatnich pięciuset lat przysporzyły światu więcej kłopotów, kosztowały ludzkość więcej krwi i cierpienia niż jakiekolwiek inne miejsce na Ziemi. Niewykluczone, że w czasie gdy Europa toczy ostatnią, decydującą bitwę Wielkiej Wojny, zorientujemy się, że tak naprawdę walczymy o Konstantynopol.
Leonard Woolf,
The Future of Constantinople, 1917PROLOG
Barman nalewający kieliszek rakı w stambulskim lokalu
P RZED BLISKO DWUDZIESTU LATY, kiedy po raz pierwszy ujrzałem Pera Palace, raczej trzeba było mieć konkretny powód, by przebywać w tej części Stambułu. Mogła nim być na przykład wymiana przewodów w lampie albo odwiedziny u transpłciowej prostytutki. Ten stary hotel o przysadzistej, kwadratowej bryle obłożony był brudnym, otynkowanym na zielono marmurem. Jego findesieclowa okazałość była zupełnie nie na miejscu pośród obskurnych wieżowców, które bez ładu i składu pobudowano w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. W mieszczącym się w jego wnętrzu Orient Barze aksamitne krzesła wiecznie ziały pustką. Ilekroć wstępowałem tam na koktajl i miseczkę nieświeżych leblebi, twardych jak orzechy ziaren prażonej cieciorki, barman wydawał się zaskoczony.
Dawniej wyglądało to zupełnie inaczej. Pera Palace zbudowano w 1892 roku z myślą o gościach przybywających Orient Expressem do stolicy imperium osmańskiego. Przez następne dziesięciolecia hotel ten był najpopularniejszym miejscem noclegowym w mieście. Wykonana z drewna i stali winda była drugim tego typu udogodnieniem w całej Europie (pierwszą uruchomiono na wieży Eiffla). Barokowa sala jadalna sąsiadowała z holem, którego licowane imitacjami marmuru ściany były osłonięte filigranowymi parawanami, a nad tym wszystkim górowało strzeliste szklane sklepienie. Wokół majestatycznej fasady budynku rozciągała się Pera, najmodniejsza dzielnica Stambułu. Krótki spacer główną ulicą, w XIX wieku i później wśród wielu stambułczyków znanej jako Grande Rue, prowadził do ambasad największych potęg świata. W bezpośrednim sąsiedztwie hotelu amerykańscy dyplomaci dzielili ulicę zarówno z YMCA, jak i legalnie działającymi przybytkami nierządu, a niewiele dalej Brytyjczycy, Rosjanie i Niemcy podejmowali rządowych oficjeli w pełnych przepychu restauracjach i pogrążonych w mroku klubach.
Pera Palace miał być ostatnim poszeptem Zachodu w drodze do Orientu, najbardziej eleganckim hotelem w stylu zachodnim w sercu największego na świecie islamskiego imperium. Podobnie jak sam Stambuł, hotel ten był pierwszym ważnym przystankiem Europejczyków, którzy wędrowali na wschód, by spełnić podróżniczą fantazję o sułtanach, haremach i derwiszach. Zanim jednak Pera Palace dotrwał do dwudziestolecia swojej działalności, wszystko to zaczęło się zmieniać.
W wyniku rewolucji panujący od dawna osmański sułtan został zdetronizowany i rozpoczął się przeszło dziesięcioletni okres zamętu politycznego i zamieszek. I wojna światowa przyniosła klęskę militarną i obcą okupację. W 1923 roku Turcy zdobyli się na jeden z najdalej posuniętych aktów emancypacji politycznej i dokonali świadomego zerwania z osmańską przeszłością, odrzucając wielowyznaniowe islamskie imperium i powołując w jego miejsce świecką, bardziej jednorodną republikę. Nowi przywódcy Turcji przenieśli swoją stolicę w głąb kraju, ponad trzysta kilometrów na wschód, na smagane wiatrem wzgórza Ankary, z dala od toksycznych pamiątek po dawnym centrum.
Świadkiem tego początku był pewien młody reporter – nazywał się Ernest Hemingway. „Z tego, co naoglądałem się w filmach, Stambuł miał być biały, lśniący i groźny” – pisał późną jesienią 1922 roku na łamach „Toronto Daily Star”1. Przyjechał tu z Bałkanów, pociągiem, który kończąc swój bieg, toczył się wzdłuż wzniesionych z czerwonej cegły murów Konstantynopola i obok pluskającej się w wodzie dzieciarni, by zanurzyć się w plątaninę niskich meczetów i drewnianych domostw o zakurzonych kopułach i spaczonych, poszarzałych od soli i wiatru szalunkach. Ujrzał ulice pełne kolorowo ubranych chłopów stąpających ciężko za ubłoconymi, pokrytymi szczeciną bawołami domowymi. Kolejki odzianych w zawilgłe płaszcze emigrantów wiły się wokół cudzoziemskich ambasad. Zdemobilizowani żołnierze kroczyli dumnie w wystrzępionych bluzach. Z placyku opodal Pera Palace patrzył przez lunetę na rodziny uchodźców ściśnięte przy relingu buchającego popiołem parowca. Pisał, że wszystko, co białe, jest brudnobiałe i że panuje nastrój beznadziei i rezygnacji, podobny do chwili, gdy skazani jesteśmy na czekanie, do uczucia, gdy lekarz i pielęgniarka przebywają w pokoju naszej ukochanej osoby.
Hidżaby, haremy, fezy i surduty odesłano do lamusa. W krótkim czasie ogłoszono likwidację tytułu sułtana oraz kalifatu – instytucji, w której ucieleśniało się muzułmańskie pojmowanie woli bożej na ziemi. Godziny i daty zaczęto rachować jak w Paryżu czy Nowym Jorku, a nie jak w Mekce i Medynie. Ministrowie i generałowie przenosili się do Ankary. W ich ślad szły ambasady obcych państw i ich personel. Stambuł oswajał się z introwertycznym poczuciem hüzün, ową apatyczną melancholią, która, jak twierdzili tureccy intelektualiści, wsączała się w kruszejące mury, chylące się ku ruinie rezydencje i butwiejące nadmorskie wille.
Jednakże między wojnami światowymi wędrówki ludności i poczucie dezorientacji otworzyły nowe możliwości, których nie sposób było przewidzieć. Strata stanowiła zarazem obiecującą sposobność. Odtrutką na hüzün było coś, co Turcy określają mianem keyif, czyli poczucie błogostanu, śpiewanie, by stłumić płacz, rozmyślne wprawianie się w dobry nastrój w celu uśmierzenia grozy. Rodził się już nowy Stambuł. Grupy radykalnych nacjonalistów urządzały wiece w tych samych dzielnicach, w których agenci socjalizmu knuli światową rewolucję. Ze spokojnych dzielnic popłynęła nowa muzyka: orkiestralny jazz, nieposkromiony i śmiały; staccato szarpiącego w struny lutni ociemniałego Ormianina; rzewne pieśni miłosne lewantyńskiego półświatka. Mogłeś wypić drinka w klubie Maxim, należącym do przybyłego z Rosji czarnoskórego Amerykanina, albo tańczyć w ogrodowym barze, gdzie wieczory umilał gościom zespół Palm Beach Seven.
Minarety i derwisze nie zniknęli, lecz Stambuł stawał się awangardową wersją islamskiego miasta: azylem outsiderów i self-made manów, zdetronizowaną kosmopolityczną stolicą islamskiego imperium, która ziściła swoje marzenie o państwie narodowym, miejscem, które – wtedy tak samo jak dziś – poszukuje własnego sposobu na łączenie muzułmańskości z nowoczesnością. Kiedy w tamtym stojącym pod znakiem ruchu i zmiany okresie, mrużąc oczy, patrzyłeś na słońce zachodzące nisko nad Grande Rue, nad żebrakami i drobnymi cwaniaczkami, nietrudno było wyobrazić sobie inny kraj i inne życie – życie, które siłą woli i zrządzeniem okoliczności było ci dane zacząć na nowo.
*
Od przeszło pięciu stuleci zachodnie wyobrażenia o świecie islamu kształtowane są przez doświadczenie spotkania ze Stambułem: ze wspaniałością jego „złotego wieku”, z jego nagłym upadkiem, z rzekomą koniecznością fatalnego wyboru między władzą autorytarną a religijnym ekstremizmem. A przecież w międzywojniu stambułczycy przyjmowali zachodnie ideały z gorliwością, jakiej nikt nie mógł przewidzieć. Miasto, które samym swoim położeniem geograficznym zjednoczyło Europę z Azją, stało się najśmielszym w historii świadomym projektem westernizacyjnym.
W rezultacie dawna osmańska stolica zaczęła przejawiać zarówno najlepsze, jak i najgorsze strony Zachodu: jego optymizm i skrajne ideologie, prawa człowieka i samowładne państwo, pragnienie ucieczki od przeszłości i dążenie do całkowitego jej wymazania. Kiedy odwiedzający to miasto skarżyli się, że stary Stambuł wydaje się odchodzić w niebyt, mieli na myśli to, że Stambuł coraz bardziej przypomina ich samych. „My, cywilizowani mieszkańcy Zachodu – pisał w latach dwudziestych historyk Arnold J. Toynbee podczas wizyty w Turcji – spoglądamy z litością bądź pogardą na naszych niezachodnich współczesnych, spoczywających w cieniu jakiejś silniejszej potęgi, która pozbawiając ich światła, zdaje się paraliżować ich energię. Gdybyśmy jednak przystanęli, by przyjrzeć się tej niewyraźnej, rzucającej wielki cień postaci z przerażeniem odkrylibyśmy, że ma naszą fizjonomię”2.
Przybywający do Stambułu Europejczycy rozumieli ciemną stronę swojej cywilizacji właśnie dlatego, że wielu z nich było jej ofiarami. Po zakończeniu I wojny światowej, w światach równoległych, które powstały w wyniku upadku imperiów Europy i Bliskiego Wschodu, ludzie Zachodu bywali czasem ubogimi osiedleńcami, a ludzie Wschodu ich niechętnymi gospodarzami. Kolejne fale Europejczyków docierały do Stambułu na niespotykaną wcześniej skalę – nie jako zdobywcy czy nosiciele oświecenia, lecz jako wynędzniali, zdesperowani wygnańcy. Po stambulskich ulicach włóczyli się pijani marynarze i zrujnowani biznesmeni, zdeklasowani arystokraci rozprzedający rodzinne srebra i przeżarte przez mole futra, wypędzeni przez europejskie rządy przedstawiciele niepożądanych mniejszości etnicznych, ofiary wojen domowych, pałacowych intryg i światoburczych rewolucji. Gdy zjawiali się w progach Pera Palace, natychmiast ich przeganiano.
Nikt nie rozumiał tej historii lepiej niż człowiek, który okazał się moim nieoczekiwanym towarzyszem podróży w głąb nieodkrytej islamskiej epoki jazzu. Na Selahattina Giza natknąłem się za sprawą serii tureckich albumów fotograficznych, wydawanych w ograniczonym nakładzie na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Był reporterem samoukiem, który swoją specjalnością uczynił rejestrowanie obserwowanego z pierwszej ręki życia codziennego, często ukazywanego z rozmazanym, dynamicznym detalem. Kiedy odwiedziłem jego archiwum, teraz będące w posiadaniu pewnego tureckiego banku, odkryłem, że jeden z największych zbiorów fotografii był opatrzony hasłem „Kaza” – Wypadek. Zawierał makabryczne i sensacyjne zdjęcia, które można by wyobrazić sobie na pierwszej stronie dowolnej nastawionej na wyniki sprzedaży gazety: wraki samochodów, zwłoki pieszych, scena strasznego wypadku, kiedy wskutek pęknięcia kabla wagon podziemnej kolejki linowej Tünel z impetem stoczył się na położoną w dole stację. Były tam także prywatne eksperymenty z rodzaju tych, do których posiadacza aparatu nastraja leniwe popołudnie: bezdomne koty, intrygujące cienie, nieśmiałe wprawki erotyczne.
Przekopując się przez kolekcję Giza, zrozumiałem, że oto natrafiłem na kronikarza zaginionego świata, który pragnąłem zrozumieć. Wiedziałem również, że w jego życiu odbija się opowieść o wygnaniu i odnowie, że jak w soczewce skupia się w niej los jego przybranego miasta.
Giz urodził się w rodzinie muzułmańskiej w greckich Salonikach. Jego rodzinne miasto miało grecki rodowód, w znacznej mierze było zamieszkane przez sefardyjskich Żydów i na dwa lata przed jego narodzinami wciąż znajdowało się pod osmańskim panowaniem. Saloniki przeszły pod rządy Grecji w wyniku wojen bałkańskich, stanowiących swoiste preludium do spustoszeń I wojny światowej, a nowa władza usilnie starała się wymazać wszelkie ślady owej wielokulturowości, która przez stulecia określała życie mieszkańców miasta. Burzono minarety. Meczety zamieniano w kościoły. Muzułmańskie domy i zakłady przechodziły w ręce chrześcijan.
Rodzina Gizów znalazła się w gronie setek tysięcy muzułmanów, których zmuszono do opuszczenia południowo-wschodniej Europy. Osiedliła się w stambulskiej dzielnicy Beylerbeyi leżącej na azjatyckim brzegu Bosforu, w miejscu gdzie greccy, żydowscy i ormiańscy mieszkańcy tworzyli lustrzane odbicie wielonarodowościowego świata, jaki Gizowie znali z Salonik. Lecz młody Selahattin większość życia i pracy zawodowej spędził po drugiej stronie cieśniny, pośród kin, ulicznych artystów i kabaretów Pery. Pierwszy aparat otrzymał od wujka z okazji sünnet, muzułmańskiej ceremonii obrzezania, na ogół urządzanej kilka lat przed wejściem chłopca w okres dorastania. Pod koniec lat dwudziestych, gdy był jeszcze uczniem prestiżowego Galatasaray Lycée, oddał się pasji fotografowania. Wędrował po mieście z aparatem marki Zeiss Ikon, zdołał też przekonać redakcję największego dziennika w mieście, „Cumhuriyet” , by udostępniono mu ciemnię. W 1933 roku został etatowym członkiem zespołu redakcyjnego, by przez następne czterdzieści lat być czołowym fotoreporterem pisma. Zmarł w wieku osiemdziesięciu lat, w 1994 roku.
Oglądanie jego fotografii – a także prac wielu nieznanych z imienia i nazwiska fotografów, które zamieścił w swojej kolekcji – jest niczym odwiedzanie Stambułu, którego istnienie niewielu ludzi, zarówno Turków, jak i turystów, jest w stanie sobie wyobrazić. Są na nich lnianowłose rosyjskie chórzystki, wymachujące rękami i zuchwale pewne siebie. Jest spotkanie stowarzyszenia byłych eunuchów sułtańskiego haremu. Oto tłum muzułmanów składa ofiarę z baranów podczas ceremonii poświęcenia tramwaju. Tu strażacy w cudacznych maskach przeciwgazowych, prowadzący ćwiczenia obrony przeciwlotniczej, oraz uczennice spazmujące z rozpaczy po śmierci Mustafy Kemala Atatürka, ojca założyciela Republiki Turcji. Na innych dorosłe kobiety skaczą przez skakankę ku uciesze dziecka albo mkną na rowerach po ulicy, a ich ciemne włosy i letnie sukienki powiewają na wietrze. Wreszcie sam Giz w zimowym Stambule – uśmiechnięty, w filcowym kapeluszu z rondem obsypanym śniegiem pozuje przyjacielowi. Jeśli reporterstwo stanowi szkic wstępny historii, to niekiedy jest też ozdrowieńczym wstrząsem zmuszającym nas do wydobycia z niepamięci sposobu bytowania, w danym czasie jedynego sensownego, życia przeżytego bez ładu i składu wśród sąsiadów, którzy inaczej się modlili i inaczej jedli – muzułmanów, chrześcijan i żydów; wśród ludzi pobożnych i zlaicyzowanych, wśród osiedleńców i autochtonów – a każdy na swój sposób zaczynał wszystko od nowa.
Stambuł jest dziś ośrodkiem o randze globalnej, rozlewającym się na wszystkie strony organizmem miejskim zamieszkanym przez trzynaście milionów ludzi, a więc ludniejszym niż Grecja, Austria czy Szwecja – gwoli ścisłości, ludniejszym niż dwie trzecie krajów świata. Dawne rybackie wioski zamieniły się w modne przedmieścia, dawne przedmieścia – w śródmieścia z prawdziwego zdarzenia, gdzie obłożone szkłem drapacze chmur górują ponad nowymi meczetami i centrami handlowymi. Nawet w muzułmańskie dni świąteczne arabskojęzyczne wezwanie na modły idzie o lepsze z turecką muzyką pop dudniącą zza cienkich ścian kawiarenki. Jednego popołudnia można zwiedzić siedzibę zwierzchnika całego prawosławia, rezydencję patriarchy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, biuro naczelnego rabina Turcji i mauzoleum jednego z najbliższych towarzyszy Mahometa. Znajdziesz tu ludzi, którzy nade wszystko poczuwają się do tureckiej tożsamości, a także takich, którzy podają się za Kurdów, alewitów, Ormian czy Czerkiesów i mogą to czynić ze znacznie większą swobodą niż kiedykolwiek w najnowszej historii.
Kariera Stambułu zaczęła się od rozbratu z miejscem, które przybysze z zewnątrz od wieków zwali Konstantynopolem. Nowe miasto było dziełem zarówno imigrantów, jak i emigrantów – kobiet i mężczyzn, którzy z wyboru lub konieczności przybywali do Stambułu bądź go opuszczali, pierwszego pokolenia republikańskich stambułczyków, jak również ostatniego pokolenia imperialnych konstantynopolitańczyków. W epoce wyjazdów i niepokojów, którą dziś nazywamy międzywojniem, Pera Palace nie był jedynym miejscem, gdzie ci przyjezdni i osiedleńcy podejmowali trud stwarzania się na nowo. Jednak wraz z kolejnymi falami uchodźców, imigrantów i wygnańców ten legendarny stary hotel stał się symbolem przechodzenia od starej epoki do nowej – miejscem ucieleśniającym węzły łączące Wschód z Zachodem, imperium z republiką, nostalgię z eksperymentem w jedynym miejscu na Ziemi, które było sercem zarówno świata chrześcijańskiego, jak i muzułmańskiego.SZARA FLOTA
Morska scenka: mężczyzna i kobieta przeprawiają się przez Bosfor na pokładzie charakterystycznego stambulskiego promu, na drugim planie widać stare miasto i most Galata
W CZASIE GDY POWSTAWAŁ HOTEL PERA PALACE, w osmańskiej stolicy nie brakowało oznak optymizmu i postępu. Parostatki woziły pasażerów miejskimi szlakami wodnymi. W złoconych witrynach wzdłuż Grande Rue wystawiano sprowadzane z Europy towary luksusowe. Nowo powstałe kluby piłkarskie – Beşiktaş, Galatasaray i Fenerbahçe – które później miały symbolizować fundamentalne podziały wśród mieszkańców Stambułu – organizowały mecze pokazowe i rozgrywki ligowe. Grecki przewoźnik morski, żydowski handlarz tkaninami, arabski poławiacz pereł, kurdyjski właściciel karawany czy ormiański bankier – wszyscy bez różnicy mogli uznawać się za poddanych jednego władcy, osmańskiego sułtana.
Upadek imperium osmańskiego był najdłużej wyczekiwanym wydarzeniem w historii dyplomacji. Spory o to, jakie korzyści taki obrót spraw przyniesie innym krajom i imperiom, przez większą część XIX wieku stanowiły nieodłączny element polityki zagranicznej wielkich mocarstw. Car Rosji Mikołaj I miał nazwać ten kraj „chorym człowiekiem Europy”, a ze strategicznego punktu widzenia Osmanowie tak naprawdę znajdowali się w odwrocie już od 1683 roku, kiedy armia sułtana została przepędzona spod bram Wiednia. Teraz jednak niemal każdy osmański dygnitarz – od wysokich rangą doradców sułtana po namiestników niespokojnych pogranicznych prowincji na Bałkanach, Półwyspie Arabskim i w Anatolii – czuł, że proces rozkładu przyspiesza.
Poczynając od lat pięćdziesiątych XIX wieku, tak zwana kwestia wschodnia – stanowiąca amalgamat sporów terytorialnych, ruchów narodowych i sprzecznych międzynarodowych interesów – destabilizowała imperium, torując drogę dyplomacji siłowej i interwencjom zbrojnym Wielkiej Brytanii, Francji, Austro-Węgier, Niemiec i Rosji. Na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku ataki Rosji na muzułmańskich górali w Kaukazie spowodowały, że do Turcji napłynęły setki tysięcy uchodźców, szukających protekcji sułtana. W latach 1877−1878 wyniszczająca wojna z udziałem Turcji, Rosji i państw bałkańskich zakończyła się układem pokojowym, na mocy którego państwo tureckie utraciło panowanie w większej części południowo-wschodniej Europy, a więc na obszarach, gdzie Stambuł panował od stuleci. Znów przeszło półmilionowa masa muzułmańskich migrantów poszukiwała azylu w kurczącym się państwie sułtana37. Te kolejne fale przymusowych przesiedleńców, czyli muhadżirów, dały początek całemu pokoleniu nowych poddanych sułtana, w większości zamieszkałych w Stambule. Nie kłopocząc się o własnych muzułmańskich obywateli, których zmusiły do uchodźstwa, rządy państw chrześcijańskich martwiły się raczej o swoich współwyznawców wciąż mieszkających na terenie imperium osmańskiego. Naciskały na władze tureckie, by wyłączyły Greków, Ormian i innych niemahometan spod działania krajowego prawa karnego i cywilnego.
Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.PRZYPISY KOŃCOWE
Objaśnienie skrótów stosowanych w przypisach
--------- --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
CERYE Committee for the Education of Russian Youth in Exile Records, Bakhmeteff Archive, Rare Book and Manuscript Library, Columbia University
DBIA Dünden Bugüne İstanbul Ansiklopedisi
DO-ICFA Dumbarton Oaks Image Collections and Fieldwork Archives
FDR Franklin Delano Roosevelt Presidential Library
GUL Georgetown University Library, Special Collections Research Center
HIA Hoover Institution Archives
IWM Imperial War Museum Archives
JAP-IDI Jewish Agency for Palestine Records, Immigration Department Office in İstanbul, USHMM
JOINT Selected Records from the American Jewish Joint Distribution Committee, 1937–1966, USHMM
LC Library of Congress
LTEP Leon Trotsky Exile Papers, Houghton Library, Harvard University
NARA National Archives and Records Administration
NAUK National Archives of the United Kingdom
USHMM United States Holocaust Memorial Museum Archives
WRB Papers of the War Refugee Board, USHMM
--------- --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
UWAGA: W przytoczeniach źródeł archiwalnych skrót s. odsyła do paginacji tekstu drukowanego bądź rękopiśmiennego, z kolei skrót f. odsyła do numeru folio w określonym zbiorze. Przytoczenia źródeł zawartych w zasobach WRB odnoszą się do zdigitalizowanej kolekcji opracowanej przez Rebeccę Erbelding z USHMM.
PROLOG
1 Hemingway, Constantinople, Dirty White, Not Glistening and Sinister, „Toronto Daily Star”, 18 października 1922; tenże, Waiting for an Orgy, „Toronto Daily Star”, 19 października 1922; oraz tenże, A Silent, Ghastly Procession, „Toronto Daily Star”, 20 października 1922; wszystkie przedrukowane w: Hemingway, Dateline: Toronto, s. 227–232.
2 Toynbee, Western Questions, s. 1.
GRAND HOTEL
3 Busbecq, Turkish Letters, s. 34.
4 Price, Extra-Special Correspondent, s. 38.
5 Cyt. w: Dalal, „At the Crossroads of Modernity”, s. 135. Zob. także Gül, Emergence of Modern Istanbul, s. 54.
6 Tłum. pol. w: Christie, Opowiedzcie, jak tam żyjecie, przeł. Ewa Adamska, Warszawa: Prószyński i S-ka, 1999, s. 12.
7 Dos Passos, Orient Express, w: Travel Books and Other Writings, s. 133.
8 Herodotus, The Histories, 4.144. Zob. wyd. pol.: Herodot, Dzieje, przeł. Seweryn Hammer; oprac. Romuald Turasiewicz, Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 2008.
9 Procopius, Secret History, w: Procopius, 25.2–6. Wyd. pol. Prokopiusz z Cezarei, Historia sekretna, przełożył, wstępem i przypisami opatrzył Andrzej Konarek, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1977, 25.2–6.
10 G. Makris, Ships, w: Laiou (ed.), Economic History of Byzantium, s. 99.
11 White, Three Years in Constantinople, 1:38–41.
12 Tamże, 1:51.
13 Tamże, 1:51–52.
14 Private Papers of G. Calverley Papers, s. 36, IWM.
15 Pirî Reis, Kitab-ı bahriye, 1:59.
16 DBIA, 3:33–35.
17 DBIA, 7:425–426.
18 Bibesco, Eight Paradises, s. 229.
19 DBIA, 7:426–438.
20 Pears, Forty Years in Constantinople, s. 314.
21 Herbert, Ben Kendim, s. 26–27.
22 Çelik, Remaking of İstanbul, s. 4.
23 DBIA, 7:426–438.
24 Gül, Emergence of Modern İstanbul, s. 49–51.
25 Barsley, Orient Express, s. 20.
26 Behrend, History of the Wagons-Lits, s. 3.
27 Tamże, s. 7.
28 Cookridge, Orient Express, s. 86.
29 Inalcık, Quataert (ed.), Economic and Social History of the Ottoman Empire, 2:804. Wyd. pol. Inalcık, Quataert (red.), Dzieje gospodarcze i społeczne imperium osmańskiego, s. 698.
30 Van Milligen, Constantinople (1906), s. 205, cyt. w: Çelik, Remaking of Istanbul, s. 102.
31 Christie, Come, Tell Me How You Live, s. 12. Tłum. pol w: Christie, Opowiedzcie, jak tam żyjecie, s. 28.
32 Çelik, Tepebası, s. 172–174.
33 Behrend, History of the Wagons-Lits, s. 12.
34 De Paris à Constantinople, s. 178.
35 Zob. Jacques Pervititch Sigorta Haritalarında İstanbul, oraz Dagdalen (ed.), Charles Edouard Goad’ın İstanbul Sigorta Haritaları.
36 Cyt. w: Mansel, Constantinople, s. 354.
SZARA FLOTA
37 Zürcher, Young Turk Legacy, s. 287.PRZYPISY
Rozróżnienie to nie jest stosowane w polskim przekładzie (przyp. tłum.).
Podobną metodę przyjęto w polskim przekładzie: w pisowni imion, nazw i terminów tureckich stosowana jest pisownia turecka w formie, jaka obowiązuje w Turcji od wprowadzenia alfabetu łacińskiego w 1928 roku. Wyjątek stanowią imiona i nazwy ugruntowane w piśmiennictwie polskim (np. pasza, bej, Sulejman, Trabzon, szejch). Jeśli zaś chodzi o wymowę, to tureckie c czytamy jak polskie dż, literka ğ wydłuża poprzedzającą ją samogłoskę. Ş i ç czytamy jak polskie sz i cz, ı (lub wielką literą İ) to polskie y. Ö oraz ü czytamy tak jak w języku niemieckim, czyli robiąc lekki dzióbek. J należy czytać jak polskie ż (przyp. tłum.).
W polskim przekładzie tytuły – gdy stanowią niejako część imienia – są również zapisywane zgodnie z transkrypcją turecką i wielką literą (przyp. tłum.).WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
[email protected]
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
[email protected]
Sekretarz redakcji: [email protected]
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa
tel./fax +48 22 621 10 48
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
[email protected]
Dział marketingu: [email protected]
Dział sprzedaży: [email protected]
[email protected]
[email protected]
Audiobooki i e-booki: [email protected]
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, [email protected]
Wołowiec 2016
Wydanie I